Czwartek wieczór. W kuchni unosił się zapach przypraw i czegoś jeszcze – napięcia, oczekiwania.
Stałem przy blacie, ubrany jedynie w fartuszek, z lekkim uśmiechem czekając na jej reakcję.
Drzwi uchyliły się powoli, a ona weszła, zatrzymując się w progu. Spojrzała na mnie uważnie, jej wzrok przesunął się po moim ciele, a kącik ust uniósł się w rozbawieniu.
„Nie wiedziałam, że dziś gotuję z takim… widokiem” – powiedziała, podchodząc bliżej.
„Dziś to ja serwuję” – odparłem, chwytając ją za nadgarstek i przyciągając do siebie.
„Zobaczymy, czy Twój przepis mnie zaskoczy” – szepnęła, muskając paznokciami odkrytą skórę mojego ramienia.
Wieczór dopiero się zaczynał…