daddyANDdaughter
Nie wiem, czemu zakładasz, że ja tu kogoś uświadamiam albo coś promuję. Ja po prostu mówię, jak mi jest. Co czuję, co mnie kręci, co przeżywam. Nikogo nie namawiam, nikogo nie przekonuję, nie sprzedaję „sposobu na orgazm w pięciu krokach”. To, że moje doświadczenie nie mieści się w Twoim schemacie, nie oznacza, że ja się pogubiłam — może to właśnie Ty próbujesz mi wcisnąć, co powinnam czuć i jak powinnam wyglądać.
Piszesz, że powinnam wrócić do tego, co kiedyś sprawiało mi przyjemność. Tylko że ja już tam byłam. Byłam, przeżyłam, dziękuję. A teraz wiem, że to, co wtedy brałam za przyjemność, było zaledwie przystawką do tego, czym jest prawdziwe spełnienie. Nie muszę udawać, że jęczę, żeby ktoś mi uwierzył. Ja czuję to w sobie. Głęboko. Bez potrzeby występów.
A co do mojego krocza — serio, Ty to oceniasz ze zdjęcia? Nie wiesz, jak wyglądało wczoraj, nie wiesz, jak będzie wyglądać jutro. Dziś może wygląda na „zmasakrowane” według Ciebie, ale to tylko dlatego, że jestem po bardzo intensywnym spotkaniu ze swoim Panem. I, szczerze mówiąc, to, co się wydarzyło, to nie była żadna destrukcja — to była celebracja. Mój wybór, moje ciało, moja przyjemność.
Nie jestem tu po diagnozę, nie potrzebuję certyfikatu od lekarza ani Twojego pozwolenia. Tak jak Ty masz prawo patrzeć na to z dystansem, ja mam prawo to czuć i przeżywać. To nie ja próbuję wszystkich przekonać do jedynej słusznej wersji — to Ty próbujesz mnie ustawić w jakichś granicach, których sama już dawno przestałam się bać.
Nie boję się swoich pragnień. Nie boję się, że „kiedyś się to skończy”, bo ja żyję teraz. I jeśli coś się skończy — trudno. Ale to będzie moje. Nie cudze zalecenia.
Pozdrawiam. I może czasem zamiast analizować moje ciało — spróbuj posłuchać.Bo tam jest więcej prawdy, niż w Twoich założeniach.
Para • 20 dni temu