grh
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. JuVi znalazła się sama w pomieszczeniu z Sierżantem któremu coraz trudniej było ukryć rosnące podniecenie. – Szybko, szybko, po ścianę! – rozkazał dziewczynie. Ju posłusznie wykonała polecenie. Stała przerażona rozglądając się po pomieszczeniu. Otaczały ją przedmioty i narzędzia, których nazw nawet nie znała. Jedno było oczywiste, wszystkie powstały po to, by zadawać ból. -Rozbieraj się mała złodziejko!- kolejny rozkaz wysyczany przez zęby. Ubranie szybko znalazło się na ziemi, dziewczyna stała naga, bezbronna w zimnym świetle reflektorów. -Zapraszam na fotel – rzucił radośnie oprawca. JuVi dopiero teraz zauważyła, że na środku pomieszczenia, w cieniu stoi przedziwna konstrukcja, szalone połączenie fotela ginekologicznego, dentystycznego i madejowego łoża. – Zadbam, żeby było ci wygodnie – sierżant sprawnie zablokował ręce i nogi dziewczynki w skórzanych uchwytach. – No to rzućmy okiem co tam ukrywasz młoda damo – szarpnął za dźwignię i fotel zmienił swój układ, praktycznie leżała teraz z szeroko rozłożonymi w górze nogami. Poczuła jego ręce na łonie, tyłku, udach. Obmacywał ją zachłannie mamrocząc pod nosem. Najpierw włożył jej palce w cipkę i zaczął nimi grzebać, kręcić, szperać. Wiła się w fotelu próbując się wyrwać, ale skórzane pasy trzymały ją mocno. Nie mogła nic zrobić, tylko poddać się tej brutalniej inspekcji. – Tutaj czysto – usłyszała po dłuższej chwili. Cipkę miała prawie rozerwaną, całą obolałą, otartą. A używał tylko dłoni... Doskonale wiedziała, że to były pieszczoty w porównaniu z tym, co czekać ją później. Nie miała złudzeń jak skończy się ten dzień. Miała już tylko nadzieję, że będzie to trwało tylko jeden dzień... Słyszała różne historie, tydzień na Zapleczu, dwa... – Czas zajrzeć do bramki numer dwa – ochroniarz nie ukrywał radości. Niespodziewanie poczuła jak wpycha jej w tyłek coś metalowego i lodowatego. I suchego. – Wziernik – pomyślała. Miała rację, Sierżant bezceremonialnie wepchnął go jej głęboko w tyłek po czym brutalnie rozszerzył. Zawyła z bólu, łzy poleciały jej po policzkach. – No no, proszę proszę, co my tu mamy, kradzież pierwszego stopnia owoców cytrusowych! – wykrzyczał podniecony wyjmując resztki mandarynki z jej odbytu. – Ile ty tego zmieściłaś w takiej małej, zgrabnej dupce – w głosie doświadczonego KSK było słychać autentyczne uznanie i podziw.
Mężczyzna • 5 lat temu