Co to był za weekend… aż trudno pozbierać szczękę z podłogi.
Piątek? Miała być spokojna rozgrzewka, a wyszedł rozpalony do czerwoności wstęp, klub nabity ludźmi, którzy nie zamierzali czekać do Andrzejek, żeby puścić hamulce.
A sobota… Sobota to był grzech w czystej postaci.
Sinnergety razem z nami rozkręcili takie piekło, że nikt nie chciał wracać do raju. Nasze darkroomy – do końca zajęte, spocone ciała, pulsująca muzyka, zero wstydu, zero zahamowań. Surowa energia, która wciągała jak wir.
Do naszej ekipy – kochani, jesteście absolutnymi dzikami tej branży. Pot, łzy, zajechane nogi, a i tak dowieźliście show, jakbyście karmili się samą rozpustą. Uwielbiamy Was za to.
A nasi DJ-e? Dwóch diabłów za konsoletą, którzy zmietli wszystkich z...łóżek
Takiego tańca, takiej energii, takiej ekstazy w rytmie dobrego elektro nie widział tu jeszcze nikt.
Sinnergety – dziękujemy za kolejną możliwość wspólnego rozpętania tej rozpustnej burzy.
PS. Kasia dla przyciągnięcia uwagi