W Bacharach czarownica była jasnowłosa
Co wszystkim dookoła śmierć z miłości niosła
Kiedy biskup ją kazał przywlec przed swój sąd
Dla przyczyny piękności uniewinnił ją
O piękna Loreley w której oczach klejnoty jaśnieją
Jakim gusła zawdzięczasz swoje czarodziejom
Jestem zmęczona życiem i moje oczy są przeklęte
Tych którzy w nie spojrzeli biskupie śmierć chwyciła
w pęta
Moje oczy to są ognie nie drogie kamienie
Rzućcie rzućcie to czarnoksięstwo w prawdziwe płomienie
Sam płonę w twych płomieniach o piękna Loreley
Niechaj inny cię skaże Zaczarowałaś mnie
Biskupie ty się śmiejesz Poleć mię Dziewicy
Pozwól mi umrzeć i niech cię Bóg łaską zaszczyca
Mój kochanek do krajów dalekich wyruszył
Już nic nie kocham Pozwól mi umrzeć
Moje serce tak boli będzie lepiej gdy skonam
Jeśli na siebie spojrzę to na pewno skonam
Moje serce tak boli, od kiedy nie wrócił
Moje serce tak boli od dnia gdy mnie porzucił
Biskup wezwał rycerzy trzech w kopie uzbrojonych
Prowadzcie do klasztoru kobietę szaloną
Idz Loro wariatko idz z okiem biegającym Loro
Będziesz mniszką na czarno i biało cię ubiorą
Potem się oddalili we czworo po drodze
Lora ich błaga jak gwiazdy jej oczy migocą
Rycerze pozwólcie mi wspiąć się na tę skałę wysoką
Żeby mogło raz jeszcze piękny mój zamek ogarnąć mogło oko
Żeby raz jescze mogła rzekę swym okiem przemierzyć
Potem pójdę do klasztoru dla wdów i dla dziewic
Wysoko wiatr jej włosy poszarpane wieje
Rycerze krzyczeli Loreley Loreley
Tam na Renie łódeczka zbliża się nieduża
Mój kochanek jest na niej przywołuje ujrzał
Mój kochanek nadchodzi już sercem nie władam
Przechyliła się z brzegu i do Renu wpada
Bo w wodzie zobaczyła piękna Loreley
Włosy koloru słońca jej oczy jak Ren
Przywołuję geniusze czterech punktów przestrzeni,
Pomóżcie mi, kapłani czarodzieje.
Przywołuję białą żmiję mgławicy, ja - czarodziej.
Niech przyjdzie olbrzym, który ma dziewięć matek,
I uczyni trzy próby, aby spętać wilka na wybrzeżach świata.
To zaskakujące, że Bóg ma czoło, usta, ma grotę, matkę!
Jest siedem grot i cztery wiązanki,
Biała żmija mgławicy
I cztery żywe gęsi, aby czcić mój obłęd,
To nie do wiary,
To że jest Bóg, to nie do wiary!
.................Lilith...............
Jeśli istnieją anioły,
z pewnością Jej skrzydeł
święcie by chciały...
Jeśli kwitną rajskie ogrody,
za jeden hejnał jej woni cudnej,
pokłony złożą zaiste...
Jeśli czerwienią się róże miłosne,
to namiętności, ust Jej szkarłaty,
By skradły... Zawistne...
Jeśli Lucyfer panować miałby
na Ziemi... Wolałby raczej
o jej pokusę, zabiegać uczciwie...
Jeśli płoną ognie piekielne,
przy Jej to spojrzeniu gorącym,
jeno iskierki są ledwo żarzące...
Jeśli istnieje Bóg, gdzieś w swym
niebie bezludnym... Śmierci udusić,
Boginię mą każe...
...bym tylko jego miłować kochał...
...bym jemu hołdem swym służył...
Lecz jeśli śmierć istnieje,
sprawiedliwa Pani...
to oszczędzi moją Królową...
zazdrosnego Boga, kosą swą
zgani...
Galop z czarownicą
Koniem mnie wzięto
wśród hosann porannych
spłowiałe ciałem zaprzęgi
lśniły na zdjęciu głęboko
dziurawe rajstopy mej damy
Koniem mnie wzięto
z moczar sabatu
bym krzyżem nie leżał
bo wstyd przyniosę
ziemi czarownic
Koniem mnie wzięto
na miotłę mej damy
dla dziur przykrycia
po niewypale
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.