Z milczenia, nie z ubrań, mnie rozbierz.
Rozepnij wszystkie niedomówienia, które po samą szyję, każdego ranka zbyt starannie zapinam.
Wstyd przez głowę mi ściągnij.
Zsuń z mych bioder strach.
Rozrzuć to wszystko na podłodze i kopnij w kąt byśmy nie potykali się o te złośliwości nigdy więcej.
Połóż mnie na łóżku i delikatnie otul pewnością.
Nie poganiając, leż ze mną tak długo, aż nabiorę jej na tyle by uwierzyć, że nie znikniesz.