To było podczas jednego z wieczorów u M., ówczesnego stałego kochanka Cari. Wtedy Cari jeszcze nie brała tabletek, ale on miał jej przyzwolenie na walenie jej bez gumy, choć bez spustu w środku. Byli już po "przerwie" i leżeli na sofie przed kominkiem (elektryczną atrapą, pozostałością po wnętrzarskiej rozpuście jego byłej żony). On z tyłu, Cari wtulona w niego "na łyżeczkę". Zaczęli się lizać i on załadował jej od tyłu. Cari pracowała bioderkami, pomrukiwała i długo nie trzeba było czekać. Przerwał, wstał i skierował ją na kolana. Władował jej kutasa do dzioba, złapał za włosy i ruchał w gardło, nadając rytm ręką. W pewnym momencie docisnął i zlał jej się głęboko za migdałki. "Ale się odprężyłem..." - powiedział, gdy ona przełykała. Czasownika "odprężyć się" można użyć po kąpieli z "szyszką", albo po leżeniu z girami na stole, ale nie po opróżnieniu jaj w gardle cudzej żony. Bezczelny kutas, użył jej jak kurwy, wora na spermę... Z drugiej strony, ona tak lubi...