To nie była łatwa noc… mimo tego, że obiektywnie nie była długa. Do spania położyłem się z kłębiącymi się myślami i dotykiem Pani, która rozkazała mi założyć klatkę. Pierwszy raz obudziłem się ze wzwodem swojego mikrusa, który zdążył jednak nabrzmieć i bardzo, ale to bardzo wciskał się w klatkę - spacerek po mieszkaniu. Kolejne wzbudzenie 3:20, kolejne 4:20 i od 5:00 już tylko przetrwać - już świtało…
Emocje jak struna, myśli kłębiące się w głowie w związku z innymi sprawami oraz pomysły czy fantazje. I wszystko to w ciągu jednej nocy, krótkiej.
Co dziś? To się okaże... kolejny dzień postu, kiedy się skończy?