miramis
węgorz , kulinarnie przecudowna sprawa ... jak do tej mojej sejnieńskiej chatki-kopulatki wpraszają się znajomi na radosne bum-bum to zwykle też koniecznie chcą węgorzy ... nie ma problemu, do zarządcy jeziora SMS pyk! ... Mira - 10 - jutro - i wszytsko jasne ... i rano mi przywożą do chałupki albo najpierw do pani babuszki Zosi, a ona genialnie je sprawia, przyprawia, gotuje, smaży, wędzi i co tam tylko ... przekładam później na półmiski i jak goście przychodzą to buzi, buzi, flaszki na stół, dziewczyny poprawiają stringi, faceci chwalą się fluoroscencyjnymi prezerwatywami a ja puszczam im ... niby tak przez przypadek ciekawy film - ' Blaszany Bębenek' Schlondorffa ... w największym skrócie : klimaty wojenne w Wolnym Mieście Gdańsku, Ruscy gwałcący Niemki po wyzwoleniu, mały Oskar który swój sprzeciw wobec tych koszmarów wyraża grą na małym blaszanym bębenku ... ale 'clou' to oczywiście scena spaceru po plaży ... gdzie widać jak zmyślnie odławiano wówczas morskie węgorze ... łeb konia na sznurze, wyciągany z wody akurat jak tam przechodzą obok główni bohaterowie ... z oczodołów i z paszczy wypełzają cudowne, tłuste węgorze, bohaterka na ten widok ostro wymiotuje ... co też jest realistycznie podane i na dolby surround maks przefajnie brzmi ... wówczas mówię: ale super! poczekajcie! zobaczmy to jeszcze raz, pleeeese ... i wiecie co? Już po tym to zwykle 'moich' węgorzyków od pani Zosi nie chcą ... nie uważacie, że po chamsku się zachowują? no ale wybaczam im bo prawie wszystko zostaje później dla mnie ... no ale savoir vivre się jednak kłania ...
7 lat temu