m_70
orwana miłością do Ciebie- oślepłam na wszystko. Nie widziałam poza Tobą nic. Byłeś dla mnie księżycem kochającym się w towarzystwie niebiańskich gwiazd. Byłeś dla mnie, jak brzeg pustej plaży, omywanej gorącym erotyzmem wody. Nie zauważałam świata, w którym istniałam; ludzie nie znaczyli dla mnie nic. Byliśmy tylko my: Ty i ja, na skraju rozbudzonych wichrów chęci przeniknięcia się wzajemnie... Całowałeś mnie namiętnie tak, że zapierało mi dech. Nie mogłam oddychać, bo sprawiałeś, że czułam się dowartościowana. Obejmowałeś tak mocno, że przenikałeś każdą komórkę mego ciała. Twój dotyk był dla mnie balsamem. Twój oddech- czułam go na swoim karku. Delikatnie rzeźbił moją wyobraźnię, która powoli zmartwychwstawała. Lekki pot spływał po twoim ciele dopełniając atmosferę zapomnienia.. Kochaliśmy się tak mocno, że nic nie było w stanie przerwać naszego pożądania.. Wokół słychać było tylko trwożne bicie naszych serc, nieposkromione, niepojęte. Przenikaliśmy się wzajemnie. Twoje usta pieściły każdą cząstkę mego ciała. Dotyk Twoich słodkich ust zagłuszał przytajony krzyk radości; krzyk wolności i miłości.
Pochłonięci w uczuciu- zatapialiśmy się w sobie. Byliśmy jedną duszą, jednym ciałem. Zgłębialiśmy siebie, szukając coraz większego pożądania. Nasze głodne spojrzenia przenikały noc, rozświetlając jej ciemne strony. Poza nami nie istniało nic... Zataczaliśmy się z upojenia w tajemniczym kręgu miłości; brakowało tchu...
I tak pochłonięci chwilą zapomnienia, oddawaliśmy się sobie. Nie mogliśmy mówić. Tylko nieliczne szepty i krzyki wydostawały się na zewnątrz; niewiadomo skąd. Ogarnięci szałem do siebie, zamieraliśmy w obłąkaniu. Błogosławiliśmy noc i przeklinaliśmy nadchodzący dzień. Aż w końcu padliśmy bez ruchu, przesyceni skowytem pożądania. Świat runął razem z nami, zarażony namiętnością...
10 lat temu