martines_70
Pachnąca wiatrem. Schła rozwiewna
w mgławicach chabrów, maków, w zbożu.
Ranek ją stroił w rośne srebra,
a świerk szpileczki jej dołożył
lakierowane złotem żywic.
Z wiatrem porwałeś mnie, by usta
miodno błękitnie mi rozchylić.
Noc rozszeptałeś. W czułych słówkach
las nam wtórował, rozświerkany.
Księżyc się spełnił w łez obłokach,
rozfalowały zbożnie łany,
chabry zakwitły. W twoich oczach.
6 lat temu