Ludzie wybitni tak czasami mają, że nie zważają na tak przyziemne sprawy jak ubiór. Pamiętasz Zygę Kałużyńskiego? Ciągle drapał się po głowie, nie wiem czy miał wszy czy łupież, miał dziurawe spodnie, wytarte rękawy, zniszczone buty. A jak się kłócił z tym drugim to oglądała to cała Polska...
I dałabyś już Mira spokój z tym gejostwem. Od homofobii to ja tu jestem. Zresztą mam zrytą psyche to mi wolno. Ale Ty, taka światowa kobieta i wytykasz komuś orientację? No nie wypada Mira...
Demencja? No to popłynęłas Mira! Chciałbym mieć w połowie taką sprawność intelektualną jaką ma pan Kaczyński. I to teraz, obecnie, a nie za 30 lat jak będę w jego wieku. O politykach nie mam najlepszego zdania. Jakieś Henning- Kluski, Schojringi czy inne Leszczyny to dla mnie wyjątkowe idiotki, a Bronek- Strażnik Żyrandolu to gamoń jakich mało. Ale jeśli u polityków szukam ponadprzeciętnej inteligencji, horyzontów, poziomu, który znacznie przekracza moje własne intelektualne możliwości, to wszystko widzę właśnie u pana Prezesa. Moim zdaniem to najwybitniejszy polski polityk od czasów Piłsudskiego i Dmowskiego. I w dupie mam jego orientację seksualną, dopóki ona nie wpływa na podejmowane przez niego decyzje. Demencja? Dobre sobie! Ten człowiek jeszcze nie raz zadziwi świat polityki swoją przenikliwością, inteligencją i charyzmą...
A pamiętacie gamonia Komorowskiego? Był rok 2010, wielka powódź i pojawiły się głosy, że może przełożyć te wybory. I wtedy ten gamoń stwierdził, że po co przekładać, że woda ma to do siebie, że się zbiera i potem spływa do morza. Zatem mieszkańcu Głuchołaz i Ty, który osiedliłes się w Kłodzku i ta pani, która uwiła sobie rodzinne gniazdko w Nysie- nie panikujcie, nie histeryzujcie, tylko cierpliwie poczekajcie aż ta woda spłynie do Bałtyku. I uśmiechajcie się, w końcu żyjecie w uśmiechniętej Polsce. I docenicie jakiego macie wspaniałego premiera. W ogóle to uważam, że na cześć Donalda powinniśmy zmienić nasz hymn. I zamiast tej zwrotki: Jak Czarnecki do Poznania...nowa wersja hymnu powinna brzmieć: Jak Tusk wrócił do Sopotu, za rządów pisiorów, i nie bojąc się łomotu, stanął do wyborów...
Dmowski rusofilem? No tak, zrób z niego jeszcze antysemitę i faszystę, bo to takie modne wśród środowisk lewicowych i pseudo- liberalnych. Dla niego ważne były demokracja, wolności obywatelskie, chrześcijańska tożsamość kulturowa i interes Polski i za to wszystko jest przez wyżej wymienione środowiska znienawidzony. A Rosją Dmowski gardził. Z tym, że za głównego przeciwnika polskich dążeń niepodległościowych uważał Niemcy i stąd dopuszczał ewentualność taktycznych porozumień z Rosją. Nie z miłości do niej, a z pragmatyzmu. Dokładnie odwrotnie było z Piłsudskim, cóż różne ścieżki wiodły do niepodległości. Ale zarówno Piłsudski jak i Dmowski mogli się uważać za ojców polskiej niepodległości. I jakże aktualne są do dzisiaj słowa Dmowskiego o Rosji. Tam się nic nie zmienia i nadal Rosja jest azjatycką dziczą, która własnych obywateli doprowadza do zbydlęcenia...
I Dmowskiego śmiesz porównywać do Jaruzelskiego? Kobieto, piłaś coś jak pisałaś te haniebne słowa czy Ty tak na trzeźwo? Jaruzelskiego jak i Tuska to można porównać, ale do generała Zajączka, wszyscy to wyjątkowe kanalie. Jaruzelski przyjął sowieckie obywatelstwo. Jaruzelski donosił na kolegów i pracował dla wojskowej informacji. Jaruzelski brał aktywny udział w antyżydowskich wydarzeniach roku 68. I do końca pozostał sowiecką marionetką, byle sowiecki marszałek stawiał go sobie na baczność, a on potulnie wykonywał jego polecenia. Do tego był tępym żołdakiem i naiwnie liczył, że wojsko uzdrowi sytuację w kraju. Mentalnie on nigdy nie wyszedł z koszar i nigdy nie przestał być obywatelem sowieckim. I kogoś takiego uważasz za lepszego polityka od współtwórcy polskiej niepodległości. Szok normalnie...
Całkiem możliwe, ja nie uważam się za wszechwiedzącego czy inną alfę i omegę, to Ty w tej roli się świetnie czujesz. I ja zaczynałem edukację w czasach komuny, mnie jeszcze zmuszano do udziału w jakichś pierwszomajowych spędach, to co się dziwisz? Do dzisiaj pamiętam pewien epizod z podstawówki. Lekcja historii, z tej histy zawsze piątkę miałem, inni na tych lekcjach ziewali z nudów, ale mnie to nawet interesowało. I kiedyś moja historyczka zaczęła opowiadać o działającej w moim regionie bandzie "Błyska". Ten "Blysk" to był jeden z Żołnierzy Wyklętych. W końcu nie wytrzymałem i nieśmiało się odezwałem: A dlaczego pani profesor nazywa tych ludzi bandytami, czy oni nie walczyli o Polskę? Usłyszałem: O jaką Polskę oni walczyli, to byli bandyci, którzy mordowali ludzi...Partyzanci też zabijali ludzi, to wszyscy byli bandytami?...Ale partyzanci zabijali Niemców, a ci mordowali Polaków...Po pierwsze pani profesor, to partyzanci też zabijali Polaków, konfidentów czy innych szpicli, a po drugie jacy to byli Polacy jak oni wspierali obcą władzę ze wschodu?...To nie ty mnie masz uczyć historii, tylko ja ciebie i jak chcesz mieć piątkę na koniec roku to lepiej się ze mną nie kłóć...I to się działo po 89 roku, już niby w wolnej Polsce. To jak ja mam nie mieć braków jak takich nauczycieli miałem? Chociaż z drugiej strony dziękuję Stwórcy, że ja teraz nie jestem uczniem w szkole kierowanej przez Nowacką. To głupie babsko ma takie chore pomysły na edukację, że aż mi żal obecnych 7 czy 8- latków, bo oni po 8 latach takiej lewackiej indoktrynacji to dopiero będą mieli kipisz w głowie. Ale to tylko taka dygresja. O tym antysemityzmie Dmowskiego odpiszę Tobie jak się wyśpię...
To kilka zdań o tym, którego lewicowo- liberalne środowiska uważają za największego w historii Polski antysemitę, czyli o Dmowskim. Do czego on nawoływał? Chciał Żydów wypędzać, wywłaszczać, eliminować? Nic podobnego. Nawoływał do dialogu, do rodzaju okrągłego stołu, przy którym powinni usiąść Żydzi i nie-Żydzi i znaleźć jakiś kompromis, bo bez tego w przyszłości może się to skończyć dla Żydów nieciekawie. Ten dialog miałby dotyczyć sprzeczności interesów i Dmowski je precyzyjnie wyliczał. I teraz pokaż mi Mira jakiegokolwiek innego antysemitę na świecie, który nawołuje do...nie, nie do eksterminacji czy wypędzenia Żydów, a do rozmowy, do dialogu z nimi? Bo to co charakterystyczne u Dmowskiego to fakt, że u niego nie ma ani cienia antysemickiej emocji, ani krzty rasizmu. Z teorii rasowych Dmowski szydził, pisał przecież o tym mikroskopie. Antysemityzm również potępiał i to nie dlatego, że w ówczesnej Europie stanowił on jakiś powód do wstydu. Bo było odwrotnie i taka postawa w szerokich kręgach była dość modna. Ale antysemityzm był namiętnością, postawą irracjonalną, a takie Dmowski zdecydowanie odrzucał. Antysemityzm Dmowskiego nie miał nic wspólnego z francuskim, którego ofiarą padł Dreyfus, nie miał nic wspólnego z amerykańskim, przed któym korzył się Joint, a już zwłaszcza z tymi obłąkańczymi teoriami rasowymi Rosenberga i Hitlera. Był po prostu produktem napięć socjalnych. Owszem, może nieco razić język Dmowskiego, ale to nie jego wina. Pojawił się pewien zdolny austriacki mówca i realizując swoje obłąkańcze wizje sprawił, że niektórych wyrażeń się już nie używa, bo nabrały zdecydowanie negatywnych konotacji...
Ale to nabrały dzisiaj, sto lat temu ich nie miały. Wspomina o tym choćby Giedroyć w "Autobiografii", gdy zauważa, że jego własne młodzieńcze teksty zawierają być może język rasistowski, ale w tamtych czasach one wcale rasistowskie nie były. I gdybyś w dziełach Dmowskiego sformułowanie "międzynarodowe żydostwo" zastąpiła wyrażeniem "rynki finansowe" to taki tekst bez problemu opublikowałabyś w dzisiejszej prasie i to nawet tej lewicowej. Poza tym taki stosunek Dmowskiego do Żydów wyjaśnia dlaczego współcześnie w Polsce antysemityzm właściwie nie występuje. Zobacz sobie na Francję czy Niemcy, tam ekscesy antyżydowskie są na porządku dziennym, a u nas w przestrzeni publicznej takie zjawisko właściwie nie występuje. Dlaczego? To proste, jeśli nasz polski antysemityzm był produktem określonych zaszłości ekonomicznych czy socjalnych, to z chwilą, gdy te zaszłości ustały zniknął również antysemityzm. Przed wojną w Polsce żyło 3 miliony Żydów, oni mieli majątek, mieli dostęp do niektórych zawodów, zajmowali się lichwą czy handlem i jak znalazł się taki Bolesław Piasecki ze swoim antyżydowskim przekazem to trafiało to na jakiś społeczny odzew. Ale współczesnemu Polakowi co może dać wrogość do Żydów? Poprawi się przez to jakość służby zdrowia? Sądy zaczną lepiej działać? No nie i dlatego obecnie amtysemityzm w Polsce właściwie nie występuje. Moim zdaniem to poniekąd zasługa Dmowskiego tego, że jego "antysemityzm" dotyczył konkretnych uwarunkowań ekonomiczno- społecznych i nie miał nic wspólnego z antysemityzmem znanym znad Sekwany czy Renu...
A przykład pana profesora Roszkowskiego pokazuje jak przez kilkanaście czy kilkadziesiąt lat zmieniła się sytuacja. Bo kiedyś człowieka broniły jego dokonania czy dorobek naukowy. I dlatego choć profesor Roszkowski od zawsze był kojarzony z szeroko pojętą prawicą, to Kwach, gdy był prezydentem odznaczył go jakimś Białym Orłem czy innym Krzyżem Kawalerskim. Po prostu wtedy jeszcze nie wypadało nie docenić ewidentnych zasług człowieka, nawet jeśli reprezentował inną opcję. I minęło te kilkanaście czy kilkadziesiąt lat i co mamy obecnie? Nie ważne zasługi, dokonania czy dorobek. Jeśli nie jesteś z nami to można cię zmieszać z błotem, zwyzywać od śmieci czy innych hunwejbinow. Pan profesor Roszkowski napisał podręcznik, podobno bardzo dobry, ale nie czytałem to nie wiem. Z tym, że komuś tam się coś w tym podręczniku nie spodobało i to wystarczyło żeby jakieś ograniczone, tępe posłanki, które do pięt panu profesorowi nie dorastają jechały po nim jak po burej suce....
A ja aż tak surowo bym Petaina nie oceniał. Gdybym miał wybierać to ocena jego postawy oczywiście byłaby negatywna, ale nie byłaby to ocena jednoznaczna. Bo Petain kampanię roku 40 traktował jako jedną z rund w zmaganiach niemiecko- francuskich. Napoleon w 1806 zlał Prusaków aż miło i wydawało się, że Prusy przestaną wtedy istnieć. Nie przestały i już niecałą dekadę później to Prusacy zadali napoleońskiej Francji decydujący cios pod Waterloo. Minęło kilkadziesiąt lat i znowu Prusy upokorzyły Francję zdobywając Paryż. Francuzi się po tym ciosie podnieśli i w niecałe pół wieku później wygrali I wojnę. Wydawało się, że teraz to Niemcy przez długie lata się nie podniosą, a minęło ledwie 20 lat i Niemcy znowu byli w Paryżu. Dlatego Petain mógł żywic nadzieję, że za jakiś czas nadarzy się okazja do rewanżu i tylko do tego czasu trzeba zachować jak najwięcej z tzw. substancji narodowej Francuzów. I pewnie taką rolę widział dla siebie sędziwy francuski marszałek. Warunki rozejmowe jak na Niemcy były dość łagodne, a okupacja Francji bez porównania lżejsza niż np. Polski. 1/3 Francji była nieokupowana, Petain miał tam szczątkową armię, silną flotę, kontrolę nad koloniami i mógł się łudzić, że uratował dla przyszłej Francji ile się dało. To wszystko okazało się iluzją, ale w czerwcu 40 roku to nie było takie oczywiste. Być może Petain powinien zrezygnować w listopadzie 42, gdy Niemcy zajęli nieokupowana dotąd część Francji? W każdym razie o ile Laval kolaborował dla samej kolaboracji, to Petain chciał coś dla Francji ugrać. Jego postawę oceniam krytycznie, ale tak nie do końca...
A z tym wieszczeniem końca PiS- u to jednak byłbym ostrożny. Mieliśmy wyginąć jak dinozaury i nawet powstały książki o tym jak to się PiS skończył, jest bez przyszłości i Kaczyński już nigdy do władzy nie wróci. Książka się ukazała, a po roku Kaczyński przejął władzę. Tak więc Mira książki o tym, że czas PiS-u już definitywnie minął to Ty lepiej nie pisz. Bo wpisy tutaj to zawsze możesz usunąć, a z książką co zrobisz, na przemiał oddasz? Łaska wyborcy na pstrym koniu jeździ i to wahadło bardzo szybko może się przesunąć w drugą stronę. Wystarczy tylko cierpliwie poczekać aż ta pato- władza do reszty się skompromituje, a do ludzi dotrze, że żadne obietnice nie zostaną spełnione i znowu będziemy mieli Budapeszt w Warszawie...
I bo ja wiem czy ten świat tak się zmienia? Idiocieje to na pewno. Ale czasami odnoszę wrażenie, że tak wiele musiało się zmienić żeby w gruncie rzeczy nic się nie zmieniło. Znam z opowieści rodzinnych, że 100-150 lat temu Polacy z ziem zachodnich wyjeżdżali do pracy do Niemiec, między innymi do kopalni w Nadrenii czy Westfalii, z kolei na wschodzie w polskich gospodarstwach pracowali Ukraińcy i Bialorusini. I była jedna wojna, druga wojna, były rewolucje, zmieniały się ustroje i granice i co mamy? Nadal Polacy jeżdżą za chlebem do Reichu, a u nas pracują Bialorusini i Ukraińcy. Czy to się kiedyś zmieni? Jest taki amerykański politolog Georg Friedmann i on przewiduje, że w ciągu najbliższych 100 lat Ameryka nadal pozostanie potęgą, ale mocarstwami zostaną Japonia, Turcja i Polska. Piękna wizja, co? Tylko to się samo nie stanie, z tuskowym dziadostwem też co najwyżej zostaniemy pariasami w unijnym eurokolchozie. W tym nie pomoże nam ani Bruksela, ani Berlin, sami musimy zbudować silny kraj oparty na zdrowych fundamentach. Pewnie dlatego pan Kaczyński skupił się na polityce wewnętrznej. Niestety przez krótkowzroczność Polaków w październiku zeszłego roku ta próba zbudowania normalnego kraju została zaprzepaszczona i znowu mamy państwo z dykty...
No proszę, ktoś tu czytał Dmowskiego skoro wspomniałaś o tym analfabetyzmie. Tylko najwyraźniej kompletnie tego nie zrozumiałaś. I wcale mnie to nie dziwi. Gdybym ja czytał dzieła Lenina czy Marksa też bym nic z nich nie zrozumiał, bo to dla mnie coś zupełnie obcego. Analogicznie jeśli dla kogoś polskość jest obciążeniem, czymś z czego należy szydzić i drwić, generalnie jednym, wielkim obciachem, to ciężko mu zrozumieć Dmowskiego. Kiedyś naiwnie uważałem, że Dmowski powinien być obowiązkową lekturą każdego Polaka, zamiast choćby tej pierdolniętej Tokarczukowej bredzącej coś o polskiej kolonizacji Ukrainy. Ale teraz tak nie uważam. Bo nie należy rzucać pereł przed wieprze i jeśli ktoś miałby czytać Dmowskiego z przymusu, to niech lepiej sobie odpuści i zamiast tego obejrzy program Wojewódzkiego. On jest wielkim znawcą Dmowskiego i kiedyś z uśmiechem na gębie mówił, że Dmowski tworząc swoje fundamentalne dzieło inspirował się Hitlerem. Ten tefałenowski błazen nawet nie sprawdził kiedy wydano "Myśli nowoczesnego Polaka". Adolf miał wtedy 14 lat, więc na pewno Dmowski się nim inspirował. Chociaż w sumie nie takie rzeczy można wcisnąć ciemnemu ludowi. Przecież do dzisiaj są naiwniacy święcie przekonani, że Jedwabne to sprawka Polaków. Przewertować dokładnie archiwa, opłacić kilku wziętych i zarazem sprzedajnych profesorów historii i da się udowodnić tezę, że Dmowski zainspirował się Hitlerem. W roku wydania książki Dmowskiego Adolf został półsierotą, bo wtedy zmarł mu ojciec. Dmowski podróżował po Europie i zahaczył o Austrię i wpadł na pogrzeb starego Hitlera. Poznał wtedy rezolutnego 14- latka i się nim zainspirował. Nie było tak? Ale mogło być! W razie czego pajac Wojewódzki to potwierdzi. O tym analfabetyzmie Ci Mira odpiszę, tylko daj mi zebrać myśli...
Wracając do analfabetyzmu, to najpierw małe tło historyczne. Niedawno upadło Powstanie Styczniowe, powstańcom nie udało się pociągnąć narodu do walki, chłopi masowo współpracowali z władzą rosyjską, kraj jest złamany, a ziemie polskie wydają się ponurą prowincją świata, bez szans na zmiany, niepodległość wydaje się jakąś nierealną mrzonką, w Europie Francja przegrała z Prusami, doszło do zjednoczenia Niemiec i dla Zachodu kwestia polska była bez znaczenia. Sytuacja beznadziejna i znikąd pomocy. I wtedy na scenie pojawia się Roman Dmowski i wypowiada jedno kapitalne zdanie: Wciąż mamy w Polsce milionowe rzesze analfabetów i w nich nasza nadzieja! Cóż za genialna przenikliwość, godna wielkiego męża stanu. Ale to przecież nie znaczy, że dla Dmowskiego ciemnota i analfabetyzm były czymś pożądanym, że uważał że należy im schlebiać, poddawać się czy utrzymywać taki stan. Przecież to jest jakieś prostactwo umysłowe oskarżać o coś takiego Dmowskiego. Dzisiaj jak ktoś jest analfabetą to jest jego wina, jego lenistwo, bo istnieje tyle możliwości żeby to zmienić. Ale wtedy, jak ktoś się urodził w jakiejś zapadłej dziurze gdzieś na Wołyniu to jaka to była jego wina? I jeśli ktoś wtedy był analfabetą to nie chciał nim być, a na pewno nie chciał by byli nimi jego dzieci. I tu właśnie Dmowski widział szansę. Jego pomysł to wykorzystać tę biologiczną siłę sprawiającą, że ludzie chcą żyć lepiej, rozbudzić ich aspiracje i sprawić, że do realizacji tych aspiracji oni będą potrzebowali i będą chcieli państwa polskiego. I o to chodziło Dmowskiego, gdy wygłaszał tę frazę o analfabetyźmie, a nie o to, że fajnie, że są analfabeci, bo takimi łatwo rządzić czy nimi manipulować...
A tak swoją drogą, to skąd tylu tych analfabetów wtedy, przecież zaborcy tak dbali o powszechny obowiązek szkolny? Ale nieważne, dbali i koniec. I uważam, że Polskę i Europę od czerwonej zarazy uratował nie tylko Piłsudski, ale również Dmowski. Przesadzam? Spróbuję to uargumentować. Jest połowa XIX wieku i wybucha Powstanie Krakowskie, zaborca napuszcza polskich chłopów na polskich szlachciców i dochodzi do rzezi galicyjskiej. Minęło kilkadziesiąt lat i pod Warszawą stanęła Czerwona Armia z hasłami wyzwolenia chłopów i robotników. I kto ją zatrzymał? Nie oświecone elity, nie inteligencja, nawet nie kontyngent przysłany tu z Unii Europejskiej. Armię Czerwoną zatrzymali masowo wstępujący do polskiego wojska chłopi i robotnicy. A co sprawiło, że w 1846 polscy chłopi wyżynali w Małopolsce polskich szlachciców, a potomkowie tych samych chłopów w 1920 pod Radzyminem bohatersko odpierali atak tych, którzy mieli ich wyzwalać? Sprawiła to działalność Dmowskiego i jego Endecji. Bo to jego środowisko, choć później podchwycili to również ludowcy, głosiło, że żadnych więcej powstań i bezsensownego przelewania polskiej krwi, że ważna jest praca organiczna, od podstaw, że trzeba rozbudzić nadzieje na cywilizacyjny awans, zagospodarować rodzące się aspiracje, zorganizować Polaków dla wspólnej ich realizacji i przekonać ich, że ich własne powodzenie zależy od sukcesu całego narodu...
Dmowski i jego współpracownicy nie pisali odezw czy apeli jak to należy umierać za Polskę. Oni edukowali chłopów, wydawali polską prasę i tworzyli liczne oddolne instytucje, organizacje, towarzystwa. Towarzystwa Przemysłowo- Handlowe, Kasy Spółkowe, Towarzystwa Kupieckie, Kasy Pożyczkowe, Spóldzielnie Rolnicze, Towarzystwa Sportowe, organizacje ziemiańskie i całą masę innych. To nie bezsensowne powstania, a ta działalność od podstaw sprawiła, że w 1918 Polacy byli świetnie zorganizowani i gotowi walczyć o swój kraj, bo w jego istnieniu widzieli też szansę dla siebie. I choć Endecja właściwie poza krótkimi epizodami z lat 1918-26 w Polsce nie rządziła, to nieprzypadkowo największe osiągnięcia gospodarcze II RP można przypisać właśnie politykom endecji. Grabski, wręcz modelowy endek, przeprowadził reformę walutową, reformę rolną i stworzył zeównoważony budżet. A Kwiatkowski, też łączony z endecją, to twórca Gdyni, COP-u czy Stalowej Woli. I to wszystko jest wielką zasługą Dmowskiego. I co go za to spotkało od rodaków? Dla sanacyjnych elit biesiadujących w "Adrii" i "Ziemiańskiej" był obiektem pogardy, bo ten syn brukarza nie podzielał ich zachwytów nad Powstaniem Styczniowym. Obecnie ma przypiętą łatkę faszysty, antysemity i rusofila, a są nawet tacy, dla których jest on "gnojem", "śmieciem" i kimś gorszym nawet od Jaruzelskiego...
Litości Mira, przecież Traktat Ryski negocjował Stanisław Grabski, a nie jego brat Władysław, który przeprowadził reformę walutową. A Traktat był koniecznością w tamtych warunkach...
Mińsk rzeczywiście mógłby być w granicach Polski, tylko co zmieniłoby przesunięcie tej granicy o 30 km w te czy we w te? Korzyści praktycznie żadnych, a tylko zwiększyłyby się już i tak niemałe problemy z mniejszościami. I sowieci mieliby większe możliwości infiltracji naszych Kresów. Byliśmy wtedy młodym, ledwie kilkumiesięcznym państwem i niepotrzebne nam były takie tereny, na których Polacy stanowią zdecydowaną mniejszość. Bo problemem było to, że idea federacyjna, za którą tak optował Piłsudski okazała się fikcją, iluzją. Ukraina była za slaba, niedorosła jeszcze wtedy do posiadania własnego państwa, Białoruś to już zupełnie, tam świadomość narodowa była bardzo słaba. Poza tym i Ukraińcy i Bialorusini i Litwini nawet jeśli chcieli swojego państwa to samodzielnego, a nie związanego z Polską. A Endecy, choć robi się z nich strasznych nacjonalistów, to nie chcieli niewolić innych narodów...
I co niby ma mi buzować pod czaszką? Po prostu jak widzę jakie herezje wypisujesz, jak oczerniasz porządnych, przyzwoitych ludzi jak Dmowski czy Kaczyński, jednocześnie wychwalając takich łajdaków jak Tusk czy Jaruzelski to czasami Ci odpiszę. I na telefonie źle mi się czyta długie teksty dlatego sam swoje odpowiedzi rozbijam na mniejsze części, wyłącznie dla wygody czytania. Bo poruszasz tyle wątków, że na wszystkie nie sposób odpisać, a już na pewno nie w jednym komentarzu. Na przykład o tym Mieszku. Dla Ciebie to pojeb, a dla mnie ktoś dzięki możemy tu pisać po polsku. Bo nie decyzja Mieszka to dzisiaj szwargotałabyś po niemiecku. Dla Ciebie to może i wsio rawno, dla mnie jednak ma znaczenie, że jestem Polakiem. A jestem nim, bo dawno temu Mieszko ochrzcił swoją krainę. Albo o tym, że AI wygryzie mnie z rynku pracy. To poniekąd już się stało. Bo to co kiedyś uczyłem się robić manualnie dzisiaj wykonuję za pomocą sterowania komputerowego. Ale to są tylko narzędzia. Kiedyś ludzie podróżowali rydwanami czy bryczkami, dzisiaj samochodami czy samolotami, ale to tylko narzędzia służące do przemieszczania. Kiedyś ludzie liczyli na palcach czy na liczydłach, dzisiaj używają do tego kalkulatorów czy komputerów, ale to też tylko narzędzia. Ale ludzie tak kiedyś jak i obecnie pieprzą się, zabijają, tworzą rzeczy zarówno wielkie jak i kompletnie bezwartościowe i tak jak kiedyś rządzą nimi podobne namiętności, emocje, żądze czy pragnienia. To czy ten świat aż tak bardzo się zmienia?
Z Piaa takich tematów nie poruszamy, bo to się tylko pokłócić można. Ona jest mądrą kobietą i dobrym człowiekiem i mi to wystarczy, ona nie musi wielbić pana Prezesa żebym darzył ją sympatią. A ta wiara w zmieniający się świat, w to, że te zmiany sprawią, że zaściankowa Polska stanie się reliktem przeszłości i odejdzie do lamusa historii nie jest niczym nowym. Jest taka przejmująca scena w filmie o generale Fieldorfie- Nilu, przynajmniej dla mnie jest bardzo poruszająca. Orkiestra na dworcu kolejowym wita powracających z Sybiru. Oni wysiadają z pociągu, a orkiestra zaczyna grać Mazurka Dąbrowskiego. Wtedy do starszego pana z trąbką podchodzi jakaś młoda gówniara, czerwona aktywistka i mówi: A co wy mi tu gracie za burżuazyjne pierdoły, już mi grać Międzynarodówkę! Ilekroć widzę tę scenę tak chciałbym żeby ten starszy pan roztrzaskał tę trąbkę na durnym łbie tej bolszewickiej szmaty. Niestety, za każdym razem on posłusznie wykonuje jej polecenie. Ta aktywistka zapewne bardzo wierzyła, że świat się zmienia, że idzie nowe, że pańska Polska to przeżytek, który nigdy nie wróci, pewnie pluła na Dmowskiego i inne reakcyjne karły, a gdyby dożyła dzisiejszych dni to zapewne brałyby udział w tych spędach wykrzykując: jebać PiS...
Ale z tym całym Sauronem to żeś trochę przesadziła. Wyguglałem sobie co to za stwór i zbyt przyjemnego wrażenia on nie sprawia. Bez przesady, ja może ładny nie jestem, ale aż tak źle to też się jeszcze nie prezentuję. A co do hymnu to ci to go jak widać i słychać świetnie znają...
https://youtu.be/Jlmk2VuTqdk?si=toP8b3rhWOk7ix8q
Za to ten jak potrafi ładnie śpiewać, co? Co prawda nie hymn, ale jakie wykonanie!
https://youtu.be/S_YyDfl_ecM?si=WicvJC72FHwbTocA
No to już oficjalnie mamy nowego przywódcę świata. Nie oglądałem jego inauguracji, ale byłem ciekawy jego wystąpienia, więc wchodzę na neta i co tam czytam? Niemiecki Onet grzmi: haniebne słowa Trumpa! Z ciekawości zaglądam co tam haniebnego on powiedział i co się okazuje? On stwierdził, że są dwie płci: kobieta i mężczyzna. Dla mnie to oczywistość taka sama jak to, że codziennie Słońce wschodzi i zachodzi czy to, że 2+2 równa się 4. Co haniebnego jest w tym, że 2+2 równa się 4? Nic, tak po prostu jest i już. I podobnie z tymi płciami. Ostatnio wypełniałem jakiś formularz do ubezpieczenia czy do czegoś i było pytanie o płeć i nie było tam 56 rubryk tylko dwie, albo mężczyzna, albo kobieta. Dla mnie to świadczy o poziomie zidiocenia współczesnych społeczeństw, że Prezydent musi przypominać o takich oczywistościach. Co jeszcze ciekawego on powiedział? Zapowiedział "rewolucję zdrowego rozsądku". Nie podoba mi się słowo "rewolucja", bo kojarzy mi się z odrażającymi rzeczami, które działy się we Francji czy Rosji, więc wolałbym określenie "kontrrewolucja", ale sam pomysł przywrócenia zdrowego rozsądku bardzo mi się podoba. Czyli koniec z wokeizmami, genderyzmami i innymi debilnymi izmami. Czyli koniec z pobłażaniem dla nielegalnej imigracji. Czyli koniec z Porozumieniem Paryskim i tymi klimatycznymi głupotami. Czyli "drill, baby, drill", a więc postawienie na ropę naftową. I coś co najbardziej mi się podoba, załogowa wyprawa na Marsa. Coś pięknego! I to nie poprzez projekt Artemis, według którego może uda się tam wylądować w 2040, a może się nie uda. Nie, Trump chce żeby lot rozpoczął się już w 2028 roku! Skala trudności jest ogromna, bo potrzebne są i niezawodne rakiety i zaawansowane systemy podtrzymywania życia i osłony przed radiacją i poradzenie sobie z innymi problemami wśród których największym jest ludzka psychika podczas tak długiego lotu, ale ten cel to coś co działa na wyobraźnię. I Donald z pomocą Elona może to zrobić! Podobał mi się ten początek Trumpa i liczę, że w przeciwieństwie do innego Donalda on nie składa pustych obietnic, których nie zamierza realizować już w chwili, gdy je wypowiada i jest spora szansa zarówno na powrót zdrowego rozsądku jak i tego, że już za 3 lata Amerykanie wyruszą w kierunku Marsa...
Co tam Ukraina, ten Mars to jest kapitalna sprawa!
A żebyś wiedziała, że epicka. I gdyby to Biden, albo Kamala zapowiedzieli coś takiego to sama piszczałabyś z zachwytu, ale to ten wstrętny Trump, więc pomysł trzeba obśmiać i zdyskredytować. Spytano kiedyś wielkiego Hawkinga po cholerę się pchać do tych gwiazd? Koszmarnie daleko, skrajnie niekorzystne warunki, multum problemów, ogromne koszty. To dlaczego w ogóle latać w kosmos? I Stefan odpowiedział: "Ponieważ on jest i otacza nas ze wszystkich stron. Nie wychylać nosa poza Ziemię to byłoby tak, jak gdyby rozbitek na bezludnej wyspie za nic nie chciał się z niej wydostać. Musimy eksplorować Układ Słoneczny, by znaleźć ewentualne inne miejsca, gdzie byliby w stanie żyć ludzie". A potem genialny Stefan jeszcze dodał: "Zasiedlenie Kosmosu będzie miało jeszcze większe znaczenie , gdyż całkowicie odmieni przyszłość ludzkości, a może nawet jest warunkiem, byśmy w ogóle mieli jakąkolwiek przyszłość...Jeśli mamy przetrwać kolejny milion lat, nasza przyszłość zależy od tego, czy odważymy się wyruszyć w kosmos i czy dotrzemy tam, gdzie nikt inny przed nami nie dotarł. Wierzę, że tak właśnie będzie. Muszę w to wierzyć. Albowiem nie mamy innego wyjścia". Nie we wszystkim się z wielkim Hawkingiem zgadzam, ale akurat tę jego wiarę w pełni podzielam. I uważam, że w nasze DNA jest wpisana ciekawość, chęć poznawania i odkrywania tego co nieznane i niedostępne. Taki Kolumb, gdyby myślał Twoimi kategoriami to siedziałby na dupie i ani nosa nie wyściubiłby z Hiszpanii. A Amundsen? Miał płynąć do Arktyki, ale jak się dowiedział, że biegun północny już zdobyty, to nie mówiąc nic nikomu popłynął w przeciwną stronę, na południe, na Antarktydę. Prawie minus 60 stopni, zjadał psy ze swoich zaprzęgów, ale biegun południowy zdobył. A Magellan? Facet nie miał map, nie miał pojęcia o prądach, wiatrach, pogodzie, jego wyprawa była szaleństwem, a świat udało mu się opłynąć. A dziesiątki innych? Te ich dokonania to dopiero były "Misie". Co ich wszystkich popychało do tak karkołomnych przedsięwzięć? Myślę, że ludzka natura, to nasze DNA, w które wpisane mamy chęć poznawania, odkrywania, ekspoloracji, podbijania. I dlatego kiedyś na tym Marsie wylądujemy, może nie odrazu, może ktoś przy tym zginie, ale w końcu się uda. Pewnie łatwiej byłoby startować z orbity księżycowej, bo to pozwoliłoby drastycznie zmniejszyć ilość potrzebnego paliwa, bo odpadają wtedy opory powietrza w atmosferze i straty energi na oderwanie się od ziemskiej grawitacji, ale to jest melodia przyszłości i trzeba będzie startować z Ziemi. Ofiary śmiertelne mogą być, ale trudno, cel jest tego wart. A jeśli uda się wylecieć na Marsa za prezydentury Trumpa to gość przejdzie do historii. I gdy nikt nie będzie już pamiętał Bidena czy jakiejś Kamali to kiedyś, w przyszłości, okręty floty gwiezdnej będą nosiły nazwy USS Trump czy USS Musk, a ludzkie osady na Księżycu, Marsie, Ganimedesie czy innym satelicie Jowisza lub Saturna to będą "Fort Trump" lub "Fort Vance"...
Jest kilka wydarzeń w historii, które budzą mój podziw. Postawa ich uczestników, ich bohaterstwo, oddanie, niezłomność, to wszystko sprawia, że podziwiałem ich ćwierć wieku temu, gdy byłem młodym chłopakiem, podziwiam teraz i zapewne za ćwierć wieku, gdy będę już zasuszonym staruszkiem również będę ich podziwiał. Spartanie pod Termopilami, uczestnicy Pierwszej Krucjaty, powstańcy Wandei, to ich mam na myśli. Ale jest jeszcze ktoś. I dzisiaj Oni mają swoje święto, dziś jest symboliczny dzień ich pamięci. Największy powojenny polski poeta pisał o nich: "Ponieważ żyli prawem wilka, historia o nich głucho milczy, pozostał po nich w kopnym śniegu, ich gniew, ich rozpacz i ślad ich wilczy". Byli tak znienawidzeni przez komunistyczną swołocz, że pamięć o nich miała być zatarta, wymazana z kart historii i mszczono się na nich nawet po śmierci, bezczeszcząc ich zwłoki. Ale to się nie udało i pamięć o tych wspaniałych, bohaterskich ludziach przetrwała. Kiedyś, dawno temu, pewien święty człowiek mówił: "Jesteśmy karłami, którzy wspięli się na ramionach gigantów". I Oni byli takimi gigantami. Jakież Oni mieli charaktery! Ze stali i to takiej hartowanej. Jeden z nich skatowany leżał w kałuży swojej krwi i pisał grypsy do rodziny. Dlaczego grypsy? Sam to wyjaśnił pisząc do żony: "Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie już ostatnie dla mnie dni. Siedzę z oficerem Gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych". A do syna w pożegnalnym grypsie pisał: "Andrzejku! Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą, jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość". A krótko potem strzałem w tył głowy odebrano życie Łukaszowi Cieplińskiemu, pseudonim "Pług", dowódcy WIN-u. Rotmistrz Witold Pilecki, generał August Fieldorf "Nil", Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka", Józef Kuraś "Ogień", Hieronim Dekutowski "Zapora", Feliks Selmanowicz "Zagończyk", Romuald Rajs "Bury", Stanisłąw Sojczyński "Warszyc", Józef Franczak "Lalek", to tylko kilku z bohaterów, bo były ich dziesiątki, setki, tysiące. I ostatecznie to oni wygrali, bo wolna Polska to w jakimś stopniu również ich zasługa. A dziś święto tych bohaterów. Cześć i chwała Żołnierzom Wyklętym!...
https://youtu.be/RsrHTr2wKU8?feature=shared
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.