4 rocznica ślubu. To oznacza tylko jedno... Musimy zrobić coś szalonego! Idziemy do Ust. Plan na dziś: ja zaliczam 4 facetów. On 4 kobiety. Postanowione. Przy barze poznaje Mariana... Jest uroczym dżentelmenem z bródką. Będzie moim numerem 1! Oznajmiam mu to, a on ochoczo kiwa głową. Wbiegamy na piękne marmurowe schody.
Dźwiękiem dzwonu ogłaszamy wszystkim że oto właśnie rozpoczyna się podróż do krainy rozkoszy. Nie pogardzimy też współtowarzyszami. Zgarniamy po drodze samotnego Pana i pędzimy na skórzane klęczniki. Klękam. Mariusz za mną. Samotny pan przede mną. Dupa pełna. Buzia pełna. Ja zastanawiam się czy to się liczy jako dwa czy jeden.
Widzę nasze odbicie w lustrze. Podziwiam rytmiczne ruchy moich nowych partnerów. Perfekcyjnie się zgrali, a moje ciało wędruje pomiędzy nimi. Widzę (i czuję) swoje stojące sutki za które po chwili ktoś już trzyma.
Mocno się wyginam. Chce żeby wchodzili głębiej. Dławię się. Wpływam na najwyższe szczyty rozkoszy.