W przerwie, po pierwszym razie, wróciliśmy do wina i rozmowy. Cari założyła szlafroczek, on był nagi. Siedzieli blisko siebie i nie krępowali się moją obecnością. Ona w jednej dłoni trzymała kieliszek wina, w drugiej jego kutasa. On bezwstydnie dotykał jej cipki, zachęcony tym, jak ochoczo rozkładała nogi, gdy tam sięgał. Co pewien czas całowali się, już nie czekając aż ja "przypadkiem" wyjdę z pokoju. Wiedziałem, że rozmowa nie potrwa długo, że za chwilę przestaną już zupełnie zwracać na mnie uwagę i zajmą się sobą... Mimo wszystko niepewność była... Może to już koniec? Z jednej strony już tego chciałem... Położyć się przy niej, poczuć jej ciepło, odzyskać ją... Starałem się nie pokazywać po sobie mieszanki strachu, paniki i podniecenia, towarzyszącemu temu, tak dobrze mi znanemu, poczuciu, że nic ode mnie nie zależy... W pewnym momencie wstała, wzięła go za rękę i zaprowadziła do sypialni. Jednak nie koniec...