Mini Zbiornik
il_pellegrino
il_pellegrino VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

Albo to 14.05.2015 r.
Cyt." a ja właśnie zachorowałam na 'zobaczenie' Kościoła Luterańskiego Hallgrímskirkja w Reykjaviku ... architektoniczny absolut, kwintesencja sakralnego piękna ... czas chyba dokładniej przestudiować siatkę polaczeń icelandexpress"
(Zachowana oryg. pisownia)
Czego to ci się zachciało? Kościoły oglądać?

il_pellegrino
il_pellegrino VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

No popatrz ....tak mam po rakii ? Wczuwam się w czyjąś psychikę i lecę prozą lub wierszem tego mentalnie wczytanego. Na profilu "japanish_girl" jeszcze lepiej się zsynchronizowałem. Tak więc nie demonizuj. Ja jestem bardzo przyjaznym osobnikiem. By mnie wkurzyć trzeba mieć naprawdę talent i umiejętności ;-).
Po prostu to ponad twoje możliwości. Ale bałaganu na grupie nie lubię stad ta drobna demonstracja ...nie zdradzająca żadnej prywatności. Ponieważ to są publiczne wypowiedzi ...które miały miejsce parę lat temu,

November_
Mężczyzna () ·
4 lata temu

ja_panicz_gril :)

il_pellegrino
il_pellegrino VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

Sporo jak na kobietę wiesz o tej żonglerce "fajką"? Ciekawe skąd ...prawda?

il_pellegrino
il_pellegrino VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

O ...jeszcze jedna niezwiązana z nikim ;-).
Młoda kluska w porównaniu do milFuri ...z Moniek tym razem. Niejaka Novus_ordo.
Mądra kluska ! Napisała:
cyt,"Im dłużej tutaj jestem, tym większą mam pewność, że niektórzy są tutaj tylko po to, bo my jesteśmy"
No ...kurna racja ! a dalej ...
" Robi się tu coraz bardziej 'filmowo'. Z tych wypowiedzi tych smutnych dziuplowych nieszczęśników to buduje się nastrój emocji jak w albańskim thrillerze erotycznym."
Prawie milFuriii dorównuje. Ciekawe jak siebie charakteryzuje?
Cyt." Aktywność - Zerowa, jak intelekt większości zalogowanych tu internetowych sierot ... beztroskich, bezbarwnych, bezrobotnych, zwykle bezżennych, często bezzębnych a przy tym bezrozumnych, bezustannie bezpruderyjnych, bezwstydnych, bezdusznych, beznadziejnych, bezgotówkowych ... bezmiernie i bezdennie bezmózgich i bezmyślnych. Społecznie bezużytecznych i bezwartościowych."

Czego toto ciągle o pieniądzach gada? W biedzie wychowana?

invader__
invader__ VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

Nie wiem czy ktoś z Was oglądał Donnie Drako? Nie będę go polecał szerszej widowni, trochę fantastyki, troszkę psychologi i zabawy. Dla tych co mają wolne 2 godziny i chcą trochę pomyśleć, tym polecam.
Jest tam taka śliczna aktorka Maggie Gyllenhaal, no kurcze bardzo mi się podoba, jak myślicie? Nota bene siostra jednego z moich ulubionych aktorów 😁

il_pellegrino
il_pellegrino VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

To dość stary film. Może rzeczywiście warto go sobie odświeżyć. Słabo go kojarzę. Czas to raz , a dwa iż oglądałem go na jakiejś pirackiej kasecie VHS słabej jakości i w czasie towarzyskiej kolacji z kilkoma znajomymi. Odczucia mam takie jakbym sam był po antałku rakii i paru buchach dobrego zioła. Jakieś baśniowe postacie, a bohater siłą wyrwany z zebrania AA. No to obejrzę raz jeszcze na spokojnie i samotnie.
-------------------
Przy okazji ...obejrzałem "Politykę" Vegi. Szał normalnie. Zaczyna się tresurą małpy z której postanowiono uczynić premiera. A więc dylemat ...jak z wora na kartofle z fizjonomią downa zrobić medialnego przywódcę stada makaków? Ciężka praca kosmetyczek, kreatorów wizerunku, oraz trenerów oracji. Uczenie siadania, gestów wspomagających jawne łgarstwa tak by ....jeszcze głupszym członkom stada wydawały się prawdopodobne. Normalnie beka !
Koniecznie obejrzyjcie ! I zaraz potem idźcie do ZOO.

invader__
invader__ VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

Nie jest aż tak stary by był na kasetach VHS.
Ja powtarzam sobie Pedro Almodovara, jego filmy przemawiają do mnie, zmuszają do refleksji, myślenia. Jest też kilka jego filmów, które obejrzę po raz pierwszy a wcześniej nie było okazji...

invader__
invader__ VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

Pętla
http://youtu.be/CU_G8RlZgU8

Zdjęcie profilowe
Miles91
4 lata temu

ty kolega ,pst zeby lipy nie bylo.mam full lewicowe poglady 90% kontrola panstwa nad narodem.moge sie wychylic czy lepiej nie?

invader__
invader__ VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

Wiem że mamy tutaj kibiców piłki nożnej, im i nie tylko serdecznie polecam film Patryka Vegi Bad Boy, poniżej zwiastun. Ja już widziałem i bardzoo mi się podobał
http://youtu.be/XbzrrEJAjqs

_Sneer
Mężczyzna () ·
4 lata temu

Nie oglądam seriali na Netflixie. Tak z zasady, bo one wymagają czasu i nie da się ich obejrzeć w jeden wieczór. A ja nie mam pewności czy za trzy dni lub cztery odcinki nadal będę chciał na to patrzeć. Dlatego do minionego weekendu z seriali obejrzałem jedynie "Wiedźmina". Ten akurat musiałem i to już pierwszego dnia, ale fani przygód Geralta z Rivii pewnie doskonale to rozumieją. Tymczasem ktoś mi niedawno powiedział, że kryminały Cobena są świetne. Nie czytałem, więc gdy na Netflixie trafiłem na serial oparty na książce tego autora zdecydowałem się obejrzeć. I wciągnęło mnie! Dzisiaj obejrzałem ostatni, szósty odcinek. Gdy na początku zobaczyłem Damięckiego, to pomyślałem sobie: No stary, Twój braciszek ostatnio zrobił z siebie durnia, to zobaczymy co Ty pokażesz? I uważam, że pokazał kawał porządnego aktorstwa, naprawdę dobra rola. W ogóle gra aktorska to mocna strona tej produkcji. To może nie dziwi w przypadku wystepującej tam plejady gwiazd- Ferency, Pazura, Głowacki, Jakubik, Stelmaszyk, Grochowska czy Kolak. Ale jest tam również sporo aktorów, szczególnie młodego pokolenia, których ja nie znam, a nie zauważyłem jakichś zgrzytów w ich grze. Ale to co mnie najbardziej zachwyciło to wierne odwzorowanie realiów połowy lat 90- tych...

_Sneer
Mężczyzna () ·
4 lata temu

Bo serial choć toczy się w czasach współczesnych to dotyczy sprawy sprzed ćwierćwiecza i częste są retrospekcje do tamtych lat. Bohaterowie w tych latach 90- tych mieli po kilkanaście lat czyli dokładnie tyle co ja i dlatego chwilami czułem się jakbym cofnął się do własnej młodości. Muzyka Janerki, TLove, Wilków czy młodej Nosowskiej. Tamta moda, walkmany, dzikie plaże. Nawet wystrój wnętrz, te meble w stylu "Swarzędz na wysoki połysk" czy kineskopowe telewizory. Dziewczęta też takie jakie wtedy były, a nie jakieś wymuskane aktoreczki, które wyglądają jakby dopiero co opuściły wybieg dla modelek. Ten aspekt serialu bardzo mi się podobał. A fabuła? Całkiem znośna, z zaskakującym zakończeniem. Być może nieco banalnym, ale historia zbrodni pokazuje, że motywy jej popełnienia rzadko są wyszukane i skomplikowane, a często trywialne czy właśnie banalne. Jedyny minus serialu to wątek żydowski, zupełnie tam niepotrzebny i bez żadnego związku z czymkolwiek. Z tym, że u nas to już reguła, że jak film to trzeba Polaków przedstawić jako Żydożerców. Ale poza tym jednym mankamentem serial mi się podobał i bez wahania poleciłbym go do obejrzenia...

Zdjęcie profilowe
czarnejeansy
4 lata temu

Mi się właśnie ten wątek agresji wobec Żydów podobał. Odrazu mi się przypomniała mocna scena z Marcowych Migdałów gdy Lubaszenko rozbrajająco rzuca: Marcyś, Ty jesteś żyd

il_pellegrino
il_pellegrino VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

"Mściciel" - western z 1973 r. w reż. C. Eastwooda. Gra też główną rolę.

Pouczający jest powrót do "korzeni" .Do czasów sprzed 30 lat na przykład. Oglądałem wtedy na kasecie VHS teb film. Miodzioooo !

Do małego miasteczka na zadupiu Dzikiego Zachodu przyjeżdża jeździec. W ciągu pierwszych 10 minut trwania filmu zabija trzech pastuchów bydła o zwyrodniałym charakterze i takichże japach. Gwałci lokalną mis miasteczka. Fakt była niesamowicie natrętna jak na czasy, gdy o feminizmie nikt jeszcze nie słyszał.
Więc początek jest niezły. Dalej było już gorzej. Mieszkańcy miasteczka chcieli się pozbyć reszty członków ichniejszego PISu, którzy na dniach mieli wyjść z więzienia. Ale na chęciach się kończyło. Byli bowiem na tyle rozgarnięci, że zdawali sobie sprawę iż odwaga i umiejętności są u nich znacznie poniżej wymaganych do tego kwalifikacji. Więc wykombinowali, że to Mściciel będzie nowym rządem PISu w ich miasteczku i zaprowadzi w nim porządek. Na takich samych warunkach jak PIS w obecnej Polsce. Może brać za darmo na co tylko ma ochotę. Może też skopać lub zastrzelić kogo zechce. Aby tylko bandyci przestali się szarogęsić.
A ci bandyci z filmu to nie tylko pijacy ale i sadyści potrafiący zatłuc batem na śmierć kogoś kto im się przeciwstawia. Na oczach kobiet i dzieci. Mściciel też był jednak rozgarnięty i nie zamierzał sam walczyć z całą bandą. Chciał, by społeczność mu pomogła. I wtedy okazało się co jest warta tzw. społeczność. Zero męskości i umiejętności. Przewracali się o własne nogi i bardziej prawdopodobne było, ze prędzej powystrzelają się nawzajem niż pokonają bandytów. Więc cała brudna robota spadła na Eastwooda ...jak zawsze we wszystkich jego filmach.
Film spodoba się amatorom zabaw sado. Fantastyczne sceny posługiwania się bykowcem w rozwiązywaniu problemów. Pikantna choć niestety zawoalowana scena gwałtu też robi wrażenie. Choć nie jestem pewien czy to był gwałt? Bowiem dylemat sejmowej debaty sprzed lat "czy można zgwałcić prostytutkę" nie znalazł uzasadnienia formalno-prawnego w Polsce. A teraz to już na pewno nie znajdzie ;-). Nasz bohater narodowy ówczesny eurooppseł Bogdan Golik, który w podobny sposób potraktował biznes-seks-women w przeddzień kolejnego swojego ślubu może spać spokojnie.
W sumie spoko film. Bez żadnych skomplikowanych przesłań moralnych ;-).
Tylko kim był ten jeździec grany przez Eastwooda? Zmaterializowanym szeryfem, którego przed laty owi bandyci zakatowali batem w podobny sposób a lokalna społeczność tylko bezradnie z rozdziawionymi japami się na to gapiła? A może piekielnym jego wcieleniem dla wykonania kary? Bo winni są wszyscy

il_pellegrino
il_pellegrino VIP VF
Mężczyzna () ·
4 lata temu

Pojawiły się nowe odcinki (18) "Lucyfera". Serialu z 2015 r. będącego skrzyżowaniem kryminału z SF w wersji dla pań. Tych śliniących się do przystojnego Toma Ellis'a.
Produkcję przejął Netflix. Mamy gotowy sezon 4 i 8 odcinków piątego..
Mnie osobiście się podobał bardziej pierwowzór. Kontynuacja jest mroczniejsza i nieco mniej szpanerska. Mniej blichtru i kurtuazji tytułowego Lucyfera. Ale ...zobaczyć warto.

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

Znacie Remigiusza Mroza? Z pewnością tak, bo to jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy, znany jako mistrz kryminału. Ja oczywiście nazwisko kojarzyłem, ale jakoś do tej pory nie miałem okazji zapoznać się z jego twórczością, bo jeśli chodzi o kryminały to zatrzymałem się na Agacie Christie oraz na przygodach Sherlocka Holmesa. Ale szukałem ostatnio czegoś do poczytania, bo jestem takim nocnym markiem i przed północą to ja raczej nie usnę. A ile można te dupy na kurwidołku oglądać? Mógłbym jeszcze obejrzeć jakiś film, ale ostatnio zraziłem się do Netflixa. Bo co film, to wątek gejowski. Oglądam serial o locie na Marsa, nawet ciekawy, ale chińska astronautka okazuje się lesbą. Włączam polski film o księdzu, bohater wydaje się porządnym kapłanem, takim z powołaniem, który pracuje z trudną młodzieżą, ale na końcu okazuje się on zwykłym pedałem. Piaa poleca mi francuski film o spotkaniu grupki przyjaciół, film super, ale najporządniejszym ze wszystkich okazał się facet, który był gejem. Odpalam adaptację Kinga i tam na dzień dobry para gejów zostaje pobita przez bandę chamskich, wstrętnych homofobów. Ja pierdolę, czy ten Netflix został już całkowicie opanowany przez tęczową zarazę? Czuję się osaczony przez tę chorą ideologię, która jest sączona do umysłów widzów tego serwisu i dlatego przez jakiś czas postanawiam odpocząć od Netflixa. Dobra książka, tego mi potrzeba. I właśnie wtedy trafiam w dziale Science- Fiction na Mroza. Przecież on jest od kryminałów, myślę sobie, ale przeglądam i tematyka wyraźnie fantastyczna. Statki kosmiczne, podróże międzygwiezdne, kosmos, Obcy, to coś co lubię. Dlatego biorę!...

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

Książka ma 500 stron, co przemawia na jej korzyść. Bo nie lubię jak ciekawa lektura nagle się kończy. To jest na przykład mój główny, a w zasadzie jedyny zarzut wobec Janusza Zajdla. Taka jego "Paradyzja" jest świetna, ale liczy raptem 140 stron, "Limes Inferior" też pewnie nie więcej. To jak 10- minutowe bzykanko z seksbombą. Zostaje niedosyt, bo tyle to można zdejmować pończochę z jednej zgrabnej nogi. Dlatego ucieszyło mnie te 500 stron. I wczoraj rozpocząłem lekturę. Po pierwszych kilkudziesięciu stronach jestem pozytywnie zaskoczony. Bo Mróz tworzy zaskakująco dobrą fantastykę, a to przecież dla niego nowy gatunek. Ale widać pisarskie doświadczenie i taki literacki kunszt autora. Fabuła też ciekawa, oryginalna i intrygująca. Statek kosmiczny z zahibernowaną załogą przemierza przestrzeń kosmiczną. Tak nawiasem mówiąc, to ta przestrzeń wbrew pozorom, choć zawiera miliardy gwiazd jest przeraźliwie pusta. Dwóch członków załogi zostaje wybudzonych i stwierdzają oni, że są jedynymi z załogi, którzy przeżyli. Reszta zginęła w jakiejś strasznej masakrze i rzezi. Wokół pełno krwi, szczątków ludzkich, części ciał. Kto to zrobił i z jakich powodów? Dlaczego tych dwóch przeżyło i co ich czeka? Na te frapujące pytania odpowiedzi znajdę zapewne na kolejnych stronach. Jestem też ciekawy jak autor poradzi sobie z pewnymi zagrożeniami i pułapkami jakie niesie z sobą tworzenie literatury science- fiction. Czy Mróz sobie z nimi poradzi czy też zapętli się w sprzecznościach i ugrzęźnie w skomplikowanych wątkach? Okaże się. W każdym razie pierwszy kontakt z prozą Remigiusza Mroza uważam za obiecujący i zachęcający. Wciągnąłem się w tę opowieść i ciekaw jestem ciągu dalszego...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
3 lata temu

Sneer, na temat książek to ze mną nie pogadasz, czego bardzo żałuję. A jak chcesz porozmawiać o 'kosmosie', to nie ujmując nic z Twojej wiedzy, porozmawiaj z Mirką. Sam dobrze pewnie wiesz, że jej zasób wiadomości na temat książek i nie tylko, to jest dopiero kosmos, i to wcale nie jest scence fiction!
Ostatnio poleciła mi książkę, która posłużyła jako scenariusz najnowszego, oscarowego filmu - Nomadland. W kinach ponoć dostępny będzie u nas od 29 maja. Z pewnością go obejrzę, bo z czytaniem u mnie kiepsko, ale kto wie...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
3 lata temu

Nie Mireczko, nie zapominam. Nie wymieniłam celowo 'Sputnika Sweetheart', bo w tytule właśnie jest mój nick, i nie chciałam czegoś w rodzaju autopromocji. Poza tym to nasza osobista książka...

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

Oglądał już ktoś nową Diunę? Warto iść do kina? Bo ta stara wersja Lyncha może nie była tragiczna, ale na kolana też mnie nie rzuciła...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
3 lata temu

Ja niestety nie. Nawet nie mam gdzie nawet jakbym chciała. Pewnie Mirka by miała coś do powiedzenia w tym temacie. Zresztą można by powiedzieć - kto jak nie Mirka? :)

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

Ja Sweet ostatni raz w kinie byłem chyba jeszcze przed pandemią. Piszę chyba, bo mamy z żoną taki zwyczaj, że w Walentynki idziemy właśnie do kina. Ale czy w tym roku byliśmy to nie pamiętam, chyba nie, ale pewności nie mam. Kino nam zamknęli, niedawno otworzyli nowe, ale czy w lutym to stare jeszcze działało i czy było czynne w pandemii, to zwyczajnie już nie pamiętam. Dziwne, bo świetnie pamiętam zdarzenia sprzed 30 lat, a nie pamiętam tych sprzed pół roku. Ale nieważne. Wracając do tej starej "Diuny", to niestety widać, że film jest z początku lat 80-tych i niektóre sceny czy efekty trącą archaizmem. I to aktorstwo też takie sobie, chociaż grały tam gwiazdy. Uwielbiam Jurgena Prochnowa za "Okręt", ale w "Diunie" został szybko uśmiercony. Poza tym bez munduru kapitana U-Bootwaffe to już jednak nieco inny aktor. Jego syna zagrał ten charyzmatyczny agent z "Miasteczka Twin Peaks". Tyle tylko, że w późniejszym "Miasteczku..." zagrał popisowo, a we wcześniejszej "Diunie", no cóż, początki bywają trudne. Był jeszcze Sting, ale aktorem nie jest on nawet w połowie tak dobrym jak muzykiem. A reżyserem nowej "Diuny" jest facet, który stworzył tego nowego "Łowcę Androidów" z Ryanem Goslingiem, więc ciekawy jestem jak poszło mu z adaptacją bestsellera Franka Herberta...

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

Pisałem tu jakiś czas temu o moim pierwszym zetknięciu z prozą Remigiusza Mroza. No to jestem po kolejnym razie. I znowu, choć Mróz określany jest mistrzem polskiego kryminału, to nie była książka z gatunku, z którego Mróz słynie. Za pierwszym razem to była fantastyka i to taka klasyczna, z podróżami międzygwiezdnymi i kontaktem z przedstawicielami obcych cywilizacji. Tym razem nawet ciężko określić mi gatunek literacki. Horrorem z pewnością bym tej powieści nie nazwał, jeśli już to "Czarna Madonna", bo o tej książce mowa, to thriller religijny z elementami grozy. Choć z tą grozą to różnie bywa, bo ja niemal jej nie czułem. Wydaje mi się, że zło dokładnie opisane przestaje być tak straszne, za to ukryte w cieniu, za zasłoną niedomówień, działa na wyobraźnię i może budzić lęk. Stephen King to potrafi, Remigiusz Mróz nie, jeszcze nie. Sięgając po tę książkę miałem pewne obawy, że autor poruszając tematykę religijną pójdzie na łatwiznę i nie oprze się pokusie umieszczenia w niej wątków o pedalstwie, Rydzyku, wydumanej pedofilii wśród duchownych itd. Tymczasem zostałem pozytywnie zaskoczony, bo ani słowa na ten temat. Jak widać, gdy pisarz potrafi pisać, to nie musi chwytać się tanich, tandetnych chwytów schlebiających jedynie niewyszukanym gustom czytelniczej gawiedzi. I za to duży plus dla Mroza. Kolejny za to, że jednym z głównych wątków uczynił katastrofy lotnicze, czyli coś co bardzo lubię. Wyłapałem tam jeden błąd czy nieścisłość, ale dla fabuły to nie miało żadnego znaczenia. Książka nie jest wolna od pewnych wad. Jak choćby nieco irytująca maniera autora do przedstawienia ciekawych swoją drogą informacji w formie uczniowskiego referatu czy wykładu. To razi sztucznością, bo ludzie tak ze sobą nie rozmawiają. A u Mroza nawet demon daje wykład głównemu bohaterowi...

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

Zresztą jeśli mowa o bohaterze, to zarówno on jak też inne postaci, został on przedstawiony w dość oryginalny sposób, bo niemal niczego się o nim nie dowiadujemy. Poza tym, że jest byłym księdzem, ma dziewczynę Anetę i hektolitrami wypija herbatę Earl Grey. To może sprawiać wrażenie, że postaci w książce są mdłe i nijakie, ale myślę, że to celowy zabieg autora, gdyż głównym tematem uczynił on nie ludzi, a odwieczną walkę dobra ze złem. Autora czasami ponosi, bo wspólna konsumpcja hotdoga czy hamburgera przez głównego bohatera razem ze swoim zmarłym! ojcem, to zbyt wiele nawet dla mnie. Podobnie, ciężko mi sobie wyobrazić podczas egzorcyzmu obrót głowy osoby opętanej o 360 stopni. A precyzując, sam obrót mogę sobie wyobrazić, ale nie to, że po wszystkim właścicielka owej głowy wróci do świata żywych. Zakończenie też jest nieco przekombinowane. Bo w pewnym momencie pojawia się człowiek określany jako "Istniejący" i zagadką pozostaje czy jest on fałszywym prorokiem, narzędziem Antychrysta czy przeciwnie i jest wysłannikiem niebios. A finalnie okazuje się on...ale nie będę zdradzał zakończenia, choć uważam je właśnie za nieco przekombinowane. Zdarzają się też Mrozowi takie lapsusy jak "zamrugał oczami". Dla mnie to pleonazm, masło maślane, bo niby czym można zamrugać? Rękoma? Ale generalnie stylistycznie Mróz trzyma wysoki poziom. Mimo tych kilku wymienionych (jak i paru, o których nie wspomniałem) mankamentów książkę czyta się wartko i można ją błyskawicznie pochłonąć, bo lektura wciąga. I coś czuję, że nie po raz ostatni sięgnąłem po Mroza, bo facet zaczyna mi się podobać...

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

To już za trzy dni, w piątek. Właściwie, tak logicznie rozumując, nie powinno mnie to interesować. Bo po pierwsze nie przepadam za serialami. One się dłużą i istnieje ryzyko, że po paru godzinach oglądania, w połowie serii znudzę się i niepotrzebnie tylko traciłem czas. Dlatego nie ma to jak dobry film, a serial jedynie jeśli mi jakiś Piaa poleci. A po drugie nie gustuję w fantasy. Przepadam za dobrą fantastyką, ale nie za fantasy. Najwyraźniej dla mnie opowiadana historia musi sprawiać choćby pozory realności czy prawdopodobieństwa. Fantastyka spełnia ten warunek, a fantasy nie, gdyż kreowane tam światy i bohaterowie rażą sztucznością i właśnie nierealnością. Z fantasy przeczytałem jedynie kiedyś coś z Pratchetta oraz Młodemu w dzieciństwie na dobranoc czytałem "Opowieści z Narnii". Poza tym nic, po Sapkowskiego również nigdy nie sięgnąłem. Dlatego to piątkowe wydarzenie nie powinno mnie interesować. A jednak czekam na nie z wytęsknieniem. Bo tego dnia na Netfliksie rusza drugi sezon "Wiedźmina". Od jakiegoś czasu jestem pogniewany z Netfliksem z powodu nachalnego promowania tam pedalstwa i lansowania głupiej politycznej poprawności. Ale od czasu do czasu ogłaszam jednostronne zawieszenie broni i coś tam sobie obejrzę. I takiej gratki jak nowy "Wiedźmin" oczywiście też nie mogę odpuścić. I nie potrafię sobie wytłumaczyć mojego uwielbienia dla tej sagi. To jest klasyczne fantasy, które z definicji powinienem omijać szerokim łukiem, a jest przeciwnie. Są jednak rzeczy, które wymykają się racjonalnym wyjaśnieniom. Już polska wersja sprzed 20 lat bardzo mi się podobała...

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

Domorośli krytycy znęcali się nad nią, że gumowy smok, że efekty specjalne wyszły niespecjalnie itd. A jakie niby miały wyjść przy tak niskim budżecie? Ale mimo tak szczupłych środków tamten serial urzekał swoim klimatem i wspominam go z sentymentem. I nawet ten nieszczęsny gumowy złoty smok mi nie przeszkadzał. Zebrowski jako Geralt dźwignął ciężar tej roli, Zamachowski jako Jaskier też się sprawdził, a Grażynce Wolszczak do twarzy było w roli zmysłowej Yennefer. Ech ten jej cyc! I tak jak wspomniałem nie czytałem Sapkowskiego, więc nie wiem co było w książce, dlatego podobała mi się chronologia wydarzeń, od dzieciństwa Geralta, poprzez jego kształtowanie w Kaer Morhen, kolejne jego przygody, aż po końcowe starcie z Falwickiem. Tymczasem amerykańska wersja rozpoczynała się sceną, gdy dorosły Geralt toczy podwodny pojedynek z kikimorą. Gdybym wcześniej nie widział polskiej wersji to zastanawiałbym się kto to jest i skąd się tam wziął? Brakowało mi tam tego całego wątku o Kaer Morhen, ale on właśnie pojawi się w drugim sezonie. I o ile w polskiej wersji zdecydowanie głównym bohaterem był Geralt, to w amerykańskiej produkcji niemal równie duże znaczenie mają losy Yennefer oraz Cirilli. Zapamiętałem również pewien różniący się w obu wersjach szczegół. Otóż Eyck z Denesle u Polaków grany przez Marka Walczewskiego rusza z szarżą na smoka i tak zdaje się ginie. A u Amerykanów po kolacji udaje się tam gdzie nawet królowie chodzą piechotą i następnego ranka zostaje znaleziony zadźgany w lesie, z opuszczonymi portkami. Książki nie czytałem, to nie wiem jak to w rzeczywistości przedstawił Sapkowski.
No to co, byle do piątku, bo nie mogę się już doczekać!

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
3 lata temu

Sneer, o ile to jakaś kreskówka typu Shrek, to mimo, że tak barwnie zareklamowałeś ten serial, jednak się nie przemogę. Nie mam zupełnie pojęcia w jakiej wersji jest ten Wiedźmin. Czasem lecąc po Netflix widzę tę okładkę z napisem Wiedźmin, ale jakoś nie nacisnęłam na start. Tym razem będzie inaczej.

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

No coś Ty Sweet, to nie jest żadna animacja, tam grają żywi aktorzy. Z tym, że coś takiego trzeba lubić i akurat mnie ten serial bardzo przypadł do gustu. Może dlatego, że przypomina mi trochę serial o Robin Hoodzie. Oczywiście jest mnóstwo różnic, przede wszystkim Robin Hood choć również zawierał elementy fantasy, to jednak był mocno osadzony w konkretnej epoce, w konkretnym miejscu i czasie, czyli w Anglii przełomu XII i XIII wieku. Ale taki nastrój czy urok obu seriali są nieco podobne. Pamiętam jaki to był wtedy hicior ten "Robin z Sherwood". To były lata osiemdziesiąte, karmili nas wtedy propagandowymi bajeczkami o Klosie i Czterech Pancernych, a tu nagle taki serial. Ja z podekscytowaniem czekałem na niedzielne popołudnie żeby na telewizorze Rubin 714 obejrzeć przygody Robina. Później się strugało i zbijało miecze i łuki i bawiliśmy się w Robin Hooda. Po latach sobie nawet kupiłem na DVD trzy odcinki tamtego Robina. Ale to trzeba lubić, bo nie każdego kręci Wiedźmin czy kiedyś Robin Hood...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
3 lata temu

Naprowadź mnie Sneer na ten właściwy film, bo ja znalazłam jakąś wersję angielską i nie grają w niej ci aktorzy, których powyżej wymieniłeś...Żebrowski, Zamachowski, Wolszczak....Jest jakaś inna seria czy co?

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

Ta wersja angielska (zaczyna się nad stawem czy jeziorem, w którym Geralt zabija kikimote) to właśnie pierwszy sezon tego serialu, a w piątek ma ruszyć drugi sezon. Występuje tam jeden polski aktor, taki młody szczawik, nie pamiętam nazwiska, gra epizodyczną rolę młodego rycerza na dworze Calanthe, potem jeszcze ma wywieźć Cirille, gdy Cintra upada i wtedy jeśli dobrze pamiętam ginie. A ci wymienieni polscy aktorzy grali w polskim serialu o Wiedźminie, który powstał 20 lat temu. Ale nie sposób nie porównywać obu seriali, dlatego o nim wspomniałem...

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

Kikimorę, a nie kikimote. To są uroki pisania na telefonie z literami mikroskopijnej wielkości...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
3 lata temu

A no to dobrze zaczęłam. Taką sarenkę chce smok pożreć a Geralt z nim walczy. Tego jest chyba z 9 odcinków, jak dobrze zauważyłam. Ok, już więc wiem. Dziękuję Ci Sneer.:)

Sneer___
Mężczyzna () ·
3 lata temu

A właśnie, sarenka! Tak, teraz sobie przypominam, że ona tam się pojawia. Chociaż już nie pamiętam czy została pożarta przez kikimorę czy może stanowiła kolację dla Geralta. W tej scenie sarenka jest ledwie dodatkiem, być może mającym podnieść dramaturgię, a może tylko zapowiadającym, że za chwilę wydarzy się coś emocjonującego. I dlatego łatwo o niej zapomnieć. Sednem tej sceny jest zabicie przez Geralta kikimory, więc pamięta się jak on potem na grzbiecie Płotki taszczy truchło tego potwora do najbliższego miasteczka. Miasteczka, które rozsławi jego imię, bo Geralt dokonując tam rzezi zyska sobie przydomek "Rzeźnika z Blaviken". Ale masz rację, zaczyna się od tej sarenki...

Zdjęcie profilowe
NapoleonDynamite
2 lata temu

Dzięki temu wątkowi przypomniałem sobie, że w kinach wyświetlany jest film: "Duch Śniegów". To film przyrodniczy, więc nie ma w nim wartkiej akcji, czy zawiłej fabuły. 😉Jednak podobnie jak wiele francuskich filmów przyrodniczych jest przepełniony artyzmem i piękną muzyką. Na zwiastunie widać też piękne krajobrazy i ciekawe ujęcia tybetańskiej fauny. Po świętach muszę się wybrać na niego do kina. Jeśli jest tu ktoś z Warszawy chętny wybrać się wspólnie, to zapraszam. 🙂 Zwiastun filmu: https://youtu.be/4wJQDUPjZS0

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Jakieś 15-20 lat temu w kablówce w ramach promocji przez kilka miesięcy dostępny był odkodowany kanał HBO. Obejrzałem wtedy sporo dobrych filmów, które zobaczyłbym raz jeszcze, ale nie pamiętam tytułów, aktorów, często też fabuły, a tylko pojedyncze sceny lub mam jedynie mgliste przeświadczenie, że film był godny obejrzenia. I właśnie wczoraj na Netflixie obejrzałem sobie jeden z takich filmów, które widziałem przed laty na tym odkodowanym HBO. I już wiem jaki nosił tytuł. "Gattaca- szok przyszłości". Fabuła osadzona jest, jak wskazuje sam tytuł, w przyszłości, ale nie tej odległej o setki czy tysiące, a co najwyżej o kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Ludzie dzielą się na dwie kategorie. Na tych zrodzonych w sposób naturalny oraz tych ulepszonych genetycznie, którzy dzięki inżynierii genetycznej pozbawieni są fizycznych wad. Główny bohater miał to nieszczęście, że został poczęty w tradycyjny sposób, czyli na tylnym fotelu samochodu. Dlatego skazany jest na rolę pariasa i choć marzy o podróżach kosmicznych, to do ośrodka kosmicznego może trafić jedynie jako sprzątacz. Jednak nie poddaje się i postanawia przechytrzyć chory system nielegalnymi metodami. Kontaktuje się z osobą doskonałą genetycznie, która jednakże ze swojego idealnego ciała nie może zrobić użytku, gdyż na skutek wypadku jest sparaliżowana. Bohater przejmuje tożsamość sparaliżowanego i dzięki zmyślnym sposobom podczas licznych badań kontrolnych oddaje do analizy jego krew i mocz, a monitory pracy serca otrzymują tętno czy inne wyniki pompki doskonałego, a nie bohatera. Sytuacja komplikuje się, gdy ginie kierownik badań ośrodka. Policja zaczyna węszyć i wtedy bohater jest bliski zdemaskowania...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Film bardzo mi się podobał. Pewnie dlatego, że sam lubię spoglądać w rozgwieżdżone niebo. Ale również z tego powodu, że porusza tematykę, która nie wiem czy mnie przeraża, w każdym razie budzi mój sprzeciw. Bo inżynierię genetyczną uważam za zło i człowiek nie powinien się bawić w Pana Boga. Pewne sprawy należy zostawić, w zależności od tego w co wierzymy czy to Stwórcy czy matce naturze czy ślepemu losowi i nie należy otwierać tej puszki Pandory jaką jest inżynieria genetyczna, bo skutki mogą być koszmarne. Zresztą podobny przekaz niesie lektura "Nowego wspaniałego świata" Huxleya. W tym filmie nie ma wciskających w fotel efektów specjalnych, pomysł też nie jest oryginalny (wspomniany Huxley), ale moim zdaniem to bardzo solidne kino S-F. Ten film to nie tylko taka futurystyczna, ponura wizja przyszłości. To także opowieść o marzeniach. O tym, że nawet człowiek stojący na zdawałoby się przegranej pozycji dzięki wytrwałości i determinacji może pokonać cały chory system i zrealizować swoje marzenia. Film ma swój klimat, do czego przyczyniła się również muzyka. Nie jest to co prawda Doldinger i "Das Boot", gdzie mam ciary jak słyszę tę nutę, ale w tym przypadku muzyka też robi swoje. Obsada również gwiazdorska, bo występują i Jude Law i piękna Uma Thurman. Film nie jest najmłodszy, bo jeszcze z ubiegłego wieku, ale jeśli ktoś jest fanem S-F, a jeszcze nie widział, to gorąco polecam...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Jest trochę filmów, które chociaż już widziałem, to zawsze chętnie obejrzę ponownie, gdy jest ku temu okazja. Tak jest choćby z "Seksmisją", "Vabankiem", "Pułkownikiem Kwiatkowskim", "Terminatorem", "Adwokatem diabła", "Ostatnim samurajem", "Milczeniem owiec" i z kilkoma innymi, o których teraz akurat nie pamiętam. Ale jeden film lubię szczególnie i co jakiś czas zasiadam w fotelu z kubkiem gorącej herbaty lub kawy czy z puszką piwa w ręku i oglądam znowu. Ostatnio słuchałem o naszym wielkim sukcesie, czyli o przekopaniu Mierzei, tematyka morska, więc pewnie to natknęło mnie żebym ponownie obejrzał mój ulubiony film. Mowa o produkcji Wolfganga Petersena "Das Boot". Uwielbiam ten film i wciska mnie w fotel od pierwszych sekund, gdy na ekranie widać jedynie zielonkawą toń oceanu, w oddali słychać odgłos sonaru, powoli wyłania się charakterystyczna, smukła sylwetka U-Boota i słychać dźwięki genialnej muzyki autorstwa Doldingera. To właśnie chyba muzyka sprawia, że choć książka jest równie znakomita, to ciut wyżej stawiam film, bo w książce nie słychać tej muzyki. I choć bez wątpienia to film wojenny, to dla mnie jednak głównie dramat psychologiczny. Bo ukazuje zachowania ludzi w sytuacjach ekstremalnych i wyjątkowych. W klaustrofobicznych warunkach, stłoczeni w stalowej puszce kilkadziesiąt metrów pod wodą, z jedną toaletą na 50 ludzi, żyjąc przez długie tygodnie w smrodzie, pocie i brudzie swoim i swoich kolegów. Gdy zagrożone jest życie, gdy sytuacja wydaje się bez wyjścia, gdy śmierć zagląda w oczy. Sytuacja jest tym dramatyczniejsza, że zagrożenia nie widać, można je jedynie usłyszeć. Ono czai się gdzieś na powierzchni oceanu i zaatakować może w każdej chwili i z każdej strony. Dostrzec można wtedy ludzkie fobie, lęki, zwykły strach. Jak słaby jest człowiek, tak łatwo wywołać w nim panikę i bezradność. Ale widać również determinację, wolę przetrwania i pracę zespołową. Jak silny jest człowiek, nie tak łatwo go złamać. Myślę, że cienka jest granica między jednym, a drugim. Jest taka kapitalna scena, gdy szef maszynowni, doświadczony Johann, na głębokości 220 metrów przeżywa załamanie nerwowe i chce po prostu wyjść z okrętu. Zasłużył na kulkę w łeb, bo w krytycznej sytuacji opuścił stanowisko bojowe i nie wykonał rozkazu...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Ale gdy okręt osiadł na dnie w okolicach Gibraltaru, to ten sam Johann wykonał katorżniczą pracę, dzięki której zlikwidowano wszystkie przecieki i doprowadzono maszynownię do stanu używalności. I za to zasłużył na Żelazny Krzyż. Nawiasem mówiąc, to jestem pełen uznania jak oni tam uszczelniali te przecieki. Na takiej głębokości? Przy takim ciśnieniu? Do moich ulubionych postaci należą nawigator Kriechbaum, radiooperator Hinrich, Chief, a przede wszystkim kapitan. Uważam, że atutem jest nie gorąca głowa, a chłód emocjonalny. Nie uleganie emocjom, a chłodna kalkulacja, to powinna być główna cecha ludzi podejmujących decyzje. I taki jest kapitan. W ogóle ta rola to dla mnie kreacja oscarowa i główny czynnik obok muzyki Doldingera, który sprawia, że moim zdaniem to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy film w dziejach kina. Jurgen Prochnow jest w tej roli po prostu znakomity. I na tym polega magia kina, ze chociaż wiem kim byli ci, którzy służyli w U-Bootwaffe, to przez te trzy godziny trwania filmu identyfikuję się z nimi i cieszę się, gdy uda im się wymknąć alianckim niszczycielom. Dla mnie to właśnie magia kina. Film się kończy i mogę stwierdzić, że dobrze, że 3/4 z nich na zawsze spoczęło na dnach mórz i oceanów. Ale na czas trwania seansu przenoszę się z bohaterami na pokład ich okrętu. Jeszcze dwie kwestie przypadły mi w tym filmie do gustu. Po pierwsze brak patosu, tak wszechobecnego w amerykańskich produkcjach wojennych. A po drugie praca kamerzysty. Nie wiem jak to się fachowo nazywa, ale te ujęcia, gdy kamera podąża za członkami załogi przeciskającymi się wąskimi korytarzami okrętu są bardzo efektowne. Chciałbym się do czegoś przyczepić i po długim namyśle znalazłem jedną rzecz. Na okręcie jest tylko jeden nazista i jest nim "meksykański rekrut". Wychodzi na to, że w Rzeszy wcale nie było nazistów, a jak byli to przyjechali z Meksyku. Ale pewnie się czepiam i w sumie dlatego tak dobrze się to ogląda, że tak niewiele jest tam polityki. Ot, kapitan dwa czy trzy razy krytycznie wyraził się o berlińskich decydentach, a podczas orgietki i popijawy przed wyruszeniem w rejs dowódca innego U-Boota, kapitan Thomsen, zadrwił sobie z Fuhrera. I to w zasadzie wszystko. Bo to opowieść o dzielnych ludziach morza. No to na kilka tygodni czy miesięcy mam spokój, a potem znowu jakiś impuls sprawi, że będzie gorący kubek i delektowanie się po raz wtóry losem marynarzy pewnego U-Boota...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Podobne filmy o tematyce morskiej oglądałam "Polowanie na Czerwony Październik", no i stary polski film "ORP Orzeł". Ten drugi ma mieć na jesień tego roku, nową produkcję i z chęcią ją obejrzę. "Kursk" też jest, ale tę tragiczną historię bardziej znam z literatury i opowiadań żony dowódcy Kurska, Kolesnikowej. Poruszająca bardzo historia. O filmie, o którym piszesz, nie słyszałam, a tak go opisałeś i zareklamowałeś, że muszę go gdzieś znaleźć i obejrzeć. Może masz jakieś namiary na niego, Netflix, Player, Canal+ online, te platformy mam dostępne, no chyba, że gdzieś w necie. Byłabym bardzo wdzięczna, za pomoc w odnalezieniu tego filmu.

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Tak, "Polowanie na Czerwony Październik", "Karmazynowy przypływ" czy nasz, jeszcze czarno- biały "ORP Orzeł", to znane filmy o tematyce podwodnej. I to są dobre filmy, ale "Okręt" jest, przynajmniej moim zdaniem, genialny. I fajnie, że jak piszesz, powstanie nowa wersja "Orła". Historia tego okrętu jest ciekawa, a ludzie na nim służący zasługują żeby o ich służbie opowiedzieć na nowo. Boleję nad tym, że u nas tego rodzaju produkcja kuleje i nawet jeśli coś takiego powstaje to okazuje się gniotem jak to było choćby w przypadku "Bitwy Warszawskiej". Liczę, że z "Orłem" będzie inaczej. Ale choćby taki rotmistrz Pilecki. Pomnikowa postać, a jego życiorys to gotowy scenariusz filmowy. I gdyby on był Amerykaninem, to już dawno powstałaby holyłódzka superprodukcja z wielomiilionowym budżetem i Brucem Willisem, Tomem Cruisem, Bradem Pittem, Melem Gibsonem czy Benem Affleckiem w roli głównej. I to byłby hicior o zasięgu światowym. Ale rotmistrz był Polakiem, więc u nas powstały jedynie jakieś niemal chałupnicze produkcje, jak te gdzie w tytułową rolę wcielili się czy to Marek Probosz cz Marcin Kwaśny. Bo po co kręcić filmy z prawdziwego zdarzenia o kimś takim jak rotmistrz Pilecki? On był polskim patriotą i wierzył w Boga, więc po co to komu? Lepiej kręcić jakieś badziewne "Idy" i inne "Pokłosia" ukazujące Polaków w jak najgorszym świetle. Ech, szkoda gadać. A tego filmu Sweet na Netflixie nie ma. Czy jest na tych innych platformach to nie wiem, ale całkiem możliwe. Ja po prostu na you tubie wpisuję "Das Boot" i już jako pierwsza propozycja pojawia się wersja reżyserska, która trwa 3, 5 godziny i przeważnie tę wersję oglądam...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Nie będę więc szukać po platformach, a wpiszę sobie w YT tak jak Ty to robisz i obejrzę, tym bardziej, że mam możliwość oglądania YT na dużym ekranie. Dziękuję Ci Sneer.:)

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

To jestem ciekawy Sweet jakie film zrobi na Tobie wrażenie. I nie zdziwię się jeśli nie przypadnie Tobie do gustu. Bo nie każdego ta tematyka musi interesować. Mnie kiedyś bardzo interesowała II wojna światowa, w tym również wojna podwodna. I gdzieś na półce mam nawet porcelanową miniaturową figurkę U-Boota, którą przywiozłem sobie z Mamerek jak byliśmy na Mazurach. Trochę dziwne, bo w Mamerkach mieściła się polowa kwatera OKH czyli Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych, a nie Kriegsmarine, a jest tam makieta U-Boota i wśród pamiątek do nabycia był właśnie ten okręt. Ale ten temat trzeba lubić, ja lubię, a inni niekoniecznie muszą. Mnie na przykład o wielu dobrych filmach daje znać Piaa. I pamiętam jak kiedyś zachwycała się ona serialem "Lucyfer". Próbowałem się zmusić żeby to obejrzeć, bo jak Piaa poleca to musi być dobre. I niestety to nie dla mnie. Może dlatego, że to serial i ileś sezonów, ileś odcinków i powinno się oglądać od początku, a nie jakś przypadkowy odcinek, a może po prostu jestem za tępy na ten serial, nie wiem. Dlatego nie zdziwię się jeśli "Das Boot" się Tobie nie spodoba, bo to film o dość specyficznej tematyce i raczej obcej kobietom. A w nawiązaniu do konwencji miejsca, w którym jesteśmy, to kiedyś u Freuda w jego "Wstępie do psychoanalizy" przeczytałem, że przedmioty o takim kształcie jak właśnie U-Boot to symbole falliczne. Dlatego zainteresowanie tymi okrętami powinno mnie jako zdeklarowanego heteryka i homofoba nieco niepokoić. Ale pomijając fakt, że całą tę teorię Freuda można moim zdaniem o kant dupy potłuc, to U-Boot jakby nie było jest statkiem, a statek to już zdecydowanie motyw waginalny. Czyli chyba jednak ze mną wszystko w porządku...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Spokojnie, spokojnie, dam znać jak obejrzę ten film. To prawie 4 h oglądania, więc muszę go obejrzeć w jakimś dogodnym czasie, i to w całości, bo nie lubię takich filmów oglądać na raty.

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Sneer, już nic więcej nie można dodać do recenzji tego filmu, niż to co Ty napisałeś, chodzi o "Das Boot". W końcu znalazłam czas, by obejrzeć ten film. Mogę jedynie dodać, że film należy oglądać raczej wieczorem, gdy jest już ciemno, a nawet w nocy, ze względu na ciemne sceny, które były nakręcane w nocy lub we wnętrzu łodzi. Podchodziłam dwa razy do tego filmu. Pierwszy raz w dzień i gdy zaczęłam wytężać wzrok, to powiedziałam sobie - o nie, ten film trzeba oglądać po ciemku.
Jest tak jak napisałeś - to bardzo wciągający dramat wojenny, gdzie im bliżej końca filmu, tym akcja staje się bardziej dramatyczna.
Odkryłam w sobie pewną sprzeczność...Powinnam przecież kibicować aliantom, a było odwrotnie. Nie chcę zdradzać końca, bo może ktoś jeszcze nie obejrzał tego filmu, a z Twoim poleceniem, polecam również i ja obejrzeć ten film, bo naprawdę warto. Dziękuję Ci Sneer, to była bardzo dobra propozycja...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

...a zauważyłam w tym filmie młodego Herberta Gronemeyera, którego kilka miesięcy temu przedstawiałam u mnie, w wielkim swoim utworze Mensch. Rozpoznasz go Sneer w tym filmie? :) Tutaj https://www.youtube.com/watch?v=-IERMGZuLM4 wraz z Bono.

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Nic Ci nie będę wybaczać...wręcz odwrotnie - bardzo prosić o komentarze, ciekawostki o aktorach, scenach, o tych rzeczach, o których zwykły widz taki jak ja nie ma pojęcia. Już mam kolejny serial do omówienia...Wpadłam tylko na chwilkę w przerwie..."Wstrząsy wtórne", odc. nr 3. przede mną...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Sweet, z racji tego, że to mój ulubiony film, to trafiam czasami na informacje na jego temat. I właśnie jakiś czas temu widziałem aktualne zdjęcia grających w nim aktorów. Niektórych, choć przybyło im siwych włosów, zmarszczek czy dodatkowych kilogramów, nie miałem problemu rozpoznać, ale byli i tacy, których zupełnie nie mogłem skojarzyć. Dlatego Gronemeyera rozpoznałem na Twoim filmie, ale dlatego, że wcześniej widziałem jego aktualne zdjęcie. Bez tego to sam nie wiem czy to by mi się udało. Wydaje mi się, że Gronemeyer ma takie dość charakterystyczne spojrzenie czy wyraz oczu, że i tak bym go rozpoznał, ale to tylko moje przypuszczenie i nie mam co do tego pewności...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Sneer, już Mirka wyjaśniła wszystko.:) Zaskoczyło mnie to, że Gronemeyera znałam jako wokalistę, a już szczególnie w tym utworze Mensch, a tu proszę, to również aktor i to z dorobkiem ról w wielu filmach.

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

To u mnie odwrotnie, wiedziałem, że to aktor, a ostatnio okazało się, że on również śpiewa. Sweet, a powiedz mi jak podobała się Tobie ścieżka dźwiękowa z tego filmu? Bo moim zdaniem niedoścignionym mistrzem muzyki filmowej jest Morricone, lubię też Vangelisa. Zresztą ten jego Conquest of Paradise gdzieś tu na Dziuplę kiedyś chyba wrzuciłem. Ale gdybym miał wymienić jeden tytuł, to byłaby muzyka właśnie z "Okrętu". Ona potęguje napięcie, buduje klimat filmu i jest po prostu zajebista...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Powiem tak...akcja na statku zupełnie mi przyćmiła tę ścieżkę dźwiękową. Jakoś nie zwróciłam na nią uwagi, ale może to przez to, że skupiałam się na fabule. Na pewno jest dobra i tak jak piszesz podkreśla napięcie i klimat. Co do muzyki filmowej to jednak jestem bardzo wybredna, bo mogę Ci zanucić w każdej chwili wspomnianego Ennio Moriccone z filmu "Dawno temu w Ameryce"(jeden z moich ulubionych filmów), lub Lalo Schifrina - "Szczęki". Muzykę z filmu Szczęki, jest czasem podkładana w innych filmach dokumentalnych o rekinach. Uważam, że to istny majstersztyk muzyki filmowej, budujący tak napięcie od pierwszych scen, że wbija widza w fotel, zanim dobrze się jeszcze nie usadowił. Podobnie kiedyś Hitchcock w "Psychozie", tak mocno podbił muzyką, scenę pod prysznicem. Niestety nie wiem kto był autorem tamtej muzyki. No i oczywiście muzyka z filmu "Zorba". światowy hit. Pewnie jest tego więcej, ale akurat w tej chwili mi nie wpada nic do mojej blond głowy.:P:)

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Gdy pisałam ten komentarz, to na końcu już miałam napisane -" nie wiem kto był autorem tamtej muzyki, ale pewnie Mirka zaraz po przeczytaniu tego komentarza, zaraz mi wszystko wyjaśni". Sama nie wiem dlaczego tę końcówkę usunęłam? Chyba dlatego, że nie chciałam zapeszyć. Powinnam jednak wierzyć w to co mam na myśli.:) Dziękuję.:)

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

No to teraz o "Wstrząsach wtórnych". To wręcz wstrząsająca opowieść dokumentalna, o tragedii jaka rozegrała się w Nepalu w 2015r. Trzęsienie ziemi, które wywołało lawiny i późniejsze skutki tego kataklizmu. Bardzo podobna historia jak w "Wielkiej wodzie", z tym, że w polskiej produkcji rolę odgrywali aktorzy i była to historia odtworzona. "Wstrząsy wtórne", to autentyczne materiały z tamtych chwil. Opowiadania ludzi, którzy bezpośrednio byli uczestnikami, leżeli pod śniegiem czy też gruzami. Osobista tragedia właściciela hotelu, w którym zginęła jego żona. Około 9tys. ludzi pochłonęło wtedy Piekło, bo inaczej nie można tego nazwać. Do tego konflikt wywołany przez Izraelskiego turystę, który o mały włos nie skończył się również tragicznie, mimo iż przeżył sam wstrząs. Ogląda się to jednych tchem i dwa kciuki w górę - jako ocena tego filmu. Dziękuję Mireczko. Czas na "Obserwatora"...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Był w tym filmie pokazany taras widokowy na dolinę Langtang i Himalaje. Powiedzenie Goethe'go - "Zobaczyć Neapol i umrzeć", jest mało adekwatne do tego co można zobaczyć z tego tarasu. Tam naprawdę można sobie westchnąć i powiedzieć - Boże, ja już nic więcej nie potrzebuję widzieć na tym świecie, więc możesz mnie zabierać do siebie...
O ile tam byłaś Mirko, to jest to kolejna rzecz, którą Ci szczerze zazdroszczę. Nie wiem czy cokolwiek przebija ten widok, chociaż pewnie w swoim, pięknym życiu podróżniczki, widziałaś już niejeden widok, który zapiera dech w piersi...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Jak kiedyś będziesz pisać swoją autobiografię, chociaż być może już taką napisałaś, więc dopiszę - jak będziesz uzupełniać, to wspomnij mnie gdzieś w jakimś mini rozdziale, akapicie, może być nawet jedna linijka...Nigdy już nie będę taką jak Ty, ale będę dumna z faktu, że Cię poznałam, chociaż w części i na dodatek w cyberprzestrzeni...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

...And can you feel the love tonight? It is where we are...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

... https://www.youtube.com/watch?v=fygkjJrlmCY ...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Sweet, wspomniałaś ostatnio o filmie "Orzeł", więc i ja postanowiłem się na niego wybrać, wiele sobie po nim obiecując. I niestety przeżyłem rozczarowanie. Taki temat i tak go zjebać! Nie rozumiem tego. Ten kraj od 7 lat nie jest już państwem z dykty, jest kasa, są aktorzy, a nie potrafią tu stworzyć porządnego wojennego filmu. A przecież kino może być również promocją kraju poprzez kulturę. Scenariusz to jest po prostu katastrofa. Idealnie pasują tu słowa Cugowskiego, który w "Balu wszystkich świętych" śpiewa: "Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić i z dialogów wyszło dno, zero czyli nic". Przy niektórych scenach to nie wiedziałem czy mam się śmiać czy może płakać, tyle tam absurdów i niedorzeczności. A rodzina kapitana Grudzińskiego to powinna twórców filmu podać do sądu za znieważenie pamięci ich przodka. Bo kapitan dotąd jawił mi się jako bohater, który brawurowo uciekł z Tallina i płynąc przez akweny, gdzie roiło się od Niemców przedarł się do Anglii. Jak równy z równym mógłby sobie podać dłoń z kapitanem U-96, bo obaj byli prawdziwymi wilkami morskimi. Tymczasem w filmie został pokazany w taki sposób, że barka rzeczna lub kuter rybacki to maks czym on powinien dowodzić. Jest taka scena, gdy jeden z oficerów mówi, że był z kobietą w kinie, gdy pilnie wezwano go na okręt. Ktoś pyta na czym był w kinie i on odpowiada, że na Przeminęło z wiatrem" i to straszne nudy. Aż chciałoby się mu powiedzieć: Chłopie, ciesz się, że nie byłeś na filmie o sobie, to dopiero były nudy! Krótko mówiąc, poziom filmu to miejsce, gdzie spoczywa "Orzeł". Czyli dno...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Sneer, wiem, że leci w kinach od kilku dni. Wiem również, że uwielbiasz tego rodzaju filmy i byłam pewna, że wybierzesz się i na "Orła". Nie myślałam, że tak szybko, ale to fajnie, bo to cechuje prawdziwego kinomana. Nie ma na co czekać, jak się coś lubi.
Co do recenzji to mnie zaskoczyłeś, bo znam pierwotną wersję "Orła", i tam było zupełnie coś innego o czym piszesz. Taki remake to powinien być lepszy, bo technika zrobiła krok milowy w dziedzinie kinematografii, jednak jak widać, technika to nie wszystko. Musi być jeszcze ktoś...ktoś taki jak Scorsese lub Spielberg, chociaż na pewno mamy na krajowym podwórku dobrych reżyserów. No nic, będę czekać na seans w Netflixie lub innej platformie, bo raczej chyba nieprędko wyemituje go TVP.

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Wiesz Sweet, to jest tylko moja opinia i być może komuś się ten film podoba. Ale nie mnie, nie po obejrzeniu "Das Boot", gdy mam porównanie. Cała akcja rozgrywa się na okręcie podwodnym, a tak naprawdę nie poznajemy dobrze załogi. I w film powinno narastać napięcie, ale muszą być też momenty, gdy ono opada, dając widzowi chwilę wytchnienia. Tak jest właśnie w "Das Boot". A w "Orle" nie ma co opadać, bo i nic nie narasta. I ten film jest jakby kontynuacją tego starego filmu o Orle, więc nie ma tam niczego o jego losie w 39 roku. A przecież nie każdy musi wiedzieć o jego internowaniu czy przedarciu się do Anglii. I w filmie zastosowano taki filtr, który sprawia, że patrzymy jakby przez szybę. Ja tego nie kupuję, nie za bardzo mi się to podobało. Może gdyby taką technikę zastosowano żeby pokazać tylko ostatnie chwile okrętu, to wyglądałoby to inaczej, ale ten filtr pojawiający się przez większość filmu nie przypadł mi do gustu. i te niektóre sceny. Na przykład Orzeł wpływa sobie do holenderskiego portu. Orzeł to był kolos, jak na okręt podwodny był potężny, bo miał wyporność dwukrotnie większą od niemieckiego U-Boota 7B. I taki oceaniczny okręt podwodny wpływa sobie do płytkiego basenu portowego przez nikogo niezauważony i nie niepokojony. A Holandia była już wtedy chyba od paru dni okupowana przez Niemców. Aha! I co ten okręt tam robi? Obserwuje wesele na brzegu. Co chwilę do peryskopu podchodzi kolejny członek załogi i oglądają sobie tańce na nabrzeżu. Za pomocą zoomu widać dokładnie twarz panny młodej czy murzyna grającego na saksofonie. Ten peryskop chyba z NASA pożyczyli, bo technologia iście kosmiczna. Albo jak można sprawdzić czy wrogie jednostki są w pobliżu? W życiu byś na to nie wpadła. Trzeba walić kluczami w rury! Nigdy o tej nowatorskiej metodzie nie słyszałem, ale tak według twórców filmu robili na "Orle". A nie prościej było się wynurzyć i machać na wszystkie strony wołając: Ahoj Niemcy, tu jesteśmy?

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Jest też pokazana scena walki. Orzeł rezygnuje ze swojego największego atutu czyli zanurzenia i postanawia się wynurzyć wiedząc, że wokół są niemieckie okręty. Co tam zagrożenie, że każdy niemiecki pocisk może uszkodzić kadłub sztywny, a wtedy okręt się już więcej nie zanurzy, albo zanurzy się już tylko raz żeby więcej nie wypłynąć. Do odważnych świat należy, więc Orzeł się wynurza! I teraz najlepsze. Okręt podwodny oprócz torped ma również działo średniego kalibru oraz działko przeciwlotnicze. Wbrew nazwie te ostatnie służą nie tylko do strzelania w powietrze. Bodaj najsłynniejsze, a być może również najlepsze działo przeciwpancerne II wojny to niemiecka "88", która pierwotnie była właśnie działem przeciwlotniczym. I jak myślisz z czego strzela załoga Orła? Z działa? Nie. Z działka plotn? Też nie. Z karabinów! I to nie maszynowych. I kto strzela? Sam kapitan. Bo też co kapitan w trakcie walki z wrogimi okrętami ma do roboty? A tak sobie chociaż postrzela. Wyobrażasz sobie takie absurdy w "Das Boot"? Obrazu dopełnia olej napędowy palący się jak benzyna, Schnellboot, który nie wiadomo czym jest dla twórców czy decyzja żeby poważnie uszkodzonym okrętem przechodzić przez zagrodę minową i iść na spotkanie z niemieckimi pancernikami. Osobna sprawa to możliwość spotkania tych ostatnich. Nie było na to żadnych szans. Gdy Scharnhorst i Gneisenau wychodziły z Kolonii, to Orzeł był zupełnie gdzie indziej. A gdy Orzeł mógłby teoretycznie być w Skagerraku, to niemieckie bliźniaki były już daleko na północy, za kołem podbiegunowym. Bo w dniu hipotetycznego zatonięcia Orła, one na wysokości Narviku posyłały właśnie na dno angielski lotniskowiec. A w filmie kilka razy pojawia się motyw walki Orła z Scharnhorstem. Fajnie się ten okręt prezentował z zewnątrz, albo jak podczas wynurzania wyłaniał się z fal i to jedyny plus tego filmu. Z aktorów jedynie Woronowicz, ten od nasłuchu, wyrażał jakieś emocje. Ale widziałem go i w rolach i dramatycznych i komediowych i to jest świetny aktor. Innym fatalny scenariusz nie pozwolił rozwinąć skrzydeł. Kiepski film i tyle...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Rany, chodzi oczywiście o Kilonię, a nie Kolonię. Z Kolonii to co najwyżej można barką na Ren wypłynąć...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

No to kolejny filmowy wieczór z Netflixem i dwa obejrzane filmy za mną. Pierwszy to jak dla mnie kompletna porażka. Miał być polski horror, a wyszło nie wiadomo co. Początkowo jeszcze od biedy można uznać, że film utrzymuje się w konwencji horroru, ale im dalej w las tym gorzej, a samo zakończenie jest nawet nie wiem jak je nazwać. Groteskowe? Dziwaczne? Kuriozalne? Beznadziejne! Efekty komputerowe od razu przypomniały mi smoka z "Wiedźmina", ale tamta produkcja, a co za tym idzie również smok, miały swój klimat i urok. Poza tym "Wiedźmin" powstał 20 lat temu i technika filmowa od tamtego czasu chyba jednak trochę się rozwinęła. Osobna kwestia to koszmarna fabuła. Bohaterski milicjant tropi zdegenerowanych i do cna zepsutych zakonników. Teraz tylko czekać aż powstanie film, który wmówi widzowi, że to ksiądz Popiełuszko mordował esbeków, a nie odwrotnie. I ja znam słowa Kazimierza Dejmka o tym od czego jest aktor, więc rozumiem aktorów grających w tym kiczu. Ale taki Olaf Lubaszenko jest gwiazdą, która pewnie może przebierać w ofertach i zdecydował się zagrać w czymś takim? No nic, obejrzałem tę "Ostatnią wieczerzę" i chciałbym o tym filmidle jak najszybciej zapomnieć. Ale czasami trzeba przebrnąć również przez takiego gniota żeby potem docenić prawdziwe kino. Bo do takiej kategorii zaliczam drugi obejrzany film, czyli "Lektora"...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Niemcy Zachodnie, lata 50-te ubiegłego wieku. Młody chłopak, nastolatek, przypadkowo poznaje starszą, dojrzałą kobietę i wdaje się z nią w kilkutygodniowy czy kilkumiesięczny romans. Kobieta ma pewną fanaberię, bo lubi przed czy po jak partner jej czyta książkę. Znajomość kończy się nagle zniknięciem kobiety. Mija kilka lat, nastolatek kończy studia prawnicze i jako obserwator uczestniczy w procesie byłych strażniczek obozowych z Auschwitz. I wtedy ze zdumieniem zauważa, że na ławie oskarżonych zasiada ta kobieta, z którą wcześniej łączyła go intymna relacja. Odkrywa sekret kobiety i jasne staje się dlaczego ona tak lubiła by jej czytać. Była analfabetką i sama tego nie potrafiła. Ten fakt mógł ją uratować, bo gdy inne oskarżone zostały skazane na symbolicznie niskie wyroki, to ona dostała dożywocie, gdyż sąd uznał, ze to ona podpisywała dokumenty. Jedno jej zeznanie, w którym przyznałaby się do swojego analfabetyzmu mogłoby odmienić jej losy. Jednak nie zrobiła tego i do końca nie wiadomo czy tylko z powodu wstydu czy może był to również rodzaj jej ekspiacji. Znakomite kino poruszające problem winy i kary i nawiązujące do tezy Hanny Arendt o banalności zła. I do tego ta gwiazdorska obsada, bo zobaczyć tam można i zjawiskową Kaśkę Winslet i Ralpha Fiennesa i Bruno Ganza. Świetny film!

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Z tym Beksińskim jak tak się zastanowić to może nawet trafne porównanie, bo u niego przecież motyw śmierci jest wszechobecny. Ale nawet ciężko powiedzieć czy jego obrazy mi się podobały. Na pewno robiły wrażenie, widać w nich kunszt i artyzm twórcy, ale czy podobały? Chociaż niektóre pewnie tak, bo pamiętam, że jak byłem w Sanoku w tej jego galerii to zrobiłem kilka zdjęć i wysłałem Piaa, bo ona wielce sobie ceni jego twórczość. Ale u siebie na ścianie jednak bym jego obrazów nie powiesił. Jest w nich tyle jakiegoś smutku czy marności, że pewnie wpędzałyby mnie w ponury, minorowy, przygnębiający nastrój...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Na "Liście Schindlera" byłem w kinie w szkole, ale nawet nie pamiętałem, że Gotha zagrał tam Fiennes. Usiłuję sobie przypomnieć, ale to było tak dawno, że w głowie mam tylko pojedyncze sceny z tego filmu. A czy "Lektor" uczłowiecza sprawców? Chyba nie musi. Bo Holocaustu dokonali ludzie. Niestety ale zrobili to ludzie i może właśnie to jest w tym najtragiczniejsze. Ci którzy wydawali rozkazy to byli nierzadko ludzie wykształceni i kulturalni, a wśród tych, którzy te rozkazy wykonywali nie brakowało kochających mężów i troskliwych ojców. Oczywiście były też potwory pozbawione ludzkich uczuć, ale nie ma powodu udawać, że tylko tacy dokonali tych strasznych rzeczy. Taki Eichmann to nawet nie wiem czy nienawidził Żydów. Robił to co mu kazali. Dostałby rozkaz żeby w archiwum przekładać papiery, to z wielkim zaangażowaniem by przekładał. Ale kazali mu wytępić Żydów, więc z podobnym zaangażowaniem tępił. A taki Oswald Pohl? Prawnik, przystojny, elokwentny, Niemry mu po wojnie kwiaty wysyłały do więzienia, bo niemożliwe żeby taki sympatyczny facet mógł zrobić to o co go oskarżono. I tak można wymieniać. A czy Hanna Schmitz była złym człowiekiem? Tak, była. Ale czy była potworem? Nie, nie sądzę. I moim zdaniem między Niemcami i Ruskimi jest pewna zasadnicza różnica. Ruskimi kieruje kompleks niższości, to jest naród zbydlęciały, co znakomicie opisał choćby Piasecki w "Zapiskach oficera Armii Czerwonej". Niemcami przeciwnie, kieruje kompleks wyższości. Oni cierpią na coś co można nazwać syndromem prymusa. Po prostu we wszystkim muszą być najlepsi. Jak są żołnierzami to najlepszymi na świecie, jak są rasistami to największymi na świecie, a jak im się odmieni i akurat są pacyfistami i demokratami to też takimi największymi i to do tego stopnia, że nawet swoich wschodnich sąsiadów chcą uczyć demokracji...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

I czy na pewno producentem "Lektora" był ten Weinstein, który został skazany za jakieś seksualne ekscesy, a nie jego brat? Możliwe, że coś pomyliłem, ale wydawało mi się, że to ten drugi...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Sneer...dzisiaj(10.12.2022) na TV6, o 12,00 leci 2 część Twojego ulubionego filmu - "Das Boot". 1 część oglądałam tydzień temu, dzisiaj obejrzę drugą.:)

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

O, wielkie dzięki, bo nawet nie wiedziałem. Muszę sprawdzić czy mam ten kanał, bo nie kojarzę. Jeśli mam to będzie dylemat: mecz czy film? Żużla to bym nie odpuścił, ale piłka tak średnio mnie interesuje, więc pewnie górę weźmie moja fascynacja tym filmem. Dziękuję Sweet...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Rany, dzisiaj to jestem zakręcony jak ruski termos, bo przeczytałem, że film jest o 20.00. Ale już oglądam. Właśnie torpeda w celu i pękają grodzie...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Jeszcze raz dzięki Sweet, bo uwielbiam ten film, a oglądanie go na komputerowym monitorze to jednak nie to samo co na dużym ekranie. Ale nieodparcie nasuwają się skojarzenia z naszym "Orłem" i niestety takie porównanie nie wypada dobrze dla naszej polskiej produkcji. U Niemców widać dbałość o każdy drobiazg, każdy detal. Tam każda scena, każdy dźwięk, gest czy słowo jest ważne. I ta wspomniana dbałość o szczegóły. Bo czy widziałaś tam żeby załoga słuchała radia? Płynąc na powierzchni owszem, ale w zanurzeniu słuchali płyt. A na "Orle" beztrosko słuchają sobie transmisji radiowych. I to płynąc w zanurzeniu! Bo kto by się tam przejmował takim szczegółem, że fale elektromagnetyczne (a ich rodzajem są fale radiowe) co do zasady nie przenikają wody. Albo postać kapitana. Na "Orle", gdy w peryskopie widać rozbitków, któryś z oficerów mówi: "Wynurzamy się". Co to jest? Co to za marynarka wojenna? Co to za zwyczaje? Na okręcie kapitan jest pierwszym po Bogu i tylko on może podjąć taką decyzję. W "Das Boot" kapitan mówi "Głębiej", Chief pyta nieśmiało "Na pewno?", a wtedy kapitan warknął: "Głębiej!" i bez mrugnięcia okiem wykonano jego rozkaz. Potem walcząc z niszczycielami schodzą grubo ponad 200 metrów i widać przerażenie na twarzach załogi, ale gdy kapitan nakazuje zejść niżej to wszyscy bez wahania wykonują jego rozkazy i dopiero jak zaczynają pękać nity, to kapitan decyduje się pójść 10 metrów w górę...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Albo gdy Kriechbaum pyta: "Kiedy wracamy?", to kapitan odpowiada: "kiedy wydam taki rozkaz panie starszy sterniku!" czym ucina dyskusję na ten temat. Albo te jego niektóre odzywki. "Panowie, zaczyna się wojna nerwów", albo "Szufla piachu. Dobry Bóg rzucił nam pod kil szuflę piachu!". I to jest kapitan, za takim dowódcą załoga bez wahania skoczy w ogień lub zakończy życie w odmętach Atlantyku. W "Das Boot" kapitan jest główną, centralną postacią, co nie przeszkadza widzowi postać również innych. W "Orle" kapitan po prostu jest, ale gdyby go zabrakło to dla filmu miałoby niewielkie znaczenie. Ja już nawet nie pamiętam kto tam wcielił się w postać kapitana, tak mało wyrazista była to rola. A i tak o reszcie załogi dowiadujemy się niewiele. W "Das Boot" dla Johanna dźwięk Diesli był tym czym symfonie Beethovena dla melomana i to widać na filmie. A kto był szefem maszynowni w "Orle"? Pojęcia nie mam. Nie, porządne kino wojenne to nadal coś co przekracza możliwości polskich reżyserów. A szkoda, bo mielibyśmy tyle do opowiedzenia. Z polskich produkcji to jedynie film o "Nilu" Fieldorfie mi się podobał...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
2 lata temu

Nie oglądałam Orła, ale w Das Boot, jest dokładnie tak jak piszesz. Film powinien odzwierciedlać naturalne zachowania ludzi, sytuacji. Widz ma się tak czuć jakby oglądał naturalne sceny na żywo, Das Boot tak miał. Jak było a polskiej produkcji, zobaczę przy najbliższej okazji.

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Poza tym Sweet jeśli chodzi o "Orła" to niemal przez cały film przewija się motyw spotkania tytułowego okrętu z niemieckimi pancernikami. Pisałem już wcześniej, że nie było szans na takie spotkanie. Ale nawet nie w tym rzecz. Bo sam pomysł, że okręt podwodny ma wytropić i potem zatopić wrogi pancernik uważam za absurdalny. Owszem zdarzało się, że Niemcy na Morzu Śródziemnym potrafili zatopić lotniskowiec czy nawet pancernik, ale to na zasadzie wyjątku. Ot, nadarzyła się okazja, to dlaczego nie spróbować? Ale okręt podwodny nie był do tego przeznaczony. One świetnie się sprawdzały w przerywaniu wrogich linii zaopatrzeniowych i zwalczaniu transportowców. Zresztą to jest jeden z największych błędów Japończyków podczas II wojny, że ich okręty podwodne walczyły z amerykańskimi okrętami bojowymi zamiast z transportowcami. To wynikało poniekąd z ich tradycji samurajskich. Amerykanie tego błędu nie popełnili i japońską flotę zwalczały amerykańskie okręty bojowe, a okręty podwodne polowały na japońskie transportowce. Niemieckie U-Booty na Atlantyku robiły dokładnie to samo czyli zwalczały alianckie transportowce. A twórcy "Orła" uparli się, że ten okręt miał upolować niemieckie pancerniki. Dla mnie absurd i niezrozumienie zasad wojny podwodnej. To o czym wspomniałem tutaj czy we wcześniejszych wpisach to są takie rażące błędy, na które ja zwróciłem uwagę. A przecież ja się na tym za bardzo nie znam, jedynie kiedyś pasjonowała mnie II wojna. Podejrzewam, że gdyby wypowiedzieli się znawcy tematu to wychwyciliby znacznie więcej niedorzeczności i nie zostawiliby na tym filmie przysłowiowej suchej nitki...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

Film jest kiepski, to nie ulega wątpliwości. Ale co on ma wspólnego z PiS-em to ja nie wiem, bo żadnego związku nie dostrzegam...

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

No to oświeć mnie, bo nie każdy ma w sobie taki swoisty barometr wykrywający poziom pisowskości danego dzieła. Nie czytałem napisów końcowych, ale może sam pan Prezes pisał scenariusz? Albo działacze pisowskiej młodzieżówki zagrali jakieś epizodyczne role? Bo ja tam w obsadzie nie widziałem ani Zelnika, ani Rewińskiego, ani Dałkowskiej, Chodakowskiej i Łaniewskiej czyli tych, którym lewactwo zarzuca kolaborację z PiS-em. Może w ogóle istnieć pisowska propaganda kinowa bez Zelnika w jednej z głównych ról?

Sneer___
Mężczyzna () ·
2 lata temu

A, już rozumiem! Film jest słaby. Dlaczego? Bo jest pisowski. A dlaczego jest pisowski? No bo jest słaby...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Był ktoś na nowym "Awatarze"? Bo zastanawiam się czy jutro się na to nie przejść. Ta pierwsza część sprzed kilkunastu lat nawet w miarę mi się podobała. Były co prawda momenty tak głupie, że chyba tylko w Hollywood mogli na nie wpaść, ale ogólnie dało się to oglądać. Ktoś widział tę nową część? Warte obejrzenia czy pobyt w kinie na tym seansie grozi zaśnięciem z nudów?

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Czyli śmiało można iść, bo właśnie tych efektów jestem ciekawy. Przy pierwszym "Avatarze" ich nie doświadczyłem, bo nie pamiętam już gdzie i na czym go oglądałem, ale to na pewno nie było w kinie. Za to pamiętam pierwszy obejrzany film w 3D. To była bajka, bo czasami żeby sprawić mu frajdę zabierałem syna do kina. Na tych bajkach zdarzało mi się przysypiać, bo to nie moja kategoria wiekowa, a tamtego "Kota w butach" pamiętam do dzisiaj właśnie ze względu na 3D. Ale zaskoczyła mnie ta dziurawa fabuła. W końcu Cameron to twórca najlepszego filmu s-f w historii, więc już samo jego nazwisko powinno być gwarancją odpowiedniego poziomu. Z drugiej strony od powstania "Terminatora" za chwilę minie równe 40 lat, to facet miał prawo się zestarzeć. No nic, trzeba będzie jutro obejrzeć...

InniNizInni
Para () ·
rok temu

My byliśmy. Niezła bajka, choć prawa fizyki zostały tam tak przeruchane, że można byłoby z tego zrobić ciekawą analizę. Wizualia robią wrażenie - jak nie lubimy 3D, tak to wywoływało ciekawy efekt. Ale rzyci nie urywa. Jak cię bawił pierwszy Avatar - zobacz, jak nie, to nie masz czego szukać.

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Również byłem. I jak wcześniej napisała Mira efekty robią wrażenie. Fajnie zostało pokazane całe bogactwo flory i fauny Pandory. Fabuła ma widoczne braki, pod koniec to już był prawie melodramat i macie rację, że dupy nie urywa, ale da się to oglądać. Natomiast zaciekawiły mnie te prawa fizyki, w jakich sytuacjach one zostały naruszone, możecie coś więcej o tym, bo jakoś akurat na to nie zwróciłem uwagi...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

A tutaj akurat się nie zgodzę. Dobra fantastyka nie musi, a wręcz nie powinna być sprzeczna z prawami fizyki. I u Lema tego nie zauważyłem. Co prawda Lem to dziesiątki książek i tysiące zapisanych stron i nie dałbym sobie niczego uciąć za to, że na pewno gdzieś nie napisał on czegoś sprzecznego z prawami fizyki, ale generalnie czegoś takiego co by mnie raziło pod tym względem u Lema sobie nie przypominam. Science- fiction to taka kategoria, która pozwala popuścić cugle wyobraźni i kreować światy, sytuacje, wydarzenia, które są mało prawdopodobne czy wręcz na dzień dzisiejszy niemożliwe do zrealizowania, ale to nie znaczy, że muszą być sprzeczne z prawami fizyki. I może przykład. Osiągnięcie prędkości nadświetlnej przez obiekt posiadający masę jest niemożliwe dzisiaj, za tysiąc lat i za milion lat również. Jest to sprzeczne z prawami fizyki i teoria względności wyjaśnia dlaczego. A osiągnięcie przez ludzki statek kosmiczny prędkości 0,5 czy 0,7 prędkości światła jest niemożliwe dzisiaj i za tysiąc lat pewnie nadal tak będzie, ale nie jest sprzeczne z prawami fizyki, więc kiedyś, może za milion lat być może człowiek będzie z taką prędkością podróżował. Dlatego jeśli bohaterowie Lema, Zajdla czy Asimova poruszają się z taką prędkością to nie jest to żadnym złamaniem praw fizyki, choć dzisiaj jest to niemożliwe...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Taka teleportacja jest niemożliwa i dzisiaj i zawsze. Dlaczego? Kłania się zasada nieoznaczoności Heisenberga. Wykorzystanie do napędu statku komicznego anihilacji antymaterii jest niemożliwe dzisiaj. I za tysiąc lat pewnie też będzie niemożliwe, bo trudności jakie trzeba będzie przy tym pokonać są przeogromne. Ale nie jest to sprzeczne z prawami fizyki, więc może za milion lat uda się to zrealizować. I dlatego nie razi mnie, gdy takie pomysły pojawiają się w literaturze fantastycznej. Sam kiedyś napisałem sobie opowiadanie fantastyczne i ludzie zmierzający do układu Tau Ceti podróżowali statkiem napędzanym właśnie antymaterią. Podobnie z hibernacją. Dziś jest ona poza naszym zasięgiem. Co prawda potrafimy człowieka zamrozić, ale gorzej z jego odmrożeniem po wyciągnięciu z lodówki. Dzisiaj tego nie potrafimy, ale za sto czy tysiąc lat to się może zmienić i dlatego jeśli bohaterowie Zajdla przemierzają przestrzeń kosmiczną w komorach hibernacyjnych to nie jest sprzeczne z prawami fizyki czy biologii. A jeśli chodzi o "Star Treka", to chociaż zdarzają się tam proste gafy ( np. na Enterprise nie tylko widać, ale i słychać wybuch stacji kosmicznej) i naruszono tam kilka praw fizyki, to trzeba przyznać, że mieli świetnych konsultantów naukowych, bo nawet jak naginano prawa fizyki to próbowano je zgrabnie uzasadnić np. tworząc tzw. kompensatory Heisenberga. Dlatego ciekawy byłem jakie też prawa fizyki naruszono w "Avatarze", bo nie zwróciłem na to uwagi podczas seansu...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Nie wiem jak będzie za 1012 lat. Pewnie inaczej. A może nas czyli ludzi już nie będzie? Kto to wie? Dlatego lubię poczytać ludzi z wyobraźnią, którzy dzielą się z czytelnikami swoimi przemyśleniami na ten temat. I nie chodzi o zabranianie czegokolwiek twórcom. To rzecz gustu. Ja akurat gustuję w historiach, w których są jakieś pozory realności, które mogą się zdarzyć może nie dziś czy jutro, ale kiedyś tam. Dlatego np. nie przepadam za gatunkiem fantasy. Choć i tu są wyjątki, bo "Wiedźmin" bardzo mi się podobał i kiedyś jedna książka Pratchetta również. Zresztą dużo zależy od kunsztu autora. Bo czy to co zawarł w "Końcu wieczności" Asimov może się kiedyś zdarzyć? Śmiem wątpić. A czyta się to znakomicie...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Ludzie są różni i chyba to jest w nas piękne, że nie jesteśmy jak stado lemingów, nie jesteśmy jak mrówki czy pszczoły, wszyscy podobni do siebie, tylko każdy człowiek to autonomiczna jednostka. Wchodzę do Empiku, gdzie pełno regałów z książkami i mijam kobietę stojącą przy stoisku z jakimiś miłosnymi melodramatami. Zupełnie mnie to nie interesuje i podchodzę do regału z fantastyką. Ta kobieta przy melodramatach spogląda na mnie i co sobie ona może pomyśleć? Pewnie coś w rodzaju: Fantastyka? Przecież to jakieś bzdury. I o to chodzi, każdy znajdzie coś dla siebie, bo ludzie są różni. "Interstellar"? Jak najbardziej, bo fajna kosmiczna tematyka. "Incepcja"? Już mniej, choć to dobry film z oryginalnym pomysłem. Ale "Indiana Jones"? Raczej nie, choć to i tak o klasę lepsze od tych głupawych seriali w TV. I tak mnie kiedyś zastanawiało co się dzieje z tymi różnymi gadżetami z filmów. Trafiają na złom? Na śmietnik? Do jakiegoś muzeum? A oni sobie je pożyczają...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Wcale mnie to nie dziwi, bo Wy w tej Ameryce to potraficie zarabiać na wszystkim. Pewnie nie jest to kwestia uzdolnień i talentów, a tego, że dostaliście i wykorzystaliście szansę od losu. Bo gdy inni się wzajemnie wyżynali, zastanawiali się jak przeżyć kolejny dzień lub byli nękani jako spekulanci czy inni wyzyskiwacze, to Wy w tej Ameryce pokolenie po pokoleniu bogaciliście się, handlowaliście, budowaliście rodzinne fortuny i robienie interesów macie we krwi. Wojtek Cejrowski to fajnie opisał. Tu w Polsce miał problemy z załatwieniem spraw bankowych chociaż mieszkał tu od kilkudziesięciu lat. Bo tu liczą się tylko procedury, musisz mieć stały dochód w odpowiedniej wysokości, a jak nie masz to zjeżdżaj, bo tu pracownik ma w dupie czy jego bank zarobi, ważne są procedury. A jak Wojtek w Nashville w Tennesee założył firmę promującą muzykę country i poszedł do miejscowego banku chociaż nikt go tam nie znał, to właściciela banku interesowało tylko to czy jego bank może na tym zarobić. Nie może zarobić? To przykro, ale żegnamy pana. Może zarobić? To serdecznie witamy panie Wojtku i gówno nas obchodzi czy i gdzie masz pan stały dochód. Oczywiście przejaskrawiam i piszę skrótowo, ale tak to z grubsza wyglądało. I jak potem Wojtek sprowadzał na występy do Polski między innymi Brady Sealsa ("God Blessed Texas") czy Kathy Matteę (rola w "Mavericku") to wszelkie transakcje z tym związane przeprowadzał i czerpał z tego zyski właśnie ten bank w Nashville. No zarabiać to Amerykanie potrafią na wszystkim...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

No to kolejny sobotni wieczór filmowy za mną. W tygodniu za bardzo nie mam na to czasu, a w sobotę, zwłaszcza jak do południa trzeba ciężej popracować, to lubię wieczorem oddać się błogiemu lenistwu, otworzyć browara i popatrzeć na coś ciekawego. Najpierw były "Okruchy dnia". Hopkinsa uważam za aktora doskonałego, a jak jeszcze na planie towarzyszy mu urocza Emma Thompson to ciężko mi się powstrzymać przed obejrzeniem. Potem był "Kamerdyner", którego też już kiedyś widziałem, bo Piaa poleciła mi ten film. Mam tam taką jedną ulubioną scenę, gdy przedstawiciel polskiego rządu zjawia się w majątku niemieckiego hrabiego Krausa. Hrabia mówi: "Ja mam się nie zapominać? Ja? Skurwysynu jeden, przychodzisz do mojego domu i rabujesz mi 40 tysięcy morgów mojej ziemi i ja mam się nie zapominać? W dupie mam takie państwo z jego bandyckimi prawami i taki ze mnie Polak jak z pana Eskimos. Franz, podaj mi strzelbę, odstrzelę mu ten głupi łeb!". Kapitalna scena i świetny Woronowicz. Teoretycznie powinienem być po stronie tego przedstawiciela polskiego rządu, ale albo kiepski ze mnie patriota, albo prawo własności uważam za święte, bo nie dziwi mnie reakcja hrabiego. Przy trzecim filmie zatrzymam się na dłużej, bo oglądałem go po raz pierwszy. I tak się składa, że z Remarque'a czytałem "Czarny obelisk" i "Czas życia, czas śmierci", ale jakoś nigdy nie sięgnąłem po jego najbardziej znane dzieło. Dlatego byłem ciekawy filmu "Na zachodzie bez zmian". Jak wspomniałem nie znam książki, więc nie wiem na ile film jest wierny oryginałowi, ale jeden szczegół zwrócił moją uwagę. Bo chociaż nie znam książki, to chyba nie sposób o niej nie słyszeć, więc wiem, że w książce jest ważny wątek dotyczący urlopu głównego bohatera, tymczasem w filmie niczego takiego nie ma. A w "Czasie życia, czasie śmierci" również pojawia się taki motyw i pamiętam, ze tam główny bohater przebywając na froncie marzył o urlopie, planował co i jak będzie wtedy robił, a gdy w końcu ten urlop otrzymał to zderzenie z cywilnym życiem było takim szokiem, że on chciał jak najszybciej wrócić na front i od bliskości z dziewczyną, żoną czy rodzicami wolał on towarzystwo swoich frontowych kolegów. Byłem ciekawy jak to zostało przedstawione w "Na zachodzie bez zmian" i rozczarowanie, bo w ogóle nie zostało przedstawione. Film rozpoczyna się mocnym wejściem, bo podobało mi się i robiło wrażenie pokazanie co dzieje się z mundurem zabitego żołnierza...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

W II Rzeszy, która z powodu angielskiej blokady morskiej cierpi na dotkliwe braki niemal w każdej dziedzinie łatwo o świeżych rekrutów, ale ciężko o nowe mundury, bo sukno na nie pewnie nie jest tanie. Dlatego nic się nie może zmarnować i widz szczegółowo poznaje losy takiego munduru: zdjęcie go z zabitego, sortowanie, pakowanie, transport, pralnia, zakład krawiecki, aż w końcu w punkcie poborowym odbiera go nowy rekrut. I tylko pozostawiona zapewne przez roztargnienie metka z nazwiskiem świadczy, że ten mundur już do kogoś należał. Jak dla mnie to mocna scena. Może dlatego, że skojarzyła mi się z "Katyniem", w którym już nie pamiętam Chyra lub Żmijewski mówi: "Guziki, zostaną po nas tylko guziki". Bohater Remarque'a mógłby powiedzieć: " Metki, zostaną po nas tylko metki z nazwiskiem". I czy czegoś Wam to nie przypomina? Bo od roku głośno jest o armii, która bez trudu potrafi zmobilizować setki tysięcy rekrutów, ale ma duże problemy żeby ubrać ich w mundury i dać do ręki sprawne karabiny. Ale o ile początek filmu jest mocny, to jego zakończenie niestety słabe. Generał nie zgadzający się na zawieszenie broni wysyła żołnierzy do niemal samobójczego ataku, w którym główny bohater ginie prawie dokładnie w momencie wejścia w życie tego zawieszenia. Co do samego bohatera to trochę mało wyrazisty. To już lepiej pod tym względem wypadł jego kumpel Katczyński. On też zginął ostatniego dnia wojny, ale nie w tym samobójczym ataku, a pół godziny wcześniej postrzelony przez francuskiego dzieciaka. No jak na mój gust to zakończenie zbytnio holyłódzkie. Obaj bez szwanku wyszli z wielomiesięcznych walk pozycyjnych, odparli atak czołgów itd. i obaj zginęli akurat w ostatniej godzinie wojny. Ten aliancki atak czołgowy został ciekawie pokazany, choć twórców ewidentnie nieco poniosła fantazja, bo ówczesne czołgi były pokracznymi pojazdami z prymitywnymi jeszcze układami jezdnymi i kłopotliwe było dla nich pokonanie leju po bombie, a te filmowe czołgi zgrabnie przejeżdżały przez niemieckie okopy i posiadały zawieszenie z tymi dużymi kołami jezdnymi przypominające to drugowojenne, czyli kilkadziesiąt lat późniejsze. Ale mimo tych kilku braków, to film jest całkiem dobry. Może nie wybitny, jak choćby "Stalingrad", ale całkiem solidny. I wystarczająco jasno pokazał to co w swoim dziele chciał oddać Remarque, czyli bezsens tamtej wojny i traktowanie zwykłego żołnierza jak mięsa armatniego mniej cennego niż mundur, który tymczasowo nosi. Oraz tego jak szybko w zderzeniu z frontowymi realiami z karmionego patriotycznymi sloganami rekruta ulatuje wojenna euforia...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Bo to są, chodzi o te mundury, takie rzeczy, o których człowiek nie myśli, dopóki mu ktoś nie zwróci na to uwagi. Na przykład zastanawialiście się kiedyś co działo się w czasie wojny z bardzo ciężko rannymi? Ale nie takimi, którym urwało rękę lub nogę, bo z tym choć ciężko, ale da się jakoś żyć. Ale na wojnie zdarzają się również przypadki osób, którym został tylko korpus z głową, bo stracili wszystkie kończyny lub którzy utracili połowę twarzy. Nigdy nawet nie pomyślałem o losie takich osób dopóki w jednej z książek Kirsta, nie pamiętam już której, przeczytałem o szpitalu, którego nie było na żadnej z map lub oficjalnie mieścił się tam jakiś fikcyjny ośrodek, a w którym właśnie trzymano tak potwornie okaleczonych. Nie można ich było pokazać społeczeństwu, nie można ich było oddać rodzinie, zresztą pewnie sami poszkodowani nie chcieliby żeby najbliżsi oglądali ich w takim stanie, więc trzymano ich w takim szpitalu bez adresu. Albo takie Auschwitz. Wiadomo baraki, piece, krematoryjne kominy i już to robi wrażenie. Ale tego można się tam spodziewać, bo o tym się słyszało. A mnie najbardziej zszokowały tam stosy przedmiotów osobistych więźniów. Dopiero te stosy butów, okularów i co tam jeszcze jest, gdy się to ogląda na własne oczy pozwala uzmysłowić człowiekowi skalę tego co tam się wydarzyło. I obraz tych mundurów, dodatkowo wzmocniony jeszcze złowrogo brzmiącym motywem muzycznym, mówi chyba więcej o tej wojnie niż setki zapisanych stron opisujących przebieg tego konfliktu...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

No racja, "Fabryka oficerów". Pamięć u mnie dobra, ale krótka, bo wiedziałem tylko, że na pewno nie "Noc długich noży", ani "08/15"...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
rok temu

Skoro o filmach o tematyce wojennej, to ja też obejrzałam z zaciekawieniem - Jeniec, jak daleko nogi poniosą. Ponoć autentyczna historia niemieckiego żołnierza. Jak dla mnie...oglądałam z zainteresowaniem.

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Tak, dobry film. O determinacji dwóch ludzi, ściganego i ścigającego. Jak ostatni raz to oglądałem to mi się tak skojarzyło z "Nędznikami" Hugo, bo tam ten policjant, zdaje się że było mu Jabert też latami ścigał Jeana Valjeana, a jak już go dopadł to podobnie jak ten sowiecki oficer pozwolił mu odejść...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

W końcu zrezygnowałem z Netflixa. Ta platforma jest przyczółkiem lewackiej propagandy i kłuje widza w oczy polityczną poprawnością i miałem już tego dosyć. A co innego mogłem zrobić? Przecież nie wysadzę w powietrze siedziby Netflixa i w ramach moich skromnych możliwości mogłem jedynie zrezygnować z finansowania tych idiotyzmów. I chyba nie jestem w tym odosobniony, bo z tego co słyszę Netflix notuje dramatyczny spadek abonentów. Wcale mnie to nie dziwi, bo gdyby dzisiaj dla Netflixa kręcono na przykład taki "Upadek", to Bruno Ganz mógłby zapomnieć o głównej roli i co najwyżej zagrałby Traudl Junge czyli sekretarkę Adolfa. Hitler byłby Murzynem, Goebbels pedałem, Keitel transwestytą, który wieczorem po zrzuceniu munduru feldmarszałka wskakuje w damskie ciuszki, Bormann byłaby kobietą, która właśnie przeszła operację zmiany płci, a Speer zielonym aktywistą, który nadzorował niemiecki przemysł zbrojeniowy jedynie w wolnych chwilach, bo głównym jego zajęciem byłaby walka z globalnym ociepleniem. I Madzia Goebbels nie zabiłaby szóstki swoich dzieci. Bo nie można w takim złym świetle przedstawiać kobiet. To zrobiłaby jakaś męska, szowinistyczna świnia, o pewnie doktor Stumpfegger osobiście włożyłby dzieciom truciznę do ust. Ewentualnie dzieciaki same by to zrobiły na znak protestu przeciwko brakowi w szkolnym programie nauczania wychowania seksualnego oraz podstaw genderyzmu. Jak nic tak wyglądałby netfliksowy "Upadek". I dlatego zrezygnowałem z tego badziewia. Ale żeby w weekend czasami coś obejrzeć to skorzystałem z sugestii pewnej bliskiej osoby i zasubskrybowałem nowy serwis o nazwie SkyShowtime. Zaletą jest cena, bo miesięcznie to kosztuje ledwie parę groszy. Wadą była początkowo beznadziejna jakość, bo dźwięk był do dupy, a obraz się zacinał i klatkował. Ale już jest dobrze. I oferta filmowa jest na razie no taka dość uboga, ale liczę, że to się z czasem zmieni. Zresztą nie jestem jakimś kinomaniakiem i chociaż czasami lubię coś obejrzeć, to jednak od najlepszego filmu wolę ciekawą książkę. A jak się nie poprawią, to wybór jest duży, bo Piaa zachwala HBO, ktoś Playera, jeszcze inny jakiegoś Amazona, no jest w czym przebierać. Tyle tytułem wstępu, a teraz przechodzę do meritum czyli filmu, który sobie ostatnio na tym SkyShowtimie obejrzałem. Jeśli chodzi o kategorię science-fiction to jak wspomniałem oferta jest na razie dość mizerna, ale trafiłem na hiszpański film "Realive". Główny bohater jest przedsiębiorczym na oko trzydziestolatkiem i wydawać by się mogło, że wszystko co najlepsze jeszcze przed nim. Niestety lekarska diagnoza jest nieubłagana, rak gardła i jedynie rok życia...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Marc, bo tak ma na imię, postanawia skorzystać z okazji i dać się zaraz po śmierci zamrozić w nadziei, że kiedyś w przyszłości zostanie przywrócony do życia. I po 80 latach fikcja staje się realnością i Marc zostaje wyciągnięty z ciekłego azotu i ożywiony. Ale jego egzystencja wcale nie przypomina sielanki. Jest pierwszym udanie wybudzonym z kriogenicznego snu i medycy oraz naukowcy przyszłości traktują go jak doświadczalnego królika. On sam w nie do końca swoim ciele nie czuje się dobrze, doskwiera mu samotność i poczucie wyobcowania. Należał do innego świata, w nim był osadzony i z niego został wyrwany jakby z korzeniami i przeniesiony do rzeczywistości, której nie rozumiał i z którą nie czuł żadnego emocjonalnego związku. Człowiek to jednak istota społeczna wchodząca w różne interakcje z innymi ludźmi, z którymi łączy go większa lub mniejsza,ale jakaś więź. I człowiek żyje w określonym czasie i miejscu i z tą czasoprzestrzenią jest związany wspomnieniami, emocjami, namiętnościami. Pozbawiony tego wszystkiego i przeniesiony nagle w inne czasy może odczuwać tak jak to było w przypadku Marca przytłaczającą pustkę i samotność. Pod tym względem przypomina mi to "Powrót z gwiazd" Lema. Lubię filmy skłaniające do jakiejś refleksji, a w przypadku tej produkcji narzucają się pytania o istotę naszej ludzkiej natury. Czy człowiek to tylko zlepek komórek i tkanek, które wraz z rozwojem i postępem będzie można w coraz większym stopniu regenerować, odtwarzać lub zastępować sztucznymi? Chyba nie, bo czym wtedy różnilibyśmy się od ameby? Tylko ilością i stopniem skomplikowania tych komórek. Może więc człowiek to świadomość, psychika, emocje, czyli te wszystkie procesy zachodzące w mózgu? Też nie, a przynajmniej nie tylko. Małgorzata Salik w bardzo dobrej książce "Płomień" opisuje historię dwóch astronautów, którzy zostali poddani tzw. mapowaniu mózgu. Ich ciała były martwe, ale mózgi nadal żyły, funkcjonowały. I ja bym ich ludźmi nie nazwał. Wychodzi, że zgodnie z oczywistą prawdą człowiek to ciało i dusza i przynajmniej na tym świecie nie da się tego rozdzielić. Niby banał, ale czasami trzeba obejrzeć film żeby to sobie uświadomić. I uzdrawiając jedno, a zaniedbując przy tym drugie zamiast uszczęśliwić ludzi można uzyskać odmienny efekt czyli uczynić ich życie koszmarem pozbawionym sensu. Podobał mi się ten film. Ze spraw mniej istotnych zwróciła moją uwagę drugoplanowa rola kobiety, która była partnerką Marca w tym jego pierwszym życiu. Piękna aktorka o nazwisku Chaplin i takim semickim typie urody, który akurat mnie się podoba...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
rok temu

No to jestem zaskoczona Sneer. Zaskoczona nie Twoją decyzją, a raczej uświadomieniem mnie, że i takie platformy zaczynają, a może już były, tylko ja nie zauważyłam tego, skręcać w kierunku polityki. Zawsze byłam przekonana, że tego rodzaju platformy, to coś w rodzaju biblioteki publicznej. Biblioteka z wielką ilością, różnorodnych filmów. Od dokumentalnych, poprzez światowe hity, do własnych produkcji. Ostatnio mało oglądałam Netflixa, bo to sezon żużlowy się rozpoczął, snookerowe mistrzostwa, a i wydarzenia na świecie. No ale czasem sobie coś tam obejrzę.
Ostatnio gdzieś podążając za Mirką i jej wpisami u innych, dowiedziałam się o pewnym serialu. Serial jak serial, jeden jest lepszy, drugi zaś monotonny, a i nudny. Jednak jak przeczytałam słowa Mirki, że jest to jeden z najlepszych seriali wszech czasów, i to nie tylko wg niej, no to pomyślałam sobie...ho, ho, ho..muszę to gdzieś wyszukać. Nie szukałam długo, bo właśnie znalazłam go na Netflixie. Najpierw sprawdziłam ile jest sezonów, a i odcinków. Było tego ponad 60. Pomyślałam sobie..no to kilka tygodni mam zajęcie...

I teraz posłuchaj...któregoś wieczora zasiadłam sobie przed TV, i włączyłam sobie ten serial. Powiem Ci tylko tyle...tej nocy nie spałam prawie w ogóle. 5 czy 6 odcinków oglądnęłam jednym ciągiem. Po pracy ogarniałam wszystko jak najszybciej, by znowu wieczorem zasiąść przed TV i oglądać dalsze odcinki. Po kilku dniach byłam wykończona brakiem snu. Jednak to co ten serial zrobił ze mną, jest w pełni uzasadnione. Sneer...ten serial zrobił ze mnie widza, który nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżył! Wybiegałam myślami do przodu na kilka odcinków. Chciałam wiedzieć - a co będzie z tym, co będzie z tamtym, jak potoczą się dalsze losy głównego bohatera i jego rodziny. Bo w tym serialu głównymi postaciami nie jest tylko jeden człowiek. Tam losy pozostałych członków rodziny się zazębiają, i przechodzą na pozostałych. W to wszystko jest też zaangażowany młody człowiek, który był kiedyś uczniem Waltera White - profesora chemii.
Obejrzałam ten serial w kilkanaście dni. Poleciałam znajomym, zaczęłam oglądać ponownie..coś niesamowitego!
Sneer...o ile nie widziałeś "Breaking bad", to...powiedzieć - polecam, to za mało. Ty to musisz obejrzeć!
I teraz nawiązując do Twojej decyzji. Mam Playera dla sportu, Canal +, Polsat Box dla programów o przyrodzie, katastrofach i ogólnie. Mam Netlfixa dla takich seriali jak Breaking bad i tego co poleci Mirka! I w tym miejscu wielkie podziękowania dla Mirki, za wszelkie polecenia...To co mi Mirko poleciłaś w przeszłości, obejrzałam i nigdy się nie zawiodłam! Dziękuje Ci pięknie!

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
rok temu

Już troszkę oglądałam El Camino i ten o Saulu. Jest dokładnie tak jak napisałaś. Nie buduje tak napięcia jak w BB. Jednak po takiej dawce jaką mi dostarczył BB trudno o coś porównywalnego. Serial jest uznawany, tak jak napisałam wcześniej, za jeden z najlepszych wszech czasów. Jednak z pewnością te dwa jeszcze obejrzę, tak samo jak Twoją galerię, by odszukać to o czym napisałaś.

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Wiesz Irko, pewnie wszystkie te platformy filmowe skręciły w stronę poprawności politycznej, bo taki niestety jest ogólny trend, ale Netflix na tym polu szczególnie się wyróżnia. Dzisiaj produkcje filmowe tworzy się według klucza. Musi być odpowiednia ilość czarnych aktorów, silnych i niezależnych kobiet, wątków LGBT itd. Traci na tym fabuła i atrakcyjność filmu, ale postęp wymaga ofiar. I na tym polu Netflix zdecydowanie wyprzedził konkurencję, to taki stachanowiec politycznej poprawności, który znacznie przekracza wszelkie wymagane normy. Może Cie to Irko zaskoczy, ale ja w dzieciństwie byłem chłopcem i miałem takie chłopięce zainteresowania. Nie wiem, ale jakoś nigdy nie kręciło mnie przymierzanie sukienek czy zabawa lalkami. I jeśli chodzi o filmy to na przykład uwielbiałem "Robin Hooda", tego z Michaelem Praedem. Strugałem drewniane miecze i łuki i wcielałem się w postaci Szkarłatnego Willa, Małego Johna czy Nasira walczących z podstępnym szeryfem z Nottingham. Ale mam siostrę, więc chcąc nie chcąc wiem czym wtedy żyły dziewczyny. Moja siostra była fanką zespołu muzycznego New Kids On The Block, oglądała serial "Przyjaciele" i wzruszała się losami Anki z zielonego wzgórza. I dzisiaj na Netflixie już "Przyjaciół" nie zobaczysz. Serial, który 20 lat temu bił rekordy popularności został skrytykowany, bo nie grali w nim czarni i oni sobie tam czasami żartowali z gejów czy z osób z nadwagą. Jennifer Aniston powinna oficjalnie się pokajać, przeprosić i wytłumaczyć, że była młoda i głupia i tylko dlatego zagrała w tym rasistowskim i homofobicznym serialu. New Kids On The Block? Pięciu chłopaków, wszyscy biali i wśród nich żadnego geja czy transa. Dajcie spokój, powinni tego zabronić!...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Za to na Netflixie można obejrzeć przygody Ani z zielonego wzgórza. Z tym, że nieco przerobiono scenariusz. Krótko mówiąc: pedofilia, rasizm, transpłciowość, antysemityzm, homoseksualizm, z tym wszystkim styka się Ania. Bo przecież takimi problemami żyły dziewczynki na kanadyjskiej prowincji na przełomie XIX i XX wieku. Pani Lucy Montgomery pewnie się w grobie przewraca, ale dobrze tak rasistce i homofobce. I takich przykładów można mnożyć właściwie w nieskończoność. Serial o wyprawie na Marsa, no coś dla mnie. I jeszcze mogłem machnąć ręką na to, że kapitanem jest kobieta i to taka z problemami emocjonalnymi, że na pokład trafia ktoś z wirusem, że powodzenie całej wyprawy zależy od jednego żagla, który jest nie do zastąpienia itd., ale gdy jedna z astronautek okazała się lesbą to nie zdzierżyłem i przestałem oglądać tego gniota. I nie wiem nawet czy oni wylądowali na Czerwonej Planecie czy po drodze się rozbili. Kiedyś znajoma mi mówiła, że włączyła dziecku bajkę o zwierzątkach. I co się okazało? Jakaś żyrafka czy zeberka miała rodziców. Dwóch tatusiów! Mamusię pewnie lew pożarł i tatuś doszedł do wniosku, że wszystkiego trzeba w życiu spróbować i teraz stworzy rodzinę z innym panem. Takie są żyrafy (a może zebry?) nowoczesne i postępowe. I żeby nie było, że tylko Sneer jest taki zacofany to sam Elon Musk, który współpracował z Netflixem, którego trudno posądzić o konserwatyzm, który ma dziecko według tej nowomowy określane jako "nieheteronormatywne" rok temu otwarcie powiedział, że Netflix przez lansowanie politycznej poprawności traci odbiorców. A tego serialu, o którym wspomniałaś to nie widziałem i na SkyShowtime go nie ma, ale jak tak go zachwalasz to jak kiedyś nadarzy się okazja trzeba będzie go obejrzeć...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

No i kolejny filmowy weekend za mną. Pierwszy film to opowieść o szeryfie federalnym przybywającym na wyspę, na której znajduje się szpital psychiatryczny dla więźniów. Właśnie zbiegła z niego jedna ze skazanych i szeryf ma zbadać sprawę. Ale od początku coś tu nie gra, czuć klimat niepokoju, może nawet rodzaju grozy i to miejsce skrywa jakąś zagadkę. Początkowo wydaje się, że w szpitalu przeprowadzane są tajne eksperymenty medyczne, a jednak finał okazuje się zaskakujący. Świetny film, ale to nie dziwi, gdy reżyserem jest Scorsese. Podobny motyw, czyli na skutek traumatycznych przeżyć popadnięcie w amnezję i stworzenie alternatywnej, fikcyjnej rzeczywistości, o której autentyczności jest się święcie przekonanym widziałem już w filmach z udziałem Nicole Kidman oraz Samem Worthingtonem. Ale tutaj ta próba wejścia w głowę osoby z problemami psychicznymi jest szczególnie udana. Dobra gra aktorska takich tuzów jak DiCaprio i Ben Kingsley, ciekawa intryga, świetne zdjęcia i do tego ta atmosfera. To wszystko sprawia, że "Wyspa tajemnic" to kawał dobrego kina autorstwa Martina Scorsese. A drugi film? Kiedyś obejrzałem film "Droga" z Vigo Mortensenem i film zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Obejrzałbym go ponownie, ale nigdzie nie mogę na niego trafić, to sobie zamówiłem książkę McCarthy'ego, na podstawie której powstał film...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

I drugi film, czyli "Ziemia swoich synów" to niemal identyczna tematyka. Cywilizacja legła w gruzach na skutek bliżej niesprecyzowanej wojny. Ludzie żyją w prymitywnych warunkach, dochodzi do aktów kanibalizmu. I w takim świecie próbują przeżyć ojciec z synem. Ojciec swoje przemyślenia zapisuje w zeszycie, do którego syn nie ma dostępu. Ociec traktuje go szorstko i surowo, więc syn jest przekonany, ze ojciec go nienawidzi. Gdy ten ostatni umiera syn zabiera zeszyt i rusza w drogę chcąc znaleźć kogoś kto zna pismo i przeczyta mu zapiski ojca. Bardzo lubię taką postapokaliptyczną tematykę i zastanawia mnie wtedy jacy my naprawdę jesteśmy? Szlachetni, uczciwi, altruistyczni i skorzy do pomocy? Czy może źli, podstępni, chciwi i skłonni do przemocy oraz agresji? Pewnie i tacy i tacy, ale co i w jakich okolicznościach przeważa? W "Wyspie tajemnic" jest taka scena, gdy naczelnik więziennego szpitala mówi do DiCaprio: Gdyby normy społeczne zniknęły, a ja blokowałbym drogę do posiłku rozwaliłby mi pan łeb i pożarł co lepsze kawałki. Czy tak zachowywaliby się ludzie, gdyby nasz świat runął? Obyśmy nigdy nie musieli się o tym przekonać. A teraz film "Ad Astra". Tematyka kosmiczna, do tego w obsadzie Brad Pitt, Tommy Lee Jones i Donald Sutherland, to nie mogę sobie odmówić takiej przyjemności...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

O, ciekawy wątek poruszylas. Ale to odpiszę po pracy...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Rzeczywiście jest tam taki motyw muzyczny i nawet nie wiedziałem, że to Mahler. A czy komendant obozu mógł go słuchać? Myślę, że to całkiem możliwe. Po pierwsze, komendant był kimś, był szychą w tej zbrodniczej hierarchii. I gdyby on się nie wyrabiał z eksterminacją o to wtedy przełożeni w Berlinie mogliby się przyczepić. Ale jak on wyrabiał normę, to w zaciszu gabinetu mógł sobie słuchać czego chciał. Adolf też nie słuchał wyłącznie Wagnera czy Bacha, bo w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy słuchał na przykład Czajkowskiego i Rachmaninowa. A po drugie, w takim Auschwitz działały obozowe orkiestry. Zdaje się, że były trzy duże orkiestry i kilka mniejszych zespołów, między innymi jazzowy. Ja byłem w szoku jak pierwszy raz o tym usłyszałem. Przecież już w latach 30-tych na Wystawie Sztuki Zdegenerowanej jazz został zaklasyfikowany jako "nigger-musik" i jako taki zakazany. Ale obozowi esesmani mieli ciężką robotę, więc przymykano oko, że po robocie relaksowali się przy czymś oficjalnie zakazanym. I bywało, że esesmani nakazywali grać orkiestrze popularne przeboje żydowskie. Któryś z nich nawet chwytał wtedy akordeon i też im przygrywał. A potem odkładał akordeon i wracał do mordowania. Podobno największe bydlaki i sadyści potrafili się wzruszyć przy muzyce i zamiast gardłowego głosu komend i rozkazów zdarzało im się rozmawiać z tymi muzykami prawie jak z normalnymi osobami, a nie podludźmi przeznaczonymi do likwidacji. Ale też dochodziło do upiornych scen. No bo jak jest koncert to musi być widownia. A o kogo było najłatwiej w Auschwitz? Wiadomo, o trupy. I esesmani sadzali na krzesłach czy ławkach trupy, wyciągali im na wierzch genitalia, twarze smarowali sadzą i orkiestra musiała grać przed takim audytorium. A niechby się pomylili czy zagrali jakąś fałszywą nutę! I co może dziwić to te orkiestry powstały nie z nakazu władz obozowych, a z inicjatywą wyszli sami więźniowie. Pewnie intencje mieli dobre. Wiedzieli, że w każdej chwili, dzisiaj czy jutro, mogą zginąć, a kochali muzykę, więc chcieli umilić czas współwięźniom. Ale w Auschwitz nie miało być miło, więc Niemcy wykorzystywali tych muzyków do swoich celów...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Jak na rampie pojawiał się nowy transport to grała orkiestra żeby wywołać wrażenie u nowo przybyłych, że może tam nie jest aż tak źle skoro wita ich orkiestra. Poza tym orkiestra grała więźniom opuszczającym obóz, gdy udawali się do pracy. Chodziło o to żeby oni sprawnie, szybko i w należytym porządku opuszczali obóz. Dlatego na przykład zrezygnowano z grania marszów francuskich. One były za szybkie i więźniowie gubili przy nich krok. Muzycy przygrywali też na imprezach obozowej załogi. Jakiś strażnik miał urodziny, to jedni czyli esesmańska ferajna, bawili się, był śmiech, strzelały korki od szampanów, drudzy czyli muzycy w obozowych drelichach im przygrywali, a trzeci w tym czasie opuszczali ten świat przez krematoryjny komin. I początkowo do orkiestry przyjmowano tylko więźniów aryjskich, ale potem wszystkich, w tym Żydów. Było to sprzeczne z nazistowskim prawem i w 40 czy 41 roku pewnie byłoby to niedopuszczalne, ale w 44, gdy Rzesza już konała nie przejmowano się tym. I ta muzyka może komuś z więźniów się podobała, ale jednak większość jej nienawidziła, bo wiadomo z czym się kojarzyła. Ale nie oceniam tych ludzi. Ani nie pochwalam, ani nie potępiam, bo to trzeba byłoby przeżyć to piekło żeby móc ich oceniać. W kontynuacji "CK Dezerterów", w tym filmie, w którym oni zrobili skok na ten bank w Łodzi, a na końcu Linda został wykastrowany jest taka scena, gdy Kania czyli Kondrat usiłuje nakłonić Habera czyli Zborowskiego do opuszczenia getta. Używa przy tym różnych argumentów, między innymi takiego, że oni jeszcze dzisiaj mogą zjeść prawdziwy rosół z kury. I Haber w swoim stylu odpowiada: Kania, ty mnie nie naciskaj, nie wywieraj presji, ty mnie nie męcz, Kania, ja muszę to spokojnie przemyśleć, ja muszę się zastanowić, Kania, ja nie mogę tak...i wtedy Haberowi przerywa córka mówiąc: Tate, ja chcę rosół z kury! Nam, którzy jedzą co, kiedy i ile chcemy może być ciężko zrozumieć, że motywacją do działania, do przystąpienia do obozowej orkiestry mogła być dodatkowa miska zupy z brukwi, bo taki też przywilej mieli ci muzycy. Dla wycieńczonego organizmu ta dodatkowa strawa mogła być kwestią życia i śmierci. Dlatego nie oceniam tych ludzi. A jako ciekawostkę mogę jeszcze dodać, że w Brzezince, na oddziale czy bloku kobiecym przewodziła kobiecej orkiestrze, była jej dyrygentką, kuzynka wspomnianego wcześniej Mahlera, jedna z najlepszych na świecie skrzypaczek...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

W ogóle w tym filmie Scorsese są takie niedopowiedzenia, które można różnie interpretować. Tak jest na przykład z samym zakończeniem. I w przypadku tego lekarza z niemieckim akcentem też nie wiadomo czy to był ktoś w stylu Wernera von Brauna, czyli wybitnego naukowca, któremu ze względu na posiadaną wiedzę zapomniano nazistowską przeszłość czy może był on niemieckim antyfaszysta lub Niemcem z żydowskimi korzeniami, któremu udało się wyemigrować z Niemiec do USA jak na przykład Einstein. Jak dla mnie obie wersje są równie prawdopodobne, bo wiemy o nim tylko to, że mówił z niemieckim akcentem i był dobrym psychiatrą...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

A z tą Wystawą to naziści mieli pewien problem. Bo pomysł był taki żeby z jednej strony pokazać prawdziwie niemiecką sztukę i ją gloryfikować, a z drugiej ukazać tę zdegenerowaną i miała ona zostać zohydzona w oczach niemieckiego społeczeństwa. I co się okazało? Ta część zdegenerowana była częściej czy liczniej odwiedzana przez widzów i dało się zauważyć, że jest oglądana z zainteresowaniem, a nie z dezaprobatą, co nie spodobało się nazistowskim notablom...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

No ba! Pewnie, że to co zwalczane i zakazane budzi ciekawość. Weźmy na przykład takie kraje buddyjskie. W kilku krajach takich jak Bhutan, Birma, Sri Lanka, Laos buddyzm stanowi przeważającą większość i ma właściwie status oficjalnej religii. I co łączy te kraje? Oprócz buddyzmu łączy je to, że mniejszości religijne, w tym głównie chrześcijaństwo, są tam zwalczane i prześladowane. Ale mimo tych prześladowań i chrześcijaństwo i islam twardo się tam trzymają. Na Sri Lance buddyści doprowadzili kraj do ruiny. Państwo zbankrutowało, inflacja wynosi tam nie 15% jak u nas, a ponad 60%, a prezydent buddysta przed gniewem ludu spierdolił do Singapuru. Tak się dzieje jak do władzy dorwą się buddyści. Gdyby tam zorganizować taką wystawę, że po jednej stronie byłaby wspaniała sztuka buddyjska, a po drugiej zdegenerowana sztuka chrześcijańska, to też pewnie ta druga budziłaby większą ciekawość. Z tym, że akurat taka wystawa nigdy tam nie powstanie i to z prozaicznego powodu. Bo o ile istnieje sztuka chrześcijańska i jej wytwory nierzadko aż zapierają dech z wrażenia, to sztuka buddyjska to jest właściwie śmiech na sali. Zresztą nie tylko sztuka. To, że ja mogę pisać na laptopie, to że Ty możesz latać po świecie, to wszystko zawdzięczamy osiągnięciom opartej na chrześcijaństwie cywilizacji łacińskiej. Gdyby korzystać z buddyjskich zdobyczy to co najwyżej mogłabyś sobie po świecie popływać shikari. I chrześcijańskie randkowanie? Jest coś takiego? Chyba dla takich jak Terlikowski!

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Jaki macie stosunek do przestępców? Podejrzewam, że większość myśli podobnie jak ja czyli najkrócej mówiąc ich miejsce jest w pierdlu. Normalna rzecz, nie jestem socjopatą czy inną patologią tylko w miarę normalnym człowiekiem, który płaci podatki, stara się żyć uczciwie i przestrzegać porządku prawnego, to chciałbym żeby inni też się do niego stosowali. A jeśli ktoś tego nie robi, to powinien być izolowany w miejscu, gdzie będzie mógł sobie przemyśleć swoją życiową postawę. W teorii mam takie właśnie zdanie. A w praktyce? Ostatnio obejrzałem dwa filmy o ludziach, którzy byli na bakier z prawem i stwierdzam, że w obu przypadkach główni bohaterowie wzbudzili moją sympatię. Zarówno DiCaprio w "Złap mnie jeśli potrafisz" jak i Dawid Ogrodnik w "Najmro". Zresztą to nie pierwszy raz, bo na przykład w "Gorączce" wolałbym żeby to De Niro rozwalił Ala Pacino, a nie odwrotnie, Henryk Kwinto z "Vabanku" to był porządny facet, taki z przedwojennym sznytem i zasadami, a bohaterowie obu "Sztosów" to też nie jacyś groźni mafiosi, a ludzie, którzy w szarym Peerelu próbowali czegoś się dorobić w tamtym gównianym ustroju. Tak się zastanawiam skąd się bierze słabość do takich bohaterów i być może jednym z powodów jest ich styl działania. Bo dokonując przestępczych czynów nie działali oni brutalnie, no chyba, że musieli. Ale nie opierali się na sile, przemocy czy zadawaniu bólu. Wykorzystywali intelekt, psychologię, pomysłowość. Nie szli na tzw. rympał, tylko wszystko mieli starannie przemyślane. I są to historie opowiedziane z humorem, można się pośmiać oglądając jacy z filmowych Abagnale i Najmrodzkiego byli łebscy faceci. Celowo piszę "filmowych", bo autentyczny Najmrodzki był dużo mniej sympatyczny niż ten którego zagrał Ogrodnik. Poza tym poszkodowanymi nie byli zwykli, przeciętni zjadacze chleba, a instytucje finansowe lub ludzie bardzo majętni. Czyli są oni prawie takimi współczesnymi Robin Hoodami, który chociaż banita wyjęty spod prawa to jest przecież archetypem dobrego bohatera. Tak swoją drogą to jestem ciekawy jak Amerykanie oceniają postać Franka Abagnale, w którego wcielił się DiCaprio?

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Bo z powodu zaszłości historycznych Amerykanie i Polacy mają zupełnie inny stosunek do swojego państwa. Dlatego Najmrodzki mógł budzić sympatię, bo okradał państwowe Pewexy i ośmieszał milicjantów czyli funkcjonariuszy opresyjnego państwa. Ale jak Amerykanie oceniają Abagnale to nie wiem. A może to magia kina sprawia, że przy odpowiednim scenariuszu i reżyserii nawet szwarc-charakter oceniany jest pozytywnie? Możliwe, bo to już Lenin twierdził, że kino jest najważniejszą ze sztuk, a Goebbels uważał kinematografię za znakomite narzędzie propagandowe. A może chodzi jeszcze o coś innego? Znałem kiedyś pewną polonistkę i oprócz tego, że była niezła w sypialni zapamiętałem również naszą rozmowę o "Ojcu Chrzestnym". Bo zarówno książkę jak i film uważam za świetne i moim zdaniem ta książka powinna być lekturą obowiązkową każdego faceta. A ona mi powiedziała, że nie rozumie tej męskiej fascynacji "Ojcem Chrzestnym", bo w cywilizowanym kraju stosunki społeczne reguluje prawo, a nie jakieś plemienne zwyczaje czy zasady. Powiedziałem jej wtedy: Jesteś kobietą, więc tego nie zrozumiesz, dlaczego Ty nie zabijasz? bo prawo tego zabrania? ja nie zabijam, bo tak zostałem wychowany, takiej moralności mnie nauczono i to jest pierwotne, a prawo jest wtórne. Ale wracając do filmów to oba polecam, dobre kino. I jest trochę humoru i widać jak pomysłowością, przebojowością, a czasami i tupetem osiąga się cel. I można też zobaczyć jak zdobywa się kobietę. Nie drętwymi pytaniami: "czy jesteś realna?", nie prymitywnymi zaczepkami w stylu: "Ruchasz się czy trzeba z tobą chodzić?", a tak jak to robił Najmrodzki. DiCaprio też potrafił tę Brendę owinąć sobie wokół palca. I podobała mi się ta filmowa partnerka Najmrodzkiego. Zarówno od strony wizualnej, bo lubię kobiety o tego typu urodzie, ale miała również ciekawy charakter. Nie była z tych łatwych, które na pierwszej randce rozkładają przed facetem nogi. Ale jak już pokochała to na dobre. I przy tym nie była to taka miłość ślepa, bezkrytyczna. Raczej taka motywująca faceta: Będę z Tobą, ale zrób coś ze swoim życiem, skończ z przestępczym procederem. Albo: Będę na Ciebie czekała, ale jak normalnie wyjdziesz, a nie jak uciekniesz, bo to żadne rozwiązanie...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

No to Pyrkon zaliczony. Tematyka fantasy to nie są moje ulubione klimaty, ale serdeczna przyjaciółka namawiała mnie na przyjazd, że fajnie będzie itd. I miała rację. Tym razem wybrałem się do Poznania pociągiem. Z kilku powodów. Bo nie pamiętam kiedy ostatni raz korzystałem z usług kolei, bo Pyrkon odbywa się tuż obok dworca, bo przyjeżdżając autem jakikolwiek alkohol byłby wykluczony. I już od początku byłem w szoku. Bo były takie tłumy, że kolejka i to nie jedyna, a jedna z kilku, liczyła dobre kilkaset metrów. Jeśli ktoś zna topografię okolic poznańskiego dworca, to kolejka zaczynała się od wejścia na teren Targów Poznańskich, a kończyła gdzieś wewnątrz podziemnego parkingu na Głogowskiej. Mówię Piaa, że przypominają mi się dziecięce lata, gdy raz w miesiącu stało się w kolejce po kawę. Ona stała jeszcze za papierem toaletowym. Dla dzisiejszych 30- latków i młodszych to są opowieści z mchu i paproci, ale tak kiedyś naprawdę było. Ale na szczęście nie trzeba było tak jak kiedyś za kawą czy papierem spędzić w kolejce długich godzin i już po kilkunastu minutach odbieraliśmy identyfikatory i mogliśmy poczuć się w pełni Pyrkonowiczami. Byłem pod wrażeniem fantazji i pomysłowości uczestników, bo wiele kreacji było bardzo oryginalnych. Przy okazji poznałem znaczenie nowego słowa, bo wcześniej nie wiedziałem co to takiego "cosplay". I jak wspominałem fantasy to nie moja bajka, więc co jakiś czas musiałem pytać córki Piaa co to za postać i z jakiego komiksu czy serialu. Wcześniej nie wiedziałem, że Włóczykij to bohater z "Muminków", a po Pyrkonie to nawet mam z nim zdjęcie, podobnie jak z rycerzem z Gothicu, bohaterami "Gwiezdnych Wojen" czy kilkoma innymi postaciami. Podobało mi się, że elementem wielu kreacji były pończochy lub rajstopy. No bo gdzie ja w czerwcu zobaczę nogi w nylonie? Jak to gdzie, na Pyrkonie! Z tym, że widziałem również kilku facetów w takim elemencie garderoby i to już mniej mi się podobało. Ale generalnie te cosplaye robiły wrażenie. Kolorowe, zabawne, oryginalne, z polotem i fantazją. I ten pyrkonowy klimat! Tysiące uczestników i zapewne hektolitry wypitego piwa, a żadnych sporów, waśni czy chamstwa. Za to atmosfera życzliwości, radości, konwentowego święta i przestrzegania pyrkonowej etykiety. Co prawda piwo po 14 zeta i dalekie od optymalnej czyli między 5, a 7 stopni temperatury, ale co tam, Pyrkon jest raz w roku...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Największym zainteresowaniem cieszyła się chyba Strefa Wystawców i choć ja nie jestem gadżeciarzem, to trochę chyba rozumiem takich ludzi, bo jak miałem naście lat to sam zbierałem żużlowe gadżety od programów zaczynając, poprzez proporczyki, przypinki, na zdjęciach zawodników kończąc. Choć jak oglądam sceny z USA, gdzie ludzie koczują pod sklepami, bo ma się pojawić nowa edycja butów Adidasa czy innego Nike, to myślę sobie, że ludzie jednak są porąbani i zastanawiam się jakie oni mają priorytety skoro wizja braku nowych butów urasta do rangi życiowego dramatu. Ale to taka dygresja. W każdym razie ja gadżeciarzem nie jestem i chociaż z ciekawością obejrzałem sobie te stoiska to z uśmiechem przyglądałem się Piaa, która co rusz zachwycała się tym czy owym. Mnie tam najbardziej interesowało stoisko z książkami science- fiction i tam sobie kilka pozycji wybrałem. Będzie co robić, gdy późnym wieczorem rodzina już śpi, a mnie niespieszno w objęcia Morfeusza. I jeszcze zainteresowały mnie takie laserowo wycinane modele do składania. To pobawimy się z synem i będziemy mieli nasz własny teleskop Hubble'a. A potem było to co mi się najbardziej podobało czyli hala poświęcona "Gwiezdnym Wojnom". Strzeliłem sobie fotki z Boba Fettem, z Tuskonem (z tym charakterystycznym skraplaczem wilgoci na szyi) i z kilkoma innymi, których imion już nie pamiętam. Kapitalnie prezentowały się makiety lego przedstawiające z detalami Potyczkę na Jakku i Upadek Concordii. A na koniec tradycyjna już na Pyrkonie belgijka. Gdyby nie oddzielające barierki, to Piaa ruszyłaby w tany heh. Niestety jeden dzień to zbyt mało żeby zaliczyć wszystkie atrakcje Pyrkonu dlatego o Strefę Gier jedynie zahaczyliśmy przelotem, a z autografu od Andrzeja Pilipiuka musiałem zrezygnować, bo o 21, gdy zaczynało się spotkanie z nim to ja wsiadałem do pociągu. Ale Piaa miała rację i to jest świetna impreza z mnóstwem atrakcji i skoro stwierdzam to nawet ja, dla którego fantasy nie może się nawet równać ze starą, dobrą science- fiction, to wyobrażam sobie jak zadowoleni musieli być miłośnicy tego gatunku...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Mimo tego co tu się ostatnio dzieje, tych wszystkich zgłoszeń, urlopów, aktywności dziwnych profili napiszę o czymś innym. Właśnie wróciłem z meczu żużlowego, a to dla mnie są na ogół takie emocje, że muszę gdzieś dać im upust, odreagować. Jedni żeby spuścić ciśnienie trzepią się pod zdjęcia jakiejś zbiornikowej laluni, a ja lubię pobazgrać klawiaturą. To parę zdań o filmie, który wczoraj obejrzałem. 4 lata temu minęła 50 rocznica pewnego bezprecedensowego w dziejach ludzkości wydarzenia i z tej okazji powstał film opowiadający o tamtym osiągnięciu. Ale nie jest to prosta laurka dla ludzi, którzy tego dokonali i nie ma tam tego tak charakterystycznego dla Hollywood amerykańskiego patosu. Pewnie wszyscy znamy słynne słowa wypowiedziane przez Armstronga, gdy postawił stopę na Księżycu i mam wrażenie, że reżyserowi udało się odwrócić tę perspektywę i pokazać, że mały krok ludzkości w eksploracji Kosmosu był wielkim krokiem konkretnego człowieka, w tym przypadku Neila Armstronga. Armstrong nie był chyba wdzięcznym obiektem dla kamery, to nie była postać medialna, on był introwertykiem, milczkiem, osobą wyciszoną, przeżywającą traumę związaną z rodzinną tragedią. I moim zdaniem Ryan Gosling bardzo dobrze ukazał te emocje wcielając się w rolę Armstronga. Być może w przestrzeni kosmicznej on szukał ukojenia i odpowiedzi na pytanie dlaczego śmierć zabrała jego córkę. I mam nadzieję, że ją znalazł, pogodził się z tą stratą czego symbolicznym potwierdzeniem była jedna z końcowych scen, gdy on stojąc na powierzchni Srebrnego Globu wypuszcza w kosmiczną przestrzeń bransoletkę z imieniem córki. Tak rozumiem tę scenę. Podobała mi się Claire Foy jako żona Armstronga. Oddana mężowi strażniczka domowego ciepła. Mając taką kobietę człowiek może podjąć się wielkich wyzwań, bo wie, że ma do czego wracać. Ale dla kobiety to niełatwa rola. Bradbury (ten od "Kronik marsjańskich") w jednym z opowiadań fajnie opisał co może czuć żona astronauty, który w domu jest gościem, bo większość czasu spędza w kosmosie. I niestety postęp w tej dziedzinie znaczony jest ludzką śmiercią. Bo zanim Armstrong na pokładzie Eagle mógł lądować na Księżycu, to wielu we wcześniejszych testach i próbach zapłaciło największą cenę czyli oddało życie. Przecież dzisiaj mało kto pamiętałby Armstronga, bo to Ed White lądowałby na Księżycu, gdyby nie spłonął w kapsule Apollo podczas prób. I to balansowanie astronautów między życiem, a śmiercią jest w filmie stale obecne. Małgorzata Salik w "Płomieniu" pisze, że choćby wszystko idealnie przygotować, przeprowadzić dziesiątki prób, zgrać wszystko na tip top, to i tak awarie w kosmosie są nie do uniknięcia. To kosmiczna statystyka i pytanie nie brzmi czy, ale kiedy i co nawali. Czy zatem warto ponosić to ryzyko? Moim zdaniem bezsprzecznie tak...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

I nie rozumiem tych wszystkich malkontentów przeciwnych rozwojowi astronautyki. W filmie jest pokazany czarnoskóry przeciwnik wyprawy na Księżyc, który na jakimś proteście mówi, że on nie ma za co opłacić rachunków, a Biali lecą sobie na Księżyc. Takiemu tępakowi miałbym ochotę powiedzieć: A weź Ty się nierobie do roboty i zarób sobie na ten czynsz, a od wypraw kosmicznych to się odpierdol! Pokazany jest też Vonnegut, który również coś bredzi, że to lądowanie jest niepotrzebne. Cóż, nie brakuje małych, ograniczonych ludzi z klapkami na oczach. Podobał mi się realizm w przedstawieniu kosmosu. Tu nie było kolorowych obrazów czy spektakularnych akcji. Jest ciemność, mrok i pustka. Bo przestrzeń kosmiczna wbrew pozorom jest pusta, przeraźliwie pusta. Taki paradoks, że choć wszechświat zawiera kilkaset miliardów galaktyk po kilkadziesiąt miliardów gwiazd każda, to w przestrzeni kosmicznej dominuje uczucie dojmującej pustki. Albo ta szara powierzchnia Księżyca, która zdaje się wręcz krzyczeć do ludzi: Idźcie stąd, to nie jest miejsce dla Was. Swoje robi też muzyka. Nie nachalna, nie przytłaczająca, ale właśnie taka odpowiednia do okoliczności. Ciekawym zabiegiem są również momenty ciszy. Paul Claudel pisał, że od muzyki piękniejsza jest tylko cisza, a ktoś inny śpiewał, że cisza to też głos Boga i coś w tym jest. Ale oprócz muzyki i ciszy jest coś jeszcze. To są kapitalnie odtworzone dźwięki z kabiny. Czasami są to szmery czy szelesty, a czasami dudnienia i hałasy. Słychać wtedy oddechy członków załogi, pracę silników startowych, nagrzewanie się kadłuba czy dźwięk uruchamianych przełączników. W ogóle widząc to wszystko można docenić z jakim wyzwaniem mierzyli się twórcy amerykańskiego programu kosmicznego mając do dyspozycji ówczesną relatywnie prymitywną technikę. Choćby takie dokowanie w przestrzeni kosmicznej. To fajnie wygląda u Zajdla czy Lema jak się czyta, że leciutki wstrząs dał odczuć drobną niedoskonałość naprowadzania, ale mechaniczne chwytniki wysunęły się i spoiły rakietę z...itd. Ale w przypadku Apollo to był rewolucyjny pomysł. I oni sobie z nim poradzili. W epizodzie z Ageną, gdy na Gemini dochodzi do gwałtownych i niekontrolowanych obrotów, podczas samego lądowania, gdy komputer pokładowy zadławił się obfitością danych czy podczas sceny spłonięcia Eda White z dwoma innymi astronautami widz może się przerazić jak topornej technice powierzyli swoje życie astronauci. Mechaniczne rygle, przełączniki, wskaźniki, klapy itd. I mając tak zawodne środki techniczne oni dopięli swego i jednak wylądowali na powierzchni naszego satelity! Bardzo mi się ten "Pierwszy człowiek" podobał i zainteresowanym kosmiczną tematyką czy choćby ciekawym jak wyglądało lądowanie na Księżycu szczerze tę produkcję polecam...

milFuria
milFuria VIP VF
Kobieta () ·
rok temu

Nawiązując do ladowania na księżycu … bo ten fakt akurat stanowi pewną ,kotwicę czasową’ w scenariuszu najnowszego Indiany Jonesa …. Ktoś z was już oglądał? Bo aż mnie kusi aby coś napisać …

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
rok temu

Pisz, pisz, bo to co Ty napiszesz naświetli już chociaż w części to co nas czeka.:)

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
rok temu

Szok i niedowierzanie! Chyba kogoś pojebało zgłaszając Mirkę do weryfikacji! Nie wierzę, by to zrobiła administracja, bo raczej mają to w dupie. Musiał ktoś zgłosić jej profil! Tak czy tak...Mireczko proszę(!), zrób im to zdjęcie, bo Twój profil, zdjęcia i w ogóle, muszą cieszyć nie tylko moje oczy!

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Tym razem będzie nie o filmie, a o telewizji. Bo jest jedna stacja, która samą siebie określa jedyną wolną, najwolniejszą telewizją w kraju. I o ile zdarza mi się oglądać TVN24, to TVN po prostu omijam szerokim łukiem. I pomyślałem, że może ja uprzedzony jestem, może to wartościowa telewizja i jednak warto ją oglądać? Dlatego przez ostatnie dwa tygodnie co jakiś czas przełączałem na ten kanał żeby zobaczyć co oni tam puszczają. Taki mały eksperyment. Od razu bez bicia przyznam się, że żadnego programu nie obejrzałem całego, bo to przekraczało moją wytrzymałość, ale tak pobieżnie zapoznałem się z ofertą tej stacji. I cóż ta stacja proponuje? 5:50 Uwaga! Taki program bez polotu o różnych nieprawidłowościach. Kogoś okradli, kogoś pobili, innego oszukali, na jakąś babę niesłusznie jej zdaniem nałożono mandat, a facetowi zoperowano nie tę nogę co trzeba. 6:10 Ukryta prawda. Tak swoją drogą to tytuł świetnie oddaje misję tej stacji. Ale wracając do programu, to w jednym odcinku dziewczyna miała fajnego chłopaka prawnika, ale zostawiła go dla jakiegoś wytatuowanego gościa. I dziewczyna zaciążyła. Obrotna mamuśka dziewczyny doszła do wniosku, że jednak prawnik to lepszy materiał na zięcia, wiec próbowała go wrobić w ciążę. W innym odcinku facet poznaje dziewczynę i chciałby sobie pobzykać, ale dziewczyna jest porządna, ma zasady i nie chce o tym słyszeć. Facet pyta się kumpla co ma robić, a ten mu radzi żeby spotykał się z porządną, ale jednocześnie w internecie znalazł sobie naiwną do ruchania. Ale nie pytajcie mnie jak te historie się skończyły, bo przecież tego chłamu nie oglądałem do końca. 7:10 Ekipy w akcji. O ratownikach medycznych, to chyba ratują życie, ale pewności nie mam, bo nie widziałem. 8:00 Kuchenne rewolucje i Gesslerowa rzuca garami. 8:55 Ten moment. To jest dopiero intelektualna uczta! W jednym odcinku kobieta zachodzi w ciążę i zwierza się przyjaciółce, że nie jest pewna czy to z mężem czy z kochankiem. Przyjaciółka dopytuje się kim jest ten drugi i gdy się dowiaduje to uspokaja ciężarną, że ona też z nim spała i on nie mógł jej zapylić, bo jest bezpłodny, więc może się uspokoić. Uff, czyli wszystko się dobrze skończyło i małżeńska sielanka uratowana...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

W innym odcinku się to nie udało. Bankier mający rodzinę odkrył, że od żony to on jednak woli facetów. I nie chciało mu się daleko szukać, to partnera znalazł sobie na sąsiedniej ulicy. Któregoś dnia zachciało im się amorów i bankier odwiedził kochanka w jego domu. Ale nagle w domu pojawili się rodzice tego drugiego. To gdzie wskoczył bankier? Nie zgadniecie. Do szafy! Co za inwencja i pomysłowość, nigdy bym na to nie wpadł, że kochanek może się schować w szafie. Ale ulicą przechodziła żona bankiera, zobaczyła samochód męża pod obcym domem to zadzwoniła do niego. Bankier w szafie, kochanek z rodzicami w pokoju, a tu nagle z szafy dobiega dźwięk telefonicznego dzwonka. No i chuj bombki strzelił, sprawa się rypła, mleko się rozlało i cały misterny plan w pizdu! Morał jest oczywisty, jak chcesz sobie pociupciać to nie jedź do kochanka swoim samochodem i nie zabieraj ze sobą komórki. 9:30 Sekrety życia. Kolejny ambitny serial paradokumentalny. Małżeństwo prowadzi pub, w którym organizuje imprezkę z okazji swojej rocznicy ślubu. Towarzystwo sobie popiło i następnego ranka mąż budzi się nie tylko z kacem, ale również z przeświadczeniem, że chyba z kimś się poprzedniego wieczoru bzykał i to nie była żona, w każdym razie nie jego żona. Ale może mu się to tylko przyśniło? Przychodzi do niego kelnerka i mówi, że skoro ją wczoraj zerżnął to niech teraz płaci jak nie chce żeby się żonka dowiedziała. Czyli jednak to nie był sen. Ale czy facet uległ szantażowi to nie mam pojęcia. 10:30 Kuchenne rewolucje i Madzia drze japę na ludzi. 11:30 Znowu Ukryta prawda. 13:30 Szpital. Wyjątkowy gniot nawet jak na standardy TVN. Na oddział trafia kobieta, która w zoo weszła do klatki z niedźwiedziem żeby zrobić sobie z nim zdjęcie. Nie oglądałem od początku, więc nie zdziwiłbym się gdyby ona najpierw wytargała lwa za grzywę, potem zrobiła sobie selfie z tygrysem i dopiero potem wpadła z wizytą do tego jak widać mało towarzyskiego misia. Na ten sam oddział przywieziono też zakochaną parkę, bo dziewczyna zasłabła na siłowni...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Nie dziwcie się jej, bo która z Was by nie zasłabła jakby się dowiedziała tego co ta dziewczyna? Okazało się, że może i ona była w nim zakochana, ale on w niej to już niekoniecznie, bo był chłopakiem do towarzystwa i posuwał matkę tej omdlałej. 14:45 Ponownie Szpital. Tym razem trafia tam facet, który ma dwie kochanki i dyma je nie tylko w dosłownym znaczeniu, ale również na kasę. Innym pacjentem jest gość, który żyje z partnerką i jej córką. Bzyka tę pierwszą, ale pragnąłby również tę drugą. Gdy to pragnienie próbuje urzeczywistnić to młoda wymierza mu cios i najwyraźniej była ona damskim wcieleniem Mike Tysona, bo po tym uderzeniu gościa trzeba było reanimować w tytułowym szpitalu. 15:50 Kuchenna rewolucja i Gesslerowa pewnie znowu komuś talerz zupy na łeb wylała. 16:55 I znowu Ukryta prawda. 17:55 Ludzie, ile można! Kolejny raz Ukryta prawda. 19:00 Fakty. Czyli dawka propagandy podana tak żeby nie zostawić widzowi pola do myślenia. I prowadzący łamiącym się głosem po raz 357 oznajmił, że właśnie w Polsce zniszczono demokrację. 19:40 Pogoda. Jutro ma być słonecznie. Cieszę się, ale zaraz przypominam sobie, że to TVN, więc szykuję na jutro parasol. 20:15 Jakiś głupawy serial. Potem był teleturniej, następny program interwencyjny i jeszcze "Głupi i głupszy". Ale nie, to nie program o posłach Szczerbie i Jońskim. To film z Careyem i Danielsem. A potem powtórki. Do niedawna w tej nowoczesnej i walczącej z zabobonami telewizji był jeszcze program Noc z magią, w którym wróżki przewidywały przyszłość. Ale wróżek już nie ma, przynajmniej chwilowo. Jakbym to wszystko podsumował? Znaczną część codziennego programu stacji TVN wypełniają bzdury ogłupiające widza i oswajające społeczeństwo z wszelkimi formami patologii. Reszta to pierdoły, tania rozrywka dla najmniej wymagających i spora dawka propagandy. Ta oferta programowa jest tak uboga, tak żenująco niska, tak odmóżdżająca i tak infantylna, że gdybym musiał regularnie i przez dłuższy czas oglądać całe programy tej stacji to uznałbym to za jedną z najgorszych form psychicznej tortury...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
rok temu

Sneer, ja tak jak Ty. TVN24 jeszcze oglądam, bo nie ma to jak podpatrywać wroga, ale TVN to już prawie w ogóle. Jest dokładnie tak jak napisałeś. Czasem zdarza się im puścić jakiś kinowy hit, ale to raz na ruski rok. Tak więc - NIE dla TVN!

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Racja, ostatnio tam leciał "Gladiator", a kiedyś "Skazany na Shawshank". Ale poza tym to nędza i poziom nawet nie dna, a kilku metrów niżej. A pamiętam gdy głośno było o tzw. Lex TVN jak jakieś dwie baby lamentowały, że co one będą oglądały i skąd one będą wiedziały co myśleć jak im zlikwidują ich kochany TVN. I o taką tandetę był cały tamten zgiełk?

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Gdybym miał w pięciu słowach podsumować tę lekturę, to powiedziałbym: Kurwa, ale to było dobre! Mężczyzna budzi się obolały i osłabiony, nie pamięta kim jest, nie wie gdzie jest, nie wie co ma robić. A to on ma ocalić Ziemię przed nadchodzącą katastrofą. Jest ostatnią nadzieją ludzkości i jeśli jego misja się nie powiedzie to połowa ludzkiej populacji wyginie, a reszta będzie wegetowała w opłakanych warunkach. Główny bohater stopniowo odzyskuje pamięć i powieść składa się z dwóch linii czasowych. Jedna to aktualne wydarzenia na statku kosmicznym, bo to tam znajduje się bohater. A druga to retrospekcje wyjaśniające jak do owej misji doszło. Autor stworzył naprawdę niebanalną fabułę. Bo co może zagrażać Ziemi z kosmosu? Ogromna asteroida? Krwiożerczy Obcy podbijający galaktykę? Rozbłysk supernowej? Nie. Zagrożeniem są mikroby. Drobne mikroorganizmy żywiące się energią słoneczną. Słońce traci jasność, na razie powoli, ale jeśli proces będzie trwał to w ciągu ćwierćwiecza temperatura na Ziemi spadnie o kilkanaście stopni, a to będzie oznaczało ekologiczną katastrofę. Naukowcy zaobserwowali, że wszystkie gwiazdy w pobliżu Słońca również tracą jasność. Ale jest jeden wyjątek. Gwiazda Tau Ceti wydaje się być nie zainfekowana, bo nadal świeci ze stałą mocą. Dlatego zapada decyzja o wysłaniu tam misji kosmicznej, która ma zbadać co sprawia, że Tau Ceti jest odporna na działanie mikrobów...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Ta książka to klasyczna science- fiction, ale z dużym naciskiem na science. Dlatego jeśli ktoś nie lubi fizyki, matematyki czy chemii, to powieść może wydawać się nużąca. Ja akurat lubię takie zagadnienia i mnie było tego wręcz za mało. I książka nie jest wolna od pomyłek, błędów, pewnych nielogiczności. Ale jak się tworzy 500 stron fantastyki z wieloma wątkami naukowymi, to nie sposób uniknąć takich wpadek. Przedstawiciel obcej, inteligentnej formy życia, bo i ktoś taki się w powieści pojawia, jest znakomicie opisany od strony biologiczno- fizycznej, ale psychicznie czy mentalnie w zasadzie niewiele różni się od ludzi. To jest nieco naiwne i trąci antropomorfizmem, ale nawet jeśli to trochę infantylne, to w taki uroczy sposób. I zakończenie też może nieco zbyt cukierkowe. Ale te wszystkie moje zastrzeżenia i krytyczne uwagi to są drobiazgi i detale, bo ta książka to kawał dobrej rozrywki i aż szkoda było przewracać ostatnią kartkę. Odniosłem też wrażenie, że ta książka to polemika z inną wschodzącą gwiazdą światowej fantastyki, z Chińczykiem Cixin Liu i jego metaforą "ciemnego lasu". Podobno trwają już prace nad ekranizacją tej powieści i w głównej roli ma wystąpić Ryan Gosling. Jeśli to prawda, to będę czekał na ten film tak jak obecnie na "Napoleona" Ridleya Scotta. W każdym razie książka Andy Weira "Projekt Hail Mary" to świetna fantastyka i przewiduję, że trafi ona do kanonu klasyki tego gatunku...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

No to obejrzałem sobie tego "Napoleona" i niestety przeżyłem spore rozczarowanie. Napoleon to moja ulubiona postać historyczna i najgenialniejszy wódz wszechczasów dlatego ostrzyłem sobie zęby na ten film. Znakomity reżyser, świetny aktor grający główną rolę i tytułowy bohater, to wszystko sprawiało, że liczyłem, że ten film wbije mnie w fotel. Tymczasem z kina wychodziłem zażenowany tym co zobaczyłem. Filmowy Napoleon to postać groteskowa, bez większych talentów, może poza waleniem z armat. To co osiągnął zostało mu podarowane i sobie właściwie niewiele zawdzięczał. Początki znajomości z Józefiną też wyglądały komicznie. Zresztą ta aktorka grająca Józefinę to jedyny, no może jeszcze poza scenami batalistycznymi, jasny punkt tej produkcji. Do Phoenixa nie mam pretensji, zagrał poprawnie i to reżyser nie dał mu rozwinąć skrzydeł. I do tego błędy historyczne, które nawet ja wychwyciłem. Od miesięcy czekałem na ten film i dużo sobie po nim obiecywałem spodziewając się superprodukcji godnej Oscara. Liczyłem na kinową ucztę, a dostałem niestrawne danie, które pozostawiło duży niedosyt. Może nie gniot, ale jednak spory zawód...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
rok temu

Ja to już nie pamiętam kiedy byłam ostatnio w kinie. W NL nie mam jak, a jak jestem w PL to też jakoś brak czasu, a i mój mąż jakiś domator. Poczekam na ten film więc jak będzie w sieci i wtedy go ocenię. Może tymczasem Mirka też coś na jego temat się wypowie.:)

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
rok temu

Przez nieuwagę usunęłam ostatni wpis, dotyczące moderowania grupy. Zainteresowani wiedzą o kogo chodzi. Otóż oczywiście zastosuję się do Waszych próśb, ale dajcie mi troszkę czasu. Tymczasem wszystko wyjaśniłam na moim profilu.

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Świąteczno- noworoczna przerwa to było trochę czasu na platformy filmowe. Jeśli chodzi o science-fiction to oferta jest na takim poziomie, że wkurwiony pojechałem do Empiku i kupiłem sobie "Opowiadania najlepsze" Dicka żeby mieć jakikolwiek kontakt z fantastyką. I skoro z mojego ulubionego gatunku nie da się nic ciekawego obejrzeć to sięgnąłem po dwa polskie seriale. Pierwszy teoretycznie nie powinien przypaść mi do gustu. Bo ten serial nie marnuje okazji żeby wbić szpilę Kościołowi, szlachcie, Polakom i ogólnie polskości oraz mężczyznom. Ale "1670", bo o tym serialu mowa, jest komedią czy satyrą, a takim formom wolno więcej, bo one przede wszystkim mają bawić czy śmieszyć i jeśli nie przekraczają granicy bluźnierstwa to jest to do przełknięcia. Choć dostaje się także, ale bardzo delikatnie, także feminizmowi, liberalizmowi czy bajeczkom o ratowaniu klimatu planety. Najbardziej nie podobało mi się to jak negatywnie został ukazany stan duchowny. Jego przedstawiciel czyli syn głównego bohatera, który mnie jako żywo przypominał Giertycha, był nieczułym, nietolerancyjnym, pozbawionym miłości do bliźniego, niewierzącym w zjawiska metafizyczne antypatycznym typem, który oszukiwał ludzi i myślał tylko o pieniądzach. Naprawdę brakowało tylko żeby jeszcze molestował dzieci. Żenujący był również wątek z niby-Jezusem. Serial wcale by nie stracił na atrakcyjności, gdyby nie było tej prostackiej antykatolickiej propagandy. Serialowi trzeba oddać, ze został świetnie zrealizowany. Ciekawa scenografia, zdjęcia, muzyka, udane kreacje aktorskie to wszystko atuty tej produkcji. Dobrze też wyglądał zabieg, nie wiem jak to się fachowo nazywa, ale polegający na tym, że aktorzy wypowiadają się bezpośrednio do kamery. I to co wydaje mi się podstawową regułą scenariusza dobrej komedii czyli nić sympatii między widzem, a głównym bohaterem. To się twórcom udało, bo szlachcic Adamczewski mimo licznych wad uosabiających stereotypowego sarmatę da się lubić. Zresztą uważam, że postawienie na Bartłomieja Topę było strzałem w dziesiątkę, bo ten aktor bardzo dobrze sprawdza się w rolach niezbyt rozgarniętego niezguły, ale takiego właśnie dającego się lubić...

Sneer___
Mężczyzna () ·
rok temu

Serial pełen jest licznych inspiracji, odniesień czy nawiązań. Jest ukłon w stronę Barei, są odwołania do Monthy Pytona, są aluzje choć raczej na zasadzie przeciwieństw do sienkiewiczowskiego wychwalania cnót rycerskich, jest parodia "Egzorcysty". Ba, na siłę można się nawet dopatrzyć nawiązania do "Flinstonów"! Serial jest satyrą społeczną i osadzenie współczesnych problemów w realiach XVII-wiecznej Polski jest tak absurdalne, że aż komiczne. Przy czym nawet kontrowersyjne tematy są podane w zdystansowanej formie i w sposób lekki i żartobliwy. Dobra komedia powinna przede wszystkim śmieszyć czy bawić i "1670" spełnia ten warunek. I jeśli komuś podobał się serial "Allo Allo" to wcale nie oznacza, że ten ktoś musi uważać, że wojna była zabawna, a naziści to w sumie nie byli tacy straszni. I na tej samej zasadzie choć uważam husarię za najdoskonalszą formację zbrojną w XVI- XVII wiecznej Europie, która gdy była użyta w odpowiedni sposób i w odpowiednim terenie to była nie do zatrzymania, była niezwyciężona, to nie przeszkadzało mi to w tym żeby z przyjemnością oglądać losy husarza Bogdana, który umówmy się, że nie był wzorem wojownika, raczej to taki trochę błędny rycerz. O, czyli kolejne nawiązanie, tym razem do Cervantesa. Czy serial mi się podobał? Gdy go oglądałem żona spytała mnie: A co ty się tak co chwilę zanosisz śmiechem? To chyba wystarczy za komentarz. Teraz mi się przypomniała płaczka Stasia i znowu chce mi się śmiać. Podsumowując, do tzw. warstwy ideologicznej serialu można mieć pewne zastrzeżenia i nie do końca mi się ona podobała, ale na poziomie rozrywki "1670" jest po prostu kapitalny i dostarcza widzowi dużą dawkę świetnego humoru. Rozpisałem się to już nie będę smęcił o drugim obejrzanym serialu, czyli "Tajemnicach polskich fortun". Serial dużo słabszy od "1670", ale spokojnie da się go obejrzeć, zwłaszcza jeśli kogoś interesują kulisy dochodzenia do wielkich fortun w okresie ustrojowych przemian, tego kto pociągał za sznurki, jak dochodziło do wielkich przekrętów, malwersacji itd...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
11 miesięcy temu

Wczoraj miał premierę film "Sami swoi. Początek". Nikomu chyba nie trzeba mówić o kim to film, i jakie ma miejsce w kinematografii Polski. Tak się zastanawiam...czy aby Artur Żmijewski, wiedział na co się porywa? Jak dla mnie to takie produkcje jak oryginał, są nie do podrobienia! Boję się, że nie dotrwam do końca filmu jak zobaczę tę nową wersję. Już jak oglądam zwiastun, to mam lekki niesmak. Wiele filmów poległo na próbie nakręcenia nowych wersji. Czy tak będzie i tym razem?
https://www.youtube.com/watch?v=XSMc2Gm0hU8

EmmmiSex
EmmmiSex VIP
Kobieta () ·
11 miesięcy temu

Żadna ludzka siła mnie nie zmusi aby to obejrzeć . Ciężko przetrwać reklamę a co dopiero cały seans .

Sneer___
Mężczyzna () ·
11 miesięcy temu

Też mam mieszane uczucia co do tego filmu. Nieuniknione będą porównania do kultowego dzieła Chęcińskiego i ciężko będzie sprostać tak wysoko zawieszonej poprzeczce. Słyszałem, że ten aktor wcielający się w postać Kazimierza Pawlaka starannie się do tej roli przygotowywał, ćwiczył odpowiednią dykcję, akcent itd., ale obawiam się, że tak jak pisze Mira to może wyglądać karykaturalnie. I ciekawe jak Żmijewski poradził sobie po drugiej stronie kamery? Filmu jeszcze nie widziałem, obejrzę jak nadarzy się okazja, ale zbyt wiele sobie po nim nie obiecuję...

EmmmiSex
EmmmiSex VIP
Kobieta () ·
11 miesięcy temu

https://zbiornik.com/Sneer___ Ja nie mam mieszanych uczuć . Jednoznacznie mówię nie ;) jeżeli krótki spoiler mówi uciekaj to raczej nie powinno się mieć wątpliwości co do jakości widowiska xd
Jedyny film którego kolejna część ( po latach ) est lepsza od pierwszej do Top Gun maverick .

Sneer___
Mężczyzna () ·
11 miesięcy temu

A dla mnie to będzie druga część "Ojca Chrzestnego". To też nie jest typowy prequel, bo jest to kontynuacja losów Michaela Corleone, ale jednak poznajemy tam młodość nestora rodu czyli Vito Corleone. Dla mnie to też przykład, chyba niezbyt częsty, gdy znakomitej książce dorównuje jej adaptacja filmowa. Drugim takim przykładem jest dla mnie "Okręt"...

Sneer___
Mężczyzna () ·
11 miesięcy temu

A ja tej Lucy Mancini zupełnie nie kojarzę. Za to gdybym miał wskazać postać w filmie pominiętą to podałbym Johna Fontane tego śpiewaka, który w książce jest jednym z głównych bohaterów, a w filmie to postać drugoplanowa czy wręcz rola epizodyczna. Choć przez tę scenę z łbem konia w łóżku producenta pewnie każdy kojarzy o kogo chodzi. Dla mnie takim największym zgrzytem w filmie był Luca Brasi. Na podstawie książki zupełnie inaczej wyobrażałem sobie tego osobistego "cyngla" Corleone, a w filmie to jakiś potężny, by nie rzec spasiony osiłek sprawiający wrażenie dość tępego. Ale poza tym zarówno książka jak i film są znakomite. Pamiętam jak przed laty znałem pewną polonistkę i z racji jej wykształcenia pogadaliśmy trochę o książkach. Ja jej powiedziałem jakie wrażenie zrobiła na mnie ta lektura i że moim zdaniem tę książkę powinien przeczytać każdy facet. A ona mi wtedy powiedziała, ze nie rozumie tej męskiej fascynacji "Ojcem Chrzestnym. Bo (jej zdaniem) w normalnym kraju czy w normalnych czasach ludzie kierują się prawem i to normy prawne regulują życie społeczeństw, a w "Ojcu Chrzestnym" najważniejsze są jakieś dziwaczne plemienne zwyczaje i nie brakuje tam głupawego seksizmu. Pamiętam, że odpowiedziałem jej, że jest kobietą i dlatego nie zrozumie fenomenu tej powieści...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
11 miesięcy temu

Największym sukcesem, nakręcając nową wersję, starszego filmu, to może się pochwalić chyba Cameron, nakręcając "Titanica".

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
11 miesięcy temu

Nie posługuję się takimi wyrażeniami jak Ty Mirko. Ogólnie chodziło mi o to, że coś zostało kiedyś nakręcone, a teraz jest nowa wersja. I o te porównania mi chodziło.

Sneer___
Mężczyzna () ·
9 miesięcy temu

Nie wiem jak młodzi, ale panowie w średnim wieku oglądali. I jestem pozytywnie zaskoczony. Może dlatego, że po "Bitwie Warszawskiej" czy "Orle" uważam, że polska kinematografia nie ma szczęścia do filmów wojennych i moja poprzeczka oczekiwań nie była zawieszona zbyt wysoko, a tymczasem film okazał się całkiem niezły. Oczywiście to żadne arcydzieło i ta produkcja nie może się równać z takimi hitami jak "Szeregowiec Ryan", "Stalingrad" czy "Dunkierka", ale ten film potrafił zainteresować i wciągnąć. Gra aktorska bardzo dobra moim zdaniem. Charyzmatyczny Lichota w roli Wańkowicza. Jedyne co mnie u niego raziło to ta arafatka, z którą się nie rozstawał. Żurawski jako Anders fajnie pokazał zarazem i rozterki i chłodną głowę dowódcy II Korpusu. Początek jako żywo przypominał Indianę Jonesa, miś Wojtek wygenerowany komputerowo co było aż nazbyt widoczne, wątek miłosny też taki sobie, ale to w sumie drobiazgi. Podobnie jak to, że tło historyczne tej bitwy mogło być nieco bardziej rozbudowane. Brakowało mi też nieco przedstawienia drugiej strony konfliktu, bo poza paroma Niemcami wylatujacymi w powietrze lub dobijanymi kolbami karabinów Niemców tam praktycznie nie widać. A tam przecież walczyła elita Wehrmachtu i między innymi dlatego ten klasztor był nie do zdobycia. Do plusów obok gry aktorskiej zaliczyłbym też brak nadmiernego patosu, choć rzecz jasna pojawiał się on. Do scen batalistycznych też można byłoby się przyczepić, ale generalnie nie były one złe. Ogólnie wyszedł całkiem dobry film, który z przyjemnością obejrzałem...

Sneer___
Mężczyzna () ·
9 miesięcy temu

Nie no jasne, że jest przydatna. Skoro w pewnych rejonach noszą ją tubylcy to musi być przydatna, w przeciwnym razie po co by ją nosili? Ale w filmie nosi ją wyłącznie Lichota i właściwie nie rozstaje się z nią. Można odnieść wrażenie, że on się w niej kładzie spać i w niej się budzi. Nie jest to jakiś poważny zarzut, ale ja w pewnym momencie czekałem kiedy zobaczę Lichotę bez tej arafatki i nie doczekałem się tego. Zresztą nawet nie wiem czy on grał Wańkowicza, bo w filmie ani razu nie pada to nazwisko i wszyscy zwracają się do niego per "redaktorze". Ale jak redaktor spod Monte Cassino to sam sobie odpowiedziałem, że to musi być Wańkowicz...

Sneer___
Mężczyzna () ·
9 miesięcy temu

I Miro jeszcze jedna rzecz mi się podobała w tym filmie, choć dla innych to może być minus tej produkcji. Bo wojna to są zabici i ranni. Jest nawet taki niemal matematyczny wzór, że w typowych okolicznościach liczba zaginionych i rannych to zabici razy trzy. Czyli jeśli nie zaszły jakieś nadzwyczajne okoliczności i w jakiejś bitwie zginęło 10 tysięcy żołnierzy, to w ciemno można zakładać, że zaginionych i rannych było tam 30 tysięcy. I to często umyka tym, którzy zajmują się tematyką wojenną, ten fakt, że każda nawet najwspanialsza wojenna Wiktoria jest okupiona krwią zabitych i rannych. W "Na zachodzie bez zmian" dla mnie najbardziej poruszającą sceną była ta początku pokazująca sortowanie mundurów. Bo każdy z tych mundurów oznaczał czyjeś stracone życie. I w "Czerwonych makach" często, chyba nawet częściej niż do bitewnego zgiełku, widz jest zabierany do szpitala polowego. To pozwala uświadomić sobie, że ceną za tę łopoczącą na szczycie Biało- Czerwoną były setki istnień ludzkich, dziesiątki amputowanych kończyn i ogromne morze ludzkich tragedii i cierpień. Od razu nasuwa się pytanie czy było warto? Pewnie było, choć cena była bardzo wysoka. Swoją drogą świetne role Dariusza Toczka jako sanitariusza i Andrzeja Masztalerza jako doktora...

Sneer___
Mężczyzna () ·
9 miesięcy temu

Szczerze mówiąc to poza tym, że jest taki naukowiec, to nic więcej o nim nie wiem. A to imię i nazwisko bardziej kojarzy mi się z aktorem znanym z "Autopsji Jane Doe" czy roli Agamemnona w "Troi". A jeśli chodzi o czarne dziury to dla mnie najbardziej niezwykłe jest to, że ich istnienie przewidziano już w XVIII wieku. Wtedy jeszcze nie wiedziano, że nie ma nic szybszego od światła, więc to raczej były "ciemne gwiazdy" czy "zamrożone gwiazdy", a nie "czarne dziury", ale już wtedy Michell i Laplace przewidywali istnienie takich kosmicznych obiektów. Te ich przewidywania nie były oparte na żadnych empirycznych badaniach czy obserwacjach, a jedynie na czystej dedukcji. Dla mnie to przykład geniuszu ludzkiego umysłu opartego na racjonalnym rozumowaniu. A taki wykład to jest coś czego można Tobie pozazdrościć. Jak czasami piszesz o jakichś dziwacznych butach czy strojach to myślę sobie: I czym tu się podniecać? Moda jest mi tak obca jak politykom obecnej koalicji rządzącej uczciwość, chodzę w wytartych dżinsach i w życiu pewnie na buty nie wydałem więcej niż ze dwie stówy, więc dla mnie ta cała moda i fatałaszki to taka kobieca fanaberia. Ale taki wykład z kosmologii, tak, to są tak pasjonujące zagadnienia, że tego to można pozazdrościć...

Sneer___
Mężczyzna () ·
9 miesięcy temu

Co ciekawe taką czarną dziurę w zasadzie można byłoby sobie sztucznie stworzyć. Wystarczyłoby dowolną masę ścisnąć do rozmiarów odpowiadających jej promieniowi grawitacyjnemu. I już i mamy czarną dziurę. Problem leży w rozmiarach tego ściskania. Jeśli dobrze pamiętam Ziemia przy zachowaniu swojej gęstości musiałaby zostać ściśnięta do rozmiarów kuli o promieniu 1 cm, a w przypadku Słońca ten promień wynosi 3 km. W praktyce nierealne, ale teoretycznie można sobie wyobrazić jakąś gigantyczną kosmiczną prasę, która ściska Ziemię do takich rozmiarów czyniąc z niej właśnie czarną dziurę. I cała historia badań nad czarną dziurą przypomina mi o jednym. O tym, że nauka to praca kolektywna. To gmach, do którego kolejne pokolenia naukowców dokładają swoje cegiełki. Taka Teoria Względności jest bez dwóch zdań genialna. Ale przecież Einstein nie wziął się znikąd. Obowiązywała wtedy mechanistyczna wizja świata Newtona, były eksperymenty Faradaya, równania Maxwella, prace Hertza, teorie Macha, doświadczenia Michelsona- Morleya. Einstein mógł bazować na tych wszystkich pracach i wyciągać z nich wnioski. Jego geniusz polegał na tym, że miał otwarty umysł i nie bał się wyciągać wniosków sprzecznych z tzw. zdrowym rozsądkiem. Kto wie czy pierwszym nie byłby Poincare, ale gdy z równań wynikało, że coś dziwnego dzieje się z czasem, to zrezygnował przeświadczony, że musiał gdzieś popełnić błąd, bo przecież czas jest absolutny. Einstein był na tyle szalony, że nie bał się ewentualnego ośmieszenia i dzięki niemu wiemy, że czas jest rzeczą względną. Podobnie z czarną dziurą. Obok tych dwóch wcześniej wymienionych był Schwarzschild. Co on mógł osiągnąć, gdyby nie zmarł w młodym wieku? Był Chandrasekhar. Do czego on by doszedł, gdyby nie hamował go Eddington? Był Oppenheimer ze Snyderem. Co jeszcze odkryłby Oppenheimer, gdyby nie poświęcił się pracy w Los Alamos? Byli Penrose, Wheeler, Hawking i wielu innych. Te wielkie odkrycia naukowe to zdecydowanie praca kolektywna. To pokazuje do czego zdolni są ludzie, gdy współpracują ze sobą, czerpią z dorobku innych, gdy następuje wymiana wiedzy, myśli, wyników badań. Ale to jest jedna strona naszej ludzkiej natury i jest też ta bardziej mroczna, gdy traktujemy innych z nieufnością, jak rywali, konkurentów, przeciwników. Chyba już tacy jesteśmy pełni sprzeczności i jednocześnie zdolni zarówno do rzeczy wielkich jak i tych najbardziej niegodziwych...

Sneer___
Mężczyzna () ·
9 miesięcy temu

A z tymi butami racja, męska logika tego nie ogarnia. Kiedyś przed zimą szukałem butów i zanim w pawlaczu dokopałem się do swoich to musiałem przebrnąć przez liczne kartony z damskim obuwiem, więc pytam żony po co jej aż tyle kapci. Ona mi mówi, że ona na to majątku nie wydaje, bo to albo przecena, albo promocja, albo okazja i ona się nie pyta po co mi jakieś narzędzia. Odpowiedziałem jej, że porównanie do narzędzi jest błędne, bo jak cieknie kran, albo trzeba dokręcić zawiasy w szafie to nie wzywasz hydraulika czy ślusarza tylko zwracasz się z tym do mnie, a gołymi rękami przecież tego nie zrobię i jak chcesz mieć otwór w ścianie to palcem ani fiutem też tego nie zrobię tylko muszę mieć wiertarkę. I nie chodzi mi o kasę, nie w tym rzecz, zarabiasz to sobie kupuj, ale chciałbym poznać sens, motywację takich zakupów. Ja mam buty na zimę, na lato jakieś adidasy i jakieś porządniejsze do kościoła, mam buty do garnituru, na lato jeszcze mam sandały, może jeszcze jakieś by się znalazły i starczy, więcej nie potrzebuję. A czym kieruje się kobieta, że posiadając 26 par koniecznie musi kupić jeszcze 27 parę? I gdy usłyszałem: "Tak, wypominasz mi, że sobie czasami kupię nowe buty?" to uznałem, że rozmowa zmierza w złym kierunku i zakończyłem ją stwierdzając, że absolutnie jej niczego nie wypominam i nie będzie mi przeszkadzało nawet jak sobie kupi 38 parę butów. W każdym razie do dzisiaj motywacje kobiety przy zakupie kolejnych par butów pozostają dla mnie wielką, nieodgadnioną tajemnicą...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
8 miesięcy temu

Mirko, może odwiedzisz Opole..
https://nto.pl/festiwal-ksiazki-w-opolu-coraz-blizej-w-programie-sa-targi-ksiazki-spotkania-autorskie-i-koncerty/ar/c13-18514523

"- W Opolu jest najlepszy festiwal książkowy na świecie, na który zapraszam co roku. Jestem tu już siódmy raz i mam zamiar tu być jeszcze myślę co najmniej 97 razy – mówił podczas ubiegłorocznej edycji wydarzenia Remigiusz Mróz, okrzyknięty królem polskiego kryminału.

Na plenerowej scenie ósmego festiwalu książki, zorganizowanej na Placu Wolności w Opolu, oprócz Remigiusza Mroza pojawią się m.in. Lech Wałęsa, Andrzej Stasiuk, Joanna Bator, Zbigniew Rokita, Arkady Radosław Fiedler, Malin Stehn, Joanna Kuciel-Frydryszak i Marta Strzelecka, Jakub Żulczyk, Kim Ho-yeon, Tomasz Raczek, Sylwia Winnik, Daria Ładocha i wielu innych.

- W tym roku przygotowaliśmy również liczne atrakcje dla entuzjastów poszczególnych gatunków literackich – fani klimatów kryminalnych będą mogli zapisać się na cykl spotkań pt. „Zbrodnia na pokładzie” – będą to dwa wyjątkowe spotkania autorskie, które odbędą się nocą, co więcej miejscem spotkania będzie statek płynący Odrą co dodatkowo podkreśli klimat wydarzenia – mówią organizatorzy."

To tylko fragment z artykułu..

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
8 miesięcy temu

Natrafiłam na zapowiedź tego festiwalu na opolskiej stronie, którą przeglądam codziennie, by wiedzieć co się dzieje w moim Opolu. Pomyślałam natychmiast o Tobie, bo przeczytałam same top nazwiska, a wiem, że pewnie każdego znasz z osobna, a i pewnie prywatnie. Przyznasz, że obsada wręcz doborowa. Sama jeszcze nie wiem gdzie będę wtedy? O ile w Opolu to pewnie pójdę zobaczyć "ich", wszystkich z bliska. Bardzo bym chciała. Jednak na dzień dzisiejszy, jeszcze nie wiem czy będę w pracy w NL, czy też może jakiś urlop. Wiem, że dla Ciebie byłby to raj wśród tych wszystkich autorów, jak i samego Lecha Wałęsy. To jednak mega gratka, mieć ich tak blisko mnie...

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
8 miesięcy temu

http://festiwalksiazki.pl/ tutaj jest plan całego festiwalu. Coś konkretnego byś poleciła?

Sneer___
Mężczyzna () ·
7 miesięcy temu

Ktoś oglądał serial "Problem trzech ciał"? Bo ja tak na szybko obejrzałem i powiem Wam, że zachwycony nie jestem. Jakoś bardzo rozczarowany również nie, ale uważam, że książka była bez porównania lepsza, była pasjonująca i wciągająca, a serial co najwyżej jest przeciętny. Inna sprawa, że ciężko zekranizować taką opowieść gdzie na pierwszym planie są idee, wizje, problemy, a postaci schodzą jakby na dalszy plan. Ale już zapowiedziano powstanie kolejnych części, więc następne sezony być może będą lepsze?

Sweetheart
Sweetheart VIP VF
Kobieta () ·
7 miesięcy temu

Przepraszam, że się nie odzywam, ale nie mam ostatnio zbyt wiele czasu, a serialu nie oglądałam. Jak obejrzę, to dam znać.:)

Sneer___
Mężczyzna () ·
7 miesięcy temu

Może Ci się nie spodobać. Serial jest w moim odczuciu dość ciężki w odbiorze, może przez napisy, które jednak absorbują uwagę, a może przez liczne poboczne wątki, w których czasami ciężko się połapać. Dla fanów fantastyki, a w szczególności twórczości Cixin Liu to może być gratka, ale dla innych niekoniecznie...

Sneer___
Mężczyzna () ·
6 miesięcy temu

No to był film! I co z tego, że niektóre sceny trąciły naiwnością, a zakończenie takie trochę tandetne, ale jak to się oglądało! A przed laty jak widziałem ten film, to mnie najbardziej podobało się to z czego słynęła kiedyś Ameryka. Nie bogactwo, dolary, drapacze chmur czy nowe technologie. A wolność. U nas zakazy, nakazy, zgody, pozwolenia, koncesje itd. A tam masz pasję i możesz sobie ją realizować, tak po prostu. Czyli będzie nowa wersja? No to ciekawe jak wypadnie porównanie...

Sneer___
Mężczyzna () ·
6 miesięcy temu

Nie no, niektóre sceny mogły śmieszyć. Jak chowają się pod drewnianym mostkiem, tornado rzuca samochodem, wyrywa gwoździe, deski też, a im się nic nie stało. Albo jadą drogą i dom przewraca się na drogę. To wjeżdżają do domu, po schodach do salonu i wyjeżdżają chyba oknem. I nic, jadą dalej. A nie poruszali się czołgiem czy specjalnie opancerzoną limuzyną prezydenta USA tylko zwykłym pickupem. Albo końcowa scena. Tornada mają swoją skalę. Tak jak jest skala Richtera czy skala Beauforta tak jest też skala tornad. I przechodzi tornado 10 czy któregoś stopnia, wyrywa domy, wielkimi tirami czy cysternami rzuca jak pudełkami zapałek, a oni przypinają się jakimiś pasami do rur i wszystko wokół zmiotło, a oni przeżyli. Ale to wcale nie jest zarzut z mojej strony. Bo takie błędy rażą, gdy wysuwają się na pierwszy plan, gdy nie ma nic ciekawego poza tym. Ale film ma wywoływać emocje i jeśli one są, to takie błędy czy naiwności jakoś specjalnie nie przeszkadzają...

Sneer___
Mężczyzna () ·
6 miesięcy temu

Choćby taki "Armageddon". Tam nie było kilka czy kilkanaście błędów, a kilkaset. Podobno dla NASA jest to film instruktażowy dla swoich kadr jakich błędów należy unikać, bo jest ich tam mnóstwo. I te błędy przeszkadzały Tobie w odbiorze tego filmu? Bo mnie nie. Dlatego, że ten film wywołuje emocje. Najpierw Bruce Willis goni po tej platformie wiertniczej Bena Afflecka. A potem, w jednej z końcowych scen, oni losują zapałki i pada na Afflecka. Ma zostać na asteroidzie i się z nią wysadzić. Willis go odprowadza, ale tylko po to żeby odciąć nu drogę i samemu tam zostać z ładunkiem nuklearnym. Affleck mówi: Nie rób mi tego, to moje zadanie. A Willis odpowiada: Zaopiekuj się moją córką, to jest teraz twoje zadanie! Kapitalna scena wzbudzająca emocje. Kiedy jak ten "Armageddon" oglądałem? 10 lat temu? 20 lat? Jakoś tak. A tę scenę pamiętam do dzisiaj. Zresztą pożyczyłem sobie ten tekst od Willisa i czasami jak mam coś do zrobienia, a za bardzo mi się nie chce, to motywuję się mówiąc do siebie: Dobra, rusz dupę i do roboty, to jest teraz twoje zadanie. Dlatego jak film wywołuje emocje to takie błędy czy naiwne sceny wcale nie przeszkadzają w odbiorze filmu. A "Twister" bez wątpienia wzbudza emocje...

Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.

Rozumiem