Czy jest ktoś, kto nie czytał " Samotności w sieci " ? Wątpię ale gdyby ktoś taki się znalazł to gorąco polecam....
"To stawało się niebezpieczne. Zaczynała niepokojąco zbliżać się do stanu, w którym mężczyzna znowu wypełni jej cały świat. Nie chciała tego. To ma być przyjaźń. Nie miłość!... Nie chciała żadnej miłości. Miłość ma wpisane w siebie cierpienie. Nieuniknione, chociażby przy rozstaniach. A oni przecież rozstawali się każdego dnia. Przyjaźń - nie. Miłość może istnieć i trwać nieodwzajemniona. Przyjaźń - nigdy. Miłość jest pełna pychy, egoizmu, zachłanności i niewdzięczności. Nie uznaje zasług i nie rozdaje dyplomów. Przyjaźń poza tym jest niezwykle rzadko końcem miłości. To nie ma być żadna miłość! Co najwyżej asymptotyczny związek. Ma ich zbliżać nieustannie, ale nigdy nagrodzić dotykiem. Nie kocha go przecież! To tylko fascynacja..."
Janusz Leon Wiśniewski – Samotność w Sieci
cos w twardej oprawie; mozecie polecic?
http://www.youtube.com/watch?time_continue=1&v=hjwbL7Rq8u4
Sting - Angel eyes
--
Czy kiedykolwiek miałeś uczucie
Że cały świat uciekł i zostawił cię w tyle
Czy kiedykolwiek miałeś uczucie
Że jesteś już blisko by stracić rozum
Zaglądasz w każdy kąt
Licząc, że tam będzie
Być może próbujesz grać, że jest w porządku
Udając, że Ci nie zależy
Ale nie jest lepiej
Musisz postarać się aż znajdziesz
w przeciwnym razie nigdy się nie wywiniesz
Spróbuj pomyśleć
Że miłości tu nie ma
Wciąż nie jest tu przyjemnie
Moje stare serce
Nie ma żadnego fundamentu
Ponieważ nie mam obok moich anielskich oczu
Oczy anioła
które Stary diabeł wysłał
Błyszczały nieznośną jasnością
Muszę powiedzieć
że zmarnowałem swoją miłość
zmarnowałem z oczami anioła dziś wieczór
Więc napijcie się wszyscy
zamawiajcie wszystko co widzicie
Cieszcie się weseli ludzie
Pijcie i śmiejcie się ze mnie
Wybaczcie mi
Ale muszę uciekać
Fakty są niebywale zrozumiałe
Muszę dowiedzieć się
Kto jest teraz „Numerem Jeden”
I dlaczego nie ma tu moich anielskich oczu
Powiedz mi dlaczego nie ma tu mojego anioła oczu
Przepraszam ale mojego anioła oczu nie ma tutaj
Przepraszam gdy zniknę
*********
Film wcisnął mnie w fotel ( widziałem go wiele razy ) Opowiada historię niespełnionego aktora, który nie widząc szans dla siebie, niszczy wszystko co ma i wyrusza do Las Vegas by zapić się na śmierć. Tam spotyka prostytutkę, krzywdzoną przez swojego alfonsa i klientów. Spotykają się i rodzi się między nimi coś na kształt uczucia lecz on stawia warunek bycia z nim, nie będzie chciała by przestał pić. Czy jest dla nich nadzieją ?
Polecam.
http://www.youtube.com/watch?v=QS1MgqJ7B3Y
jak tyle razy oglądałeś ten film ... no to ciekawe czy zwróciłeś uwagę na tego faceta w białym Stetsonie ... gdy Mikołaj Klatkowski ( ten nasz rodak - Nicolas Cage) zatrzymuje się na stacji benzynowej za miastem ... gość w tym Stetsonie rozmawia przez ten pocieszny telefon komórkowy ... po polsku! Ciekawe czy zwróciłeś też uwagę na sceny jazdy po Las Vegas ... urywane i nerwowe, kręcone '16 stką' ... nie wykupili licencji na kręcenie tam filmu i musieli się kryć przed policją, gdy te sceny na hwy kręcili ... ale film zacny. Osobiście bardzo lubię Las Vegas ... jak byłam ostatnio, to nie wykupiłam fast tracka i przy meldowaniu i w Luxorze to czekałam prawie dwie godziny, zanim się zameldowałam. Trochę najpierw wydarłam ryja i zrobiłam też słynny '20 bucks trick' i dostałam mega 'suite' ... miał ze 100 metrów kwadratowych i mega jacuzzi a jeszcze i vouchery do ich bufetu na ten 'All U can Eat' ... krabie łapy i T-bone steak bardzo polecam!
Szczerze mówiąc, nie zwróciłem uwagi na to o czym piszesz a może zatarlo się to w mojej pamięci.
Co to ten gest " 20 bucks trick "
Mogłaś krzyczeć po polsku, byłoby bardziej dramatycznie 😊
to nie oglądaj zbyt wiele razy, a raz - a dobrze i uważnie ... a '20 bucks trick' to sobie poszukaj , 'wygugluj', poczytaj w odpowiednich książkach... choć wątpię aby ci się ta wiedza kiedykolwiek i na cokolwiek przydała ...
Raczej mi się nie przyda, nie bywam w takich miejscach i pewnie szkoda by mi było 20 $
To było takie istotne dla filmu? Jak będę oglądał raz jeszcze, zwrócę uwagę.
absolutna racja! no kaman! ... takie 20 dolców to przecież jakieś 70 PLN , twoje dwie dniówki , jak nic ... a kremu z peelingiem to nakupisz za to tyle ... że te 'rury wydechowe' to całemu zastępowi tych twoich wymarzonych nimfomanek tym swoim wyciorkiem przeczyścisz ... i to z takim glancem, że przez tydzień cię wspomną, jak tylko do PKR'ka się rankiem złożą ... co to PKR'erek pewnie chcesz zapytać? Poranny Klocek Rozruchowy ...
70 PLN to 3 dniowki i 2 nocki. Starczy i na krem i flaszkę.
http://www.youtube.com/watch?v=QB3SAG2qF5U
KARBALA - NAJWIĘKSZA BITWA POLSKICH ŻOŁNIERZY PO II WŚ
--
Polecam książkę o tym samym tytule.
Respect!
Choć to przydługawy film, bo ponad 2 godziny, to nie będziecie się na nim nudzić. No bo jak to u Petera Farelly’ego - jest i śmiesznie, i jest to ‘film drogi’, bo dwóch facetach którzy samochodem przemierzają Amerykę. A to wiadomo, ograniczona przestrzeń i monotonia drogi, więc czas zabijają rozmowami. Farelly wyspecjalizował się w tych lekkich komediach w stylu ‘Głupi i głupszy’ ; ‘Sposób na blondynkę’ czy ‘ Dziewczyna moich koszmarów’ więc jak wyczytałam, że jego obecne filmowe dzieło zostało obsypane nagrodami, i jest poważnym pretendentem do Oscara, to z pewnymi obawami i taką subtelną dozą niedowierzania ruszyłam i ja na ‘Green Book’.
Co zobaczycie w tym filmie? Ano lekko podstarzałego i ciut tęgawego Aragorna który jara szluga za szlugiem, gra sympatycznego Włocha z Bronxu, ma kochającą go żonę i wielką rodzinę, absolutnie nie typu Soprano. Prizzi czy Corleone. Nie lubi czarnych, lubi dobrze zjeść i jak trzeba to też przykładnie dać w ryja. Większość swego życia przepracował jako ochroniarz w knajpach więc zna jak mówi ten ‘skomplikowany świat’. A że w ochroniarskiej pracy miał wyniki, to i na ‘mieście’ ma mega dobry Piar. Ale klub w którym pracował został zamknięty z uwagi na remont więc musi sobie na szybko znaleźć jakąś robotę …
I znajduje. W Carnegie Hall. A właściwie u faceta który mieszka w Carnegie Hall. A to już wskazuje że to ktoś niebanalny. To Don Shirley, geniusz, posiadacz trzech fakultetów, wirtuoz fortepianu, ekscentryk i na pierwszy rzut oka – jakiś dziwny człowiek. Postać autentyczna – bo to film z gatunku fabularyzowanej autobiografii. No i facet jest czarny. Nawet bardzo ...
Aragorn bierze tę robotę i na osiem tygodni będzie kierowcą i człowiekiem który ma dbać aby geniusz muzyczny na czas zaliczył wszystkie zaplanowane i obstalowane koncerty. A trasa zaczyna się w kosmopolitycznym Nowym Jorku, gdzie wirtuoza wszyscy cenią i hołubią, i prowadzi przez tzw. ‘Bible belt states’ i południe USA, no a tam segregacja rasowa trwa w najlepsze. Mamy w filmie rok 1962. Segregacja rasowa zostanie zniesiona w USA 1964 roku, 102 lata po zniesieniu niewolnictwa. Nasz lekko otłuszczony Aragorn dostaje na drogę tzw. ‘Green Book’, czyli przewodnik, w którym podane są adresy hoteli, moteli, barów i restauracji które przyjmują czarnych …
Fabułę filmu scenarzysta, Nick Vallelonga, oparł na wspomnieniach swego ojca. Viggo Mortensen do tej roli utył ponoć jakieś 15 kilogramów i to po nim widać. Nie ma tu swojego miecza Andurila, którego elficcy kowale w Rivendell wykuli ze szczątków Narsila, ale za to ma zgrabną ‘klamkę’ i wie jak i kiedy jej użyć, gdy jacyś zbóje zagrażają jego nowemu szefowi. No a Don Shirley nie ma lekko, chodzi w świetnie dobranych ubraniach, koncertuje w smokingu, popija tylko Cutty Sark, gra tylko na Steinwayach a wysławia się tak, że sama bym chciała. I dlatego i jego pobratymcy, i białasy, patrzą na niego spod oka. No ale on ma tę swoją Idee fixe, aby przełamywać te panujące stereotypy o tępych czarnych, ludziach drugiej kategorii. Godzi się na upokorzenia bo jest idealistą.
Film jest długi i głównie o dwóch facetach którzy jadą samochodem ale jak wspomniałam, nie nudzi. Ich rozmowy są ciekawe, wspólne przeżycia zbliżają ich do siebie. Nawet to jak jedzą kurczaki z KFC. To w sumie ciekawe obserwować jak rodzi się męska przyjaźń. Wydawałoby się, że miedzy facetami z kompletnie odmiennych światów, a jednak …. Ten film to kolejny dowód, że ludzie choć są zupełnie różni, to mogą świetnie do siebie pasować. Końcowe napisy informują iż ich przyjaźń przetrwała do ich śmierci, w 2003 roku ...
Ten film to też gotowa trasa fajnej wycieczki po Wschodnim wybrzeżu i Południu USA, tzw. Śladami filmowymi. Osobiście, uwielbiam ten model podróżowania bardzo. Powypisujcie nazwy miejscowości, siadajcie do Google maps, planujcie i jedźcie. Zdziwicie się jak stosunkowo mało ta część USA zmieniła się, oczywiście pod względem urbanistycznym - od tych lat uwiecznionych w filmie; no może za wyjątkiem miasta Harrison w Arkansas, mateczniku KKK gdzie nadal biali stanowią ok 97% jego populacji. Tam czas jakby zatrzymał się w miejscu, także w podejściu do kwestii rasowych. W Nowym Jorku zatrzymajcie się w hotelu Wellington, blisko Carnegie Hall i Central Parku. Na parterze jest tam fajna restauracja prowadzona przez naszych rodaków. Kelnerki, przesympatyczne Polki nie wypuszcza was rano bez dobrego śniadania a po lunchu zaproszą na pyszny sernik. W hotelu Wellington kręcono sceny do Borata .. tak, także i tę szczególną, jak gonią się po korytarzu na golasa z tym gumowym penisem.
Może nie dowiecie się z tego filmu niczego więcej, czego o segregacji rasowej wcześniej nie wiedzieliście. Czego nie widzieliście w ‘Selmie’,‘Mississippi w ogniu’ czy choćby w obsypanych Oscarami i Złotymi Globami ‘Służących’( współproducentką filmu jest Octavia Spencer – Minnie z Służących, tak jest – ta Minnie która przyrządziła to słynne ciasto dla tej wrednej Hilly). Ale na pewno dowiecie się z tego filmu czegoś o prawdziwych mężczyznach, o męskim honorze i męskiej przyjaźni. Dowiecie się, że kobiety uwielbiają dostawać czułe listy od swoich mężczyzn. I zdrowo się pośmiejecie, szczególnie w scenie z ksenofobicznymi policjantami, gdy Don Shirley wykonuje jeden szczególny telefon. Jak się wkrótce okaże – do samego Roberta Kennedy’ego …
Zobaczyć warto. Polecam.
A teraz o filmie z 10-cioma nominacjami do tegorocznego Oscara ... ale zastanówcie się poważnie czy chcecie go oglądać. Jest ciężki i stanowi swego rodzaju test na inteligencję oglądającego. Obyście się nie podłamali oglądając ‘Faworytę’ …
Mamy tu połowę 18-tego wieku. Anglia. Wojna z Francją w tle. Ale sceną filmu jest pałac i dworskie intrygi a proscenium: las, parlament, kuchnia. Intrygi są tu domeną kobiet. I są laski w tym mega genialne! I Emma Stone i Rachel Weisz. A i królowa – Olivia Colman. No jakby latami ćwiczyły na naszym kurwidołku. Laski zupełnie nie oszczędzają się w tej nieustających manipulacjach, aby na drodze intryg dojść na szczyt i rajcować się czystą władzą i potęgą, wyręczając zdrowo pokręconą królową Anglii w rządzeniu państwem. Pozycję i uprzywilejowanie u królowej zapewnia dostęp do jej ucha, ale i do innych części jej ciała, co laski skrupulatnie wykorzystują i jej tam pod tymi królewskim barchanami paluszkami i języczkiem operują. Wiadomość dla tych zbiornikowych matołków co nagą kobietę widzą jedynie na ekranach – w filmie widać cycki Emmy i one są całkiem fajne …
Przestrzegam, że mało bawi ten filmowy obraz krainy absurdu królewskiego dworu, gdzie dziecinada kroczy pod rękę z okrucieństwem ( to jednak jest pewna analogia do tego portalu) a spod sformalizowanych salonowych rytuałów co rusz wypełza perwersja. Premier urządza wyścigi kaczek. Kobiety do nich strzelają. Lider opozycji i ten wspomniany Premier, i ta jego świta podobnych mu popierdoleńców, rzucają pomarańczami w jakiegoś ucieszonego golasa w peruce. Królowa na przemian przejada się słodkościami i wymiotuje do wazonów. Jej całym światem wydaje się być jej łoże, w którym jednej nocy umiera z bólu i upodlenia ... ale już drugiej oddaje się seksualnej ekstazie. Uważny widz zrozumie w końcu, że to jej cierpienie ma jednak znacznie głębszy i emocjonalny wymiar. Dziwaczność tego świata podkreślają ujęcia nakręcone przy pomocy zniekształcającego rzeczywistość ‘rybiego oka’ i jeszcze podkreśla koszmarnie upiorna muzyka. Zdjęcia nakręcono jedynie przy naturalnym świetle bądź świecach – i to akurat świetnie się udało. Technicznie – jest to majstersztyk!
Obsadzenie Emmy Stone było tu ciekawym zabiegiem. Te jej słodziutkie oczy i cudny nosek niesamowicie kontrastują z jej mega kurewskim charakterem, odgrywanej w tym filmie postaci. Rachel też gra zacnie a momentami wybitnie, a na tle obydwu tych aktorek mężczyźni to takie wręcz zbiornikowe popierdółki. Słabi, naiwni, dziecinni. Żenujący głupotą, tępotą i siermiężnością. Zaruchać, zadupczyć, zabawić się – to wydaje się być ich credo. No może poza tym wspomnianym już wcześniej liderem opozycji, i późniejszym premierem, którego gra Nicolas Hoult. Zwróćcie uwagę, że praktycznie nie starł jeszcze z twarzy tej swojej ‘bladej’ charakteryzacji Trepa Nuxa, który pomagał, tym dzielnym kobietom uciekającym z Cytadelii, w genialnym poemacie destrukcji czyli, ‘Mad Maxie, na drodze gniewu’ …
Film trudny. Polecany tym którzy raczej nie mają problemu z akceptacją faktu, iż już dawno były silne kobiety, walczące o prawo do samostanowienia w świecie, w którym niemal wszyscy mężczyźni to rozkapryszone bachory. Polecam ‘Faworytę’ inteligentnym i wrażliwym koneserom kina ... więc przed kupnem biletu, koniecznie odpowiedz sobie na zajebiście ważne pytanie: czy to aby ty?
Przy okazji pytanie do 'Dziuplaków' : czy recenzje teatralne to też mogę tu zamieszczać? ... bo jakoś nie potrafię odnaleźć odpowiedniego tematu ( i nic w sumie dziwnego, bo według badań Biblioteki Narodowej, mniej niż 3% rodaków, w miarę regularnie bywa w teatrze) ... W przyszłym tygodniu mam tzw. 'Kraków Teatr Tour' i nie wiem czy mogę tu coś o teatralnych sztukach też pisać ...
Temat poszerzyłam o Twoje sugestie
I super! ... po co śmiecić nowym tematem, na którym i tak pewnie nikt poza mną nic nie napisze ... Dobry pomysł. Świetne wykonanie. Dziękuję ...
Po to tu jest chyba moderator 😜
Polecam się 😉 i pozdrawiam
Moderator to porządku kreator …
Ma tu modzić, wątki płodzić,
Posty sprawdzać, ludzi godzić.
Jeśli tego nie potrafi, niech się
Sam wyśle na urlop, albo zafunduje bana.
Moderator to jest funkcja, czasem trochę poje…ana ...
Jako pierwszy wpis, chętnie polecę książkę Dale Carnagie, "Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi". Książka z tak niepozornym tytułem, potrafi na trwałe utknąć w pamięci, niosąc za sobą porady dotyczące kontaktów miedzy ludźmi. Myślę że dla 90% społeczności tego portalu, powinna być obowiązkowa, przed rozpoczęciem jakiekkolwiek, prywatnej konwersacji. Pozdrawiam Was gorąco!
Niestety autor umarł i co mu przyszło z tej wiedzy?
Ponadto nie wiem czy zwróciłeś uwagę, że to bardzo stara książka.
Psychologia i zagadnienia samodoskonalenia poczyniły od tamtej pory znaczne postępy. To trochę tak jakbyś polecał nam zapoznanie się z budową lamp elektronowych w epoce układów scalonych 6 generacji.
Dlaczego wiec akurat tę pozycję zaproponowałeś na zapoznanie?
Co takiego szczególnego w niej znalazłeś?
Czytałes może "W co grają ludzie" ...Erica Berna?
Też dziadostwo stare ...ale autor to akurat nie "szaman", ale lekarz psychiatra. Ktoś w sam raz dla nas i całej reszty towarzystwa na tym kurwidołku Autor porusza w nim tzw, "zagadnienie głodu bodźców".
By nie chrzanić dalej podsumuję:
Jeżeli nie znajdziemy sobie awanturnictwa wirtualnego przeniesiemy ten "głód" do sfery realnego bytu. Tym samym komplikując życie sobie i bliskim. O reszcie nie wspomnę ..bo pies z nimi tańcował.
O ile wytrzymasz psychicznie z nam (tu na Dziupli)i dłużej zobaczysz jak sympatyczni i wyedukowani na tej grupie jesteśmy.
Ja na przykład kupiłem sobie na Allegro stare roczniki "Misia". Po to by utrzymać emocjonalną ciągłość z dzieciństwem. Przy okazji odświeżam sobie umiejętność czytania. Jak wskazują priwy przydało by się to płlowie zrzeszonych na tym portalu.
Godną polecenia pozycją są też wydane niedawno "Prawa sukcesu" Napoleona Hill'a. Niestety naskrobał tego aż 16 tomów.
Widać sukces nie jest rzeczą prostą ;-)
Ale może ktoś przebrnie chociaż przez wstęp? Jak sadzisz?
Mnie się nie udało ....ale nadziei nie tracę. ;-)
Jaką inną pozycję poleciłbyś nam jeszcze?
Dzięki za sprawną odpowiedź i podzielenie się opinią. Zdecydowanie zgadzam sie iż świat pędzi na przód, a to co kiedyś niosło za sobą wartości, dziś jest jedynie kawałkiem historii. Dlaczego akurat ta pozycja na post zapoznawczy? Wydaje mi się, że dotyczy ona absolutnych podstaw, które w dzisiejszych czasach z powodzenien przynoszą korzyści. Odnosząc się do Twoich propozycji, wierzę że są one warte przeczytanie, ale obecnie przede mna sporo tytułów, z którymi zapewne zejdzie mi do końca roku.
I słusznie ...moje propozycje dotyczą bowiem zagadnienia nie dotyczącego wszystkich. Ci wykształceni i przebojowi dadzą sobie świetnie radę bez nich ;-).
Jednak lawinowy wzrost samobójstw (obecnie 8 tyś/rocznie w Polsce) dowodzi, ze nie wszyscy w świecie komercji i świńskiego pędu do koryta dają sobie radę.
Jeżeli natrafisz w tym oczekującym przeczytania zbiorze tytułów coś wartego polecenia ...daj znać . Czasami coś czytamy ...w przerwach między kolejnymi awanturami ;-)
Lubicie teatr? Jeśli tak, to wraz ze mną stanowicie te ok 3%, tych rodaków, którzy, według badań Biblioteki Narodowej, mniej czy bardziej regularnie odwiedzają ten przybytek sztuki.
Kocham teatr za … zapach widowni, skrzypienie sceny, scenografię - która wraz z oświetleniem, jest w stanie zabierać nas w inny wymiar czasoprzestrzeni. Kocham teatralną ciszę, gdy słychać bicie serca sąsiada siedzącego obok. Kocham ten szept, łatwo tam przechodzący w krzyk. Uwielbiam tę żywą interakcję aktorów i widzów.
Ta interakcja jest różna w różnych teatrach. Przegenialna - w krakowskim teatrze STU, bo tam scena jest u stóp widzów. Tak było i na tej sztuce, gdy Beata Rybotycka wyszła na scenę, z pierwszą piosenką, i po chwili wyciągnęła z publiczności pewnego faceta ... i nie tylko pociągnęła go do kilku kroków tańca, ale i wciągnęła w sympatycznie zaimprowizowany, kilku zdaniowy fragment. Statyczna scenografia przenosiła nas pomiędzy salonem hotelowego pokoju w Londynie, a te różne koncertowe sceny. Na wielkim ekranie wyświetlano czarno-białe fotografie i krótkie archiwalne filmy, które skutecznie zacierały granice pomiędzy światami. Tym który skończył się w 1969 roku, i tym odtwarzanym w tej sztuce. Tu oglądamy ostatnie miesiące burzliwego życia Judy Garland poprzez pryzmat jej relacji z dwoma mężczyznami: ostatnim, piątym mężem oraz oddanym jej akompaniatorem. Niesamowicie scenicznie odegrana opowieść o życiu tej wielkiej artystki przeplata się z wykonywanymi przez Beatę Rybotycką największymi przebojami artystki ...
Garland miała 5-ciu mężów. Jak mówiła o pierwszych 4-rech w sztuce: Gapcio, Grubcio, Głupcio i Dupcio. Pierwszy był kompozytorem i dyrygentem. To on skomponował muzykę do Bonanzy i Małego domku na prerii. Byli małżeństwem 3 lata. Mąż numer dwa to Vincent Minelli. To właśnie z tego związku urodziła się córka Liza, która z sukcesem przejęła artystyczną schedę po matce. Byli małżeństwem 5 lat. Szokiem dla Judy był moment gdy zaskoczyła Vincenta w objęciach kochanka i to wówczas po raz pierwszy targnęła się na życie. Mąż numer 3 to 12 lat dość dziwnego związku. Okazał się alkoholikiem, hazardzistą oraz damskim bokserem. Z tego związku pochodzi dwójka kolejnych dzieci Judy oraz koszmarne problemy finansowe, które ciągnęły się za nią do jej śmierci. Maż numer 4 to aktor z którym przeżyła jakieś 2 lata i rozstała się z nim oskarżając go o przemoc fizyczną. Pozwany zasadniczo potwierdził w sądzie zarzuty Garland, zeznając, że faktycznie zdarzało mu się ją bić, ale zwykle w obronie własnej. Po rozwodzie z Judy związał się z innym aktorem z którym żył aż do jego śmierci w 1990 roku.
Dlaczego wytwórnia MGM podpisała z Garland kontrakt? … no to wielu się zastanawiało. Garland miała już przecież 15 lat, zaczynała dojrzewać. Nie całkiem przypominała już dzierlatkę, choć była drobna i niska ( jakieś 152 cm). Wytwórnia, aby ją do maksimum wykorzystać, eksploatowała ją ponad miarę. Garland wspominała, że jej dzień zdjęciowy rozpoczynał się zwykle o piątej rano. Grała często w dwóch filmach jednocześnie, stepując, tańcząc, śpiewając, deklamując, grając. Aby utrzymać ją w tej 'aparycji' milej dziewczynki z sąsiedztwa, utrzymywano ją na ścisłej diecie. Judy wspominała, że mimo ciężkiej i wyczerpującej pracy, jej dzienna racja żywnościowa to zwykle były: filiżanka bulionu, porcja chudego twarożku i dwa listki sałaty. Ściskano jej kibić specjalnymi sukienkami, w które wszywano spłaszczające piersi gorsety. Tak, i taką właśnie sukienkę -torturę nosi jako słynna Dorotka, w Czarnoksiężniku z OZ. Nota bene w tym filmie zagrała tylko dlatego, że Shirley Temple akurat była zajęta innym projektem filmowym. Sam film nie zdobył powodzenia podczas pierwszego wyświetlania. Praktycznie przeszedł niezauważony. Dopiero przemontowany, udźwiękowiony na nowo i ponownie skierowany do dystrybucji kilka lat później, stał się sukcesem i dziełem ikonicznym światowej popkultury. Aby pobudzać to zagłodzone, jakby nie patrzeć, dziecko, do większej aktywności, wytwórnia, za wiedzą i zgodą matki, faszerowała Judy lekami na bazie amfetaminy i jej pochodnych, wówczas zupełnie legalnych i dopuszczonych do stosowania. Natomiast wieczorem podawano jej barbituranty i podobnie działające środki uspokajające i nasenne. Ta nabyta wówczas lekomania wlekła się za Garland przez całe życie, wspomagana dodatkowymi lekami, nie zawsze zdobywanymi legalnie. Te jej lekowe koktajle zapijała jeszcze morzem alkoholu. Mąż numer 5 - właśnie część ich relacji oglądamy w sztuce: ‘Judy Garland. Na końcu tęczy’ … to chyba mąż najbardziej ukochany. Ich małżeństwo trwało jednak tylko 3 miesiące, do smutnego czerwcowego dnia, w którym Mike znalazł martwą Judy na podłodze łazienki ich apartamentu. Ksiądz który udzielał im ślubu – wygłosił także mowę pogrzebową nad trumną Garland. Przed jej trumną przeszło ponad 20 tys ludzi. Za pogrzeb, w całości zapłacił przyjaciel Garland – Frank Sinatra. Inny przyjaciel Judy powiedział po pogrzebie – 'no cóż, wypaliła się i doszła to końca tej swojej tęczy' …
Sztuka jest świetna! Beata Rybotycka genialnie interpretuje piosenki Garland tu w tłumaczeniu i opracowaniu Jana Jakuba Należytego. Świetnie zastosowany podczas spektaklu zabieg wyświetlania archiwalnych filmów, z dawnych koncertów Garland, aby chwilę później zobaczyć Rybotycką w podobnych sukienkach i charakteryzacji, jak śpiewa dla nas - na podobnej scenie ... no to czyni z tego widowiska nie tylko teatr, ale i przedstawienie koncertowe całkiem wysokiego lotu. Zresztą i aktorsko, Rybotyckiej świetnie udaje się sztuka tych nieustających metamorfoz Garland … od wielkiej i emanującej sceniczną ekscytacją i charyzmą piosenkarki - do steranej życiem i uzależnieniami kobiety, desperacko poszukującej miłości w ramionach dziwnych mężczyzn. Od pełnej planów ‘hoollywódzkiej’ gwiazdy, która wszystkim radzi ... aby bez względu na kłopoty uśmiechać się do całego świata, od artystki nagrodzonej honorowym Oscarem, który chciał sprzedać jej mąż numer 3 - na pokrycie swoich hazardowych długów - do zaplątanej w długi, pogubionej życiowo kobiety która zmusza się do wyjścia na scenę choć pragnie czegoś innego i zadaje światu pytanie: dlaczego tak ją skrzywdzono i dlaczego jej matka na to pozwalała? Scena gdy Rybotycka odtwarza Garland, po tych zażytych lekach, na poprawę sierści spaniela – powala! Jeśli ktoś usiądzie w pierwszym rzędzie sektora C, gdzieś tak w zakresie miejsc 3-6 to niech się liczy z jej podszczypywaniem po łydkach. Pisałam wam o szczególnej interakcji na jaką możecie liczyć w Teatrze STU? ...
Cudowną piosenkę wam dedykuje – warto wsłuchać się w tekst i sprawdzić jego polskie tłumaczenie
http://www.youtube.com/watch?v=OAgaMwVxkSE
Ekscentryczka z Ciebie milFurio ;-).
Kochasz teatr za zapach widowni? No fakt ...jest nieco subtelniejszy od tego w szatni hutników po nocnej zmianie ...gdy zdejmują te swoje brezentowe gacie. Ale tylko nieco ;-). Ci co teraz chodzą do teatru to na ogół bezdomni z biletami rozdawanymi przed teatrem na pół godziny przed seansem ...by widownia nie była pusta.
Co do reszty pełna aprobata. Ja też kocham te Twoje recenzje przeplatane osobistymi skojarzeniami. Chylę czoło i z samego rana zapalę świeczkę zapachową ku czci Mitry solarnego Boga ....prekursora katolickiej celebry i obiektów sakralnych.
Swoją drogą ta Garland to miała temperament. Zajeździć pięciu facetów z których żaden do wzoru cnót nie należał. Mimo to nie zrażała się ...i aż dziw, że na tych pięciu poprzestała ...i czeredce dzieci. Kiedyś to były KOBIETY ...nie to co dzisiaj.
A p. B. Rybotycka ma w sobie coś co przyciąga uwagę. Żywiołowość, barwę głosu i jakiś wrodzony magnetyzm.
Więcej Twoich recenzji ...czy choćby tylko "myśli nieuczesanych" ;-)
I pomyśleć, że wszystko to co napisała Mirka, można ściągnąć z..... google.
Ehhh te barany...
Ilu … to miło, że czytasz te moje ‘recenzje’. Ale z tymi biletami rozdawanymi bezdomnym to trochę popłynąłeś … no i chyba zapomniałeś jeszcze dodać, że i na te słynne kolacje, w ramach Master Class, które organizuje Małgorzata Domagalik, z tymi najsłynniejszymi ludźmi kultury i sceny, teartalnej i filmowej - też zapraszają bezrobotnych i bezdomnych, wyłapując ich pod Dworcem Centralnym w Warszawie … spróbuj może u tych obdarowanych biletami bezdomnych, w ramach oczywiście takiego testu, odkupić bilet choćby na ‘Prohibicję’ w Teatrze Muzycznym Roma ... albo na ‘Imię róży” w Krakowskim Teatrze Słowackiego. Powodzenia!
MilFiurio ja całkiem poważnie o tych bezdomnych i pustej (niekiedy)
widowni. Ale dotyczy to Warszawy. Kraków był i jest stolicą kultury.
Sytuacja jest tam zapewne inna.
Warszawa to siedziba aferzystow, polityków i wieśniaków ...bo "Ziute wybrali i trza jechać". I są...wszystkie popaprańce z całej Polski..
Nigdy nie wiesz czy wrócisz z pracy na kolację, bo ...śródmieście okupują górnicy, nauczyciele i wieśniacy wysypujący pyry z worków.
W sumie słusznie, bo pyry w sklepie są po 2 zl?kg a im w skupie płacą 20 gr. Ale za komuny chcieli sami sprzedawać ...więc maja wedle życzenia .-)
Gdyby nie metro to Warszawa byłaby to miastem widmem.
Więc o tych biletach do teatru to sporo ...prawdy.
-------------
Jestem ostatnio trochę zajęty, bo jak zapewne słyszałaś wśród dzikich oblechów panuje epidemia. Szaleją i jeżeli nie skopie się ich po torbach ....i paru po workach robią demolkę.
Staramy się więc tam gdzie postawią minus dać dwa swoje ...bo nic tak dobrze nie działa na nie ...jak kubeł zimnej wody na zapieniony ryjek ;-).
Zawsze znajdę czas, by poczytać Ciebie, choć ta zabawa z wiaderkami i robieniem "babek z pisaku" jest wciągająca. Przypomina mi dzieciństwo gdy w piaskownicy budowaliśmy forty z piasku a w przerwach burzyliśmy te ....tóre zrobili "siury" z bloków. W tym celu specjalnie chodziliśmy na "ich teren". Więc to u mnie niemal atawizm ...ale pod odpowiednią czułą Twoją (i psychiatry) opieką niebawem się poprawię.
Ech Pelle, Ty i to Twoje postrzegania świata i rzeczywistości. Coś, gdzieś usłyszysz, ubzdurasz sobie i potem klepiesz to bez zastanowienia. Być może zdarza się, że w ramach akcji promocyjnej na jakiś spektakl w teatrze przyjdą bezdomni, ale nie jest to czymś powszechnym, ani nawet często spotykanym. Taki Emilian Kamiński raz w roku, na Wielkanoc, zaprasza do swojego teatru właśnie bezdomnych. Gdzieś nad morzem jest teatr, gdzie nie ma biletów i ludzie płacą ile chcą, a jak nie chcą, to nie płacą nic i tam też być może czasami przyjdą bezdomni. Ale to nie jest reguła czy norma. Przecież to nie jest tak, że Krystyna Janda co tydzień leci na Centralny, Wschodni czy Wileński i przeszukuje poczekalnie, perony i przejścia podziemne w poszukiwaniu bezdomnych, żeby nimi zapełnić widownię w swojej "Polonii"...
Ten teatr na Wybrzeżu to ma szczęście ...że tam nie mieszkasz ;-) Bo gdybyś mieszkał to ...by zobaczyli dwa grosze na święty nigdy ...jak ostatnio podczas tej prawicowej kwesty - gdzie nic nie zebrano ;-))). Katolicka brać jest znana z hojności jeżeli chodzi o wydatki na bełta i piwo. Jedynie tam gdzie w grę wchodzi miłość do bliźniego lub finansowanie własnych przekonań to wychodzi jak ...katolik z mszy ...szybkim krokiem ;-).
Janda nie musi szukać chętnych na spektakl ...a gdyby nawet nagle ją olała publiczność - to są od tego bileterzy ;-). Nie wiesz być może o tym jakie są realia ...bo tam gdzie mieszkasz zapewne nikt o teatrze nie nawet słyszał ? Kino tylko ...objazdowe raz na dwa lata się pokazuje....jak pomylą drogę ;-))
I tu się Pelle mylisz! Bo do nas też dotarła cywilizacja i mamy kino. I to nawet nie najgorsze. A za chwilę powstanie drugie. Chociaż ja nie wiem czy to jest dobry pomysł, bo z tego powodu, to pierwsze może popaść w problemy finansowe z powodu odpływu części widzów. I teatr też pewnie powstanie. Tylko jeszcze niewiadomo, w którym stuleciu. Póki co, to najblizszy jest w Kaliszu. Imienia Bogusławskiego. Czyli ten mój region aż taką wielką pustynią kulturalną, to chyba nie jest. Chociaż ludzie z okolic to jeżdżą do teatru nie do Kalisza, a do Warszawy. Ostatnio mój znajomy był w tym muzycznym, w Romie. To była cała wycieczka autokarowa, a bilety zamawiali chyba z półrocznym wyprzedzeniem. Pytalem go ilu tam widział bezdomnych, to zdziwiony mówił, że zadnego. Pelle, Ty przypadkiem nie pomyliłeś teatru z darmową noclegownią? Na pewno się wtedy w teatrze obudziłeś?
Sneer pytałeś znajomego ilu bezdomnych widział w teatrze Roma?
Co za szczęśliwy zbieg okoliczności ...odgadujesz myśli ?
Może źle patrzył? Ludzie sobie nie przypinają kartki na plecach z napisem "bezdomny" ;-). Ale kobieta ubrana w sweter, dżinsy i różowe pepegi w teatrze ...może być bezdomna. Albo członkiem rodziny jakiegoś posła z PSLu.
Ilu … dalej nie zgadzam się z tą twoją tezą, o tych ‘teatralnych ludziach bezdomnych’ ... aczkolwiek, poniekąd cię nawet rozumiem … twoja dusza socjalisty woła o równy dostęp do kultury dla każdego, nawet ekonomicznie wykluczonego. Zaliczyłam wszystkie licencjonowane musicale które wystawiano w TM Roma, i choć w niektórych bezdomni mogliby się śmiało scalić z aktorami i scenografią – patrz ta koszmarna nora Kim, w ‘Miss Sajgon’ … to zagracone podwórko w ‘Kotach’, te wampiry w tych łachmanach, wstające z grobów i przechodzące przez widownię, i podszczypujące dla zabawy widzów, w drodze na ten tytułowy ‘Bal wampirów’. Zakamarki opery paryskiej – gdzie ukrywał się słynny Upiór, sceny zamieszek ulicznych i barykada w ‘Nędznikach’ – faktycznie umożliwiałyby bezdomnym możliwość pełnego scalenia się ze sztuką i nawet podniesienia autentyzmu tych genialnych widowisk. Wspomnę jeszcze i o końcowej scenie pierwszego Aktu ‘Deszczowej Piosenki’ … gdzie zdrowo chlapano wodą, a widzom w pierwszych dwóch rzędach przygotowano nawet do ochrony, tych odświętnych ubrań, w których ludzie nadal przychodzą do teatru, te foliowe pelerynki … tak, tu bezdomni mogliby się przy okazji jeszcze umyć … No ale niestety, na żadnym z tych spektakli żadnego bezdomnego nie zauważyłam … a bilety to faktycznie wyprzedane były lekko na pół roku …
MilFurio nie twierdziłem, że w teatrach bezdomni dominują ;-)
A już tym bardziej nie w Romie. Niemniej sytuacja teatrów jest raczej żałosna. Szczególnie jeżeli chodzi o obsadę widowni i co się z tym wiąże finansami. System rynkowy nie sprzyja kulturze i nie próbuj raczej z tą tezą polemizować ;-).
Przywoływanie najlepszych spektakli i teatrów niewiele w ogólnym obrazie zmienia. Takie eksperymentalne przed laty "Krzesła" do dziś przyciągają widownię. Czy sprawdzeni medialnie i kasowo "Szewcy".
Reszta jednak leży i kwiczy ..szczególnie poza Warszawą.
Ja bywam w teatrze dość rzadko ...za dużo ambarasu z tym po prostu. Czasem tylko ...jak mam nowe buty i chcę je wypróbować na krótkim dystansie. Albo - zabłysnąć przed kluską. W zasadzie jednak unikam tego nobliwego przybytku. Czasy gdy wypadało się tam pokazać i dowartościować własne ego minęły. Bywam więc dwa, trzy razy w roku, by nie czuć się wyobcowanym i zrównanym z bezdomnymi ;-). Zresztą obecne intelektualne elity to raczej spadkobiercy pań Dulskich ...a nie tytani humanizmu. Niedawno córka przyprowadziła mi do domu kolegę na obiad. Wyglądał jak wspomniany wyżej bezdomny. Obdarty jakiś. Zupełnie jakby go wyłowili z rzeki po tygodniu leżenia na dnie. Tak też śmierdział formaliną. Okazało się, że to naczelny chirurg Centrum Onkologii. Pozory mylą, a ludzie naprawdę wartościowi nie mają czasu na robienie z siebie gogusiów i pozerstwo intelektualne. Lubię operetkę. Usytuowaną zresztą niedaleko Romy. Opera mnie przerasta. Te głębokie modulowane basy i soprany wpędzają w stres. Trzeba mieć głębokie pokłady masochizmu w sobie ...by to wytrzymać. Co innego jednak operetka.
Spektakl "W krainie operetki i musicalu" w teatrze Palladium ukaja i naklania do nocnego skopania dupy przychlastom z oblechowni. Bylem już na nim dwa razy i rozważam trzeci. Problem mam z oblechami. To jakieś 4 godziny wyjęte z czasu wolnego ... gdy można ich skopać po torbach.
System rynkowy w moim odczuciu sprzyja kulturze ... prawa autorskie nabrały nowej wartości i cudnie zamieniają się w pieniądz, produkcje telewizyjne i kinematografia pozwalają aktorom jeszcze bardziej dyskontować swój talent ... w Warszawie jest już kilka prywatnych teatrów, a te chyba nie powstają po to aby ich właściciele wciąż dokładali do nich kasę. W dużych miastach, poza Warszawą też jest niczego sobie. Nie zgadzam się z twoim twierdzeniem, że poza Warszawą 'leży i kwiczy'. Nie przekonasz mnie. OK, poznałam Twoje zdanie i już mi wystarczy ...
Pelle, prywatny mecenat intytucji kultury moim zdaniem jest najlepszym rozwiązaniem. W Stanach to się świetnie sprawdza. Tam nie ma czegoś takiego jak Ministertstwo Kultury i bardzo dobrze, że nie ma. Jestem pewien, że gdyby tam mieli takie ministerstwo, to byłoby to z wielką szkodą dla kultury. Na szczęście dla nich nie mają i dzięki temu maja arcydzieła kultury. Ale tam wielki biznes działa na normalnych, rynkowych zasadach. I tam jak duży koncern czy wielki bank widzi w tym korzyść, wcale nie finansową, a najczęściej wizerunkową, to finansuje instytucje kulturalne. U nas to niestety jest postawione na głowie. Bo te giganty jak Orlen, Tauron czy PGNiG są spółkami państwowymi i wspierają tych, którzy są wygodni dla władzy. To akurat mi się nie podoba. Mnie też irytuje, że pani Janda bierze udział w jakichś śmiesznych czarnych protestach i angażuje się po stronie tych nawiedzonych feministek. Ale trudno, wielkie gwiazdy mają swoje ekstrawagancje i nie trzeba od razu mścić się na nich obcinając im dotacje. Bo jednak na teatrze to od pani Jandy mało kto w tym kraju zna się lepiej, jeśli w ogóle ktoś taki jest. Albo taki Żebrowski. Może i jest naiwny politycznie i niepotrzebnie wyrywał się z tym, że popiera Komorowskiego, ale jednak aktorem jest świetnym i też zna się na teatrze chyba lepiej od polityków, którzy zdecydowali, że PGNiG ma nie finansować jego teatru. To mi się nie podoba. Bo jak za cztery lata władza się zmieni, to wtedy w ramach rewanżu obetnie się finansowanie tym, którzy dzisiaj są przychylni PIS-owi. W normalnej sytuacji taka Janda czy Żebrowski, po zerwaniu umowy przez PGNiG porozumieliby się z Orlenem czy jakimś dużym bankiem. Ale u nas Orlen jest państwowy, a na banki państwo ma wpływ przez te wszystkie KNF-y itd. Czyli normalnie u nas nie jest. Ten Gliński nie jest taki zły, ale czasami mógłby być mniej małostkowy. A niech sobie ta Janda bierze udział w tych protestach, przecież rewolucji tym nie wywoła, bo kobiety wcale nie są takie naiwne. Ale póki robi teatr na wysokim poziomie, to kasę jednak powinna dostawać, podobnie jak i Żebrowski. Przynajmniej do czasu jak i u nas nie będzie normalnych rynkowych zasad, bez tych wszystkich państwowych spółek i politycznych nacisków...
A ja uważam, że mecenat państwa jest dobrą sprawą. Szczególnie jak jest tak światły i hojny jak w Polsce. No tu nasz minister Gliński i jego pretorianin Herr Flick, czyli minister Sellin … no powiedzcie, czyż nie podobny do tego serialowego pierwowzoru? No ci ministrowie są absolutnie genialnymi przykładami. No przecież dzięki tym dotacjom procedowanym w MK - Polska kulturowo genialnie podnosi się z kolan i otrzepuje z tej koszmarnej kulturowej ruiny. No przecież bez dotacji nie byłoby genialnego filmu ‘Smoleńsk’, bez tej cudownej sceny gdy duchy ofiar tej katastrofy przybijają radośnie te genialne piątki z duchami ofiar katyńskich – udowadniając, że Polak nawet po śmierci może być szczęśliwy, o ile oczywiście zginie z ręki ‘Ruska’. Mnóstwo przegenialnych rekonstrukcji - ze słynną rekonstrukcją ślubu Rotmistrza Pileckiego na czele, i tym wielce przemawiającym do wyobraźni ślubnym tańcem oblubieńców, gdy szabla Rotmistrza wchodzi w nogi rekonstruowanej małżonki. Aż się prosi druga część czyli rekonstrukcja - ich nocy poślubnej …
A kwestia dotacji do muzeów? I obsadzanie tam ludzi którzy wiedzą jak wyglądała prawdziwa historia. W muzeum II WŚ w Gdańsku, już pewnie wkrótce, zobaczymy ekspozycję, że to Jadwiga Kaczyńska sama walczyła, nie tylko w Warszawie, ale i w Gdańsku a na zaślubiny z morzem oddała swój zaręczynowy pierścionek. A Świątynia Opatrzności Bożej? – no tam zasłużenie poszło mnóstwo kasy. A promowanie czytelnictwa? Tak - fundacja Lux Veritatis ojca Tadeusza Rydzyka, Fundacja Świętego Mikołaja Dariusza Karłowicza, Radio Wnet Krzysztofa Skowrońskiego czy program telewizyjny ‘Kronos’ Piotra Nowaka to tylko cześć światłych przykładów mecenatu kulturowego PIS. Natomiast te byle jakie kulturowo wydarzenia, ot jak ‘Literacki Sopot. No i ta czarnoskóra noblistka Zadie Smith - no to kaman! Po co komu? A pozostawiony bez dotacji krakowski Festiwal Conrada, a Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie, Festiwal Reportażu Non-Fiction, czy też niewymagający dużego wsparcia Festiwal Góry Literatury, organizowany przez Olgę Tokarczuk – słusznie kasy nie dostały. Tokarczuk w minionym roku otrzymała za książkę ‘Bieguni’ jedno z najważniejszych wyróżnień w świecie literatury - Man Booker International Prize – no ale powiedzmy sobie szczerze – a cóż to za wydarzenie kulturowe? No ludzie – bądźmy może w końcu poważni. Oczywiście, nie wszystkim podobają się te światłe działania MK w kwestii dotacji podmiotowych. Ostatni przykład to ta rzesza tych lemingów i kulturowych abnegatów, wspierana przez tę rozszalałą opozycję i te zbankrutowane politycznie indywidua, które pod płaszczykiem tego ich kombatanctwa, wzywały do wpłat na ECS w Gdańsku. No i niestety, ale udało im się … i teraz nie dowiemy się, że to przecież Lech Kaczynski przeskakiwał mur stoczni a Jarosław go podsadzał, i że nie tylko, że razem podpisali te słynne porozumienia Sierpniowe z wice premierem Jagielskim, tym wielkim długopisem, który Jarosław sam wystrugał i złożył, korzystając ze wskazówek z programu ‘ Zrób to sam’ … ale nawet przynieśli tę deskę - na której je tam wypisano. No i hello! na tym słynnym plakacie, zachęcającym do pierwszych wolnych wyborów – no to przecież jest postać Jarosława! … w tym kowbojskim stroju ( przecież wspominał często, że uwielbia rodeo) a nie jakiś Gary Cooper. Nie dowiemy się też pewnie o kanapkach, które mama Jadwiga przywoziła do stoczni i dzięki temu morale strajkujących było tak mocne, że udało się w końcu zachwiać blokiem wschodnim. Tylko czekać jak za te ogromne zasługi Jarosława … w upowszechnianiu w kraju wiedzy o Developerce, budowie drapaczy chmur, kwestiach plenipotencji w spółkach prawa handlowego powstanie już wkrótce jakaś zgrabna Izba tradycji a może i Konferencja naukowa? – oczywiście także z odpowiednią dotacja podmiotową. Tak, Mecenat który mamy w Polsce to wielka rzecz – i tylko czasem jak czytam te nieodpowiedzialne wypowiedzi, tych różnych skompromitowanych artystów -krytykantów … no to tylko sparafrazować słowa Stanisława Anioła, z serialu Alternatywy 4 … a system jest słuszny – tylko ludzie nie dorośli …
MilFurio generalnie zgoda. W państwie kierowanym przez prawicę...a szczególnie jego dewocyjny odłam oszołomów ...tych od "honoru, kuchni i kołyski" z głodu umrze każdy ...poza aktualnie sprawującym władzę. Najlepiej dyktatorem w stylu Pinochet'a.
Poza sztuką sakralną, budową pomników i muzeów trudno liczyć na
jakiś mecenat państwa nad szeroko rozumianą kulturą. Media ...owszem, ale tylko te gloryfikujące "wartości" ..i linię partii. Zupełnie jak w dawnym PRLu. Chyba można to nazwać nawet PRL Bis - gdzie wszystko nawraca na stare z jednoczesną totalną krytyką tamtego.
Muzeum II W.Św. to nie będzie nawet muzeum ukazujące historię tamtej wojny. Ani jej okrucieństwo. To ma być raczej muzeum dokumentacyjne. Takie okiem obcego...albo kosmity. Pieniądze na nie równie dobrze mogłyby wyłożyć niemieckie ziomkostwo ...albo spadkobiercy idei NSDAP. Ze względu na jego "obiektywizm".
Aktorzy nie są jak niegdyś przywiązani do konkretnego teatru.
Kiedyś chodziło się na Holoubka, Zawadzką, Englerta, Błaszczyk itp.
Wiadomo było w jakim teatrze występują bez programu i analizy spektaklu przez Sieć.
Dzisiaj chałturzą po różnych teatrach. Często w różnych miastach.
Na własnej działalności gospodarczej ...by diety, paliwo itp. wsadzić w koszty .Wybitni i modni dorabiają w produkcji filmowej. I wszyscy zapinają budżet domowy na reklamach . Dobrze jak M.Kondrat banków ....a nie maści na porost włosów jak reszta ..czy batoników, których nawet oblechom dawać się nie powinno. Bo zejdą na cukrzycę i kogo będziemy kopać po worku na naszym "zboku"?
Mecenat państwa dla kultury i sztuki jest niezbędny !
To na co powołuje się Sneer w USralni to dowodzi jedynie, że Internet nie jest dla hm.... powierzchownie kształconych ;-))).
W USA banki zajmują się finansowaniem wojen ...jak Chemical Bank w Iraku ...a nie kulturą :)) A miliarderzy owszem organizują bale dobroczynne ...dla siebie. By sfinansować sobie reklamę. Te ich bale dobroczynne to forma samofinansujących się autoprezentacji w gronie zawistnych im "przyjaciół" ...i za ich pieniądze ;-))
Pelle, banki czy wielcy przemysłowcy nie finansują amerykańskiej kultury? To kto ją finansuje? Aniołki? Kosmici? Humaniści, ateiści czy inni iści? Spójrz sobie na taki Bank of America. On nie tylko zajmuje się sponsoringiem kultury, ale tworzy nawet autorskie projekty o charakterze kulturalnym. Albo inny przykład, bo Ty całymi dniami zajęty jesteś minusowaniem i nie wiesz co się w świecie dzieje, to i mogłeś nie słyszeć o Bank of America. Ale o Carnegie Hall słyszał każdy i Ty też musiałeś. Kto sfinansował budowę tej słynnej sali? Nie myślisz chyba, że to muzycy zastawili w lombardzie swoje trąbki, saksofony i wiolonczele i za zebraną kwotę rozpoczęli budowę. To potentat przemysłowy postawił ten budynek. I ja nie wiem dlaczego on to zrobił, bo nie powiedział mi tego, ale domyślam się. Bo jak masz mieć 2 lub 3 tysiące, to jest wielka różnica, choć to tylko tysiąc więcej lub mniej. Ale jak masz 500 czy 600 milionów, to w zasadzie jaka to różnica, choć dotyczy aż 100 milionów? I tak tego nie odczujesz, bo to tylko cyferki na rachunku bankowym. Dlatego jak masz już wszystko, to pewnie pomnażanie tego wszystkiego nie sprawia już takiej przyjemności jak zdobycie tego pierwszego miliona. Wtedy pragniesz czegoś nowego, czegoś co sprawi, że zostaniesz zapamiętany, przejdziesz do historii. I jemu to się udało. Bo kto dziś pamięta, że Andrew Carnegie był właścicielem kilku stalowni czy floty statków i w ogóle chyba najbogatszym człowiekiem na świecie? Za to wszyscy kojarzą jego nazwisko z tą nowojorską salą koncertową. Ty Pelle tego nie ogarniasz, bo jesteś z innej epoki. Jesteś ofiarą peerelowskiego wychowania i tamtego sposobu myślenia. W Ameryce jak facetowi się uda i coś osiągnie, to sąsiad przyprowadza przed jego dom swoje dzieci i mówi im: Patrzcie, tu mieszka człowiek sukcesu, bierzcie z niego przykład! A u nas sąsiad to prędzej napluje na takiego, albo go podjebie do skarbówki, bo jak się dorobił to na pewno ukradł, albo w inny sposób zachachmęcił. Nie zrozumiesz tego, bo chociaż jesteś w porządku, to jednak kiedyś zainfekowano Cie tym wirusem homo sovieticus...
I w państwie kierowanym przez prawicę trudno liczyć na mecenat państwa nad szeroko rozumianą kulturą? No Kaman, dżizas i ja pierdolę! To właśnie poprzednie rządy wspierały Jasia Kapelę, pedała Witkowskiego, Kozyrę i cały ten lewacki chłam. A na porządną kulturę nie było kasy. Przykład? A proszę bardzo! Rok czy dwa lata temu pewien dziennikarz...ups! przepraszam, na miano dziennikarza trzeba sobie zasłużyć, a ten pan jest co najwyżej dziennikarzyną, zwykłą hieną medialną, zresztą czego się można spodziewać po "resortowym dziecku" i synu ubeka, to po prostu funkcjonariusz medialny, którego Układ postawił na linii frontu walki medialnej i jego zadaniem jest walenie w pisiorów jak w bęben, nie siląc się nawet na pozory obiektywizmu czy próby dociekania prawdy. Ale to jedynie tytułem dygresji. W każdym razie ten dziennikarzyna zaprosił do studia TVN-u pana Andrzeja Seweryna. Zaprosił go wyłącznie w jednym celu, który był wyraźnie widoczny od początku ich rozmowy. Tym celem była krytyka i obśmianie ministra Glińskiego. A tu zonk! Bo pan Seweryn chwalił ministra i dziękował mu. Dziennikarzyna był w takim szoku, że aż zaczął obrazać swojego gościa insynuując mu, że on sprzedał się wstrętnym pisiorom. Przyznam, że zawsze ceniłem pana Seweryna za jego aktorskie dokonania, bo pamiętam go choćby jako Maxa z "Ziemi Obiecanej", a przede wszystkim ze znakomitej roli księcia Jaremy w "Ogniem i Mieczem". Ale niewiele o nim wiedziałem jako o człowieku. Poza tym, że związany był z Francją i z Jandą ma córkę, skądinąd rownież uzdolnioną aktorkę. Ale po tej rozmowie w TVN-ie, pan Seweryn jako człowiek urósł w moich oczach do niebotycznych rozmiarów, za to z jaką klasą i spokojem odpowiadał nędznemu dziennikarzynie. Tak się składa, że pan Andrzej Seweryn już prawie od 10 lat jest dyrektorem Teatru Polskiego w Warszawie. Ten teatr to jedna z pereł naszej kultury. I pan Seweryn opowiadał bardzo ciekawe rzeczy. Otóż od poprzednich ministrów kultury nie doczekał się żadnych dotacji. Bo co tam jakiś Teatr Polski? Komu on potrzeby? Zamknąć go i najlepiej przerobić na klub dla gejów. I dopiero minister Gliński zmienił to i zaczął dofinansowanie tej zacnej instytucji. Jesli kiedyś ktoś z Was będzie w tym teatrze, to warto pamiętać, że ten teatr wspiera obecny minister kultury, w odróżnieniu od poprzednich ministrów. I to przedstawienie, na którym będziecie można było wystawić być może właśnie dzięki wsparciu pana ministra Glińskiego...
Sneer obudź się i nie bredź ;-).
Bo zaraz zaczniesz nam wciskać ciemnotę jakim to mecenasem kultury jest Kościół ;-))).
I owszem finansował ten Kościół budowę tych swoich kamiennych sadyb. Gipsowego kiczu, "świętych" obrazów i wszelkiej maści dewocjonaliów. Nawet takiego Leonarda ca Vinci czy M.Anioła. Ale we własnym interesie. Nie należy tego nawet nazywać mecenatem. Po
prostu korzystał z dóbr kultury i tyle. Bo "srał kasą".
Podobnie choć nie jest to już reguła jest z kulturą w USA.
Tam nie ma po prostu kultury ;-). Tam trwa tylko budowa broni. Od coltów po platformy satelitarne i lotniskowce.
Owszem genialni muzycy np. jazzmani stanowili tam elitę światową.
Ale nie dlatego, że tam istniał jakiś mecenat sztuki. Po prostu w z czegoś musieli żyć. W każdej ludzkiej zbiorowości istnieją jednostki uzdolnione na tyle by grać pijakom w knajpach lub śpiewać ....wpół-rozebraną ;-).
Owszem powstawały muzea, które na przestrzeni ostatnich 100 lat zapełniane są kradzionymi na całym świecie dziełami sztuki. Od Am. Poł. po Bliski Wschód i Afrykę.Są biblioteki ...bo to umieli docenić.
Nie można powiedzieć, że oni nie posiadają też sztuki. To byłoby uogólnienie. Po prostu tam nie ma klimatu do jej powstania. Ten kraj to nie tyle mecenas sztuki co jej .....paser ;-)
Takie zjawisko jakim był (i jest) Paryż dla Europy to tam czysta abstrakcja. Głównie z powodu mentalności.
Amerykańskie kino to komercja w rodzaju "zabili go i ...uciekł". literatura owszem istnieje. Niezła nawet. Ale do tego nie potrzeba mecenasa. Afrykańska jest nawet ciekawsza.
Rękodzieło i malarstwo? W stanie szczątkowym na potrzeby ozdabiania domów milionerów. To raczej rzemiosło niż artyzm.
Czaisz różnicę między rzemieślnikiem a artystą?
Tam się nie robi nic co nie przynosi dochodu. Taka Metropolitan Opera powstała, bo kilku milionerów się skrzyknęło woląc tam mieć własne prywatne loże niż oddać nadwyżkę fiskusowi.
Taka jest prawda. Jak na kraj o takim potencjale to jest on pustynią w kulturze i sztuce.
A to co napisałeś o Teatrze Polskim ...to szczera prawda.Po prostu przesiąkamy mentalnością amerykańską.I jest coraz gorzej.
Owszem mamy kościół na każdej ulicy i bank w co drugim domu...ale co z tego? Giną uczucia wyższe, nie znamy sąsiadów a los jakiegoś malarza amatora gówno nas obchodzi. Kogo interesuje darmozjad, który nie pracuje w korporacji i handluje kablówką czy garnkami chodząc po domach ...jak w USralni?
A Gliński? Czy to nie ten co wsławił się wydaniem pół miliarda za kolekcję obrazów i tak na prawach własności państwa? Kasa jest już w Luksemburgu by się nie rozmyślił a dzieci w hospicjach nadal nie mają leków przeciwbólowych ...bo brak pieniędzy.
no jak tak czytam o tym koszmarnym USA ... no to poważnie się Ilu zastanawiam, czy aby im tego granatowego paszportu jednak nie odesłać ? ... no i nie przenieść się na Białoruś ... aby tam w końcu żyć w tej prawdziwej wolności, zainwestować trochę kasy w Sowchoz 'Choroszyj Mir' i żyć jak rentier z dywidendy wypłacanej z kartoflach . Upajać się tą prawdziwą wolnością... sycić się tym autentycznym mecenatem państwa, genialnym dostępem do służby zdrowia, do kultury wysokiej i ogólnie do wszystkiego co wyznacza obecnie standardy państwa prawdziwie demokratycznego .... obiecuję to bardzo, bardzo gruntownie przemyśleć ... a korzystając z okazji, i mając na względzie iż czas mojego 'Dziuplexsitu' niestety lecz nieuchronnie nadszedł - bardzo uprzejmie dziękuję za mnóstwo ekscytacji które dawała obecność w tej grupie, za możliwość ogrzania resztek tych moich szarych komórek mózgowych w tej legendarnej 'kultowości' ... za niesamowite dyskusje. Trzymajcie się!
O)...chyba taczki się wywróciły ?
Ni cóż ...bym nie wyszedł na wroga niewolnictwa i systemu władzy opartemu na więzieniach i pieniądzach jak w USralni. By ktoś nie myślał, że nie doceniam złodziejstwa i rabunku dóbr z innych krajów w wymiarze polityki globalnej. Okradania ich z surowców. Nie chodzi o to bym nie doceniał współczesnego neokolonializmu w wymiarze "wy tyracie - my się bogacimy"
To nie tak. I nie chodzi też o to, że ja kocham Białoruś.
Jeżeli już to raczej Europę ! Kraje skandynawskie i Grecję.
-----------------------
Będę tęsknił milFurio ....pozdrawiam ;-)
Gdyby nie niewolnictwo nie powstał by blues być może też jazz, zatem można sarkastycznie powiedzieć, że te gatunki muzyczne zawdzięczamy Amerykanom.
Jeżeli o blues'a chodzi to się obejdzie ;-).
Choć wydawało mi się, że ta forma zawodzenia wywodzi się z traumy murzynów podczas podczas niewolniczej pracy na plantacjach.
Jeżeli tak - to ma tyle wspólnego z Ameryką co ....żyrafy ;-)
Dobrze Ci się wydawało. Pytanie jak trafili na targ niewolników, odpowiedz jest prosta, za sprawą Amerykanów. Zatem ma cholernie dużo wspólnego z zacną Ameryką.
Czyli kolejne chlubne karty ich kultury?
Czyli wigwam, kanoe, ręcznie tkane maty to też tradycyjny folklor amerykański ? Indianie sami się wymordowali ,a zakażone koce to to wymysł ? Być może sami je ukradli z jakiegoś szpitala?
Jakoś mało słychać o milionach wymordowanych Indian?
O Pierwszym Holokauście też nic? Tylko ten drugi jest ważny?
Tak ....kultura amerykańska to nie tylko spuścizna w dużej części złodziei i bandytów , którzy często uciekali przez prawem ze swojego kraju. Oszustów, dłużników i wszelkiej maści mętów . Nie tylko niewolnictwo i prawo colta. To również zawłaszczona kultura pierwotnych mieszkańców tych ziem.
I tak im zostało do dzisiaj. Cała Afryka, Azja Południowa, Bliski Wschód wszędzie są i wszędzie ...szerzą tę swoją kulturę pod hasłem ...."wy tyracie ,a wasze bogactwa naturalne są nasze".
Swego czasu powstał film "Szyfry wojny " to chyba jedyny film w którym pokazano zasługi Indian w II wojnie światowej, znane, opisane jest ich męstwo na polu walki, jednakże zadnen z nich nie otrzymał Medalu Honoru ( najwyższego odznaczenia za ponadprzeciętne zasługi w walce ) a jedynie Srebrną Gwiazde. Indianie na tzw Dzikim Zachodzie mieli względny spokój do czasu zbudowania kolei od oceanu do oceanu, przy budowie, której tysiące ich pomagało gdyż. ..obiecano im darmowe bilety. Potem już było tylko gorzej.
Nie wszystkim potem było gorzej ;-)
Właściciele kapitału w Centr. Banku Rez. Fed nie narzekają. Dwie czy trzy rodziny rządzą USA. Rząd ma tylko długi ...coś ze 20 bilionów dolarów. Władzę sprawują oni ...w myśl zasady"kto ma pieniądze ten ma władzę".
I pomyśleć,ze takie Niemcy po obaleniu Muru wyszły z przemian n tarczy. Niezależni od USA. A my zmieniliśmy tylko fiuta do ociągania z sowieckiego na amerykański. kościół "sprawdza bilety" ...czy nie usiłujemy wycyckać "brata Johna"prowadząc politykę proeuropejską i nie judząc na Wschodzie.
USA ma największy na świecie dług wewnętrzny a banki czyje są? Polaków, Szkotow a może Włochów czy Chińczyków? No nie głównie tych, których nazwiska kończą się na berg czy man, stein a kto ma kasę ten ma władzę. No ale to temat o filmie. Niedawno była afera seksualna producenta i reżysera o ciekawym nazwisku. Korzystając z okazji, wszystko najlepszego dla Kirka Douglasa z okazji 103 urodzin, Żydzi znają sposób na długowieczność.
"Oscary " to jakaś kpina. "Faworyta " bez nagrody. Amerykańscy bohaterowie komiksów nagrodzeni 😕a wystarczyło ( wzorem lat ubiegłych ) zrobić film o losie Żydów czy niewolnictwie w USA statuetka gwarantowana.
To będzie serial o życiu psów
http://youtu.be/jfrEAtYbNOY
Dwa filmy na niedzielny wieczór, które głęboko mnie poruszyly, takie, że gdy lecą końcowe napisy, siedzę wbity w fotel i myślę o tym co widziałem.
Duchy Goi w reżyserii Milosa Formana z moim ulubionym w roli głównej Javier Bardem.
Akcja filmu rozgrywa się w czasie Rewolucji Francuskiej, czasy inkwizycji, studium jednostki, która zmienia i dopasowuje do sytuacji.
Złe Wychowanie w reżyserii Pedro Almodovara
Tematyka molestowania chłopców przez katolickich księży.
Autor skupił się tu na postaciach męskich i ich namietnosciach i prowadzi widza wielowatkowo pozornie w niepołączonych epizodach z czasem dostrzegamy zależności.
Milosnikom dobrego europejskiego kina polecam 😊
Jestem świeżo po powieści Wiktora Hugo " Nędznicy " . Polecam. Pewnie każdy wie o czym ta książka, dlategóż nie będę silił się o opisy.
Teraz dla porównania oglądam film o tym samym tytule z 1998 r. z Liamem Neesonem.
No ja nie wiem Inv czy należy polecać tę książkę. I dziwię się, że Pelle jeszcze nie wyraził swojego oburzenia. Przecież ta powieść niesie w sobie takie mocne przesłanie chrześcijańskie. Choćby ten główny bohater Jean Valjean, który był złoczyńcą i złym człowiekiem. I dzięki komu dokonała się w nim wewnętrzna przemiana, kto swoją postawą sprawił, że on stał się prawym człowiekiem? Księzulo, katolicki klecha! Widział ktoś kiedyś coś podobnego? Dlatego na stos z taką moherową literaturą! A tak swoją drogą, to jak oceniasz Inv postać tego inspektora policji, Javert czy Jabert mu było? Bo ja może się z nim nie utożsamiałem, ale jednak robiła na mnie pewne wrażenie jego taka zawziętość i nieustępliwość, może nawet niezłomność. Jak potem po latach oglądałem "Sciganego" i "Jeńca" to widząc Tommy Lee Jonesa i grającego rolę tego sowieckiego porucznika, to właśnie tak jakoś skojarzyli mi się oni z tym inspektorem Jabertem. I jak Ci się podobał opis bitwy pod Waterloo? Swietny, co? Tam się wszystko sprzysięgło przeciw Napoleonowi. W normalnych okolicznościach on rozniósłby w pył Wellingtona, bo w końcu był "bogiem wojny". Ale tam wszystko działało na jego niekorzyść. Widocznie tak miało być i gdzieś tam było zapisane, że jego kariera tamtego dnia dobiegnie końca...
Javert, Sneer, czyt. Żawer
Akcja powieści dzieje się we Francji a nie w Belgii, zaczyna się w roku 1831, z retrospekcji widzimy galernikow, czytamy o kradzieży chleba no ale Sneer, chyba mszalnego za dużo było co? 😉😂
Inv, chcesz mi powiedzieć, że tam nie ma nic o Waterloo? I Ty czytałeś "Nędzników"? I to jeszcze kilka dni temu, bo sam stwierdzasz, że jesteś świeżo po lekturze? Ja to czytałem w szkole średniej, 20 lat temu, ale do dzisiaj pamiętam ten opis bitwy pod Waterloo. Był tak sugestywny, że wrył mi się w pamięć. To, ze bitwa, która miała zacząć się o 6 rano rozpoczęła się z powodu warunków pogodowych dopiero o 11. To, że francuska ciężka jazda, ci kirasjerzy, którzy Napoleonowi wygrali tyle bitew, zanim dotarli do angielskich linii zdążyli pospadać z koni, bo Francuzi niestarannie zbadali teren i jeszcze miejscowi przewodnicy wprowadzili ich w błąd. To, że Blucher wykiwał francuskiego marszałka i Francuz został w lesie, gdy Blucher znalazł się w odpowiednim czasie tam gdzie powinien i wspomógł Wellingtona atakując Napoleona od tyłu. To wszystko było w "Nędznikach". Przynajmniej w książce. Być może w filmie dokonano różnych skrótów i pominięto pewne wątki? Nie wiem, bo nie oglądałem filmu. Ale to całkiem prawdopodobne, bo film ma swoje ramy czasowe i czasami, gdyby chciał wiernie oddać to co w książce to musiałby trwać nie dwie godziny, a dwa dni...
Sneer, chcę Ci powiedzieć, że jest tam o Waterloo, to co napisałeś ale nie jest to powieść o tej bitwie i Napoleonie a jedynie autor przybliża nam w ten sposób czasy w których rozgrywa się książka i cechy ludzkich charakterów, że nikt nie rodzi się zły czy dobry, że możemy dosięgnąć najwyższych zaszczytow i stracić wszystko w jeden dzień a z drugiej strony, gdy upadniemy na same dno, może znaleźć się ktoś kto wyciągnie do nas dłoń co odmieni nasze życie o bezdomności prawa o jego ułomności.
Zastanawiałeś się skąd ten tytuł?
Nie no jasne Inv, że to nie jest powieść wojenna o tej bitwie. Odniosłem jedynie wrażenie, że negujesz to, że autor poświęcił fragment i to chyba całkiem spory na opis tej bitwy. Ale to już wyjaśnione. Jak wspomniałem czytałem tę książkę dawno i siłą rzeczy nie pamiętam szczegółowo treści, a jedynie pojedyńcze obrazy. Ten opis bitwy pamiętam pewnie dlatego, że Napoleon to była moja jedna z ulubionych postaci historycznych i nie rozumiałem jak on mógł przegrać tę bitwę, przecież był "bogiem wojny" i nie z takich bitew on wychodził zwycięsko. I Hugo mi to fajnie wytłumaczył. Napoleon przegrał, bo tego dnia krążyło nad nim jakieś fatum i wszystko sprzysięgło się przeciw niemu. Z kolei tego inspektora policji zapamiętałem, bo lubiłem sobie pogadać z moją polonistką i ona uważała tego Javerta za kanalię i kogoś o wręcz nieludzkim charakterze, a dla mnie to może nie był bohater pozytywny, ale też żaden potwór, jedynie zbyt duży służbista. Ot stróż prawa, który wytrwale tropił kogoś kto jego zdaniem był przestępcą. I byłem ciekawy jak inni to widzą. Bo dla mnie największą kanalią był tam ojczym tej dziewczynki, którą przysposobił główny bohater, a mówiąc wprost odkupił ją od tej rodziny zastępczej. Ten to był prawdziwy skurwysyn. A tytuł? No a nad czym tu się Inv zastanawiać? Przecież to nie jest opowieść o ludziach z wyższych sfer, choć i tacy się pewnie przewijają przez karty tej powieści, ale generalnie to historia ludzi z nizin społecznych, nędzarzy i nędzników, zarówno w wymiarze materialnym, jak i w sferze moralnej. I stąd pewnie tytuł. Tak przynajmniej ja go rozumiem...
U Hugo bitwa pod Waterloo to symbol, tak to odbieram.
Do 1812 postać Napoleona to sukcesy Francji, był niezwycięzony, nikt przeciwko niemu nie spiskował bo po co? Ludziom żyło się lepiej. Sytuacja zmieniła się pod Moskwą gdzie Napoleon, Francja została upokorzona, potem Elba no i ostatnie 100 dni Cesarza Francuzów i Waterloo. Wiesz Sneer, on by wygrał tę bitwę gdyby miał pozycję z 1810 czy 1811 r. nadal był mistrzem strategii i doskonałym dowódcą ale został zdradzony przez swoich oficerów to nie fatum a ludzie. Gdyby wygrał nadal rządził by we Francji a tego już nie chciano.
Czyż Napoleon nie stał się nędznikiem ? Umarł gdzieś w zapomnieniu i osamotnieniu.
Javert. Bliżej mi w opinii do Twojej polonistyki. Pewnie, że to sluzbista ale całkowicie wyzbyty empatii dla którego cel uświęca środki. Pozbyli się go z Paryża gdyż się go bali. On przecież uważał, że jeśli urodzisz się w rodzinie złodziei to nie możesz stać się dobrym człowiekiem a takim, który prędzej czy później dopuści się wystepku. Tak, to wyjątkowo odrażające postać.
Valjeana. By wyżywić rodzinę kradnie chleb za co jest skazany na więzienie. Potem dobroć biskupa doprowadza do metamorfozy Viljeana i od tej pory jego życie to pomoc innym, daje prace, zyskuje zaufanie, zostaje burmistrzem ale na jego drodze staje inspektor policji Javert, który wcześniej był strażnikiem w więzieniu gdzie osadzony był Valjean i dochodzi do ich spotkania.
Nie wiem czy zdradzać treść powieści bo być może ktoś nie czytał a zamierza.
Jest jeszcze Kozeta. ..
Postać Viljeana *
Co do oceny Napoleona mam całkiem inne zdanie, ale to wątek poświęcony "Nędznikom", więc może dam spokój takim rozważaniom...
Pozytywne zaskoczenie.
" Czarny motyl " z Antonio Banderasem.
Opowieść o pisarzu w średnim wieku, który brak weny twórczej topi w kieliszku. Odeszła od niego żona, może zaginęła bez śladu?
Przypadkowo spotyka na swojej drodze ludzi ale czy to przypadek? Czy może agenci FBI pod przykrywką? Którzy łączą pisarza z zaginieciem kobiety?
Wiele zaskakujących zwrotów akcji, nie wiemy do końca czy to pomysł na nową powieść czy dzieje się naprawdę.
Gorąco polecam 😊
Owszem to trafny wybór. A.Banderas ma coś w sobie ...magicznego.
Jakaś wewnętrzną energię i temperament Cygana ;-)
Ale najlepszy film jaki z nim widziałem to "Grzeszna miłość". Z moją ulubioną aktorką A.Jolie. Południowy klimat nie tylko uczuć, ale i fabuły filmu osadzonej zresztą w Am. Poł.
Nie widziałem tego filmu ale skoro polecasz to obejrzę. Co do Banderasa to im starszy tym przystojniejszy, moim zdaniem.
Masz na myśli Angeline Joile?
Napisz mi coś o jej talencie bo nie umiem sobie nic ciekawego przypomnieć.
Ostatnio wzięła się za reżyserię i tez bez sukcesu.
Talent to mają kiecowi w odstawianiu cyrku dla moherów.
Angelina ma w sobie "coś". Jak szukasz talentu obejrzyj pantomimę albo Flipa i Flapa ;-)
Powiedz, że ci się podoba jako kobieta a tam, że zaraz jako aktorka 😯
Zagadka muzyczna, kto kojarzy tę piosenkę z filmem, serialem i z jakim 😉😜
https://youtu.be/Zg8-AbXqv4M
Grzesznica z jessika biel genialny serial
Uhm 😊brawo dla tej Pani
Ten porucznik to taki zbok jak ja.
Już niedługo film Patryka Vegi "Polityka", może zamieszać przed wyborami, poniżej fragment z K. Pawłowicz
http://youtu.be/OAAvpP2Qbig
Ciekaw jestem kiedy Vega padnie ofiarą seryjnego samobójcy? 😉
Już mu grozono i skladano oferty, dlatego wyjechał do Tokio montować film. W "Polityce", będą wątki hetero i homoseksualne, będzie ciekawie, na pewno 🤔😂
Jak większość jego filmów, ten też będzone ciekawy. A na pewno wstrząśnie tzw. sceną polityczną.😁
Jakieś zamieszanie ten film może wywołać, ale uważam, że nie większe niż ten gniot Sekielskiego. Za to co innego może wtedy nieźle namieszać. Bo 1 września przypada 80 rocznica wybuchu wojny i na obchody tej rocznicy ma przylecieć sam Trump. I coś czuję w kościach, że on wtedy może ogłosić zniesienie dla Polaków wiz. I o ile te majowe wybory były, że użyję takiej bokserskiej analogii, nokdaunem totalnych, po którym oni jeszcze chwieją się na nogach i oszołomieni nadal dochodzą do siebie, to taki news ze strony Trumpa byłby nokautem totalnych, po którym oni się już nie podniosą i trzeba będzie ich wynieść z tego wyborczego ringu. Tak swoją drogą, to byłaby niezła ironia losu. Bo totalni łudzili się, że Donald może wpłynąć na ich wyborczy wynik i rzeczywiście tak może być. Tylko, że to nie będzie paskudny Donald z Brukseli, a porządny Donald z Waszyngtonu. To co panie Trump, czekamy na pana 1 września na Westerplatte!
To już nie ma znaczenią, który Donald znokautuje Grzecha,. Ale faktycznie bardziej prawdopodobny jest ten zza wielkiej wody.
Panie Prezesie Kaczyński ... choć rządy Pana i Pana formacji politycznej to absolutnie nie moja bajka ... to jednak muszę Panu pogratulować geniuszu po raz kolejny. Pana koncepcja 'polaczkowego symetryzmu' pozwoliła panu tak niesamowicie opanować ten motłoch polityczny - a ponoć tak niezadowolony z łamania demokracji, itp ...Ten motłoch 'symetrystów' ( trochę gdzieś tam dla szpanu i mody lubi ponarzekać, że syf robicie, a księżą dupczą sprzątaczki po parafiach - ale jednak wyciągać łapy po to 500+ i korzystać na spadku bezrobocia i wzroście realnych płac, itp to motłoch lubi jak nigdy) Tak - to dzięki pana geniuszowi ten motłoch usilnie wierzy, że ktoś tam gdzieś nakręci jakiś film - który sytuację polityczną w Polsce odmieni i że wszystko samo pięknie wróci, po kolejnym filmie, w Polsce do normy. A ten symetryczny motłoch powie - no i zrobiliśmy, odzyskaliśmy demokrację - gdy sam- jak w tej piosence Lombardu ' a ty z daleka bo tak lepiej i w razie czego nie tracisz nic' . Patryk nie kręci filmu aby zmieniać Polskę i system polityczny, to drodzy symetryści jeszcze niestety nie ten Mesjasz na którego czekacie ... to reżyser który kręci komercyjne kino dla kasy ... i jeszcze jedna ważna sprawa - jego Ferrari ma już przecież dwa lata a Patryk już dawno zapowiadał, że chce kupić Bugatti Veyrona ...
Ależ Furio, to nie prawda. Pan prezes jest mesjaszem, a Patryk dzięki niemu kupi sobie Bugatti. Bo kto jak nie mesjasz potrafi takie cuda robić? 😂
(ze względu na mój zawód mesjasz to nie błąd).
Bob, nie dzięki Prezesowi, a dzięki sobie. Bo jeśli on potrafi nakręcić film, który bez dotacji z tych filmowych (i państwowych) instytucji przynosi zysk, to niech tam sobie jeździ czym chce. Chce Bugatti, to Bugatti, chce Polonezem, to Polonezem. A jakby chciał Tarpanem, to znam kogoś kto ma taki wóz na sprzedaż. Ten Tarpan to prawie mój rocznik, ja się jeszcze jakoś trzymam i ten Tarpan podobnie. Trzeba by go tylko trochę odkurzyć, bo były nim wożone cement i pustaki na budowę, ale tak poza tym, to tylko wsiadać i jeździć. No lakier już nie jest pierwszej świeżości, ale w koncu to samochód, a nie kobieta, więc nie musi być idealnie pomalowany. Co prawda silnik bierze trochę oleju, ale póki nie trzeba ze sobą wozić beczki oleju na dolewkę, to tragedii nie ma. Wymieni się pierścienie, albo pogrzebie przy zaworach i można jeszcze śmigać długie lata. Tak więc jakby ten Veganin był nim zainteresowany, to służę kontaktem. Bob, a może Ty byś się skusił?
Sneer, zgadzam się z tobą w 100%. To taki żart był z mojej strony😁
A Tarpan to bardzo ciekawy model o ile pamiętam to na bazie Żuka był robiony. Zapytaj znajomego ile wódki chce za to auto.
Właśnie Bob o tę wódkę się rozchodzi. On oprócz tego Tarpana ma też inny samochód i kiedyś go spytalem dlaczego trzyma jeszcze ten zabytek? Powiedział mi, że chętnie by go sprzedał, ale kto go kupi i za ile? On ma mocną głowę i za te grosze, które by za niego dostał, to nawet by się porządnie nie opił. Dlatego trzyma tego Tarpana i czasami nawet używa aż się całkiem nie rozkraczy...
Myślę, że polubili byśmy się z twoim znajomym😉🥃
No nie wiem Bob. Równy z niego gość, ale on jest cięty na kiecowych i musiałbyś przed nim ukrywać swój fach...
To nie mów znajomemu czym się zajmuję. Wódkę wypijemy i Tarpanem pojeździmy. Zastanów się, taka okazja może się już nigdy nie powtórzyć.
Powiem Ci Bob, że ja to się staram wódki nie pić, bo preferuję piwo i tym Tarpanem jeszcze nie jechałem, ale co tam i takiej okazji jak poznanie Ciebie to bym nie przepuścił. Tylko może jeszcze jakaś kobitka by się przydała? Nie musi być piękna (w końcu będzie wódka) i wystarczy, że będzie chuda....
Tarpanem koś chce jeździć? Gdzie? Chyba po własnym podwórku. Nie sądzę, by na zachód od Bugu znalazł się diagnosta, który przystawi mu pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym.
Natomiast można dostać zezwolenie na poruszanie się autem zabytkowym. Do takich zalicza się stara "warszawa" garbus. Wystarczy obciąć jej dach i mamy full wypas cabrio...dla samobójców ;-)
Warszawy to ja dawno nie widziałem, a Warszawy bez dachu to nigdy. Ale takie auta jak Syrena, Trabant, Zaporożec, Maluch czy wspomniana Warszawa chociaż wiadomo, że to złom, tandeta, szmelc i padlina, to jednak budzą jakiś sentyment. Pewnie dlatego, że mamy z nimi związane wspomnienia, bo nasi rodzice, wujkowie czy sąsiedzi nimi jeździli. Ja ostatnio na parkingu obszedłem dookoła i obejrzałem sobie ładnie odpicowaną na żółto Syrenę 104. Bo nie wiem kiedy kolejny raz będę miał okazję zobaczyć tę chlubę peerelowskiej motoryzacji z silnikiem od motopompy...
A diagnosta przystawi pieczątkę, bo za to przystawienie ma realną kasę, a ryzyko w sumie niewielkie. Były propozycje zaostrzenia kontroli, głównie chodziło o proceder wycinania DPF-u, ale na szczęście to nie przeszło. Stacje kontroli miały przejść spod nadzoru starosty pod nadzór UDT, a badania miały być rejestrowane, archiwizowane i badane auta miały być losowe powtórnie sprawdzane przez UDT. To wiązałoby się z większymi kosztami, które zostałyby zrzucone na stacje kontroli oraz na kierowców. Pięć lat temu taki projekt pewnie by przeszedł, ale obecnie rządzą nami rozsądni ludzie i oni dobrze wiedzą, że suweren bardzo nie lubi jak mu się zagląda w rurę wydechową. Dlatego Pelle jak masz chęć na Tarpana, ale obawiasz się czy on przejdzie przegląd, to bez obaw. Jak nie na jednej stacji, to na drugiej. Ale przejdzie!
Zaraz, zaraz Sneer! Mnie obiecałeś Tego Tarpana, a teraz il'owi go proponujesz? Mam się obrazić?
Heh, nie no byłeś pierwszy Bob. A Pellemu napisałem tak ogólnie o Tarpanie, a nie o tym konkretnym egzemplarzu. Chyba wybrnąłem, co?
Brawo Ty! Pięknie wybrnąłeś. Jednak nie obrażam się.😁
Bob, trochę chyba zaśmieciliśmy ten temat. Bo tu się mówi o teatrze i kulturze, a my to chyba tylko o kulturze picia byśmy mogli, bo pisaliśmy o wódce i zdezelowanych autach. Może powinien powstać nowy temat? O, na przykład: "Rozmowy przy wódce z Bobem o życiu"? Chociaż nie, nie przy wódce. Bo Pelle spija te bałkańskie wynalazki, ja czeskie piwo, Ty Bob wódkę, ale bliżej niewiadomego pochodzenia, to tak bardziej ogólnie powinno być "Przy procentach z Bobem...". Ciekawe co Heed pije? Bo chyba nie jest abstynentem? Nie przepadam za nim, ale aż tak źle to go nie oceniam. Bob, a Ty dzisiaj na Apatora idziesz czy Ciebie akurat to nie kręci i jesteś z tej połowy Torunia, która chodzi na Elanę? Bo ja będę w TV oglądał. Mecz o wszystko, czyli z takich, które lubię najbardziej, gdzie się iskrzy i jak to mawia klasyk: "pachnie gipsem"...
Na gorące, letnie wieczory proponuję serial :"Paragraf 22" na HBO GO, humor jaki bardzo lubię.
A na zimne ? 😜
Na zimne to "Gorączka" z Al Pacino, R. De Niro, Valem Kilmerem 😘
Wole kaszmirowy szał i męskie ramiona 😉
Gdzie trzymasz te ramiona w chłodni? 😂
Nie działam w branży funeralnej wiec chłodni na ramiona i resztę nie posiadam 🤦🏼♀️
To skąd męskie członki zimą? 😂😂😂
To ze sztywne nie znaczy martwe 😂🤣
😂😂😂
http://youtu.be/S1h8TQOlb9Q
Polityka, oficjalny zwiastun 🙄😂😂
Mirka, w tym dziale, bo chyba odpowiedni, zapytam Cię o ten festiwal na, który się wybierasz...co to za wydarzenie ten Burning Man Festival?
No Moja Droga ... to jest absolutna bajeczka! Odbywa się na pustyni Black Rock w Nevadzie. Dawno temu jeden facet spalił tam kukłę swojej laski, która z nim zerwała … i od tego czasu wyrosło to wydarzenie na coś absolutnie niesamowitego! Przyjeżdżają tam tysiące ludzi aby budować niesamowite instalacje ( w zeszłym roku przytargali w częściach Jumbo Jeta 747 i zrobili w nim regularną knajpę! No dasz wiarę … tam powstają przenośne i obwoźne teatry. Widzowie stają się aktorami. Ludzie się przebierają, bawią, tańczą, tworzą wspólnoty i ogólnie mówiąc pokazują się światu. No a clou imprezy to sobota w nocy gdy wówczas podpala się kukłę i Burning Man mega genialnie płonie. Trzeba na to kupić bilet ( to wydatek lekko 1000 USD- o ile kupisz z min półrocznym wyprzedzeniem, ale za to masz w cenie parking). Warto sobie kupić rower aby tam się poruszać, co wcale nie jest łatwe. Tu masz clip http://www.youtube.com/watch?v=ULnEoqPl-3c
W tym roku zaczyna się 25 sierpnia ; finałowe spalenie jest w sobotę 31/08. Kończy się zawsze w amerykańskiego ‘1 szego maja’ który u nich jest świętem przypadającym zawsze w pierwszy poniedziałek września, czyli w tym roku to 2 wrzesien. to też przy okazji ich ostatni dzień wakacji … Burning man to magia, ekscytacja, zabawa i coś absolutnie niesamowitego … mam nawet specjalny strój w wyborze którego pomogli mi mili zbiornikowcy!
Kukłę spalił jeden facet? I co? Wsadzili go na dwa lata jak tego naszego Piotra Rybaka?
A tak w ogóle to z czego oni się tak cieszą na tym Black Rocku?
Chyba te 20 mld. baksów, które wydają corocznie na prochy tak ich nakręca? Tego Tupolewa co onegdaj spadł Ruscy nam nie chcą wydać licząc widocznie, że szurnięci zza oceanu kupią?
We Władysławowie zaraz za Ośrodkiem Cetniewo też stoi taki wrak ...tylko trochę mniejszy. I też tam jest w nim knajpa w której gotują bezdomni z tego co znajdą. Przynajmniej tak to smakuje. Musieli obszczymury małpić nasz rodzimy pomysł ?
Długie włosy, pacyfy ...normalnie komuchy ;-). Jedni widocznie napadają na różne kraje kradnąc co się da, a reszta lampi świecidełka?
A swoją drogą Miro gdzie Ciebie niesie? Zero bon ton, ćpuny, flejusy i bananowa młodzież na tym piachu się zbiorą.
Niebawem mamy w Polsce Targi Mody Fashionweare, potem targi OFFiska (damskiego obuwia). We wrześniu nowa kolekcja zimowa
versace 2019 z rautem dla VIPów. W parę dni potem Armani startuje z szałowymi kompletami ...od pończoch po garsonki i płaszcze.
A Ty na pustynię? W tych glankach na podeszwie 10 cm i szpilce 25 cm? Co na to corpo-vipy? Zyskasz opinię wykolejonej bizneswoman ;-).
Trochę szacunku dla sacrum money. A prestiż? Tak tam będziesz pasować jak Siproeta Stelenes do sterty obornika.
Szanuj wizerunek First Lady i trzymaj fason ;-)
oj, zupełnie nie znasz się na kobiecych butach ... szczególnie tych w opcji 'extreme heels' ...więc lepiej nie szpanuj. Mam w swojej kolekcji maksymalnie 20 cm 'wedges' ... 25 cm nosi, w tych swoich scenicznych wcieleniach, Lady Gaga albo Dita von Teese królowa fetyszu. To są kobiety! ... a co reszty : po co i dlaczego, i jaką opinię zyskam, no to ... i tak nie będę ci tłumaczyć, bo i tak nie zrozumiesz.
Lady Gaga to była stara jak je się urodziłem ;-).
Niemniej jako wielbiciel błyskotliwych i do tego perwersyjnych kobiet dyskutować nie czuję się z Tobą na siłach.
Temat damskiego obuwia w technologii kosmicznej mnie po prostu ...przerasta ;-). Tym bardziej wiedza naszej mistrzyni tego tematu.
http://youtu.be/spCdFMnQ1Fk
Pierwszy sezon za mną, przyznam szczerze że to bardzo dobry serial i mocno wciąga 😉El profesor
no ciekawy serial ... mnie inna tematyka pochłonęła (serialowa) teraz ale wrócę do niego na pewno
Od dziś w kinach "Polityka" Vegi
https://www.youtube.com/watch?v=jTZgRj1D0_4
No i zesrał się Vega z tą swoją "Polityką". XD
Miał być wstrząs, a wyszedł pierd.;DDDDD
Indy, a tak czekałeś na tego gniota. Już miesiąc temu nam tutaj zwiastuny wklejałeś, a tutaj taka lipa. Oj szkoda XD
Sweety, Skarbie, toć każdemu podoba się co innego, ja tego filmu jeszcze nie widziałem a Ty od poczatku też byłaś do tego przedsięwzięcia uprzedzona, dlatego nie dziwi mnie Twoją reakcja, buziaki 😘😂
Indy, najfajniejsze jest to, że nawet Onet pojechał po tym filmie i Vedze.:DDD
Vega tak się sam rozreklamował, że aż się przereklamował.
Odpowiedzią moją i nie tylko pewnie moją na ten film jest to
https://www.youtube.com/watch?v=KdhwopvTf18 XD
Ha ha ha no może to i gniot, tylko po co Misiek pozywa Vege do Sądu? Jak go Antek przeleciał to o co ten szum? 🤔😂
No i sama widzisz, że Onet jest bezstronny, skoro po filmie antypisowskim pojechał.
Misiek ponoć wycofał swój wniosek, a Onet nie miał wyjścia bo cała prasa jedzie po tym filmie i Vedze jak po kobyle.:P:DD
Indy, a jak Ci się podoba najnowszy ranking?
PiS - 43,4
KO - 21,2
Gdyby taki wynik był po wyborach to PiS rządzi samodzielnie.
No istne bokserskie KO. :DDDD
A jaka sondazownia robiła te badania?
Żeby mógł zmienić konstytucję potrzeba 50% plus 1.wtedy możecie napisać, że Jarosław jest wodzem i że on obalil komune i mur berliński, między pomidorówą a mielonym...
Sondażownia jaka? Ano my wszyscy w polu tak sobie głosowaliśmy. Podczas drugiego śniadania wrzucaliśmy do czapki jabłka(PiS) i gruszki(PO). Jabłek było więcej, więc wygra PiS tak jak naPiSałam powyżej. XD
To wy tam wszystkie z PISlamu? 😕Wy wracajcie do Polski Jarka wspierać.
Jarek świetnie da sobie radę beze mnie.:P Wystarczy, że za przeciwników ma takich dupków jak Ty i tą całą KO. :DDDD
Inv, do zmiany konstytucji wystarczy 50% plus 1? To jest właśnie modelowy przykład tego jak zwolennicy totalnej opozycji traktują konstytucję. Bo czy dla Was jest to akt prawny najwyższej rangi, który określa ustrój państwa i podstawowe prawa oraz obowiązki obywateli? A gdzie tam! Gdyby tak było to byście ją znali. Wy ją traktujecie instrumentalnie, odmieniacie tę konstytucję przez wszystkie przypadki, powołujecie się na nią, zasłaniacie się nią, straszycie jak to ona jest deptana, gwałcona, łamana itd., ale tak naprawdę jest ona dla Was jedynie wygodnym narzędziem do napierdalania w PiS. A jaki jest tryb przeprowadzania zmian w konstytucji i jaka jest do tego wymagana większość mówi art.235 konstytucji. Polecam Inv jej lekturę, bo warto chociaż pobieżnie zapoznać się z zapisami ustawy zasadniczej, gdyż świadomy obywatel powinien znać choćby zarysy konstytucji swojego kraju...
2/3? Ostatnio poseł Ast, wniósł do TK wniosek o zbadanie wyroku NSA w spr ujawnienia list poparcia i coś tam pierdolil o kadencji sędziów TK a sędzia pyta go ile trwa ta kadencja Sędziego TK, Ast, że 9 lat, sędzia pyta że z czego to wynika, ten podaję jakiś akt prawny, sędzia prosi go aby pokazał, który to przepis to reguluje, Ast szuka..... mija 5 minut, sędzia, spokojnie pyta czy już znalazł a Ast ę, ą, chy, yyyy... Sędzia nadal opanowany, nie ma takiego przepisu.... Kurtyna
Poseł Ast, prawnik z PIS.
List poparcia KRS *
Obejrzałem sobie dzisiaj "Politykę" Vegi. Doszły mnie słuchy, że film jest słaby, ale celowo nie czytałem recenzji żeby samemu wyrobić sobie opinię o tym filmie. I generalnie jestem zdegustowany, bo obejrzałem zwykły gniot. Były co prawda momenty, gdy można było się pośmiać, ale film jest pozbawiony jakiejkolwiek fabuły. To zlepek kilku właściwie niepowiązanych ze sobą historii. Przedstawione sytuacje i postaci są mocno przejaskrawione, przerysowane, ale zarazem film nie pokazuje niczego nowego czego nie wiedzielibyśmy z medialnych newsów. Pani premier Szydło jest bezwolną marionetką pozbawioną własnego zdania, Macierewicz to narwany ćpun i gej śliniący się na widok swojego młodego podwładnego, a toruński zakonnik to pazerny na kasę klecha, któremu politycy wchodzą w dupę i to bez wazeliny. To co mnie zaskoczyło to fakt, że w sumie najbardziej pozytywnie przedstawiony został Prezes Kaczyński. Może jestem nieobiektywny, bo pana Prezesa uważam za najwybitniejszego polityka w całej 30- letniej historii III RP, ale wydaje mi się, że został on ukazany jako starszy, schorowany pan mający być może wyraziste poglądy, ale zarazem cechujący się uczciwością. Jeśli czegoś mi tu brakowało, to może nie tyle pokazania politycznego geniuszu Prezesa, bo aż tyle od reżysera nie wymagam, ale mógł Vega chociaż zaakcentować nie wiem jak to nazwać, taką pewną diaboliczność Prezesa. Każdy rasowy polityk, a takim bez wątpienia jest pan Kaczyński, ma taką cechę, a w filmie jednak większy akcent położono na aspekty fizyczne czy zdrowotne, a nie na walory umysłowe Prezesa. Za to bezbłędnie scharakteryzowano Schetynę jako osobę kompletnie bezideową, dla której jedynym celem jest dorwanie się do koryta. Świetna była ta pani grająca posłankę Pawłowicz. Nawet po wyjściu z kina żona spytała mnie czy to była aktorka czy może autentyczna Pawłowicz. Jeśli jakiś aktor zasługuje jeszcze na wyróżnienie to zdecydowanie młody Królikowski. Długi czas nie przepadałem za nim, uważając go za lichego aktora, ale od jakiegoś czasu podoba mi się jego aktorska gra. W "Weekendzie" zagrał zabawną rolę, a w "Dywizjonie 303" był bardzo dobry jako ppor. Łokuciewski. W "Polityce" też błysnął i miałem wrażenie, że chwilami to bawił się tą rolą. Widać, że chłopak się aktorsko wyrobił i przyszłość przed nim. Ale jako całość to film był niestety nudny. Lipa i tyle...
Nie bylem jeszcze ...ale pójdę.
Skoro miałeś możliwość go obejrzeć przed wyborami, to podejrzewam, że Vega poszedł na układ.
Taki pomijający kilka wątków. Np. powszechne łapówkarstwo i "teczki" CIA na naszych polityków.
W innym przypadku nie ma siły ...przed wyborami obejrzeć by się go nie dało.
Film jest swoistym fabularyzowanym dokumentem więc nie powinieneś się był spodziewać jego medialności ;-).
Niemniej jesteś Sneer jak barometr ...już wiem czego po tym filmie się oczekiwać. Negatywnego obrazu sceny politycznej głównie z powodu prokościelnej polityki państwa. Jeżeli Vega przedstawia Schetynę jako pazernego "korytowca", Macierewicza jako geja frustrata, a Kaczyńskiego jako schorowanego patriotę ...wydaje się być bliski moim odczuciom.
Obejrzę więc z przyjemnością.
byłem... widziałem ...
na polityce się nie znam, ale cóż mogę powiedzieć - najbardziej podobały mi się sceny łóżkowe młodej dziewczyny z gościem z sejmu :D - nigdzie nie nogę znaleźć odzwierciedlenia w realu ... (chyba dlatego że nie śledzę polityki - wcale).
Ogólnie polecam - fajnie się ogląda
Kogo tam gra Olbrychski, kim jest realnie postać Stefana?
To akurat chyba postać fikcyjna, choć luźno nawiązująca do realnie istniejącej. Chodzi o tego uczestnika kolizji z pojazdem pani premier Szydło. Tam kierowcą był zdaje się młody mężczyzna, a w filmie jest nim staruszek grany właśnie przez Olbrychskiego. Poza tym film wybiega w przyszłość, bo jest już po wyborach i ten starzec zostaje posłem. Dlatego wydaje mi sie, że to postać fikcyjna. Ma ona taki wymiar symboliczny pokazujący jak opozycja traktuje wybory, wyborców, ale również wybrańców narodu. Bo Schetyny nie interesuje kim jest ten Stefan, ani co on myśli. Schetyna ma to w dupie, dla niego liczy się tylko, że wpis o tym staruszku ma w necie ileś tam tysięcy wyświetleń i można tę popularność wykorzystać. W jednej ze scen Schetyna mówi: "zawsze to jedna szabelka więcej". Wiadomo co to jest szabla. To narzędzie, bezrozumne i bezmyślne narzędzie. We wprawnej ręce szabla jest użytecznym narzędziem do walki z przeciwnikiem, ale bez tej ręki jest tylko kupą złomu. I tak właśnie tę scenę odebrałem, że dla lidera opozycji szeregowi posłowie, ale i pośrednio sami wyborcy to są tylko narzędzia, które mają wynieść go do władzy...
Ten myk z tymi ‘znanymi’ to stara sprawa ale całkiem skuteczna. Znane ‘Nazwisko’ przyciąga tych naiwnych do wyborów i napędza ‘liście’ głosów. Już w pierwszych wolnych wyborach posłami zostali przecież tak znani politycy jak Krzysztof Forever Young Ibisz i Janusz Siara Rewiński. W tym czasie Polacy pewnie wybraliby na posła i samego zielonego Kermita gdyby tylko obiecał … jak teraz prezes Jarosław … dużo zielonych dolarów dla każdego, no i chciał do wyborów stawać. A słynni posłowie z pierwszego Big Brothera? A Tadeusz Hula -Gula aktor Ross? A senator PIS Krzysztof Cugowski … ‘znowu w życiu mi nie wyszło’ – fajna to w sumie była piosenka , a Jan Tomaszewski dzielny bramkarz? Po drodze byli jeszcze ci gwiazdorzy 'biznesu' którzy szukali schronienia przed odpowiedzialnością karną pod tymi parlamentarnymi immunitetami … oj, całe mnóstwo było takich zmarnowanych głosów i cynizmu wyborczego w którym Pis ma już też level master … o, i aktorka Anna Chodakowska która starała się do Senatu z listy PIS, i aktorka Stalińska … ta chyba z listy arbuzów, czyli tych z wierzchu zielonych a w środku czerwonych czyli PSL ... od nich to i ten od Disco Polo Świerzyński, teraz gwiazda PIS ... no a pani Maria ‘Business Class’ Anders? – no to już majstersztyk manipulacji. Lasencja specjalnie z emigracji londyńskiej do Polski wróciła aby rodakom wstawać z kolan pomagać i kraj z ruiny wyciągać a przy okazji latać sobie na weekendziki do domciu w UK na koszt polskiego podatnika. A Liroy z tym swoim kumplem Kukizem? … co to byli razem a już chwilę później oddzielnie i dzisiaj rozmawiają via Twitter i Faceboook? … no a jeszcze te cudne panie polityczki - wdowy po Przemysławie Edgarze Gosiewskim – też mega błyskotliwe, no i jak przefajnie o tych głębokich wartościach rodzinnych i katolickim modelu życia opowiadały. W sumie to szkoda, że Edgar to miał tylko dwie żony … jakby tak jeszcze kochanki poszły w ślady tych wdów to mogłyby i jakieś koło poselskie założyć. A jeszcze córeczka Wassermana? Oj można długo ten fajny temat ciągnąć … nie tylko każda szabla przyda się liderowi partii ... ale i kuciapka jak widać też …
Rzeczywiście. Choć z drugiej strony to były przynajmniej osoby medialne. Jako tako wykształcone i komunikatywne. Najgorsi są tacy jak śp. A.Lepper, Kogut albo jakiś specjalista od połowu śledzi ...do dzisiaj chyba na jakiejś rządowej posadce. Nie pamiętam jak się wabił, ale bodaj był nawet wicepremierem z 15 lat temu.
No cyrk na kaczych łapach. Nie kojarzę jednak nikogo po politologii, czy naukach ścisłych. Tylko słoma w butach, zapite pyski i łańcuszek z krzyżykiem na szyi.
Andrju - ten nasz pierwszy, całkiem nasz, polski mulat ... i jednocześnie pierwszy niepiśmienny poseł w historii polskiego parlamentaryzmu był przezabawny! ... no i był żywym dowodem, że Piotr Tymochowicz z każdego wieśniaka mógł zrobić 'pana' ... oczywiście na miarę określonych czasów ...Andrju wraz z tymi swoimi posłami: Rysiem Flaszką Czarneckim ( obecnie PIS) ... Stanisławem Łyżwińskim ( obecnie umarły)... wśród tych molestowanych kobiet określany sympatyczną ksywką 'Quasimodo z Wiejskiej' ... Renatą Kurwik Beger, europosłem Golikiem który lubił brukselskie prostytutki ale nie lubił im płacić ... no i z posłanką Hojarską, obecnie parkingową co to ją Szymon Majewski z włosami na klacie sparodiował ... a wszyscy oni w tych biało-czerwonych krawatach - które też im Tymochowicz wymyślił ... no to przyznasz, że długo stanowili mega wesoły team. Eh, to se ne vrati ...
Pelle, akurat w sejmie politologów nie brakuje i jest ich tam trochę. Ale tego najbardziej znanego już nie ma, chociaż za miesiąc to się może zmienić. To kilka zdań o moim ulubieńcu, czyli panu Biedroniu. Jest rok 2011 i "ciepły Robert" został wybrany do sejmu. No to Olejnik zaprosiła go do radia i przeprowadza z nim wywiad. Robercik chyba myślał, ze ona go będzie pytała o sprawy LGBT, a Stokrota go zaskoczyła i zapytała czy wie co to jest Konwent Seniorów? Proste pytanie, jak były jeszcze gimnazja, to gimbaza uczyła się tego na lekcjach WOS-u. Prostszego pytania Robercik nie mógł dostać, bo w końcu jest z wykształcenia politologiem i wtedy się jeszcze doktoryzował z tej politologii. Odpowiedział, że on oczywiście wie co to jest. Stokrota nie odpuściła i poprosiła go żeby zatem powiedział słuchaczom co to takiego ten Konwent Seniorów. I Robercik wypalił, że jest to zebranie najstarszych posłów! Dżizas, kurwa, ja pierdolę! Pińcet lat temu jak ktoś się tak skompromitował, to zamykał się w klasztorze i ze wstydu siedział tam do końca życia. A w takiej Japonii z dużo bardziej błahych powodów ludzie popełniają seppuku. Coś o tym wiem, bo bliska mi osoba przebywała kilka lat w Kraju Kwitnącej Wiśni i trochę mi opowiadała. Tam maszynista Shinkansena jak miał 12 czy 20 sekund spóźnienia, to skończył ze sobą, bo to była ujma na jego honorze. U nas za Tuska pośpiechy miały po 8 godzin opóźnienia i ta sztuczna blondyna o końskim uśmiechu i z doklejonymi rzęsami stwierdzała beztrosko: sorry, ale taki mamy klimat. No ale ciepły Robercik nie jest potomkiem dumnych samurajów, więc jak się ośmiesza, to nie sięga po katanę, tylko kwituje to uśmiechem na twarzy. Ale w sumie przecież dawanie dupy to dla niego chleb powszedni, więc nie powinno mnie to dziwić. Ale politolog i to taki doktoryzujący się żeby nie wiedział co to Konwent Seniorów? To tak jakby mechanik nie wiedział co to tłok, cylinder czy klocki. Tłok? To jak jest ciasno. Cylinder? Nakrycie głowy. Klocki? Pewnie chodzi o Lego. Albo jakby elektryk nie wiedział co to faza, probówka czy eSka. Faza? Stan po spożyciu alkoholu. Probówka? Szklane naczynie laboratoryjne. Eska? Stacja radiowa. A gdyby Biedroń był tokarzem to wolę nie wiedzieć czym dla niego byłyby suport, konik czy kieł. I takich to w sejmie mieliśmy, a za chwilę znowu mieć możemy politologów. I to z tytułem doktora. To czy sprawiający wrażenie jakby dopiero co go siłą oderwano od wideł z gnojem Endrju Lepper był dużo gorszy od takich politologow jak ten pocieszny Robercik?
Sneer z Biedroniem to widać jest jak z Tobą :-).
Bliska osoba opowiadała Ci o Japonii. A Ty napisałeś - "katana służyła do popełniania seppuku"?
Niebawem napiszesz iż ...koncerz służył do golenia?
Słyszałeś o tanto ?
Odnośnie Biedronia. Prawdziwą plamę dal w momencie gdy nie zrzekł się mandatu europosła. Miał bowiem walczyć o mandat w polskim parlamencie. I tu zgoda ...pokazał co znaczy słowo Biedronia ;-).
Dowiódł też słowotoku i tego, że chlapie co mu ślina na język przyniesie,
Pomijając, że wyszedł na błazna i karierowicza (co jest regułą w Sejmie) jest jednak bardzo medialny i elokwentny. W przeciwieństwie to takiego metropolity krakowskiego Jędraszewskiego zdecydowanie przygłupiego jak na hierarchę koś. Kat.
Jego wypowiedź 1 sierpnia o "tęczowej zarazie" którą można było zrozumieć jako przyrównanie do faszyzmu z czasów Powstania to nie tylko skandal. To po była prostu szowinistyczna prowokacja.
To, że Jezus nie grzebnął go cepem w jego durny łeb dowodzi wartości samej religii katolickiej. I przede wszystkim tego jak taki imbecyl pojmuje słowa rzekomego swojego Boga. Tego rodzaju wypowiedzi kompromitują Kościół i powodują nadmierne popieranie Biedronia. Również całego ruchu LGBT. Gdyby nie Jędrzejewski (i jemu podobni) zapewne o LGBT słyszało by niewiele osób. Głównie tych z ich kręgów.
A tak ruch ten stał się symbolem walki z klerykalizmem i dążeniem do całkowitego usunięcia Kościoła ze strefy medialnej.Tacy jak ten cap nakręcają kultowe wprost gloryfikowanie filmów Vegi i masowy napływ do kin na jego filmy.
Sneer, zobacz to! 😂😂😂😂Twój prezes http://youtu.be/pQSY51zRJvo
No ....dobre. "Ceny węglowodanów i związane z tym ceny węgla"
Czyżby węgiel zaliczał do węglowodanów? Facet po studiach? Bodaj doktor prawa?
Fachowców Pelle w PISlamie jest cała masa i ciemny lud to kupi, zobacz kurdupel pierdoli głupoty a nikt z tam obecnych nie odważył się go poprawić. 😂
Rozumiem Inv, że Tobie nigdy nie zdarzyło się przejęzyczenie? Tę wypowiedź Prezes wygłosił zdaje się w kampanii wyborczej. A wiadomo jak intensywne bywają takie kampanie. Spotkanie goni spotkanie, tu mówi się o jednym, za chwilę o czymś zupełnie innym, łatwo stracić wątek, do tego dochodzi przemęczenie, chwila rozkojarzenia i popełnia się taki lapsus językowy. Będziemy się teraz przerzucać na śmieszne czy durnowate wypowiedzi polityków? To ci z totalnej opozycji są pod tym względem bezkonkurencyjni. Choćby ta była premierzyca z krzywymi nogami. Mówiła i o "kopalniach atomowych" i o "granicy węgiersko- syryjskiej". Ale dla mnie absolutnie number one jest jej opinia o dinozaurach. Dziennikarz pyta: Jak pani zdaniem wyginęły dinozaury? A Kopaczowa odpowiada: No jak to jak, źli ludzie rzucali w dinozaury kamieniami. Kurtyna! I takie puste babsko rządziło prawie 40- milionowym krajem należącym do Unii. To gdzie Prezesowi z tą drobną pomyłką do Kopaczowej czy innych totalnych opozycjonistów?
Lapsus językowy to normalna rzecz. Coś głupiego powiedzieć też.
Przerażającym jest to jakimi ludźmi jest sam prezes otoczony... Bo o ile mogę jakoś mu wybaczyć całe to gadanie o tym żeby "polska była polska" i że w ogóle to z patriotyzmu to on ma 7+ w sześciostopniowej skali to popatrz na to kogo on do rządzenia wybrał. Bo, że on wybrał to chyba nie mamy wątpliwości:
Prokuraturą rządzi Ziobro. Gość stracił ojca i używa prokuratury żeby ukarać winnych (zauważ, że nie chodzi mu o ustalenie prawdy). Więc tak prokuraturą nam rządzi kapitan Ahab.
O ABWerze już pisałem. Nie da się uniewinnić niewinnego. Więc przestępca.
MoN rządził Macierewicz (ta wiem, że już nie ale wciąż) - siedzenie w więzieniu nie wyszło wszystkim na zdrowie więc tak jakby wszędzie węszył psisex...znaczy spisek (#lapsus językowy).
Krótkie podsumowanie: Wojsko, prokuratura i służby specjalne. Ciężki kaliber. I rządzą tam ludzie którzy zamiast budzić moje zaufanie to raczej budzą moje najgłębsze obawy.
Czyli albo prezes wie, że co robi i dosłownie jest to przerażające, że to jego świadome decyzje. Abo faktycznie się dziadzio posuną jak u Pana Vegi to pokazane. Które gorsze? Nie wiem.
Dla mnie jest on mniej więcej na tym samym dennym poziomie co cała reszta hołoty z .... (tu wpisać nazwę partii)
A ja to inaczej widzę. Bo za nami ciągnie się to, że nie rozliczyliśmy się z przeszłością, z peerelowską przeszłością. To taki grzech pierworodny III RP. W byłej NRD to zrobiono, w Czechach to zrobiono, a u nas nie. I po tylu latach zaniedbań w tym temacie, nie da się pewnie już takiego rozliczenia przeprowadzić, bo na to był czas w 90 roku, a nie w 2015. Ale trzeba było chociaż spróbować uzdrowić sytuację na tyle na ile to możliwe. Bo w sądach czy wojsku nadal istniały stare układy. To była patologia i ktoś musiał zrobić z tym porządek. I tu sprawdził się Macierewicz czy Ziobro. Macierewiczowi można wiele zarzucić, choćby jego haniebną postawę w sprawie incydentu w Nangar Khel. Ale oprócz licznych wad, ma on także kilka zalet. Jest bezkompromisowy i nieustępliwy i jeśli jest do czegoś przekonany, to nie cofnie się przed niczym. I taki ktoś był potrzebny w MON-ie żeby oczyścić tę stajnię Augiasza. On zrobił swoje czyli powypierdalał tych najbardziej skompromitowanych generałów i został zdymisjonowany. Teraz już minister Błaszczak może w miarę normalnie kierować tym resortem. I pewnie podobna jest rola Ziobry. Przypomnij sobie jak to sądownictwo działało. Skandalicznie niesprawiedliwe wyroki, sprawy ciągnące się latami, sitwy i kumoterstwo praktycznie wszechobecne w wymiarze sprawiedliwości i sędziowie jako "święte krowy". I to tłumaczenie dla naiwnych, że jeśli są jakieś nieprawidłowości to tylko z powodu braków kadrowych oraz niskich nakładów finansowych. Tymczasem na wymiar sprawiedliwości wydajemy tyle w odniesieniu do PKB, ze daje to nam zdaje się drugie miejsce w Unii. A w przeliczeniu na 100 tysięcy mieszkańców mamy prawie dwa razy więcej sędziów niż taka Francja. To dlaczego było tak źle jak było? I pewnie właśnie dlatego ministrem jest Ziobro. Uzdrowi się sytuację w wymiarze sprawiedliwości, to pewnie i jego zastąpi ktoś mniej kontrowersyjny...
I nie da się uniewinnić niewinnego? To zaraz, nie dostrzegasz sprzeczności w tym co piszesz? Bo najpierw nazywasz go niewinnym, a po chwili już przestępcą. Może warto się zdecydować? Ale mniejsza z tym. Pisał już o tym Inv i stwierdziłem wtedy, że nie warto drążyć tematu, ale skoro kolejna osoba porusza ten wątek, to jednak odpowiem. Oczywiście, że Prezydent mógł uniewinnić pana Kamińskiego przed wydaniem prawomocnego wyroku. Co więcej, powinni o tym wiedzieć nie tylko wybitni znawcy prawa, gdyby tylko nie byli zaślepieni swoją niechęcią do obecnej władzy, ale również każdy w miarę pilny student prawa. Rozwinąć temat?
Zanim rozjedziemy z tym w 2 wątki. Ten Mon. Ok zgadzam się. Zrobienie porządku odcięło ręce innym wywiadom. I nam przy okazji "oczy i uszy". Nikt nam nic nie powie. Nikt nam nie zaufa ani nie sprzeda żadnego info ze strachu. Wysłaliśmy jasny komunikat: "nasi, nie nasi nam to obojętne w taki sposób skończycie jak będziecie z nami współpracować". Chyba wiemy że można to było wszystko zrobić mniej medialnie. Lepiej.
Co do uniewinnienia niewinnego i "studiowania prawa": Jak ktoś w polsce dostaje wyrok to jest winny. Nie mówi o sobie "jestem niewinny". A Kamiński mówił o sobie, że jest niewinny. Mimo otrzymanego wyroku. Rozumiesz tą przenośnię?
Nie chodzi o konstrukcję prawa z zakresie zastosowania prawa łaski. Chodzi to, że Kamiński nie brał tego "na klatę". A ja od "arcyszpiega" to niestety ale trochę cywilnej odwagi wymagam. Chociaż w zakresie: "zostałem skazany. Sąd uznał mnie winnym. Prezydent zastosował prawo łaski. Koniec komentarza." - brzmi o niebo lepiej niż "jam niewinny"
Skoro tyle piszesz o Kamińskim, to pewnie wiesz też coś niecoś o tym jego procesie. I jak go oceniasz? Bo dla mnie to była całkowita farsa i kpina z praworządności. Jeśli czasami mam wątpliwości czy ta naprawa sądownictwa zmierza w dobrym kierunku, to wtedy przypominam sobie między innymi właśnie proces Kamińskiego i wątpliwości mijają...
I jeszcze dwa zdania do Pelle. Coś Ty się Pelle tak dojebał do tego arcybiskupa? Jego słowa są po pierwsze bardzo trafne, a po drugie są bardzo potrzebne. Bo w tym zalewie propagandy ideologii LGBT był to odważny głos rozsądku. Tak wielu jest zalęknionych i obawiających się zabrać głos, by przypadkiem nie zostać zmieszanym z błotem, tak jak Ty to zrobiłeś z arcybiskupem. A on miał odwagę powiedzieć gdzie są granice, które inni wolą zamazywać. I na dobrą sprawę on nie powiedział niczego nowego, a tylko przypomniał i powtórzył nauczanie Kościoła w tej sprawie. A już sam zwrot "tęczowa zaraza" bardzo przypadł mi do gustu. Bo jest to oczywiste nawiązanie do wiersza młodego powstańczego poety Józefa Szczepańskiego. To gdzie tu miejsce na faszyzm, co Ty Pelle bredzisz? Ja akurat niestety jestem mało wrażliwy na poezję. No nie przemawia ona do mnie. Ale są wyjątki. Jakiś wiersz Asnyka, Brzechwy czy jeszcze kogoś innego. Ale najbardziej lubię właśnie "Czerwoną zarazę" Szczepańskiego, szczególnie w wykonaniu Edwarda Snopka. Dlatego mnie akurat się podobało, że ktoś nawiązał do tego powstańczego wiersza...
_Sneer jego proces......to co jest w polityce nie ma z rzeczywistością nie ma styku w żadnym punkcie. Procesu się robi po to zęby kogoś politycznie "ukatrupić". Koleś fałszuje dowody i dalej jest w polityce?
A że się do niego dobierali jakby chcieli a nie mogli to trochę inna śpiewka.
Nawet teraz prawo w Polsce wesoło działa. Ja czy Ty musimy go przestrzegać. Np Najsztub potrącił babkę na pasach nie mając prawa jazdy. Kara? Hmm zdaje się, że zawiasy. To go nauczy respektu wobec prawa.
Kiedyś widziałeś wyroki dla matek samotnie wychowujących ileś dzieci? Są ciekawe. Prawo tam nie istnieje.
Ja w tą "zmianę" w sądownictwie po prostu nie wierzę. To dla mnie wymysł żeby wymienić ekipę na swoją a ludziom w internecie dać powód do dyskusji czy ta zmiana jest czy jej nie ma. Tutaj zasłona dymna a my tymczasem będziemy robić swoje.
Poza tym. Praworządność? Prawo to tylko sztuczny zbiór reguł. Jak jutro uchwalą prawo, że możesz zabić osobę z którą się nie zgadzasz w internecie to na pewno będzie to prawem ale w życiu nie będzie praworządne. Nie używajmy tak wielkich słów ;)
Ilu ... czas intelektualistów w kościele katopojebskim skończył się w Polsce bezpowrotnie z wraz z odejściem z urzędu Metropolity krakowskiego Franciszka Kardynała Macharskiego. Po nim nastał ten chłopek roztropek Stasiu, ze wsi spod Wiśnicza, z wielodzietnej rodziny która ... wysłała go do seminarium aby go od analfabetyzmu wyzwolić. No może jeszcze Arcybiskup Pieronek wnosił w te krakowskie duchowe katopojebskie katakumby pewien intelektualny sznyt ale też niestety odszedł z tego świata. Sam ksiądz profesor Boniecki stara się ale sam nie da rady ... arcypojeb Jędraszewski mnie bardzo zaimponował swoją duszpasterską empatią, jak umierało to nieszczęsne dziecko, które ten nawrócony mistrz skrobanek, z czasów radosnego socjalizmu ... św. Chazan, kazał urodzić bo klauzula sumienie i te podobne pierdy. Arcypojeb na wieść że Chazan został ukarany - natychmiast ogłosił z ambony wezwanie do wiernych o ... zbiórkę pieniężną na ratowanie tego bandyty w fartuchu lekarskim. Niestety - nigdy nie poprosił o modlitwę za to biedne dziecko ... nigdy nie poprosił o modlitwę za matkę ... Dla mnie to straszne, gdy w kościele już nawet ci pasterze zatracili całkiem swą wiarę ...
To może kilka słów o procesie pana Kamińskiego. Pan Kamiński pracował nad aferą gruntową i efektem jego pracy było skazanie dwóch osób w tej aferze. Sąd, nie pisowski sąd, a niezawisły sąd uznał, ze dzięki pracy pana Kamińskiego można skazać dwie osoby w tej aferze. Po pewnym czasie w szeregach PO uznano, że tego Kamińskiego trzeba udupić i prokuratura będąca w rękach Platformy wniosła oskarżenie. Sąd, znowu nie pisowski sąd, a niezawisły sąd nie zostawił suchej nitki na akcie oskarżenia i już nie pamiętam czy pana Kamińskiego uniewinnił czy po prostu sprawę umorzył. I wtedy już staranniej przystąpiono do realizacji tego zadania, bo kolejny skład sędziowski wybrano już poprzez tzw. ręczne sterowanie. Po prostu do prowadzenia tej sprawy oddelegowano same sędziowskie "tuzy". Przewodniczącym składu orzekającego został sędzia Łączewski czy Łączyński, no jakoś tak. Sędzia ten zasłynął z tego, że postawiono mu zarzut składania fałszywych zeznań. Ten sędzia na Twitterze trafił na konto Tomasza Lisa i myślac, że to ten z Newsweeka zaproponował mu wspólne działania wymierzone w rząd PiS-u. Gdy okazało się, ze konto na Twitterze należy do kogoś innego, to sędzia zgłosił sprawę rzekomego włamania na swoje konto na Twitterze i że to nie on kontaktował się z tym profilem Lisa. Biegli zbadali sprawę i o żadnym włamaniu nie ma mowy. Kolejnym członkiem składu orzekajacego był zdeklarowany pedał nienawidzący pisiorów i nawet tego nie ukrywający. A trzecią osobą była też jakaś zaangażowana politycznie po stronie platformersów sędzina. I tacy ludzie są sędziami. Przecież sędzią powinien być człowiek o nieposzlakowanej reputacji. I jakiekolwiek upublicznianie swoich politycznych preferencji powinno skutkować usunięciem z sędziowskiego grona. W każdym razie tak upolityczniony skład orzekający skazał pana Kamińskiego za nic mając fakt, że wcześniej inny sąd na podstawie pracy pana Kamińskiego skazał już uczestników afery gruntowej. Po prostu dostali zlecenie na Kamińskiego i się wywiązali z tego na tyle na ile potrafili. Gdyby pan Kamiński odwołał się od tego skandalicznego wyroku, to najpewniej ten wyrok by uchylono. Tylko znając tempo pracy i opieszałość sądów mogłoby to nastąpić w przyszłym dziesięcioleciu. A pan Kamiński był potrzebny Dobrej Zmianie na już, na cito, bo to jest fachowiec w swojej branży. To Prezydent go ułaskawił. Ale to nie jest tak, że kompetentni sędziowie po rzetelnym procesie skazali go za jakieś pospolite przestępstwo. Nie, zarzuty były od początku mocno naciągane, a sam proces był farsą. I tak to wyglądało...
i ten prezydent go ułaskawił choć był przecież niewinny ... no dla mnie bomba! a to też ponoć prawnik ten Duda. I już drugi przykład po magistrze Ziobro ... trzeci! po tej od wykładzin, w tym samolocie taksówce Kuchcińskiego, czyli prawniczce Kempie ... aby jednak nie wypuszczać niedouczonych magistrów prawa bo to mega kompromitacja ... ciekawe czy nasz prawnik prezydent to też wysyła te swoje gołe zdjęcia tym różnym 'małym emi' ? ... jak ten sędzia dobrej zmiany ... jak myślicie czy tam jest ktoś normalny czy tylko karierowicze?
A gdzie tam, nie ma tam normalnych. Normalni jak są u władzy, to podnoszą podatki, wyprowadzają corocznie z budżetu 50 miliardów, sprzedają "rodowe srebra" (żeby było co wyprowadzać z budżetu), zajadają się ośmiorniczkami, jeżdzą na Maderę z kochankami, latają samolotami wyprowadzać psy na spacer i generalnie bawią się oraz korzystają z życia na koszt społeczeństwa, któremu nakazują zaciskanie pasa i radowanie się z faktu bycia zieloną wyspą. Tak, że obecnie jak to kiedyś pisał klasyk: Polska to nienormalność. Ale jest szansa, że może nie za miesiąc, ale za 4 lata to być może wróci tu normalność. I wtedy sobie ci normalni odbiją te wszystkie straty. Jak ktoś może wyjechać do Australii czy Stanów, to nie musi się bać, ale ci co tu zostaną, to będą mieli wtedy przejebane. Ale zdelegalizuje się wtedy nienormalnych i przynajmniej demokracja nie będzie wówczas zagrożona...
Jest takie słowo którego nas nauczono w ramach makrostruktur : merytokracja.
A tymczasem w Polsce co 4 lata to raczej korytokracja.
Polityka to normalny biznes. Nie wiem może ja się podpierdalam pod tych pisowców jakoś "fest" ale łatwiej mi było zrozumieć łyżwę czy endrju z Samoobrony (Chcieli ruchania i koryta) niż innych co to mają "misję" i na dziewczynki nie chodzą.
No z tymi wywiadami polityków to są normalnie jaja. Poniżej zobaczcie kompromitację Smutnej Broszki. Przecudna jest!
A też laska gruntownie wykształcona, chyba nawet lepiej niż wspomniany wcześniej Biedroń ... bo to i studia z zakresu etnografii na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, i podyplomowe studia dla menedżerów kultury w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, a jeszcze zarządzanie samorządem terytorialnym, na AE w Krakowie. No ale mając na względzie jej znajomość tematu unii europejskiej to widać, że te ostatnie studia robiła ze wstrętem …
Proste pytanie … jak pisze kolega Sneer … jak były jeszcze gimnazja, to gimbaza uczyła się tego na lekcjach WOS-u. Prostszego pytania Broszka nie mogła dostać …
http://www.youtube.com/watch?v=q73PmB7QNvc
"Problem Trzech Ciał" - aut. Cxin Liu.
Pierwszy tom trylogii o historii Ziemi.
Powieść zaczyna się przed "Rewolucją Kulturalną" w Chinach. Chiny lat 60-tych biorą co najlepsze z dorobku Cywilizacji Zachodniej i rozwijającego się ZSRR.
W USA rusza w tym czasie program SETI.
W kosmos wysyłany jest sygnał o istnieniu na Ziemi cywilizacji.
W Chinach powoli narasta fala komunizmu. Naukowcy wykształceni na Zachodzie są szykanowani i usuwani ze stanowisk. Władzę zdobywa ruch ludowy. Niestety nie jest to ruch bezkrwawy. Giną setki tysięcy ludzi. Brat donosi na brata. Szerzy się terror i nienawiść. A w Chinach jak nie zginie ćwierć miliona ludzi np. w czasie powodzi to rzecz nie warta jest uwagi ;-)
W czasie rozruchów zastrzelony zostaje prof. Ye Zhetaj. Głupio i niepotrzebnie ...jak to na fali rewolucji bywa. Ye Wenjie jego córka odbiera w kilkanaście lat później sygnał będący odpowiedzią na ten z SETI ...od obcej cywilizacji.
Ta cywilizacja to Trisolaris ...dziecko planety trzech słońc.
Krążą one w odległości 4 lat świetlnych od Ziemi. Nie można przewidzieć kiedy i jakie słońca będą widoczne na firmamencie planety. Jest to bowiem ruch splątany. Oddziaływania grawitacyjne trzech słońc przerzucają sobie planetę jak piłeczkę pingpongową. Raz panuje chłód a raz gorąc topiący metale. Cywilizacja na planecie rozwija się i ginie. Setki razy na przestrzeni eonów. I odradza się na nowo.
W tej sytuacji Trisolarianie postanawiają poszukać sobie bardziej gościnnej planety gdzie nie będzie tak skrajnych warunków bytowych.
Odbierają nasz sygnał z programu SETI. I postanawiają przenieść się na Ziemię. Stoją technologicznie nieporównywalnie wyżej niż my. Potrafią zakłócać nasze badania podstawowe ...by uniemożliwić postęp na Ziemi.
Nasz sygnał pokazuje kierunek, gdzie znajduje się Ziemia. Jednak nie można z tego wywnioskować w jakiej odległości. Mogą to być tysiące lat świetlnych ...o wiele dalej niż statki kosmiczne Trisolarian zdołają dotrzeć.
Wysyłają więc odpowiedź na nasz sygnał wiedząc już z naszego przekazu, że nie zdołamy się obronić. Jesteśmy niżej w rozwoju od nich.
Wśród Trisolarian jest jednak astronom, który zniszczenie gatunku ludzkiego uważa za działanie zbrodnicze i wysyła również sygnał ..."Nie odpowiadajcie ..to pułapka"
Ye Wenjie córka wspomnianego zamordowanego profesora na skutek własnych traumatycznych przejść wysyła jednak odpowiedź .."przybywajcie i zniszczcie nas ...niegodnych". Znając czas po jakim nastąpiła odpowiedź Trisolarianie poznali odległość do Ziemi. Była 4 lata św. ...czyli niemal ...tuż tuż.
Wyrusza 1000 gwiazdolotów w celu opanowania Ziemi i zniszczenia ludzi.
Dotrą za około 400 lat!
-----------
Znakomicie napisana powieść. Socjologiczne tło społeczeństwa Chin lat 60 tych i Rewolucji Kulturalnej to maestria ! Znakomita krytyka gatunku ludzkiego. Nie jest bowiem Ye Wenjie ukazana jako zdrajczyni gatunku ludzkiego. Chodzi o szerszy aspekt społeczny. O to czy jesteśmy godni, by żyć postępując tak jak postępujemy.
Czy ze swoją złośliwością potomków małp i sobkostwem powinniśmy nazywać siebie cywilizacją?
Fabuła S.F. to swoista matryca powieści społeczno-etycznej. Niemal filozoficznej rozprawy ubranej w szaty beletrystyczne.
I jakże inaczej napisana niż zrobiłby to gryzipiurek z Zachodu. Czy z Polski. On by napisał szkic na 2 strony maszynopisu, a sekretarki rozpisałyby to na 30 tomów cyklu gówniano-fantastycznego jak np.czyni to Margit Sandemo .
Niebawem o II tomie pt. "Ciemny Las". Barack Obama ocenił ją jako wybitną. To niemal Biblia środowiska scientologów
No Pelle, na coś się jednak przydajesz. Może dzięki Tobie trafię na ciekawą lekturę. Bo czasami mam z tym problem. Wchodzę do Empiku i nie wiem na co się zdecydować. Jakbym zobaczył tam Orwella, Łysiaka, Saramago, Zajdla, Schmitta, Wolskiego, Asimova, Chmielewską czy kogoś kogo znam i cenię, to brałbym w ciemno. Ale widzę jakiegoś Nesbo, jakiegoś Żulczyka czy jakiegoś Mroza. Mnie te nazwiska nic nie mówią i nie wiem czy da się ich czytać. Pamiętam jak kiedyś trafiłem na Twardocha. Nazwisko obiło mi się o uszy, to wtedy była podobno wschodząca gwiazda polskiej literatury. Nike chyba wtedy dostał, to sięgnąłem po jego książkę. I to był koszmar, jakoś tę książkę zmęczyłem, ale przyjemności w tym nie było żadnej. Dla mnie to był jakiś niezrozumiały bełkot. Dlatego wchodzę do tego Empiku i chociaż widzę setki tytułów i oczywiście każdy jest zachwalany jako bestseller, to ciężko mi się na coś zdecydować. I wtedy wybieram coś z S-F. Dla mnie to bezpieczna opcja, bo to zawsze jakoś przeczytam nawet jak jest słabe. Niedawno skusiłem się na Dukaja i jego "Perfekcyjną niedoskonałość". I fajnie się to czytało, całkiem zgrabna fabuła. A ostatnio jak tam byłem to znowu miałem podobny dylemat, więc ponownie udałem się do kącika z działem S-F. I tam wypatrzyłem "Autostopem przez galaktykę". Tytuł jest dość znany w tym światku miłośników literatury fantastycznej to nabyłem. Poinformowałem o tym Piaa i usłyszałem od niej, że książka jest zajebista i na pewno będę zadowolony. I rzeczywiście, dopiero zacząłem czytać, ale początek ciekawy i humor taki, który mi odpowiada. Dlatego Pelle może i dzięki Tobie trafię na lekturę, która mnie wciągnie. Bo to co piszesz brzmi dość interesująco. Chociaż też kilka kwestii w Twoim opisie brzmi dziwnie czy niezrozumiale. Po pierwsze, trzy gwiazdy w pobliżu jednej planety w praktyce wykluczają powstanie tam cywilizacji, tym bardziej jeśli jedną z tych gwiazd jest tzw. czerwony karzeł. Po drugie, nadzieja, że dzięki SETI nawiążemy z kimkolwiek łączność radiową, to jak liczenie na cud. Po trzecie, dosyć dziwne, ze cywilizacja, która jest od nas o wiele bardziej rozwinięta i której pojazdy poruszają się 175 razy szybciej niż najszybsza maszyna stworzona przez ludzi nie potrafi ustalić kto jest nadawcą wiadomości. Ale to szczegóły i może się czepiam. W każdym razie tytuł sobie zapamiętałem i dam Ci znać jak będę po lekturze...
Sneer literatura chińska jest bardzo specyficzna w odbiorze.
Ta trylogia jest tłumaczeniem z angielskiego. Bardzo na tym straciła. Mam na myśli jej klimat. Czytałem wydanie angielskie "Ery Supernowej" tegoż autora i daleko odbiega ono na skutek ponownego przetłumaczenia na polski przez A. Jankowskiego z jęz. angielskiego od pierwowzoru angielskiego.
Na pewno nie znajdziesz w tej trylogii takiego poczucia humoru jak u Douglasa Adamsa w "Autostopem przez Galaktykę". Czy u Pratchetta. Mam wrażenie, że Chińczycy w ogóle nie znają czegoś takiego jak dowcip ...czy wirtuozeria dialogów. Równie dobrze mógłbyś czytać instrukcję obsługi pralki.
Natomiast tematyka i poziom naukowy stoją o klasę wyżej niż u najlepszych pisarzy SF kultury Zachodu.
O Zajdlu nawet nie wspomnę...bo to lektura dla młodzieży, jeżeli chodzi o styl i przekaz. Gdyby z Lemowskiej "Suma Technologiale" usunąć satyrę i humor byłoby to coś bliskiego "Problemowi Trzech Ciał".
Nie wiem czy czytałeś "Wytwórcę Makaronu" aut. Ma Jian?
Jest tam scena pożerania przez tygrysa w cyrku dziewczyny. Opisana tak realistycznie, że serce zamiera. To nie wypadek...ona czyni to świadomie. Taka jest właśnie chińska literatura. Wiwisekcja i każdy szczegół "oglądany" z kilku stron.
Ale warto. Szczególnie, że teoria strun i wielowymiarowy Wszechświat stanowi dla autora swobodną "zabawkę" w bardzo przystępnym opisie.
Zajdel to lektura dla młodzieży? Weź Ty się puknij w głowę Pelle! Chociaż rzeczywiście czytałem go w młodości, ale dla mnie on był lepszy nawet od samego Lema. Zdaję sobie sprawę, że dla miłośników S-F to brzmi jak herezja, ale tak było. Lema oczywiście ceniłem, to jest w końcu klasyka gatunku, ale jednak twórczość Zajdla jakoś lepiej do mnie przemawiała. Pewnie dlatego, że kiedyś sięgnąłem po "Summa technologiae" i poległem, za ciężkie to było dla mnie. Albo zwyczajnie za głupi wtedy na taką lekturę byłem. I to mnie trochę zraziło do Lema. Oczywiście znałem jego "Dzienniki gwiazdowe" czy "Katar", ale generalnie Lema unikałem, a Zajdla to wręcz pochłaniałem. Zresztą ten mój nick pochodzi właśnie od Zajdla. Kobiety mi tu czasami piszą coś o szydercy, ale rzeczywistość jest bardziej przyziemna i banalna. Ja nie znam angielskiego i ten nick po prostu pożyczyłem sobie od głównego bohatera "Limes inferior" Zajdla. Za to teraz na stare lata nadrabiam zaległości jeśli chodzi o Lema. I pewnie kiedyś zrobię drugie podejście do "Summy...". Ale stwierdzenie, że Zajdel to lektura dla młodzieży jest jednak przegięciem...
Tego "Makaronu" nie czytałem, sam tytuł by mnie zniechęcił. Ale jak lubisz takie realistyczne opisy, to polecam "Głód" Knuta Hamsuna. On tak przejmująco opisuje głód, że czytając to człowiek sam niemal odczuwa fizyczny ból wynikający z głodu. Ten Hamsun to w ogóle ciekawa postać. Norweg, laureat Nobla i pisarz znakomity, któremu ci współcześni literaccy nobliści do pięt nie dorastają. Ale oprócz tego on był nazistą i to takim z przekonań. Jego dwaj synowie służyli w norweskich oddziałach kolaboracyjnych, a on sam, gdy po samobójstwie Hitlera został poproszony żeby jakoś to skomentować w radiu stwierdził, że nie jest godzien żeby zabierać głos dla uczczenia takiego wielkiego człowieka jak Hitler. Po wojnie Norwegowie nie za bardzo wiedzieli co z tym Hamsunem zrobić, bo był on już starcem, poza tym do nikogo nie strzelał, ani czynnie nie wspierał okupantów, a jedynie w takiej warstwie intelektualnej ich popierał. To w końcu Norwegowie zrobili z niego wariata i zamknęli go w psychuszce. Postać kontrowersyjna i niejednoznaczna w ocenie, ale pisarz jednak wielki...
Teoria strun? Dla mnie to manowce, na które zmierza współczesna fizyka. I coraz mniej to ma wspólnego z nauką. Bo podstawowym atrybutem teorii naukowej jest jej weryfikowalność. To już Popper uważał, że każdą teorię, przynajmniej w naukach ścisłych, można sfalsyfikować czyli przeprowadzić doświadczenie, które wykaże że dana teoria jest prawdziwa lub fałszywa. A obecnie ważniejsze są wartości estetyczne. Teorie mogą być nieweryfikowalne, ale ważne, że są ładne czy piękne. Poważnie, dla niektórych to jest właśnie argument przemawiający np. na korzyść teorii strun. Dla mnie to postawienie sprawy na głowie. Przecież taka Teoria Względności nie jest słuszna dlatego, że jest ładna lub piękna (choć jest), a dlatego, że jest weryfikowalna i można ją empirycznie udowodnić, choćby przez zakrzywienie światła przez ciała niebieskie co zrobił już dawno temu Eddington. Przecież fizyka jest tak na dobrą sprawę poszukiwaniem czy odkrywaniem modeli opisujących rzeczywistość. Jeśli model zgadza się z doświadczeniem, to jest odpowiedni i uznawany za obowiązującą teorię, a jeśli nie jest to jest odrzucany i szukamy dalej...
Tymczasem teorii strun czy szerzej M- teorii nie da się zweryfikować czy doświadczalnie udowodnić tych dodatkowych wymiarów, to po co w to brnąć? Według Teorii Względności żyjemy w czterowymiarowej czasoprzestrzeni i moim zdaniem to wystarczy. No chyba, że mi ktoś pokaże eksperymentalnie, że dowolna cząstka elementarna da się poprawnie opisać modelem łańcucha strun, to wtedy zmienię zdanie. A do tego czasu teoria strun ma niewiele wspólnego z nauką i jest brnięciem w ślepy zaułek fizyki. Albo te światy równoległe. Nie mam nic przeciwko wykorzystaniu tego motywu w literaturze S-F. Takie "Antybaśnie" Wolskiego lub jego "Alterland" czyta się świetnie. Ale skręca mnie jak słyszę, że to ma cokolwiek wspólnego z nauką. Nie ma nic wspólnego i żeby sobie zdać z tego sprawę wystarczy sobie odpowiedzieć na jedno pytanie, tylko na jedno. Czy te wszechświaty równoległe mogą jakoś na siebie wpływać, jakoś na siebie oddziaływać? Jeśli odpowiedź brzmi: tak, mogą oddziaływać, to znaczy, ze to nie są żadne wszechświaty równoległe, ale jeden wszechświat. A jeśli odpowiedź brzmi: nie, nie mogą oddziaływać, to znaczy, że my nigdy nie będziemy mogli się o ich istnieniu dowiedzieć, zweryfikować. Czyli tak czy siak to zagadnienie jest nienaukowe i nauka od takich bajek powinna trzymać się jak najdalej...
Postaram się przeczytać "Głód" jeżeli jest obecnie dostępny na rynku.
Książek nie kupuję w księgarniach.A już tym bardziej w MPiKu. Kupuję je w Sieci. Wyjątek czynię jedynie dla antykwariatów, bowiem "perełki" wydawnicze zbyt szybko rozchwytywane są w Interze.
Za 6 książek Cixin Liu zapłaciłem łącznie z kurierem 105 zł. W księgarni to koszt około 200 zł.Jest więc spora różnica.
Ponadto łatwiej mi śledzić nowości w Sieci pracując jednocześnie niż biegać po mieście ;-)
"Ciemny Las" cz.II Trylogi "Problem Trzech Ciał" ...aut. Cxin Liu.
Małe dziecko idąc przez las często hałasuje. Czasami krzycząc- słucha echa. Albo kijem uderza w pnie drzew. Taki własnie był program SETI . Byliśmy małym, naiwnym "dzieckiem" świeżo wyklutym z małpich przodków.
Tymczasem Kosmos to "Ciemny Las" pełen wrogich istot. Czekają one tylko na sygnał , by posłać w tym kierunku śmiercionośną głowicę. Bowiem i w Kosmosie obowiązuje prawo "dżungli". Trzeba siedzieć cicho i nie "oddychać" ...bo zło czai się wszędzie.
Za beztroskę płaci się zagładą. Tak jak w przyrodzie obowiązuje selekcja gatunków gdzie przetrwa najlepiej przystosowany (najsilniejszy, pozbawiony skrupułów, i najcwańszy) tak jest i wśród gwiazd.
Prawa natury są wszędzie takie same ...zabij, lub ...giń.
I o tym jest drugi tom Trylogii
Ludzkość odkrywa te prawo gdy w drodze na Ziemię jest już 1000 gwiazdolotów Trisolarian. Niestety zanim jeszcze nadlecą Ziemię patrolują już zwinięte w wielowymiarowej przestrzeni i poruszające się z szybkością światła Sofony ...superkomputery Trisolarian. Mają wielkość cząstki elementarnej. Przenikają przez wszystko. Nawet prze Słońce. Poza ludzkim umysłem nie ma dla nich tajemnic.
Luo Ji jest astronomem i socjologiem. Odkrywa prawo "Ciemnego Lasu". Również to, że podając dane przestrzenne rozmieszczenia kilkunastu gwiazd wokół jakiejś cywilizacji i emitując to w kosmos spowodujemy ...atak "ciemnych sił" i zniszczenie tego układu gwiezdnego. Potwierdza to doświadczalnie. I to stanowi element odstraszania dla Trisolarian. Wysyłając bowiem sygnał o lokalizacji Ziemi i Planety Trisolarian w kosmos spowodujemy zniszczenie obu tych układów gwiezdnych.
Tak jak rzucenie kotleta głodnemu psu.
Jest to groźba "ataku kamikadze" z tym, że ludzkość ma niewiele do stracenia. I jest to ostatnia deska ratunku dla nas. Specjalnie wyselekcjonowana osoba tzw. "Dzierżyciel Miecza" ma stale przy sobie specjalny włącznik emisji tego sygnału przez kilka anten nadawczych w kosmos.
Następuje pat ...i próby dialogu między nami i Trisolarianami. Bowiem dzięki Sofonom mamy na skutek interferencji grawitacyjnej niemal natychmiastową łączność z nimi. Jednocześnie Sofony na stale szpiegują i blokują rozwój nauki.
"Koniec Śmierci" to III tom cyklu....być może kilka słów o nim jeszcze zamieszczę.
Pelle, to może trochę o tym co sądzę o szansach powodzenia projektu SETI. Nadzieje na nawiązanie kontaktu z Obcymi uważam za pobożne życzenia, a nie naukowe założenia. Bo nam się często wydaje, że my ludzie nieustannie przeczesujemy niebo w poszukiwaniu sygnałów od Obcych, sami też nadajemy, więc tylko kwestią czasu jest nawiązanie kontaktu. Ale to nie takie proste. Bo emisja dookoła i w szerokim zakresie częstotliwości jest zbyt kosztowna energetycznie. Zresztą nie w każdej częstotliwości da się wysłać sygnał, bo atmosfera wiele pochłania. By nasłuchiwać w szerokim paśmie częstotliwości trzeba mieć niesamowicie mocny odbiornik, a raczej wiele takich odbiorników, bo sygnał, jego poziom, maleje z kwadratem odległości. Co to znaczy? Jeśli sygnał dociera dwa razy dalej, to jest 4 razy słabszy, a jak dociera trzy razy dalej, to jest już 9 razy słabszy. Można zbudować potężne anteny i wzmacniacze, ale one wyłapią w zasadzie sam szum czy coś co będzie nieodróżnialne od szumu i innych zakłóceń. Pozostaje więc wiązka kierunkowa w wąskim paśmie częstotliwości. Czyli odbierzemy sygnał od Obcych tylko wtedy, gdy oni wykierują go w naszą stronę i jeszcze będziemy odbierać dokładnie w tej samej częstotliwości. Twórcy SETI uznali, że taką częstotliwością jest częstotliwość wodoru. Dyskusyjna sprawa czy hipotetyczni Obcy podzielają ten punkt widzenia. Najlepsze jest to, że nawet gdyby Obcy myśleli podobnie i znajdowali się blisko nas, gdzieś w Układzie Słonecznym, to i tak pewnie nie zauważyliby naszej obecności. Bo na Ziemi częstotliwość wodoru jest zarezerwowana dla celów naukowych i na tej częstotliwości Ziemia jest akurat najcichsza...
Gdyby jakiś statek Obcych zabłąkał się gdzieś w okolicach Plutonu, Uranu czy Neptuna i nasłuchiwał własnie na częstotliwości wodoru, to pewnie by nas w ogóle nie usłyszał. Tym bardziej, ze pod nosem miałby naturalną radiolatarnię czyli Jowisz- Io, który to układ generuje prądy rzędu milionów amperów. Poza tym odberaliśmy już kilka dziwnych sygnałów wobec których mamy wątpliwości czy są pochodzenia naturalnego czy zostały sztucznie wyemitowane. Najbardziej znany jest ten słynny "Wow" z lat 70- tych. Do dzisiaj nie wiadomo czy to był sygnał od Obcych czy zwykły szum lub jego żródło ma charakter naturalny. Dziwi nas, że ten sygnał nie został powtórzony, ale sami robimy dokładnie to samo, bo wysyłamy czasami kierunkowe sygnały w strone konkretnych gwiazd, ale są to emisje jednorazowe, a nie powtarzalne. Nawet jeśli ktoś taki sygnał odbierze, to pewnie potraktuje go tak samo jak my to "Wow". Zresztą oczekiwać powtarzalności sygnału moglibyśmy tylko wtedy, gdyby ten sygnał był emitowany właśnie w kierunku Ziemi. Ale jeśli przypadkowo wcięliśmy się w cudzą rozmowę, to efekt byłby właśnie taki jak w przypadku "Wow". Podsumowując, odebrać możemy prawie wyłącznie tylko szum lub coś czego nie będziemy potrafili od szumu odróżnić. I to pod warunkiem, że taki sygnał będzie nadawany w wąskim pasmie częstotliwości, którego sami prawie wcale nie używamy, ale uważamy, że Obcy jesli będą nadawać to powinni nadawać właśnie w tym zakresie częstotliwości. Dlatego słabo to widzę...
Ty mi lepiej powiedz Pelle jak autor wyobraża sobie tych Trisolarian? Są tak jak my zbudowani na bazie węgla? Najlepiej przystosowane do życia są chyba insekty. Tylko czy robactwo może wytworzyć mózg zdolny do inteligencji? Chyba, że tworzyliby jakiś zbiorczy mózg, w którym poszczególne jednostki pełnilyby rolę neuronów? A może są zbudowane zupelnie inaczej, na przykład w oparciu o krzem i oddychają azotem? Ale zaraz, oni chcą podbić Ziemię i osiedić się na niej, to chyba jednak ten węgiel i oni trochę muszą nas przypominać, przynajmniej w ogólnych zarysach. To jak autor sobie ich wyobraża? Czyżby byli humanoidalni i rozmarzonymi narządami wzroku wpatrywali się w gwiazdy jak pewien gatunek, który opanował błękitną planetę w jednym z gwiezdnych układów, gdzieś na zadupiu Drogi Mlecznej?
Sneer ....Trisolarianie nie są małpopodobni ;-).
W swoich trudnych warunkach, gdy nagle wschodziły ich dwa słońca odwadniali się przypominając image motyla. Po ponownej stabilizacji temperatury nawadniano ich i wracali do życia.
S.F. nie jest moją ulubioną literaturą.
Natomiast Teoria Strun to hipoteza, a nie wątek fantastyczny.
Z teorii względności wynika, że im wyższa prędkość tym bardziej wydłuża się obiekt (w danym punkcie odniesienia). Gdyby osiągnął 300 tyś km/s byłby nieskończenie długi. A taką prędkość (w przybliżeniu) osiągają cząstki elementarne. Więc z tego punktu widzenia (upraszczając) tworzą linię (strunę). I to znajduje już matematyczne potwierdzenie.
Moją domeną jest filozofia, więc wolałbym nie polemizować o fizyce.
Jestem w niej laikiem. Oczytanym ...ale bez kompletnej wiedzy.
Zwłaszcza w jej aspekcie kwantowo-falowym. Trwają prace nad Uniwersalną Teorią Czasoprzestrzeni, ale podobno mamy za słaby aparat matematyczny do jej opisania. Tak jak prawa Newtona zawierają się w T.Względności (są jej przypadkiem szczególnym) tak U.T.CP zamierać by miała Ogólną i Szczególną Teorię Względności jako jej przypadki szczególne.Ta teoria w jednym wzorze matematycznym miałaby łączyć oddziaływania silne i słabe z grawitacją i T. P.
Zapewne nie czytałeś "Robota" Snerga-Wiśniewskiego ?
Jest tam opisana Teoria Istot i Nadistot ..czyli kto jest dziobany i stanowi pokarm dla wyższo-wymiarowej istoty. Nie chodzi oczywiście o aspekt kulinarny ...ale po prostu jakąś formę konsumpcji energii życiowej i świadomości.
Ja jestem deistą (dokładniej neo-panteistą). Interesują mnie zagadnienia bytów doskonalszych niż rodzaj ludzki. Mam na myśli Demiurgów. Stąd mój sceptycyzm do trywialnych religii ;-)
Od tego już tylko krok do fizyki. Jednak jest to dłuuugi krok ;-)
Dzisiaj tylko jedna rzecz, a najwyżej jutro więcej. Bo dobrze Pelle kombinujesz. Tylko w drugą stronę, bo jest akurat odwrotnie. Wraz ze wzrostem prędkości ciało widziane przez obserwatora nie ulega wydłużeniu, a przeciwnie, ulega skróceniu. I to ciało nie skraca się samo w sobie, a jedynie obserwatorowi "wydaje się", że ciało uległo skróceniu. Albo inaczej. Jeśli obserwator widzi pędzącą rakietę, to gdyby ten obserwator mógł przyłożyć swoją linijkę, to pokazałaby mu ona właśnie to skrócenie, ale już pilot tej rakiety, gdyby wziął własną linijkę, to żadnego skrócenia by nie zmierzył. To skrócenie ciała można nawet dokładnie obliczyć. Służy do tego jeden ze wzorów Lorentza: L'= L x √ 1- v^2/c^2. Gdzie L' to skrócona długość, L to początkowa długość, v to prędkość ciała, c to prędkość światła. Jak widać ze wzoru zauważalne różnice są dopiero przy prędkościach zbliżających się do prędkości światła. Najszybszy samolot osiąga jakieś 10 tys. km/h. Gdyby ciało o długości 100 metrów poruszało się z taką prędkością, to ten efekt skrócenia wynosiłby zaledwie 5 cm czyli byłby niezauważalny. Ale już gdyby takie ciało poruszało się z połową prędkości światła, to obserwator widziałby ciało nie o długości 100 metrów, a jedynie 86, 6 metra i to już pewnie byłoby jakoś dostrzegalne...
No tak słusznie. Wszechświat należy opisywać nie statycznie ale z pozycji ruchu z szybkością własnie światła. Wersja statyczna to przypadek szczególny w opracowywanej Ogólnej Teorii Wszechświata.
Wiadomo już, że będzie w nim składnik (x-prędkości światła) gdzie x jest współczynnikiem od 0 do 1. Masa jest równoznaczna energii, a grawitacja stanowi metrykę dla przestrzeni i jest powiązana z czasem.
Ale jak wspomniałem ...to mnie nieco przerasta. Całkowanie i liczby urojone to jeszcze pół biedy. Ale tam ma być Wszechświat opisany ponoć jako suma podzbiorów z czasem niewektorowym i plynącycm wstecz praz materią o masie ujemnej.
Wszystko wskazuje na to, że obecny aparat matematyczny tego nie ogarnia. A już na pewno nie mój mózg ;-)
Przyznam Ci się Pelle, że jak czytam piewców niektórych naukowych czy raczej pseudonaukowych teorii, to odnoszę wrażenie, że mam do czynienia ze skomplikowanymi konstrukcjami myślowymi schizofreników. Zresztą podobne odczucia mam czasami też jak Ciebie czytam. A te marzenia o opracowaniu Teorii Wszystkiego przypominają mi poszukiwania świętego Graala. Takim Graalem dla fizyków jest właśnie Teoria Wszystkiego. Wielkim entuzjastą takiej teorii był Hawking, ale nawet on był świadom trudności i dopuszczał ewentualność, że nidy nie da się jej opracować, chociaż jako urodzny optymista był przekonany, że jednak jesteśmy coraz bliżej jej opracowania. Ja takim optymistą nie jestem i raczej pozostaję sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Cząstkowe teorie, coraz doskonalej i precyzyjniej opisujące pewien wycinek fizycznej rzeczywistości, tak, to jest jak najbardziej możliwe. Ale jedna ujednolicona teoria raczej nie. Zresztą nawet gdyby udało się coś takiego opracować, to nie licz, że nagle będziemy potrafili przewidzieć każde zdarzenie. Pierwszą przeszkodą będzie zasada nieoznaczoności. A drugą poziom skomplikowania równań takiej teorii. Dla nas już ruch trzech ciał w teorii grawitacji Newtona jest problemem, którego nie potrafimy do końca rozwiązać, a co dopiero bardziej skomplikowane przypadki. A teoria strun to dla mnie nadal fantastyka. Przed nią była supergrawitacja, którą zarzucono między innymi z powodu nie dających się usunąć nieskończoności. Wtedy na pierwszy plan wysunęła się właśnie teoria strun. Tyle tylko, ze tu również pojawiają się nieskończoności, ale zwolennicy teorii strun liczą, że da się je skasować. Nie wiadomo czy się da, naukowcy jeszcze tego nie wiedzą, ale liczą, że jednak się da...
Poza tym żeby ta teoria strun w ogóle miała sens, to czasoprzestrzeń powinna mieć 10 lub 26 wymiarów. A przecież żyjemy w 4- wymiarowej czasoprzestrzeni. Dlatego są dwa wyjścia. Albo wyrzucić tę teorię na naukowy śmietnik, albo uznać, ze skoro wymiarów powinno być 10 lub 26, to chociaż doświadczamy 4- wymiarowej czasoprzestrzeni, to w rzeczywistości tych wymiarów jest właśnie 10 lub 26 tylko, że te pozostałe 6 lub 22 są niewidoczne. Dla mnie trochę to naciągane, dlatego póki co to nie kupuję tej całej teorii strun. I co tym tam dalej Pelle piszesz? Wszechświat jest sumą podzbiorów? Ale co jest elementem tych podzbiorów? Z czasem niewektorowym? Przecież czas nie jest wielkością wektorową tylko skalarną, tego się dzieci uczą na jednej z pierwszych lekcji fizyki. Czas płynący wstecz? Czas płynąłby wstecz wyłącznie dla kogoś poruszającego się z prędkością wiekszą od prędkości światła. A taka prędkość w oparciu o STW jest wykluczona. Dlatego porzuć te rojenia o czasie płynącym wstecz. Masa ujemna? Gdziekolwiek ją zaobserwowano? Nie. Czy teoretycznie jest ona możliwa? Też nie bardzo, bo co z zasadą zachowania energii? Poza tym wróćmy do podstaw czyli do klasycznej fizyki. Czym jest masa? Najkrócej mówiac masa jest miarą ilości materii w danym ciele. Czyli nie ma czegoś takiego jak masa ujemna. To tak jak z tymi mitycznymi tachionami. Penrose udowodnił, ze tachiony nie istnieją, ale co tam jakiś Roger Penrose i nadal wielu pisze o tych tachionach jakby one rzeczywiście istniały..
Dość chaotycznie to opisałeś. Ale mniej więcej prawdziwie ....z grubsza rzecz ujmując. Nie do mnie wątpliwości ...a już tym bardziej pytania.
Ja w zasadzie bym zaczął od tego, że kto głosi podobne teorie o razu na wywiad środowiskowy takiego zaprosił.
Co brał, ile pije, jaką pali trawę?
Niestety jak już raz przyjęto Teorię względności wyjścia nie ma.
Reszta to kolejne kroki . A masa ujemna? Trudno sobie wyobrazić coś takiego. To po prostu konsekwencja równań matematycznych,
Jak sam napisałeś bez tego się nie domkną.
A zasada kota Schrödingera ?
Na tej zasadzie działają komputery kwantowe !
Już od dawna. Byle jak na razie ...ale działają.
Świat Newtonowski jest być może już tylko dla prostaczków.
Gdybyśmy w nim nadal byli osadzeni ...nie byłoby niczego.
Telefonów, komórkowych, komputerów ani sztucznych satelitów.
Więc po prostu pozwólmy pracować innym. Nie palmy ich od razu na stosach jak G. Bruno.
Świat rozwija się dzięki takim jak oni ....choć też bym napił się tego co oni muszą pić ...by tak pojmować rzeczywistość.
Jedno jest pewne Bóg (o ile istnieje) to nie jest na nasz wzór i podobieństwo albo odwrotnie. Nie pali krzak na pustyni i nie siedzi z jakimś popapranym semitą na Synaju kując pracowicie tablice przykazań. Tym bardziej, że Hammurabi już wcześniej o 1000 lat je ogłosił. A jaką logiką się kierował stwarzając Wszechświat na pewno nie wyczytasz w Biblii.
Poznawanie Boga nie polega na wertowaniu starych ksiąg.
>>Trzeba z postępmi naprzód iść , po życie sięgać nowe
a nie w uwiędłych laurów liść z uporem stroić głowę.
Myślą sięgać tam gdzie rozum wymięka ...
choć z wysiłku od tego głowa nam już pęka.<<
To parafraza ...Asnyka ...nie szukaj ;-)
Świat newtonowski jest dla prostaczków? Dość odważna teza, ale Ciebie to akurat rozumiem. Wszak z tego Newtona to był moher i to taki nieprzeciętny. Co prawda to był moher protestancki, ale jednak zawsze moher. W ogóle jak kiedyś zrzucimy już to watykańskie jarzmo, to powinno się wtedy ze szkolnego programu nauczania usunąć tych wszystkich głęboko wierzących fizyków. Pewnie trzeba będzie wtedy całą fizykę usunąć, bo jak tu jej nauczać bez wspomnienia dokonań takich uczonych jak Newton, Leibniz, Maxwell, Ampere, Volta, Pascal, Thompson, Faraday, Kepler, Marconi, Planck i dziesiątki innych? Ale w sumie na co komu fizyka? Zamiast niej wprowadzi się nowe przedmioty, takie jak: Równouprawnienie seksualne, Podstawy genderyzmu, Filozofia feminizmu czy Historia rozwoju ideologii LGBT.
A tak poważnie to uważam, że np. prądy filozoficzne można oceniać w takich kategoriach, że są lub nie są dla prostaczków. Ale w przypadku teorii fizycznych decydującym kryterium oceny powinno być to jak dana teoria opisuje rzeczywistość. A zasady Newtona opisują ją bardzo poprawnie...
Taka NASA polega na prawach Newtona i koduje je w swoich komputerowych programach żeby przwidywać orbity swoich sond. W CALTECH-u czy MIT stosuje się zasady dynamiki w projektach inżynierskich z mechaniki, budownictwa czy architektury. Dzięki prawom Newtona możliwe są nie tylko podróże kosmiczne, ale również projektowanie samochodów, samolotów, mostów czy drapaczy chmur. Prawa Newtona mają się bardzo dobrze, ale zawodzą w dwóch obszarach. Po pierwsze, przy ogromnych prędkościach, zblizonych do prędkości światła i tu Newtona wyręcza Teoria Względności. I po drugie, przy bardzo małych wielkościach, w skali atomowej i tu Newtona zastępuje mechanika kwantowa. Ale w typowych, życiowych sytuacjach, na przykład gdy jedziesz samochodem, to nawet jeśli znacznie przekroczysz dozwoloną prędkość, to do opisu takiego ruchu nie musisz korzystać z efektów relatywistycznych i w zupełności wystarczą zasady dynamiki Newtona. A z tym Asnykiem spokojnie, bo nie tylko antyklerykalni humaniści go znają. Homofobicznym moherom i faszyzującym pisiorom również nie jest on obcy. Choć mnie najbardziej podoba się jego wiersz "Miejcie nadzieję", zwłaszcza w kapitalnym wykonaniu Jacka Wójcickiego...
Wspomniałeś Pelle o Schrodingerze. Wszyscy go kojarzą z tym nieszczęsnym, jednocześnie żywym i martwym kotem, a to był całkiem ciekawy facet. I pewnie bez trudu odnalazłby się na zbiorniku. Czuję, że spodobałoby mu się na tym naszym kurwidołku. Bo widzisz Pelle, pewnie jeszcze w czasach Newtona człowiek o dużej inteligencji mógł być wybitnym ekspertem w wielu różnych dziedzinach. Ale potem nastąpiła specjalizacja wiedzy i dzisiaj często wybitny matematyk nie odróżnia mchu od paproci, a genialny programista komputerowy ma problemy z odróżnieniem żyrafy od słonia. I Schrodinger był wybitnym fizykiem, ale teoretycznym i gorzej było u niego z matematyką. Nie to, że był całkiem noga z matmy, ale wyższa matematyka to nie byla jego działka. Co więc zrobił? Zaprzyjaźnił się z innym fizykiem, który był też świetnym matematykiem i on mu pomagał w jego fizycznych badaniach właśnie od strony matematycznej. Ale nie na ma nic za darmo. W zamian za matematyczną pomoc Schrodinger udostępniał przyjacielowi swoją żonę Anny. I wszyscy na tym skorzystali. Schrodinger miał matematyczną pomoc, przyjaciel Schrodingera miał kogo bzykać, a Anny jakoś nie protestowała przeciw takiemu układowi, to chyba też była zadowolona. Zresztą Schrodinger nie żył wyłącznie samą teoretyczną fizyką i wdawał się w liczne romanse. To słynne równanie falowe Schrodinger opracował w trakcie urlopu w szwajcarskich Alpach. I tego urlopu nie spędzał on tam z zoną Anny tylko z jedną ze swoich licznych znajomych. Dlatego myślę, że gdyby Schrodinger urodził się sto lat później, to na zbiorze czułby się jak ryba w wodzie...
Sneer stać Ciebie na więcej ;-).
Ja o zupie Ty ....o dupie. Czy gdzieś napisałem, że Newton nie miał racji? Wyjdź z kościoła i rozejrzyj się. Jest świat poza kościołem?
Napisałem, że teoria Newtona jest przypadkiem szczególnym teorii względności? Kwestionujesz to?
Już 100 km , nad ziemią NIE OBOWIĄZUJE.
Więc przyjmij na wiarę co napisałem, ewentualne reklamację złóż u twórców tych teorii kwantowych. Chyba, że kwestionujesz istnienie już teraz i działanie (byle jakie) superkomputerów kwantowych?
Co do LGBT i całej reszty porozmawiaj ze swoim proboszczem. Nie zapomnij tylko mieć pasek od spodni na zamek cyfrowy i nie pij u niego niczego, Bo wtedy zrozumiesz czym różni się gadanie od działania homisia w kiecy ;-).
Ale ja nie o tym. Sam poruszyłeś ten temat.
Jeżeli jednak mitologię żydowską uznajesz za wartą nauczania w szkole - to niewiele odbiegasz od tych ..co by chcieli małżeństw wśród homisiów.
Wiersz w wykonaniu? To jakieś nowe pojecie?
Może słuchałeś w radiownii programu "Posłuchaj swego osła"?
I wracając do Newtona opisuje dobrze rzeczywistość. Recz w tym, że nie znając Einsteina nadal byś jeździł bryczką w niedziele do kościoła a nie smsował z dziewczyną o pończochach przez telek ;-)
Wiesz Pelle, zależy jak na to spojrzysz. Chyba równie dobrze można twierdzić, że Teoria Względności jest przypadkiem szczególnym praw Newtona. W sumie zależy z jakiej perspektywy na to spojrzysz. Ale jak to nie obowiązuje 100 km nad Ziemią??? Newton oprócz trzech zasad dynamiki, to przede wszystkim prawo powszechnego ciążenia i ten słynny wzór: stała G razy obie masy podzielone przez kwadrat promienia. Przecież ten wzór obowiązuje w całym wszechświecie, między dwoma ciałami posiadającymi masę. Fakt, gdy ten promień staje się tzw. promienieniem grawitacyjnym, to prawo Newtona załamuje się, ale to jest przypadek szczególny i poza tym przypadkiem prawo ciążenia obowiązuje wszędzie w kosmosie, a nie tylko do 100 km nad Ziemią...
Sneer to jest już logika elementarna. Równie dobrze możesz twierdzić, że teoria heliocentryczna jest przypadkiem szczególnym tej geocentrycznej?
Innymi słowy wytłumaczenie tego Tobie mnie przerasta ;-).
Nie, bo teoria geocentryczna jest błędna, gdyż ani Ziemia nie jest nieruchoma, anie nie znajduje się w centrum naszego układu słonecznego. Ale jak wspomniałem dużo zależy od perspektywy, bo z naszej ziemskiej perspektywy ludzie mają na codzień styczność z prawami Newtona i one się świetnie sprawdzają. Dopiero w pewnych szczególnych przypadkach one się załamują. Chociaż czym jest Ziemia w obliczu całego wszechświata? Nawet jeśli inteligentne życie istnieje wyłącznie na Ziemii, to i tak ta nasza planeta jest niewiele znaczącym kosmicznym grajdołkiem. Nie no, może i masz rację, musiałbym się nad tym głębiej zastanowić...
Sneer w międzyczasie "wskoczył". Twój ostatni wpis o kocie (raz żywym raz nie) w zależności od tego jak często zaglądamy do "pudełka".Mowa o "Teorii Nieoznaczoności" Otóż przykład jest nieadekwatny ...coś jak próba opisania telewizora przez wojownika Mieszka !.
Lepszym przykładem będzie homiś w zamkniętym pokoju w obecności rozbierającej się kobiety. W zależności od tego jak często będziesz otwierał drzwi do tego pokoju homis będzie homisiem, albo heteromanem któremu faja stoi jak wieżą !
Czyli to czy jest homo czy hetero zależy od postrzegania spoza pozycji zainteresowania tylko jego fajką. W przenośni rzecz ujmując ...oczywiście.
Przyznasz, że przykład jest o wiele bardziej na miejscu na tym portalu?
Mało tego ....niesie w sobie pewne przesłanie o wpływie życzeniowości w "Teorii Nieoznaczoności" ...która zdaje się mieć wpływ na statystyką "jest, nie jest".
Choć być może wynikać to również z wpływu samego pomiaru na badaną cząstkę elementarną.
Pelle, ten kot nie będzie raz żywy, raz martwy. Całe clou polega na tym, że u Schrodingera on będzie jednocześnie żywy i martwy, taki stan mieszany. O "Teorii nieoznaczoności" nie słyszałem, a jedynie o zasadzie nieoznaczoności Heisenberga. Ona ma tyle wspólnego z tym kotem, że przykład tego najsłynniejszego w fizyce kota miał właśnie skompromitować zasadę nieoznaczoności i pokazać jej bezsens. Tyle, że zasada nieoznaczoności się obroniła i dziś nikt jej już nie kwestionuje...
Z "jego punktu widzenia" (kota) tak by to można laicko rozumieć. Jednak nie możesz przeprowadzić dwóch niezależnych pomiarów jednocześnie ;-).
W praktyce chodzi o to, że niemożna jednocześnie obserwować pędu i położenia cząstki ...czyli jednocześnie tego samego "kota".
To jest tak jak z ....transsubstancjacją. Zauważyłeś analogię?
Nie można być jednocześnie ciałem i wafelkiem ...bo sama obecność szamana powoduje, że każdy "odczuwa" co innego ;-)
Ale proponuję zostawić to ...bo mam od tego migrenę.
Na szczęście 99% userów "Zb" ma bardziej przyziemne problemy.
Kobiety nie chcą się bzykać z "niebieskimi" obszczymurami" w krzakach, bo zrobiło się chłodno. Oni natomiast nie mają nawet na autobus o hotelu nie wspominając. Do domu też nie zaproszą, bo tych z +500 mają pełną chałupę.
To jest Sneer problem ...a nie jakiś tam "kot" co po każdym spojrzeniu na niego zmartwychwstaje. Jest też możliwe że te naukowce biorą dopalacze i niebawem ten "kot" zacznie martwy gadać po łacinie ;-)
Widzę Pelle, że jak na prawdziwego ateusza przystało próbujesz wszędzie upchnąć tego Boga. A to do Newtona, a to do Einsteina, a teraz jeszcze wciskasz go między Schrodingera, a Heisenberga. Pelle, Ty robisz porządki tylko na tym żałosnym forum, a on musi ogarnąć cały wszechświat, więc może daj mu odetchnąć i nie przywołuj go tu w każdej dyskusji? A jeśli chodzi o mechanikę kwantową, to nie próbuj jej ogarnąć tzw. zdrowym rozsądkiem, bo ten świat atomów jest zdumiewający i nierzadko sprzeczny z naszą intuicją. To zdaje się już dawno temu Bohr powiedział, że kto nie jest wstrząsnięty teorią kwantową, musiał jej nie zrozumieć...
Sneer dziwisz się? Obaj się nim interesujemy ;-).
Różnica jest taka, że Ty wierzysz w osobowego semitę sprzed 2000 lat, który sam się przecież modlił do Boga. Zapewne byłby zdziwiony, że ktoś go za takowego uważa. Ja natomiast nie wierzę, by jeżeli jakiś istnieje był do człowieka bardziej podobny niż bakteria do nas.
Ale tematem interesujemy się obaj ...choć z różnych powodów.
Co do zdrowego rozsądku to ja go pojmuję inaczej niż Ty ;-).
Jeżeli coś da się udowodnić matematycznie, to choćby to była krowa, która zamiast mleka daje miód i mieszkała w atomie uwierzę w nią.
Nawet gdyby stepowała i fruwała do tego ;-).
Natomiast nigdy nie uwierzę w nic bez dowodu.
Szczególnie żadnego boga, którego wymyślili ludzie.
Czyli ...jeżeli jest Bóg gdzieś we Wszechświecie, którego ludzie interesują bardziej niż mnie sarni bobek w jakimś lesie Kalifornii wysrany 20 lat temu to niech się zaprezentuje i przedstawi postulaty.
A ponieważ żaden z tych 17 tyś. o których wiemy, że ktoś w nich wierzył ....tego nie robi - to nie widzę powodu by bardziej się nim przejmować niż tym właśnie sarnim bobkiem ;-).
Wiara jest dobra dla wędkarzy i kapłanów ...i nikogo więcej.
Jesteś zwolennikiem kapitalizmu korporacyjnego. Powinieneś mnie świetnie rozumieć.
Dziwne jest to, że chociaż w niego nie wierzysz, to zawzięcie o nim wspominasz w prawie każdym temacie. Warto poświęcać tyle czasu komuś kto rzekomo nie istnieje? Ja na przykład nie wierzę w krasnoludki. Chociaż pisali o nich Konopnicka czy bracia Grimm, a taka jedna Marysia to nawet miała z nimi mieszkać, to jakoś nie wierzę w ich istnienie. I nie mam potrzeby o nich pisać. A Ty uwielbiasz pisać o tym, który Twoim zdaniem nie istnieje. Nie chcę Cie Pelle straszyć, ale wydajesz sie odpowiednim materiałem na dewota na stare lata. I nie śmiej się, bo znam takie przypadki. W moim mieście żył pewien dziarski staruszek. Pamiętam go z dzieciństwa, że co niedzielę był w kościele, w pierwszych rzędach i głośno śpiewał te religijne pieśni. Dopiero potem się dowiedziałem co to za jeden. Były ubek. W 45 jako młody funkcjonariusz odpowiedzialnych służb na takim łańcuchu na jakim prowadziło się krowy na pastwisko on prowadził AK-owców, których uważał za bandę faszystowskich reakcjonistów, gdyż wierzyli oni w Boga i wolną Polskę. Kiedyś też znałem pewną kobietę. Była świetna w łóżku i dzięki niej poznałem czym są i co potrafią mięśnie Kegla. Ale nieważne, stare dzieje. W każdym razie owa dama miała mamusię. I szanowna mamusia w PRL-u była ważną partyjną szychą w jednym z miast w obecnym województwie kujawsko- pomorskim. Miała nowoczesne poglądy i gardziła Kościołem. Ale gdy PRL zdechł, to mamuśka przeszła duchową przemianę. I jeśli jeszcze żyje, to pewnie klepie teraz zdrowaśki i słucha toruńskiej radiostacji. Życzę Ci Pelle wielu lat zdrowia, ale różnie to bywa. Przytrafi się jakaś poważna choroba, zaczniesz się zastanawiać nad sensem istnienia, poczujesz że zbliża się nieuniknione i ani się obejrzysz, a staniesz się jednym z tych, ktorych obecnie tak wyśmiewasz. Widzę jak ta tematyka Cie pasjonuje, więc kto wie?
I nie rozumiem jak można wierzyć w coś co jest udowodnione. Wydaje mi się, że właśnie wierzy się w coś na co nie ma dowodów. Jeśli za tydzień jest mecz, to przez ten tydzień mogę wierzyć lub nie wierzyć, że wygramy lub przegramy. Ale z chwilą, gdy zabrzmi koncowy gwizdek, żadna wiara nie jest już potrzebna, bo znam wtedy wynik. Gdyby Bóg nam się pokazał, to byłby koniec wiary, bo wtedy byśmy wiedzieli, że on istnieje i wiara byłaby całkowicie zbędna. I pewnie dlatego on może dawać znaki, ale nie pokazuje się. I jeśli jest coś udowodnione, to po co wiara? Przecież w Teorię Względności czy Ewolucji ja nie wierzę, po prostu przyjmuję fakt ich istnienia i wiem, że te teorie obowiązują, bo zostały udowodnione. Za to wierzyć lub nie wierzyć mogę na przykład w to, ze kiedyś teoria strun odpowie nam na pytania dotyczące wszechświata. Nie wiem tego, więc pozostaje w to wierzyć lub nie. Ale wierzyć w coś co zostało udowodnione? Dla mnie kompletny bezsens. Bo czy wierzysz, że wczoraj tu rozmawialiśmy? Ja w to nie wierzę, ja to po prostu wiem...
I czym jest ten kapitalizm korporacyjny? Skoro jestem jego zwolennikiem, to chętnie dowiedziałbym się co to za stwór?
E tam ;-). Może nie jesteś kiecowym, ale ich seminaryjne wychowanie odebrałeś. To tak emanuje z Twoich poglądów ...jak wypalone żelazem znamię na ciele amerykańskiej krowy ;-).
Teoria falowo-korpuskularna jest udowodniona.
Podobnie jak istnienie komputerów kwantowych. Ty w to nie wierzysz.
Ale na tej zasadzie działa ten komputer.
Nie przechodzi ci też przez mozg myśl, że bóg to nie musi być ten, którego Ci knutem wbijali przez cale życie do głowy?
Po prostu jest ich w cholerę ...a nawet jeszcze więcej.
Grek przed 2 tyś, lat pokiwałby głową i rzekł ..."tak. tak Zeus i Hera.
Egipcjanin nic podobnego ...Ra i Ozyrys są prawdziwi. I cała czereda innych przy okazji.
Człowiek zawsze polował, albo wymyślał bogów i kombinował jak te wymyślone pierdoły sprzedać innym w zamian za upolowane mięso.
Więc po raz ostatni ...gdy mowię "Bóg" to takie uproszczenie.
Jak słowo broń, które oznaczać może nóż ...albo bombę wodorową.
Na pewno mój Bóg (Demiurg)nie ma żadnej postaci postrzeganej przez ludzi i nie ma z nami nic wspólnego. Jak prom kosmiczny z kozim bobkiem.
Mnie bóg potrzebny jest tylko jako symbol ...do definiowania praw natury i ich źródła. A nie jako przedmiot wiary czy tym bardziej kultu.
Co do kap. korp. to masz google i zauważyłem, że wprawę w posługiwaniu się nim ;-). Napiszę tylko, że jego patronem jest czwarta osoba boska. Nazywa się Moneizm i jest ojcem Boga Ojca. Inaczej mówiąc dziadkiem Jezusa ;-).
NIGDY nie poznamy praw Wszechświata. Jak bakteria jazdy na rowerze. Możemy tylko coraz szerzej i dokładniej go opisywać.
Wydaje mi się, że znajdując odpowiedź na jakieś pytanie jednocześnie stajemy przed 10 nowymi.
Dla jaskiniowca jesteśmy bogami .... dla naszych prawnuków prymitywami. Ale to zawsze będą małe kroczki w badaniu nieskończonego Wszechświata.
No proszę, cóż za zmiana! Pamiętam jak swego czasu pisałeś tu coś o swietle, ja Tobie wtedy napisałem o dualistycznej (czyli falowo- korpuskularnej) naturze światła i wtedy usłyszałem od Ciebie, ze gówno mam pojęcie o fizyce. A teraz dowiaduję się od Ciebie, ze to zostało jednak udowodnione.
I nie przypominam sobie żebym coś tu pisał o komputerach kwantowych. Bo zwyczajnie niewiele na ten temat wiem. One będą komputerami przyszłości, ale na jakim etapie w ich tworzeniu jesteśmy, to się nie orientuję. Czy one już działają czy to melodia odległej przyszłości tego nie wiem, więc nie pisałem o nich. Ale Ty wiesz lepiej, ze w ich istnienie ja nie wierzę...
Co do tego kapitalizmu korporacyjnego to nieładnie Pelle tak traktować kumpla. Ty mnie o coś pytasz, to staram się Tobie odpowiedzieć. A jak ja o coś spytam, to słyszę: Nie zawracaj dupy i masz google. No mam google, ale tak średnio lubię z tego korzystać, bo tam czasami głupoty piszą i niełatwo coś znaleźć. Teraz wpisałem "kapitalizm korporacyjny" i wyskoczyło mi po kolei: "korporacjonizm", a nie wiem czy to synonim, potem "Kapitaizm korporacyjny plagą naszych czasów", ale definicji tam nie ma, następnie "kapitalizm korporacyjny oznacza, że ludzie są tyle warci ile można na nich zarobić". A na ludziach, którzy są dla mnie bezcenni ja nic nie zarabiam, to wychodzi, ze jednak zwolennikiem tego pojęcia nie jestem. I w ogóle jeśli do takich powszechnie znanych okresleń dodaje się przymiotnik, to zapala się u mnie ostrzegawcza lampka. Jest sprawiedliwość i każdy chyba chciałby żeby ona panowała, ale jak dodano do niej przymiotnik "społeczna", to już ma niewiele wspólnego ze sprawiedliwością. Jest demokracja, która nie jest taka zła, ale jak dodano do niej przymiotnik "ludowa", to już z demokracją nie miało nic wspólnego. Krzesło elektryczne też ma nieco inne przeznaczenie nic po prostu krzesło. I o ile kapitalizm jest chyba najlepszym, najwydajniejszym ustrojem gospodarczym, to po dodaniu przymiotnika "korporacyjny" z kapitalizmem pewnie też nie ma już wiele wspólnego. Myślałem, że dowiem się tego od Ciebie, ale Ty ograniczyłeś się do krótkiego; masz google...
Sneer naprawdę? W tej dualistyczno-korpuskularnej teorii? Może odszukaj i sprawdź. Jestem laikiem jeżeli chodzi o wiedzę, ale w porównaniu z Tobą to niemal guru ze mnie ;-)).
Z całym szacunkiem ...doceniając Twoje IQ, które budzi we mnie szczery podziw.. Ale inteligencja, a wiedza to nie jest jednak to samo.
Co do kapitalizmu korporacyjnego, to sądziłem, że stać Ciebie na więcej ?
Kapitalizm klasyczny polega na "ciułaniu" kapitału. Przykładem może być fabrykant, czy spekulant. Indywidualny. Ewentualnie w zespole podobnych inwestorów. Jest to wtedy jakaś forma kartelu np.
W korporacyjnym kapitale nie robi się nic! Gra się w golfa i rznie celebrytki. Daje się tylko forsę odziedziczoną po przodkach i szuka fachowca, który ją będzie tak inwestował, by przynosiło to maksymalne zyski. Oczywiście inwestorzy zasiadają w radzie nadzorczej. Ponadto zatrudnia się niezależnego fachowca, który sprawdza czy ktoś nie kręci lodów na boku, lub nie ma jakichś durnych sentymentów w zakresie np. ochrony środowiska.
Ma być maksymalny zysk! To jest cel korporacji.
Po trupach ale ba być full efekt !
Obecnie najbogatsi ludzie świata tworzą potężne super-korporacje, których charakter jest globalny. Są w stanie wpływać na politykę takich gównianych państewek jak nasze ...a nawet obalać ich rządy.
Korporacje takie są najczęściej kontrolowane przez tzw. "Służby" ....głównie CIA. Wspierają ich nie tylko finansowo, ale czasami politykami czy ..ludźmi od "czarnej roboty".
Mogą faktycznie wszystko. Od zabicia jakiegoś urzędnika po rewolucjeęi przewrót społeczny.
Nie mów, że tego nie wiesz, bo na czymś się w końcu musisz znać ...sama wiara to za mało by żyć ;-).
I koniec na tym, albo zmieniamy temat. "Nasraliśmy" tu już dosyć.
Naprawdę Pelle tak było. Z tym, że nie pamiętam w jakim to było temacie i czy rok czy trzy lata temu. Ale utkwiło mi to w pamięci, bo ja słyszałem, że są jeszcze ludzie, którzy uważają, że Ziemia jest płaska i spoczywa na grzbietach gigantycznych żółwi. Grupki Indian z Amazoni, dzikusy z afrykańskiego buszu czy kanibale z Papui Nowej Gwinei nadal tak sądzą. Ale nie slyszałem żeby ktokolwiek odrzucał dualistyczną naturę światła. A tu sę okazało, że jeden taki egzemplarz się uchował i to w naszej stolycy. No cóż, mamy XXI wiek, w miarę nowoczesny kraj, a nadal sporo w nim nieuctwa i ciemnoty. Dlatego zapamiątałem sobie tamtą z Tobą rozmowę. Postaram się ją odszukać, ale w tym gąszczu naszych sporów, to może nie być takie łatwe...
O, znalazłem. W temacie: Sprawy pozornie poważne, egzystencjalne. Rozmowa przebiegała tak (dokonałem pewnych skrótów, ale one nie wpłynęły na sens wypowiedzi):
Pelle: Teoria korpuskularno-falowa jest fałszywa i wiadomo o tym od co najmniej 30 lat.
Sneer: Pelle, teoria korpuskularno- falowa światła jest fałszywa??? A kto ją obalił??? Szczegóły poproszę!
Pelle: Masz rację. Jest prawdziwa dla wąskiego zbioru. jak teoria Newtona, ale nie tłumaczy pewnych paradoksów matematycznych. Takich jak dwa obiekty oddalające się od siebie z prędkością 300 km/sek zobaczą światło latarek zapalonych na ich rufach choć prędkość względna jest 2razy większa od prędkości światła.
Sneer: Dualizm korpuskularno- falowy to nie jest jakiś czczy wymysł teoretyków, tylko prawo potwierdzone doświadczalnie. Young przeprowadzał te swoje badania z tymi szczelinami przez które przepuszczał światło i uzyskując
dyfrakcję czy interferencję światła jasno dowiódł jego falowej natury. Z kolei potem Einstein badając zjawisko fotoelektryczne udowodnił, ze światło ma również charakter cząstki. Dlatego ten dualizm światła jest
faktem naukowym i nikt go nie obalił 30 lat temu i pewnie za 30 lat również nikt tego nie zrobi.
Natomiast prędkość dwóch obiektów poruszających się w przeciwnych kierunkach z prędkością światła
nie będzie wcale dwukrotnie większa od prędkości światła. Ona będzie równa prędkości światła.
Dowiodło tego jeszcze w XIX wieku doświadczenie Michelsona- Morleya. A potem potwierdził
to Einstein swoją STW. Otóż światło nie podlega klasycznej zasadzie dodawania prędkości.
To dobrze Pelle o Tobie świadczy, że po tych dwóch latach jednak przyznałeś rację naukowcom...
Niezupełnie ;-).
Przeczytaj to jeszcze raz. Chodziło mi o to, że składowe prędkości się nie sumują i wytłumaczenie tego ograniczono do aksjomatu " ti do: prędkość światła jest nieprzekraczalna przez nic co posiada masę".
Jest to bez wątpienia prawdziwe ale tylko w najbliższym obszarze kosmosu.
I w tym jest właśnie problem. Dlatego poszukuje się uogólnienia i zawarcia T.Względności w U.T.W.
Im większy cyklotron tym większe problemy i...nowe cząstki, których zachowanie nie jest zgodne z teorią. I do tego ta ciemna masa we Wszechświecie.
Jest więc teoria falowo-korpuskularna fałszywa w tym sensie co fałszywa jest teoria Newtona. Teoria Newtona jest poprawna dla środowiska ziemskiego z przyśp. 9.81 m/s.kw. a teoria Einsteina nie tłumaczy obserwowanych faktów budowy Wszechświata. Po prostu w O.T.W występuje błąd równania L=P
Być może powstanie za parę lat O.T.W ale z t.Einsteina jako jej przypadkiem szczególnym.
Jak napisałem Wszechświat należy chyba pojmować jako zbiór obszarów i różnej geometrii przestrzeni. I ze zmienną stałą energii jako iloczynu masy i kwadratu prędkości światła. Albo też co bardziej prawdopodobne prędkość światła nie jest taka sama w całym Wszechświecie.
Chyba jednak za szybko Cie pochwaliłem. Przecież to co głosisz, to są jakieś naukowe herezje. Prawdopodobnie najwspanialsza fizyczna i nie tylko fizyczna teoria czyli Teoria Względności opiera się na założeniu, że prędkość światla jest stała. Pozbądź się tego założenia to upada Teoria Względności i właściwie upada cała współczesna fizyka. A na dualiźmie korpuskularno- falowym opiera się choćby mechanika kwantowa. Pelle, pisz Ty może już lepiej o tych kiecowych, wtedy to przynajmniej czasami można się pośmiać...
Ale jesteś upierdliwy ...jak kleszcz ;-).
Światło jest zakrzywiane w polu grawitacyjnym. Ponieważ grawitacja jest różna w różnych miejscach kosmosu możemy mówić tylko o OBSERWOWANEJ prędkości światła. Neutrina są niemal nie zakrzywiane w polu grawitacyjnym. Nie mają też ładunku elektr.
Emitowane są przez m.in. gwiazdy. Są trudne w obserwacji. Niemniej ich prędkość względna (nie pomyl z bezwzględną) jest inna niż fotonów. Ponadto masa Wszechświata jest znacznie większa od oczekiwanej. Wszystko to świadczy o zmienności m.in. prędkości światła w różnych obszarach kosmosu.
Nie chcę w to wchodzić., bo nie rozumiem co to znaczy np."nieciągły stan koherentny" i "oddziaływania statystyk fotonów miedzy różnymi wiązkami.fotonów".
Wulgaryzując - nie da się wytłumaczyć metryki przestrzeni stalą prędkością światła w próżni. I sypie się wszystko. Od masy Wszechświata liczonej różnymi metodami po jego obserwowany rozmiar obserwowany w efekcie Dopplera i badania rozkładu promieniowania. W tym leptonów.
Wróćmy więc do kiecowych. A o O.T.W porozmawiamy za dwa lata ;-)
To ja jestem upierdliwy? Ale OK, to w sumie jest tak jak z tą II wojną światową, gdzie wkraczamy na pole takich szczegółowych rozważań, że nie ma sensu innych tym zanudzać i możemy sobie o tym pogadać na priv. Weź tylko nie wypisuj oczywistych bzdur, takich np. że dualizm światła jest fałszywy lub że prędkość światła nie jest stała, bo takie tezy są przejawem zwykłego nieuctwa. Jak napiszesz, że kiecowi są tacy i owacy, to jest to tematem do jakiejś dyskusji, ale jak podważasz podstawy współczesnej fizyki, to nic tylko siąść i zapłakać nad Tobą. Ale masz chłopie tupet. Inni z pokorą chylą głowy przed geniuszem Einsteina, a Ty bezczelny w swojej ignorancji chciałbyś go poprawiać, bo Ci się lewa strona jego rownań nie zgadza ze stroną prawą...
Pelle, tydzień temu w sobotę wybraliśmy się na kajaki na Baryczy i przypomniało mi się, że Ty mi tu kiedyś proponowałeś wspólny spływ Pilicą. Nawet żałowałem, że to nie doszło do skutku. Ale teraz to sobie myślę, że może to i lepiej. Bo jakbyś mi tak w trakcie spływu zaczął poprawiać Einsteina, to czuję, że mógłbym Cie zdzielić wiosłem w ten pusty łeb i zanurkowałbyś w nurtach Pilicy...
Sneer nie dość, że rżniesz głupa i przeinaczasz sens wypowiedzi wyrywając ją z dyskusji to mylisz mnie najwyraźniej z Harvim ...odnośnie braku podstaw jego wiedzy w fizyce.
Na dodatek jesteś z lekka chamski w wypowiedzi i na razie odbiorę to jako rodzaj szpanu pod wpływem nastroju i ...mszalnego.
Sugerowałem zmianę tematu? Po co robić sraczyk wolnostojący z nobliwego tematu?
Masz ochotę na mały ''sparing" to czemu nie ...w "Mordowni" będzie właściwe miejsce ;-)
Nie maż się Pelle, twardym trzeba być, nie mientkim. Znamy się tyle lat, że chyba nie będziemy się tu głaskać po fujarkach tylko normalnie rozmawiać jak faceci. I to ja jestem chamski? Weź Ty może najpierw spójrz w lustro. W każdym razie to nie ja tu innych przyrównuję do kóz i innej nierogacizny. I Harviego może do tego nie mieszaj, bo ani Ty, ani ja nie możemy się z nim równać. Zresztą żaden to dla nas wstyd, bo Harviego uważam za największy umysł na tym kurwidołku. I są tematy gdzie głupie pierdolenie jest dopuszczalne, a może nawet wskazane żeby nie wiało nudą. Ale jak wkraczasz na pole nauki, to zapamiętaj sobie, że nauka opiera się na faktach. Nie na wierze, nie na pobożnych życzeniach, nie na tezach wziętych z sufitu i nie na tym co się komu wydaje, a właśnie na faktach. I tu już głupie pierdolenie nie jest zabawne, a moim zdaniem świadczy, że ktoś taki jest wyznawcą czegoś co ja określam jako tzw. wojujące nieuctwo. U lewactwa to akurat powszechne zjawisko, choć i drugiej stronie czasami też nie jest obce. Tylko mi się tu Pelle czasami nie obrażaj...
Sneer co innego jest zachowywać się jak burak czego jesteś przykładem za każdy raz jak jak dobierzesz się do mszalnego, a co innego wyglądać jak on czego akurat ja jestem typowym przykładem.
Sneer jesteś tak niekonsekwentny, że aż mnie łapie sranko.
Nie tak dawno zapewniałeś, że wiara w niczym nie ustępuje nauce ;-).
Nie wiem co znaczy "lewactwo" , chodzi o rozpinanie lewą ręką guzików sutanny by dostać się do rozporka? Bo prawa zajęta jest trzymaniem ministranta ? Jak na filmie "Kler"?
Na to co teraz napisałeś się nie obrażam ;-)
Mam nadzieje, że Ty też nie ?
Wiara, ani ustępuje, ani nie ustępuje nauce, bo to są przecież dwie rozbieżne dziedziny. Wiara jest irracjonalna, gdy nauka opiera się na faktach i na racjonalnych przesłankach. Dlatego nie powinno się ich mieszać. Tak ciężko to pojąć? I pewnie, że się na Ciebie nie obrażam. Od 4 lat jestem tu przez Ciebie atakowany, szykanowany, wyśmiewany, imputujesz mi różne nieprawdziwe rzeczy, wymyślasz na mój temat różne niestworzone historie i ja do tego wszytkiego już dawno zdążyłem przywyknąć. No masz taką jakąś pokręconą naturę i inny już nie będziesz. Ale lubię czasami z Tobą pogadać, dlatego nie obrażam się na Ciebie. Na psa sąsiadów też się nie obrażam, chociaż on za każdym razem na mnie szczeka. No taką ma naturę. Podrażnię go trochę, ale nie obrażam się na niego. To dlaczego na Ciebie bym miał?
Hm ...słyszałeś o Freudzie? Facet z zapaleniem fiuta, który nawet w parasolu widział symbol fajki ;-) .W sam raz na "Zb" pasował ;-)
Niemniej miał sporo racji w tzw. uzewnętrznianiu świadomym ...lub podświadomym własnego psychicznego stanu emocjonalnego.
Powyższa wypowiedź dowodem ;-)
Drażniąc tego psa (który na Ciebie szczekał) dałeś dowód zniżenia się do jego poziomu. Reakcja zrównoważonego mężczyzny to obojętność.
Czy słyszałem? Przecież mam jego "Wstęp do psychoanalizy" w domu. Momentami ciekawa lektura, ale chwilami miałem właśnie wrażenie, że facet cierpi na, jak to ująłeś, zapalenie fiuta.
I nie przesadzasz z tym psem? Przecież ja go nie skopałem, ani nie podrzuciłem mu zatrutej kiełbasy. Za to po drugiej stronie, u drugich sąsiadów, jest taki pies myśliwski i ten jest zupełnie inny. Miły, łagodny, daje się pogłaskać. Normalnie jak ja...
A ja Pelle skusiłem się na tę powieść "Problem trzech ciał". Potraktuj to jako spore wyróżnienie. Bo z osób stąd do tej pory jedynie Piaa polecała mi coś do poczytania. i jak ona mówi, że dobre, to biorę w ciemno. Ostatnio wspomniała mi o "Tatuażyście z Auschwitz" i jak byłem w Empiku to już miałem to nabyć, ale przypomniałeś mi się Ty. I chociaż jesteś antyklerykał, kryptokomuch i w ogóle humanista i do tego prezentujesz ten koszmarny antysemityzm i antyamerykanizm, to mam do Ciebie jakąś słabość, więc spytałem ekspedientkę o tę książkę. Przez chwilę się wahałem na co się zdecydować, ale szalę przeważyło to, że jest promocja na S-F i druga książka jest za 50% ceny. To dorzuciłem jeszcze Lema, a "Tatuarzysta..." będzie następnym razem. Ta książka to moje pierwsze zetknięcie z chińską literaturą. W ogóle z azjatyckiej, to jedynie kiedyś czytałem coś japońskiego, chyba Murakamiego, ale nawet nie jestem pewien i szczerze mówiąc szału wtedy nie było. A tutaj po tych kilkudziesięciu stronach zapowiada się ciekawie i lektura mnie wciągnęła. Tak, że dzięki Pelle. Poglądy to Ty masz może i dziwaczne, ale książki zdarza czy się czytać całkiem interesujące...
Sneer tom pierwszy tej Trylogii czyli "Problem Trzech Ciał" to raczej takie wprowadzenie do SF. Prawdziwym wątkiem książki jest jednak Rewolucja Kulturalna lat 60 tych i filozofia "Ciemnego Lasu".
Prawdziwa SF zaczyna się w tomie III pt. "Koniec Śmierci"
Sprowadzanie 9 wymiarowego Wszechświata do coraz niższego (wymiarowo poziomu) aż do "śmierci" dwuwymiarowej to działanie
cywilizacji stojących technicznie wyżej niż nasza.
Tak ginie nasz Układ Słoneczny. Ludzkość skonstruowała jednak nieliczne prototypy gwiazdolotów z napędem krzywiznowym rozwijające niemal prędkość światła w godzinę. Jak to możliwe?
Taki gwiazdolot porusza nie jak zakrzywione w polu grawitacyjnym słońc światło ...ale po linii prostej - jakby grawitacja nie istniała.
Spotkanie w tzw. lokalnej przestrzeni 4-wymiarowej + czas innej cywilizacji jest również. Ściślej sztucznej inteligencji tej cywilizacji ...bo ona sam już nie istnieje.
Istota z wymiaru wyższego niż nasz może wyjeść nam z pudełka metalowego szprotki nie otwierając go.
Słowem prawdziwa wirtuozeria fantastyki zaczyna się w t.. III
Tak Pelle, zauważyłem kilka pozycji tego autora na księgarskiej półce. Akurat "Problem trzech ciał" był gdzie indziej, więc musiałem spytać. I jestem ciekaw jak autor przedstawił ten pozaziemski świat i jego cywilizacyjne zdobycze. To jednak często stanowi problem dla autora S-F. Bo albo wygląda to mało wiarygodnie, albo autor wyobraża sobie jutro tak jak dzisiaj, tylko trochę bardziej nowocześnie. Zauważ w ilu starszych powieściach S-F bohaterowie przyszłości np. korzystają ze zwykłych telefonów. Te telefony może i są nowoczesne czy mają dziwne kształty, ale to są nadal telefony stacjonarne. Bo w chwili, gdy powstawała dana powieść nikt jeszcze nie słyszał o komórkach. Czasami dobry jest taki ogólny opis, bez wchodzenia w szczegóły, co i jak. Pamiętasz początek "Niezwyciężonego"? "Niezwyciężony, krążownik drugiej klasy, szedł fotonowym ciągiem...". Podobnie w przypadku opisu Obcych. Albo jakieś robale, albo prawie ludzie. Może z dodatkową ręką lub okiem czy z jakimiś wypustkami na głowie, ale generalnie to prawie my. Fajnie to rozwiązano w filmie "Kontakt", gdzie Obcy po prostu przyjął postać zmarłego ojca Judie Foster. Wiadomo, że wyglądał zupełnie inaczej, ale pokazał się jej w takiej postaci, bo prawdziwy wygląd byłby dla niej szokiem. Dlatego jesstem ciekawy jak autor sobie z tym wszystkim poradził...
Nie chcę głębiej wnikać w treść ;-).
Napiszę tylko, że żadnej cywilizacji nie opisuje w sensie jej wyglądu.
Zawsze jako przejawy jej działania ...lub opisu ogólnego.
Autor pisze dość rozwlekle. Taki styl Z.Nałkowskiej. Ale w ten sposób buduje klimat tej Trylogii. Bez pośpiechu. Dokładnie. Ma to swój urok.
To inżynier z zawodu. Dość dobry, bo znany nie tylko z pisania książek.
Stopniowo narasta poziom S.F. Odchodzi od zagadnień społecznych i politycznych zmierzając ku hard.
Gratuluję przeczytania "Kontaktu". To perełka S.F. Moja ulubiona. Podobnie jak "Solaris" Lema. Śledzę w zasadzie religioznawstwo ...ale są pozycje SF warte przeczytania. Zaliczam do nich "Robota" i "Poniedziałek zaczyna się w sobotę" Strugacjich. Ta ostatnia pozycja jest trochę dziecinna . Taka na poziomie Zajdla. I równie dobrze się czyta.
Ale nie dla Ciebie ;-).
To rosyjska literatura. Taki inteligentniejszy Łukjanienko.
Z poważniejszych to "Dysfunkcja Rzeczywistości" P. Hamiltona. Tu mamy do czynienia nie tyle z techniczną S.F co formami istnienia bytów.
Aktualnie zaczynam "Erę Supernowej" też Cixin Liu
Pelle, ja nie czytałem "Kontaktu", jedynie oglądałem film. I generanie jak zobaczę coś na szklanym ekranie, to później książka mnie już nie zainteresuje, bo znam treść. Choć są oczywiście wyjątki. "Okręt" i "Ojca chrzestnego" najpierw obejrzałem, a dopiero potem przeczytałem i w obu pzypadkach zarówno film jak i książkę uważam za świetne. Ale Carl Sagan, autor "Kontaktu", to jest mądry facet i ostatnio widziałem jakąś jego książkę, chyba nawet nie S-F, a popularno- naukową i pewnie po nią wkrótce sięgnę. I weź Ty się Pelle odpieprz od tego Zajdla. Ja się na nim wychowałem, w ten świat fantastyki wkraczałem lekturami jego "Paradyzji", "Limes inferior", "Cylindra van Troffa" i kilku innych. Dziecinny to jesteś Ty z tymi swoimi pomysłami na uzdrowienie forum. Tam to tylko granat wrzucić i rozpieprzyć to wszystko. Dlatego nie mów mi o dziecinadzie. Zajdel zmarł w stosunkowo młodym wieku i nie wiemy co on jeszcze mógłby stworzyć, gdyby tak pożył te ćwierć wieku dłużej. Ja na przykład nie mogłem się przekonać do Dicka. To jest przecież ikona S-F, a ja przeczytałem jedną, drugą, trzecią jego książkę i nic, no nie przemawia do mnie jego twórczość, nawet "Człowiek z wysokiego zamku", to w końcu dałem sobie z nim spokój. Ale wcale nie uważam, żeby jego książki były dziecinne. Zresztą podobnie mam z Kingiem. Piaa jest wielką znawczynią Kinga. A na mnie ani "Lśnienie", ani "Joyland" nie zrobiły jakiegoś dużego wrażenia i potem już po Kinga nie sięgałem. Pelle, a Asimov, co o nim sądzisz? Choćby taki "Koniec wieczności", nie uwazasz, że oryginalnie pomyślane? I tak by się teoretycznie wydawało, że najlepszymi autorami powieści S-F powinni być inżynierowie jak np. Zajdel. Tylko praktyka pokazuje coś innego. Lem był lekarzem, Dukaj jest filozofem, Pilipiuk archeologiem, Przechrzta historykiem, a Ziemkiewicz polonistą. Czyli pod tym względem bywa bardzo rożnie...
No pewnie Sneer, że klasa pisarza SF nie zależy głównie od zawodu, który wykonuje. Zależy od zawartości jego buncloka. Nawet wykształcenie może w tym tylko odrobinę pomóc. W zasadzie nie ma już wielu pisarzy. Ci co piszą ...to w 99 % wyrobnicy. Kiepscy rzemieślnicy usiłujący na siłę zmieścić się w harmonogramie wydań. Tak by wystarczyło na chlebek, a w święta coś do jego popicia.
Twórczość przez duże "P" poszła w cholerę ...przegrywając z komercją i zewem ...."chcę zarobić więcej".
Skończył się artyzm i talent. Nikt już nie pisze wtedy, gdy ma coś do powiedzenia. Pisze jak musi...bo rachunki spływają. Do tego bryka już niemodna, a baba chce na kiecki.
Tak jest WSZĘDZIE. W muzyce, balecie, kinie. Dawni wybitni aktorzy grają w reklamówkach.
W domach meble z Ikei, a na nogach buty z TESCO za 100 zł.
Jeżeli ktoś ma stylowe meble to ....przedwojenne.
Jesteśmy cywilizacją sztampy i konsumpcjonizmu.
Jeżeli chcesz chodzić w T-shirtcie kilkakrotnie pranym to tylko kupionym w sklepie z militariami. Najlepiej z Bundeswery ;-).
Oczywiście wyjątki są, ale jako perełki rzadkie jak diamenty.
Cixin Liu to też niestety wyrobnik. Oryginalny i inteligentny. Ale bez polotu. Nawet Joel Martinsen (tłumacz z chińskiego na angielski) nie zdołał nadać blasku Trylogii, która została "ciężko wykuta" koncepcyjnie, ale artyzmu w niej się nie dopatrzyłem.
Choć to i tak kamień milowy w literaturze S.F.
I szczerze ...poza Reymontem, Mrożkiem i Łysiakoem, a z pań J.Chmielewskiej nic ciekawego w literaturze polskiej nie zauważyłem.
Dopiero dzisiaj Ci Pelle odpisuję, bo wczoraj miałem dzień bez odpalania laptopa. A z komórki to ja mogę oglądać dupy lub wysłać esemesa, ale nie odpowiedzieć mojemu najlepszemu zbiornikowemu kumplowi. Ale powiem Ci przyjacielu, że mnie zaskoczyłeś. Bo kogo Ty wymieniasz? Reymonta, który o mało nie został księdzem, albo Łysiaka, który jest homofobem jeszcze większym ode mnie? Kiedyś spytano Łysiaka co by zrobił, gdyby okazało się, że jego syn jest gejem? I Mistrz odparł krótko: wyrzuciłbym go z domu! Wtedy pomyślałem sobie, że są jeszcze normalni ludzie w tym kraju. Tylko, że wtedy byłem jeszcze bezdzietny. Ale odkąd jestem ojcem wiem, że ja bym tak nie potrafił. Widocznie za mientki jestem. Byłaby to dla mnie życiowa katastrofa, ale przecież nie wyrzekłbym się syna. Ale to taka dygresja na marginesie. W każdym razie Pelle ja nie wiem czy to przystoi osobie chcącej uchodzić za humanistę czytać takich pisarzy i jeszcze wychwalać ich twórczość. Raczej spodziewałbym się, że z Twojej strony padną takie nazwiska Dawkins, Deschner, Andrzejewski czy ten od Dzieł Zebranych, jak mu tam było, Włodzimierz iljicz, czy jakoś tak. Ale Reymont, a zwłaszcza Łysiak? Pelle, ja Ciebie nie chcę straszyć, ale jak Ty nie porzucisz tej reakcyjnej literatury i nie przerzucisz się na tę postępową, to w końcu wyjdzie z Ciebie drobnomieszczaństwo, klerykalizm i kołtuństwo. Zobacz na mnie. Jak miałem 4 lata, to nie umiałem czytać i byłem w miarę normalnym dzieckiem, nawet pewnie przeżegnać się wtedy nie umiałem. A potem Łysiak został moim literackim guru i pochłaniałem wszystko co wyszło spod jego pióra i było dostępne w tej mojej mieścinie, a nawet to co było niedostępne. I sam zobacz co ze mnie wyrosło. Dlatego tylko Cie ostrzegam...
"Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci cegłą".
Inaczej mówiąc gdybym szukał normalnego Polaka to bym zakończył życie nie znajdując takowego. Łatwiej już o białego kruka.
Więc być może to my Polacy jesteśmy "narodem wybranym" a nie te pastuchy kuz Hapiru ...z gór Zagros.
Nie wierzę, że po tych paru już chyba ...wspólnych latach na "Dziupli" uważasz mnie za normalnego? To mnie wprost obraża ;-).
Nie ma normalnych Polaków !
Tak brzmi I Prawo Kangurzycy (jedyna dama w Przyg, K. Puchatka).
To na co wyrosłeś to i tak sukces ...biorąc pod uwagę okoliczności ;-)).
Reymont to "un gilipollas", ale w sposób niewymuszony i naturalny ukazał nam życie wiochy pod koniec XIX w. Chwała mu za to.
To twórca świadomości wsiowej zasłużony bardziej niż Rejtan dla łódzkiego włókiennictwa.
A Łysiak? Kim by nie był ...to jest to GOŚĆ. Nawet gdyby był pedofilem w sutannie to i tak można czytać to co napisał jedynie w przyklęku.
Bez rakii i salutowania nie dotykam jego DZIEŁ.
Te "pastuchy kóz" jak ich pogardliwie określasz stworzyli mocarstwo, pzed którym nawet wielka Ameryka tańczy tak jak im te pastuchy zagrają. Tak, że daleko nam jeszcze do nich. Zresztą zobacz sobie ile te pastuchy mają noblistów? Chociaż jak sobie pomyślę, że literackiego Nobla dostała jakaś Jellinek lub takie kompletne beztalencie jak Dario Fo, a nie dostał go Zbigniew Herbert albo, że pokojowego Nobla nie dostał nasz Papież, a otrzymał go Obama za bombardowanie Bliskiego Wschodu, to może i nie jest najlepszy przykład. W każdym razie jeszcze sporo wody w Wiśle będzie musiało upłynąć byśmy mogli się równać z tymi jak ich nazywasz pastuchami kóz. I Reymonta cenisz za "Chłopów"? To faktycznie całkiem normalny nie jesteś. Gdybyś stwierdził, że za "Ziemię Obiecaną" to jeszcze bym rozumiał, ale za "Chłopów"? Zresztą kolejny przyczynek do tego ile czasami znaczy ten Nobel stanowi fakt, że "Chłopi" rywalizowały o tę nagrodę z "Czarodziejską górą". I kapituła zamiast Manna wybrała Reymonta! Ale co do Łysiaka to pełna zgoda, to jest ktoś! Powiedz mi Pelle, które jego dzieło cenisz najbardziej? Tę jego trylogię, od której ja zaczynałem swoją przygodę z tym autorem? Czy może coś innego, 'Milczące psy", "Statek", "Kielich", "Flet z mandragory", "Cesarski poker", "Cena" czy może ta cała seria Salonu lub coś innego? Bo ja skłaniałbym się do "Bezludnych wysp", choć w przypadku Łysiaka wybór tej pozycji "naj" jest szalenie trudny, bo co on napisze, to arcydzieło...
I wspomniałeś też o Chmielewskiej. Wiesz, że to jest chyba jedyna kobieta, którą czytam z autentyczną przyjemnością? Może poza Agatą Christie czy Zofią Kossak- Szczucką. I nie jest to wcale jakiś mój mizoginizm czy coś takiego, ale generalnie pisząca kobieta do mnie zupełnie nie trafia. Pomijam Orzeszkową, Dąbrowską czy Nałkowską, bo to były szkolne lektury czyli obowiązek, ale pisząca kobieta to nie jest coś co mnnie rusza. krótkie formy owszem, jakiś artykuł, felieton czy opowiadanie, ale nie powieść, bo to widocznie kobiety przerasta. Choć akurat tu na kurwidołku, to nie facetów, a dwie panie uważam, za mistrzynie słowa pisanego. I nawet jedną z nich namawiałem, że swój niewątpliwy pisarski talent powinna rozwinąć, pisząc jakąś książkę. Dobra Pelle, to który tytuł uważasz za number one Łysiaka? Może chociaż w jednym się zgadzamy...
Sneer wszystkie trzy wymienione przez Ciebie panie pisały ...bo musiały. Na lekturach ich książek zużyłem rolki plastra ...bo oczy mi się zamykały. To nie pisarstwo. Tak się robi pure z pyr ;-).
To samo dotyczy "Czarodziejskiej Góry" T. Manna. Flaki z olejem.
Choć piszę to z perspektywy XXI w. Czasów pośpiechu, skrótów myślowych i ...sensacji. Bo przyznam, że gdy czytałem te pozycje przed 40 niemal laty podobały mi się. Poza T. Mannem. Raz to przeczytałem ...do połowy drugiego tomu ...i nigdy więcej. Podobnie jak jego "Bundenbruków". Straszne !
"Number one" Łysiaka ? Trudno powiedzieć. Chyba jednak "Konkwista" mimo jej naturalizmu. Takiego niemal wulgarnego jak obrazy Nikifora.
I naiwności. Takie "Psy Wojny" po Polsku. Z pomyloną chronologią do dodatek.
Albo "Flet z Mandragory" ? Trudno powiedzieć. W sumie sam sobie się dziwię. Nie powinienem go lubić ...to taka męska lektura bez przeginania. I to jego postrzeganie rzeczywistości. Takie przedstawienie kukiełkowe z pokazaniem "nitek"którymi animator steruje "kukiełkami".
Ale Sneer nie bierz dosłownie mojego wyboru ;-). To po prostu wybór "pieczeni" po długim odżywianiu się "warzywami".
Na dodatek "memu" jest bardzo ubogie.
Jedynie J. Chmielewska zawsze mi się podobała. Łagodny humor. Dowcipne dialogi. "Drugie Dno" jest boskie.
....niestety ...
"Czas nam nie odda idąc wstecz zniknionych mar szeregu".
Ani Lema, ani Chmielewskiej ani Wiśniewskiego-Snerga już nie ma w szeregu ..."Idących z żywymi i sięgających po życie nowe".
Polecam ci jego "Trzecią Cywilizację".
To "historia" zaginionej Atlantydy i powstania gatunku ludzkiego.
Pelle, idealna pogoda na grzyby. Cały tydzień popadywało, ale noce są jeszcze w miarę ciepłe, więc niedawno wrociłem z lasu z pełną siatką grzybów. Ale "Konkwista" najlepsza? A to ciekawe. Z Łysiakiem jest tak, że to co dla innych jest sufitem, dla niego jest podłogą. Dlatego gdyby jej autorem był ktoś inny, to pewnie taka "Konkwista" zostałaby uznana za dzieło życia takiego autora. Ale Łysiak ma koncie tyle bestsellerów, że wydaje mi się, że jednak w jego dorobku są lepsze pozycje niż właśnie "Konkwista".Wiesz jak to jest. Nawet wśród ośmiotysięczników są szczyty wyższe i niższe, czy te bardziej oraz te mniej prestiżowe. "Konkwista" to pewnie jeden z łysiakowych ośmiotysięczników, chociaż moim zdaniem to jednak nie jest jego Mount Everest. I nie wiem Pelle czy też tak masz, że jak czasami na telewizyjnym pasku pojawi się lakoniczne info, że w jakimś kraju Trzeciego Świata dokonano przewrotu lub lewicowa partyzantka dorwała się gdzieś do koryta, to przypomina mi się właśnie "Konkwista" i zastanawiam się, którzy z możnych tego świata tam zainterweniowali? CIA? GRU? MI-5? Mossad? Czy może nowy globalny gracz zza wielkiego Muru? I "Trzecia Cywilizacja"? Zapamiętam, chociaż nie wiem gdzie ja mogę na to trafić...
Ale skoro Pelle wspomniałeś o "Konkwiście", to czymś się pochwalę. Nie jest to żadna tajemnica, poza tym osoba, o której za chwilę słów kilka też nie miała nic przeciwko temu. Bo spytałem czy będę mógł się pochwalić, że z legendą zbiornika jadłem obiad i z ikoną tego portalu piłem kawę i usłyszałem, że nie ma sprawy. Bo miałem tu takie jedno zbiornikowe marzenie. Chciałem poznać osobiście kogoś kogo znam tu wirtualnie od kilku lat i przekonać się jaka ta osoba jest na żywo, przy takim bezpośrednim kontakcie. Wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie, więc cierpliwie czekałem aż nadarzyła się okazja i spełniłem to moje marzenie. To nie była żadna randka, ani tym bardziej jakieś seksspotkanie. To było po prostu spotkanie dobrych znajomych czy przyjaciół. I ona ma u siebie nawet nie setki, a chyba tysiące książek! Sama półka z fantastyką liczy dobrych kilkadziesiąt tomów. Kilka książek od niej pożyczyłem. Dwie Chmielewskie, Asimowa, Kirsta, Ditfurtha, taką o pułku KG 200 czyli tajnej i eksperymentalnej jednostce Luftwaffe. I jeszcze właśnie "Konkwistę".Czytając ją po raz kolejny miałem wrażenie jakby historia zatoczyła koło. Bo kiedyś dawno temu, to był koniec podstawówki lub początek technikum, no ten przedział czasowy, miałem taką znajomą, która chodziła do liceum i była jak na swój wiek bardzo oczytana. Ta znajoma spytała mnie kiedyś czy znam Łysiaka, wtedy go wcale nie znałem, ona stwierdziła, że powinien mi się spodobać i pożyczyła mi jego trylogię czyli "Dobrego", "Konkwistę" i "Najlepszego". I od tego zaczęła się moja fascynacja Łysiakiem. A teraz dzięki innej znajomej po wielu latach znowu wróciłem do Łysiaka i ponownie przeczytałem jego "Konkwistę"...
Wybacz ...zajęty byłem. Krys nie poszedł na szczepienie i wierzgał ;-).
Zaciekawiłeś mnie tą ...kobietą marzeń?
Dojrzałą urodą nikt Swet nie przebije. MilFuria o ile nie szuka akurat butów co u mnie robią za lewarek przy wymianie koła - pasowała by swym oczytaniem i biblioteką. Reszta znanych mi kobiet choć ma to i owo takie, że można dostać zeza raczej nawet nie słyszała o książkach.
No Betka może jeszcze ...albo Misia.
I do tego ta ikona "Zb" ?
Nie chwytam. Taka osoba, by tu nie pasowała.
Ale skoro powiedziała "nie ma sprawy " to zdradź jej tożsamość?
Piaa by mogła pasować. Pomijając obrażalstwo można by ją uznać za
erudytkę i legendę. Ale od miesięcy słuch po niej zaginął.
Słyszałem, że szuka jelenia z platynową kartą płatniczą gdzieś na zadupiu ;-)
Pelle, sam jesteś jeleń! I po co powtarzasz te pierdy o tych kartach? Ośmieszasz się tylko, bo to jest kompletna bzdura. I ona obrażalska? A gdzie tam! Co najwyżej bywa złośliwa, ale jak ktoś mądry kiedyś powiedział: złośliwość jest cechą ludzi inteligentnych. No chyba, że gustujesz w słodkich idiotkach, które nie mają własnego zdania i są miłe dla wszystkich...
Kotem należy kręcić w lewo, a nie w prawo. I nie wykręcać po praniu.
Nie ja się na nią obraziłem tylko ona na mnie ;-)
Nie wiem, nie wnikam. Ale nawet jeśli, to widocznie miała ku temu powody. Zresztą Pelle aniołkiem to Ty nie jesteś i jak jest tu jakaś zadyma, to przeważnie w niej uczestniczysz. W tych zbiornikowych wojenkach to Ty już jesteś weteranem...
Przesadzasz ;-). Nie lubię tylko jak mi ktoś paskudzi na nowym dywanie. Czy słyszałeś bym kogoś zaczepił pierwszy? Bronię słabszych i nie daję sobą pomiatać.
Jeżeli to rzeczywiście Piaa pozdrów ją ode mnie. Mam bardzo pozytywne do niej nastawienie i marzę by objęła nasz kącik filmowo książkowy na "Dziupli". Albo chociaż zaglądała na Forum.
Ponoć jest brzydka jak worek po węglu, ale humanistka z niej fantastyczna. I jest pełna kobiecego czaru.
Nie pamiętam co się jej u mnie nie spodobało, ale na bardzo żałuję iż to spostrzegła.
Tak ciężko pogodzić się z tym, że ona parę razy w dyskusji skopała Ci tyłek pokazując Twoją skłonność do intryg, manipulacji, krętactw i tym podobnych niegodziwych zagrywek? I Ty ją kiedykolwiek widziałeś, że pierdolisz te swoje farmazony? I w ogóle jak masz okazję milczeć, to nie rezygnuj z tej możliwości, bo po co robić z siebie kretyna? I skończmy już tę denną rozmowę. Dobranoc!
Naprawdę? Byłeś tego świadkiem czy tylko słyszałeś?
Moja skłonność do intryg? To jakaś prawda objawiona czy z własnej obserwacji takie wnioski wyciągnąłeś?
I do tego gadasz jakbyś palił wielbłądzie łajno a nie afgana -;).
Gdybym ją widział nie napisał bym "ponoć". Szwankuje logika czy czytanie ze zrozumieniem?
Ponadto za dużo przeklinasz jak na dewota.
Ogarnij się trochę.
Napisałem "mam do niej pozytywne nastawienie'?
To czego grzebiesz w tym jak szczyl w nocniku?
Aha, czyli nie widziałem, ale się wypowiem. A ja widziałem. I masz zajebiście pozytywne nastawienie! Takie samo miał facet, który kobiecie poderżnął gardło. Tłumaczył się, że chciał jej wręczyć kwiaty, ale tak jakoś wyszło, że wbił jej nóż. A może coś o Tobie? Bo znalazł się recenzent kobiecej urody! Zbiornikowy Adonis i kurwidołkowy przystojniak. Marzenie mężatek i obiekt westchnień panien na wydaniu. Mistrz podrywu, wzór uwodzenia i przykład zdobywcy niewieścich serc. Ideał i bożyszcze kobiet, które na jego widok mają kisiel w majtkach. To właśnie Pelle we własnej osobie!
Mam wrażenie, że coś ci na wątrobie leży Sneer.
Wywal to publicznie tu na grupę. Daję słowo nie pogniewam się ;-).
Oszukałem ciebie w czymś, wprowadziłem w błąd?
Nakłaniałem to nieetycznego zachowania? Wciągałem w jakąś zmowę?
Bo coś stękasz ...ale najwyraźniej wyjść to z ciebie nie może ;-).
Więc wal prosto z mostu ...po męsku a nie zachowuj jak domokrążca handlujący kablówką.
A Piaa to fantastyczna osoba ...by nie było, że coś insynuuję.
Nic mi na wątrobie nie leży. Piaa to moja przyjaciółka, jedyna jaką mam. A Ciebie uważałem za kumpla. To chyba mogę od Ciebie oczekiwać, że nie będziesz o niej pisał w taki lekceważący i obraźliwy sposób? Najlepiej zakończmy to i nie wracajmy do tego...
Ilu ... i po to to ciągnąć? ... Kolega Sneer ma już zbiornikowo tak, że najpierw sobie po kobietach jechał po całości ... a potem się do nich cudownie przekonuje i staje się wręcz ich strażnikiem dobrej kurwidołkowej czci. Ba ... nawet w ich imieniu jako posłaniec przekazuje pozdrowienia ... Zaiste nic w tym złego, jak to mówią - katolicy, którym udało się zabarykadować, na ostatnią chwilę ... w domu, przed kolędą a wczęśniej jeszcze szczęśliwie natrzeć drzwi olejem, aby nie dało się po nich pisać kredą ... lepiej późno niż wcale . Skup się może Drogi iLu na Forum Ogólnym, albo na moich butach ... i lepiej nie drąż tych mało przyjemnych wspomnień ... bo szybko utracisz dyskutanta. Piaa była, jest i zawsze będzie cudowna wielowymiarowo; duchowo, fizycznie, kulturowo, filmowo i książkowo więc podaruj sobie te porównania do worka po węglu, bo to i mega płytkie i takie szczeniackie ...
Sneer jakaś menda, których tu nie brakuje przyczyniła się do cofnięcia weryfikacji Piaa. Prawdopodobnie chamska zawiść, bo trudno mi sobie wyobrazić, by pacyfistka Piaa miała jakichś tu wrogów.
Mnie złożenie ponownej weryfikacji zajęło by godzinę. I potem ze dwie doby czekania na decyzję.
Piaa tego nie zrobiła. Może z powodów ambicjonalnych? Nie wiem.
Więc to był żart, a Piaa gdyby to przeczytała w lot by zrozumiała, że to nie ocena jej aparycji.
Mądrej głowie dość po słowie ...Sneer.
Sugeruję więcej opanowania. To w końcu "Dziupla".
I czekam na rozwiniecie tematu .."skopała Ci tyłek pokazując Twoją skłonność do intryg, manipulacji, krętactw i tym podobnych niegodziwych zagrywek?
Konkretnie, bo napisałeś to ty, a nie Piaa.
Słyszałem już podobna opinię o sobie od mandragory, która wie o mnie tyle samo co ty ...a nawet jeszcze mniej.
Skoro napisałeś "uważałem ciebie za kumpla" to znaczy już nie uważasz i poproszę uzasadnienie o ile kiedykolwiek mamy ze sobą jeszcze rozmawiać.
MilFurio ...słuszna uwaga. Ten worek mogłem sobie darować ;-).
Uzasadniłem wyżej skojarzenie. Piaa tego zapewne nie wzięłaby mi za złe gdyby to czytała.
Co do Forum zapadła taka cisza ....jakbym bzyknął ministranta w zakrystii. Poczekam więc na jakąś dyskusję o ile ona nastąpi ...bo tracę jakoś entuzjazm.
A buty? Jak już wspomniałem nie znam się na nich zupełnie. Zauważyłem, że w stylowych czarnych szpilkach kobiety wyglądają seksownie. I na tym moja wiedza się kończy.
Po prostu widząc na Twoim profilu jeden z z nich ze szpilą dłuższą niż dźwignia podnośnika pomyślałem, że po to właśnie kobiety takie zakładają ...na wypadek awarii kola ;-)))
a ja to nawet znam i 'taką' mendę która to zrobiła też i Aber ...
Prosiłabym o niewywlekanie imienia Piaa nadaremnie ... bo ani to nic nie zmieni, a i zasadniczo mało już kogo te wyjaśnienia interesują . Wszyscy tu Drogi iLu wiemy, iż masz charakter krystaliczny, nieskazany jakimikolwiek intrygami ... bez ciebie ani ten portal, ani Forum ogólne nie pofunkcjonowałoby same. Jesteś wielkim apologetą Netykiety. Cudnie to wszystko tu moderujesz i ogarniesz. No i ogólnie jesteś jak ta woda z cudownego źródełka w Licheniu - balsam na wszelkie zbiornikowe bóle i cyberprzestrzenne niedomagania. W imieniu zachwyconych i wdzięcznych internautów - także jako podmiot liryczny twoich hagiograficznych wpisów na Kontuszowej, oraz osoba dość bliska naszej Drogiej Koleżance Piaa ... przekazuję głębokie podziękowania za wszystko co dla takich jak ja, Aber, Piaa i wielu, wielu innych zrobiłeś i robisz. Azaliż, co do koleżanki Piaa -przyjmując jakowoż pozycję jej porte-parole - uprzejmie proszę o zaprzestanie rozgrywania tych kurwidołkowych wypominek z jej Osobą w tle.
Właśnie milFurio "krystaliczny" to właściwe słowo ;-)
Ja w przeciwieństwie do niektórych nie kłamię. Jak nabroiłem przyznaję się. Jak do ABER właśnie. Od tamtej pory nigdy nikogo nie zgłaszałem choć ...były powody. Taki rodzaj pokuty. Namawiano mnie wielokrotnie.
ABER swoje za uszami miała. I do zgłaszania innych też się przyczyniała. Tyle, że ona miała klasę i można było na to wziąć poprawkę. Czasy były jednak inne. Dobrze wiesz ...bo kibicowałaś tamtej frakcji. A ja odpowiadałem za "dziuplę" ...bo nas też zgłaszano.
Wiesz coś o tym prawda ...choć to było jeszcze wcześniej.
W sumie kota jej nie zgwałciłem. Gdyby chciała wróciłaby.
I przyjęta, by była na pewno z honorami.
No fakt zdarzyło mi się, ale co się stało, to już się nie odstanie i czasu nie cofnę. Ale Ty Mira co, lepsza jesteś? Teraz Sweet jest dla Ciebie najlepszą koleżanką, super kobietą i w ogóle jest naj. I słusznie, bo Sweet taka jest. Ale jeszcze niedawno miałaś o niej zupełnie inne zdanie. Starałaś się swoje wpisy skrzętnie usunąć, ale jednak nie wszystko udało się wykasować. Wiesz jak bardzo Cie lubię dlatego mała podpowiedź. Na DKF-ie został Ci jeszcze do usunięcia Twój wpis, w którym nazywasz Sweet między innymi "perhydrolowym stworem" czy jakoś tak...
A Ty Pelle daj już spokój. Nie będę niczego rozwijał, bo sam powinieneś wiedzieć jak się tu zachowywałeś. Dzisiaj mnie wkurwiłeś, ale nadal jesteś na mojej liście znajomych, chociaż korciło mnie żeby to zmienić. Prześpię się z tym, a jutro pewnie mi przejdzie, jeśli tylko nie bedziesz drążył tego tematu...
Niech i tak będzie Sneer.
Krytykę osób we własnej grupie kończymy. To na pewno nie służy jej konsolidacji o czym milFiria jako korporacyjny personel rozjemczy powinna wiedzieć.
Chyba, że ma coś jeszcze do dodania ...to czekam z utęsknieniem ;-)
Jeżeli nie to finito. Na pewno ani ja, ani ta grupa nikogo nie prześladujemy. Każdy ma prawo pisać na Forum, a nawet dołączyć co "Dziupli". W świecie wirtualnym nie ma "wrogów" . Są tylko problemy które trzeba rozwiązywać.
Nowy "Zb" nie wymaga desperackich działań obronnych. Można tak każdego od siebie odizolować, że nie zachodzi potrzeba agresywnych działań znanych nam ze Starego "Zb".
Nobel z literatury dla Olgi Tokarczuk ?
Przyznam się, że faja zwisa ...prędzej bym się spodziewał III w. światowej.
Z drugiej strony niewiele wiem o tym co napisała...bo nie czytałem. Poza "Bieguni" ...jakiejś dziwnej powieści. Ni to reportaż był ni esej i właściwie nie pamiętam o czym to było. O niczym chyba. O jakichś podróżach, rozmyślaniach w pociągu itp.
To było z 10 lat temu. Po tej książce odpuściłem sobie. Takie babskie pitolenie moim zdaniem to było. A tu proszę ...NOBEL !
Uzasadnienie dziwaczne ..."za narracyjną wyobraźnię i przekraczanie jakichś granic. I ogląd spraw lokalnych" ? Przyznam się, że dotąd nie czytałem takiego uzasadnienia bez treści i konkretów ...jeżeli o Nobla chodzi.
W sumie kupa....trzeba będzie przeczytać chociaż ze dwie kolejne jej książki. Obawiam się, że z dużą przykrością i przymusem. Choć mogę się mylić. Jeżeli jednak Glass'a strawiłem z dużym wysiłkiem to widać oceny sztocholmskiego jury nie są już takie oczywiste jak dawniej.
Psycholog z zawodu ta Tokarczuk. Czyli wykształcenie dla niezłe dla samodoskonalenia ...bo w praktyce "bez zawodu". Ni to psychiatra, ni terapeuta.
Za to znakomicie poprawia to samoocenę i kontakty interpersonalne.
Ciężkie jest życie.czeka mnie lektura skrobania kolejnej feministki z pokręconymi zwojami mózgowymi. Takiej w sam raz na "zboka" ...gdyby była ładniejsza.
Wyjątkowo się z Tobą Pelle zgadzam i dla mnie ta decyzja też jest co najmniej dziwna. Ja też kiedyś sięgnąłem po jakąś książkę Tokarczukowej, nie pamiętam już tytułu, ale możliwe, że to był 'Prawiek...". I może nawet zmęczyłbym tę lekturę, gdybym niczego innego nie miał do czytania, ale akurat wpadło mi wtedy coś ciekawego i ciepnąłem w kąt Tokarczukową, nigdy już do niej nie wracając. Pomyślałbym, że może akurat ta książka mi nie podeszła, ale inne ma dobre, bo czasami tak się zdarza. Tak miałem na przykład z Marquezem. Wiadomo z czym kojarzy się Marquez. Ze "Sto lat samotności". A mnie ta lektura męczyła. Ten realizm magiczny nie bardzo do mnie trafiał, poza tym już się gubiłem w tych rodzinnych koligacjach. Przereklamowany ten Marquez, pomyślałem wtedy. A potem wpadła mi w ręce jego "Miłość w czasach zarazy". Tytuł niezbyt zachęcający, bo jak słyszę "miłość", to obawiam się jakiejś ckliwej historyjki. A czytało mi się to świetnie. Zakochać się w kobiecie i kochać się w niej przez 55 lat, choć ona wybrała innego. A po 55 latach uczucie wreszcie zostaje odwzajemnione. Ciekawe czy w życiu zdarzają się takie cuda? W każdym razie Marquez wcale nie jest przereklamowany i jego sława jest w pełni zasłużona. I może z tą Tokarczukową byłoby tak samo, ale skoro Ty masz podobne odczucia, to widocznie coś jest na rzeczy w tym, ze na Nobla ona zwyczajnie nie zasługuje...
Żeby to jeszcze było tak, że wszyscy wielcy dostali tego Nobla, a komuś przecież trzeba go dać, to i jej się wręczy. Ale Nobla nie dostała cała plejada najwybitniejszych pisarzy. Tołstoj, Czechow, Joyce, Nabokov, Proust, Kafka, Cortazar, Hrabal, Remarque. A z żyjących choćby Zafon. Przecież za "Cień wiatru" Nobel mu się należy jak nic. Albo taki E.E. Schmitt. Z Polaków Nobla nie dostali choćby Gombrowicz, Kapuściński, Lem czy zwłaszcza Herbert. Przecież za "Barbarzyńcę w ogrodzie" Nobel powinien być murowany. Chociaż z Polaków oprócz Herberta najbardziej na Nobla zasłużył moim zdaniem Tyrmand. I to nie za "Złego" czy inne jego świetne dzieła, a za "Dziennik 1954". Bo głębia i trafność zawartych tam przemyśleń wręcz mnie porażała. A Tokarczukową widziałem kiedyś w telewizorze. Uroda mocno przeciętna i do tego jakieś kudły na głowie. Idziesz do telewizji, to chociaż się uczesz, a nie pokazujesz się w jakichś strąkach. I jeszcze ta jej ostatnia wypowiedź. Problemy z demokracją. Jak słyszę takie teksty, to mam nieodparte wrażenie, że wypowiadający takie słowa ma problemy, ale z głową. To my tu wstajemy z kolan i w pocie czoła wprowadzamy Dobrą Zmianę, a ta sobie siedzi w Reichu i krytykuje naszą demokrację. Nie, ten Nobel to jakaś pomyłka. Zresztą nie pierwsza w ostatnich latach...
Sneer poglądy polityczne, a nawet charakter i zachowanie należy oddzielać od oceny twórcy. Nie mają prawa wpływać na nią.
Oboje znamy słabo twórczość Tokarczuk. Podyskutujemy za miesiąc czy dwa.
Też jestem zdziwiony Twoim wyborem kandydatów do Nobla.
Z przykrością stwierdzam, że zgadzam się ...ogólnie rzecz biorąc. Poza Tyrmandem ..."kulą bilardową"odbijającą się od bandy do bandy ;-). Jako pisarz kwalifikowałby się co najwyżej do nagrody Myszki Miki. Dla mnie to taki Wadim Maslennikow z "Romansu z kokainą". Raczej też nie Kapuściński. Ten to co najwyżej zasługuje na jakieś wyróżnienie z National Geographic.
Ze swojej strony dodałbym:
Ibsena Henryka za "Dom Lalki"
Victora Igo za "Nędzników."
Mario Puzo za całokształt
Honore de Balzac za "Ludzką Komedię"
i ....Adama Mickiewicza za "Pana Tadeusza".
Może jeszcze Lwa Tołstoja za "Wojnę i Pokój" oraz Annę Kareninę.
W zasadzie jednak temat wyczerpałeś.
Racja Pelle, poglądy nie powinny wpływać na ocenę dzieła. U Zafona na ten przykład trochę drażniła mnie ta krytyka frankistowskiej Hiszpanii w "Cieniu wiatru", ale jednak walory literackie wzięły górę i uważam tę książkę za arcydzieło. Ale w tym przypadku wkurzyło mnie to babsko. Dostała Nobla, to wypadałoby zachować klasę i wypowiadać się w stonowany sposób. Bo te wybory są ważne. W sumie o każdych można tak powiedzieć, ale te naprawdę są ważne. Bo pojutrze zdecyduje się czy będziemy kontynuować proces budowy państwa przyjaznego obywatelom, z którego będzie można być dumnym i w którym będzie się dobrze żyło czy też wrócimy do dzikiego kraju, państwa teoretycznego, kondominium, republiki kolesiów, TKM-u i tego wszystkiego co sprawiało, że normalny człowiek czuł się tutaj jak na jakiejś wewnętrznej emigracji. A paniusia bezmyślnie i beztrosko papla coś o zagrożeniu demokracji. Ale OK, zostawmy to. I ja Pelle nie czytałem tych wszystkich, których wymieniłem. Ale uważam, że to są wielkie nazwiska światowej literatury. Takiego na przykład Joyce'a nie przebrnąłem. Wspominałem Ci kiedyś o tej mojej znajomej, która pożyczyła mi przed laty trylogię Łysiaka. Ona też poleciła mi "Ulissesa" Joyce'a. I nie dałem rady, za ciężkie to było wtedy dla mnie. Ale to zmienia faktu, że Joyce to wielkie nazwisko i na Nobla zasłużył. Tyrmand i Myszka Miki? Proszę Cie Pelle, nie załamuj mnie. Ty czytałeś ten jego "Dziennik"? On już w 52 roku pojął istotę PRL-u, a Ty do dzisiaj żyjesz złudzeniami, ze to był prawie normalny kraj. I Pelle Hugo, Balzac i Mickiewicz na żadnego Nobla nie mogli się załapać, bo oni zmarli w XIX wieku...
Fajnie tego Nobla skomentował Ziemkiewicz. Jego zdaniem Tokarczukowa, tak jak wcześniej Szumowska, jest beneficjentem "dobrej zmiany". Po prostu zachodnie, lewicowe salony wspierają w Polsce osoby krytycznie nastawione do "nacjonalistycznego reżimu". I super, dostała to niech bierze tego Nobla, może tylko niech nie kwituje odbioru tej nagrody ujadaniem i pluciem na Polskę...Celna puenta, ale RAZ już z tego słynie...
Kolejny dowód na to, że twórczość literacka postrzegana jest w kontekście politycznym. Nie tylko przez jury Nobla, ale również recenzentów, a nawet jak w tym przypadku ...samych pisarzy.
To źle. Zjawisko jednak narasta i mam wrażenie iż zawiązane jest z polityką tzw. "kręgów drapieżnego kapitalizmu". Po prostu zdobycz w postaci Polski zaczyna się wymykać ze skomplikowanych powiązań mających na celu stopniowe jej przejmowanie. Dzięki poparciu rodzimych klik politycznych i sądowniczych. Owe mafie przejmowania kamienic, wykupu za symboliczną złotówkę całych przedsiębiorstw zaczynają tracić wpływy. Przejawia się to nagonką na upadek "demokracji" w Polsce. Innym przykładem reprywatyzacja gruntów wokół Pałacu Kultury. Kilkakrotna dodam i zawsze w atmosferze skandalu. I jak zawsze w tle Sąd Najwyższy.
To, że znów Ilu wyśmiewasz fizyczność kobiety to nawet i rozumiem … w końcu - w tych czasach 'Turbo Feminizmu Kastrującego' - pozostał wam, namiastkom prawdziwych facetów ... już ten ostatni szaniec obrony męskiego ego. Obrażanie kobiet - wspomnij to twoje ostatnie przyrównanie Piaa do worka na węgiel. Żenada totalna, nic innego.No, ale tego, że akurat Ty nie zrozumiałeś przesłania ‘Biegunów’ … no to jednak zupełnie nie mieści mi się w głowie, bo miałam cię jednak za inteligentnego. No ale pozory na tym kurwidołku potrafią tak bardzo zmylić ...
Nawiązania do wybuchu wojny już nie skomentuję ... bo poniżej pewnych poziomów jednak nie schodzę. Bardzo to wszystko smutne co napisałeś. Bardzo.
Ja, jako Polka, jestem duma z kolejnego 'Polskiego' Nobla. Jestem przeszczęśliwa, że za mojego życia było trzech Noblistów literackich ... oj, jest coś w tej słowiańskiej literaturze, w tej duszy Polaka ... co Polacy, ci skumulowani i nieszczęśni romantycy, potrafią tak pięknie przekazać światu ... no i Nobel pokojowy dla Prezydenta Wałęsy.
Miałam wielkie szczęście spotkać tych wszystkich naszych współczesnych Noblistów, Wielkich Polaków, osobiście ... Najmilej wspominam papieroska, mentolowego Vogue's - palonego wspólnie z Panią Wisławą ... ja wypaliłam jednego ... ona w tym czasie trzy.
Koszmarnie mnie smuci, że takie chłystki jak ty i ten twój przydupas ... tak dezawuujecie tak wielkie światowe osiągnięcie naszej rodaczki. No, ale homo sovieticus jak widać wciąż żywy ... niestety
O w pysk ...feminizm to jednak był zły pomysł ;-).
Ze zbyt wielu rzeczy jesteś dumna milFurio. Z Ciebie to taka specyficzna patriotka. Ja to byłbym dumny gdybym sam dostał Nobla i aż dziwne, że dotąd nie dostałem ;-).
Fakt, że nie napisałem nawet jednej strony ale...to nie jest powód ? Przynajmniej moim zdaniem ;-)
Co to Piaa to tam był tryb przypuszczający, a nie porównanie.
Nie jesteśmy w sądzie bostońskim ..nie wypada manipulować słownie.
Odnośnie Olgi Tokarczuk - Nikt jej twórczości nie dezawuuje.
Za słabo ją znamy. Książek wychodzi tyle, że trudno znać nawet część z nich nie będąc literaturoznawcą.
Do tematu wrócimy.
Dodam jeszcze iż z naszych noblistów nie znam żadnego.
I jakoś to przeżyję ...szczególnie tego Bolka.
Racja co książek ... w Polsce, w tym imperium 'nieczytatych' wydaje się rocznie około 36 tys pozycji, klasyfikowanych jako wydania literackie. To ciekawe, przy tym skandalicznie niskimi poziomie czytelnictwa w Polsce i tym koszmarnym analfabetyzmie i debilizmie ... A i ja nie będę z wami dyskutować o twórczości Olgi z kimś takim jak Ty i Sneer ... to byłoby sprowadzanie Jej Majestatu i niekwestionowanego talentu tu do poziomu rynsztoka ... a to zupełnie nie jest moja bajka. Miłego wieczoru, pełnego tradycyjnych frustracji i kompleksów małego polaczka zawistnego szmaciaczka ... masz przecież forum debilum - tam chłopaku 'rzońdź' a Admin na bank da ci 'kurwiodołkowego nobla' ...
No to poszalałeś ...jak koza w kapuście u sąsiada ;-).
Nie wyjaśniłaś mi jeszcze krótko i zwięźle ostojo moralności ...co widzisz złego w usuwaniu ogłoszeń o zdjęciach żony na unsee w 5 wybranych tematach dyskusyjnych.
Wiem ! Jestem niegodny, kto mi dał takie prawo itp.
Znasz prawo kaduka? To i Drakona to jedyne prawa jakie uznaję.
Jeżeli powód Twojej negacji jest inny niż wymieniłem proszę biegusiem o odpowiedź, bo mam schizę i mogę wpaść w depresję.
A swoją drogą Milfurio jesteś przeciw usuwaniu starych wpisów profili już skasowanych i reklamujących na Forum zdjęcia własnych (jak twierdzą żon) i to Ciebie nie bulwersuje?
Gdy nazywają je sukami ( to najłagodniejsze z ich określeń) i komentują publicznie ich wady i zalety...jak krowy na targu.
Natomiast określenie Tokarczuk jako mało atrakcyjnej już tak?
Zadziwiająca niekonsekwencja. Rzekłbym nawet brak logiki.
Wytłumaczalna jedynie osobistą niechęcią do mnie ;-).
No i ten brak argumentów uzasadniający jakoś obronę owych hormonalnie przesterowanych antyfeministów i ich szowinistycznych komentarzy.
Wpisów ich już dawno nie ma , bo po godzinie unsee usuwa materiał, a nasz admin owych osobników...ale fakt pozostaje faktem.
"Nikita" serial telewizyjny z lat 1997 - 2001
Odcinków tyle,ż trudno policzyć. Około 100 chyba . Każdy trwa 50 minut.
Nakręcił Joel Surnow.
Propaganda neokorporacyjna taka, że mózg się lasuje.
Agencji "Sekcji 1" do której nalezy Nikita walczą z terrorystami na terenie na terenie ich krajów. Na głowie bowiem postawiona logika. Identyczna zresztą jak u Goebbelsa.
On tez uważał, iż nasze AK to bandyci, a okupujący nas Niemcy to prawowita władza.
I tak pozostało. Partyzantka w Iraku to terroryści a tropiący ich najemnicy to trzin postępowej demokracji.
Pomijając propagandę niczym nasza dawna PZPR-owska film z wartką akcją i ciekawy. Jeżeli ktoś nie ma alergii na zakłamanie nudził się nie będzie.
W rolach główych Peta Wilson (Nikita) i Roy Dupois (Michael)
Dostępny na torrentach i zapewne w paru innych miejscach również.
Ponad 35 GB filmów
Sama Petra brzydka jak noc. Taka typowa jasnowłosa Szwedka zbudowana jak miss kulturystek.
Nie znam tego serialu, ale pamiętam film pod tym tytułem Luca Bessona. Film całkiem dobry, a ta aktoreczka grająca główną rolę może nie była jakąś pięknością, ale brzydulą też nie. Ale obejrzałem sobie tę Twoją Petę i faktycznie paszteciara z niej...
Ale pewnie nie widziałeś serialu i jej rozebranej?
To nie fitness ją tak ukształtował, ale siłownia przynajmniej 3 godz. dziennie przez 5 lat !
Polecam książkę 'Uzurpator. Podwójne życie prałata Jankowskiego' autorstwa Bożeny Aksamit i Piotra Głuchowskiego. 710 stron a w tym prawie 70 stron przypisów i odwołań ... autorzy zrobili niezłą kwerendę. Pozbierali mnóstwo faktów, dotarli do wielu ludzi którzy znali prałata. Opisali życie prałata, które oprócz jego zasług - bulwersowało, szczególnie w fazie późniejszej … ale uniknęli pułapki tanich osądów. To pozostawili czytelnikowi …
Prałat Jankowski, w latach 80-tych bohater Polaków, kapłan strajkujących stoczniowców. Chyba pierwszy kościelny celebryta - i oby jednak taki ostatni. Hołubiony szczególnie przez gdańszczan. Zarejestrowany przez SB, najpierw jako KO a potem TW, co zostało potwierdzone przez IPN i historyków np. Sławomira Cenckiewicza, profesora Żaryna, autorytet w kwestii historii kościoła katolickiego w Polsce, czy profesora Friszke. Lubiący na szyi masywne złote krzyże na złotych łańcuchach, mercedesy, dziwne fraki skrzyżowane z albą i obwieszone szamerunkami i dziwnymi orderami. Przez jednych oceniany jako patriota, przez innych jako zdrajca i donosiciel. Fakty dowodzą, iż prałat, jako TW Delegat – opisał SB nawet szczegóły pierwszej wizyty przedstawicieli Solidarności u JPII. Przez innych postrzegany jako pedofil ( choć nigdy prałat nie został skazany wyrokiem sądowym a śledztwa prokuratorskie zostały umorzone). Homoseksualista o proweniencji efebofilnej. Człowiek prosty, z najniższym, możliwym dla księdza, można rzec, że wręcz z podstawowym teologicznym wykształceniem, bez znajomości łaciny, włoskiego. Bez większego ‘koleżeńskiego’ wsparcia w Watykanie, nie licząc Don Stanislao Dziwisza. Przyjaciel księdza Popiełuszki - ktory był jednak całkowitym przeciwieństwem prałata. Prałat skłócony z arcybiskupem Gocławskim, swoim przełożonym. Przez arcybiskupa Pieronka oceniany jako osoba psychiczna. Ceniony natomiast przez księdza Bonieckiego. Szczególnie wychwalany i doceniony przez Sławoja Głodzia, który koncelebrował jego pogrzeb. Długo można wymieniać różne ważne nazwiska które stykały się z prałatem.
Był to człowiek z poważnymi problemami z formułowaniem wypowiedzi i do dzisiaj pozostaje tajemnicą kto mu pisał kazania i te jego słynne homilie, które, co sama pamiętam, rozpowszechniane były w nielegalnym obiegu na kasetach magnetofonowych. Książka jest bardzo obszerna choć opis życia prałata do czasów objęcia probostwa Św. Brygidy, a właściwie – tej powojennej ruiny to może tylko 30 stron. Reszta to historyczny opis wydarzeń do upadku systemu komunistycznego, który osobom wiekowym, tak jak ja – przypomina i porządkuje fakty. Tym którzy byli za młodzi aby to pamiętać – ciekawie przybliży te czasy.
I wiecie co ? mam z tą książką problem bo jakoś tak … chyba nawet z pewną sympatią patrzę na prałata Jankowskiego. I zadaje sobie teraz dwa pytania: czy gdyby prałat był charakterologicznie ‘inny’ to czy sprawy w Polsce i na wybrzeżu potoczyły się tak jak potoczyły? I drugie: mimo mojego szacunku do Lecha Wałęsy – jednak w aspekcie życia i losów prałata – jego charyzma, po lekturze tej książki ... dla mnie jakoś teraz przybladła, bo uważam, że źle postąpił. I zadaję sobie właśnie to drugie pytanie ... dlaczego - Lech Wałęsa tak zrobił, jak zrobił …
Kazania piszą w Internecie na zamówienia kleru studenci.
Biorą od 100 do 1000 zł. za sztukę.
Kapłan nie ma czasu na takie pierdoły jak pisanie kazań. Nawet zakładając, że potrafi. Czas to pieniąc. Trzeba wpaść do kasyna, kupić prochy, poimprezować. Do tego sprawy bytowe takie jak spotkania z biznesmenami w sprawie bezcłowego importu itp.
Ja nie przeczytam tej książki. Dlatego bardzo dziękuję za przybliżenie nam jej zawartości. Czeka na mnie zaległa lektura Jacka Sazana - "Szaleństwo w Religiach Świata" oraz "Ekonomia Przyszłości" autora którego nazwiska nie pamiętam.
Ponadto zbliżają się Święta.
Nie są one dla mnie w żadnym stopniu związane z Bogiem czy wiarą.
Tym bardziej, że ta tradycja wywodzi się z Mitraizmu ...a nie chrześcijaństwa.
Ale to tradycja rodzina i symbol więzi rodzinnych.
Ilu ... to były lata osiemdziesiąte ... kaman! czytanie ze zrozumieniem i u Ciebie już się kłania? Widać też, przy okazji, że jednak zupełnie 'ghost-writingu' nie ogarniasz ... od 100 do 1000 zł za sztukę, no niezły rozrzut, nie powiem .... dżizas! litości please! ... zależy chłopaku ile jest tzw. 'umownych' znaków w takiej 'epistole'. Ja tam poniżej 20 PLN za 1000 znaków nie schodzę, zaczynając zabawę od progu 5000 znaków. Nie potrzebujesz takiego 'długiego' - wypad ... płać za 5 tys i zgrzytaj zębami, jebie mnie to ... albo szukaj tańszych. Faktycznie, w necie takich 'ghostów' teraz zatrzęsienie ...
Miro jak wszędzie liczy się talent. Nie wiem kto pisał te kazania dla Jankowskiego i ile sobie za to liczył. Bo były podobno dobre.
Są w tej branży uznane autorytety i tacy, którzy potrafią to docenić.
Kapłana marka zależy też od tego jakie kazania wygłasza, a nie tylko od dochodowości parafii i "składki" diecezjalnej.
Więc są tacy co potrafią za to płacić. Być może znacznie więcej dla jakichś wybitnych "twórców". Podałem ty;ko stawki "robocze" dla "rzemieślników", a nie "artystów" ;-))
Są wierni, dla których kazania to nie tylko bezsensowne kwakanie", ale i istotny element niedzielnej celebracji. Potrafią dla niej pojechać i 50 km. ...by tego wysłuchać.
Podobno Jankowski takie właśnie kazania wygłaszał ;-).
Moher bowiem nie odróżnia kwakania od czynów ...czego ów Jankowski najlepszym jest dowodem.
"Diecezjalna" roczna opłata to wskaźnik rentowności proboszcza dla biskupa, a kazania i tzw. "charyzma". To element popularności w moherowym środowisku.
Jak się ma taką "charyzmę" to można dupczyć co się chce ...od mężatek po dzieciaki. Bezkarnie ! Moher i tak nie uwierzy, nawet gdy jego dzieciak wyląduje w szpitalu ...jak to przedstawiono w filmie "Kler".
Po prostu uzna to za atak na święty Kościół i wiarę ;-).
Temu własnie służy tzw. indoktrynacja czyli urabianie dzieciaków już od niemowlęcia metodą "kija i marchewki". To cechuje nie tylko katolików. Islamiści nie są wcale gorsi w moherstwie. Te "dziewice" czekające na nich w Raju w zamian za wysadzanie się powietrze. Byle tylko zginęli wraz z nimi "niewierni".
I głupki giną u nich...a u nas nadstawiają dupy wielkim jak stodoły wypasionym klechom.
I nie ma na to mocnych ...choć ostatnio zaczyna się coś zmieniać. Nie tyle w karaniu winnych, bo istnieją stare wypracowane metody dla władzy i hierarchów chroniące pedofilów kiecowych - co w dopuszczaniu tego do świadomości publicznej.
Ok. Dziękuje bardzo za próbę skomentowania. 1567 znaków czczego blekania ... jak to mówisz. Mnie w zupełności wystarczy. Miłego wieczoru
Miro nie było moją intencją komentować Twojego opisu, ani oceny książki. Nie wiem też kto pisał kazania Jankowskiemu. Po prostu przytoczyłem strzępy wiedzy, które związane są z tym tematem.
Nie żywię ŻADNEGO szacunku dla agenta Bolka i jego mentora Wachowskiego. Również dla jego kapelana Cebuli, którego "czarna lista" pedofilskich uczynków jest nie krótsza od tej Jankowskiego.
Nie oceniam też Bolka, który nie mógł nie wiedzieć o obu tych osobnikach. Chyba, że był jeszcze większym durniem niż mi się wydaje. Ale od czegoś mamy chyba te służby specjalne?
Za co im płacimy?I najwyraźniej nic się nie zmieniło skoro taki Banasik zostaje szefem NIKu?
Widzę tylko jedno wytłumaczenie. Od początku przemian kierują państwem alkoholicy, agentura i osoby skompromitowane.
Być może dlatego, że to są kukiełki, a za sznurki pociągają niewidoczni manipulatorzy.Bo prostu takimi łatwiej manipulować.
Wybacz mi więc nieco "obok" ocenę krytyki książki. Po prostu odniosłem wrażenie, że "odłowiłaś" jedynie część pasożytów związanych z różny sposób z Jankowskim.
Milfurio, bardzo lubię Twoje recenzję, opisy i towarzyszące temu opowiastki, anegdoty.To mi wystarczy w tym przypadku, bowiem nie zamierzam czytać o księdzu i jego problemach...
to jednak zdecydowanie bardziej książka o ważnych problemach i przywarach Polaków ...i roli, czy pozycji, kościoła katolickiego w kształtowaniu szeroko rozumianej moralności tego narodu ... życie prałata Jankowskiego stanowi tu jedynie kanwę tej przejmującej opowieści
Polacy nie mają przywar. Weźmy na przykład mnie. Jestem całkowicie pozbawiony wad. W zasadzie ideał chodzący tylko przypadkiem ...bo powinienem się unosić jak anioł w powietrzu.
Natomiast kler to nie są Polacy. To osoby ślubujące Watykanowi.
Choć to też nie do koca prawda. Po prostu interesom Kościoła.
I mam tu na myśli nie oficjalną jego definicję. Ponieważ laikat w Kościele to taka przybudówka mająca tyle samo do powiedzenia co suweren w czasach PRLu. Zwykłe owce do strzyżenia. Zupełnie nie rozumiem dlaczego tego publicznie się nie podkreślai ?
no faktycznie ... jest trochę tych molekuł prawdy w tym twoim stwierdzeniu. Pewnie dlatego tak wiele tu tych 'dziwnych aniołów' a tak mało takich normalnych ludzi ...
Zgodzę się z invaderem_ ...szkoda czasu. Ta "cegła" to 600 str. grzebania się "błocie" Prawdziwi bohaterowie Solidarności do dziś pozostają w cieniu. Suwnicowa Walentynowicz przykładem.
Na witraż poszły szumowiny i sprzedajny styropian.
Grzebanie się w tym mija się z celem. Tym bardziej, że wydawcą jest Agora. Niemniej zamówiłem. W poniedziałek otrzymam.
Herakles poradził sobie ze stajnią Augiasza to i ja dam radę choć z grubsza to łyknąć. Spodziewam się jednostronnego spojrzenia ...od strony tych, którzy kreowali wizerunki miernot i sprzedali Polskę w 89 roku przy "Okrągłym Stole".
Bo nie jest to wolny kraj bynajmniej. A rząd choćby pełen najlepszych chęci niewiele poradzi. Kraj jest nie sprywatyzowany, ale rozkradziony.
Przemysł zniszczonp i sprzedano. Sprowadzono banki, ubezpieczycieli i całą oborę niemal bezinwestycyjnych usług. Za to drenujących rynek i konsumujących dochody.
Coś z tym usiłuje zrobić PIS, ale w oparciu o Kościół. Czyli poprawa ekonomii ...kosztem wolności.
Wybór mamy taki. "Lewiatana" i pseudo-biznesmenów aferzystów dojących unijne dotacje, albo kościelno-narodowe lobby oparte na Kościele i USA.
Marny jest ten wybór więc wolę już "Zb" niż politykę.
Polecam wszystkim kinową adaptacje powieści Kinga ‘Doktor Sen’. Film pod tym samym tytułem jest mega, mega dobry i bardzo przerażający. W sumie to obawiałam się tej ekranizacji, bo rozkochana jestem w 'Kingach' - jak w tych najlepszych moich stringach. No a tutaj była jednak cienka granica przed zrobieniem z tej niesamowitej powieści jakiegoś koszmarnego pastiszu. Ale szczęśliwie mamy całkiem zgrabny film i niezły hołd oddany Kubrickowi ...
I tak sobie teraz myślę, że King powinien w końcu wejść już w ‘próbę’ i takiej współczesnej diagnozy ludzkiego mózgu i tego, jak tych koszmarnie straumatyzowanych, te nowe cyberprzestrzenne media jeszcze bardziej wykluczają z normalnego życia. W próbę zrozumienia takich różnych upośledzonych, samozwańczych demiurgów internetu, którzy okazują się pociesznym skrzyżowaniem Jasia Fasoli ze współczesnym Syzyfem. No to jednak bawi, sami przyznacie, tylko do czasu ...
King powinien napisać takiego ‘Doktora Forum’ … co to pisze te różne z dupy apele i odezwy, zwołuje jakiś aktyw podobnych sobie poważnie chorych, sam leczy się jakimiś ziołowymi środkami uspokajającymi i suplementami diety co prowadzi go do umysłowej degrengolady i jeszcze większego osamotnienia.
No ale czy geniusz Stevena Kinga ogarnie takiego ‘Doktora Forum’? Poważnie obawiam się, że chyba nie …
Na pewno zobaczę w swoim czasie, zastanawiam się tylko czy jest w stanie "pobić" Skazani na Shawshank czy Zieloną Milę.
Ten film porusza jednak zdecydowanie inne struny emocji ... Doktor Sen jest zupełnie inną opowieścią. W Skazanych i Zielonej Mili mamy egzemplifikację łamania człowieka przez system który stworzyli inni ludzie dla ... no własnie? ... dla kogo? i który jednak 'realizują' ludzie świadomi jego zła ... tutaj mamy Kinga, u którego kilku ludzi przeciwstawia się systemowi który zagraża innym, choć ci są tego zupełnie nieświadomi. Czy pobije te filmy?raczej nie ... bardziej chyba uświadomi psychologiczną panoramiczność prozy Kinga
Nic nie ujmując talentowi Kinga pisze jednak on za dużo.
Za bardzo na jedno kopyto i wyraźnie wyczuwa się w jego twórczości terminarz oddania nowej książki do wydawcy. Od dawna już zresztą ;-)
Tak szczerze to "Bastion","Miasteczko Salem" i "Ręka Mistrza" warte są lektury. Resztę można sobie darować. To taki łagodniejszy H.P. Lovecraft. I bez wątpienia zdolniejszy w narracji. Ale ...mało odkrywczy i błyskotliwy.
Co do filmów opartych na powieściach to 90% rozczarowuje. Potop z Kmicicem granym przez Olbrychskiego to totalna porażka. Może z powodu grania przez tego aktora każdej roli. Stąd przesyt, przymrużenie oka na jego aktorstwo. Wychodzi ..."wodewil". A czasami farsa -;)
W przypadku Kinga jego "Zielona Mila" zyskała na ekranizacji.
Ale to zasługa R.Hanksa i M.Duncana ...oraz reżysera F. Darabont'a.
Bo film moim zdaniem przebija książkę ....choć opinie są podzielone.
Ostatnio poza "fenomenami" w rodzaju chińskiego Cixin Liu wolę raczej dopracowaną powieść historyczną Wilbura Smitha lub "bujanie na granicy" Mario Puzo. Jego "Ojciec Chrzestny" czy "Głupcy Umierają" to mistrzostwo portretu i narracji. Również "Rodzina Borgiow" ...której sam nie zdążył dokończyć. Straciła przez to wyrazistość tak charakterystyczną dla niego.
A wracając jeszcze do Kinga. Gdyby tak skrócił o połowę każdą powieść tylko, ...by na tym zyskały. Podobnie jak Thomas Mann i jego "Czarodziejska Góra".
Swoją drogą ciekawe co Miro widzisz w Kingu? To nie ten klimat i mentalność. Współczesne niewolnictwo jak w duologii "Diabeł ubiera się u Prady" L.Weisberger to Twój świat ;-).
Ewentualnie "The Culture of Critique" Kevina MacDonald'a.
Powinnaś przeczytać ...koniecznie.
A wolnej chwili Miro np. w wannie "Monologi Waginy" Eve Ensler.
Może łatwiej Ci będzie po tej lekturze pozbierać swoją rozpierdaczoną osobowość do kupy ;-))
Pamiętam, że dawno, dawno temu byłem w kinie na amerykańskim filmie pt. "Christine".
Film opowiada o swoistej więzi między nastolatkiem a wyremontowany przez siebie samochodem, który ów młody człowiek nazwał Christine. Arnie - tak na imię ma właściciel czerwonego, pięknego auta - jest prześladowany przez szkolnych rówieśników, którzy aby mu dokuczyć niszczą jego samochód, Arnie wpada w rozpacz, wtedy dokonuje się rzecz niezykła, Christine naprawia się i rusza w miasto by zemścić się na chuliganach, oprawcach Arniego.
Film bardzo mi się podobał i trzymał w napięciu.
Zastanawiam się jak odbiorę go teraz po latach, gdyż zamierzam obejrzeć go powtórnie.
Rzecz jasna, wtedy nie wiedziałem, że film oparty jest na podstawie powieści S. Kinga.
Ostatni raz w kinie byłem na tym kiepskim filmie Vegi. Planowałem z Młodym przejść się na "Legiony", ale miałem spóźniony zapłon i przypomniało mi się jak już dawno tego nie grali. "Jokera" sobie odpuściłem, bo wydawało mi się, ze to jakieś fantasy. Dopiero Piaa powiedziała mi, ze film jest świetny, ale wtedy też go już nie grali. Czekając z Młodym na kolejną odsłonę "Gwiezdnych Wojen" (będą leciały w grudniu, po świętach) spojrzałem dzisiaj w repertuar i okazało się, że grają "1800 gramów". Żona mi niedawno wspominała, że chciałaby to obejrzeć, to zrobiłem jej niespodziankę. Ja nie przepadam za takimi ckliwymi historiami, a żona lubi to ją zabrałem. Myślałem, ze będzie gorzej, bo po produkcji TVN-u zbyt wiele nie oczekiwałem. Do tego jeszcze Różczka w głównej roli. No nie przepadam za nią. Nie przekonuje mnie aktorsko, a i jej uroda nie rzuca mnie na kolana. Z takich aktorek średniego pokolenia lubię Boczarską, Olę Adamską czy choćby Sokołowską, a kiedyś Cielecką, ale nie Różczkę. Za to po raz kolejny podobał mi się Głowacki. Lubię go oglądać, bo on tak jak choćby Jakubik zagra wszystko. Poza tym jest jeszcze jeden powód. W przeciwieństwie do takich amantów jak Małaszyński, Zakościelny czy Damięcki, to jak widzę na ekranie takich brzydali jak Głowacki, Jakubik, Więckiewicz czy Lubos, to myślę sobie: No Sneer, nie jest z Tobą jeszcze tak źle, zobacz jak oni wyglądają, a robią aktorskie kariery i kobitki ich uwielbiają! Ale tak poważnie mówiąc, to warto czasami zobaczyć film o takiej tematyce. Bo my, mający to szczęście, że wychowywali nas troskliwi rodzice i pewnie podobnie traktujemy własne dzieci często nie zdajemy sobie sprawy, że nie wszyscy mają tyle szczęścia, że obok nas żyją tacy, którzy są tego pozbawieni, którzy wzrastają bez rodziców. Kobieta oddająca swoje dziecko do placówki adopcyjnej to też nie zawsze musi być wredna suka czy patologia. Bywa, że okoliczności sprawiają, ze kobieta przytłoczona różnymi zyciowymi przejściami nie widzi innego rozwiązania. Syty głodnego nie zrozumie. Mnie ciężko pojąć jak można oddać własne dziecko. Ale skoro kobiety to robią, to pewnie czasami po prostu nie mają innego wyjścia. Ten film to nie jest zadne arcydzieło. Gra aktorska mocno przeciętna, fabuła chwilami naiwna, a dialogi kiepskie. Ale mimo wszystko film warto obejrzeć. Choćby po to żeby spojrzeć nieco przychylniejszym okiem na tych wszystkich, którzy pomagają tym niechcianym dzieciom...
Niestety Sneer, kobiety, rodzice "oddające" swoje dzieci, to 99,9% tzw. patologia. Od 15 lat pracuję z "niechcianymi" dziećmi i widzę jakim rodzicom są one odbierane. Filmu nie widziałem, ale chętnie obejrzę i oczywiście skrytykuję. ( Nie wierzę w rzetelne przedstawienie problemu w filmie, choć chciałbym się mylić.)
Jeśli Bob pracujesz z takimi dziećmi, to na pewno wiesz lepiej ode mnie. Po prostu wydawało mi się, że czasami życie pisze takie scenariusze, że ciężko to ocenić czy kategorycznie potępić. W filmie głowną dziecięcą bohaterką jest niemowlę Nutka. Mąż przyłapał w łóżku żonę ze swoim kumplem. Kumpel zwiał na Islandię, a żona po 9 miesiącach urodziła tę Nutkę. Mąż postawił jej ultimatum: albo pozbędzie się dzieciaka, albo nie ma powrotu do domu i swojej córki też nie zobaczy. I co kobieta miała zrobić? Zresztą mężowi też się nie dziwię, bo co miał wychowywać nieswojego bachora? Inna bohaterka była schizofreniczką. Widać było, że kocha to swoje dziecko, co chwilę przychodziła go odwiedzić, ale z taką chorobą to trudno się dziwić, że zabrali jej to dziecko. A mało to jest przypadków, że młoda dziewczyna zaciąży, nie ma środków do życia, rodzice są przeciwni, tatuś maleństwa się ulotnił na wieść o zostaniu ojcem i co taka dziewczyna ma zrobić? Zresztą takim facetom to tylko jaja obciąć. Bo jak spłodziłeś, no to trudno, to już trzeba się poczuwać do odpowiedzialności. Ale co ci współcześni faceci wiedzą o odpowiedzialności? Dla nich to puste słowo. Wychowani w cieplarnianych warunkach, albo starzy nie mieli dla nich czasu, bo byli pochłonięci robieniem kariery i jakie oni mają wzorce? Kto, gdzie i kiedy miał ich nauczyć tej odpowiedzialności? Dlatego wydawało mi się, że to nie zawsze tą złą musi być kobieta oddająca swoje dziecko. Ale Ty Bob zajmujesz się tym na codzień, to lepiej się orientujesz ode mnie. I szacun Bob, że zajmujesz się czymś takim. Zwłaszcza jeśli oprócz tego, że to Twoja praca, wkładasz w to jeszcze trochę serca...
Genius Loci ...w swobodnej transkrypcji to ...duch miejsca.
I czymś takim jest ten film - magią miejsca. Miałem odczucie przy jego oglądaniu takie jak kiedyś w Grecji ...gdy patrzyłem w płonące od gwizd niebo na gwiazdozbiór Oriona. Takiego nieba nie widziałem już potem nigdy.
Caffe Society (Śmietanka Towarzyska) - film z 2016 r. w reżyserii Woody Allena.
Pełne uroku postacie. Swobodne kunsztowne dialogi i ów nastrój osobowości stojących o rzędy wielkości wyżej niż to, co nas na co dzień otacza.
Celebrytów tworzy uroda i pieniądze. Ale nie tych w filmie Woody Allena.
Tych w tym filmie tworzy sposób bycia. Naturalny i pozbawiony hollywoodzkiego szpanu. To są po prostu - osobowości!
Nie jakieś szczególnie atrakcyjne ...ale pełne wdzięku i ujmujące.
Może stąd takie nieco naciągane tłumaczenie tytułu. Ja bym nadał mu tytuł "Magicae personality" (magia osobowości). Bo taki jest ten film. O osobowościach ludzi sukcesu ...ale nie ze szczytu panteonu gwiazd. Raczej celebrytów drugiego poziomu w Los Angeles sprzed kilkudziesięciu laty
Nie przepadałem dotychczas za W. Allenem ...okularnikiem o niepozornej aparycji. Ale po tym filmie zostałem jego fanem. By wyreżyserować taki film trzeba być Orionem właśnie ...gwiazdą centrum firnamentu.
Akcja dzieje się pod koniec lat trzydziestych ...może czterdziestych. Wiwisekcja postaci i mechanizmów rządzących królową rozrywki. Bo tym było kino tamtego okresu. Motywacje ludzi i ich dążenia ...do sukcesu oczywiście ale jeszcze w świecie jakichś wartości. Tych obecnie już nie ma. Tylko "walka o koryto" pozostała.
Więc film ujmuje barwnymi postaciami i dialogami. Obejrzenie go jest wstrząsem. Konfrontacją elegancji ze znaną nam sztampą.
Poznałem tu na "Zb" bliżej lub osobiście kilka pań z "korzeniami żydowskimi".
I wszystkim one zapadły mi w pamięć jako osoby z "tuningowane" ...z podkręconą siłą życiową i błyskotliwą inteligencją. Z przykrością stwierdzam, że przy nich nasze rodzime słowianki to jak Syrenki przy Porsche ;-).
i właśnie dla tej filmowej 'magii miejsca' ... i aby tam odnaleźć 'ducha' tego filmowego miejsca to potrafię, w szczgólnych przypadkach ... 'lecieć' na ten przysłowiowy koniec świata. Choć akurat, w przypadku Los Angeles - to jednak należy być ostrożnym i z 'magią i duchem' ... bo to raczej nie jest miasto do samotnego zwiedzania, i poznawania, jeśli ktoś nie zna rozkładu dzielnic i rozpoznawania określonych 'znaków' - które ułatwią bezpieczne zwiedzanie ... Zdecydowanie lepiej i bezpieczniej wykupić tu jednak wycieczkę w stylu 'Movie Tour' albo 'LA movie locations' ...
MilFurio tak ...ten film jest wykreowanym "brylantem". A znasz zapewne tylko diament ...współczesne Los Angeles. By ukazać "brylant" ...trzeba Woody Allena ;-).
Choć może potrafisz. Jesteś bowiem poza moją percepcją oceny ludzi. Nie spotkałem tu nikogo tak pełnego sprzeczności w obserwowalnych wirtualnych zachowaniach. Przypominasz mi bajkę "O Jasiu i Małgosi":
Dwójka dzieci znalazła w lesie chatkę z piernika. I by nie wdawać się ogólnie znaną treść jesteś dualną osobowością małej Małgosi i złej czarownicy. Jednocześnie nimi obiema ;-). Niczym mityczny dualizm dobra i zła. Nie da się jednoznacznie określić Ciebie kategoriami osobowościowymi. Twoja wrażliwość na piękno szokuje w porównaniu z całkowitym brakiem zasad moralnych. W moim wyobraźni jesteś kosmitką ...."kimś, czy czymś" niekoniecznie zbudowanym na bazie białka ;-).
Tylko nie wyobrażaj sobie przypadkiem, że absorbujesz moje myśli ;-).
Po prostu mnie zdumiewasz jak Fiurii ...koń, który mówił w serialu powstałym tak dawno ...że nikt o nim nie słyszał ;-)
Ilu … właśnie sobie uświadomiłam, że jednak okrutnie się już zestarzałam . Kiedyś taka próba analizy, tej mojej wątpliwej moralności, powiedzmy może - szczątkowej ... prowadzona w tym zbiornikowym, takim par excellence - jungowskim ‘unus mundus’ … w tym cyber-przestrzennym zbiorze tych dziwnych indywiduów, mentalnie zredukowanych do dziwny nicków i ego, którego granice wyznaczają ekrany monitorów … a nie wiedza, doświadczenie, inteligencja i empatia … i to jeszcze analiza prowadzona przez taki autorytet i wzór wszelkich cnót i zasad moralnych- Jak TY – no to byłoby pole do mega słownej zabawy i tej mojej ‘oracyjnej’ jazdy bez trzymanki. A ja się tylko uśmiecham.
I korzystając z okazji, bo czas mój niestety ale ograniczony – wesołych świąt Ilu i wszelkiej pomyślności i czego tam zapragniesz.
Dziękuję!
m-Furionie nie za dużo tych przecinków? To nie bzykanie ...by końca zdania nie było :-). Co do objawów geriatrycznych wtedy dodałem słowo "mentalnych" i "wirtualnych" Pamiętasz?
To skąd ta "biegunka"?
A wnioski ...pamiętasz tą wybeczkowaną i wykopaną z domu o której pisałaś ? Co ją przyjęłaś pod swój dach. Zwisu fajki od tego dostałem i mi nie chce minąć. Więc mi wisisz wyrozumiałość ;-)
Ja bym takiej mieszkanie wynajął, albo tani motel. Ale do własnego domu? Celebrytka multipaństwowa z rodowodem hm ...no wiesz tak nigdy by nie postąpiła. Nie ten stan naładowania puszki mózgowej.
Ale skoro nie masz czasu to ...nara.
Unikaj samolotów. Jacht sobie kup ...można wtedy w soboty podróżować. Wspomnij Jom Kipur i życz mi "Pobutki" na trąbkę 1 tiszri.
Nobel dla Olgi Tokarczuk za 2018 rok?
Otrzymałem już wszystko co zostało wydane w Polsce. Przeczytałem połowę. Po fascynacji "Dom dzienny , Dom nocny" odpuściłem.
Jej pisarstwo męczy. Jest naturalistyczne. Wiwisekcja otaczającego ją świata. Do tego w ciemnych okularach. Postacie schematyczne. Niewyraźnie zarysowane. Brutalne i wulgarne. Nienazwane nawet. Jakiś Ptasiek, Ergo Sum,Taki_a-taki, Bobol.
Ale to wyjątkowo. Koncentruje się na opisach nawet nie przyrody, ale jakichś jej wycinkach. Dominują opisy mp. uschniętego drzewa, gliny zjeżdżonej na polnej drodze. Struktury kory, czy uschniętej kopy zwierzęcej podściółki wywalonej z obory..
Czasami jest to niewyraźny widok z okna pociągu, którym jedzie. Nie wiadomo gdzie i po co.
Jak u Picassa ...prymitywny obraz pozbawiony wszelkich szczegółów w celu niezacierania konturów. Albo odwrotnie ...same szczegóły, bez ukazywania całości.
Żadnej fabuły w sensie stricto ....po prostu spostrzeżenia idącej przez życie i przestrzeń osoby. Osoby, a nie kobiety. Bo kobiecości jest w Tokarczuk tyle co w gaciach hutnika po nocnej zmianie.
Z wykształcenia Tokarczuk jest psychologiem czyli ...bez zawodu. Ani to lekarz, ani nawet terapeuta ...choć niektórzy z nich za takowych się uważają. Jest dziewczynką, a raczej dzieckiem, które nigdy nie dorosło.
Podziwia świat bez emocji. Po prostu obserwuje.
cyt. "Ergo Sum zobaczył wielkie ciało martwej krowy. Leżała na boku z rozprutym
brzuchem, po mokrej od krwi trawie ciągnęły się wnętrzności".
Krowę zagryzł pies. Głodny, odrzucony i bezpański, Ale pies był przecież uwiązany?
Nie miało to znaczenia. Ktoś lub coś musiało zapłacić. Wtedy z grupki
oderwał się Bobol, który wyglądał jak krasnal – był mały, krępy i zarośnięty.
Zdecydowanie podszedł do dużego czarnego psa na krótkim łańcuchu. Pies
zaskomlił i przypadł do ziemi, pewnie węchem poczuł swoją śmierć. Bobol
podniósł grube polano, zamachnął się i rąbnął go w łeb. Pies krzyknął tak
przenikliwie, że niektóre kobiety drgnęły, a potem miękko przewrócił się na bok
i znieruchomiał. Spod głowy zaczęła płynąć krew."
Taka jest Tokarczuk. Po lekturze drugiej książki zaczyna boleć głowa. Po trzeciej chce się rzygać tak ...jak po ciężkim przepiciu. Pisze inaczej niż zwykły pisać kobiety ...na przykład moja nieżyjąca ulubienica Joanna Chmielewska. Mało konkretnie i z galopadą myśli. Ze zwracaniem uwagi na szczegóły... zupełnie bez znaczenia dla "normalnych" ludzi.
Bez wątpienia jest "COŚ" w jej twórczości za co powinna zostać jakoś uhonorowana. Nie wiem, może jakąś nagrodą Ministra Kultury. Może stanowiskiem pracownika kulturalno-oświatowego w gminie, czy województwie. Ale żeby Nobel?
Nie polecam czytania Tokarczuk nikomu, poza koneserami spragnionymi inności.
W każdym razie odmiennego sposobu postrzegania świata.
To nie jest literatura dla normalnego człowieka. Rezydenci Szp. Psychiatrycznego w Tworkach powinni jej twórczość docenić. Więc jak napisałem wybrać jedną jej powieść. Np. "Ptasiek". A reszty unikać. O ile nie chcecie dołączyć do wspomnianych "rezydentów" ;-).
Saga o Wiedźminie nowa produkcja Netflixu z 2019 r.
"Wiedźmin" to najnowszy serial fantasy Netflixu oparty na powieści Andrzeja Sapkowskiego pod tym samym tytułem.
Akcja osadzona "dawno temu, za siedmioma górami ....". Pod wieloma względami film jest gorszy, niż jego wersja z 2002 w reżyserii Marka Brodzkiego. Jedynie postęp w dziedzinie kinematografii widać. Ładniejsze zdjęcia w mroczniejszym nieco klimacie. Dla wrażenia niesamowitości i ...by ukryć niedoskonałości efektów specjalnych. Są one delikatnie mówiąc mało wyraziste. Nie było zapewne łatwo znaleźć miejsca wolnego od "zdobyczy cywilizacji". Mam na myśli beton, słupy i druty trakcji elektrycznej. Do tego odpowiednią zabudowę itp. I to się udało. Przynajmniej w zrealizowanym sezonie I. I to chyba wszystkie zalety nowej produkcji...o ile można to nazwać zaletami, a nie obowiązkiem reżysera. Więc film kiczem nie jest ale....
Sam wiedźmin grany Heney'ego Cavilla nie jest w niczym lepszy od tego granego przez Michała Żebrowskiego. Raczej gorszy. Mniej przekonujący. Sztuka szermierki beznadziejna, choć przyłożono sporo starań, by wyglądała przekonująco. Choreograf zrobił co mógł. Groteskowość jego wysiłków ocenić może tylko ktoś, kto ją w młodości trenował. A takich nie ma już wielu. Natomiast imponuje szybkość starcia jak w batalistycznych scenach walk samurajów w filmach japońskich.
Jaskier(bard) z pierwszego serialu ( w tej roli Zbigniew Zamachowski) przebija tego granego obecnie przez Joy'a Batey'a o kilka klas. Po prostu nie ma porównania ...szczególnie w aktorstwie.
I tyle. Nie ma sensu opisywania poszczególnych odcinków. Nie polecam nikomu tego serialu, kto ceni swój czas. Osobiście wolę "Zb". Straciłem tylko ładnych kilka godzin na oglądaniu czegoś co na pewno arcydziełem nie jest. Nawet w stosunku do polskiej poprzedniej wersji. A mogłem ten czas spożytkować na chandryczenie się z "Oblechownią". Szlak był już przetarty poprzednią ekranizacją. Zabrakło wyobraźni. Bo kasa była. Widać to szczególnie w scenie batalistycznej odcinka pierwszego - podczas najazdu na Cirię.
Odpowiedz
Całość moim zdaniem 7/10
Dubbing którego się obawiałem okazał się dość solidny i o dziwo to właśnie z nim obejrzałem cały sezon. Aktorzy również solidnie dobrani, przyczepilbym się do kilku postaci, ale generalnie jest ok. Co do samej fabuły to jest trochę zbyt scisnieta, sezon powinien być zdecydowanie dłuższy. Generalnie warto obejrzeć
Warto obejrzeć to jest 5,5/10. Przy ocenie 7/10 to już -" zdecydowanie polecam" i warto było dać uzasadnienie ;-).
Przyznaję, że jest coś w tym filmie co przyciąga uwagę i skłania do obejrzenia wszystkich odcinków bez przymusu fizycznego ;-).
Większa zgodność z pierwowzorem powieściowym i to moim zdaniem wyczerpuje zalety filmu. Mimo jednak upływu 17 lat od wersji reż. Brodzkiego nie zauważyłem "wizjonerskich" zmian. Po prostu zwykłe "pitu pitu". I to bardzo poważna wada serialu. ;-).
Niemniej cieszę się, że ktoś wyżej ocenił tę produkcję ...bo ja dałbym 5/10.
Też sobie obejrzałem tego nowego "Wiedźmina" i choć to nie jest żadne arcydzieło, to odczucia mam generalnie pozytywne. Bo trzeba pamiętać, że serial jest dziełem wielkiej korporacji, która stara się zdobyć jak najszerszą publikę i jej produkt nie musi się podobać, za to koniecznie musi się sprzedawać. Uwzględniając to, że serial ma trafić do masowego widza, a nie tylko do fanów sagi Sapkowskiego, to wydaje mi się on całkiem dobry. Oczywiście nie sposób uciec od porównań z polskim serialem sprzed lat. I polski "Wiedźmin" wcale nie wypada najgorzej. Jeśli chodzi o efekty specjalne i technikę to nowy "Wiedźmin" wręcz deklasuje polski serial. W nowym serialu niemal od pierwszej sceny robią wrażenie praca kamerą, montaż, choreografia czy ujęcia z lotu ptaku. U nas to leżało. Za to my nadrabialiśmy klimatem, dialogami i grą aktorską. Muzyka Ciechowskiego też pewnie robiła swoje. Inna sprawa, że oglądając polski serial nie zwracałem uwagi na widoczne niedoskonałości w postaci tandetnych modeli 3D, słabej walki czy beznadziejnych efektów, a skupiałem się na treści i fabule. W nowym serialu nie popisali się kostiumolodzy. Pomijam już te nilfgaardzkie zbroje, ale przeszli samych siebie, gdy zobaczyłem Yennefer w rajtkach. Na nasz kurwidołek by się nadawała, ale nie do epoki stylizowanej na średniowiecze...
W naszym serialu podobał mi się dosyć rozbudowany wątek Kaer Morhen. On pokazywał genezę i wyjaśniał skąd w ogóle wziął się Wiedźmin. W nowym serialu Wiedźmin nagle wyłania się z wody zabijając kikimorę czy innego potwora i jeśli dla kogoś jest to pierwsze zetknięcie z Wiedźminem, to chyba może mieć problemy ze zrozumieniem kim on właściwie jest. Nie pasowały mi też driady. One świetnie władały łukami oraz opiekowały się drzewami. Tymczasem w serialu same kaleczą drzewa i często zamiast łuków władają dzidami czy kuszą. I tak dobrze, że reżyser nie włożył w ich delikatne dłonie ciężkich mieczów i potężnych toporów. Jeśli chodzi o kobiety, to podobała mi się księżniczka Renfri. Może dlatego, że kogoś mi przypomina. Szkoda, że już w pierwszym odcinku została uśmiercona, choć później pojawia się jeszcze w snach Geralta. Yennefer nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia i nasza Grażynka Wolszczak bije ją na głowę zarówno urodą jak i talentem aktorskim. Za to Calanthe była całkiem dobra, może nawet lepsza od Ewy Wiśniewskiej, która też nie wypadła źle. Triss również mi się podobała, a nie pamiętam tej postaci w polskiej wersji. Ciri to jakaś porażka. U nas była małą dziewczynką, a w nowej wersji jest prawie dojrzałą dziewczyną i aktorka wcielająca się w jej postać gra jak kłoda...
U nas Toruviel zagrała Agnieszka Dygant i nie wypadła źle. A teraz widząc Toruviel obijającą Geralta miałem wrażenie, ze patrzę na zwariowaną feministkę, która urwała się z jakiejś parady. Całkowita odporność na argumenty, stuprocentowa agresja i obłąkany wyraz twarzy. Jeśli chodzi o główną postać czyli Geralta, to uważam, że jest dobrze zagrana. Lubiłem w tej roli Żebrowskiego, ale Cavill również mi odpowiada. Nie pasowało mi tylko co jakiś czas wychodzące z jego ust "kurwa". W takich "Psach" jak przez dwie minuty nie pada żadna "kurwa", to ma się wrażenie, że coś jest nie tak i czegoś brakuje, ale w "Wiedźminie" jednak ten współczesny język trochę mnie raził. Skoro wyraz "chędożyć" mogli odmieniać przez wszystkie przypadki i powtarzać wielokrotnie, to i "kurwę" mogli jakoś wystylizować na średniowiecze. Naruszenie linii czasowej też wprowadzało pewien chaos w odbiorze serialu i chyba twórcy nie do końca poradzili sobie z tymi retrospekcjami. Ale oceniając całość, to pomimo tych wymienionych mankamentów serial oglądało mi się całkiem przyjemnie. Obawiałem się nieuniknionej w tym przypadku amerykanizacji przekazu i co się z tym wiąże spłyceniu historii, odarciu jej z magiczności, a wcale tak źle nie było i będę czekał na ciąg dalszy...
No tak...ale pamiętasz Sneer salę balową w odcinku z Jeżem? Nawet nie zadali sobie trudu zmienić im fryzury. Mam na myśli mężczyzn. Zupełnie jakby wszyscy wyszli świeżo od wiejskiego fryzjera ;-). Tak nie wyglądają ludzie z dawniejszych epok. A przecież jesteśmy potęgą w produkcji peruk.
Co do scen z lotu ptaka słuszna uwaga. Ale 17 lat temu nie było jeszcze dronów poza wojskowością. I w filmie "Bogowie Egiptu" są one ukazane na poziomie o kilka klas wyższym.
Nie będę więc czekał na kolejny sezon. Dobre rzemiosło, a nie artyzm więc poświęcanie mu dalszej uwagi byłoby ...bez sensu.
Mam zamiar skupić uwagę na "wypierpolu" czyli polskiej wersji brexitu.
Pelle, odcinek z Jeżem z Erlenwaldu pamiętam, ale nie przyglądałem się wtedy fryzurom uczestników biesiady, bo tam była niezła rozpierducha i trup ścielił się gęsto. Ale co się dziwić, skoro do niezamężnej, majętnej, z pozycją i niebrzydkiej dziewczyny startowało kilku kandydatów. Mieli broń pod ręką i wlali w siebie niemało gorzałki, to i się wkurzyli jak panna wybrała jakieś dziwadło o twarzy jeża. I dziwny Pelle jesteś. Bo tu poświęcasz czas jakiemuś gównianemu forum, a obejrzenie ciekawego serialu jest dla Ciebie bez sensu? Mnie tam interesuje coś innego. Bo w polskim serialu jednym z ważniejszych (a dla mnie najważniejszym) wątkiem był konflikt między Geraltem, a hrabią Falwickiem granym przez niestety już nieżyjącego Macieja Kozłowskiego. Ich losy zetknęły się już na początku, gdy Geralt był małym chłopcem i obaj przysięgli sobie wtedy, że jeden zabije drugiego. I wiadomo było, że kiedyś dojdzie do ich ponownego spotkania. I doszło. Pamiętasz? Falwick powiedział, że nie będzie walczył z tym rzeźnikiem, Geralt nazwał wtedy Falwicka tchórzem, Falwick na te słowa dobył miecza i zrobił krok do przodu i wtedy Geralt jednym ruchem ręki rozciął mu tętnicę szyjną. Podobała mi się ta scena. I czekałem jak to teraz będzie pokazane. Tymczasem w tym pierwszym sezonie postać hrabiego Falwicka wcale się nie pojawia. Ale zobaczymy co będzie w kolejnych częściach. A z tym wypierpolem to o co chodzi? Kto i kogo wypierpoli?
I Pelle, ostatnio ktoś mi podarował dostęp do Netflixa, więc korzystam. Widziałem, że jest ten film, o którym mi niedawno opowiadałeś, czyli "Irlandczyk". Pewnie w najbliższych dniach go obejrzę, na razie widziałem jedynie krótką zajawkę. I zdziwiłem się jak ci aktorzy się postarzeli. Czyli nie tylko ja mam coraz więcej siwych włosów i nie mam już takiej sylwetki jak 20 lat temu. Taki Joe Pesci to już dziadziuś, a pamiętam go z ról energicznego i bezkompromisowego mafioso. Al Pacino też jakiś taki pucułowaty i widać po nim upływ czasu. Podobnie z DeNiro. Ale film wydaje się ciekawy i trza będzie obejrzeć...
Wypierpol - to wyjście Polski z Unii E. Bez wątpienia dostaniemy takie polecenie z USA zaraz po W.Brytanii. Czyli polski brexit.
Co do Forum ...zobaczymy. Nie mam jeszcze w tej chwili wyrobionego zdania.
Przymierzam się do lektury "Rozprawy" Wojciecha Sumlińskiego. To dziennikarz śledczy bardzo nielubiany przez władze Izraela Północy i PRLu Bis.
No to błysnąłeś Pelle. Bo ja te brednie o naszym opuszczeniu Unii słyszę od 4 lat. Ta niedorzeczna teza przechodzi różne mutacje, niczym wirus grypy. Najpierw mieliśmy zostać wyrzuceni z Unii, a potem mieliśmy sami z niej wyjść. To są bzdury, oczywiste bzdury, dlatego później pojawiła się kolejna wersja. Otóż, ani nas nie wyrzucą, ani nie wyjdziemy, ale będziemy w takiej roli i na takiej pozycji jakbyśmy w tej Unii nie byli. Twoja wizja jest równie idiotyczna jak te trzy poprzednie, ale w odróżnieniu od tamtych jest przynajmniej oryginalna i zaskakująca. I jaka rozwojowa, sam pomyśl ile tu jest możliwych mutacji. Bo jak się okaże, że Amerykanie nie wydali nam takiego polecenia, to będzie można za nich podstawić kiecowych z Watykanu, kosmitów czy kto tam Ci przyjdzie na myśl...
Sneer taka opinia o "wypierpolu" panuje w środowiskach około-ambonowych?
Unia nie ma żadnego interesu w trzymaniu nas u siebie. Reprezentujemy interesy USA, a nie unijne. Nie wstąpimy do strefy euro, ponieważ zyski dawnych cinkciarzy polegają obecnie na manewrowaniu kursem walut. To znacznie wygodniejsze niż wystawanie na mrozie w oczekiwaniu na klienta ...jak 50 lat temu.
R.P.P i N.B.P. to po prostu narzędzia zatwierdzające stan zakulisiwo kierowany. Jesteśmy sporym rynkiem zbytu dla unijnych towarów słabo sprzedających się na ich rynkach. Żadnego innego powodu trzymania nas w Unii nie ma. Kosztujemy U.E sporo. Nie uznajemy żadnych wartości humanistycznych. Jedynie kościelne. Nie katolickie bynajmniej, bo z katolicyzmem wiara w Polsce nie ma nic wspólnego. Mamy jakąś jej karykaturę. Lokalne kulty maryjne i moheryzm, a nie wiarę w Boga. Ostatnio nawet Watykan przestał być autorytetem. Ogranicza bowiem jedynowładztwo kiecowych hierarchów w Polsce.
Z nowości otrzymałem właśnie "Sodomę" - Frederica Martel'a.
Wspaniała pozycja. Polecił bym Tobie, ale wiem, że znasz doskonale to co tam jest opisane. Jedynie omerta nakazuje iść w zaparte tego co jest oczywiste dla każdego.
Pozycja ta jest bestsellerem w ...USA. Autor jest doktorem nauk społecznych i byłym atache kulturalnym Francji w Waszyngtonie.
Prowadzi badania nad tzw. "Soft Power" i jak się można domyślić "hakami" na hierarchów watykańskich na potrzeby CIA.
Dziwne? CIA tak ma , że szpieguje nawet sojuszników ;-)
Pozycja wydana w kilkunastu językach. Koleje kilkanaście zakupiło licencję. Zespół researcherów i ankieterów przez 4 lata przeprowadzał wywiady z całą obsadą Watykanu i ponad 40 kardynałami, oraz niemal setką biskupów w 30 krajach. Do tego kupa monsiniorów i pół setki nuncjuszy papieskich.
Nie muszę chyba tłumaczyć jaką kasę trzeba było na to wyłożyć?
To by mogło tłumaczyć nagły wylew filmów i publikacji m. in. w Polsce na temat pedofilii w Kościele. By wspomnieć tylko "Nie mów nikomu" - Siekierskiego czy "Kler" - Vegi.
Takie pozycje w moherowej Polsce". Musiała jakaś ambasada dużego państwa wydać naszemu rządowi polecenie ..."siad !!".
Treść książki sobie daruję. Dodam tylko, iż wspomniane wyżej dwa filmy ..to małe ciasteczko przy weselnym torcie jaką jest ta pozycja o podtytule "Hipokryzja i władza w Watykanie".
Pelle, gdyby Unia nie miała żadnego interesu w trzymaniu nas tam, to by nas nie trzymała, proste. Bo unijni politycy to nie są filantropi, zakochani w Polsce też nie są. Za to potrafią dobrze liczyć, zwłaszcza Niemcy, a oni mają w Unii najwięcej do powiedzenia. Dla Niemiec jesteśmy żródłem siły roboczej i miejscem zbytu dla ich towarów. Z Polską w europejskich strukturach Niemcy są prawie unijnym centrum, a bez Polski stałyby się państwem granicznym i to centrum przesunęłoby się gdzieś poza Niemcy. Bez Polski Unia miałaby na wschodzie wielką wyrwę i państwa bałtyckie też zostałyby od Unii odcięte. Poza tym, gdy Unię opuszcza jeden z jej filarów czyli Brytania, a jednocześnie w Stanach rządzi nieprzewidywalny Trump, a w Rosji agresywny Putin, to Unia nie może sobie pozwolić na stratę jeszcze Polski, będącej w piątce największych państw, a na wschodzie największym i najważniejszym unijnym krajem. I z tych wszystkich powodów to nie tylko Polska potrzebuje Unii, ale również Unia bardzo potrzebuje Polski. A strefa euro nie jest nam do niczego potrzebna. Jeden z najwybitniejszych ekonomistów XX wieku czyli Milton Friedmann nie zostawił suchej nitki na tym projekcie uważając, że na wprowadzenie euro miały wpływ wyłącznie względy polityczne, a nie ekonomiczne czy gospodarcze...
Gdybyśmy popełnili ten błąd i przystąpili do strefy euro, to mielibyśmy natychmiastowy dodatkowy wzrost cen, musielibyśmy dołożyć swoją składkę na ratowanie bogatszych od nas Greków, a za jakiś czas może Hiszpanów czy innych Włochów, stracilibyśmy na konkurencyjności, bo dokładalibyśmy się do dotowania niemieckich banków i firm przez unijne instytucje i pewnie musielibyśmy finansowo współuczestniczyć w jakichś chorych programach pomocowych dla imigrantów. Dlatego niech nas ten rudy dupek z Brukseli nie straszy "Europą dwóch prędkości". Bo nawet jeśli, to niech sobie ta strefa euro odjedzie. Ona i tak zmierza w kierunku, który nie jest dla nas korzystny. Zresztą teraz doskonale widać ile znaczył ten rudzielec o wilczych oczach, z którego zrobiono niemal króla Europy. Bo każdy wie kto jest prezydentem Stanów, prezydentem Rosji czy kanclerzem Niemiec. Bo oni mają realny wpływ na politykę. Dużo mniej osób wie kto jest prezydentem Niemiec, bo to funkcja bez znaczenia. A kto zna nazwisko następcy Donalda? Nikt! Ja też nie mam pojęcia. Bo i po co znać skoro to funkcja bez znaczenia i sprowadza się w zasadzie do bycia przydupasem Merkelowej lub francuskiego Makarona...
W sumie zgoda, choć dla Niemiec jesteśmy przede wszystkim dostawcą półproduktów i części. Tych, których nie opłaca im się produkować z różnych powodów. Ekologicznych (farby, meble), lub nadmiernej pracochłonności. Po prostu pełnimy rolę parobka na niemieckim "folwarku".
Natomiast wprowadzenie euro nie miałoby w zasadzie żadnego wpływu na ceny w Polsce. Raczej wręcz przeciwnie. Wymusiłoby wyższą płacę minimalną. I to jest główny powód ...pomijając mafijną możliwość manipulacji cenami walut. Po prostu nie byłoby to na rękę lobby pracodawców mających decydujący głos na rząd. Bez nich dotacje na partie spadłyby niemal do zera.
Odnośnie dotowania uboższych państw to bez obawy ...nie ma takich w Unii ;-). Chyba,że przyjmą Albanię ;-). Niemniej podziwiam Twoją niemal wikaryjną skrupulatność w trosce o naszą wspólna kiesę ;-). Ja bowiem chętnie się dołożę, jeżeli znajdą większych dziadów o nas, by przyłączyć ich do Unii.
Jedno jest pewne ...mamy tragiczną politykę zagraniczną i oszołomów wśród polityków zamiast wykształconych politologów.
I efekty są widoczne.
Nie potrafimy rozgrywać własnego interesu między Niemcami a Francją. Trzymamy się jak onanista fiuta Angoli, którzy są już politycznym trupem ...jeżeli chodzi o UE. Mamy nieudolną politykę z Rosją dyktowaną interesem USA, a nie własnym. W sumie jesteśmy "wieśniakami na balu celebrytów". Głupi, nieudolni, zapatrzeni w ambonę i nie potrafiący rozgrywać własnego interesu w UE.
Jak to Pelle ceny by nie wzrosły? A co było na Słowacji? Albo 3 czy 4 lata temu co było na Litwie? Polscy handlarze z przygranicznych miejscowości zacierali ręce, bo Litwini masowo przyjeżdżali do nas na zakupy tak im ceny podskoczyły, zwłaszcza żywności. I nie chodzi o to, że trzeba będzie dotować uboższych, a o to, że być może trzeba będzie pomagać bogatszym od nas. Słowacy jak przyjęli ojro, to krótko potem był ten kryzys z 2008 roku i biedniejsi Słowacy dawali gwarancje bogatszym Grekom, bo sobie Grecy żyli na kredyt, a że waluta wspólna, to każdy wspólnik musiał w tym uczestniczyć. Teraz Hiszpania, Włochy czy Portugalia balansują na granicy ekonomicznej wydolności i kto wie czy i oni nie będą wymagali pomocy. Jak szef czeskiego banku centralnego powiedział, że Czechom się do euro nie spieszy, bo będą mogli przyjąć wspólną walutę dopiero jak ich poziom życia osiągnie średnią unijną czy 90% tej średniej, to komentarze były takie, że jest to bardzo mądra wypowiedź osoby dbającej o interes Czech. A jak Kaczyński powiedział, że euro będziemy mogli przyjąć jak osiągniemy 75% czy 85% poziomu Niemiec, to uznano, że to jest wypowiedź antyunijna. A on powiedział dokładnie to samo co ten czeski szef banku centralnego...
No popatrz Pelle, dla Ciebie to jest nieudolna polityka międzynarodowa, a mnie się wydaje, że wreszcie staramy się dbać o własne interesy. Czyli robimy to co robi tam każdy. Bo Niemcy czy Francuzi mają usta pełne frazesów o unijnej jedności, ale jak coś jest sprzeczne z ich niemieckim czy francuskim interesem, to w dupie mają unijną jedność. I nam też coś tam się udaje ugrać. Utrąciliśmy kandydaturę polonofoba Timmermansa na szefa Komisji Europejskiej. Niemiecka Ursula nie jest idealna, ale i tak jest o niebo lepsza od Timmermansa. W sprawach klimatycznych też potrafimy swoje ugrać i to przy cichym poparciu Niemców. I co Ty mi tu o jakichś wartościach humanitarnych pieprzysz? Komu to jest potrzebne? I co to w ogóle jest? Obłęd zboczeń, knebel tolerancji i multi- kulti, masz te swoje wartości humanitarne. Dziękuję bardzo za takie wartości, mam Dekalog i mnie to wystarcza...
Napisałbym coś, ale to temat o wydarzeniach kulturalnych, a ja niekulturalny jestem. Takie postanowienie noworoczne;) Pozdrawiam Was zbóje i zdrowia życzę, by wątroba jeszcze trochę wytrzymała. 🥃
Bob, to pewnie tak jak większość z nas tutaj. Tak, że nie masz się czym przejmować. Myślisz, że Pelle jest taki kulturalny? Zgrywa tylko takiego, ale zdziwiłbyś jaki on jest naprawdę. Ze mną to jest jeszcze gorzej. Bo Pelle to chociaż jest ze stolycy i choćby nie chciał to ma codziennie kontakt z kulturą. Bo albo parkuje na tym samym parkingu, na którym zostawia swój samochód skrzypek z filharmonii, albo kupuje Rakiję w tym samym monopolowym, w którym nabywa trunki popularny aktor, albo spaceruje w tym samym parku, w którym jogging uprawia znana malarka. W każdym razie ma taką czy inną styczność z kulturą. A co ja mam powiedzieć? Mieszkam na prowincjonalnym zadupiu, gdzie jest jedno kino, a do najbliższego teatru mam 25 km, to co ja mogę wiedzieć o kulturze? Jedyna forma kultury jaką regularnie przyswajam, to żywe kultury bakterii podczas konsumpcji jogurtu...
Ktoś by mi parę lat temu powiedział, że na portalu dla zboczeńców będę pisał o kulturze, to bym się w czoło popukał. Ale jest taki temat, to czasami coś napiszę. No co mam zrobić? Tak, że Bob jak jakiś film Ci się spodoba czy jakaś melodia wpadnie Ci w ucho lub jakiś obrazek przyciągnie Twoją uwagę, abo przeczytasz coś co utkwiło Tobie w pamięci, to po prostu napisz o tym. Chociaż akurat tego czytania, to nie polecam. Oczy się od tego psują, poza tym człowiek uczy się samodzielnego myślenia, a komu to potrzebne w dzisiejszych czasach? Zresztą przewiduję, że niebawem spełni się wizja Orwella z "Roku 1984" i powstanie nowa kategoria przestępstwa tzw. myślozbrodnia. A może masz jakieś oryginalne zainteresowania kulturalne w rodzaju szydełkowania, gry na mandolinie lub wyplatanie koszyków z wikliny? To też forma kultury. Dlatego śmiało Bob pisz i nic się nie bój, będzie dobrze!
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.