
Nie szukam nikogo – lubię po prostu bawić się wyobraźnią. Fantazje mają to do siebie, że nie potrzebują ram obietnic.
Lubię mężczyzn… kobiety też, choć w zupełnie inny sposób. Jest coś wyjątkowego w męskim niskim głosie, w spojrzeniu, w zapachu – ale najbardziej działa na mnie dotyk zarostu na karku. To drobiazg, a jednak potrafi sprawić, że przechodzą mnie ciarki.
Nie szukam spotkań, raczej inspiracji, rozmowy, nuty napięcia i gry wyobraźni.
Ale… jeśli okaże się, że ktoś potrafi spełnić moje fantazje, wtedy może być różnie.
Jedno ostrzeżenie – żeby wejść do mojego łóżka, najpierw trzeba wejść do mojej głowy.
Lubię elokwencję — tę cichą, nieprzesadną, w której każde słowo ma swój ciężar i rytm. Lubię, gdy język potrafi otulać, zamiast krzyczeć... ale gdy do krzyku doprowadza.
Nie znoszę nachalności — ani w słowach, ani w emocjach. Romantyczne komedie nudzą mnie przewidywalnością, a sztuczność gestów budzi dystans.
Interesuje mnie ludzka natura – szczególnie ta nieidealna, dziwaczna, pełna sprzeczności.
Nie myl tego z „indywidualizmem” na pokaz.
Ciekawi mnie świat – ten zamknięty w książkach, ten, który oddycha w naturze, ten za oknem… i ten, który czasem można dostrzec w czyichś słowach.
Mam słabość do zmysłów. Lubię to, jak dźwięk potrafi zawibrować w ciele, jak zapach potrafi przywołać wspomnienie, jak obraz potrafi zatrzymać myśl.
Intelektualnie – dużo. Myślę, analizuję, fantazjuję...
Fizycznie – umiarkowanie, choć uwielbiam być w ruchu. Czasem bez celu, ale nigdy kręcąc się w kółko.
A jeśli chodzi o aktywność łóżkową… cóż, powiedzmy, że lubię, gdy rytm nie jest przewidywalny, a tempo dopasowuje się bardziej do emocji niż do zegarka.
Nie mam jednego gatunku, przy którym zatrzymuję się na dłużej. Lubię cięższe brzmienia, ale nie jestem typową „fanką metalu”. Po prostu szybciej znajdę wspólny język z kimś, kto wie, co to riff i perkusja, niż z miłośnikiem klubowego bitu.
Ale muzyka to tylko część — nie definicja człowieka.
Powiedzmy, że mój gust rozciąga się gdzieś między Andrusem a Mansonem.
Paradoks? Być może. Ale właśnie w tym paradoksie najlepiej mi się oddycha.
Uwielbiam kino stare – to, które daje do myślenia, czasem naiwne, ale cudownie bezgrzeszne.
A jeśli akurat pracuję, lubię zerknąć jednym okiem na półnagich superbohaterów, wikingów albo szkockich wojowników – w końcu kino ma być też przyjemnością.
Jeśli znasz choć pięć tytułów, które mogę wymienić w rozmowie, a przynajmniej trzy naprawdę lubisz, i jeden możemy obejrzeć razem – to już jest super.
Fantastyka, fantastyka, a potem jeszcze trochę fantastyki – tak zaczyna się większość moich literackich podróży. Potem sięgam po historyczne romanse, reportaże z odległych zakątków świata, biografie ludzi o niezłomnym umyśle.
Najczęściej jednak czytam opracowania akademickie :)
“If people would only talk about what they understood, Earth would be a very quiet place.” — Albert Einstein
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.