Mini Zbiornik
Zdjęcie profilowe
_Caffe_Latte_
10 lat temu

a bo może takim idiotom jest lepiej w życiu..zwykłe cwaniactwo..czasem to się opłaca nawet kosztem zrobienia z siebie idioty;))

Zdjęcie profilowe
Novus_ordo
10 lat temu

Tak się zastanawiam, dlaczego nie odpowiedziałam Selfowi gdy pytał o Seattle ...

I już wiem! W sumie to już miałam odpisać ale puściłam wodze wyobraźni i zobaczyłam An_ jak idzie przez French Quarter, w ten ‘Mardi Grassowy tłusty wtorek’ , biała bluzeczka, dżinsy, gustowny paseczek, pantofelki na szpilce od Gianmarco Lorenzi. I jak od czasu do czasu tę bluzeczkę rozpina. A wówczas umysł mój zaabsorbował ten wybuch entuzjazmu zgromadzonych tam tłumów. Ten deszcz koralików który na nią spadł … No a potem, jak już gwar ulicy , rozgrzanej - tym sublimatem emanującego od An_ erotyzmu - w mojej głowie ucichł to zadumałam się nad dedykowanym mi wpisem koleżanki Sidiany. Tak, plastry morfinowe wprowadzają chorego w halucynacje, fakt to powszechnie znany. No i bardziej się z nią zgodzić nie mogę że i intensywna chemio czy radioterapia też bez wpływu na organizm człowieka jednak nie pozostaje. Tak, koleżanka Sidiana to osoba niezmiernie biegła w medycynie diagnostycznej. No a później uśpiła mnie ta 'słodka' cisza ...


Ale już spieszę z odpowiedzią. To bardzo ciekawe miasto, fajnie zorganizowane, czyste, przyjazne ludziom i otoczone genialnymi ‘okolicznościami przyrody’ -że użyje tu słów Jana Himilsbacha z ‘Rejsu’. Tradycyjny luz, typowy dla mieszkańców Zachodniego wybrzeża USA należy dla Seattle pomnożyć przez 2 jak nic. W trzy godziny jazdy samochodem od Seattle znajdziesz Park narodowy Cascades, a w nim mnóstwo lodowców, niezliczone kaskady spływającej wody, moje ulubione do fotografowania wodospady, kaniony i malownicze jeziora poukrywane pomiędzy wysokimi górami. Na południe od Seattle jest wulkan Mount St. Helen a tam można poczuć jaką to moc ukrył Stwórca pod skorupą ziemi. Wulkan wybuchł ostatni raz bodajże w 1980 roku i w promieniu kilku kilometrów można zobaczyć nawet kilkutonowe odłamki skał które wówczas po okolicy rozrzucił. Przemysł HiTech ( Boeing, Microsoft, Nintendo) który upodobał sobie okolice Seattle sprawił, że jest to miasto o niskim poziomie bezrobocia, i jeśli miałabym wskazać miejsce gdzie wykluwa się przyszłość Ameryki to powiem, że to właśnie absolutnie w Seattle. Spotkasz tam zadowolonych z życia ludzi którzy maja czas na intensywne życie kulturalne, głownie muzyczne. Klubów z muzyka jest tam moc. W Seattle piłam najmocniejszą kawę w Stanach i jadłam najpyszniejsze laotańskie dania w słynnym Curry Triangle obok ichniejszego Chinatown. Ta mocna kawa to pewnie dlatego aby móc przeżyć dzień intensywnej pracy i jeszcze mieć później energię na zabawę i uczestniczenie w bogatym życiu kulturalnym tego wieloetnicznego miasta. Niestety nie opowiem ci o kwestii sportowej bo mało się na tym znam i mało się tym interesuję.

Zwiedzanie warto rozpocząć od wizyty w miejscu gdzie Nirvana dała swój pierwszy koncert, czyli od słynnego The Vogue, aczkolwiek w tym miejscu jest teraz salon fryzjerski czy kosmetyczny. Nie pamiętam. Niedaleko znajdziesz za to Crocodile Cafe gdzie tez często kameralnie koncertowali a który stał się obecnie ważnym punktem sceny muzycznej Seattle. Kolejne miejsce to dom Kurta Cobaina, przy 171 Lake Washington Blvd, w urzekającej okolicy zwanej Puget Sound. Warto stanąć od frontu domu i spojrzeć na okolice które Kurt miał przed oczami gdy w pokoju nad garażem sięgnął po tego cholernego Remingtona, kciukiem nacisnął spust i odstrzelił sobie prawie całą twarz. Nie należy absolutnie pomijać słynnego muzeum muzyki Experience Music Project ufundowanego przez wiceprezesa Microsoftu Paula Allena. Modernistyczna architektura Franka Gehry’ego urzeka. W środku znajdziesz mnóstwo artefaktów związanych z muzyką i filmem oraz unikalny monument zrobiony z niezliczonej ilości gitar. W osobnych gablotach prezentowane są także gitary Jimmiego Hendrixa i Erica Claptona. Nie wyobrażam sobie abyś Ty, będąc w Seattle nie odwiedził też rodzinnej miejscowości Cobaina w małym, portowym mieście Aberdeen. To tylko dwie godziny jazdy samochodem. Dom w którym dorastał znajdziesz pod 1210 East First St. , a niedaleko obok, jego pierwszy dom który już sam wynajął i w którym rozpoczęli próby Nirvany. Jak zwiedzałam to miejsce czas temu to był w dość opłakanym stanie. Ludzie wskażą ci też stary dom rodziców Dale Croversa, na werandzie którego Kurt lubił sobie przysypiać. No i oczywiście jest tam słynny most na rzeką Wishkak, pod który młody Cobain uciekał i spędzał tam mnóstwo czasu rozmyślając o ‘Something in the way’. Pamiętasz? … Underneath the bridge, Tarp has sprung a leak … Kto wie czy w którymś z licznych tam graffiti nie ma jeszcze do dzisiaj czegoś jego autorstwa ? Jest tam napis ‘Kurdt I told you so … ‘ ponoć wymalowany ręką samego Aarona Bruckharda, ich pierwszego perkusisty, do czasu aż zamarzyła mu się posada w Burger Kingu. Niedaleko utworzono poświęcony Cobainowi Memorial, z gitarą na postumencie, a w muzeum historycznym Aberdeen znajdziesz jego ‘płaczący’ posąg i kolejne artefakty, zdjęcia i dokumenty z nim związane. Nie szukajcie tam grobu Kurta. Jego prochy podzielono na trzy części. Jedną przechowuje Courtney Love, jedną część matka i przyjaciele wsypali do rzeki Wishkak, własnie obok wspomnianego mostu aby jego duch przybywał w to miejsce wraz z przypływami wody, trzecią część ponoć rozsypano w jakiejś świątyni buddyjskiej.
Za dużo do zwiedzania w Aberdeen, poza tym opisanym powyżej , nie ma i lepiej tam zbyt długo nie przebywać bo to dość depresyjne miejsce, biedniutkie i malutkie - nawet jak na standardy amerykańskie - domki, zmęczeni ludzie, najprawdopodobniej cierpiący też na syndrom braku słońca i nadmiaru deszczowej pogody. No może poza genialnym Star Wars Store, gdzie absolutny fan Gwiezdnych Wojen – o ile dobrze zapamiętałam, Don - zgromadził, w swoim sklepie-muzeum, ponad 70 tys artefaktów z nimi związanych a jeszcze przyozdobił swoje ciało powalającym tatuażem Księżniczki Lei. Don jest fantastycznym człowiekiem. Zwiedzać można za darmo, opowie ci o każdym zgromadzonym tam eksponacie a w części muzeum poświęconej Kurtowi możesz zobaczyć kilka oryginalnych, polaroidowych zdjęć Kurta i jego rodziny i kupić na pamiątkę mały słoiczek ziemi z brzegu rzeki gdzie rozsypano część jego prochów. W drodze powrotnej w kierunku Seattle , gdzieś tak po pół godzinie jazdy, warto się zatrzymać w Rusty Tractor Restaurant na genialne domowe jedzenie. Porcje ogromne, ceny rozsądne, nastrój starej Ameryki w powietrzu silny. Warto tę wycieczkę odbyć ….

_eM__Self__Silencio_
Mężczyzna () ·
10 lat temu

Mira...oderwalas mniebod meczu...a Holandia przegrywa...z Australia 1:2...
Dzieciaku...nie oczwkiwalem tyle...
Posluchamy?

http://m.youtube.com/?hl=pl&gl=PL#/watch?v=rg-yYi8saZY

Zdjęcie profilowe
Novus_ordo
10 lat temu

Ace! K’man Aussies, chill’d snake juice awaits 4 U !

Zdjęcie profilowe
an_kar
10 lat temu

eh...rozmarzyłam sie..
tez chce siebie widzieć na Mardi Grass,niekoniecznie w koralikach
choć...:))

_eM__Self__Silencio_
Mężczyzna () ·
10 lat temu

Tak sie zastanawiam...kto pamieta Miry - Lenke
jak wygrala miss i jak zafundowala wycieczke po Katowicach jednemu takiemu...:D:D
Chyba Aga i ja...tylko...kurde Mira poszukaj...

ABER
ABER VIP
Kobieta () ·
10 lat temu

to była Lena, dostojnie trzeba o Lenie :)) nie od lenek jej tu .. pojechać :p

_eM__Self__Silencio_
Mężczyzna () ·
10 lat temu

Przepraszam ABER...
Pamietasz casting Leny? :D:D

ABER
ABER VIP
Kobieta () ·
10 lat temu

pamiętam, Robercie :)) ale ze względu na moją długowieczność .. fragmentarycznie :D Mira, napisz nam to, plisssss, to ja się tego na pamięć nauczę, i zadeklamuję tu, na forum zbiornikum :D

_eM__Self__Silencio_
Mężczyzna () ·
10 lat temu

Juz pisalem...do niej...moze ma...chcialbym, zeby "gowniarze" poczytali...;)

Zdjęcie profilowe
an_kar
10 lat temu

gowniarze wiekiem czy stażem? :D

_eM__Self__Silencio_
Mężczyzna () ·
10 lat temu

Moge nie odopowiadac...;...;)

Zdjęcie profilowe
Novus_ordo
10 lat temu

Aber, Self ... solennie obiecałam Lenie, że już jej nie będę opisywać, dziewczyna absolutnie genialnie ułożyła sobie życie, mieszka na Willow Street na Brooklyn Heights, ma dwie przecudne córeczki, fantastycznego męża i zupełnie zmienione priorytety życiowe ... i nawet już mówi w takim śmiesznym dialekcie określanym jako brooklynese ... a że przy okazji, chyba gdzieś tak w maju 2010 roku wstrząsnęła posadami amerykańskiego rynku finansowego, gdy na chwilę, indeksy giełdowe spadły o 10% ... chyba w ślad za nagłą wyprzedażą akcji P &G. Na ekranach wszystkich stacji telewizyjnych, nawet w Polsce, w jednej chwili ukazały się te żółte czy czerwone paski i sam Obama musiał natychmiast inwestorów i świat uspokajać. A w tym czasie Lena, z głową pod biurkiem swojego przyszłego męża, robiła mu głęboką laseczkę bo, jak mówiła, jeszcze nic tego dnia ciepłego w ustach nie miała ... to już inna sprawa, choć jak nic warta scenariusza filmowego.

ABER
ABER VIP
Kobieta () ·
10 lat temu

Mira, no jakoś to przebidujemy, "co_nie* Self ?? :))
ale aberfrazując: musisz wiedzieć, że Ty jak się nad czymś skupiasz to musisz mieć pod ręką: paczkę fajek, czekoladki, buteleczkę Jacka no i szydełko i kordonku szpulek kilka w zależności od tego co akurat formatowo sztrykujesz. Taki masz nałóg :))

Zdjęcie profilowe
Novus_ordo
10 lat temu

jak każda prawdziwa Górnoślązaczka ... a Jacka Daniel'sa to już lekarz kazał odstawić, miałam po nim straszną zgagę, problemy z utrzymaniem moczu i okropne wiatry, jak to się w kulturalnym towarzystwie ponoć mówi ...

Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.

Rozumiem