"Boże Ciało" film w reżyserii Jana Komasy (Sala Samobójców, Miasto 44) nominowany do Oscara dla najlepszego filmu zagranicznego.
Myślę, że warto zobaczyć.
Filmu nie widziałem, ale za wiele dobrego to się po nim nie spodziewam. Z dwóch powodów. Po pierwsze świat schodzi na psy. Kiedyś Oscar czy Nobel były wyznacznikami czegoś wielkiego, co warto obejrzeć czy przeczytać. A dzisiaj to raczej zniechęcają, bo stały się narzędziem do wywierania ideologicznej presji. To jeden powód. A drugi to taki, że nie pamiętam już kiedy ostatni raz oglądałem dobry i w miarę obiektywny film, w którym bohaterem byłby ksiądz. Ostatnio obejrzałem dwa filmy. Jeden to "Dwóch papieży". I niestety nie była to zrównoważona historia o dwóch indywidualnościach. Bo Benedykt nie jest tam przedstawiony jako wybitny intelektualista i obrońca fundamentów wiary. Nie, on tam jest nazistą Ratzingerem, zamkniętym w luksusach Watykanu, zacofanym i nierozumiejącym świata. Jedynie Hopkins ratuje ten film, bo dla mnie to aktor doskonały, kompletny i nie było, nie ma i już nie będzie lepszego od niego. A drugim filmem jest "W imię". Lubię Chyrę, to pomyślałem, że obejrzę. I kurwa oczywiście, no jakżeby inaczej, no przecież musiało tak być i Chyra grający księdza na końcu okazuje się pedałem! I z tych wymienionych powodów chociaż "Bożego Ciała" nie widziałem, to zbyt wiele sobie po nim nie obiecuję...
"Boże Ciało" oglądałem, film nie jest zły, ale Oskara bym nie dał, Sneer, nie widziałeś ciekawego domu z księdzem w roli głównej? ,"Kler" według mnie był rewelacyjny.
O "Klerze" jest któryś blog na moim profilu, bo ktoś chciał żebym ten film skomentował. Dlatego tak krótko: świetni aktorzy i całkiem dobrze skręcony film, ale równie obiektywny co główne wydanie "Faktów" na TVN-ie. Tendencyjne dzieło stworzone prawdopodobnie na zamówienie antykościelnych środowisk. Pamiętam, że po wyjściu z kina zastanawiałem się czy Pelle jest autorem scenariusza czy był jedynie konsultantem...
Znam bardzo dobrze kilku "kiecowych" i muszę przyznać, że ( pomijając wątek seksualny w "Klerze) reszta jest prawdziwą prawdą.
No tak i tylko przez roztargnienie zapomniano na początku i na końcu (i w środku też) umieścić drukowanymi literami napisu: "Oparte na autentycznych faktach"...
Q! To ten film nie dość, że na faktach, to jeszcze autentycznych był? 😂 (Vega był księdzem?)
Ktoś coś poleci co ciekawego na Netflix można obejrzeć? 🤔
A jaka tematyka lub gatunek Inv?
Kryminał, sensacja, dramat, wojenny
Sorry Inv, że dopiero teraz, ale zajęty wczoraj byłem. I powiem Ci, że mam problem z tym Netflixem. Nie powinienem narzekać, bo za darmochę go dostałem, ale ciężko mi tam coś wybrać. Jakby były dostępne 3 filmy, to oglądałbym po kolei to co jest, ale jak jest 300 czy 3000, to mam problem z wyborem. Patrzę na te opisy, ale wiesz jak to jest z opisami. Tak jak w przypadku książek, każda jest zajebiście ciekawa i jest bestsellerem, a potem się okazuje, że to gniot nieprzeciętny. I podobnie z filmami. Ale na podstawie opisów kilka bym chciał obejrzeć. "Inkarnację" z Julianne Moore, "ARQ" czy "Sekretną obsesję". I jeszcze "Kamerdynera" z Gajosem. Piaa mi kiedyś o tym filmie mówiła, to muszę obejrzeć. Ja to najbardziej lubię chyba filmy S-F, albo thrillery, takie w stylu "Milczenia owiec". Ale ciężko o dobre filmy tego rodzaju. Kiedyś widziałem kawałek filmu "Droga". Świat po apokalipsie, gdy nie ma już nic, dosłownie nic z dobrze nam znanego świata. A ludzie w większości są kanibalami i mentalnie cofnęli się do czasów pierwotnych. Ale nawet w takich okolicznościach zdarzają się jeszcze ludzie, którzy nie zatracili swojego człowieczeństwa. Film przerażający i wstrząsający, ale również poruszający i skłaniający do refleksji nad tą naszą naturą, bo jesteśmy zdolni zarówno do zachowań wzniosłych czy pięknych jak też do tych z gatunku najpodlejszych i najbardziej odrażających. Chciałbym kiedyś obejrzeć cały ten film, bo był rewelacyjny. Ja go nie mam na Netflixie, ale Ty może masz jakiś rozszerzony pakiet lub masz inną możliwość obejrzenia tego filmu, to zdecydowanie polecam...
A z tych wymienionych przez Ciebie kategorii to jest kryminał "Plagi Breslau" z Andrzejem Grabowskim. Nie widziałem, ale to może być coś w stylu "Ziarna prawdy". Zaintrygował mnie też tytuł: "Ptak, który zwiastował trzęsienie ziemi". To może być dobry kryminał osadzony w japońskich realiach. Z sensacji jest "Tożsamość" z Liamem Neesonem, przepiękną Diane Kruger i Bruno Ganzem (grał Hitlera w "Upadku"). Ten film kiedyś leciał i to chyba całkiem niedawno w telewizji, więc może widziałeś. Jeśli nie to warto zobaczyć. Dobra jest też "Wyspa" z Seanem Beanem. Też jakieś 10 lat temu leciał w telewizji, ale ciekawy film. Z wojennych to raczej nie ma dużego wyboru. Jest parę polskich filmów, ja chciałbym obejrzeć "Kuriera", bo jeszcze nie widziałem. Poza tym jest "Ostatni samuraj" z Tomem Cruisem. Ale szczerze mówiąc czegoś co choćby zbliżyło się poziomem do "Okrętu" to tam nie uświadczysz. Z dramatów też ciężko coś wskazać, ale "Autopsja Jane Doe" jest całkiem niezła. Są tam elementy horroru, za czym nie przepadam, ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze filmu. Może dlatego, że jest tam pokazana sekcja zwłok, a ja lubię coś takiego. Jest też dużo klasyków, ale nie będę Ci pisał o filmach, które pewnie wszyscy znają. Aha, zapomniałbym! Pelle mi niedawno polecił "Irlandczyka" i śmiało mogę powiedzieć, że warto obejrzeć. Kawał dobrego kina o gangsterach sprzed lat. I do tego doborowa obsada czyli DeNiro, Pacino i Pesci...
E tam ;-).
Invader "Lucyfera" obejrzyj jeżeli nie widziałeś. Serial 3 sezony. Ale świetnie wyreżyserowany i wciąga. Dobre zdjęcia, atrakcyjna obsada.
Sneer, sekcja zwłok? Nie spałam pół nocy jak ją ostatnio obejrzałam na jakimś kanale w TV. Była pokazana wręcz książkowo. Od pierwszego cięcia do zaszycia. Nic nie było zamazane, a wręcz były zbliżenia. Sekcja dotyczyła śmierci otyłej kobiety i porównywano organy do normalnego człowieka. Jest jednak coś w takich dokumentach magicznego. Najpierw oglądałam kilka minut i szybko przełączałam na inny kanał jak pokazywali organy. Najpierw żałowałam, że wlazłam na ten kanał, ale jak przełączałam na inny to po kilku minutach wracałam, by zobaczyć co się dzieje dalej z tą sekcją. Mimo, że przymykałam oczy w drastycznych momentach, to jednak po chwili otwierałam i coraz dłużej na to wszystko patrzyłam. Jako, że kanały dokumentalne miewają powtórki, to spojrzałam w program czy aby nie będzie za kilka dni powtórki, by już obejrzeć ten dokument w całości. Okazało się, że powtórka była zapowiedziana już na następną noc, którą to już w całości obejrzałam z wielkim zaciekawieniem. Jednak w przypadku podobnych dokumentów, wiem, że będę zachowywać się zupełnie podobnie.
Tak, Pelle ma rację, zapomniałem o serialach. Mnie ten "Lucyfer" tak średnio się podoba, ale Piaa jest wielką fanką tego serialu, to musi być dobry. W telewizji też czasami ten Lucek leci na Metro TV czy jakoś tak, ale nigdy nie wiem w który dzień i o jakiej porze...
A Ty Sweet jak następnym razem taki film zobaczysz, to daj znać. Kiedyś, to już ze 20 lat wstecz będzie, jak przez kilka miesięcy był odkodowany HBO, to tam było mnóstwo świetnych filmów i właśnie był też jeden o sekcji zwłok. Ale już nie pamiętam czy dokument czy fabularny. Ale właśnie były pokazane szczegóły jak tą piłką tarczową rozcinają czachę i wyciągają z jamy czaszkowej mózg. Taki mózg po badaniach podobno już nie wraca do głowy tylko wkładają go do brzucha i tam go zaszywają. Nerwy są ciekawe, bo wydawałoby się, że to są cieńkie, delikatne połączenia, a one są białe i mocne jak sznurek. Kiedyś bliska mi osoba uczestniczyła w sekcji zwłok. Nie jest po medycynie, ale znajomy ze studiów jej to załatwił. I mówię jej, że też bym sobie coś takiego obejrzał. Ale to nie takie proste, że ktoś z ulicy może sobie przyjść i brać w tym udział. Ale może kiedyś będzie okazja. W każdym razie ma powiedziane, że jakby co to niech daje znać, biorę wtedy dzień urlopu i jadę do Krakowa. Tak, że Sweet jakbyś trafiła jeszcze na taki film, to poinformuj mnie na priv...
Sneer odpuść sobie lepiej ;-).
Żyjesz w katolickiej Polsce ! Frazesy dla naiwnych...i prawda zamiatana tak głęboko, że nawet nie wiadomo czy istnieje.
Szacunek dla życia...dla zmarłych to się głosi?
Kubły z formaliną stojące pod ścianą, a w nich szczątki ludzkie. Nie wiadomo czyje, a często i po co. Zero szacunku dla zmarłych. Są cieci piłami, szarpani szczypcami i wrzucani do tych wiader. Uczą się na nich studenci o których wspomniałeś. Potem często jak zaczyna to już śmierdzieć pali się w piecach krematoryjnych.
Tak kończą ci o których nie ma się kto upomnieć, albo oddali swoje ciało pośmiertnie dla dobra nauki. Z mojego punktu widzenia Sneer pomijając ów szacunek nie dzieje się nic złego, ale Twojego ...sam wiesz?
Sneer, to było na kanale BBC Earth. Pokazują tam naprawdę ciekawe rzeczy. Poszukaj w swojej liście kanałów czy w ogóle masz ten kanał?
No jakżeby inaczej, oczywiście Pelle musiał wspomnieć o kiecowych nawet w rozmowie o autopsji. Pelle, czy jest jakiś temat, który nie kojarzy Ci się z negatywną rolą Kościoła? Jakikolwiek, choćby jeden? I ja nie muszę sobie odpuszczać właśnie dlatego, że żyję jak to ująłeś w katolickiej Polsce. Gdybym żył w Izraelu, albo w Arabii Saudyjskiej pewnie musiałbym sobie odpuścić, bo zarówno judaizm jak i islam podchodzą do kwestii autopsji dużo bardziej restrykcyjnie. Ale nie Kościół, który już ponad 500 lat temu nie widział problemu w przeprowadzaniu sekcji zwłok. Ogarnij się Pelle, bo jesteś jakiś nawiedzony z tą swoją antykościelną obsesją. I widzę, że jesteś świetnie zorientowany w temacie. Ja nie wiem w jakich okolicznościach się to odbywa, ale wydaje mi się, że obowiązują tam ściśle określone procedury. Ale Ty oczywiście wiesz lepiej, że kubły, wiadra, palenie i w ogóle to zero szacunku dla zmarłych...
Sprawdziłem Sweet i ten kanał jest, ale oczywiście zakodowany. Bo ja mam podstawowy pakiet kablówki. Uznałem, że nie ma co przepłacać, bo kto to będzie wszystko oglądał? Ja w telewizji oglądam prawie tylko National Geographic i trochę TVN24 żeby się pośmiać. Czasami jeszcze Turbo czy któreś Discovery, ale to rzadko. A filmy to najczęściej tylko jak Piaa mi da znać, że coś ciekawego leci...
Dziękuję, coś z tego co podaliście na pewno obejrzę 😋
Oglądałem 2 papieży, nic nadzwyczajnego.
Sneer przeczytałem ponownie co napisałem i nie ma tam słowa o kiecowych ;-). Jedynie o katolickiej Polsce ;-).
Masz rację. Temat ten znam doskonale. Zapomniałem napisać, że owe "wiaderka" to nie jakieś plastykowe eleganckie kubełki z opisem. To ocynkowane , poobijane, pogięte stare kubły. Można by sporo jeszcze do tego dodać ....ale nie o to chodzi. Chciałem nie tylko po raz kolejny unaocznić, że prawda a realia to nie to samo. To wręcz antonimy. Żyjemy w świecie złudzeń, które sami sobie tworzymy.
Pelle, skoro można sporo jeszcze do tego dodać, to dodaj, ze szczegółami, ja chętnie poczytam. Tylko jeśli można Cie prosić, to daruj sobie ewentualne wątki o kiecowych, a skup się na meritum czyli na przebiegu sekcji...
A Ty Inv masz rację. "Dwóch papieży", to mocno przeciętny film. Za to jest też na Netflixie trochę dobrych polskich filmów. Ja sobie dzisiaj obejrzałem "Voltę" Machulskiego. Całkiem sprawna produkcja. Bez nudy, bez zadęcia, z humorem. Taka lekka ni to komedia ni to sensacja. Braciak był niezły w roli ćwoka- polityka. W sumie jakby podstawili tam kogoś z PO, to nie byłoby widać różnicy. I kiedyś Andrzej Zieliński nie pasował mi do takich roli. Ja go widziałem pierwszy raz na ekranie w takim filmie, w którym grał adiutanta rosyjskiego generała, który walczył po stronie Niemiec, a potem schronił się w Luksemburgu czy Liechtensteinie żeby uniknąć wydania w ręce sowietów. I w tej roli adiutanta Zieliński był wtedy świetny. I z takimi rolami on mi się długi czas kojarzył np. w Obławie" czy w "Rozmowie z katem". Do innych jakoś mi nie bardzo pasował. Ale od pewnego czasu już mi takie jego kreacje jak ta w "Volcie" nie przeszkadzają. Ale i tak najlepszy był Pazura. On w krótkich epizodach pojawił się na ekranie dwukrotnie, co ciekawe grając dwie różne postaci, ale ta ostatnia scena filmu to popis Pazury. Charakteryzacja twarzy, mimika, gesty dłoni, to co mówi. Kapitalne! Nie trzeba nawet oglądać całego filmu, chociaż jest dobry, wystarczy zobaczyć ostatnie 5 minut i popis Pazury...
Volte widziałem a co do Pazury to najlepsze lata ma za sobą. Lata 90 to Psy, Nic śmiesznego czy posterunek 13.
Mindhunter, warto zobaczyć na Netflix.
Jeśli ktoś lubi seriale, to polecam Breaking Bad. 👍
To ja Pazurę widzę jednak inaczej. Bo wydaje mi się, że wcale nie lata 90- te są najlepsze w jego wykonaniu, a te późniejsze. "Psy" to głównie Linda, Kondrat i Gajos, a w drugiej części Żmijewski. "13 posterunek" to jakiś głupawy serial i nawet go nie oglądałem, a w "Nic śmiesznego" on może nie położył tej roli, bo ma talent, ale niekoniecznie mi tam pasował. Bo jego aparycja predestynuje go do odgrywania bohaterów z półświatka czy tzw. szemranego towarzystwa. I w takich rolach jest świetny np. "E=mc2", "Chłopaki nie płaczą", w tych wszystkich "Sztosach" czy w takim filmie o warszawskiej Pradze gdzie grał z nieżyjącą już Anią Przybylską. Z lat 90- tych w takiej roli to go kojarzę chyba tylko jako kaprala Wiadernego w "Krollu". Dlatego moim zdaniem to nie lata 90- te, a te późniejsze są najlepsze w wykonaniu Pazury. Bo jakoś sobie go nie wyobrażam w roli mięczaka, intelektualisty czy kogoś przeżywającego rozterki moralne. No nie pasuje mi to do niego...
Bob, breaking bad, zastanawiam się nad tym serialem ale jak polecasz to zerknę.
Sneer no w krollu też ujdzie, może dlatego tak uważam, że za Pazurą nie przepadam po prostu a nie wyobrażam go sobie w jakiejś poważnej roli. Aktor komediowy średniej jakości a w każdym filmie w jakim go widziałem gra tak samo, te same gesty, sposób mówienia itd.
Inv, bo chciałeś film wojenny. 23 lutego na TVN o 20:00 będzie "Dunkierka". Nie oglądałem jeszcze, a Dunkierka to jeden z drugowojennych mitów, więc sam jestem ciekawy jak to będzie przedstawione...
Pamiętam, że pierwsze co oglądałem zaraz po wykupieniudostępu to Monty Python 😁 Wiem, wiem nie każdy lubi ale jak dla mnie Żywot Briana to klasyka i klasa sama w sobie.
Sneer, podobała Ci się Dunkierka?
Pisałem o tym filmie kiedyś na forum ogólnym z Melką, pamiętam, że ona była nim mile zaskoczona a jak wprost przeciwnie.
Może gdybym nie wiedział co wydarzyło się w Dunkierce w 1940 r to patrzył bym z rozdziawioną gębą a tak?
Ziemia, woda, powietrze. Z tych perspektyw pokazana jest porażka wojsk ekspedycyjnych.
Nie ma tam strzelaniny. Poprawność polityczna, Niemcy w tym obrazie to nie Niemcy a wróg, przeciwnik, nie wiem czy reżyser bal się nazwać rzeczy po imieniu?
Bohaterscy brytyjscy piloci i słabi przeciwnicy.
No i sukces Churchilla udało się ucieć tysiacą.
Reżyser trochę z nami pograł bo nie ma tu głównego bahatera, którego polubimy i złego, który będzie niedobry ale będziemy odczuwać do niego sympatię, często tak bywa.
Na filmwebie dałem mu łaskawie 3/10.
Ciekawi mnie natomiast film 1917.
Inv, film mi się podobał, chociaż mnie nie zachwycił. Bo też zbyt wiele sobie po nim nie obiecywałem. Jeśli chodzi o II wojnę, to dla mnie zawsze najciekawszy był front wschodni, bo to było prawdziwe starcie tytanów. Inne kampanie interesowały mnie mniej, co nie znaczy, że wcale. A jeśli chodzi o Dunkierkę, to o wiele ciekawsze od zmagań zwykłych żołnierzy czy cywilów były rozkazy zapadające na decyzyjnych szczytach. Kto wydał rozkaz zatrzymania niemieckich czołgów? Dlaczego taki rozkaz wydano? Czy był słuszny? Dla mnie te kwestie są o wiele bardziej interesujące, a o nich w filmie nie usłyszysz. Dlatego wiedziałem, że ten film jakoś specjalnie mnie nie zaciekawi. Niemniej oglądało się go nawet przyjemnie i wcale nie uważam, że to jest słaby film. Pewnie jest dobry, tylko pokazuje Dunkierkę niekoniecznie od tej strony, która mnie najbardziej interesowała...
I jakoś nie odniosłem wrażenia, że Niemcy są tam niewłaściwie pokazani. To był rok 40 i kampania na zachodzie i Niemcy zachowywali się tam jeszcze w miarę przyzwoicie, to jak mieli zostać ukazani? Lotnictwo też nie zostało pokazane tendencyjnie. Dla Anglików to była operacja priorytetowa, więc mogli rzucić wszystko co mieli najlepsze. A dla Niemców właściwa bitwa o Francję była dopiero przed nimi, więc na czym innym skupiała się ich uwaga. Poza tym przeszkodzić ewakuacji z powietrza mogły bombowce i to ich Niemcy użyli. Ale niemieckie bombowce to nie były amerykańskie Fortece i generalnie bombowiec w starciu z myśliwcem jest bez szans. Dlatego jeśli niemieckie bombowce nie miały myśliwskiej eskorty, to w starciu z angielskimi myśliwcami nie miały szans. Ale to wcale nie świadczy, że niemieccy piloci byli słabi, bo Niemcy pilotów mieli świetnych...
No przecież film jednym przypadł do gustu a innym nie, nie ma w tym nic złego.
Byliście w kinach na "365 dni"? Jeśli byliście, to już wiecie, ze to szajs, a jeśli nie, to nie polecam, bo to dwie godziny wycięte z życiorysu. Dobrze, że te Walentynki są raz w roku, to da się przeżyć tego rodzaju produkcje, ale skoro Mundial czy Euro są co 4 lata, to nic by się nie stało, gdyby ten Dzień Zakochanych też przypadał raz na 4 lata. Ale związek to nie tylko przyjemności, a również obowiązki, więc co roku obowiązkowo zabieram wtedy żonę do kina. Wiem jaki jest wtedy repertuar, ale co zrobić, raz w roku da się to wytrzymać. W końcu, nie wiem czy już Wam o tym mówiłem, ale związek to nie tylko przyjemności, to również wspólne oglądanie filmów, których sami byśmy nie obejrzeli. Z tych Walentynkowych produkcji większości już i tak nie pamiętam, a jedyny, który nawet w miarę mi się podobał to chyba "Planeta singli". Ze względu na Pakulnisową. Bo niektóre kobiety pięknie się starzeją. Może i opadają im cycki oraz pojawiają się zmarszczki, a skóra nie jest już tak aksamitna jak wcześniej, ale to dodaje im jakiejś gracji i dostojeństwa. W każdym razie młodsza Pakulnisowa choćby w "Ekstradycji" czy "Konsulu" nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak dużo starsza w "Planecie singli". A w tym roku padło właśnie na "365 dni". Film bardzo przypominał mi "Greya". I w jednym i w drugim bogaty facet realizuje swoje fantazje seksualne. Tu był problem, bo kobieta była zajęta. Cóż więc robi główny bohater?
Porywa swoją wybrankę. Jakie to proste! Polecam zbiornikowym Casanovom. Jak Wam która odmówi, to nie ma co się cackać, tylko za kudły, do samochodu, wywieźć w odludne miejsce i tam trzymać w odosobnieniu aż zmięknie. Kobieta jakiś czas stawiała opór, aż wpadła do wody. Ale jak już została wyłowiona, to najpierw zrobiła porywaczowi loda, a potem kilka (kilkanaście? kilkadziesiąt?) razy pierdolili się na jachcie. Wychodzi na to, że on już pierwszego dnia mógł ją wrzucić do wody, albo podtopić w wannie i film mógłby wtedy być o jakąś godzinę krótszy. Świat mafii też jest przedstawiony w mocno naiwny sposób. Kogoś tam zabili, ale w sumie należało mu się, ale tak poza tym gangsterzy to dżentelmeni, którzy bez zgody kobiety nawet klapsa w tyłek jej nie dadzą. Film szumnie określany pierwszym, prawdziwym, polskim erotykiem, a ja ani razu nie widziałem głównej bohaterki w pończochach! A była na zakupach. Wykupiła chyba z pół sklepu, bo ochroniarzom brakło rąk żeby te wszystkie pakunki zanieść do samochodu. I co, o nylonie zapomniała czy może wyczerpała limit na karcie gangstera? Jak dla mnie to kiczowaty film. Jedyne co mi się podobało to rola Lamparskiej, zagrała dobrze, przebojowo. A w pierwszej chwili wydawało mi się, że to Olga Frycz. Później nabrałem wątpliwości i dopiero przy napisach końcowych sprawdziłem, że to jednak Lamparska. Niestety zakończenie filmu jest takie, że prawdopodobnie będzie ciąg dalszy. No to ja już chyba wiem co będę oglądał za rok w Walentynki...
Muszę obejrzeć. Chyba nawet nie muszę ruszać się w tym celu z domu. Podoba mi się ten pomysł z porwaniem. Bardzo modny w Polsce szlacheckiej. Nazywano to "rapt". Dotyczyło to tylko szlachcianek ...bo porwanie chłopki nie było nawet wykroczeniem z którego wypadałoby się wyspowiadać ;-). Po prostu wyniesienie chrustu z pańskiego lasu było znacznie większym przewinieniem niż porwanie chłopki. Ale o dziwo nie zdarzało się to chyba często jeżeli wierzyć dokumentom z tamtego okresu. Choć możliwe, że takich drobiazgów nawet nie odnotowywano.
Jenak porwaną trzeba było karmić ...a po co skoro mogła najeść się w domu, a na pańszczyznę do dworu i tak przyjść sama musiała ?
Widziałeś obie części kobiety mafii? Są na Netflixie.
Nie, jeszcze nie widziałem żadnej części. Szczerze mówiąc nie przepadam za takimi filmami polskiej produkcji. Co innego amerykańskie. "Ojciec chrzestny", "Chłopcy z ferajny", "Kasyno" czy "Gorączka" to moim zdaniem świetne filmy. Te "Kobiety mafii" pewnie obejrzę, aczkolwiek nie jest to moim netflixowym priorytetem...
"Kobiet mafii" nie polecam, a do powyższych filmów dodał bym jeszcze "Donnie Brasco" i "Uśpieni".
Kobiet mafii też nie polecam, Plag Breslau czy podobnego gówna. Walentynki jak i inne zaporzyczone komercyjne święta trzeba omijać z daleka. Mamy swoje święta.
A widzisz, a ja chciałem obejrzeć te "Plagi Breslau". Dobrze, że ostrzegłeś. A co do tych świąt to zgadzam się i też jestem za tym żeby obchodzić tradycyjne polskie święta jak Dzień Hutnika, Dzień Strażaka, Ogólnopolski Dzień Aptekarza czy Dzień Sołtysa i nie potrzebne nam jakieś Halloweeny. Chociaż też sobie myślę, że wystarczy zachować zdrowy rozsądek, nie popadać w przesadę i nie ulegać nadmiernie nowej modzie. Ale nie żyjemy sami i wyłącznie dla siebie, tylko dla innych też i im pewnie jest miło jak się pamięta w taki dzień o jakimś drobnym geście. Taki na przykład Dzień Kobiet to święto o komunistycznym rodowodzie, ale przyjęło się i ja też wtedy lecę z kwiatkiem do żony, mamy i teściowej, a kiedyś jeszcze do babci. Plus kilka telefonów do siostry, szwagierki itd. Dobrze, że kochanki nie mam, bo nie wiem jakbym to wszystko ogarnął, chyba bym musiał tego 8 marca brać wolne w pracy. Tak, że chyba ważne żeby nie dać się zwariować, bo jak widzę te różne walentynkowe gadżety to wydaje mi się,że niektórzy już całkiem pogłupieli. Ale Halloween to by mogli zakazać. To jakiś durny, nawiązujący do pogaństwa i okultyzmu zabobon i po co on u nas, tym bardziej, że dzień później mamy piękne, tradycyjne, polskie święto...
Sneer to jest wzorowane na na dniach patronackich Kościoła. Każdy dzień ma swojego patrona, ale nie wszystkie są świętami. Nawet dla danej grupy. Po prostu okazja dla polityków do zabłyśnięcia. Obiecania, że jak go wybiorą to on rozumiejąc ich trudną sytuację pomyśli o wyższych dla nich apanażach :-).
Ale są dni np. "bez majtek" obchodzone gdzieś w drugiej połowie maja i nie wiążą się z niczym. Wykreowane przez Internet, lub inne media w celach komercyjnych albo ...rozrywkowych. Dawno nie było wojny więc wytwarza się chaos i tzw. "szum bezsensów".
Halloween to taki protestancki odpowiednik Dnia Zadusznego. Tyle,że bardziej głośny ..."karnawałowy". W tamtej kulturze nawet pogrzeby często nie są pożegnaniem i czasem skupienia na zmarłym, ale jakimś wodewilem z trąbkami i tanecznym krokiem. Ale dość na tym ...bo jak zwykle znowu "skręcamy" z tematu ;-)
Drażni mnie fakt, że po 1990 roku kiedy Polska otworzyła się na świat to Polacy tak bezkrytycznie przyjęli te zachodnie święta jako coś lepszego, bogatszego. Tak jak Pelle pisze Helloween przed świętem zmarłych. Pielęgnujmy swoje tradycje bo to nasze dobro narodowe. Możemy tak jak w Meksyku na ich Święto Zmarłych, tańczy się, śpiewa, ucztuje, taki społeczny festyn.
W moim regionie kiedyś mieszkało dużo Cyganów, Romów nie wiem jak jest poprawnie politycznie.
To oni by uczcić swoich zmarłych, przychodzili na cmentarz i na grobach rozstawiali wódkę, kiełbasy, papierosy i przy tym grobie pili, palili i jedli, dla nas to gorszący widok a u nich tradycja.
Sneer pewnie że takie Walentynki to okazja by dać kwiaty, pójść do kina ze swoją połówką to rozumiem z drugiej strony ile kobiet jest smutna w tym dniu albo same sobie kupują kwiaty, robią zdjęcia i wstawiają na zbiorniku by pokazać, że są kochane.
Za to sklepy mają obroty w tym dniu bo przecież trzeba zeżreć czekoladę w kształcie serca 😂
Inv! Nie wiem czy to jest doby pomysł żeby ze swoją flaszką do kina chodzić.😜 Ale może na niektóre filmy "połówkę" trzeba zabrać.🥂
Ja tam nie zasiadam do połówki a tylko 0,7. xD
0,7 na twarz? Oooooooo! Sweet, to ja z tobą chętnie się napiję.
a JA Wam będę polewał 😂
Polewał ? Jak chcą pić po 3/4 l. na głowę? Foxik ...niech piją z butelki ...bo ręką nadwyrężysz ;-)
to załatwię im słomki - że niby drinki z butelki 🙃
Zakazane ! Ochrona środowiska ;-).
U mnie obrońcy przyrody zabierają co miesiąc 16 worków w których jest papier, szkło, plastyk i odpady zmieszane. Jakieś 2 kg, czystego polietylenu. I jakoś bezmózgom to nie przeszkadza ?
Będą teraz budować elektrownie wiatrowe na dużą skalę. Ale by taką wyprodukować najpierw trzeba zużyć kilkadziesiąt ton stali. Do tego miedź, aluminium i tysiące metrów sześciennych wody oraz tony węgla lub gazu ;-).
Może założymy sobie Drink-bar? Będziesz mógl nalewać ale za 2-5 krotne przebicie. Plus zyski z lodu, oliwek, wisienek ito. Słomki i parasolki nawet nie będą potrzebne ;-)
teraz są "modne" ekologiczne słomki papierowe ... albo można by użyć "wielokrotnego użytku" - słomki metalowe
Alkohol przez słomkę? Ocipiałeś? Przez słomkę, to ewentualnie "koks" możemy wciągnąć.
ponoć alko przez słomkę da się pić ... ale - krótko 😂😂😂 więc Wy będziecie pić a ja będę korzystał - potem 😂😂😂
Alkoholicy ;-))
Drinki przez słomkę się pije ;-). Zakładam, że czasy gdy wszystko piło się z musztardówek minęły ;-)
Ja bardzo przepraszam. Ale jak chcesz Foxik korzystać? Powinienem się bać, czy o Sweet chodzi? ;)
Mam zamiar wypuścić model spodni z kewlaru, zapinanych na pasek z zamkiem szyfrowym. To może być hit i angoli w pubach.
bobi Ty możesz być spokojny - ja nie z "tych" 😂
Przeczytałem w końcu te "365 dni" Biduli Lipińskiej.
Padaka totalna! "Diabeł ubiera się u Prady" to przy tym arcydzieło. Obraz dekadencji w stylu szmiry. Przystojny mafioso ...szlachetny niemal - rzec można ;-). Zakochał się bidulek w polskiej mewce? Pomyślałem, że zatraciłem zdolność czytania ze zrozumieniem i ta krzyżówka "Ojca Chrzestnego" z "Pretty Woman" w klimacie "Harlekina" zawiera jakieś treści, których ja nie ogarniam.
Obejrzałem więc i film
Niestety ...choć urody Laury (Anna Sieklucka) nie kwestionuję i pewnej elegancji Massimo (sycylijski mafioso) również, to jednak jednak wszystko razem śmierdzi glaumour'em ruskiego szampana podanego w Ritzu.
Słowem żałosna fabuła. Przepych nowobogackich i honor bandytów przerastający o głowę naszych posłów. Jakiś wątek Hiacynty z Tajemnicy Fatimskiej, gdzie w wizji umierającego mafiosa jawi się obraz polskiej Laury. Potem spotkanie przypadkowe jej na Sycylii, porwanie i czas 365 dni ...by się w nim zakochała.
Ta...romantyk z tego mafiosa. Widać czas rycerzy na białym koniu w główkach blondynek, które zamiast zmywać gary wzięły się za pisarstwo przeminął. Teraz dominuje szlachetny bandyta srający złotem.
Rzewne no nie? No to kurdę ...poczytajcie, obejrzyjcie, a potem porozmawiamy.
I to gówno nazwano erotykiem? Chyba przez jakiegoś PISdziela z Kaczych Dołów?
SzalonaFuria musiała być zachwycona czytając i oglądając tę reklamę blichtru w hollywoodzkim stylu. Szczególnie, że ta Laura też uwielbiała buty ...im droższe i mniej wygodne tym lepiej. Ważne by były czerwone.
Pstrokacizna jest dobra w burdelu. Rasowa piękność nosi czarną wieczorową suknię i szpilki ...których pozorna prostota jest niepodrabialna.
Ale to dotyczy kobiet przez duże K. Niestety już ich prawie nie ma.
Prawie, robi wielką różnice.:)
Pelle, przeczytałeś to? To niezły jesteś. Ja ledwo dałem radę obejrzeć tego gniota w kinie...
Fakt wiem, że dwie były inne. Być może Caryco też się do nich zaliczasz.
Zresztą gdyby nawet nie to aparycja równoważy wiele niedoskonałości charakteru. Lojalna bez wątpienia jesteś ;-). Ciekawe ile lat muszę czekać, by wreszcie Ciebie uwieść?
Bo gadanie to nie to samo co pieszczenie.
Sneer - film to jeszcze mniejsza jest kara za ciekawość. W nim nieco walory wizualne rekompensują szmatławą fabułę ;-).
Przeczytaj książkę. Kosztuje jakieś grosze, bo nawet leciwe kuchy przy niej wymiękają.
Pelle, aż tak mnie nie lubisz, że mi taką szmirowatą tandetę wciskasz? Ja dopiero kończę czytać prezent od Piaa czyli książkę takiej szkockiej pani patolog sądowej. Momentami pasjonująca lektura, ale nie na jedną noc. Z ciekawostek to wiesz Pelle, że jeśli chodzi o morderstwa to, przynajmniej w Anglii, w 3% przypadków dochodzi do rozczłonkowania zwłok i robi się to z pięciu motywów? Akurat ten najbardziej filmowy motyw, a'la Hannibal Lecter jest najrzadziej spotykany. A na półce czeka już Suskind, ale nie ten od "Pachnidła", a ten od Teorii Względności, czeka Stasiuk, Vonnegut i paru innych. A jak otworzą Empik, chociaż chyba już otworzyli, to muszę kupić trzeci tom tego Cixin Liu, którego mi polecałeś, bo wciągnęła mnie ta historia. To gdzie jeszcze czas na jakąś Blankę?Ją to niech sobie czytają jakieś niedopchnięte kucharki czy inne nimfomanki...
Nie Sneer nie wciskam ;-). Napisałem nawet co sądzę o tej krzyżówce "Arlekina" i "Ojca Chrzestnego", ale ...nie wiem czy zauważyłeś, że od paru lat nie znaleźliśmy żadnego tematu na który mielibyśmy choć zbliżone poglądy? Dlatego pomyślałem, że jednak może to jest arcydzieło? Choćby ze względu na ten wątek wizji Massimo po postrzale, który tylko cudem nie zakończył się jego śmiercią?
Czy jak żywo nie kojarzysz tego z Maryją widzianą przez Hiacyntę na krótko przed śmiercią?
Co co Cixin Liu to przy okazji kup "Era Supernowej". To Ziemia po wybuchu gwiazdy w odległości 9 lat świetlnych. W jej wyniku cała populacja dorosłych wymiera. Pozostają dzieci, które rządzą światem poprzez zabawę.
Jarzysz? Supernowa zamiast koronawirusa ;-). Doznasz olśnienia jakie my kur.a szczęście mamy, że to nie nieletnie chińce rządzą światem ;-)
Pelle, zważywszy żeś komuch, antyklerykał, antysemita i zwolennik genderyzmu, to i tak cud, że ze sobą rozmawiamy i czujemy do siebie odrobinę sympatii. A nasza Caryca? Jesteśmy chyba zgodni, że Sweet to świetna kobieta. Czyli jednak są tematy, gdzie myślimy tak samo. I Supernowa wybuchła tak blisko nas i ktoś to przeżył? Czyli musiało obyć się bez rozbłysku gamma. Ale dlaczego tylko dorośli wyginęli? I OK, rządzą dzieci, ale po 10 czy 15 latach te dzieci stają się dorosłymi. Czy chodzi o to, że po wyginięciu dorosłych nie miał kto tych dzieci nauczyć życia i nawet po dojściu do dorosłego wieku pozostali mentalnymi dziećmi? Wiesz, taki 30-latek o umysłowości dajmy na to 6-latka. I jaki tytuł ma trzeci tom tej serii? Bo najpierw był "Problem Trzech Ciał", potem Ciemny Las", a trzecia część?
I Mira pewnie ma rację i ta Blanka niezłą kasę trzepie. I dobrze, że umie o siebie zadbać i tworzy coś co się sprzedaje, ale to nie zmienia faktu, że to raczej literatura niewysokich lotów. Twórcy disco polo też pewnie zarabiają miliony, a przecież te ich dzieła nawet trudno nazwać muzyką...
No toś teraz z tym disco polo pojechał nie po bandzie ... a Zenek Martyniuk na tych wszystkich galach TVPIS? ... a cudny film o nim ktory owa TVPis sfinansowała? Oj, chyba już zapomniałeś, że 'miliony Polaków kochają disco polo, miliony Polaków się przy nim bawią. To muzyka bliska nam i kulturowo i społecznie. Nie pamiętasz kto powiedział ...'stwierdziłem, że jako prezes telewizji publicznej nie mogę pozwolić na to, żeby ten proceder takiego stygmatyzowania i pogardzania ludźmi, milionami widzów telewizji publicznej trwał ... Wyniki oglądalności TVP pokazują, że ludzie chcą słuchać muzyki disco polo - tak powiedzial sam Jacek Kurski. Państwo PIS przecież stoi hasłem : Silne Państwo! Silne muzyką disco-polo! ... nie wolno tego nie doceniać
No jasne, że miliony się przy tej muzie bawią. Gdyby było inaczej to ci twórcy nie zarabialiby tych milionów, bo skąd? I jak jest wesele to sam też się przy tym bawię. Ale to nie zmienia faktu, że parafrazując Prezesa: disco polo to gorszy sort w muzyce. Bo ilość sprzedanych płyt może świadczyć co najwyżej o popularności, ale nie o jakości. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości czy więcej sprzedaje się u nas płyt z Zenkiem czy z Mozartem. A jednak za muzycznego geniusza wszechczasów uznaje się tego drugiego...
Jakoś tak w maju 2019 zorganizowano Piknik Patriotyczny w Pultusku. Na pikniku był i przemawiał i prezes Jarosław , i premier Mateusz Morawiecki, i pani wicepremier do niczego czyli Beatka smutna broszka. A na finał - co było? Tak jest! Oczywiście koncert gwiazdy disco polo – czyli zespołu Bayer Full, ze Sławomirem 'Majteczki w Kropeczki' Świerzyńskim na czele, kiedyś PSL a obecnie PIS. Prezes niestety nie mógł wysłuchać koncertu – ale się suwerenowi wytłumaczył tak … 'muszę niestety udać się w dalszą podróż. Takie są okoliczności. I dlatego przepraszam. Bardzo bym tu chętnie był, bardzo chętnie bym wysłuchał tego koncertu, który ma tu być. Naprawdę! I to nie jest tak, że ja nie znam tych piosenek, może nie wszystkie, ale wiele znam. Wcale się tego nie wstydzę, bo to tylko ludzie, którzy mają kompleksy, się takich rzeczy wstydzą, a ja kompleksów nie mam. I wy państwo też nie macie' … nieważne dla suwerena te jakieś Mozarty, Pendereckie, panie Dereckie. Disco Polo utrwaliło siłę PIS i dlatego należy ją gloryfikować … a za muzycznego geniusza wszechczasów można przecież uznać tylko prezesa Jarosława
No i dobrze Prezes powiedział, nie należy się tego wstydzić. Gdyby ktoś prywatnie słuchał Zenka, ale publicznie się od tego odżegnywał, że nie, że on to tylko Pendereckiego i Placido Domingo, to świadczyłoby to właśnie o kompleksach. Dlatego moim zdaniem w słuchaniu disco polo nie ma niczego złego jeśli tylko nie próbuje się tej muzyce nadawać jakiejś większej rangi, bo słuchają jej miliony, a twórcy mają niezłe dochody. I podobnie z tą Blanką. To, że ją stać na jakieś apaszki, kiecki czy buty świadczy, że ona ma łeb na karku i potrafi pisaniem zarobić na swoje zachcianki, ale w żaden sposób nie czyni to jej pisaniny bardziej wartościowej. Bo o wartości książki nie świadczy ilość apaszek, które można za nią kupić. A władza powinna znaleźć złoty środek w kontaktach z suwerenem. Nie powinna się od suwerena alienować i nim gardzić, ale też nie musi schlebiać każdym, nawet najniższym, jego instynktom czy gustom. W każdym razie nie dramatyzowałbym jak Kurski coś tam puści w TVP, a Morawiecki raz na 4 lata na jakimś pikniku zaśpiewa "Majteczki w kropeczki", bo co w tym złego? Swoją drogą to żebyśmy mieli tylko takie problemy, że władzy będziemy mogli zarzucić jedynie zły gust muzyczny...
a kto im zarzuca zły gust muzyczny ? .. no chyba nie ja powiedziałam te słowa ... 'Twórcy disco polo (...) a przecież te ich dzieła nawet trudno nazwać muzyką'... no ale faktycznie, trzeba przyznać, że autorowi tych jednak niesprawiedliwych i dość okrutnych słów -na wiadomość, że jak sam prezes słucha - to jednak zaraz narracja się zauważalnie odmieniła. I dwa - kto pisze o wielkości stylu pisarskiego Blanki? ... i głębokości przesłania jej dzieł - ca najmniej na miarę butelki wciśniętej w cipsko zalogowanej na kurwidołku szmaty, skopanej przez psychopatycznego męża, albo w desperacji seksualnej ,okradzionej z sygnetu rodowego, po nieboszczku mężu, przez przygodnie poznawanego w internecie jebakę? ... no kaman! to przecież literatura instagramowa, sexual fiction! Kiedyś była Kamastura, potem Egipcjanin Sinuhe, Harlequiny, opowiadania w Reader's Digest, potem gospodyni domowa ukryta pod pseudonimem E L James, z sagą o Greyu. Teraz Blanka. Za 'miesiąc' pewnie ktoś inny. Sama Blanka się z tego śmieje i ma mega dystans ... no ale milionik PLN lekko rocznie - bardzo warto takie coś pisać! Faceci - wasze linearne myślenie fenomenu tego 'wielkiego dzieła literackiego' i tak nie rozkmini ... a o zarabianej na tym kasie to chyba ja pierwsza zaczęłam tu pisać ... i przy okazji wszystkich was na pisanie książek bardzo, bardzo namawiam
oj chcielibyście choć tylko część tego zarabiać, co Blanka zgarnia z tej jej literatury instagramowej. Pewnie i w dziesięć lat tyle nie zarobicie - co ona w rok wygarnia. Byłam na spotkaniu literackim z Blanką. Co było najciekawsze ? No pewnie, że ta możliwość zobaczyć buty i ciuchy Blanki. Miała wówczas na nogach mega kozaki overknee - model Givenchy Shark, za jakieś 8 tys PLN, do tego apaszkę Hermesa za 2500 PLN i torebkę Channel za lekko 25 tys … Ale jednak najbardziej zaskoczyło mnie jak wiele kobiet - tak wyraźnie i głośno, mówiło tam, że ta książka zmieniła ich życie ( sic!). O biedne - jakież koszmarne musiały mieć życie, do czasu przeczytania tego dzieła - jak takie inwokacje, publicznie i z wypiekami na twarzy, czyniły ... A do jakich doszłam konkluzji - poza opisanymi powyższymi? ... ano, że jak się te biedne kobiety najpierw naczytają, a potem, w realu, takich ciuchowych cudów, co to Blanka nosi na sobie - jeszcze naoglądają … no to faktycznie marnie widzę partnerów tych kobiet, co to dumni przynoszą do domu te ich bidne 10 tysi PLN. Tak, książki Blanki mogą niektórym kobietom znacząco te ich te konsumpcyjne horyzonty poszerzyć ... że już nie tylko kupowanie ciuchów w Zalando, Zarze, Orsayu, Cos-iu czy innej HM; a butów w CCC czy innym obuwniczym dyskoncie ... faceci, szykujcie się na kolejną falę emancypacji kobiet. Tym razem - konsumpcyjnej. W całkiem szerokim rozumieniu ...
Zabawa w chowanego - nowy film o pedofilach w sutannach. Sneer chyba o Twoim mieście.
http://youtu.be/T0ym5kPf3Vc
Ten kościół kato-pojebo-pedofilski to jednak koszmarna banda zwyrodnialcow
http://www.youtube.com/watch?v=MnsJMsHvwp0
Jak ja to mogłem przeoczyć?
Nowy film Sekielskich obejrzę ...niebawem, choć wszystko co tam zapewne pokazano o pedofilii w Kościele jest znane. O ukrywaniu zamiataniu tego przez wszystkich od hierarchów, po rząd też ! Nie wiem czemu niektórzy udają jakby teraz się dowiedzieli?
--------------
Czas zajmuje mi lektura książki pt. "Seks przyszłości" ...spoko kluski Emily Witt.
Zapewne lesba jak wszystkie wyszczekane feministki ...ale takie właśnie są ciekawe. I potrafią pisać. Przy okazji testuję też ulubiony portal autorki "Chaturbate". To taki "Big Brother" na kamerkach tylko na pikantną nutę. Myślałem,ze wiem sporo o erotyce, ale ...cienias jestem co przyznaję samokrytycznie.
Opisy zabaw na Burning Man są porywające ;-).Chyba szalonaFuria wspominała kiedyś o tym "kulturalnym" wydarzeniu, ale nie zainteresowałem się głębiej. A głębiej włąśnie jest to co czyni tę imprezę niepowtarzalną.
Burning Man ... kto nie wie ile stresu trzeba aby kupić dość drogi bilet, i tak zwany samochodowy Pass ( łącznie ponad 500 USD i kupujecie zasadniczo tylko prawo wjazdu i ustawienia sobie kampera na tydzień + akces do bezpłatnych toi-toi'). Całą resztę ( jedzenie, wodę) na tydzień na pustyni musicie mieć z sobą. Bo tam nic nie kupicie! - poza kawą i lodami. No OK, jointy też ... ale nie oficjalnie. Możecie się tylko wymienić - ja wymieniam moje serwetki z kordonka, które 'sztrykuję' przez cały rok, wymieniam też moje 'tybetańskie' bransoletki - które robię z kolorowych sznureczków. Tak, ten kto nie odstał tych 8 godzin ... aby tam wjechać, kto nie widział - co tam się dzieje, kto nie 'budował' społeczności - tego drugiego, największego miasta Nevady ... które powstaje tam na tydzień i znika! ... kto nie walczył z pyłem i kurzem - zaklejając taśmą malarską wszystkie uszczelki w oknach, wentylatorach w swoim kamperze ... kto nie ozdabiał swojego roweru światełkami ledowymi ... kto nie miał okazji przejażdżki Mutant Vehicle, kto nie widział płonącej Świątyni, kto nie widział Indiany Jonesa, ufoludka, golasa jeżdżacego na rowerze, boskiej urody kobiety wystylizowanej na Wojowniczą erotyczną księżniczkię Xenę ... albo Paris Hilton - rozdającej uściski przy wielkiej rzeźbie Love, czy Natalii Siwiec pozującej do zdjęć ... No to nigdy sobie tego nie wyobrazi. W tym roku został niestety odwołany - 'Burning Man 2020 The Multiverse' - odbędzie się w wirtualnym Black Rock City. Wielka szkoda, bo już zaczęłam konstruować taki wielki - w planach i założeniu prawie 7 metrowy - latawiec, który miałam zamiar tam zabrać ...
No, mam nadzieję, że was zachęciłam ... zobaczcie clipy na YT, pewnie łatwo znajdziecie i dwa moje z zeszłego roku. Znak charakterystyczny to napis 'Cheetah' , na bocznej szybie polska flaga, a obok ... intrygująca kobieta z dwoma aparatami fotograficznymi, czyli ja w wersji Lara Croft ... I jeszcze ważna uwaga - wynajem kampera na Burning Man to dość droga sprawa i niełatwa, trzeba proces rozpocząć najpóźniej w lutym-marcu; czyli na pół roku wczesniej. Zwrócie koniecznie uwagę, iż wiele firm nie wynajmuje swoich kamperów ani RV, czy innych samochodów na BM i wyraźnie zaznacza to w kontrakcie. Jeśli odkryją, że to zrobiliście - to mogą was obciążyć karą nawet do 2500- 5000 USD! Mają sposoby aby to stwierdzić - lokalizator GPS który mają w tych samochodach, ustawiony tak aby im sygnalizował wjazd w obszar Black Rock City no i oględziny ... a ten pustynny pył wciśnie się wszędzie, i choćbyście nie wiem jak się starali to sami auto nie wyczyścicie. Człowiek ma problem z majtek ten pył usunąć, po całym dniu - a co dopiero z silnika, po tygodniu ... Z drugiej strony - jak już znajdziecie firmę która wynajmuje campery na BM to do ceny wynajmu (+ te wszystkie ekstrasy które zamówicie; generator, lampki solarne, stolik turystyczny, mata-dywan, grill, markiza, pojemniki na wodę, itp) - doliczy wam - do ceny wynajmu - dodatkowo od 1000 do 1500 USD specjalnej opłaty na czyszczenie pojazdu po powrocie z Festiwalu. Oszukiwać nie warto - kara wówczas rośnie co najmniej dwukrotnie. Uwaga jeszcze na rower - bez niego nie dacie tam rady ... te z Walmarta, za 50-80 USD wytrzymują tam zwyke dzień albo maks 3 jak macie szczęście ... lepiej wynająć, od wyspecjalizowanej firmy ... która robi solidne, na balonowych, szerokich oponach do jazdy po piachu i pustyni ... no ale to znów koszt na tydzień lekko 100 USD, do tego warto wziąć tzw, Burner's package - czyli koszyk przedni na lekki bagaż, łańcuch z szyfrem - niestety ale tam też kradną ... no i zestaw lampek ledowych na koła i ramę ; taki pakiet to dodatkowo jakies 30-40 USD ... to droga impreza ale bardzo mega warto! jak oczywiście lubicie klimaty Mad Maxa w konwencji erotyczno-sensualno-seksualnej. Jak to mówią Burnerzy : 'Have a great Burn!'
często tu się zastanawiam : co jest tu dziwniejsze? ... czy ten dziwny, internetowy świat, tych różnych ludzkich frustracji, niespełnienia i może nieprzepracowanych dziwnych traum - czy może jednak ci 'internetowi' ludzie, którzy ten dziwny świat z takim mozołem tworzą? ... IL najpierw wyśmiewał jak o BM pisałam ... No, a teraz dzielnie 'plusuje' ... dziwne
How are you feeling lady milFuria ?"
Zaplusowałem" wizjonerko znajomości tematu i sposobu jak na to spojrzałaś ;-).
Taplanie się w piachu jest zabawne przez kilka dni na polskiej plaży. Bowiem kontrowersyjna damo mało czego tak nie lubię jak głodu, smrodu i piachu ;-).
Ale klimat "Burning Man" porywa i gdyby nie ten piach oraz pandemia warto by poznać to miejsce. I tych współczesnych następców hipisów.
W sieci kolejny film, tym razem o pedofilii wśród celebrytów...." Nic się nie stało" .... Polecam. Niektórzy znani i lubiani już mają pełne gacie.
Wstydziłbyś się Inv takie rzeczy pisać! Co Ty pisiorem zostałeś? Przecież ten film wczoraj puścili w TVPiS, a to wystarczy żeby uznać film za tendencyjny i szkalujący. Przecież tam ani razu nie ma wzmianki o kiecowych! To co to za pedofilia bez kiecowych? Monopol na filmy o pedofilii mają Sekielscy, a nie jakiś tam Latkowski. I pedofilia to jest jak ksiądz robi to z 13-letnim ministrantem. Ale nie jak celebryta z 14-latką, bo ona się na pewno umalowała i wyglądała na dużą starszą. A to, że dzisiaj w Zetce nie przeprowadzono zapowiadanej rozmowy z Latkowskim, to nie jest żadna cenzura. Bo cenzura jest tylko w Trójce, a w Zetce wystąpiły jedynie nagłe "problemy techniczne". Tak że Inv ogarnij się, bo jesteś jednym z ostatnich na Dziupli, którzy są ślepo zapatrzeni w totalną opozycję i nie spodziewałem się, że akurat Ty dasz się złapać na lep faszystowsko- kaczystowskiej propagandy lansowanej przez TVPiS...
Sneer, gluptasie, myślałeś, że potępiam pedofilię w Kościele czy Pisie a usprawiedliwiam w innych kręgach? Nie podejrzewałem Cię o to 😡😂
Dla mnie bez znaczenia jest to jaki ma status społeczny czy polityczny potencjalny przestępca czy zwyrodnialec.
Oglądałem rano na YouTube, teraz już nie ma tego filmu albo źle szukam.
No proszę! Leming, a potrafi też mądrze napisać. Ja niestety nie mam nadziei, że te sprawy zostaną rozwiązane. Zarówno te nieliczne przypadki w Kościele, jak i te różne pedofilskie szajki czy to w Trójmieście czy w Warszawie. W to są podobno umoczeni ludzie z najwyższych sfer i dlatego od lat pozostają bezkarni. Smutne to jest. I czasami dochodzę do przerażających wniosków, że być może coś w podejściu do zwalczania takich okropnych rzeczy zmieni się dopiero wtedy, gdy któryś z rodziców wykorzystywanego dziecka po prostu zwyczajnie zajebie takiego zwyrodniałego księdza lub celebrytę. Może dopiero wtedy coś się zmieni?
Gdyby tak zrobił powinien być ułaskawiony, trzeba robić cokolwiek by takich zwyroli demaskować choćby poprzez takie filmy.
Nie jestem optymistą w tych sprawach i wątpię żeby takie filmy dużo zmieniły. To jednak dla wielu zbyt abstrakcyjny problem, który ich nie dotyczy. A empatia to może i modne słowo, ale w praktycznym zastosowaniu raczej w zaniku. Słyszałeś niektóre komentarze po filmie Latkowskiego? Tak jak wcześniej napisałem, 14- latka się umalowała i pewnie wyglądała na pełnoletnią to co to za gwałt i na pewno sama prowokowała wypinając dupę. Czym to się różni od tłumaczenia, że ministrant prowokował księdza? Film Latkowskiego będzie miał przypiętą odpowiednią łatkę, bo go puścili w TVPiS, poza tym celebryci są potrzebni do walki z PiS-em, więc nie zabraknie takich, którzy zaczną ich bronić. A Sekielscy? Gdyby oni tylko tropili pedofilów w sutannach, to nie miałbym zastrzeżeń. Ale ich filmy są także, a może nawet przede wszystkim, wykorzystywane do ideologicznej walki z Kościołem. A to mi się nie podoba. Dlatego czarno to wszystko widzę i proceder pewnie nadal będzie kwitł, a wpadały będą jedynie co najwyżej jakieś płotki...
@il_pellegrino ... przyznam, że jak tam jechałam to też miałam podobne wyobrażenie … też mi chodzilo po glowie, że to tacy współcześni następcy hippisów. Ale już wiem, że to zbytnie uproszczenie. To jednak raczej coś co obserwujemy już i w Polsce, na Pol’and’Rock Festival, gdzie przyjeżdża te kilkaset tysięcy ludzi. Powiedzieć o nich, że to następcy hippisów to zbytnie myślowe uproszczenie.
Statystyki organizatorów szacują medianę dochodów statystycznego ‘Burnera’ na ok 112 tys USD rocznie; za dochod klasy robotniczej, i tzw niskiej, uznaje się u nas, roczne, zarobki na poziomie ok 25 tys USD; próg rocznych dochodów kwalifikujących do klasy średniej - to ok. 80 tys USD. Dochody statystycznego Burnera to jednak już wyższy poziom klasy średniej. Wniosek – to jednak nie są luzacy którzy żyją z dnia na dzień, dni spędzają na jaraniu jointów i kontemplacji.
Oczywiście, na BM znajdziesz i ludzi o niskich dochodach – to dla nich jest zawsze zarezerwowana pula tańszych biletów (tzw. Low Income Tickets). Aby je kupić trzeba przedstawić swoje zeznania podatkowe IRS ( coś jak te wasze polskie pity). Ale są tam i milionerzy, tzw. UHNWI ( ultra-high-net-worth-individual); do tej grupy wybrańców zalicza się tych którzy dysponują kasą i płynnymi aktywami powyżej 1 miliona USD. Ci zwykle kupują tzw FOMO tickets za 1400 USD. Akronim fomo możesz sobie tłumaczyć jako ‘obawa że coś cię ominie'.Te droższe bilety nie dają im tam absolutnie żadnych przywilejów, w stosunku do biletów dla ludzi o niższych dochodach. Ci mega bogaci to omijają jednak kolejki na wjeździe, przylatując tam prywatnymi śmiglowcami, i lądując bezpośrednio na Playa i ‘mieszkają’ tam albo w swoich RV wielkości sporego autobusu, z rozsuwanymi ścianami, z tarasami do imprez na dachach, albo w specjalnie budowanych dla nich obozowiskach, ulokowanych w tzw. zaułku milionerów. Tam spotkasz celebrytów z najwyższej półki, hollywoodzkie gwiazdy, managerów z Krzemowej Doliny i innych
Podczas BM masz możliwość zapisać się jako ochotnik do licznych grup i spędzać czas nie tylko na tym babraniu w piachu, i pyle, ale robiąc też coś pożytecznego dla całej tej społeczności. W zeszłym roku zapisana byłam do grupy tzw. latarników. Nasza rola to coś jak w średniowiecznych miastach - polegała na roznoszeniu i zapalaniu gazowych latarni o zmroku, a rano, na ich gaszeniu, napełnianiu, drobnych naprawach, itp. W zeszłym roku pracowałam z kolegą, który, jak się okazało jest szefem działu translatora w google. Spędziliśmy mnóstwo czasu razem na tej naszej ochotniczej pracy, ale i na niesamowitych rozmowach, a ja słuchałam go z okrągłymi oczami. Pewnie wiesz, że Google ma to swoje zmienne logo w swojej wyszukiwarce, które sympatycznie wyróżnia te różne świętą. Np. w polskiej wersji masz elementy polskiej flagi na dzień 11 listopada, itp.Wiesz skąd to się wzięło? W 1998 roku założyciele Google pojechali na BM. Ale wcześniej postanowili dać znać wszystkim swoim pracownikom i partnerom, że ich nie będzie przez tydzień, bo będą na Burning Manie. I zamiast zostawiać te zwrotki w mailach, że nie ma nas w biurze, itp. – to postanowili umieścić, jako informację, właśnie to charakterystyczne logo ‘Płonącego Człowieka’. I to właśnie od tego czasu mamy to słynne Google Doodle symbolizujące ważne daty i wydarzenia. Mój ‘latarniczy’ partner opowiedział mi też, że do dzisiaj, właściciele Google – przyjmując kogoś do pracy na wysokie stanowisko zarządcze wysyłają go na 'Burning Mana’ aby zobaczyć jak sobie tam poradzi, jak zorganizuje swój pobyt, jak się sprawdzi w tym świecie improwizacji, osobistej ekspresji i szczególnie rozumianej wolności. To do dzisiaj końcowy etap ich procesu rekrutacji
Następcy hippisów? Ja już tak nie myślę. To zupełnie inna kategoria ludzi i doznań. To nie miejsce na linearne myślenie i próby zbawiania świata apelami o powszechną miłość i pokój.To świat ‘Burning Man’ w którym, choćby na tydzień, można się przenieść w inny wymiar. A w sobotę uczestniczyć w misterium ognia. I jak ten Feniks z popiołów – znów powstać i rozpocząć swą egzystencję od nowa.Choć już jednak nie tak samo.
Trochę nie rozumiem ...określenia Bumer ?
Bumper to w gwarze odpowiednik dresiarza ...tzw. zderzak mentalny.Prymitym po prostu. Boomer to taki niekumaty rep z daleko posuniętą sklerozą.
Kim jest Bumer? Czy to uczestnik "Burning Man" w gwarze, czy ichnim slangu?
Jeżeli tak ...jak się domyślam to trochę dziwne. W kapitalizmie ludzie z dochodami około 10 tyś/mieś. $ to raczej tzw. yaapie czyli personel średniego szczebla przypominający aparatczyka PIS. Bezmyślny i ślepo posłuszny. Garniturek z marketu, krawacik, lub w przypadku pań garsonka.To ludzie 25 - 40 lat. tzw. ...przedmurze biznesu i wykonawcy decyzji personelu zarządzającego.
O nich chodzi?
Tacy ludzie nie pasują mi mentalnie do Burning Man. Bardziej wolne zawody i artyści.
Ewentualnie czegoś nie zrozumiałem. Jeżeli możesz rozwiń nieco odczucia z B.M.
Gdyby nie ten piach to byłby to klimat właśnie holywoodzkich basenowych seksparty w weekendy.
najuprzejmiej przepraszam! ... to moja pomyłka i ogromna mea culpa, no i ta złośliwa klawiatura telefonu. A córki mi mówią abym już w końcu tę Nokię 8110 wymieniła ... '
B-u-r-n-e-r'... tak, to potoczna nazwa członka spolecznosci Burning Man. Bardzo przepraszam
Ilu ... ty jedź może kiedyś choćby na Ibizę ... albo przyjanmniej do syplatycznej Agatki , czyli Cap d'Agde ... domyj się, koniecznie wydepiluj klatę i wacka, koniecznie zadbaj o uzębienie, nałóż farbę na włosy ... załóż hawajską koszule i bermudy do espadryli ... zobacz w końcu jak wygląda seksparty na basenie, podupcz na legalu, podawaj swą Drakońską pałę na prawo i lewo ... i przestań już nieustannie marzyć o tym mitycznym Hollywood, to już przeszłość .... możesz mieć to wszystko bliżej i wierz mi - mega do kwadratu bardziej!
O przepraszam. IL na jednym ze swoich zdjęć ma bardzo podobny wygląd do Roya Orbisona, i jak dla mnie nie musi nic w sobie zmieniać, bo jestem pewna, że by wyrywał laski na potęgę bez zbytniej przemiany. Powiem krótko...ja bym jemu dała... :P:)
Irka, Orbison zmarł był chyba w 1988 roku ... wierz mi, wiele się od tego czasu zmieniło, przeogromnie wiele ... też widziałam tu kiedyś jedno ila zdjęcie, w stylizacji na Jaruzela i opcji Man In Black ... no było niezłe, fakt - ale na to już nie zadupczy, no chyba, że w jakimś DPS- ie ...
Oj nie byłabym taka pewna tego co jemu prorokujesz.:) Widziałam osobiście jak mężczyźni w podobnym wieku i nie tak atrakcyjni jak IL, wyrywali laski niczym dentysta zepsute zęby. I zdziwiłabyś się bardzo, bo nie byli ani bogaci, ani celebrytami...po prostu mieli to coś w sobie, a ja uważam, że IL ma to coś.:) IL to przede wszystkim gentleman, a to już stawia go w pierwszym szeregu wśród potencjalnych kochanków nie tylko dla tych z emeryturami po mężach.:P)
tak, zgoda ... ale nazywali się Hugh Hefner , Mick Jagger,. Keith Richard albo Bernie Ecclestone ... Irka - zejdź na ziemię. Wiesz że i trekking i wspinaczka nie są mi obce, pulsoksymetr to coś co zawsze mam ze sobą ... uważaj, zbyt długie przebywanie na zbyt dużej wysokości grozi chorobą wysokościową a to nie jest przyjemne ... w tym roku zdobyłam szczyt Yala ( 5550 m.npm) zaufaj mi - wiem co piszę ...
Irka ... wybacz proszę, ale zdecydowanie nie jestem wdzięcznym słuchaczem aż tak traumatycznych doznań seksualnych ... choć święta nie jestem - to jednak zdecydowanie wykraczają poza mój kanon sensualizmu i erotyki. Sorka, please nie ...
Każda z nas ma swój model partnera. Ja jako ta ze wschodu nie jestem wybredna. W ogóle odstaję od przyjętych ogólnie zasad..no cóż...miłego popołudnia.
Irka, można mieć swoje zasady ... trzeba tylko pamiętać, że nie każdemu postronnemu muszą one akurat 'konweniować' ... A ten wschód - zachód ... czy jesteśmy ze wschodu, czy z zachodu to nie ważne ... Waldemar Łysiak - za czasów mojej młodości mega fajny pisarz powiedział tak 'pochodzimy od diabła i wszyscy do niego wrócimy' ... i chyba coś w tym jest ... a poszukaj Łysiakowego 'Asfaltowego saloonu' - to o jego podróży po USA, albo Szachisty ... zakochasz się. No i to pisarz ktory jest obecnie ortodoksyjnym zwolennikiem PIS ...
Czytałem Asfaltowy salon lata temu, bardzo fajnie się czytało. Pamiętam jak chciało mu się pić w drodze i kupił galon Fanty, wylał bo za słodkie 😂
No, Ty Mój Drogi Invaderze ... aleś ty mi teraz normalnie zaimponował! No kaman! - chlopaku! ... oj, chyba Cię w nagrodę zmolestuję, zdominuję, zdeprawuję, zdemoralizuję ... i ogólnie sponiewieram okrutnie. Bo szczęściarzu mój waligruszku - zasłużyłeś!
Oj Milfurio to moje marzenie 😘😁
Łysiak ortodoksyjnym zwolennikiem PiS-u? Moim zdaniem to jednak spore uproszczenie. Młodego Łysiaka, Tomasza czyli syna Waldemara, to i owszem zaliczyłbym do ortodoksyjnych pisowców. Jeśli chodzi o dzieci znanych osób, to podobnie jest zresztą z Dawidem, synem Bronisława Wildsteina. Ale starego Łysiaka jednak bym do tego grona nie zaliczył. On oczywiście wyznaje poglądy najczęściej bliskie również PiS-owi, ale nie przypominam sobie żeby on kiedykolwiek udzielił takiego bezwarunkowego poparcia temu ugrupowaniu. Zdarzało mu się chwalić programy społeczne PiS-u czy propagowanie postaw patriotycznych i jest Łysiak piłsudczykiem, podobnie jak Kaczyński. Z PiS-em łączy go też niechęć do tych środowisk skupionych wokół Gazety Wyborczej. Ale program gospodarczy PiS-u Łysiak potrafił krytykować jako zbyt lewicowy i na temat Smoleńska też ma inne zdanie. Poza tym wszystkim Łysiak jest indywidualnością. On zawsze chadzał tak trochę swoimi ścieżkami i raczej unikał spoufalania z konkretnym środowiskiem politycznym. Rzadko udziela wywiadów, nie jest aktywny w internecie. Do tego bywa dość konfliktowy, bo jak sobie przypominam z każdą gazetą do której pisywał rozchodził się na skutek jakichś sporów. Z Ziemkiewiczem też popadł w głośny konflikt, chociaż przez jakiś czas wydawało się, że RAZ to jego uczeń i zostanie wręcz namaszczony na jego następcę. Dlatego ja Łysiaka zaliczam do tego szeroko rozumianego obozu konserwatywnego, ale nie postrzegam go jako ortodoksyjnego pisiora...
MilFurio ...jak możesz !
Masz mnie za jakiegoś abnegata?
Kąpię się zawsze przed wigilią. W wielką sobotę i święta państwowe tusz pod rynną ...o ile pada. Mam też jeden ząb i kilka włosów. Do tego niemal proste nogi i prawie 169 cm. wzrostu. Więc jak na polskie warunki i gusta przeciętej moherki jestem spokomen ...kumasz?
Garniturek też znalazłem w śmietniku "Biedronki"
Zapamiętaj to sobiem bym nie musiał wysyłać Ci zdjęcia a'la "zbiornik" i wsiowy Casanowa z fajką awatarową zamiast sylwetki czy twarzy ;-).
--------------
Sweet jestem zaszczycony ...z Tobą to nawet za cenę utraty fajki ...w każdej chwili.
@il_pellergrino ... kapitalizm kapitalizmowi nierówny ... te 10 tys PLN miesięcznie to jakieś marne 28 tysi USD ... jak pisałam wcześniej tzw low income class, powiedzmy
ze płaca drwala w Montanie, albo kelnerki w Danny's w Alabamie ... raczej nie na BM. Dwa: anachroniczne pojecie 'yuppie' ... którym próbujesz tu szpanować - to pojęcie z początków lat osiemdziesiątych, gdy młodzi dostrzegli szanse w wykształceniu, specjalizacji i zaczęli przenosić się do miast i poszukiwać posad w korporacjach, gdzie zarabiali dużo więcej niż ich rodzice na tych swoich posadkach w lokalnych fabrykach ... wierz mi, od tego czasu świat zmienił się diametralnie. Era komputerowa wykreowała nowa kastę mega dobrze opłacanych specjalistów którzy stali się tymi opisanymi wyżej UHNWI, czyli super bogatymi ... tak świat się zmienił, wiem - ilu, szok dla ciebie ...
MilFurio ..dwie sprawy jeżeli pozwolisz?
1.Widziałaś tam znaczek "$" ? A może okulisty potrzebujesz? Wiem, że za korporacyjną polisę masz dostęp tylko do weterynarza ...ale jak odłożysz przez parę miesięcy na zwykłe okularki ci wystarczy. W Selgrosie widziałem po 15 zeta...takie do czytania.
2.Szkoda, że nie poprosiłem o opis szorowania podłogi w corpo ...na czym znasz się bez wątpienia o wiele lepiej. Mam też propozycję. Odłącz mnie od "wrogów" ...bo po pierwsze nie krzywdzę emerytek, a po drugie i tak gdybym miał ciebie obsmarowć to te twoje zabezpieczenie "workowe" będzie tyle warte co sznurek na wilka.
Więc nie rób syfu na "dziupli" z układem wpisów z łaski swojej ;-).
Yuppie to symbol sprzedawczyka i karierowicza i bynajmniej nie przestarzały.Takiego usralca co za 10 centów zje własne gówno. Jak ta dziwka karierowiczka z "Diabeł ubiera się u Prady" ..pamiętasz?
Dla niektórych tp zapewne symbol życiowej kariery i talentu? A dla mnie korponiewolnictwa i prostytucji mentalnej. No trzym się szurnięta mapetko. Nie pij tyle. Niebawem "Dzień Dziecka"... a nie wnuczka ;-)
fakt, znaczka $ jednak nie zauważyłam ... podobnie jak ty z 'Burnera' zrobiłeś Bumera .. ale mea culpa ponownie, jak ci z tym lepiej ... a co do wrogów, to jednak wybacz ... ten emocjonalny toi-toi nauczył mnie aby absolutnie trzymać pewne 'coś' w 'pewnym miejscu' ... i spuszczać wodę. Miłego popołudnia, jak zwykle przefajnie było pokonwersować ... no ale mam zajęć na popołudnie moc, bo przywożą mi dzisiaj nowy statyw do hi-hata' i 14 calowe talerze Zildjian, serii Z custom ... no i już cieszę się na próbę akustyczną ...
No to jesteśmy kwita. Na 10" palmtopie też nie zauważyłem, iż jest "rn" a nie "m".
Widocznie tracę wzrok ;-). Jedynie czego się w życiu boje to seksu "na węch".
Powiedz mi proszę czy w korpo-dajniach trzymają wyłącznie upośledzonych?
Mam opisać wszystkie fotki, lub przytoczyć każdy wpis na przestrzeni ostatnich 8 lat jaki zmieściłaś na profilu? Uwierz mi mam w dupie twój profil, ale wkurza mnie ten syf na grupie z chronologią wpisów. Ale widać są osoby, które chodzą w czerwonych szpilach 20 cm. wysokości, a zapach ryby im nie przeszkadza.
a nie możesz - panie administratorze, właścicielu, moderatorze, apologeto Drakona, czcicielu netykiety - Chucku Norrisie internetu, skrzyżowanym z Jasiem Fasolą forum ogólnego ... tak po prostu pousuwać te moje śmiecące wpisy? ... skutecznie uprzątnąć ten syf ... i zaraz będziesz tu miał ten przecudny porządek ... no kaman! idź na całość!
I co chodzi ? Szokowo przechodzisz klimakterium?
Dlaczego miałbym cokolwiek komukolwiek usuwać ....pomijając że nie twierdziłem, iż potrafię ? Nie jestem adminem ;-).
Ale jestem jednym z tych co potrafią żyć ... z Internetu.
Dla przykładu 18. 06.2013 roku a profilu "miramis" napisałaś?
cyt" ...Oj, wali już tych ludzi z tymi pierdzielonymi pożegnaniami .... a może admin powinien taką płatną opcje wrzucić? ..... za np. 3,60 z vacikiem .... i możesz wybrać tzw. Ostatnie Zbiornikowe Pożegnanie ..... na tydzień albo dwa .... lay-out profilka robi się czarno-biały, czarna ramka, złote literki itp .... pojawia się automatycznie generowany blog, opisujący całą zbiornikową drogę nieszczęśnika i zwykle jego heroiczną walkę z językiem polskim i innymi watahami niedopchniętych czarownic .... można taki blog oczywiście komentować ale qrwa! tylko dobrze! no kaman... wyczucia trochę! ...zamiast ocen wystawiałoby się takie świeczki, albo malutkie klepsydry ....przewidując odejście można by zapobiegawczo wykupić tzw. RIPa ... oj, cudnie i pięknie by było ....bo tak się męczą z tym pierdzieleniem o tym odchodzeniu .... aaaa ...i jeszcze obok rankingu byłaby świeżutko apdejtowana lista kto odchodzi i kiedy a kogo to już żegnamy, w tym nieutulonym żalu, dzisiaj, kogo jutro, itp ..... Cześć Ich Pamięci i niech im wieczna cyberprzestrzeń lekką będzie ....."
A może chcesz o coś zapytać? Coś co zapomniałaś przez te lata tutaj? Nie zawsze i nie wszytko da się odtworzyć ale...spróbować można ;-)
no pierwsze czytam! ... to jakiś idiota ten cały miramis ... ty weź już chlopaku zacznij w końcu cycki oglądać a nie jakieś idiotyczne wpisy archiwizować ...
Po co ma oglądać jak nie skosztuję ? Paskudny jestem ...pamiętasz?
Więc robię to co lubię i na czym się znam ;-)
Albo to 14.05.2015 r.
Cyt." a ja właśnie zachorowałam na 'zobaczenie' Kościoła Luterańskiego Hallgrímskirkja w Reykjaviku ... architektoniczny absolut, kwintesencja sakralnego piękna ... czas chyba dokładniej przestudiować siatkę polaczeń icelandexpress"
(Zachowana oryg. pisownia)
Czego to ci się zachciało? Kościoły oglądać?
no chyba wybitnie coś ci się chlopaku pod tą kopułką, pewnie od tego wyczynowego onanizmu - no, mega zdrowo pojebało ... w życiu poza swoją wieś nie wyjechałam, no chyba, że raz do Lichenia z pielgrzynką , a drugi to do Tuszyna, z wycieczką parafialną - aby ciuchów i nowe gumofilce, tam na tym 'Ptaku' kupić ... a ty tu jeszcze jakieś miasto na Białorusi pokazujesz i te jakieś - tfu! luterańskie, bezbożne bezeceństwa ... no weź ty się puknij już w ten pusty łeb. No ja miałabym gdzieś daleko jechać ? aleś ty głupi ...
No popatrz ....tak mam po rakii ? Wczuwam się w czyjąś psychikę i lecę prozą lub wierszem tego mentalnie wczytanego. Na profilu "japanish_girl" jeszcze lepiej się zsynchronizowałem. Tak więc nie demonizuj. Ja jestem bardzo przyjaznym osobnikiem. By mnie wkurzyć trzeba mieć naprawdę talent i umiejętności ;-).
Po prostu to ponad twoje możliwości. Ale bałaganu na grupie nie lubię stad ta drobna demonstracja ...nie zdradzająca żadnej prywatności. Ponieważ to są publiczne wypowiedzi ...które miały miejsce parę lat temu,
jaka japanish_girl ? no jebnę zaraz ze śmiechu! ... Gościu, nie ma czegoś takiego! ... japanese girl to jeszcze zrozumiem, ale Japanish.... moze Ja_pani? nie pomylilo ci się coś ? ... no chyba jebnę ... I nie pij już tyle, chłopaku, lepiej jednak się onanizuj - tylko już nie mentalnie bo jeszcze ci jakaś żyłka pęknie. Uważaj na siebie ...
ja_panicz_gril :)
a może: ja_penis_h(eniek) ... czuję, że Il wykorzysta te nasz pomysły dla tej nowej armii 'wspomagaczy czyszczenia forum' ... wzięło coś chłopaka na porządki. Radzę wam - uważajcie!
Sporo jak na kobietę wiesz o tej żonglerce "fajką"? Ciekawe skąd ...prawda?
O ...jeszcze jedna niezwiązana z nikim ;-).
Młoda kluska w porównaniu do milFuri ...z Moniek tym razem. Niejaka Novus_ordo.
Mądra kluska ! Napisała:
cyt,"Im dłużej tutaj jestem, tym większą mam pewność, że niektórzy są tutaj tylko po to, bo my jesteśmy"
No ...kurna racja ! a dalej ...
" Robi się tu coraz bardziej 'filmowo'. Z tych wypowiedzi tych smutnych dziuplowych nieszczęśników to buduje się nastrój emocji jak w albańskim thrillerze erotycznym."
Prawie milFuriii dorównuje. Ciekawe jak siebie charakteryzuje?
Cyt." Aktywność - Zerowa, jak intelekt większości zalogowanych tu internetowych sierot ... beztroskich, bezbarwnych, bezrobotnych, zwykle bezżennych, często bezzębnych a przy tym bezrozumnych, bezustannie bezpruderyjnych, bezwstydnych, bezdusznych, beznadziejnych, bezgotówkowych ... bezmiernie i bezdennie bezmózgich i bezmyślnych. Społecznie bezużytecznych i bezwartościowych."
Czego toto ciągle o pieniądzach gada? W biedzie wychowana?
Jerzy Pilch umarł ... a wczoraj skończyłam czytać 'Marsz Polonia' ... zaśmiewając się do łez, z tych opisów balu, u niejakiego Bezetznego, słynnego rozpustnika i prześmiewcy, znanego wszystkim Polakom ... oczywiście, w moim wieku. Ironia, sarkazm, melodia słowa okraszona humorem i opisem - tej naszej arcypolskości ... którą mamy zakodowaną, w tych naszych nieszczęsnych i chorych duszach romantyków, mesjaszy i piewców prawdziwej wolności ...Tak przy tym tęskniących, aby ktoś koniecznie wziął nas znów za pysk. A my, wypatrując tych czyhających na nas zewsząd wrogów, wciąż marzymy - aby dane nam było te nasze najpiękniejsze przymioty, obrońców słusznej sprawy, po raz kolejny, z tym kordianowsko-wallenrodzkim sznytem - tak pięknie całemu światu ukazać ...
Pana Jerzego uwielbiam też za wywiady srtikte sportowe, był ulubieńcem dziennikarzy piszących o piłce chodź, miał swoich ulubionych z którymi lubił gadać.
Nie wiem czy ktoś z Was oglądał Donnie Drako? Nie będę go polecał szerszej widowni, trochę fantastyki, troszkę psychologi i zabawy. Dla tych co mają wolne 2 godziny i chcą trochę pomyśleć, tym polecam.
Jest tam taka śliczna aktorka Maggie Gyllenhaal, no kurcze bardzo mi się podoba, jak myślicie? Nota bene siostra jednego z moich ulubionych aktorów 😁
To dość stary film. Może rzeczywiście warto go sobie odświeżyć. Słabo go kojarzę. Czas to raz , a dwa iż oglądałem go na jakiejś pirackiej kasecie VHS słabej jakości i w czasie towarzyskiej kolacji z kilkoma znajomymi. Odczucia mam takie jakbym sam był po antałku rakii i paru buchach dobrego zioła. Jakieś baśniowe postacie, a bohater siłą wyrwany z zebrania AA. No to obejrzę raz jeszcze na spokojnie i samotnie.
-------------------
Przy okazji ...obejrzałem "Politykę" Vegi. Szał normalnie. Zaczyna się tresurą małpy z której postanowiono uczynić premiera. A więc dylemat ...jak z wora na kartofle z fizjonomią downa zrobić medialnego przywódcę stada makaków? Ciężka praca kosmetyczek, kreatorów wizerunku, oraz trenerów oracji. Uczenie siadania, gestów wspomagających jawne łgarstwa tak by ....jeszcze głupszym członkom stada wydawały się prawdopodobne. Normalnie beka !
Koniecznie obejrzyjcie ! I zaraz potem idźcie do ZOO.
Nie jest aż tak stary by był na kasetach VHS.
Ja powtarzam sobie Pedro Almodovara, jego filmy przemawiają do mnie, zmuszają do refleksji, myślenia. Jest też kilka jego filmów, które obejrzę po raz pierwszy a wcześniej nie było okazji...
Pętla
http://youtu.be/CU_G8RlZgU8
ty kolega ,pst zeby lipy nie bylo.mam full lewicowe poglady 90% kontrola panstwa nad narodem.moge sie wychylic czy lepiej nie?
Wiem że mamy tutaj kibiców piłki nożnej, im i nie tylko serdecznie polecam film Patryka Vegi Bad Boy, poniżej zwiastun. Ja już widziałem i bardzoo mi się podobał
http://youtu.be/XbzrrEJAjqs
Bardzo polecam lekturę : ‘Ja, Ozzy. Autobiografia’ … przegenialna książka! Ten charyzmatyczny frontman Black Sabbath opisuje swoje barwne życie. A fakty podkreśla tak pięknymi wulgaryzmami, że szok!. Purystom językowym – a tych mend, które uważają, że inwektywa to coś ponoć bardzo fee! No i mega brzydkiego - no to i w tym ścieku, tego ludzkiego i niedouczonego debilizmu - też przecież nie brak. Ozzy wypił swoim życiu tyle, i wciągnął, zażył i wypalił – że nawet lekarze zastanawiali się jako to możliwe, że w ogóle jeszcze żyje. Niesamowicie opisana metamorfoza człowieka który miał szczęście poznać, we właściwym momencie swojego życia - co to prawdziwa miłość. Chcecie poznać historię tej piosenki http://www.youtube.com/watch?v=JLYo5DW0ew0 … a bardzo 'tekstowo' różni się od oryginału, ale i stanowi przy okazji swoisty fenomen w pop-kulturze – koniecznie przeczytajcie wspomnienia Ozziego! Chcecie się dowiedzieć za co tak cenił Robina Williamsa ... i za co był mu tak dozgonnie wdzięczny? co Ozzy kolekcjonuje i dlaczego nie pokazuje tego ukochanej żonie? Przeczytajcie - te wspomnienia!. Uśmiejecie się! I jest też w tej książce specjalne przesłanie - aby koniecznie dbać o swoje zdrowie i zdrowie swoich najbliższych … no a przede wszystkim - aby cieszyć się swoim życiem i oczywiście kochać rock&rolla!
Tak mi się przypomniało, jakiś czas temu już, na netflixie pojawił się film o Motley Crue gdzie scena z Ozzym na basenie narobiła niemałego szumu. Polecam sprawdzić jeżeli to są Twoje klimaty muzyczne
masz na myśli to wciąganie mrówek jak ścieżki koksu, sikanie i zlizywanie moczu przy basenie ... 'na widoku' zaszokowanych hotelowych gości? ... tak, Ozzy to detalicznie opisuje. Choć w książce jest też bardziej przejmujący opis co nawyrabiał na urodzinach swojej córki ... i jaki to był szok dla niego jak mu to Sharon pokazała na video ... i jak w końcu zaczęło do niego docierać, że wcale nie jest zabawnym gościem, który lubi wypić, i czasami trochę popajacować ... i absolutnie nie jest fajnym ojcem dla swoich dzieci - a co jedynie zachlanym, zatłuszczonym, zapuszczonym skurwysynem i mega pojebem ... jak od tego czasu zaczął sam siebie nazywać, zanim nie skończył z tym narkotykowo-alkoholowym syfem
Dokładnie o tym. Bardzo lubię gdy z gwiazd nie robi się bohaterów romantycznych tylko pokazuje całą prawdę razem z syfem ktory potrafią robić. Chyba dlatego tak bardzo podobał mi się film Rey a kompletnie nie kupuję zakonczenia Skazanego na bluesa
Kolego, no niestety ale raczej mało znam klimaty Dżemu ( Irka - proszę Cię - ciiii) ... masz pewnie na myśli scenę na dachu szpitala- gdy Riccardo mówi - 'urodzilem się w tym szpitalu i już tu umrę' … a Indianer mu odpowiada - 'musisz stąd pitnąć' … i zaczyna grać na harmonijce. A Riccardo zasypia i odchodzi ... Ucieka do tego swojego świata. A kolejna scena ukazuje już go jak jedzie na tym białym koniu przez osiedle Tysiąclecia w Katowicach … Do mnie ta scena bardzo, bardzo przemawia. Zarówno od strony aktorskiej Tomka Kota, jak i Maćka Balcera, jak i wyrazu artystycznego bo Indianer to alter ego Riccardo. Kolego, rozmawiasz z osobą która była zaangażowana w zdjęcia do tego filmu realizowane w Tychach … np. scena gdy łapią tego stopa aby dojechać nad morze, słynne tyskie 'Jesiony' gdy Riccardo dostaje klucze do mieszkania od ojca … no i Paprocany, gdy odbywał się tam festiwal 'Ku pamięci' … a wiesz dlaczego Riccardo?
Okej do Ciebie przemawia. Ja pomimo że rozumiem symbolikę i zamysł to do mnie nie trafia. Tak samo jak lubię, wrecz uwielbiam muzykę Nirvany bo na niej się wychowałem. Tak też uważam że robienien z Cobaina wielkiego wrażliwego lidera i bozyszcza nastolatek jest błędem. On miał problem z narkotykami, ze sobą i tylko niszczył swoje środowisko.
No to mamy różne zdania, bo ja jednak już nie jestem tak zero-jedynkowa jak chodzi o artystów kalibru Kurta czy Ryśka ... a na moim profilu znajdziesz tez zdjęcia domu Kurta i tego słynnego mostu pod ktory uciekał. Bo do Aberdeen, niedaleko Seattle bardzo warto podjechać ...
A i owszem na to wychodzi ze mamy. Mam rodzinę w Seattle, znam te rejony. A muzykę z tamtego regionu i okresu wałkowałem jak dotkorant do obrony pracy. Tego czego Kurtowi nie potrafiłem nigdy darować to brak odpowiedzialności za te tłumy dzieciaków które były w niego wpatrzone i ślepo czesto pchały się w wyniszczający nawyki jak ich idol. Tak, wiem jak specyficzne nastawienie miał do fanów i że nigdy nie chciał być liderem pokolenia. Tylko tego często się nie wybiera. Ludzie patrzą i idą
znasz bo byłeś czy znasz bo masz rodzinę? ... to jednak zasadnicza różnica
Jedno i drugie. Co tak naprawdę nie zmienia niczego ani nie daje zadnej większej wartości dodanej. Jego tam już nie ma od ponad 25 lat. Pewnie że fajnie za gowniarza odwiedzic miejsce idola. Ja bym jednak chyba wolał żeby on tam był i zyl, zamiast szwedac się po szlakach martwych artystow
No akurat mnie to jest potrzebne, pozwala mi lepiej wczuwać się w klimat, otoczenie w którym się wychowywał, dorastał, poznawać ludzi którzy np. Kurta znali ... itp, itd. Ciekawie było poznać kolegi zdanie. Pozdrawiam
Rozumiem. Dziękuję za wymianę opinii. Kreślę się z należną rewerencją
Nie oglądam seriali na Netflixie. Tak z zasady, bo one wymagają czasu i nie da się ich obejrzeć w jeden wieczór. A ja nie mam pewności czy za trzy dni lub cztery odcinki nadal będę chciał na to patrzeć. Dlatego do minionego weekendu z seriali obejrzałem jedynie "Wiedźmina". Ten akurat musiałem i to już pierwszego dnia, ale fani przygód Geralta z Rivii pewnie doskonale to rozumieją. Tymczasem ktoś mi niedawno powiedział, że kryminały Cobena są świetne. Nie czytałem, więc gdy na Netflixie trafiłem na serial oparty na książce tego autora zdecydowałem się obejrzeć. I wciągnęło mnie! Dzisiaj obejrzałem ostatni, szósty odcinek. Gdy na początku zobaczyłem Damięckiego, to pomyślałem sobie: No stary, Twój braciszek ostatnio zrobił z siebie durnia, to zobaczymy co Ty pokażesz? I uważam, że pokazał kawał porządnego aktorstwa, naprawdę dobra rola. W ogóle gra aktorska to mocna strona tej produkcji. To może nie dziwi w przypadku wystepującej tam plejady gwiazd- Ferency, Pazura, Głowacki, Jakubik, Stelmaszyk, Grochowska czy Kolak. Ale jest tam również sporo aktorów, szczególnie młodego pokolenia, których ja nie znam, a nie zauważyłem jakichś zgrzytów w ich grze. Ale to co mnie najbardziej zachwyciło to wierne odwzorowanie realiów połowy lat 90- tych...
Bo serial choć toczy się w czasach współczesnych to dotyczy sprawy sprzed ćwierćwiecza i częste są retrospekcje do tamtych lat. Bohaterowie w tych latach 90- tych mieli po kilkanaście lat czyli dokładnie tyle co ja i dlatego chwilami czułem się jakbym cofnął się do własnej młodości. Muzyka Janerki, TLove, Wilków czy młodej Nosowskiej. Tamta moda, walkmany, dzikie plaże. Nawet wystrój wnętrz, te meble w stylu "Swarzędz na wysoki połysk" czy kineskopowe telewizory. Dziewczęta też takie jakie wtedy były, a nie jakieś wymuskane aktoreczki, które wyglądają jakby dopiero co opuściły wybieg dla modelek. Ten aspekt serialu bardzo mi się podobał. A fabuła? Całkiem znośna, z zaskakującym zakończeniem. Być może nieco banalnym, ale historia zbrodni pokazuje, że motywy jej popełnienia rzadko są wyszukane i skomplikowane, a często trywialne czy właśnie banalne. Jedyny minus serialu to wątek żydowski, zupełnie tam niepotrzebny i bez żadnego związku z czymkolwiek. Z tym, że u nas to już reguła, że jak film to trzeba Polaków przedstawić jako Żydożerców. Ale poza tym jednym mankamentem serial mi się podobał i bez wahania poleciłbym go do obejrzenia...
Mi się właśnie ten wątek agresji wobec Żydów podobał. Odrazu mi się przypomniała mocna scena z Marcowych Migdałów gdy Lubaszenko rozbrajająco rzuca: Marcyś, Ty jesteś żyd
Serial bardzo, bardzo dobry ... a ten wspomniany wcześniej młody Damięcki to nawet jeszcze lepszy! niż te wszystkie seriale na Netflixie. I to tchnie tą wielką nadzieją, że jest jeszcze przefajna młodzież w Polsce ... jak młody Damięcki czy Stuhr ... którzy potrafią tego szmaciarskiego prezesa 'postawić do pionu'. Jak to powiedział Jan Zamojski - takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie ... Fajnie, że Polska ma takich młodych, wykształconych, dobrze wychowanych, czułych i nieobojętnych na krzywdę wyrządzaną Polsce przez ten pisowski pomiot chamstwa i niekompetencji ...
Tak, tacy młodzi tchną nadzieją - jak i Trzaskowski ... a nie ten Jareczek, niedouk, co to aby mógł maturę zdać to go mamusia Jadwinia musiała go do innego liceum przenieść i pewnie koniaków z peweksu, czy innej baltony nauczycielom nakupować. Bony pekao miała bo przecież mąż i tatuś, czyli TW Rajmund był pracownikiem centrali handlu zagranicznego więc jako nomenklatura PRL biedni nie byli.
Ale cieszmy się -jest nadzieja! - i wy, swoimi głosami, w najbliższą niedzielę możecie sprawić aby ta nadzieja rozbłysła jeszcze większym blaskiem
"Mściciel" - western z 1973 r. w reż. C. Eastwooda. Gra też główną rolę.
Pouczający jest powrót do "korzeni" .Do czasów sprzed 30 lat na przykład. Oglądałem wtedy na kasecie VHS teb film. Miodzioooo !
Do małego miasteczka na zadupiu Dzikiego Zachodu przyjeżdża jeździec. W ciągu pierwszych 10 minut trwania filmu zabija trzech pastuchów bydła o zwyrodniałym charakterze i takichże japach. Gwałci lokalną mis miasteczka. Fakt była niesamowicie natrętna jak na czasy, gdy o feminizmie nikt jeszcze nie słyszał.
Więc początek jest niezły. Dalej było już gorzej. Mieszkańcy miasteczka chcieli się pozbyć reszty członków ichniejszego PISu, którzy na dniach mieli wyjść z więzienia. Ale na chęciach się kończyło. Byli bowiem na tyle rozgarnięci, że zdawali sobie sprawę iż odwaga i umiejętności są u nich znacznie poniżej wymaganych do tego kwalifikacji. Więc wykombinowali, że to Mściciel będzie nowym rządem PISu w ich miasteczku i zaprowadzi w nim porządek. Na takich samych warunkach jak PIS w obecnej Polsce. Może brać za darmo na co tylko ma ochotę. Może też skopać lub zastrzelić kogo zechce. Aby tylko bandyci przestali się szarogęsić.
A ci bandyci z filmu to nie tylko pijacy ale i sadyści potrafiący zatłuc batem na śmierć kogoś kto im się przeciwstawia. Na oczach kobiet i dzieci. Mściciel też był jednak rozgarnięty i nie zamierzał sam walczyć z całą bandą. Chciał, by społeczność mu pomogła. I wtedy okazało się co jest warta tzw. społeczność. Zero męskości i umiejętności. Przewracali się o własne nogi i bardziej prawdopodobne było, ze prędzej powystrzelają się nawzajem niż pokonają bandytów. Więc cała brudna robota spadła na Eastwooda ...jak zawsze we wszystkich jego filmach.
Film spodoba się amatorom zabaw sado. Fantastyczne sceny posługiwania się bykowcem w rozwiązywaniu problemów. Pikantna choć niestety zawoalowana scena gwałtu też robi wrażenie. Choć nie jestem pewien czy to był gwałt? Bowiem dylemat sejmowej debaty sprzed lat "czy można zgwałcić prostytutkę" nie znalazł uzasadnienia formalno-prawnego w Polsce. A teraz to już na pewno nie znajdzie ;-). Nasz bohater narodowy ówczesny eurooppseł Bogdan Golik, który w podobny sposób potraktował biznes-seks-women w przeddzień kolejnego swojego ślubu może spać spokojnie.
W sumie spoko film. Bez żadnych skomplikowanych przesłań moralnych ;-).
Tylko kim był ten jeździec grany przez Eastwooda? Zmaterializowanym szeryfem, którego przed laty owi bandyci zakatowali batem w podobny sposób a lokalna społeczność tylko bezradnie z rozdziawionymi japami się na to gapiła? A może piekielnym jego wcieleniem dla wykonania kary? Bo winni są wszyscy
Pojawiły się nowe odcinki (18) "Lucyfera". Serialu z 2015 r. będącego skrzyżowaniem kryminału z SF w wersji dla pań. Tych śliniących się do przystojnego Toma Ellis'a.
Produkcję przejął Netflix. Mamy gotowy sezon 4 i 8 odcinków piątego..
Mnie osobiście się podobał bardziej pierwowzór. Kontynuacja jest mroczniejsza i nieco mniej szpanerska. Mniej blichtru i kurtuazji tytułowego Lucyfera. Ale ...zobaczyć warto.
Znacie Remigiusza Mroza? Z pewnością tak, bo to jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy, znany jako mistrz kryminału. Ja oczywiście nazwisko kojarzyłem, ale jakoś do tej pory nie miałem okazji zapoznać się z jego twórczością, bo jeśli chodzi o kryminały to zatrzymałem się na Agacie Christie oraz na przygodach Sherlocka Holmesa. Ale szukałem ostatnio czegoś do poczytania, bo jestem takim nocnym markiem i przed północą to ja raczej nie usnę. A ile można te dupy na kurwidołku oglądać? Mógłbym jeszcze obejrzeć jakiś film, ale ostatnio zraziłem się do Netflixa. Bo co film, to wątek gejowski. Oglądam serial o locie na Marsa, nawet ciekawy, ale chińska astronautka okazuje się lesbą. Włączam polski film o księdzu, bohater wydaje się porządnym kapłanem, takim z powołaniem, który pracuje z trudną młodzieżą, ale na końcu okazuje się on zwykłym pedałem. Piaa poleca mi francuski film o spotkaniu grupki przyjaciół, film super, ale najporządniejszym ze wszystkich okazał się facet, który był gejem. Odpalam adaptację Kinga i tam na dzień dobry para gejów zostaje pobita przez bandę chamskich, wstrętnych homofobów. Ja pierdolę, czy ten Netflix został już całkowicie opanowany przez tęczową zarazę? Czuję się osaczony przez tę chorą ideologię, która jest sączona do umysłów widzów tego serwisu i dlatego przez jakiś czas postanawiam odpocząć od Netflixa. Dobra książka, tego mi potrzeba. I właśnie wtedy trafiam w dziale Science- Fiction na Mroza. Przecież on jest od kryminałów, myślę sobie, ale przeglądam i tematyka wyraźnie fantastyczna. Statki kosmiczne, podróże międzygwiezdne, kosmos, Obcy, to coś co lubię. Dlatego biorę!...
Książka ma 500 stron, co przemawia na jej korzyść. Bo nie lubię jak ciekawa lektura nagle się kończy. To jest na przykład mój główny, a w zasadzie jedyny zarzut wobec Janusza Zajdla. Taka jego "Paradyzja" jest świetna, ale liczy raptem 140 stron, "Limes Inferior" też pewnie nie więcej. To jak 10- minutowe bzykanko z seksbombą. Zostaje niedosyt, bo tyle to można zdejmować pończochę z jednej zgrabnej nogi. Dlatego ucieszyło mnie te 500 stron. I wczoraj rozpocząłem lekturę. Po pierwszych kilkudziesięciu stronach jestem pozytywnie zaskoczony. Bo Mróz tworzy zaskakująco dobrą fantastykę, a to przecież dla niego nowy gatunek. Ale widać pisarskie doświadczenie i taki literacki kunszt autora. Fabuła też ciekawa, oryginalna i intrygująca. Statek kosmiczny z zahibernowaną załogą przemierza przestrzeń kosmiczną. Tak nawiasem mówiąc, to ta przestrzeń wbrew pozorom, choć zawiera miliardy gwiazd jest przeraźliwie pusta. Dwóch członków załogi zostaje wybudzonych i stwierdzają oni, że są jedynymi z załogi, którzy przeżyli. Reszta zginęła w jakiejś strasznej masakrze i rzezi. Wokół pełno krwi, szczątków ludzkich, części ciał. Kto to zrobił i z jakich powodów? Dlaczego tych dwóch przeżyło i co ich czeka? Na te frapujące pytania odpowiedzi znajdę zapewne na kolejnych stronach. Jestem też ciekawy jak autor poradzi sobie z pewnymi zagrożeniami i pułapkami jakie niesie z sobą tworzenie literatury science- fiction. Czy Mróz sobie z nimi poradzi czy też zapętli się w sprzecznościach i ugrzęźnie w skomplikowanych wątkach? Okaże się. W każdym razie pierwszy kontakt z prozą Remigiusza Mroza uważam za obiecujący i zachęcający. Wciągnąłem się w tę opowieść i ciekaw jestem ciągu dalszego...
Sneer, na temat książek to ze mną nie pogadasz, czego bardzo żałuję. A jak chcesz porozmawiać o 'kosmosie', to nie ujmując nic z Twojej wiedzy, porozmawiaj z Mirką. Sam dobrze pewnie wiesz, że jej zasób wiadomości na temat książek i nie tylko, to jest dopiero kosmos, i to wcale nie jest scence fiction!
Ostatnio poleciła mi książkę, która posłużyła jako scenariusz najnowszego, oscarowego filmu - Nomadland. W kinach ponoć dostępny będzie u nas od 29 maja. Z pewnością go obejrzę, bo z czytaniem u mnie kiepsko, ale kto wie...
Irka ... nie przesadzaj. O ‚ Murakamim’ i jego ‚Sputniku Sweetheart’ tez nie zapominaj ... a Remigiusz, poza niekwestionowanym talentem literackim ... przygodami Chyłki, które w audiobuku czyta Krzysiu Gosztyla ... no i tej sympatycznej konfabulacji - jako ten Ove Longmansbo w ‚ Enklawie’ ... no to była mega ściema. Prawie tak dobra jak ta jego wielka miłość do Kasi Bondy ...
Nie Mireczko, nie zapominam. Nie wymieniłam celowo 'Sputnika Sweetheart', bo w tytule właśnie jest mój nick, i nie chciałam czegoś w rodzaju autopromocji. Poza tym to nasza osobista książka...
Murakami jest czasami dziwnie odbierany ... czekam z niecierpliwością na Twoja opinie .... przekaże ja komuś kto współpracował przy polskim przekładzie ... a następna w kolejce to ustaw sobie ‚ Norwegian Wood’
masz ty córcia chyba tą wrodzoną skromność po mnie ... ale, jak to pisał ten ulubiony - U-W-A-G-A ... i mój i Ila poeta Heine ... 'skromność jest cechą lumpów' ... zatem Irka dumna bądź, auto promuj się. Nie miej żadnych obiekcji. Nie ma nic gorszego w życiu jak przejść je niezauważonym ...
Oglądał już ktoś nową Diunę? Warto iść do kina? Bo ta stara wersja Lyncha może nie była tragiczna, ale na kolana też mnie nie rzuciła...
Ja niestety nie. Nawet nie mam gdzie nawet jakbym chciała. Pewnie Mirka by miała coś do powiedzenia w tym temacie. Zresztą można by powiedzieć - kto jak nie Mirka? :)
Ja Sweet ostatni raz w kinie byłem chyba jeszcze przed pandemią. Piszę chyba, bo mamy z żoną taki zwyczaj, że w Walentynki idziemy właśnie do kina. Ale czy w tym roku byliśmy to nie pamiętam, chyba nie, ale pewności nie mam. Kino nam zamknęli, niedawno otworzyli nowe, ale czy w lutym to stare jeszcze działało i czy było czynne w pandemii, to zwyczajnie już nie pamiętam. Dziwne, bo świetnie pamiętam zdarzenia sprzed 30 lat, a nie pamiętam tych sprzed pół roku. Ale nieważne. Wracając do tej starej "Diuny", to niestety widać, że film jest z początku lat 80-tych i niektóre sceny czy efekty trącą archaizmem. I to aktorstwo też takie sobie, chociaż grały tam gwiazdy. Uwielbiam Jurgena Prochnowa za "Okręt", ale w "Diunie" został szybko uśmiercony. Poza tym bez munduru kapitana U-Bootwaffe to już jednak nieco inny aktor. Jego syna zagrał ten charyzmatyczny agent z "Miasteczka Twin Peaks". Tyle tylko, że w późniejszym "Miasteczku..." zagrał popisowo, a we wcześniejszej "Diunie", no cóż, początki bywają trudne. Był jeszcze Sting, ale aktorem nie jest on nawet w połowie tak dobrym jak muzykiem. A reżyserem nowej "Diuny" jest facet, który stworzył tego nowego "Łowcę Androidów" z Ryanem Goslingiem, więc ciekawy jestem jak poszło mu z adaptacją bestsellera Franka Herberta...
Pisałem tu jakiś czas temu o moim pierwszym zetknięciu z prozą Remigiusza Mroza. No to jestem po kolejnym razie. I znowu, choć Mróz określany jest mistrzem polskiego kryminału, to nie była książka z gatunku, z którego Mróz słynie. Za pierwszym razem to była fantastyka i to taka klasyczna, z podróżami międzygwiezdnymi i kontaktem z przedstawicielami obcych cywilizacji. Tym razem nawet ciężko określić mi gatunek literacki. Horrorem z pewnością bym tej powieści nie nazwał, jeśli już to "Czarna Madonna", bo o tej książce mowa, to thriller religijny z elementami grozy. Choć z tą grozą to różnie bywa, bo ja niemal jej nie czułem. Wydaje mi się, że zło dokładnie opisane przestaje być tak straszne, za to ukryte w cieniu, za zasłoną niedomówień, działa na wyobraźnię i może budzić lęk. Stephen King to potrafi, Remigiusz Mróz nie, jeszcze nie. Sięgając po tę książkę miałem pewne obawy, że autor poruszając tematykę religijną pójdzie na łatwiznę i nie oprze się pokusie umieszczenia w niej wątków o pedalstwie, Rydzyku, wydumanej pedofilii wśród duchownych itd. Tymczasem zostałem pozytywnie zaskoczony, bo ani słowa na ten temat. Jak widać, gdy pisarz potrafi pisać, to nie musi chwytać się tanich, tandetnych chwytów schlebiających jedynie niewyszukanym gustom czytelniczej gawiedzi. I za to duży plus dla Mroza. Kolejny za to, że jednym z głównych wątków uczynił katastrofy lotnicze, czyli coś co bardzo lubię. Wyłapałem tam jeden błąd czy nieścisłość, ale dla fabuły to nie miało żadnego znaczenia. Książka nie jest wolna od pewnych wad. Jak choćby nieco irytująca maniera autora do przedstawienia ciekawych swoją drogą informacji w formie uczniowskiego referatu czy wykładu. To razi sztucznością, bo ludzie tak ze sobą nie rozmawiają. A u Mroza nawet demon daje wykład głównemu bohaterowi...
Zresztą jeśli mowa o bohaterze, to zarówno on jak też inne postaci, został on przedstawiony w dość oryginalny sposób, bo niemal niczego się o nim nie dowiadujemy. Poza tym, że jest byłym księdzem, ma dziewczynę Anetę i hektolitrami wypija herbatę Earl Grey. To może sprawiać wrażenie, że postaci w książce są mdłe i nijakie, ale myślę, że to celowy zabieg autora, gdyż głównym tematem uczynił on nie ludzi, a odwieczną walkę dobra ze złem. Autora czasami ponosi, bo wspólna konsumpcja hotdoga czy hamburgera przez głównego bohatera razem ze swoim zmarłym! ojcem, to zbyt wiele nawet dla mnie. Podobnie, ciężko mi sobie wyobrazić podczas egzorcyzmu obrót głowy osoby opętanej o 360 stopni. A precyzując, sam obrót mogę sobie wyobrazić, ale nie to, że po wszystkim właścicielka owej głowy wróci do świata żywych. Zakończenie też jest nieco przekombinowane. Bo w pewnym momencie pojawia się człowiek określany jako "Istniejący" i zagadką pozostaje czy jest on fałszywym prorokiem, narzędziem Antychrysta czy przeciwnie i jest wysłannikiem niebios. A finalnie okazuje się on...ale nie będę zdradzał zakończenia, choć uważam je właśnie za nieco przekombinowane. Zdarzają się też Mrozowi takie lapsusy jak "zamrugał oczami". Dla mnie to pleonazm, masło maślane, bo niby czym można zamrugać? Rękoma? Ale generalnie stylistycznie Mróz trzyma wysoki poziom. Mimo tych kilku wymienionych (jak i paru, o których nie wspomniałem) mankamentów książkę czyta się wartko i można ją błyskawicznie pochłonąć, bo lektura wciąga. I coś czuję, że nie po raz ostatni sięgnąłem po Mroza, bo facet zaczyna mi się podobać...
To już za trzy dni, w piątek. Właściwie, tak logicznie rozumując, nie powinno mnie to interesować. Bo po pierwsze nie przepadam za serialami. One się dłużą i istnieje ryzyko, że po paru godzinach oglądania, w połowie serii znudzę się i niepotrzebnie tylko traciłem czas. Dlatego nie ma to jak dobry film, a serial jedynie jeśli mi jakiś Piaa poleci. A po drugie nie gustuję w fantasy. Przepadam za dobrą fantastyką, ale nie za fantasy. Najwyraźniej dla mnie opowiadana historia musi sprawiać choćby pozory realności czy prawdopodobieństwa. Fantastyka spełnia ten warunek, a fantasy nie, gdyż kreowane tam światy i bohaterowie rażą sztucznością i właśnie nierealnością. Z fantasy przeczytałem jedynie kiedyś coś z Pratchetta oraz Młodemu w dzieciństwie na dobranoc czytałem "Opowieści z Narnii". Poza tym nic, po Sapkowskiego również nigdy nie sięgnąłem. Dlatego to piątkowe wydarzenie nie powinno mnie interesować. A jednak czekam na nie z wytęsknieniem. Bo tego dnia na Netfliksie rusza drugi sezon "Wiedźmina". Od jakiegoś czasu jestem pogniewany z Netfliksem z powodu nachalnego promowania tam pedalstwa i lansowania głupiej politycznej poprawności. Ale od czasu do czasu ogłaszam jednostronne zawieszenie broni i coś tam sobie obejrzę. I takiej gratki jak nowy "Wiedźmin" oczywiście też nie mogę odpuścić. I nie potrafię sobie wytłumaczyć mojego uwielbienia dla tej sagi. To jest klasyczne fantasy, które z definicji powinienem omijać szerokim łukiem, a jest przeciwnie. Są jednak rzeczy, które wymykają się racjonalnym wyjaśnieniom. Już polska wersja sprzed 20 lat bardzo mi się podobała...
Domorośli krytycy znęcali się nad nią, że gumowy smok, że efekty specjalne wyszły niespecjalnie itd. A jakie niby miały wyjść przy tak niskim budżecie? Ale mimo tak szczupłych środków tamten serial urzekał swoim klimatem i wspominam go z sentymentem. I nawet ten nieszczęsny gumowy złoty smok mi nie przeszkadzał. Zebrowski jako Geralt dźwignął ciężar tej roli, Zamachowski jako Jaskier też się sprawdził, a Grażynce Wolszczak do twarzy było w roli zmysłowej Yennefer. Ech ten jej cyc! I tak jak wspomniałem nie czytałem Sapkowskiego, więc nie wiem co było w książce, dlatego podobała mi się chronologia wydarzeń, od dzieciństwa Geralta, poprzez jego kształtowanie w Kaer Morhen, kolejne jego przygody, aż po końcowe starcie z Falwickiem. Tymczasem amerykańska wersja rozpoczynała się sceną, gdy dorosły Geralt toczy podwodny pojedynek z kikimorą. Gdybym wcześniej nie widział polskiej wersji to zastanawiałbym się kto to jest i skąd się tam wziął? Brakowało mi tam tego całego wątku o Kaer Morhen, ale on właśnie pojawi się w drugim sezonie. I o ile w polskiej wersji zdecydowanie głównym bohaterem był Geralt, to w amerykańskiej produkcji niemal równie duże znaczenie mają losy Yennefer oraz Cirilli. Zapamiętałem również pewien różniący się w obu wersjach szczegół. Otóż Eyck z Denesle u Polaków grany przez Marka Walczewskiego rusza z szarżą na smoka i tak zdaje się ginie. A u Amerykanów po kolacji udaje się tam gdzie nawet królowie chodzą piechotą i następnego ranka zostaje znaleziony zadźgany w lesie, z opuszczonymi portkami. Książki nie czytałem, to nie wiem jak to w rzeczywistości przedstawił Sapkowski.
No to co, byle do piątku, bo nie mogę się już doczekać!
Sneer, o ile to jakaś kreskówka typu Shrek, to mimo, że tak barwnie zareklamowałeś ten serial, jednak się nie przemogę. Nie mam zupełnie pojęcia w jakiej wersji jest ten Wiedźmin. Czasem lecąc po Netflix widzę tę okładkę z napisem Wiedźmin, ale jakoś nie nacisnęłam na start. Tym razem będzie inaczej.
No coś Ty Sweet, to nie jest żadna animacja, tam grają żywi aktorzy. Z tym, że coś takiego trzeba lubić i akurat mnie ten serial bardzo przypadł do gustu. Może dlatego, że przypomina mi trochę serial o Robin Hoodzie. Oczywiście jest mnóstwo różnic, przede wszystkim Robin Hood choć również zawierał elementy fantasy, to jednak był mocno osadzony w konkretnej epoce, w konkretnym miejscu i czasie, czyli w Anglii przełomu XII i XIII wieku. Ale taki nastrój czy urok obu seriali są nieco podobne. Pamiętam jaki to był wtedy hicior ten "Robin z Sherwood". To były lata osiemdziesiąte, karmili nas wtedy propagandowymi bajeczkami o Klosie i Czterech Pancernych, a tu nagle taki serial. Ja z podekscytowaniem czekałem na niedzielne popołudnie żeby na telewizorze Rubin 714 obejrzeć przygody Robina. Później się strugało i zbijało miecze i łuki i bawiliśmy się w Robin Hooda. Po latach sobie nawet kupiłem na DVD trzy odcinki tamtego Robina. Ale to trzeba lubić, bo nie każdego kręci Wiedźmin czy kiedyś Robin Hood...
Naprowadź mnie Sneer na ten właściwy film, bo ja znalazłam jakąś wersję angielską i nie grają w niej ci aktorzy, których powyżej wymieniłeś...Żebrowski, Zamachowski, Wolszczak....Jest jakaś inna seria czy co?
Ta wersja angielska (zaczyna się nad stawem czy jeziorem, w którym Geralt zabija kikimote) to właśnie pierwszy sezon tego serialu, a w piątek ma ruszyć drugi sezon. Występuje tam jeden polski aktor, taki młody szczawik, nie pamiętam nazwiska, gra epizodyczną rolę młodego rycerza na dworze Calanthe, potem jeszcze ma wywieźć Cirille, gdy Cintra upada i wtedy jeśli dobrze pamiętam ginie. A ci wymienieni polscy aktorzy grali w polskim serialu o Wiedźminie, który powstał 20 lat temu. Ale nie sposób nie porównywać obu seriali, dlatego o nim wspomniałem...
Kikimorę, a nie kikimote. To są uroki pisania na telefonie z literami mikroskopijnej wielkości...
A no to dobrze zaczęłam. Taką sarenkę chce smok pożreć a Geralt z nim walczy. Tego jest chyba z 9 odcinków, jak dobrze zauważyłam. Ok, już więc wiem. Dziękuję Ci Sneer.:)
A właśnie, sarenka! Tak, teraz sobie przypominam, że ona tam się pojawia. Chociaż już nie pamiętam czy została pożarta przez kikimorę czy może stanowiła kolację dla Geralta. W tej scenie sarenka jest ledwie dodatkiem, być może mającym podnieść dramaturgię, a może tylko zapowiadającym, że za chwilę wydarzy się coś emocjonującego. I dlatego łatwo o niej zapomnieć. Sednem tej sceny jest zabicie przez Geralta kikimory, więc pamięta się jak on potem na grzbiecie Płotki taszczy truchło tego potwora do najbliższego miasteczka. Miasteczka, które rozsławi jego imię, bo Geralt dokonując tam rzezi zyska sobie przydomek "Rzeźnika z Blaviken". Ale masz rację, zaczyna się od tej sarenki...
Dzięki temu wątkowi przypomniałem sobie, że w kinach wyświetlany jest film: "Duch Śniegów". To film przyrodniczy, więc nie ma w nim wartkiej akcji, czy zawiłej fabuły. 😉Jednak podobnie jak wiele francuskich filmów przyrodniczych jest przepełniony artyzmem i piękną muzyką. Na zwiastunie widać też piękne krajobrazy i ciekawe ujęcia tybetańskiej fauny. Po świętach muszę się wybrać na niego do kina. Jeśli jest tu ktoś z Warszawy chętny wybrać się wspólnie, to zapraszam. 🙂 Zwiastun filmu: https://youtu.be/4wJQDUPjZS0
Jakieś 15-20 lat temu w kablówce w ramach promocji przez kilka miesięcy dostępny był odkodowany kanał HBO. Obejrzałem wtedy sporo dobrych filmów, które zobaczyłbym raz jeszcze, ale nie pamiętam tytułów, aktorów, często też fabuły, a tylko pojedyncze sceny lub mam jedynie mgliste przeświadczenie, że film był godny obejrzenia. I właśnie wczoraj na Netflixie obejrzałem sobie jeden z takich filmów, które widziałem przed laty na tym odkodowanym HBO. I już wiem jaki nosił tytuł. "Gattaca- szok przyszłości". Fabuła osadzona jest, jak wskazuje sam tytuł, w przyszłości, ale nie tej odległej o setki czy tysiące, a co najwyżej o kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Ludzie dzielą się na dwie kategorie. Na tych zrodzonych w sposób naturalny oraz tych ulepszonych genetycznie, którzy dzięki inżynierii genetycznej pozbawieni są fizycznych wad. Główny bohater miał to nieszczęście, że został poczęty w tradycyjny sposób, czyli na tylnym fotelu samochodu. Dlatego skazany jest na rolę pariasa i choć marzy o podróżach kosmicznych, to do ośrodka kosmicznego może trafić jedynie jako sprzątacz. Jednak nie poddaje się i postanawia przechytrzyć chory system nielegalnymi metodami. Kontaktuje się z osobą doskonałą genetycznie, która jednakże ze swojego idealnego ciała nie może zrobić użytku, gdyż na skutek wypadku jest sparaliżowana. Bohater przejmuje tożsamość sparaliżowanego i dzięki zmyślnym sposobom podczas licznych badań kontrolnych oddaje do analizy jego krew i mocz, a monitory pracy serca otrzymują tętno czy inne wyniki pompki doskonałego, a nie bohatera. Sytuacja komplikuje się, gdy ginie kierownik badań ośrodka. Policja zaczyna węszyć i wtedy bohater jest bliski zdemaskowania...
Film bardzo mi się podobał. Pewnie dlatego, że sam lubię spoglądać w rozgwieżdżone niebo. Ale również z tego powodu, że porusza tematykę, która nie wiem czy mnie przeraża, w każdym razie budzi mój sprzeciw. Bo inżynierię genetyczną uważam za zło i człowiek nie powinien się bawić w Pana Boga. Pewne sprawy należy zostawić, w zależności od tego w co wierzymy czy to Stwórcy czy matce naturze czy ślepemu losowi i nie należy otwierać tej puszki Pandory jaką jest inżynieria genetyczna, bo skutki mogą być koszmarne. Zresztą podobny przekaz niesie lektura "Nowego wspaniałego świata" Huxleya. W tym filmie nie ma wciskających w fotel efektów specjalnych, pomysł też nie jest oryginalny (wspomniany Huxley), ale moim zdaniem to bardzo solidne kino S-F. Ten film to nie tylko taka futurystyczna, ponura wizja przyszłości. To także opowieść o marzeniach. O tym, że nawet człowiek stojący na zdawałoby się przegranej pozycji dzięki wytrwałości i determinacji może pokonać cały chory system i zrealizować swoje marzenia. Film ma swój klimat, do czego przyczyniła się również muzyka. Nie jest to co prawda Doldinger i "Das Boot", gdzie mam ciary jak słyszę tę nutę, ale w tym przypadku muzyka też robi swoje. Obsada również gwiazdorska, bo występują i Jude Law i piękna Uma Thurman. Film nie jest najmłodszy, bo jeszcze z ubiegłego wieku, ale jeśli ktoś jest fanem S-F, a jeszcze nie widział, to gorąco polecam...
Jest trochę filmów, które chociaż już widziałem, to zawsze chętnie obejrzę ponownie, gdy jest ku temu okazja. Tak jest choćby z "Seksmisją", "Vabankiem", "Pułkownikiem Kwiatkowskim", "Terminatorem", "Adwokatem diabła", "Ostatnim samurajem", "Milczeniem owiec" i z kilkoma innymi, o których teraz akurat nie pamiętam. Ale jeden film lubię szczególnie i co jakiś czas zasiadam w fotelu z kubkiem gorącej herbaty lub kawy czy z puszką piwa w ręku i oglądam znowu. Ostatnio słuchałem o naszym wielkim sukcesie, czyli o przekopaniu Mierzei, tematyka morska, więc pewnie to natknęło mnie żebym ponownie obejrzał mój ulubiony film. Mowa o produkcji Wolfganga Petersena "Das Boot". Uwielbiam ten film i wciska mnie w fotel od pierwszych sekund, gdy na ekranie widać jedynie zielonkawą toń oceanu, w oddali słychać odgłos sonaru, powoli wyłania się charakterystyczna, smukła sylwetka U-Boota i słychać dźwięki genialnej muzyki autorstwa Doldingera. To właśnie chyba muzyka sprawia, że choć książka jest równie znakomita, to ciut wyżej stawiam film, bo w książce nie słychać tej muzyki. I choć bez wątpienia to film wojenny, to dla mnie jednak głównie dramat psychologiczny. Bo ukazuje zachowania ludzi w sytuacjach ekstremalnych i wyjątkowych. W klaustrofobicznych warunkach, stłoczeni w stalowej puszce kilkadziesiąt metrów pod wodą, z jedną toaletą na 50 ludzi, żyjąc przez długie tygodnie w smrodzie, pocie i brudzie swoim i swoich kolegów. Gdy zagrożone jest życie, gdy sytuacja wydaje się bez wyjścia, gdy śmierć zagląda w oczy. Sytuacja jest tym dramatyczniejsza, że zagrożenia nie widać, można je jedynie usłyszeć. Ono czai się gdzieś na powierzchni oceanu i zaatakować może w każdej chwili i z każdej strony. Dostrzec można wtedy ludzkie fobie, lęki, zwykły strach. Jak słaby jest człowiek, tak łatwo wywołać w nim panikę i bezradność. Ale widać również determinację, wolę przetrwania i pracę zespołową. Jak silny jest człowiek, nie tak łatwo go złamać. Myślę, że cienka jest granica między jednym, a drugim. Jest taka kapitalna scena, gdy szef maszynowni, doświadczony Johann, na głębokości 220 metrów przeżywa załamanie nerwowe i chce po prostu wyjść z okrętu. Zasłużył na kulkę w łeb, bo w krytycznej sytuacji opuścił stanowisko bojowe i nie wykonał rozkazu...
Ale gdy okręt osiadł na dnie w okolicach Gibraltaru, to ten sam Johann wykonał katorżniczą pracę, dzięki której zlikwidowano wszystkie przecieki i doprowadzono maszynownię do stanu używalności. I za to zasłużył na Żelazny Krzyż. Nawiasem mówiąc, to jestem pełen uznania jak oni tam uszczelniali te przecieki. Na takiej głębokości? Przy takim ciśnieniu? Do moich ulubionych postaci należą nawigator Kriechbaum, radiooperator Hinrich, Chief, a przede wszystkim kapitan. Uważam, że atutem jest nie gorąca głowa, a chłód emocjonalny. Nie uleganie emocjom, a chłodna kalkulacja, to powinna być główna cecha ludzi podejmujących decyzje. I taki jest kapitan. W ogóle ta rola to dla mnie kreacja oscarowa i główny czynnik obok muzyki Doldingera, który sprawia, że moim zdaniem to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy film w dziejach kina. Jurgen Prochnow jest w tej roli po prostu znakomity. I na tym polega magia kina, ze chociaż wiem kim byli ci, którzy służyli w U-Bootwaffe, to przez te trzy godziny trwania filmu identyfikuję się z nimi i cieszę się, gdy uda im się wymknąć alianckim niszczycielom. Dla mnie to właśnie magia kina. Film się kończy i mogę stwierdzić, że dobrze, że 3/4 z nich na zawsze spoczęło na dnach mórz i oceanów. Ale na czas trwania seansu przenoszę się z bohaterami na pokład ich okrętu. Jeszcze dwie kwestie przypadły mi w tym filmie do gustu. Po pierwsze brak patosu, tak wszechobecnego w amerykańskich produkcjach wojennych. A po drugie praca kamerzysty. Nie wiem jak to się fachowo nazywa, ale te ujęcia, gdy kamera podąża za członkami załogi przeciskającymi się wąskimi korytarzami okrętu są bardzo efektowne. Chciałbym się do czegoś przyczepić i po długim namyśle znalazłem jedną rzecz. Na okręcie jest tylko jeden nazista i jest nim "meksykański rekrut". Wychodzi na to, że w Rzeszy wcale nie było nazistów, a jak byli to przyjechali z Meksyku. Ale pewnie się czepiam i w sumie dlatego tak dobrze się to ogląda, że tak niewiele jest tam polityki. Ot, kapitan dwa czy trzy razy krytycznie wyraził się o berlińskich decydentach, a podczas orgietki i popijawy przed wyruszeniem w rejs dowódca innego U-Boota, kapitan Thomsen, zadrwił sobie z Fuhrera. I to w zasadzie wszystko. Bo to opowieść o dzielnych ludziach morza. No to na kilka tygodni czy miesięcy mam spokój, a potem znowu jakiś impuls sprawi, że będzie gorący kubek i delektowanie się po raz wtóry losem marynarzy pewnego U-Boota...
Podobne filmy o tematyce morskiej oglądałam "Polowanie na Czerwony Październik", no i stary polski film "ORP Orzeł". Ten drugi ma mieć na jesień tego roku, nową produkcję i z chęcią ją obejrzę. "Kursk" też jest, ale tę tragiczną historię bardziej znam z literatury i opowiadań żony dowódcy Kurska, Kolesnikowej. Poruszająca bardzo historia. O filmie, o którym piszesz, nie słyszałam, a tak go opisałeś i zareklamowałeś, że muszę go gdzieś znaleźć i obejrzeć. Może masz jakieś namiary na niego, Netflix, Player, Canal+ online, te platformy mam dostępne, no chyba, że gdzieś w necie. Byłabym bardzo wdzięczna, za pomoc w odnalezieniu tego filmu.
Tak, "Polowanie na Czerwony Październik", "Karmazynowy przypływ" czy nasz, jeszcze czarno- biały "ORP Orzeł", to znane filmy o tematyce podwodnej. I to są dobre filmy, ale "Okręt" jest, przynajmniej moim zdaniem, genialny. I fajnie, że jak piszesz, powstanie nowa wersja "Orła". Historia tego okrętu jest ciekawa, a ludzie na nim służący zasługują żeby o ich służbie opowiedzieć na nowo. Boleję nad tym, że u nas tego rodzaju produkcja kuleje i nawet jeśli coś takiego powstaje to okazuje się gniotem jak to było choćby w przypadku "Bitwy Warszawskiej". Liczę, że z "Orłem" będzie inaczej. Ale choćby taki rotmistrz Pilecki. Pomnikowa postać, a jego życiorys to gotowy scenariusz filmowy. I gdyby on był Amerykaninem, to już dawno powstałaby holyłódzka superprodukcja z wielomiilionowym budżetem i Brucem Willisem, Tomem Cruisem, Bradem Pittem, Melem Gibsonem czy Benem Affleckiem w roli głównej. I to byłby hicior o zasięgu światowym. Ale rotmistrz był Polakiem, więc u nas powstały jedynie jakieś niemal chałupnicze produkcje, jak te gdzie w tytułową rolę wcielili się czy to Marek Probosz cz Marcin Kwaśny. Bo po co kręcić filmy z prawdziwego zdarzenia o kimś takim jak rotmistrz Pilecki? On był polskim patriotą i wierzył w Boga, więc po co to komu? Lepiej kręcić jakieś badziewne "Idy" i inne "Pokłosia" ukazujące Polaków w jak najgorszym świetle. Ech, szkoda gadać. A tego filmu Sweet na Netflixie nie ma. Czy jest na tych innych platformach to nie wiem, ale całkiem możliwe. Ja po prostu na you tubie wpisuję "Das Boot" i już jako pierwsza propozycja pojawia się wersja reżyserska, która trwa 3, 5 godziny i przeważnie tę wersję oglądam...
Nie będę więc szukać po platformach, a wpiszę sobie w YT tak jak Ty to robisz i obejrzę, tym bardziej, że mam możliwość oglądania YT na dużym ekranie. Dziękuję Ci Sneer.:)
To jestem ciekawy Sweet jakie film zrobi na Tobie wrażenie. I nie zdziwię się jeśli nie przypadnie Tobie do gustu. Bo nie każdego ta tematyka musi interesować. Mnie kiedyś bardzo interesowała II wojna światowa, w tym również wojna podwodna. I gdzieś na półce mam nawet porcelanową miniaturową figurkę U-Boota, którą przywiozłem sobie z Mamerek jak byliśmy na Mazurach. Trochę dziwne, bo w Mamerkach mieściła się polowa kwatera OKH czyli Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych, a nie Kriegsmarine, a jest tam makieta U-Boota i wśród pamiątek do nabycia był właśnie ten okręt. Ale ten temat trzeba lubić, ja lubię, a inni niekoniecznie muszą. Mnie na przykład o wielu dobrych filmach daje znać Piaa. I pamiętam jak kiedyś zachwycała się ona serialem "Lucyfer". Próbowałem się zmusić żeby to obejrzeć, bo jak Piaa poleca to musi być dobre. I niestety to nie dla mnie. Może dlatego, że to serial i ileś sezonów, ileś odcinków i powinno się oglądać od początku, a nie jakś przypadkowy odcinek, a może po prostu jestem za tępy na ten serial, nie wiem. Dlatego nie zdziwię się jeśli "Das Boot" się Tobie nie spodoba, bo to film o dość specyficznej tematyce i raczej obcej kobietom. A w nawiązaniu do konwencji miejsca, w którym jesteśmy, to kiedyś u Freuda w jego "Wstępie do psychoanalizy" przeczytałem, że przedmioty o takim kształcie jak właśnie U-Boot to symbole falliczne. Dlatego zainteresowanie tymi okrętami powinno mnie jako zdeklarowanego heteryka i homofoba nieco niepokoić. Ale pomijając fakt, że całą tę teorię Freuda można moim zdaniem o kant dupy potłuc, to U-Boot jakby nie było jest statkiem, a statek to już zdecydowanie motyw waginalny. Czyli chyba jednak ze mną wszystko w porządku...
Spokojnie, spokojnie, dam znać jak obejrzę ten film. To prawie 4 h oglądania, więc muszę go obejrzeć w jakimś dogodnym czasie, i to w całości, bo nie lubię takich filmów oglądać na raty.
Sneer, już nic więcej nie można dodać do recenzji tego filmu, niż to co Ty napisałeś, chodzi o "Das Boot". W końcu znalazłam czas, by obejrzeć ten film. Mogę jedynie dodać, że film należy oglądać raczej wieczorem, gdy jest już ciemno, a nawet w nocy, ze względu na ciemne sceny, które były nakręcane w nocy lub we wnętrzu łodzi. Podchodziłam dwa razy do tego filmu. Pierwszy raz w dzień i gdy zaczęłam wytężać wzrok, to powiedziałam sobie - o nie, ten film trzeba oglądać po ciemku.
Jest tak jak napisałeś - to bardzo wciągający dramat wojenny, gdzie im bliżej końca filmu, tym akcja staje się bardziej dramatyczna.
Odkryłam w sobie pewną sprzeczność...Powinnam przecież kibicować aliantom, a było odwrotnie. Nie chcę zdradzać końca, bo może ktoś jeszcze nie obejrzał tego filmu, a z Twoim poleceniem, polecam również i ja obejrzeć ten film, bo naprawdę warto. Dziękuję Ci Sneer, to była bardzo dobra propozycja...
...a zauważyłam w tym filmie młodego Herberta Gronemeyera, którego kilka miesięcy temu przedstawiałam u mnie, w wielkim swoim utworze Mensch. Rozpoznasz go Sneer w tym filmie? :) Tutaj https://www.youtube.com/watch?v=-IERMGZuLM4 wraz z Bono.
No nie mogę jak piszesz o filmach … wybacz, ale to silniejsze ode mnie. Zagrał fikcyjną postać porucznika Wernera … W jednej ze scen dostaje tam w twarz szmata . Pierwowzor postaci jest oparty na losach Lothara- Gunthera Buchheima, autora ksiazki Das Boot, na której oparto scenariusz. Jak Werner w filmie - Lothar-Günther Buchheim był na pokładzie U-96 jako korespondent wojenny, dokumentując rejs patrolowy dla potrzeb propagandowych Kriegsmarine. Wziął udział tylko w jednym patrolu choć U-96 wykonał ich chyba siedem. Buchheim został zamustrowany na ostatni patrol który odbył się pomiędzy 27 października a 6-tym grudnia 1941, co ukazano w filmie, choć nie powiedziano tam który to akurat był patrol. W filmie mówi się tez o La Rochelle a prawda historyczna jest taka, ze U-96 wyplynal z Saint-Nazaire, A to ok 120 mil na północ od La Rochelle. W książce Buchheim pisze wprost o Lorient. Tak przy okazji, w St. Nazaire, Lorient, Bordeaux i Brescie można te bunkry specjalne zwiedzac. Uwaga na Brest - marynarka francuska nadal je uzytkowuje, wiec zwiedzac je moga jedynie posiadacze paszportów Unii Europejskiej. Buchenhaim bardzo skrytykował scenę z ta szmatą … No i najważniejsze - tego U-Boota U-96 to widziałaś jak Indiana Jones na nim płynął … choć miał przemalowany numer na U-26. Spielberg z Lucasem wypożyczyli te filmowa replikę od producentów Das Boot …
Nic Ci nie będę wybaczać...wręcz odwrotnie - bardzo prosić o komentarze, ciekawostki o aktorach, scenach, o tych rzeczach, o których zwykły widz taki jak ja nie ma pojęcia. Już mam kolejny serial do omówienia...Wpadłam tylko na chwilkę w przerwie..."Wstrząsy wtórne", odc. nr 3. przede mną...
W kolejce ustawiam ci ,Obserwatora’ z dawno niewidziana Mia Farrow oraz z … największa nimfomanka Hollywood ostatnich czasów Jenny Coolidge, ikona Milf w USA. Jak sama ostatnio wyznała zaliczyła ponad 200 facetów, i to na przysłowiowe pstryknięcie palców … film dość metaforyczny w tym lekko zawoalowanym przesłaniu, ze nabywanie rzeczy na które cie nie stać może rozwalić twoje zycie …
Sweet, z racji tego, że to mój ulubiony film, to trafiam czasami na informacje na jego temat. I właśnie jakiś czas temu widziałem aktualne zdjęcia grających w nim aktorów. Niektórych, choć przybyło im siwych włosów, zmarszczek czy dodatkowych kilogramów, nie miałem problemu rozpoznać, ale byli i tacy, których zupełnie nie mogłem skojarzyć. Dlatego Gronemeyera rozpoznałem na Twoim filmie, ale dlatego, że wcześniej widziałem jego aktualne zdjęcie. Bez tego to sam nie wiem czy to by mi się udało. Wydaje mi się, że Gronemeyer ma takie dość charakterystyczne spojrzenie czy wyraz oczu, że i tak bym go rozpoznał, ale to tylko moje przypuszczenie i nie mam co do tego pewności...
Sneer, już Mirka wyjaśniła wszystko.:) Zaskoczyło mnie to, że Gronemeyera znałam jako wokalistę, a już szczególnie w tym utworze Mensch, a tu proszę, to również aktor i to z dorobkiem ról w wielu filmach.
To u mnie odwrotnie, wiedziałem, że to aktor, a ostatnio okazało się, że on również śpiewa. Sweet, a powiedz mi jak podobała się Tobie ścieżka dźwiękowa z tego filmu? Bo moim zdaniem niedoścignionym mistrzem muzyki filmowej jest Morricone, lubię też Vangelisa. Zresztą ten jego Conquest of Paradise gdzieś tu na Dziuplę kiedyś chyba wrzuciłem. Ale gdybym miał wymienić jeden tytuł, to byłaby muzyka właśnie z "Okrętu". Ona potęguje napięcie, buduje klimat filmu i jest po prostu zajebista...
Powiem tak...akcja na statku zupełnie mi przyćmiła tę ścieżkę dźwiękową. Jakoś nie zwróciłam na nią uwagi, ale może to przez to, że skupiałam się na fabule. Na pewno jest dobra i tak jak piszesz podkreśla napięcie i klimat. Co do muzyki filmowej to jednak jestem bardzo wybredna, bo mogę Ci zanucić w każdej chwili wspomnianego Ennio Moriccone z filmu "Dawno temu w Ameryce"(jeden z moich ulubionych filmów), lub Lalo Schifrina - "Szczęki". Muzykę z filmu Szczęki, jest czasem podkładana w innych filmach dokumentalnych o rekinach. Uważam, że to istny majstersztyk muzyki filmowej, budujący tak napięcie od pierwszych scen, że wbija widza w fotel, zanim dobrze się jeszcze nie usadowił. Podobnie kiedyś Hitchcock w "Psychozie", tak mocno podbił muzyką, scenę pod prysznicem. Niestety nie wiem kto był autorem tamtej muzyki. No i oczywiście muzyka z filmu "Zorba". światowy hit. Pewnie jest tego więcej, ale akurat w tej chwili mi nie wpada nic do mojej blond głowy.:P:)
Bernard Herrmann … w tej scenie pod prysznicem muzyka oparta była jedynie o trzy takty … nakładający się dźwięk noża zagłębiający sie w ciało uzyskano wbijając nóż w melon. W pierwotnym zamyśle Hitchcocka w scenach zabójstwa miało muzyki nie być w ogóle. To sam Herrmann przygotował mu scenę pod prysznicem w wersji z muzyką i bez niej. Hitchcock zaraz zmienił zdanie … co nie przychodziło mu łatwo bo miał trudny charakter.
Gdy pisałam ten komentarz, to na końcu już miałam napisane -" nie wiem kto był autorem tamtej muzyki, ale pewnie Mirka zaraz po przeczytaniu tego komentarza, zaraz mi wszystko wyjaśni". Sama nie wiem dlaczego tę końcówkę usunęłam? Chyba dlatego, że nie chciałam zapeszyć. Powinnam jednak wierzyć w to co mam na myśli.:) Dziękuję.:)
No to teraz o "Wstrząsach wtórnych". To wręcz wstrząsająca opowieść dokumentalna, o tragedii jaka rozegrała się w Nepalu w 2015r. Trzęsienie ziemi, które wywołało lawiny i późniejsze skutki tego kataklizmu. Bardzo podobna historia jak w "Wielkiej wodzie", z tym, że w polskiej produkcji rolę odgrywali aktorzy i była to historia odtworzona. "Wstrząsy wtórne", to autentyczne materiały z tamtych chwil. Opowiadania ludzi, którzy bezpośrednio byli uczestnikami, leżeli pod śniegiem czy też gruzami. Osobista tragedia właściciela hotelu, w którym zginęła jego żona. Około 9tys. ludzi pochłonęło wtedy Piekło, bo inaczej nie można tego nazwać. Do tego konflikt wywołany przez Izraelskiego turystę, który o mały włos nie skończył się również tragicznie, mimo iż przeżył sam wstrząs. Ogląda się to jednych tchem i dwa kciuki w górę - jako ocena tego filmu. Dziękuję Mireczko. Czas na "Obserwatora"...
Irko … rumowisko z tego lodowca który oderwał się od tych siedmio-tysięczników, okalających dolinę, to lekko ma ze 3 km długości … siła tej skalnej lawiny nie tylko zmiotła wszystkie domy … ocalał tylko jeden schowany pod nawiasem skalnym, widać go na filmie … ale wyrzuciła spora rzekę z koryta i przerzuciła ja ponad szczytami okalającymi dolinę z prawej strony, idąc w kierunku Kyanjin Gompa. Przejście rumowiska, a zasadniczo tego zbiorowego grobu zajmuje ze 2 godziny. Trzeba bardzo uważać bo idziesz po granitowych skałach, ostrych. Trzeba się podpierać kijkami trekkingowymi bo upadek grozi poranieniem kolan. Dolina jest malownicza, po drodze mijasz lasy bambusowe, pola rododendronow i pola marychy. Zobaczysz małpy, ichnie kozice, jaki a nawet tych nepalskich pszczelarzy, zawieszonych na linach i wybierających miód ze skalnych pszczelich gniazd … to przepiękne miejsce choć smutne. Ale już przywrocone do życia. Jeśli będziesz szukać trasy trekkingowej to nie Annapurna, nie Everest z mnóstwem turystów i ,korkami’ w Namche … nie Gorepani - ale właśnie Langtang
Był w tym filmie pokazany taras widokowy na dolinę Langtang i Himalaje. Powiedzenie Goethe'go - "Zobaczyć Neapol i umrzeć", jest mało adekwatne do tego co można zobaczyć z tego tarasu. Tam naprawdę można sobie westchnąć i powiedzieć - Boże, ja już nic więcej nie potrzebuję widzieć na tym świecie, więc możesz mnie zabierać do siebie...
O ile tam byłaś Mirko, to jest to kolejna rzecz, którą Ci szczerze zazdroszczę. Nie wiem czy cokolwiek przebija ten widok, chociaż pewnie w swoim, pięknym życiu podróżniczki, widziałaś już niejeden widok, który zapiera dech w piersi...
teraz fotografuję w parku Etosha, ale jak już za jakieś 3 tygodnie wrócę 'do siebie' ... to znajdę ci jakieś zdjęcie ... a tu masz przedsmak już z Kyanjin Gompa ... zdjęcie zrobione obok tego charakterystycznego 'zielonego hotelu' który pokazano w filmie. https://zbiornik.com/photo/4tyfnhIT
Jak kiedyś będziesz pisać swoją autobiografię, chociaż być może już taką napisałaś, więc dopiszę - jak będziesz uzupełniać, to wspomnij mnie gdzieś w jakimś mini rozdziale, akapicie, może być nawet jedna linijka...Nigdy już nie będę taką jak Ty, ale będę dumna z faktu, że Cię poznałam, chociaż w części i na dodatek w cyberprzestrzeni...
wiesz, Namibia jest bardzo dziwna ... to w sumie ogromna pustynia, ludzi mało, jak na tak ogromny kraj, i w większości jednak egzotyczni. A spotykasz ich w otoczeniu takiej niemieckiej architektury jak na Dolnym Śląsku. Czy to Polanica Zdrój, Kudowa a może Świeradów? No hello! Gdzie jestem? Czyżbym trafiła do innego wymiaru i innej równoległej świadomości? ... Duże zadbane kamienice i domy wyglądające jakby je ktoś postawił wczoraj , każdy z obowiązkową data ukończenia budowy - 1904, 1907, 1914 ... niektóre z herbami. A na nich przyczepione tabliczki z nazwami ulic: BIsmarckstrasse, Banhofstrasse ... obok knajpka gdzie serwują tace z plastrami mango wkomponowanymi w niemieckie wursty. Tam kobieta Himba, osłaniająca nagość ciała tą charakterystyczna czerwoną glinką sprzedaje wisiorki ze skorupek jajek strusia. Obok przechodzi kobietę Herero, w tym dziwnym rogatym kapeluszu i sukni z fiszbinami. No i mam problem z doborem muzyki ... bo jakoś te zuluskie klimaty, którymi zachwycałam się w RPA to jakoś mi tu nie pasują ... więc słucham tego http://www.youtube.com/watch?v=c56IJWgrkNE ... Zaczarowana chwila która prześwietla mnie mnie na wylot ... Wystarcza takiej niespokojnej 'wagabundce' o tak,
po prostu być z tobą ...
...And can you feel the love tonight? It is where we are...
… It’s enough for this wide-eyed wanderer that we got so far …
... https://www.youtube.com/watch?v=fygkjJrlmCY ...
Mirek, hanysie … jak my ci han sam pedzieli z Olkiem, kiej z tobom to i na koniec świata , do Vaterlandu, do altrajchu, w fojer pieronowy a i woda bystro … I takzes przychlascie nos genau ostawił na tym łez padole , kej to farorz godali. To już bydzie richtig 15 rokow kej cię tu gizdzie ni ma … trzymej sie tam u Swintego Pietra … a z Ricardo, Gierom, Jankiem Kyksem Skrzekiem, Jurkiem Cnotą i moim Olkiem … no i maestro Kilarem … grejcie i szpilujcie ku radości colkiego nieba.
Sweet, wspomniałaś ostatnio o filmie "Orzeł", więc i ja postanowiłem się na niego wybrać, wiele sobie po nim obiecując. I niestety przeżyłem rozczarowanie. Taki temat i tak go zjebać! Nie rozumiem tego. Ten kraj od 7 lat nie jest już państwem z dykty, jest kasa, są aktorzy, a nie potrafią tu stworzyć porządnego wojennego filmu. A przecież kino może być również promocją kraju poprzez kulturę. Scenariusz to jest po prostu katastrofa. Idealnie pasują tu słowa Cugowskiego, który w "Balu wszystkich świętych" śpiewa: "Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić i z dialogów wyszło dno, zero czyli nic". Przy niektórych scenach to nie wiedziałem czy mam się śmiać czy może płakać, tyle tam absurdów i niedorzeczności. A rodzina kapitana Grudzińskiego to powinna twórców filmu podać do sądu za znieważenie pamięci ich przodka. Bo kapitan dotąd jawił mi się jako bohater, który brawurowo uciekł z Tallina i płynąc przez akweny, gdzie roiło się od Niemców przedarł się do Anglii. Jak równy z równym mógłby sobie podać dłoń z kapitanem U-96, bo obaj byli prawdziwymi wilkami morskimi. Tymczasem w filmie został pokazany w taki sposób, że barka rzeczna lub kuter rybacki to maks czym on powinien dowodzić. Jest taka scena, gdy jeden z oficerów mówi, że był z kobietą w kinie, gdy pilnie wezwano go na okręt. Ktoś pyta na czym był w kinie i on odpowiada, że na Przeminęło z wiatrem" i to straszne nudy. Aż chciałoby się mu powiedzieć: Chłopie, ciesz się, że nie byłeś na filmie o sobie, to dopiero były nudy! Krótko mówiąc, poziom filmu to miejsce, gdzie spoczywa "Orzeł". Czyli dno...
Sneer, wiem, że leci w kinach od kilku dni. Wiem również, że uwielbiasz tego rodzaju filmy i byłam pewna, że wybierzesz się i na "Orła". Nie myślałam, że tak szybko, ale to fajnie, bo to cechuje prawdziwego kinomana. Nie ma na co czekać, jak się coś lubi.
Co do recenzji to mnie zaskoczyłeś, bo znam pierwotną wersję "Orła", i tam było zupełnie coś innego o czym piszesz. Taki remake to powinien być lepszy, bo technika zrobiła krok milowy w dziedzinie kinematografii, jednak jak widać, technika to nie wszystko. Musi być jeszcze ktoś...ktoś taki jak Scorsese lub Spielberg, chociaż na pewno mamy na krajowym podwórku dobrych reżyserów. No nic, będę czekać na seans w Netflixie lub innej platformie, bo raczej chyba nieprędko wyemituje go TVP.
Wiesz Sweet, to jest tylko moja opinia i być może komuś się ten film podoba. Ale nie mnie, nie po obejrzeniu "Das Boot", gdy mam porównanie. Cała akcja rozgrywa się na okręcie podwodnym, a tak naprawdę nie poznajemy dobrze załogi. I w film powinno narastać napięcie, ale muszą być też momenty, gdy ono opada, dając widzowi chwilę wytchnienia. Tak jest właśnie w "Das Boot". A w "Orle" nie ma co opadać, bo i nic nie narasta. I ten film jest jakby kontynuacją tego starego filmu o Orle, więc nie ma tam niczego o jego losie w 39 roku. A przecież nie każdy musi wiedzieć o jego internowaniu czy przedarciu się do Anglii. I w filmie zastosowano taki filtr, który sprawia, że patrzymy jakby przez szybę. Ja tego nie kupuję, nie za bardzo mi się to podobało. Może gdyby taką technikę zastosowano żeby pokazać tylko ostatnie chwile okrętu, to wyglądałoby to inaczej, ale ten filtr pojawiający się przez większość filmu nie przypadł mi do gustu. i te niektóre sceny. Na przykład Orzeł wpływa sobie do holenderskiego portu. Orzeł to był kolos, jak na okręt podwodny był potężny, bo miał wyporność dwukrotnie większą od niemieckiego U-Boota 7B. I taki oceaniczny okręt podwodny wpływa sobie do płytkiego basenu portowego przez nikogo niezauważony i nie niepokojony. A Holandia była już wtedy chyba od paru dni okupowana przez Niemców. Aha! I co ten okręt tam robi? Obserwuje wesele na brzegu. Co chwilę do peryskopu podchodzi kolejny członek załogi i oglądają sobie tańce na nabrzeżu. Za pomocą zoomu widać dokładnie twarz panny młodej czy murzyna grającego na saksofonie. Ten peryskop chyba z NASA pożyczyli, bo technologia iście kosmiczna. Albo jak można sprawdzić czy wrogie jednostki są w pobliżu? W życiu byś na to nie wpadła. Trzeba walić kluczami w rury! Nigdy o tej nowatorskiej metodzie nie słyszałem, ale tak według twórców filmu robili na "Orle". A nie prościej było się wynurzyć i machać na wszystkie strony wołając: Ahoj Niemcy, tu jesteśmy?
Jest też pokazana scena walki. Orzeł rezygnuje ze swojego największego atutu czyli zanurzenia i postanawia się wynurzyć wiedząc, że wokół są niemieckie okręty. Co tam zagrożenie, że każdy niemiecki pocisk może uszkodzić kadłub sztywny, a wtedy okręt się już więcej nie zanurzy, albo zanurzy się już tylko raz żeby więcej nie wypłynąć. Do odważnych świat należy, więc Orzeł się wynurza! I teraz najlepsze. Okręt podwodny oprócz torped ma również działo średniego kalibru oraz działko przeciwlotnicze. Wbrew nazwie te ostatnie służą nie tylko do strzelania w powietrze. Bodaj najsłynniejsze, a być może również najlepsze działo przeciwpancerne II wojny to niemiecka "88", która pierwotnie była właśnie działem przeciwlotniczym. I jak myślisz z czego strzela załoga Orła? Z działa? Nie. Z działka plotn? Też nie. Z karabinów! I to nie maszynowych. I kto strzela? Sam kapitan. Bo też co kapitan w trakcie walki z wrogimi okrętami ma do roboty? A tak sobie chociaż postrzela. Wyobrażasz sobie takie absurdy w "Das Boot"? Obrazu dopełnia olej napędowy palący się jak benzyna, Schnellboot, który nie wiadomo czym jest dla twórców czy decyzja żeby poważnie uszkodzonym okrętem przechodzić przez zagrodę minową i iść na spotkanie z niemieckimi pancernikami. Osobna sprawa to możliwość spotkania tych ostatnich. Nie było na to żadnych szans. Gdy Scharnhorst i Gneisenau wychodziły z Kolonii, to Orzeł był zupełnie gdzie indziej. A gdy Orzeł mógłby teoretycznie być w Skagerraku, to niemieckie bliźniaki były już daleko na północy, za kołem podbiegunowym. Bo w dniu hipotetycznego zatonięcia Orła, one na wysokości Narviku posyłały właśnie na dno angielski lotniskowiec. A w filmie kilka razy pojawia się motyw walki Orła z Scharnhorstem. Fajnie się ten okręt prezentował z zewnątrz, albo jak podczas wynurzania wyłaniał się z fal i to jedyny plus tego filmu. Z aktorów jedynie Woronowicz, ten od nasłuchu, wyrażał jakieś emocje. Ale widziałem go i w rolach i dramatycznych i komediowych i to jest świetny aktor. Innym fatalny scenariusz nie pozwolił rozwinąć skrzydeł. Kiepski film i tyle...
Rany, chodzi oczywiście o Kilonię, a nie Kolonię. Z Kolonii to co najwyżej można barką na Ren wypłynąć...
No to kolejny filmowy wieczór z Netflixem i dwa obejrzane filmy za mną. Pierwszy to jak dla mnie kompletna porażka. Miał być polski horror, a wyszło nie wiadomo co. Początkowo jeszcze od biedy można uznać, że film utrzymuje się w konwencji horroru, ale im dalej w las tym gorzej, a samo zakończenie jest nawet nie wiem jak je nazwać. Groteskowe? Dziwaczne? Kuriozalne? Beznadziejne! Efekty komputerowe od razu przypomniały mi smoka z "Wiedźmina", ale tamta produkcja, a co za tym idzie również smok, miały swój klimat i urok. Poza tym "Wiedźmin" powstał 20 lat temu i technika filmowa od tamtego czasu chyba jednak trochę się rozwinęła. Osobna kwestia to koszmarna fabuła. Bohaterski milicjant tropi zdegenerowanych i do cna zepsutych zakonników. Teraz tylko czekać aż powstanie film, który wmówi widzowi, że to ksiądz Popiełuszko mordował esbeków, a nie odwrotnie. I ja znam słowa Kazimierza Dejmka o tym od czego jest aktor, więc rozumiem aktorów grających w tym kiczu. Ale taki Olaf Lubaszenko jest gwiazdą, która pewnie może przebierać w ofertach i zdecydował się zagrać w czymś takim? No nic, obejrzałem tę "Ostatnią wieczerzę" i chciałbym o tym filmidle jak najszybciej zapomnieć. Ale czasami trzeba przebrnąć również przez takiego gniota żeby potem docenić prawdziwe kino. Bo do takiej kategorii zaliczam drugi obejrzany film, czyli "Lektora"...
Niemcy Zachodnie, lata 50-te ubiegłego wieku. Młody chłopak, nastolatek, przypadkowo poznaje starszą, dojrzałą kobietę i wdaje się z nią w kilkutygodniowy czy kilkumiesięczny romans. Kobieta ma pewną fanaberię, bo lubi przed czy po jak partner jej czyta książkę. Znajomość kończy się nagle zniknięciem kobiety. Mija kilka lat, nastolatek kończy studia prawnicze i jako obserwator uczestniczy w procesie byłych strażniczek obozowych z Auschwitz. I wtedy ze zdumieniem zauważa, że na ławie oskarżonych zasiada ta kobieta, z którą wcześniej łączyła go intymna relacja. Odkrywa sekret kobiety i jasne staje się dlaczego ona tak lubiła by jej czytać. Była analfabetką i sama tego nie potrafiła. Ten fakt mógł ją uratować, bo gdy inne oskarżone zostały skazane na symbolicznie niskie wyroki, to ona dostała dożywocie, gdyż sąd uznał, ze to ona podpisywała dokumenty. Jedno jej zeznanie, w którym przyznałaby się do swojego analfabetyzmu mogłoby odmienić jej losy. Jednak nie zrobiła tego i do końca nie wiadomo czy tylko z powodu wstydu czy może był to również rodzaj jej ekspiacji. Znakomite kino poruszające problem winy i kary i nawiązujące do tezy Hanny Arendt o banalności zła. I do tego ta gwiazdorska obsada, bo zobaczyć tam można i zjawiskową Kaśkę Winslet i Ralpha Fiennesa i Bruno Ganza. Świetny film!
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.