Czekałam na niego na środku pokoju, ubrana tylko w czarne, koronkowe body, które opinało moje ciało jak grzeszna, druga skóra, więcej odkrywając, niż zasłaniając. Byłam świadoma każdego swojego atutu, a ta zmysłowa koronka była jedynie ramą dla dzieła sztuki, jakim czyniłam swoje ciało dla jego przyjemności. Podszedł powoli, obchodząc mnie dookoła, a jego wzrok śledził każdy misterny wzór na mojej skórze, jakby czytał mapę obietnic. Jego palce, gdy wreszcie mnie dotknął, nie szukały mojej nagiej skóry, ale sunęły po szorstkiej fakturze materiału na moim brzuchu, wywołując dreszcz, który był mieszanką bólu i przyjemności. „Piękna klatka” – szepnął, a potem jego dłoń zsunęła się niżej, by jednym sprawnym ruchem rozpiąć zapięcie w kroku, uwalniając dostęp do mojego najczulszego miejsca. To była właśnie ta pewność w jego ruchach, której tak pragnęłam – świadomość, że nie bawi się z dziewczynką, ale z kobietą, która rzuciła mu wyzwanie, a on bez wahania je przyjął...