Gdy Ci smutno, gdy Ci źle, weź wibrator, pobaw się.
Na kolana... tak mi mów...
afrodyzjak z twoich słów...
Będę robić to starannie,
nie ma szans, że ci opadnie.
Może razem parko z wawy
poradzimy na te sprawy?
Będę twardy niczym róg nie opadnie konik mój póki nie wytękasz już juz już
Jesteś w błędzie mój koniku,
nie mam słowa "już" w słowniku.
Ale staraj się przykładnie,
może mi napięcie spadnie ;)))
Dobre rymy dobry wiersz ,
mój kutasek twardy jest.
Staram się przykładnie ,
tak szybko mi nie opadnie.
postaramy się dosadnie,
Byś nie była elektryczną,
pozwól w noc, się doń zakradnę
aby stała się mistyczną.
Panna klęczy przed ogierem
Przy czym zerka na klejnoty
-Popieść proszę! zanim strzelę!
Błagam weź się do roboty!
-Czekaj złotko sekund kilka
Zaraz będą tu znajomi
Urządzimy wyścig wilka
Który lepiej mnie poskromi
Wpadli dzicy napaleni
Szybko zdarli swe ubrania
Niewyżyci i szaleni
Nie rozejdą się do rana
Co za figle co za harce
Nie widziałeś tego w porno
Jeden nawet w kominiarce
Leci szybko na zmian wolno
Dwie kocice dwa buhaje
Pieszczą pchają sie się na zmiane
Każdy tuż po strzale staje
Oddech z ruchem wszystko zgrane
A że panną ciągle mało
Rzekła do męża żona
-Zadzwoń po sąsiada śmiało
I znów wzięła się za konia
Tygrysice i trzech panów
Już wiedzą co będą czynić
Choć nie mieli takich planów...
...DOKOŃCZ ZAMIAST SIĘ ŚLINIĆ :-)
wszystkim panom, wydoiły
Ileż się przy tym napociły
Teraz zmiana teraz pany
proponuję panom tany;)
tany tany tany tany
znów panom powstawały
"Ja ustała, nie magu, ja wam zawtra pamagu"
a po polsku to jak to będzie :)
Och nie pytaj,
bądź tak miły,
zregeneruj moje siły.
mówię szczerze - rób co chcesz
tylko bardzo mocno bierz
Będę mocno mocno pchał ,
znowu twardziel będzie stał.
Zregeneruje swoje siły,
będę bardzo wtedy miły.
Zaspokoję twoje dziury,
a na koniec trysnę ze swojej rury.
Choć we dwójkę całkiem miło,
coś się cicho tu zrobiło.
Może patrzą sobie z dala
co wyprawiać będzie para.
Lubią patrzeć ,lubią słuchać,
mało mówią a chcą ruchać.
Mnie co trochę ciągle stoi
ale potrzebuje trochę pomocy.
Pan w haremie jeszcze drzemie,
bez pomocy nudno w nocy.
Na kobiecy dotyk czeka
czemu panna ciagle zwleka?
Perwersyjni tez tak lubie
kutas w pupie w buzi drugi
i po nocach mi sie śni
perwersyjna Pani bi
Och tu pełno pewnie jest
pań lubiących damski seks.
Miękkość ciałka, cipki smak
sama rozkosz dla mych warg.
Pełno jest nie tylko pań
kto nie lubi cipki smak.
Ile tutaj jest też pań
które fiuta lubią smak.
smak kutaska się rozrasta, tylko kutas jest jak z ciasta.
już umyty i natarty
chuj konkretny złota warty :)
Coś wam powiem. Dobrze wiecie
różne fiuty są na świecie.
Są fujary, są kutasy
inne słowne wygibasy.
Ale jeden tylko mój
penis Pana, a nie huj.
A że złoty - prawda szczera.
Złota pragnę jak cholera.
i bez końca ciągle krzyczy, on za mały dla mej piczy.
wszak to rozmiar nie dziewiczy
tylko przy ogromnym krzyczy
krzyczy wrzeszczy w niebogłosy
z cipki se wyrywa włosy.
nie rozmiar się tylko liczy
mały z techniką też niejedną zaliczy
z techniką pieszczenia jest tak
że nie jedna krzyczy oh ah
Czasem jednak tylko w snach.
Więc konkretów tu potrzeba,
sperma nam nie spada z nieba.
A wiadomo od stuleci,
że najlepszy to kosmetyk.
Języczkiem Cie połaskocze,
potem na Ciebie wskoczę
Zedrę z Ciebie ubranie,
szepnę do uszka kochanie!
Potem Cie popieszczę,
mam nadzieje ze Ty krzykniesz Jeszcze.
Język wstępem do mej piczy,
ona o kutasa krzyczy!
Rżnij, rozciągaj i penetruj.
aż soczki połączą się ze spermą.
A gdy jednak wolę zdrowo
ubierz fiuta lateksowo;
bym bezpieczna, pełna gracji
nie żałowała tej penetracji.
jak nie umiesz, spadaj glupcze
ja Ci babę sam wydupcze
Mrok wieczorny - babcia siwa
przy kominku głową kiwa.
Nos jak haczyk, - okulary,
Coś tam mruczy babsztyl stary.
Snuje bajdy niestworzone,
O królewnie Pizdolonie,
O trzech braciach jak niewielu,
O matuli ich z burdelu,
Opowiada stare dzieje...
A na dworze wicher wieje.
Siądzcie społem panny, smyki,
Młodojebce, stare pryki
I nadstawcie dobrze uszy!
Choć na polu śnieżek prószy.
W domu ciepło i wygodnie...
Zostaw pan w spokoju spodnie!
Bo zawołam zaraz Mamy!...
Sza! Uwaga! Zaczynamy!
Za morzami, za rzekami,
Za lasami, za górami,
Żył przed bardzo wielu laty,
Król potężny i bogaty,
Dobrotliwy, szczodrobliwy,
Ale bardzo nieszczęśliwy,
Ciągle smutny i zmartwiony
Z winy córki Pizdolony,
Co choć bardzo piękna, miła,
Lecz nadmiernie się kurwiła.
A dawała bez wyboru
I rycerzom, panom dworu,
I kucharzom, i kuchcikom,
Giermkom, ciurom, pisarczykom,
Na leżąco, na stojaka,
W dupę, w cycki i na raka.
Czy na dworze, czy w salonie,
Czy w klozecie, czy na tronie,
W każdej chwili, w każdym czasie
Wciąż myślała o kutasie.
Próżno mówił jej król stary,
Że we wszystkim trzeba miary,
Nie wypada bowiem pannie
Dawać dupy bezustannie.
Na nic się to wszystko zdało,
Wciąż jej chuja było mało
I na całym króla dworze
Nikt chędożyć już nie może.
Wszyscy byli rozjebani.
Nawet księżą kapelani.
Raz ją tak swędziała dupa.
Że zgwałciła aż biskupa,
A gdy ten ją zdupczył marnie
- Poszła dawać pod latarnię.
Aż do tego doszło wreszcie,
że z burdelów wszystkich w mieście
Od kurewskiej całej nacji
Przyszły kurwy w delegacji.
Ta najbardziej rozjebana,
Padłszy przed nim na kolana,
Z trudem tłumiąc rzewne łkanie
Rzekła: Królu nasz i Panie!
Ty panując od lat wielu
Ojcem byłeś dla burdelu.
Burdelowy cech upada
Kurwom grozi dziś zagłada!
Upadają obyczaje!
Twoja córka dupy daje!
Na ulicy bez pieniędzy,
Przez co wpycha nas do nędzy.
Nikt nas dziś już nie pierdoli,
Bo darmochę każdy woli!
A więc najjaśniejszy panie,
Sprawiedliwość niech się stanie!
Król na łzy kurewskie czuły,
Kazał dać ze swej szkatuły
Każdej kurwie po dukacie...
Po czym zamknął się w komnacie
W nocy zaś przywołał swego
Astrologa nadwornego,
By ten patrząc w gwiezdne szlaki
Znalazł wreszcie sposób jaki,
By królewnę można było
Dobrowolnie, czy też siłą
Wrócić znów do cnoty granic,
A gdy to się nie zda na nic,
Niech przynajmniej w swojej sferze
Obłapników sobie bierze...
Więc astrolog wziąwszy lupę,
Zajrzał raz królewnie w dupę,
Dwakroć cyrklem pizdę zmierzył,
Po czym zamknął się w swej wieży.
Tak był w pracy pogrążony,
Taki przy tym roztargniony,
że szukając prawdy na niebie
W roztargnieniu srał pod siebie.
Kręcił, wiercił teleskopem,
Wreszcie wrócił z horoskopem
I rzekł: Smutną wieść, niestety
objawiły mi planety,
Że królewny nic nie wstrzyma.
Na jej szał lekarstwa ni ma!
Chyba, że się znajdzie jaki,
Tęgi jebak nad jebaki,
Który ją tak zerżnie pięknie,
Że królewnie picza pęknie!
Żywym ogniem się zapali,
Na kawałki się rozwali.
Wtedy będzie pizdolona
Z czaru swego wyzwolona!
I znów stanie się prawiczką
Z malusieńską, ciasną piczką.
Król, choć płakał ze zmartwienia,
Zamknął córkę do więzienia,
By się więcej nie puszczała.
Tam codziennie dostawała,
Prócz świetnego utrzymania,
Tysiąc wiec do brandzlowania,
Wazeliny beczkę całą.
Lecz jej tego było mało.
Ciągle płacze, ciągle krzyczy:
To za mało dla mej piczy!
Wszystkim było ogłoszone
Że kto zbawi Pizdolonę
Ten dostanie ją za żonę
I podzieli się królestwem
by raz skończyć z tym kurestwem...
Więc zjeżdżają się jebacze,
Czarodzieje, zaklinacze,
I rycerze, królewicze,
By królewnie zerżnąć piczę!
Każdy swoich sił próbuje,
Lecz choć tęgie mieli chuje
Na nic się to wszystko zdało,
Bo królewnie wciąż za mało.
Król gdy widział co się dzieje
Stracił całkiem już nadzieję,
Płakał, martwił się dzień cały
Aż mu jaja posiwiały
Bo już siwy był na głowie.
A tymczasem heroldowie
Wieści dziwne rozgłaszali
Coraz dalej, dalej, dalej...
Aż dotarły hen daleko,
Gdzie za siódmą górą, rzeką,
Stała sobie mała chatka,
W niej mieszkała stara matka
Wraz z synami swymi trzema,
Którym równych w świecie nie ma.
Każdy dzielny, tęgi, zwinny,
ale każdy z nich był inny
I w tym nie ma nic dziwnego:
Każdy z ojca był innego,
Bo w młodości swojej czasie
Matka strasznie puszczała się.
Była stróżką przy burdelu
I kochanków miała wielu.
Syn najstarszy miał chuj długi
I gruby na kształt maczugi,
A po bokach jego były
jak postronki - grube żyły,
Jakieś sęki, jakieś guzy -
Jaja miał jak dwa arbuzy!
A że ciągle mu bez mała
ta ogromna pyta stała,
Chujogromem go nazwano.
Pizdoliza nosił miano
Syn następny, bo lizanie
Stawiał wyżej nad jebanie,
I nie było mistrza w świecie,
Co by sprostał mu w minecie.
Cieszą matkę takie dzieci,
Lecz niestety - smuci trzeci,
Który rodu był zakałą,
Bo miał kuśkę całkiem małą,
A cieniutką na kształt glizdy
I nie palił się do pizdy.
Dobrze, gdy z matczynej woli
Raz na miesiąc popierdoli.
A że mało tak obłapia,
Bracia mieli go za gapia.
No i matka nawet czasem
Nazywała go Głuptasem.
Tak im słodko życie idzie,
Ani w zbytku, ani w biedzie.
Starsze bowiem dwa chłopaki
Zarabiali w sposób taki,
że pobożne, starsze panie
Brały ich na utrzymanie.
A i matka, chociaż stara,
Też dawała za talara.
Tylko trzeci syn - wyskrobek
Wypinał się na zarobek.
Że nie udał się niewiastom,
Dawał dupy pederastom
I ku wielkiej matki złości
Nie brał nic od swoich gości...
Tak im się więc dobrze żyło,
I wygodnie, dobrze, miło.
Aż dotarła i w ich strony
Wieść o losie Pizdolony.
Na zarobek więc łakoma
woła matka Chujogroma
I tak rzecze: Ty, mój synu
Idź! Dokonaj tego czynu!
Gdy spierdolisz Pizdolonę
To dostaniesz ją za żonę.
Pół królestwa twoim będzie!
Tak królewskie brzmi orędzie."
Syn usłuchał rady matki.
Zaraz włożył czyste gatki.
Wymył chuja - i bez zwłoki
Raźno ruszył w świat szeroki...
A gdy przybył do stolicy,
Zaraz poszedł do ciemnicy
Gdzie się świecą, rozkraczona,
brandzlowała Pizdolona.
Pyta dębem mu stanęła,
Więc się ostro wziął do dzieła
I za pierwszym sztosem leci
Błyskawicznie drugi, trzeci,
Czwarty, piąty - aż nareszcie
Wyrżnął sztosów tysiąc dwieście
I utracił siłę całą -
Lecz królewnie wciąż za mało!
Tak był potem osłabiony,
Że zleść nie mógł z Pizdolony,
Aż musiały dworskie ciury
ciągnąć go za dupę z dziury,
I zanieśli omdlałego,
Do szpitala zamkowego.
A królewna ciągle krzyczy,
Że to mało dla jej piczy!
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje,
Baśń się baje, czas ucieka,
Chujogroma matka czeka,
W końcu martwić się zaczyna -
Że nie widać skurwysyna...
Aż ją doszły straszne wieści...
Powstrzymując łzy boleści,
Pizdoliza do się wzywa
I w te słowa się odzywa:
- Bratu, rzecz to nie do wiary,
Nie powiodły się zamiary.
Kutas zmarniał mu, niestety -
idź więc ty, spróbuj minety!
I Pizdoliz wnet bez zwłoki,
Ruszył prędko w świat szeroki.
W końcu zaszedł do stolicy.
Tam się udał do ciemnicy,
Gdzie się świecą, rozkraczona,
Brandzlowała Pizdolona.
Zaraz ją za piczę łapie
I minetę tęgo chlapie
Język jego na kształt węża
To się spręża, to rozpręża,
To się wije jak sprężyna,
W pizdę wwiercać się zaczyna,
To po wierzchu, to od środka.
Kręci na kształt kołowrotka,
To się zwija znów jak fryga,
że gdy patrzeć - w oczach miga.
Doba tak za dobą mija,
On jęzorem wciąż wywija.
Lecz z nim także to się stało
Że utracił siłę całą.
Więc i jego dworskie ciury
ciągnęły za dupę z dziury,
I wyniosły omdlałego,
Do szpitala zamkowego.
A królewna ciągle krzyczy,
Że to mało dla jej piczy!
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje,
Baśń się baje, czas ucieka,
Pizdoliza matka czeka,
I już martwić się zaczyna -
Bo nie widać skurwysyna...
W końcu widząc, że nie wraca
Myśli: Na nic moja praca...
Biedna dola jest matczyna.
Oto już drugiego syna
Losy wzięły mi zdradziecko!
Jedno mi zostało dziecko,
I do tego całkiem głupie.
Głuptas miał to wszystko w dupie.
Raz spokojnie po jedzeniu
Chciał pochrapać sobie w cieniu.
Coś mu jednak spać nie daje,
Coś go ciągle gryzie w jaje.
Więc się prędko zrywa z trawy,
W portki patrzy się ciekawy
A tu się po jajach szwenda
Niby chrabąszcz - wielka menda!
Głuptas już rozpinał gacie,
By ją zgubić w sublimacie,
Gdy wtem menda nieszczęśliwa
Ludzkim głosem się odzywa:
Nie zabijaj chłopcze luby!
Czemu pragniesz mojej zguby?
Menda też stworzenie boże,
Że inaczej żyć nie może
I że czasem w jajo utnie -
Nie gubże jej tak okrutnie!?
Głuptas to serca bierze,
Myśli sobie: Biedne zwierzę,
Że mnie utniesz, cóż to złego?
Przecież nie zjesz mnie całego...
A pocierpieć czasem mogę
Idź więc dalej w swoją drogę!
A tu nagle menda znika
I zmienia się w czarownika,
Czarownika - czarodzieja,
I do swego dobrodzieja,
Co się w strachu z miejsca zrywa,
W takie słowa się odzywa:
- "Że litości miałeś względy
Dla bezbronnej, słabej mendy
I żeś jej darował życie -
Wynagrodzę cię sowicie.
Dam ja ci wskazówki pewne
jak spierdolić masz królewnę.
Sił twych mało tu potrzeba
Jest kondona - samojeba,
Który ma tę dziwną siłę,
Że gdy włożysz na swą żyłę
I rozkażesz - on za ciebie
sztos za sztosem ciągle jebie
Czarodziejską mocą cudną!
Ale zdobyć go jest trudno...
Dupa strzeże go zaklęta,
Na przechodniów wciąż wypięta,
Z której mocą złego ducha
Ustawicznie ogień bucha.
I czy z bliska, czy z daleka,
Żarem swoim wszystko spieka.
I w tym mocnym, wielkim żarze
Dupa się całować każe,
Lecz gdy powiesz do niej słowa:
- Niech się ogień w dupie schowa!
Sama się pocałuj właśnie!
- Wtedy ogień w dupie zgaśnie.
I powoli, z dobrej woli,
Kondon zabrać ci pozwoli.
Za twą dobroć ja ci mogę
Do tej dupy wskazać drogę.
Weź ten kłębek z sobą razem,
On ci będzie drogowskazem!
Rzuć na ziemię i idź wszędzie,
Gdzie się kłębek toczyć będzie.
Lecz pamiętaj zawsze święcie
Czarodziejskie to zaklęcie!"
Tu czarownik, niby mara,
Znikł i rozwiał się jak para.
Głuptas wstaje ucieszony,
Bierze kłębek, rozbawiony,
I nie mówiąc nic nikomu
Po kryjomu znika z domu.
Prędko, prędko baśń się baje,
Nie tak prędko kutas staje.
Głuptas idzie, nie ustaje,
Coraz nowe mija kraje.
Gdy stu granic minął słupy
Zaszedł wreszcie aż do dupy,
Z której ogień wieczny tryska.
A podszedłszy do niej z bliska,
Rozżarzonej nad pojęcie,
Czarodziejskie swe zaklęcie
Głuptas z całej siły wrzaśnie:
Sama się pocałuj właśnie!...
Wtedy dupa zawstydzona,
Puściła go do kondona.
Więc z kondonem, ucieszony,
Pędzi wnet do Pizdolony.
A gdy przybył do stolicy,
Zaraz poszedł do ciemnicy,
Gdzie się świecą, rozkraczona,
Brandzlowała Pizdolona.
Wkłada kondon na kutasa
I.. O dziwo! U głuptasa
Chuj, co zawsze był jak z ciasta,
Na olbrzyma się rozrasta!
Na sto chujów się rozdziela
Każdy gruby, jak ta bela,
Każdy twardy, jak ze stali,
Każdy długi na sto cali!
Wszystkie chuje z całej siły
Na królewnę się rzuciły,
Każdy się jej w piczę wwierca,
Każdy końcem sięga serca,
Każdy jej się w piczy grzebie,
Każdy jebie, jebie, jebie...
Głuptas leży bez wysiłku,
Czasem klepnie ją po tyłku
Czasem w cycki pocałuje,
A samojeb piczę pruje.
Aż królewna Pizdolona
Zchędożona, spierdolona,
Ze zmęczenia ledwo żywa,
Krzyczy: - Cipa się rozrywa!
Takie przy tym tarcie było,
Aż się w piczy zapaliło.
By ugasić pożar ciała,
Straż zamkowa przyjechała
Z toporami, z bosakami,
Sikawkami i kubłami,
Słowem - z całym inwentarzem
Używanym przy pożarze.
I po długiej, ciężkiej pracy
Ugasili ją strażacy.
Tak została Pizdolona
Z czaru swego wybawiona,
I znów stała się prawiczką
Z malusieńką, ciasną piczką.
Głuptas dostał zaś w podziękę
Pół królestwa i jej rękę.
Król był taki ucieszony,
Ze zbawienia Pizdolony,
Że pomimo swej starości
Kapucyna rżnął z radości,
Tak się znowu poczuł młody
Potem zaś wyprawił gody
Głuptasowi z Pizdoloną -
Mnie na gody zaproszono.
Więc jak mówię, też tam byłam.
Jadłam, piłam, pierdoliłam,
Bawiłam się z nimi społem,
Aż zasnęłam gdzieś pod stołem...
Tu bajka dobiega końca
Już za oknem patrzeć słońca
Przy kominku babcia siwa
Coś mamrocze, głową kiwa
Dając dziatwie pouczenia
O rozkoszach chędożenia.
Których i Wam czytelnicy
Autor tej powiastki życzy!
Pominęłam Fredry fraszkę,
tu piszemy wierszem własnym!
Więc do Honest rym dodaję,
niech ci chłopie dobrze staje,
pełen siły dupcz mój drogi,
zaraz ci rozchylę nog.
Rymów u nas Ci bez liku ,
teraz powiem Ci ciuliku .
Pomasuje Twoje twarde ego
może wyjdzie nam coś z tego ...
O laboga ! co za trwoga ,
jakaż twarda Twoja noga .
to nie noga mój aniele ,
to mój penis tak szaleje .
Moja picza już nabrzmiała
dawno tak fajnego fleta nie widziała .
Nastroimy te skrzypeczki
i wsadzimy smyczek do cipeczki .
Potem zagrasz mi na mym puzonie ,
by nie zmięknął w twoim łonie .
I tak cały dzionek będę wkładał
w Ciebie mój ogonek .
Ha ha ha! Ha ha ha!
zaśmiewałam się pół dnia
do puzonu porównanie,
zamiast słodkich słów szeptanie.....
Ale dobrze koguciku,
graj se nawet na grzebyku,
lecz co cipy podchodź wręcz
ostro, mocno męcz i dręcz.
A cipunia rozogniona, rozpalona...
Nagle krzyczy:
o la boga!!!
Ten kogucik taki cudny,
nagle zwiędnął tak okrutnie.
Co ma czynić rozżalona?
I tu pomysł wpadł do głowy,
jest potrzebny"zastępowy".
Dobrze mówisz moja słodka
A wiesz gdzie takiego spotkać?
Spotkasz miedzy jaskiniowcami
będzie machał swymi maczugami
a ,ze maja energizery
jest ich tam do cholery .
Durze ,malutkie
żebrowane i milutkie ,
wszystkie sobie wibrują .
Aż tu stop, nagle się zatrzymują ....
Baterie padły
ale mój penis już jest hardy .
hardy , twardy - każdy taki
ten kto pisze jest jak byk !
a gdy przyjdzie co do czego ...
pstryk i twardziel znikł!!!!
Posunął się za dużo o dwa ruchy ,
nastąpiły wielkie erotyczne wybuchy .
Lawa się po ciele lała
a kobietka wciąż stękała ....
to przerosło tego pana,
tu potrzebna szybka zmiana,
więc wybiegła na ulice
wystawiła swoją pice, chodźcie pany, chodźcie byki, wystawiajcie swoje tyki,
jam gorąca rozpalona,
dam każdemu bez kondoma. próżne było jej wołanie,
nie każdemu kutas stanie.
I tak biega po ulicy, krzycząc:
-Nie ma nic dla mojej picy!!!
Nagle staje, patrzy, a tam na wystawie"pomocnicy".
Do wyboru, do koloru,
rozmiar taki i owaki,
całe masy i bez liku...
Oczopląsy aż dostała,
co tu wybrać? taka chmara.
i radości cała kupa
gdy znajdzie się fajna dupa
do bzykania, do lizania, całowania i kochania.
chłopom w głowie do mieszania,
ogołocić ich z pieniędzy,
wepchać ich do skrajnej nędzy.
Co tam nędza, mocium panie,
czeka mnie dziś ostrze ruchanie!
Piękne kształty, gładka cera,
Ta dziewoja zamęczy każdego ogiera!
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.