"Spałam raz z laską, która nad tyłkiem miała wytatuowane nuty. Dwie linijki ósemek, połówek i innych nut, przetknięte pięciolinią. Cholera, to pewnie miało nawet swoją melodię… Gdybym tylko znała się na nutach. Chodziło chyba o to, żeby facet mógł sobie podśpiewywać w trakcie rypania. Albo zagwizdać. Zakładałam,
że dziewczyna była kiedyś z muzykiem. Facet uczył się pilnie do egzaminów i nie miał za bardzo czasu na seks. Żeby pogodzić jedno z drugim, wytatuował cały tekst nad jej dupskiem. I żyli długo i szczęśliwie. Gość za każdym razem, gdy pakował jej fiuta w tyłek, otwierał usta i wył jak Torzewski w rytm melodii, wypisanej nad jej tyłkiem."