Gdzieś tam byłam kiedy nie było mnie tu...
Trochę w chmurach, trochę w małym piekiełku.
Czasem w lesie, często pod kamieniem.
Jak widać nic nie dało rady mnie zjeść.
Pewnie dlatego, że juz dawno przybiliśmy sobie z życiem piątkę i trzymamy sztamę do dziś.
Co do piątek i dłoni. Niezmiennie trzymają mnie dwie. Ciepłe, silne, stałe. Pozwalające wrócić, bawić się, śmiać.
ps.oliwek nadal nie znoszę :)