Nie ma jak dobry lodzik. To truizm... i wciąż niedorozumiany aspekt męskiej seksualności.
Przecież fellatio (jak i cunnilingus) to nie proste wykorzystanie ust. Ile kompozycji w trakcie tego aktu, tyle jego indywidualnych charakterystyk.
Przecież szybki lodzik, dzika żądza to zupełnie co innego, niż kończąca intymny masaż, czułe pieszczoty oralne na pograniczu tantry.
Przecież ssanie główki to zupełnie inne doznanie, niż smakowanie trzonu i schodzenie niżej i niżej,.. I zupełnie co innego, niż sięganie gardła i pochłonięcie w ciepłych i gościnnych ustach.
Przecież ręce mogą potęgować jeszcze doznania błądząc po ciele obdarowywanego... a mogą spoczywać spętane w ucisku, kiedy usta są pieprzone.
Przecież rano smakuje inaczej niż wieczorem, po winie inaczej niż bez, z nią w domu inaczej niż z nimi w mroku...
A mimo to, tak niewielu ciekawych określeń doczekała się sama czynność, jakby fellatio wciąż było wstydliwym.
Kiedy zaś kobieta ma większą władzę nad mężczyzną niż właśnie wtedy...?