...teraz uprawiamy seks :)
a wasze pomysły na nazywanie czynności kopulacyjnych i tej sfery dookoła? :)
ojj, różnie:) bzykanie sie:P, pójście na numerek, idziemy sie wykorzystać,..aleto są raczej określenia zartobliwe..
nadeszła nowa era -je...e, pier...e, itp. przyznać trzeba ,że z lekka niesmaczne nazewnictwo.....:/
no akurat mnie określenia je.. pier.. jakos nie podchodza..wole grzeczniejsze, z przymruzeniem oka
no właśnie... czy nie jest zastanawiające to, że tak piękną część naszego życia nazywa powszechnym przekleństwem??
chociaż angielskie fuck wcale lepsze nie jest ;)
i tu tkwi chyba problem o wypowiadaniu się ;) a może propozycje do nazw kochających się osób np:
flicht :)
flicht... hmm ;)
flicht kojarzy mi się z lotami a w takiej scenerii z kochanką jest jak w siódmym niebie jak i da się odmieniać przez przypadki i nie będzie wulgarnie :)
I zawsze to nowe słowo nie kojarzące się z niczym Polskim ;)
FLICHT :)
trzeba to rozreklamować :))
ale to pierwsza propozycja :)
ja bym jeszcze proponował odkurzyć "chędożyć" mocne, niewulgarne, konkretne, a do tego z całą pulą wyrazów pokrewnych: chędożenie, wychędożona... :)
flicht-też nie znałam, jak to się człowiek cały czas uczy ;]
aa i jeszcze jest "rypać"-wiem, kiepskie i niefajne, ale jednak istnieje
flicht to nowe słowo i nie znałaś na pewno
- flichtantka taka co lubi to robić jak i flichtant jako on ;) wyflichtowa-na , ni , ną , itd............ chędożyć chyba ciężkie słowo :))) no ale to me zdanie :)
ech poflichtujemy... ;) no no, brzmi fajnie... będziemy wdrażać w życie...
a dziś mamy obje na ten flicht chętkę ;)
czyli super flicht się zapowiada... ;)
My wciąż chodzimy się kochać. Jakoś inne określenia nam nie pasują. Co prawda w wyjątkowych okoliczościach kiedy atmosfera jest odpowiednio gorąca zdarza się nam się być mniej subtelnymi ;)
czyli? ;) nie krępujcie się...
Cóż, oryginalni nie będziemy ;) Czasami chodzimy się bzykać, a kiedy mam ochotę na ostrzejsze chwile uniesień mówię, żeby Marcin mnie "zerżnął", ale to naprawdę w gorących chwilach :)
Małgorzata
zerżnąć... to ciekawe słowo... ociera się o wulgarność, ale nią nie jest... trudno ocenić... na pewno ma w sobie sporą dawkę ekspresji, potrafi nakręcić, z gatunku tych co nie owijają w bawełnę... a jeśli używane wespół z ukochaną osobą, to język wzbogaca... chyba...
Właściwie prawie każde z tych określeń ,nawet tych wulgarnych jest do przyjęcia.....
Wszystko jednak zależy od tego kto i jak go użyje,a przede wszystkim kiedy....
Ot jak w większości spraw wszystko zależy od wyczucia chwili.....
Wole nazwe "obdarzenie kogos przyjaznia swoich ud...."
Bo o tradycyjnym chedozeniu chyba nie mowimy? :)
ale podczas takie obdarzania powiedzieć dobrze obdarzanemu: ale doskonale korzystasz z obdarzania przyjaźnią moich ud? :) czad :)
mi się jakos nie podoba określenie "chędożenie". Po pierwsze brzmi jakoś tak tak jak z innej epoki, po drugie kojarzy mi się z czynnością typowo mechaniczną i rzemieślniczą:) a tak nawiasem mówiąc, to fajnie, że jest takie forum, gdzie można normalnie popisać z normalnymi ludźmi:)
to znowu pisałam ja, czyli ona ;D a tak przy okazji - czy flicht wymawia się przez "fliht" czy z niemieckiego jakoś tak: "fliśt"?
Rzeczownik ochędóstwo używany w polszczyźnie od XVI do XIX wieku wywodzi się od wyrazu ochędoga oznaczającego ozdobę. To słowo z kolei znajduje swój źródłosłów w czasowniku ochędożyć, którego sens równa się dzisiejszemu ‘ozdobić, upiększyć’ i jest dokonaną formą wyrazu chędożyć. Z kolei niedokonana postać czasownika pochodzi od przymiotnika *xõdogъ, czyli późniejszego chędogi o znaczeniu ‘ładny, schludny, porządny’. Słowo *xõdogъ było także rozumiane jako określenie osoby mającej zręczne dłonie. Szybko jednak to aktywne znaczenie zamienione zostało na pasywne – ‘zręcznie wykonany’. Stąd też A. Bańkowski w Etymologicznym słowniku języka polskiego przypuszcza, że wyraz chędogi to prasłowiańskie zapożyczenie z germańskiego *hand-ag-(a-z) od hand- – ‘dłoń’.
w pokręcony sposób wyraz ten nabrał też znaczenia erotycznego :)
flicht kojarzy się z Niemieckiego lecz Polska wymowa nie uwzględnia zmian na fliśt więc niech tak pozostanie i nie zmiękczajmy tej nazwy a co do skojarzeń tego słowa może zastąpić słowo fliegen latanie tu i tam jak i lecę jak jestem w siódmym niebie :)))
a podczas uniesień panie czasami lubią bardziej z pieprzem coś powiedzieć, krzyknąć... i jakie wtedy teksty lubicie? ;)
Z pieprzem, powiadasz? "Pieprz mnie" brzmi w takiej chwili całkiem... mmmmm... :)
A w kwestii zasadniczej wątku - można jeszcze pofiglować i pobaraszkować :)
My z czarniawym uwielbiamy się rupotać, używamy tego określenia zwłaszcza do wielokrotnych, wielogodzinnych igraszek :)
...zgadzam się z intensimo, wszystko zależy od wzajemnego nastroju, chwili, stopnia podniecenia... zresztą wydaje mi się, że większość ludzi, dla których nie pozostaje to li tylko czynnością fizjologiczną, sama tworzy swój własny język... zrozumiały tylko dla nich samych... i na tyle bezpieczny, że czasami można się nim porozumiewać przy innych osobach, bez ryzyka, że cokolwiek z tego zrozumieją... ;D ...poza tym uważam, że to nieprawda, iż nasz język jest ubogi... że tylko potrafimy się pie****ić lub je**ć... tak samo jest i wśród innych nacji... to wszystko jest jedynie kwestią dobrego smaku, wzajemnego szacunku, pełnej akceptacji partnera/-rki... i przede wszystkim pewności, że tenże partner, bądź też partnerka nie traktuje nas przedmiotowo... ;D ...to jest trochę tak jak z komentarzami na zbiorniku. Pod wieloma zdjęciami, możemy znaleźć komentarze, które we mnie osobiście budzą niesmak... bądź też uważam je przynajmniej za niestosowne... jednakże zdaję sobie sprawę, że niejednokrotnie wszystko zależy od tego, kto je pisze... bowiem zdarza się, że komentującym jest ktoś znany ( mniej lub bardziej ) właścicielowi profilu... i stopień zażyłości, bądź nazwijmy to poufałości jest na tyle znaczny, że taka "forma" jest do przyjęcia... i to jestem w stanie zaakceptować... a przede wszystkim zrozumieć... i co najważniejsze nie bulwersować się - "z definicji"... ;)) ...niestety znacznie częściej mam wrażenie, że komentujący mówiąc oględnie... jest w prostej linii potomkiem jakiegoś neandertalczyka... co to "zjeść, wypić, zerżnąć, zapalić i pospać" ;) ...ups, no może trochę mnie poniosło z tym zapalić... ;))) ...no, to by było tak tytułem wstępu :ppp Y... (on)
jak to mawiają - "z ust mi wyrwałeś" ;)
jednak będę twierdził, że w seksie nasz język jest ubogi... a trzeba pamiętać, że obok rosyjskiego jest najbardziej rozwiniętym leksykalnie w wielkiej europejskiej rodzinie językowej - Leśmiana nie da się tłumaczyć na inne języki (zwłaszcza na germańskie, gdzie poezja jest bardziej kontekstowa niż leksykalna)... zatem, skoro mamy tak bogatą wyobraźnię językową w innych dziedzinach, czemu w seksie ciągle opieramy się o rynsztok?
pewnie dużo zdziałał tu Kościół, który ogólnie polskie społeczeństwo "nauczył", że seks jest fuj fuj... :/
ale może powoli wychodzimy z tych okowów miernoty językowej? i nie tylko Fredro albo Leśmian będą mieli w sobie tyle pomysłowości? :) bo jak czyta się tutejsze wpisy, to widać, że w Polaku jest jednak językowy potencjał :))
Oj jest, i językowy (mniam mniam), i potencja(ł) ;))
...nie będę się sprzeczał... zresztą nie o to chodzi... by udowadniać swoje racje... ;) ...prawdę rzeczesz ( dessum ), że potencjał jest... a i wyobraźni nie brak... i cytując klasyka " o to chodzi, o to chodzi" ;D ...jedno co mnie cieszy, że tu na zbiorniku zauważam czasami dobrą zabawę słowem... jak ja to nazywam... nienachalne, subtelne i zawoalowane "świntuszenie"... i micha mi się raduje... wszak od tego zaczyna się umiejętność rozmawiania... a to z kolei pomaga tworzyć i wzbogaca nasz słownik erotyczny... amen Y... (on)
Ramen (;
podpisuję się pod tym amen wszystkiema kończynami :)
dessumek
Jakaż ta strona może być edukacyjna - nie zetknęłam się wcześniej ze słowem "rupotać", nawet poza kontekstem seksualnym:) Z pieprznych słówek które ja lubię w chwilach największej rozkoszy, to chyba te klasyczne: "o kurwa, ale dobrze", "tak, rżnij mnie" i tym podobne:D Niestety nie jestem zbyt oryginalna, jak widać;D
Oryginalna nie, my też to lubimy :-) jak setki czy tysiące par w Polsce. Ale najważniejsze że jesteśmy w tym szczerzy i prawdziwi. To partnerzy w nas lubią. I kochają :-)
kochamy się... inne określenia odpadają... dla żartu mówimy bum - bum...ale nie nosi to znamion zachęty... raczej miłe wspomnienie... ostatniego zbliżenia... :) pozdro Self
Na niewielu polach jestem tradycjonalistą, ale tu zdecydowanie tak. Kochać się, to jedyne w jęż. polskim słowo nie niosące ze sobą balastu wulgarności czy spłycenia. Rżnąć, pier..ić, bzykać są zarezerwowane dla szybkich numerków pod dyskoteką lub w parku, a w tym nie biorę udziału ;-). Pytanie tylko, czy kochać się można z kimś, kogo się nie kocha? Doświadczenie uczy, że w znakomitej większości polskiej rzeczywistości - tak. Ileż zasiedziałych małżeństw tak właśnie robi? Ale to już inna historia. A co w przypadku większego grona osób in flagranti? Cytując wieszcza A. Fredrę - Kochajmy się !!!
czarniawi, dessum, Observer69, ciekawe głosy w dyskusji. Miło jest tak ładnie się pospierać..;)
Co do zasady, jak pisał poeta, "...Chodzi (...) o to żeby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa"..;) Czyż nie. Co zaś do wcześniejszego pytania o propozycje, jak wymownie, jednoznacznie acz nie wulgarnie nazwać sam "akt seksualny", słyszałem kiedyś, że grupa nastolatków używała określenia "haci haci"... Dziwne, ale wtedy mnie to nieco rozbawiło.
Dyskutantów i czytelników niniejszego wątku pozdrawiam..;)
...ykhm, no my Ciebie też pozdrawiamy ;) Y...(on)
"Chędożyć' jest świetne :). Lubię to określenie bardzo jak i "kuciapka",' "kuś'.
Słyszałam też określenie "kuting", ale jakoś mi nie smakuje :)
Trochę dziwne, że nikt nie wspomniał o takich wyrażeniach jak "kuć" czy też "kłuć"... . Ot, takie ... hmm... dresiarskie wyrażenia ;P Sami nie używamy, ale często gęsto je słyszymy.
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.