Nie wiem, ale...gdzież jest pelegrino...zwany il...) ówczesny, tenże kozak...) umarł...? :)
Hej jak się zabrać za to aby wepchnąć swojej kobiecie większe dildo (21 cm ) nasze poprzednie ma 17,8 ale w sumie dalej z niego korzystamy problem głównie polega w grubości to stare ma 4,3 cm średnicy a nowe 4,6 cm jakiś pomysł ? Używamy środków nawilżających ale dziewczyna twierdzi ze to duże ja obciera ? Ktoś coś ?
No ja polecam, by ponacinać cipę jakąś żyletką, bo o brzytwę teraz trudniej. No chyba, że gdzieś u jakiegoś starszego mieszkańca jakiejś wsi poszukasz, bo ci starzy ludzie to są przywiązani do swoich dawnych gadżetów, które im służą po dziś dzień. Jak już będziesz miał te odpowiednie narzędzie, to zaczniesz od...połóż swoją laskę na plecach. Nogi niech zadrze do góry z lekkim rozszerzeniem w literę V. Ty sprawnym ruchem, wsadź brzytwę/żyletkę do środka, tej wąziutkiej cipki, i zacznij nacinać, szybkim energicznym ruchem, w kierunku - do siebie! Tnij co kilka cm, coś na styl kiełbasy z grilla. Jak już objedziesz dookoła wnętrze tej wąskiej cipki, to możesz zrobić to samo, ale tym razem w drugą stronę. Wyjdzie coś na wzór kwadracików, ale efekt będzie murowany. Na wszelki wypadek spryskaj to później jakąś wodą utlenioną, by oczyścić mikro brud, który mógł tam się przedostać z tej starej brzytwy, i tak po godzinie zacznij wkładać to większe dildo. Całą operację dobrze sfilmuj i wstaw tutaj, bo chciałabym zobaczyć czy dobrze to zrobiłeś? Tak możesz robić co jakiś czas, aż w końcu osiągniecie taki rozmiar, że fi 20cm, będzie latać w cipce, niczym ten tłuczek w moździerzu.
Marzy mi się bardzo długa minetka a przy tym zachaczanie o drugą dziurkę .
To przekuj marzenia w czyn. Do dzieła i powodzenia!
Ktoś pogada mam trochę luzu w pracy?
A ja chciałem podziękować koledze Wyuzdan40 za szereg cennych rad dotyczących Bieszczad. Nie ze wszystkich skorzystałem, bo nie byłem tam sam i musiałem dostosować się do oczekiwań rodziny. Ale wszystkie wskazówki Wyuzdana sobie spisałem, bo nie wiem czy za jakiś czas naszego kurwidołka znowu szlag nie trafi i ponownie nie spalą się serwery. Jest takie bieszczadzkie powiedzenie, które głosi, że w Bieszczady jedzie się raz, a potem się tam tylko wraca, wraca i wraca, a czasami osiada na stałe. Na stałe tam się nie osiedlę, ale wrócić zamierzam już za rok, więc rady Wyuzdana znowu się wtedy przydadzą, bo Wyuzdan to kopalnia wiedzy o Bieszczadach. Dlatego jeśli ktoś się tam wybiera po raz pierwszy to polecam uderzyć właśnie do niego. Dziękuję Wyuzdan!
Przywitać się chcieliśmy po powrocie. Dzień dobry zatem wszystkim znajomym i tym nieznanym ;)
Masakra ile osób wybyło ze zb! Chwilami aż ciężko poznać kto zacz.
No proszę...na pewno wszyscy wiedzą po tych ludzikach w avatarze, czyimi byliście znajomymi. Ale przywitać się oczywiście również przywitam, więc Dzień dobry.:)
Nie wydaje mi się, by akurat wszyscy musieli wiedzieć. Kto wie, ten wie i niech tak pozostanie. Przynajmniej jeszcze narazie. Dzień dobry.
Jeżeli chodzi o mnie, to tak może pozostać na zawsze. Takich profilów, jest tutaj setki tysięcy i na większości nie robią żadnego wrażenia. Dzień dobry również.
Nam o wrażenie, a bynajmniej o tego typu nie chodzi. Po prostu, dawno temu byliśmy tutaj, mieliśmy jakiś tam znajomych, spędzaliśmy miło czas. Dziś wróciliśmy, a co z tego wyjdzie, zobaczymy. I tyle, nic więcej. Natomiast profili jakiś cymbałów to racja, jest tu niestety na pęczki. Pod tym względem zb się nie zmienił, a nawet można by rzec, że się pogorszył. Cóż, takie efekty sprzedawania portalu z rąk do rąk ciągle komuś innemu, kto o niego nie dba, a jedynie ciągnie zeń kasę niczym z dojnej krowy.
Cymałem, profilem cymbałem widocznie i ja jestem. Nigdy tu nie byłam, zapragnęłam wejść. Wypowiedzieć się nie mogę, gdyż jak sądzę, kiedyś miałam wojnę z „Królową”. To dzień dobry demokracjo! I całemu forum - przepraszam, ze tak u boku, na prywatnym wątku!
Jeżeli masz na myśli mnie jako tę "Królową", to mała nieścisłość. Tutaj to ja jestem Carycą! Druga rzecz to taka, że jak sama widzisz, napisałaś i na dodatek post Twój jest na swoim miejscu i pewnie już tak pozostanie. O ile chcesz tutaj na Dziupli pomieszkać dłużej, to szeroko otwieram ramiona - serdecznie zapraszając do dyskusji, kiedy tylko zechcesz i znajdziesz czas. A więc - dobry wieczór.:)
@geslerowaM To określenie było bardziej odnośnie przeróżnych tutejszych dziwaków, zwyroli i podobnego autoramentu osobników ;) Vide Twój post pt.: "Równouprawnienie". Ten koleś z niego podpada idealnie wręcz pod to określenie :D
Witam!
Dziękuje serdecznie za pozwolenie przywitania się Carycy! Serio.
Dokładnie nie wiem co tu się robi, mówi czy pisze.
Ale będę dokładnie obserwować i dokładać oliwy do ognia.
Pozdrawiam!
No to może ja pierwsza doleję tej oliwy..."Witam", w tym przypadku jest niestosowne! Polecam poradnię językową :P, a czy piszemy tutaj czy też mówimy - jeden chuk, ważne by zrozumieć!
Witam. Wracam po przerwie związaną z ostrą pracą w sezonie. Wracam publikować prawdę plynącą ze statystyk i zawartą w blackpillu. Na początek podstawowa prawda na temat dyskusji z kobietami a raczej braku tej umiejętności u kobiet. Kazda dyskusja z kobietami sprowadza się do kobiecej strategii prowadzenia rozmowy... gdy brak argumentów starają się ośmieszyć i napiętnować rozmówcę. Zamierzam rozwiewać mgłę fałszu i zakłamania która sączy się do obiegu ingormacyjnego ze środowisk mizoandryczno-feministycznych. Blackpill to jest smutna prawda czy się to podoba czy nie.
Dami, a co to jest ten cały blackpil? I nie utożsamiałbym kobiety z feministką, bo to są dwa odrębne gatunki. Niewątpliwie feministka wyewoluowała z kobiety, ale ma z nią już niewiele wspólnego, a nierzadko jest wręcz jej zaprzeczeniem czy przeciwieństwem. I to co się rzuca na pierwszy rzut oka, to fakt, że feministka jest od kobiety dużo brzydsza i głupsza. Nie wiem może i są ładne feministki, ale widocznie tak się dobrze poukrywały, że ja jeszcze takiej nie widziałem i jak feministka no to paszteciara, czego przykładem są choćby nasze rodzime, polskiego chowu feministki jak Lempartowa, Senyszynowa, Środa, Szczuka, Dunin czy Filipiak. I z kobietami jak najbardziej da się normalnie, ciekawie i sensownie pogadać, ale z feministkami to faktycznie nie radzę. I tak przy okazji Dami to mam do Ciebie pytanie. Może zbyt bezpośrednie, może zbyt intymne, ale przecież nie będziemy się tu szczypać, tylko piszemy co nam leży na wątrobie. A mnie ciekawi jedna kwestia. Dami, Ty już w życiu ruchałeś czy ta radosna chwila jeszcze przed Tobą?
Co ma ruchanie do tematu? Jakaś próba zaszufladkowania oraz stygmatyzacji? Próba ośmieszenia? Jakiś to jest szczególnie ważny dla ciebie achievement? Ehh normictwo i brak umiejętności rozmawiania na argumenty. A co do reszty to tak da się porozmawiać z kobietami ale jeśli jest się odpowiednio przystojny jeśli nie to trzeba się naorbitować i nabetabankomacić by spełniać coraz to większe wymagania kobiet które po skończeniu jakiego gówno kierunku uważają się za dziesiąty cud świata. Jednym z największą teraźniejszych problemów kobiet są zbyt wygórowane wymagania, wymagania totalnie nie przystające do rzeczywistości. Mówił o tym choćby prof. Lew Starowicz. Obecnie kobiety najczęściej celują w kogoś pomiędzy Massimo a Grey'em. W ostateczności zaspokajając się pierwszym lepszym dobrze wyglądającym Sebą, bad boyem. Obecnie jest można powiedzieć plaga samotnego macierzyństwa oraz plaga samotnych mężczyzn. W tym że status społeczny oraz zarobki już nie chronią przed samotnością z koleii dobrze wyglądający troglodyci nie mogą się odpędzić od kobiet.
Nie Dami, nie chciałem Cie stygmatyzować czy ośmieszyć, co nie znaczy, że te moje wypociny tutaj należy traktować ze śmiertelną powagą. I spytałem z czystej ciekawości. A Ty zamiast odpowiedzieć jednym zdaniem, to walnąłeś cały elaborat, a i tak nie udzieliłeś odpowiedzi. Rozumiem, że to dla Ciebie drażliwy temat i tym wścibskim pytaniem poruszyłem jakąś czułą strunę Twojej osobowości? Czyli pewnie coś nie pykło. Co Dami, konar nie zapłonął? Nie przejmuj się takimi błahostkami, bo to się zdarza. Nawet Lewandowski czasami nie trafia do pustej bramki, nawet Wajdzie zdarzało się nakręcić gniota, nawet Edith Piaf czasami wyśpiewała fałszywą nutę, to i facetowi może się zdarzyć falstart w sypialni. Nie dramatyzowałbym z tego powodu tylko próbował dalej. Zresztą to na pewno nie Twoja wina tylko jej. Krowa zapewne była mało aktywna, oziębła i nie starała się, aby Damiemu było przyjemnie. Nie tak to było? Ale tak mogło być, więc co za różnica. I tak powinieneś to sobie tłumaczyć. Ale jednak winą obarczałbym jedynie tę konkretną kobietę, a nie całą damską płeć. No Dami, nie zniechęcaj się trudnymi początkami tylko uszy do góry i próbuj dalej! Tego kwiatu jest tyle, ze nic tylko brać i korzystać. Miałbym Twoje lata i był stanu wolnego, to właśnie to bym robił. Aha Dami, jeszcze jedno. Bo nie może tak być! Tu są nie tylko tacy znawcy kobiet jak Ty, ale również tacy prości faceci jak ja. A Ty mi tu wyjeżdżasz z jakimiś achievementami i innymi nabetabankomatami. Co to kurwa ma być? Takie słownictwo zostaw dla prof. Lwa Starowicza, jak się do niego zgłosisz na terapię. Bo ja to lubię zaglądać na kurwidołek z kuflem piwa w dłoni, a przez Ciebie za chwilę będę musiał się otoczyć Słownikiem Wyrazów Bliskoznacznych pod redakcją Skorupki, Słownikiem Wyrazów Obcych Kopalińskiego czy Słownikiem Eponimów tego samego autora, bo bez takich pomocy nie będę miał pojęcia o czym do mnie piszesz!
Z tego wszystkiego to zapomniałem spytać. Ty Dami to w ogóle lubisz kobitki czy one Ciebie wyłącznie wkurwiają?
Walnąłeś taki pasywni agresywny eleborat obliczony na wyszydzenie i ośmieszenie mojej osoby. Zastanawiam się po co? Czyżby chodziło o przemożną chęć stanięcia w obronie kobiet o których nie pisze się w jedynie superlatywach? Jak taki rycerz który to pędzi na ratunek białogłowym w niebezpieczeństwie? Szlachetne ale wątpię by to było docenione. Chociaż kto wie. Pisanie o negatywach wśród kobiet to nie jest obrażanie. Kobiety w Polsce upodobały sobie obrażanie mężczyzn wręcz ubliżanie, taka dziwna odmiana ojkofobii. Twoje ostatnie pytanie ma charakter insynuacji, nie zamierzam odpowiadać. W ciągu całego twojego wywodu zastosowałeś cały szereg chwytów mających za zadanie wciśnięcia mnie w ramy i przedstawienia mnie w oczach potencjalnych czytelników w negatywnym świetle. Już jakoś zawsze tak jest że gdy pisze się o kobiecych negatywach to niczym się Lancelot przybywa obrońca uciśnionych pań. A co do trudnych słów to warto poszerzać słownik zwłaszcza że język ewoluuje i się rozwija. Nie nie ma co udawać że agresywny feminizm nie ma niszczącego wpływu na relacje społeczne.
Damii..chyba źle oceniasz Sneera w tym momencie. Jemu daleko do agresji, a już szczególnie tutaj na grupie. Szanuje każdego z dziuplaków i jest tutaj chyba tym ostatnim, który by przyłożył palca do wyeliminowania stad kogokolwiek. Z Ilem dyskutowali nawet bardzo ostro, ale była to męska, twarda polemika, która nigdy nawet przez chwilę nie nosiła znamion ośmieszenia któregoś z nich. Troszkę tragizujesz, bo to dobry kumpel a dla niektórych, jak dla mnie, zbiornikowy Przyjaciel! Ma swój styl i czasem lubi odpisać. Jak już odpisze to konkretnie, a nie jakieś tam pierdolety. Ma coś czego nie mają inni! Chłodną głowę i niespotykany dar oceny sytuacji. Nie ma żadnego problemu wytknąć komukolwiek to co o nim myśli lub o temacie jaki kto poruszył. To naprawdę prawdziwy Dziuplak, na którego zawsze można liczyć! Myślę, że o ile się nie zrazisz do Dziupli, to sam się o tym z czasem przekonasz.:)
Ty też masz swój styl, który tutaj prezentujesz. Używasz czasem słów trudnych. Tutaj jest naprawdę większość zwykłych, prostych ludzi. Jednak jak chcesz sobie pogadać w tym klimacie "trudnych słów", to ja Ci polecę kogoś, przy kim sam będziesz sięgał do słownika. I nie ma w tym cienia przesady czy też uszczypliwości. Tylko ostrzegam! Możesz tej wymiany zdań nie "przeżyć", bo to Himalaje słownika! Pozdrawiam Cię Mirka, w tym miejscu!
Skoro tak mówisz to niech wytłumaczy co miały na celu pytania o ruchanie czy o to czy lubię kobiety? Albo cała tyrada o tym jak to konar by miał nie zapłonąć. Zamieniam się w sluch.
Poważna sprawa, ale skoro zostałem wezwany do złożenia wyjaśnień, to już się tłumaczę. Moje pytania nie miały być tendencyjne, a jeśli nawet to tylko trochę. O ruchanie spytałem powodowany ciekawością czy gość, który tyle się rozpisuje o kobietach jest praktykiem, który poznał już smak kobiecego ciała czy jest jedynie teoretykiem. Ta jak ją nazwałeś tyrada, to skutek unikania odpowiedzi na moje pytanie. Po prostu wyobraziłem sobie dlaczego nie chcesz odpowiedzieć. Faceci na ogół nie stronią od chwalenia się miłosnymi podbojami, skoro więc unikałeś odpowiedzi, to założyłem, że żadnego podboju nie było. I zabolało nawet pytanie o to czy lubisz kobiety? Mimoza nie jest taka wrażliwa jak Ty! Przecież zadając to pytanie nie sugerowałem jakiejś odmiennej orientacji seksualnej, a chodziło mi dokładnie o to o co zapytałem. Czy lubisz kobiety? Stieg Larsson napisał kiedyś taką grubą powieść pod tytułem "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" i czytając Twoje wpisy nie wiem dlaczego, ale przyszło mi na myśl właśnie to dzieło Larssona. Tylko żebyś się znowu nie obraził, bo ja wcale nie posądzam Cie, że wzorem jednego z bohaterów, Henrika Vangera, Ty zabijasz i gwałcisz kobiety. Absolutnie, co to, to nie! Dałbym sobie rękę odciąć, że nie byłbyś do tego zdolny. No, z tą ręką to może trochę przesadziłem, ale koniuszek małego palca to bez wahania dałbym sobie za to uciąć. A tak w ogóle to może spróbowałbyś wyciągnąć ten kij z dupy? Bo ciężko się z Tobą dogadać...
I z tym Lancelotem to też żeś ale trafił. Akurat o kobietach ze zbiornika to ja mam takie mieszane zdanie. Pewnie, że jest tu sporo ciekawych i interesujących kobiet, jak choćby Sweet. Lubię sobie na nią popatrzeć, tylko zbyt często tego nie robię, bo to chyba nie wypada żebym się lubieżnie oblizywał na widok naszej Carycy. Ale u niej ja na zdjęciu widzę zawsze kobietę, gdy u innych często tylko cipę, cycki czy coś innego. Ale wracając, sporo tu fajnych kobiet, ale chyba jednak jeszcze więcej tych mniej fajnych. Bo jak widzisz kobietę w normalnych, życiowych sytuacjach, to nie wiesz co ona tam skrywa pod kiecką czy spodniami i jak ona się zachowuje w intymnych sytuacjach. A tutaj to widać. I nierzadko jest to kompletne bezguście. Ja nie wiem czy te baby są całkowicie pozbawione samokrytycyzmu? Czy one nie oglądają swoich zdjęć i innych materiałów przed wstawieniem na kurwidołek? Tak że na Lancelota to ja się chyba słabo nadaję, bo oprócz takich kobiet jak Sweet dostrzegam również te, że tak to ujmę kobiety gorszego sortu. A jeśli o Ciebie Dami chodzi, to odnoszę wrażenie, że masz problemy w relacjach z kobietami i odpowiedzialność za to zrzucasz na kobiety. Bo one mają wymagania i szukają nie wiadomo kogo. Bo one nie mają wymagań i wiążą się z pierwszym lepszym troglodytą. No OK, można i tak, ale nie licz, że ja Cie pogłaszczę po głowie i przyznam Ci rację, że to wina tych wstrętnych bab. Bo kobiety są różne, ale jest ich takie mnóstwo, że jeśli facet nie potrafi sobie żadnej znaleźć, to może to zabrzmi brutalnie, ale widocznie to coś z nim jest nie tak. Ale wcale nie uważam Twojej sytuacji za beznadziejną. Bo nie jesteś jakimś tłumokiem. Na zdjęciu też widzę normalnego faceta. Nie znam się na męskiej urodzie, ale chyba jest paru brzydszych od Ciebie. Dlatego przestań się nad sobą użalać, weź się w garść i zachowuj się jak mężczyzna, przestań obwiniać za wszystko kobiety i zacznij je traktować tak jak one na to zasługują, a wtedy pewnie i Ty jakąś poznasz. Czego i to wyjątkowo bez żadnej ironii, Tobie życzę...
Dla mnie faceci którzy się chwalą swoimi podbojami zazwyczaj mocno koloryzują tak jak jeden znany mi jegomość Casanowa który to setki kobiet miał tylko nie wspomina zbytnio że wszystkie to były prostytutki. Także tego. Napisałeś dwa przydługie posty gdzie i tak są próby insynuowania mi pewnych rzeczy. Całość zamykając typowymi PUA frazami kierowanymi do mnie. Więc już założyłeś sobie w głowie jakąś ramę w którą usilnie próbujesz mnie wcisnąć. Nie ze mną te numery Bruner. Końcówka twojego drugiego posta obrazuje silnie zakorzeniony w (Polskim) społeczeństwie paradygmat społecznej roli mężczyzny. Zakładam że robisz to nieświadomie bo ten paradygmat jest wszechobecny w (Polskim) spoleczeństwie, nauczany od najmłodszych lat. Więc pokutuje jako coś co musi być tak samo jak w Korei Północnej to że Gruby Kim to istota boska. Ten paradygmat można streścić w trzech słowach "Chłopa nie żałuj" W Polskim społeczeństwie, gdzie edukacja jest zdominowana przez kobiety i dostosowana do kobiet właśnie (kucie na blachę) wyżej stawia się problemy kobiet, bo kobiety są biedne i kobietom zawsze trzeba pomagać. Problemy męskie są spychane na margines, mężczyznom odmawia się pomocy sugerując właśnie branie się w garść i zachowywanie się jak facet i to niezależnie od problemów, rzucanie ignoranckich rad mężczyznom to codzienność nie ważne czy się zbankrutowało czy ucięło nogi w wypadku. Nie masz się nie użalać nad sobą, masz brać się w garść, nie rób problemu o to że ci nogi ucięło, masz być twardy. Bycie twardym to jest właśnie główna cechą która charakteryzuje w polskim społeczeństwie samca alfa (pierwszy jest wygląd). Przystojny, twardy, agresywny, kipiący testosteronem mężczyzna jest właśnie wzorem "prawdziwego mężczyzny" wzorem promowanym głównie przez kobiety. Dlatego kobietom w polskim społeczeństwie imponują wszelkiej maści gangsterzy, bad boye, przestępcy, dobrze wyglądający troglodyci. Gdyby było inaczej to tacy nie mieli by tak wielkiego powodzenia wśród kobiet. A na zakończenie. Mógłbyś mi wskazać w którym miejscu ja się użalam nad sobą? Bo bardzo mnie to ciekawi. Ja opisuję pewne zjawiska społeczne wynikające z oddziaływania agresywnego feminizmu który jest niemal wszechobecny po stronie liberalno-lewicowej. Po stronie konserwatywnej za to pokutuje SIMPiarska wizja faceta który żyje i robi wszystko dla kobiety. Czołowe ruchy feministyczne postulują z jednej strony dla kobiet zerwanie z kobiecymi rolami społecznymi dla kobiet a przymuszenie do swoich ról społecznych mężczyzn z drugiej. Czyż to nie jest cwaniactwo?
Casanova miał wyłącznie prostytutki? Ciekawe, bo pamiętam, że Łysiak bodajże w "Milczących psach" opisuje pojedynek Casanovy z naszym Branickim. Panowie poprztykali się o kobietę, która wcześniej była kochanką Włocha, a później faworytą Branickiego i chyba nie myślisz, że oni strzelali do siebie z pistoletów z powodu jakiejś zwykłej kurewki. Teza, że polska edukacja jest zdominowana przez kobiety też chyba jest dyskusyjna. Tak sięgnąłem pamięcią do własnych doświadczeń i w podstawówce rzeczywiście była przewaga pań nauczycielek, w technikum przeciwnie i przeważali panowie nauczyciele, a na studiach to tak mniej więcej po równo, ale ze wskazaniem na panów. Z ciekawości spytałem mojego Młodego jak tam u niego pod tym względem jest w szkole średniej i mówi mi, że więcej jest pań nauczycielek, ale niewiele więcej, bo panów też sporo. To chyba ta edukacja aż taka sfeminizowana nie jest? Co do tego paradygmatu, to nawet nie wiedziałem, że coś takiego występuje, ale mnie się on podoba. I to nie chodzi o to, że facet ma być przystojny, agresywny i kipić testosteronem. Ale jednak jakaś odpowiedzialność, charakter, nieuleganie emocjom, to są cechy, które mężczyzna powinien posiadać. Bo bez nich to facet jest taką płaczką jak Ty. A gdzie Ty się użalasz nad sobą? Musiałbym prześledzić szczegółowo Twoje wcześniejsze wpisy, ale to po prostu przebija z kontekstu Twoich wypowiedzi. I po raz kolejny powtórzę, że nie należy utożsamiać feminizmu z kobiecością. Feministka i kobieta, to są w sumie dwa odrębne gatunki...
Nie chodziło mi o "tego" Casanowę tylko o tak zwanego lokalnego. Także ta część wywodu jest niepotrzebna. Do reszty odniosę się później.
Heh, tośmy się nie zrozumieli. Znaczy ja Ciebie nie zrozumiałem, moja wina...
Kolejne szaleństwo :) Na mojej tablicy wisi informacja o karcianej grze erotycznej. Mogę poznać Wasza opinie? A może ktoś chce przetestować?
Drogie panie. Pytanie do was. Czy jedną z cech prawdziwego mężczyzny jest odpowiedni wygląd i stan zdrowia? Czy były byście w stanie użyć określenia prawdziwy mężczyzna dla mężczyzny niepełnosprawnego i z problemami zdrowotnymi?
Czekam. Któraś pani podejmie temat? Wystarczy tak albo nie. Tylko szczerze.
wybacz ale zaproponowałeś poziom rozprawki licealnej. tutaj niańczenia nie uświadczysz
Siemka ....parafianie ;-)
Żyję i mam się dobrze. Lepiej nawet niż na to zasługuję. Będę zaglądał ...za jakiś czas.
Nie dojrzałem jeszcze do starego zbiornikowego obrządku. Czyli celebracji, dyskusji i nawalanek. Nie wiem czy mi się pogorszyło, czy poprawiło, ale jakoś brakuje mi teraz na to czasu. Dyskusje nic tu nie wnoszą, a napieprzanki często dotykają nie tych co powinny. I w ogóle cały ten zbok jest trochę bez sensu. Nawet całkiem bez sensu tak szczerze to oceniając.
Nie mam jednak wątpliwości, że pogorszy mi się znowu jak onegdaj. Tym bardziej, iż narasta kolejna fala pandemii Covid'a-19, a dni staja się coraz krótsze. Więc skończę tylko rozbudowę składu piwnicznego na chlebek. W czwartek przywożą mi gąsiory na rakiję i stojaki do leżakowania chlebka z winogron.Bo o suchym pysku siedzenie w domu przed kompem dowodzi poważnych komplikacji w kumaczku ;-).
Mam nadzieję, że wszyscy moi przyjaciele i znajomi zbokowi są zaszczepieni trzema już dawkami szczepionki? Chyba, że wiek lub uprawnienia nie kwalifikują jeszcze kogoś do trzeciej.
Nie dajcie się ogłupić bandzie debili spod znaku ambony ! Banda kiecowych pedofilii bowiem głosi jedno, a sama szczepi się na potęgę. W KOMPLECIE ! Tak już mają, że zawsze robią dokładnie na odwrót niż głoszą.
Więc do usłyszenia ludkowie niebawem. Są tu bowiem osoby o których zapomnieć jest trudno ...nawet mając z nimi inny kontakt.
Demiurg niech będzie z Wami ...-;)
No i wrócił ojciec marnotrawny! Zaprezentowałeś Pelle tradycyjny bełkot czyli rozumiem, że u Ciebie wszystko w normie i w porządku, co mnie cieszy. I nie zgrywaj mi tu niewiniątka, bo przecież wszyscy doskonale wiemy, że zbiornikowe napieprzanki to Ty akurat uwielbiasz. Trzymaj się brachu, nie daj się wirusowi i wpadaj tu częściej...
IL, na to czekałam! Każdy może dostać zadyszki, ważne by o tym nam tutaj powiedzieć. Poczekamy na Ciebie tutaj! Ja ze Sneerem na pewno!
Hejo, zna moze ktoś duszyczkę lubującą się w osobach bez doświadczona i mi ją poleci? 😇
Wszystkich Świętych tuż za rogiem, wstrzymaj Pan swe konie jeszcze przez chwilę
Ale się kurna nawyrabiało! Normalnie wczesny Gierek, albo późny Gomułka!
PIS chciał zrobić porządek z sądami? No to mu wyszło tak jak mojej teściowej mocowanie obrazu na ścianie. Potłuczone palce, pęknięta rama i dziura w ścianie.
Polską rządzą żydzi. Jak w USA ( a raczej poprawnie - USraju). Tyle, że u nas z tym się jeszcze kryją. Sędziowie to immunitet nietykalności. Pensja dożywotnia na poziomie 15-20 tyś. zł (według stanu obecnego). DOŻYWOTNIO! Nie jakaś tam emeryturka ...tyko przejście w stan spoczynku z zachowaniem podwyżki pensum. Do tego łapówki za wyroki. Więc jak "kasta nietykalnych" miałaby z tego zrezygnować?
Będą jazgotać i judzić. Popierdywać o demokracji i wolnych sądach.
Choć jedna rzecz mnie zastanawia. Minęły lata i jak za żydo-sądownictwa nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności za aferę "czyścicieli mieszkań".
To jednak daje do myślenia. Do tego są wolne miejsca w lotach do Tel-Aviwu .
Choć jak mawia mój znajomy pejsaty - "Aj waj! Szmobnces! A kto by emigrował do Izraela jak tam sami nasi? Z czego bym żył?"
Hmm, te brednie o żydach dotykają mnie osobiście.. Dori
Luzik Dori ;-). Albo jesteś Polką o korzeniach semickich, albo rezydentką Mosadu na usługach Syjonu? Z torą w komodzie i Talmudem pod poduszką?Jeżeli tą pierwszą toś mi przyjaciółką.
Czyli humanistką ponadnarodową i Europejką. Jeżeli drugą to sorry. Twierdzenie, że goim nie mają duszy i są zwierzętami jest mi równie obce jak to, że świat nie zawdzięcza żydom równie wiele jak oni reszcie świata. Więc stolicą Twojej ojczyzny jest tel Aviw ... czy Warszawa? A może już Jerozolima?
Widzę, że Il jest w dawnej formie. Czy mogę więc już ogłosić, że wrócił "dawny, stary, dobry IL? 😊
Sweet - "Zb" nie jest już ten co był. Więc co tu mówić o formie psychicznej? Zauważyłaś jak od dwóch lat portal się deprecjonuje?
Czytałaś posty na Forum? Skąd w tym kraju tyle imbecyli? Odpuściłem sobie po godzinie. Tu muszą mieć profile wszyscy rezydenci wariatkowa. Ponadto dilerzy, ćpuny i upośledzeni.
Żadnych napieprzanek! Parę profili z dawnych lat zachowuje się jak po szkole wdzięku dla zakonnic ;-). Może nawet to i dobrze. Obecnie wyszaleć można się na ulicach. Nie ma niedzieli bez strajkujących.
Sam zmieniam branżę. Będę sprzedawał stare opony do podpaleń przez strajkujących. Petardy, race i bomby hukowe. Do tego pałki teleskopowe dla obecnego odpowiednika dawnego ZOMO. Bo skąd weźmie taki jak zapomni zabrać?
Ale będę bywał. Coraz częściej nawet.
No tak,... ide sie napic whisky z mlekiem
Skoro to Ciebie zabije to covida-19 możesz się nie obawiać ;-).
Taki napój kojarzy mi się z koniakiem pajęczyńskim. Odkąd mam go w domu letnim wyniosły się z ogrodu wszystkie krety.
IL, wszystko się zmienia, my też. Jednak zmiany w nas dotyczą wyglądu! Ja tam nie panikuję z tym, i nie mam problemu, by wejść na Dziuplę i pisać o sprawach codziennych, polityce, sporcie i co mi tam do głowy strzeli. Wroga jak będę chciała sobie znaleźć to w kilka minut znajdę. Jednak kogoś "porządnego", do grupy, a i jako kamrata, to już trudniej. Ci stoi na przeszkodzie, by sobie tutaj pogadać, i to tak jak dawniej? Wiek? No kurła! Pokasujcie konta i wskakujcie w kapcie i włączcie sobie TV. Ja zostaję i nawet przez myśl mi nie przechodzi, by stąd zwiać!
To nie chodzi o to. Ale My chyba już jesteśmy z innego świata... Teraz jak się z kimś chcemy spotkać to pierwsze pytanie : Ale białe lubicie? @ tyg temu para nas wystawiła jak już jechaliśmy do n ich, bo myśleli że mamy kryształ ze sobą no bo to oczywiste przecież , że oni bez tego się nie bawią... Chyba jestem za stara do tego świata....
Dori, bo tak chyba Cię IL nazwał:). Część ludzi, i to zdecydowana większość, jest tutaj w celu poszukania sobie kogoś na spotkania, w wiadomym celu. Są jednak i tacy jak np ja, że wchodzą tutaj sobie, by skomentować fotki, filmiki, zobaczyć ilu jest imbecylów, jak nisko upadają kobiety, popatrzeć na kamerkach jak się toczy walka o złotówki, lub po prostu wyrazić swoje zdanie na tematy różne. Dla tych nic się nie zmienia, prócz partnera do rozmowy. Ja rozumiem, że każdy może mieć inny cel. Ty/Wy macie akurat taki i macie porównanie w stosunku do lat ubiegłych. Dla mnie się niewiele jednak zmieniło. Jest "moja" grupa, mam klawiaturę, mam pomysły, mam energię! Chciałabym tylko, by był ktoś tutaj ze mną...szczególnie IL, Sneer, Mirka...to zawsze był trzon tej grupy. Zawsze też chętnie poczytam i popiszę z każdym, który tutaj zapoda jakiś temat, w którym będę miała coś do powiedzenia...
Jestesmy tu 18 lat. Wiec nie musisz mi nieczego tlumaczyc
Tu zaglądają profile, które chętnie pomagają słabszym. Słabszym w cudzysłowie, bo ich słabość polega najczęściej na pogodnym sposobie bycia. Czasami braku umiejętności lub chęci dania "zjebki" warchołom. Czyli sieciowym trollom. Pomagamy sobie wzajemnie i możemy liczyć na ich pomoc. Dlatego niech wali i pali się Forum, ale tu ...winna panować zgoda i wzajemna akceptacja. Szczególnie wśród tzw. "klusek z klasą " ;-). Bo tych jest najmniej na "Zb" i każda warta jest naszej męskiej opieki. Więc żadnych nawet przyjacielskich zgrzytów miłe Panie. Zasłużcie na czołobitność i ubóstwianie przez nas zbiornikowych kombatantów ;-)
Czy ktos wie co sie stalo z naszym profilem? Nikt nie mzoe nas dodac do przyjaciol, my nikogo nie mozemy wywalic ani zaprosic, bo po wyslaniu zaproszenia czy wywaleniu nic sie nie dzieje.
Kaczor poblokował pewnie :-)))))
A ilu macie "znajomych"? Bo jak powyżej 1000 to już nikogo nie dodacie, ani nikt was nie doda, bo nawet zniknie wam ikonka ludzika z +. Na starym zbiorniku ten limit był na 5000 ustawiony.
a jak usunac nieaktywnych zeby zmniejszyc?
Coś się pier..li jak zwykle. Mam to samo. Jakiegoś "niebieskiego ludka" usuwałem niedawno kilkanaście razy do worka. Okazało się, że został zablokowany, ale system tego jakby nie widział. Może za parę dni się poprawi. Albo czas ...na nowy remont kapitalny zboka.
IL, co innego jest zablokowanie, a co innego usuwanie "znajomego". No ale pewnie o tym wiesz.:)
Wchodzisz na profil i klikasz na tych niebieskich ludzików obok zakładki "ZAGADAJ", i wyświetli Ci się - zakończ znajomość.
klikam odswiezam i dalej znajiomosc jest...
cos sie pop...
Pewnie jakaś zadyszka zbiornikowa, bo zdjęcia dnia też raz są a raz ich nie ma.
Luzik ;-). To minie! Albo i ...nie.
Sweet, zrobiłem to! I mam już za sobą skok spadochronowy. Masz Sweet w tym swój udział, ale o tym może na koniec. Dla mnie najtrudniejszym etapem był przelot samolotem. Nie leciałem dotąd samolotem i nie zamierzam, bo nie uważam tego środka transportu za zbyt bezpieczny i dlatego na pokładzie czułem się nieco niepewnie. Za to rekompensowały mi to widziane zza szyby widoki. Chmury oglądane z tej drugiej strony, czyli od góry, to coś niesamowitego. Albo widzę wąską rzeczkę, z góry wyglądającą jak wijący się cienki wąż. To chyba nie Odra, może jakaś Widawa czy inny dopływ Odry? Pytam instruktora czy to Odra, a on ku mojemu zaskoczeniu potwierdza. Z wysokości kilku kilometrów rzeczy nabierają jednak innych wymiarów. Miałem też moment zwątpienia, gdy samolot po kołowaniu oderwał się od podłoża. Pomyślałem sobie, że to kurwa nie jest normalne żeby człowiek fruwał w powietrzu, w przeciwnym razie na drodze ewolucji wyrosłyby nam skrzydła. Ciekawe czy jakby coś się stało to czy pozbierają mnie w jednym kawałku czy zostanie jedynie krwawa miazga? Ale to trwało tylko moment. Przecięliśmy linię chmur, spojrzałem na nie z góry i mówię sobie: Zaraz Paweł, chwila, ty masz tego byka chwycić za rogi, a nie przed nim uciekać czy się chować, tam na dole czeka na ciebie twoja żona i twój syn, a ty jesteś przypięty do gościa, który oddał już ponad dwa tysiące skoków, więc nie myśl o krwawych miazgach tylko o tym, że za chwilę masz okazję zrobić coś o czym marzyłeś. Otworzyły się drzwi, zapaliło zielone światło i nawet nie wiem jak opuściliśmy samolot. Po prostu w jednej chwili siedzę w progu z nogami na zewnątrz, a w drugiej już jestem poza samolotem...
I żadnego lęku wysokości. Bo taki lęk potrzebuje punktu odniesienia. Stoisz na balkonie czy drabinie, widzisz podłoże, masz punkt odniesienia i niektórzy mogą z tego powodu odczuwać lęk. Znam takich, którzy nie wejdą na drabinę czy rusztowanie, choć to jedynie kilka metrów nad ziemią. Ja tuż przed skokiem widziałem jedynie chmury, więc żadnego lęku wysokości nie było. Po wyskoczeniu pierwsze 4-5 sekund to zupełnie nowe doznania, zetknięcie z czymś czego wcześniej nie doświadczyłem. Po tych kilku sekundach czuję klepnięcie w ramię przez instruktora, więc rozkładam ręce. Dzikie podmuchy wiatru i pęd powietrza opływającego twarz powodują, że czuję się wspaniale. Ja frunę! Ech jaka szkoda, że nam ludziom nie wyrosły skrzydła. Chcę krzyczeć: Chwilo trwaj! Ale wiem, że nie powinienem otwierać ust i należy oddychać wyłącznie przez nos, dlatego nie krzyczę i ta chwila trwa niestety jedynie jakieś 50 sekund. Chociaż gdyby ktoś mi powiedział, że trwała 10 czy 20 sekund to pewnie też bym uwierzył, bo przy spadku swobodnym traci się, a przynajmniej ja straciłem rachubę czasu, bo nie potrafiłbym odpowiedzieć jak długo swobodnie spadałem i wierzę na słowo, że to było około 50 sekund. A potem otworzyła się czasza spadochronu i tu kolejne moje zdziwienie. Bo spodziewałem się, że to przeciążenie około 5g odczuję jakoś mocniej, a ja poczułem jedynie delikatne, łagodne szarpnięcie...
Usłyszałem (bo po otwarciu spadochronu jest już możliwy kontakt głosowy z instruktorem) pytanie czy chcę posterować? No jasne, że chcę! I to dopiero była frajda. Ostre zakręty wprawiają czaszę spadochronu w nurkowanie a to powoduje powstawanie przeciążeń, które dają niesamowite odczucia. No ale w końcu instruktor zabrał mi zabawki, znaczy stery, bo trzeba było wylądować. Przy wcześniejszych przeżyciach samo lądowanie to już w sumie pestka. I przypomina mi się pewien rysunek sprzed lat autorstwa Henryka Sawki lub Andrzeja Mleczki, na którym jest widok kosmosu czy gwiazd i astronauci kilku narodowości. Anglik patrzy na te gwiazdy i mówi: "Wonderful!", Niemiec mówi: "Wunderbar!", Rosjanin: "Kak priekrasno!". A co mówi polski astronauta? Mówi: "O kurwa, ja pierdolę!". I dziś nie będę jak ten Polak z rysunku Sawki czy Mleczki, choć nierzadko taki właśnie jestem. Dzisiaj przeżyłem coś fantastycznego, coś co wyzwala adrenalinę, emocje, daje poczucie wolności, a po wszystkim radość i satysfakcję, że kolejna bariera własnych ograniczeń czy lęków została pokonana i zrobiłem coś co chciałem zrobić już od dawna. I czuję, że to nie był mój ostatni skok. Bo nie za miesiąc i pewnie nawet nie za rok, ale chciałbym jeszcze kiedyś poczuć się wolny jak ptak...
I na zakończenie parę słów o Tobie Sweet. Kolejny raz przekonałem się jaka z Ciebie wartościowa kobieta. Z Ciebie to jest taka dobra duszyczka, która samą rozmową potrafi natchnąć człowieka do działania czy do pozytywnego myślenia. Ja ten skok oddałbym tak czy inaczej, ale to, że zrobiłem to właśnie dzisiaj to Twoja zasługa. Bo lotnisko, z którego skaczą jest rzut kamieniem ode mnie. Z żoną lubimy rowerowe wycieczki i czasami jedziemy rowerami właśnie na tamto lotnisko. No to jak skakać to tylko tam. I ostatnio pojechałem na to lotnisko zasięgnąć informacji i dowiedziałem się, że na razie skoków nie ma i dostałem numer telefonu do organizatorów. Zadzwoniłem i usłyszałem, ze oni to lotnisko jedynie wynajmują do skoków, ale nie mają tam aktualnie samolotu, więc w tym roku już tam nie będą skakać, będą znowu wiosną przyszłego roku, a jeśli chcę jeszcze w tym roku to zapraszają do Wrocławia. Pierwsza myśl była taka, że trudno i w takim razie poczekam do wiosny. I wtedy na scenie pojawiłaś się Ty Sweet. Pogadaliśmy, to była prywatna rozmowa, więc pominę szczegóły, ale po rozmowie z Tobą stwierdziłem, że ten Wrocek to nie jest koniec świata, a jedynie raptem 100 km i właściwie nie ma potrzeby czekać aż do wiosny. Nie Ty Sweet, nie ta osoba, o której mi opowiadałaś, to ten skok nadal byłby w sferze moich marzeń. A dzięki Tobie, dzięki Twoim słowom, które były taką decydującą inspiracją, mam to już za sobą. Dziękuję Irko i bardzo się cieszę, że Cie znam...
Sneer_ z tobą to jest naprawdę kupa świeżego powietrza w tym pandemicznym świecie ;-)
Mogę zrozumieć, że nie leciałeś samolotem skoro się boisz. Choć dlaczego się boisz ...to już nie rozumiem. Jest 100 razy bezpieczniejszy niż jazda rowerem po polskich drogach ;-). Zastanawia mnie też po co był ci spadochron? Poprawisz sie na wiosnę i skoczysz bez niego? Ja skakałem na przeszkoleniu w woju 8 razy. Też ze spadochronem. Ale ja jestem niewierzący! Natomiast ty jako ortodoks dewocyjny powinieneś zawierzyć Maryji i skakać bez. Nie wierzysz w to, że potrafi uchronić, czy w to, że będzie chciała? A może po prostu nie chcesz jej fatygować?
Pelle, uwielbiam tego rodzaju argument, że coś jest od czegoś innego tysiąc razy lub 6 tysięcy razy, a może jedynie 452 razy bezpieczniejsze. A ja chciałbym zobaczyć jakieś obliczenia potwierdzające takie założenie. Ale to jest marzenie ściętej głowy, bo jeszcze żaden taki Twojego pokroju specjalista od spraw bezpieczeństwa takich badań nie pokazał. Dlatego kiedyś sam to sobie policzyłem. Z tym, że mnie nie interesowały wypadki rowerowe, a samochodowe. Natrafiłem na kilka problemów, bo nie byłem pewien jaką obrać metodologię, zebranie danych też nastręczało kłopot i trudna była również interpetacja wyników. Nie pamiętam już szczegółów, bo to dawno było, a te moje zapiski przy jakichś porządkach wylądowały w piecu, ale pamiętam, że wyszło mi z obliczeń, że te podróże lotnicze wcale nie są takie bezpieczne. Ale jeśli dysponujesz innymi obliczeniami i wynikami to chętnie się z nimi zapoznam. Ale z obliczeniami, a nie z pseudo mądrościami wyssanymi z Twojego brudnego palucha. Poza tym Ty Pelle jeździsz hulajnogą, masz pewnie kontakt z rowerzystami, a wypadki lotnicze to dla Ciebie abstrakcja. A u mnie jest odwrotnie. Chociaż jeżdżę rowerem, a nie latam samolotami, to wypadki rowerowe kompletnie mnie nie interesują, a te lotnicze bardzo. Usiłuję sobie teraz przypomnieć jakiś śmiertelny wypadek rowerowy i żaden nie przychodzi mi na myśl. Pewnie o jakimś słyszałem, ale w tej chwili żadnego nie kojarzę. A wypadków lotniczych znam dziesiątki czy setki. I pewnie z tego powodu dla Ciebie to jazda rowerem jest tysiąc razy bardziej niebezpieczna, a dla mnie niekoniecznie. I jeszcze jedna sprawa. Jadąc rowerem czy samochodem dużo zależy od Ciebie, nie wszystko, ale dużo. A lecąc samolotem nic nie zależy od Ciebie, kompletnie nic. Swoje życie powierzasz wtedy po pierwsze pilotom, po drugie kontrolerom lotu i po trzecie obsłudze naziemnej. To jest całkiem spora grupa ludzi, których nie znasz, nie wiesz czy nie pokpili sprawy i czy prawidłowo wykonali swoją robotę. Dlatego ja wsiadając na rower czy do auta nie czuję żadnych obaw, a na myśl, że miałbym wsiąść na pokład samolotu odczuwam lekki niepokój...
I ja Pelle nie miałem spadochronu. Spadochron miał ten gość, który z tyłu przypiął się do mnie. To co mu miałem powiedzieć? Panie, coś się pan do mnie przykleił, odczep się pan! To miałem mu powiedzieć? Facet nie wyglądał mi na lewaka, humanistę, antyklerykała, antysemitę i amatora różnych bałkańskich szczyn, to i nie miałem powodów żeby być dla niego niemiłym. Ale jak kiedyś zdarzy nam się Pelle przebywać w jednym samolocie i zostanie nam ostatni spadochron, to nie licz, że się do mnie przypniesz. Oddajesz spadochron i radzisz sobie sam! Będziesz mógł się wtedy pomodlić do Marksa, Lenina czy innego lewackiego bożka i liczyć, że może Ci pomogą...
I poważnie Pelle 8 skoków oddałeś? To dlaczego tego nie kontynuowałeś? Miałeś jakieś zdrowotne przeciwwskazania? Ja już jestem za stary żeby zacząć się w to bawić, ale gdybym pierwszy skok oddał 20 lat temu to pewnie chciałbym się wtedy zapisać na kurs i skakać regularnie. A ty osiem skoków i potem nic? Nie ciągnęło Cie do tego?
Słyszałeś Sneer o czymś takim co się nazaywa Rocznik Statystyczny? Pewnie nie? .Nie wydaje go bowiem Episkopat. Otóż takie dane i wiele innych podaje się co rok. Ja wiem, że takie badania są mało wiarygodne. W końcu to nie to samo co "ex cathedra" od wikarego z ambony. Ale czasami ...przez pomyłkę i po pijaku może się trafić coś prawdziwego?
Tak samo jest z podróżą samolotem. Kupa małpiastych zwanych monterami składa najpierw taki samolot. I każdy wikary wie, że toto nie ma prawa polecieć. No i potem ci o których wspomniałeś. A wiesz co Sneer? ...ja wolę im zaufać. Choćby z tego powodu, że w powietrzu jest więcej miejsca niż na przestrzeni płaskiej (upraszczając) na jakiej wybudowane są drogi ;-). Ponadto ja bardziej wierzę ludziom ..niż słowu tzw. bożemu. Wiesz...te pierdy o oddawaniu ostatniego płaszcza biednemu itp ;-)
Sneer oddalem, bo musiałem. Czasami okazanie tchórzostwa nie jest dobrze widziane. Nie powiem by mnie to kręciło ...ale skoczyłem bez kopnięcia w dupę ;-). Za drugim razem jest łatwiej. A za ósmym w zasadzie to jek wejście do dworcowej toalety. Rozum się buntuje, ale blokady mentalnej już nie ma. Nie ciągnie mnie jednak by to powtórzyć nawet gdybym dostał zgodę.Wiesz dlaczego? Wyjaśnię ci to krótko w żołnierskich słowach ...po ch.j. Co innego gdyby coś od tego zależało. Np.wynagrodzenie. Ale skoro nie zależy to nie widzę powodu, by to robić. Podobnie jak przepłyniecie Pilicy wpław w lecie. Niemal zerowe ryzyko ...ale "niemal" czyni dużą różnicę. Ponadto znam lepsze sposoby spędzania czasu niż godziny ...a raczej dni przygotowań do takiego eksperymentu jak skakanie za darmochę z samolotu.
Ja Sneer jeszcze do tego nawiążę co napisałeś pod ... "I ja Pelle nie miałem spadochronu"
Znaczy Snner służyłeś za obciążnik? Nawet pociągnięcie za linkę nie zależało od ciebie? No to faktycznie frajdę miałeś ;-). Obeszli się z tobą jak ze śmierdzącym jajkiem? Czyli miałeś przygodę jak z jazdą szybkobieżną windą sterowaną przez oldboya?
I nazywasz to skokiem ze spadochronem?
Natomiast zapomnij o przebywaniu ze mną w jednym samolocie. Aż taki wariat to ja nie jestem. Już bym wolał towarzystwo terrorysty z nałożonym pasem Shahida. Z takim przynajmniej można negocjować obiecując mu jedna dziewicę więcej niż Koran. Natomiast z wyznawcą P.P..K.K. to cholera wie czego można się spodziewać ;-)
Rocznik Statystyczny? Pelle, Ty tak poważnie? To już prędzej dane publikowane przez ULC, ale nawet tam nie znajdziesz tego co dałoby odpowiedź na pytanie, który środek transportu jest bezpieczniejszy. Nie ma sensu ciągnąć dalej tego wątku, ale gdybyś kiedyś trafił na coś interesującego w tym temacie to daj znać. Ale coś naprawdę interesującego, a nie stwierdzenie, że "rower jest tysiąc razy bardziej niebezpieczny od samolotu", albo "zajrzyj sobie do Rocznika Statystycznego"...
No cóż ja mam Ci Sneer na to powiedzieć? Jestem po prostu pod wrażeniem, a i jednocześnie bardzo się cieszę, że skoczyłeś. O mojej cegiełce w ten Twój projekt, nie wspomnę, bo nawet nie wiedziałam, że przyczynię się w jakimś malutkim stopniu do niego. Fajnie, że spełniłeś jedno ze swoich marzeń, i mam nadzieję, że będziesz realizował kolejne. Też jest mi bardzo milo, że Cię znam...
I pewnie Pelle, że miałem frajdę. Właśnie na tym polega skok w tandemie, że skaczący właściwie nie musi przejmować się niczym związanym z bezpieczeństwem i to ten gość przyczepiony z tyłu musi myśleć o tym wszystkim. Są oczywiście pewne zalecenia jak trzymać ręce czy jak odgiąć głowę, ale jak tego nie zrobisz to i tak wylądujesz. A Ty Pelle trochę dziwny jesteś, że to Cie nie kręci. A powiedz mi Pelle czy miałeś jakąś niebezpieczną sytuację w powietrzu? Obejrzałem sobie wcześniej trochę filmików o skokach i widziałem przypadki skręcenia linek. Wtedy odpinasz główny spadochron i lądujesz na zapasowym. Ale są tacy, którym udało się te linki odkręcić. Wyobrażasz to sobie, w powietrzu? To ale trzeba mieć nerwy i opanowanie! Miałeś jakieś takie zdarzenie? Dalej Pelle opowiadaj, wolę poczytać o tym niż tego Twojego pierdolenia o kiecowych i Żydach na szczytach władzy...
Nie kurna Sneer nie miałem żadnego zdarzenia ani w powietrzu, ani nawet na ziemi o którym warto wspominać. Może z wyjątkiem pierwszego skoku. Tu rzeczywiście poczułem się trochę jak prosię w kolejce do rzeźni. Nie miałem w życiu nic złamanego. Chyba nawet paznokcia. Żadnego wypadku. Lekka grypa lub angina kilka razy i to wszystko. Poważny stres przeżyłem tylko raz. Wiele lat temu gdy zmarła żona. Od tamtej pory sram na Jezusa i kiecowych.
Z Demiurgiem żyję w zgodzie. Mam gdzieś czy istnieje. Podobnie jak on w stosunku do mnie.
Żydów raczej podziwiam. Za ich zdolności i umiejętność wychowywania dzieci. Natomiast Syjon, talmudowi ortodoksi i P.P.K.K olewam z góry na dół i z dołu do góry ;-).
Miło, że przetrwałeś dwa lata pandemii. Ale zaszczep się wreszcie , bo nawet święty Jan Paweł może mieć dość proszenia Maryji o wstawiennictwo za Tobą do Jezusa, bo ten musi z kolei zawracać głowę Duchowi św. a on samemu Najwyższemu.
Nasze kiecowe są teraz u papieża. Jest ciekaw co może jeszcze jebnąć w sprawie pedalstwa i pedofilii wśród naszych biskupów. Takiego od czego dostanie nagłego zwisu fajki ;-)
Tak Sweet, zadowolony jestem, że udało mi się to zrealizować. A Tobie Pelle dziękuję za jakże cenne rady. Szkoda tylko, że są one spóźnione o kilka miesięcy, bo właśnie wtedy się zaszczepiłem. A z tym wstawiennictwem świętych, to coś mi się przypomniało. Opowiedzieć?
Szczepiłeś się mimo oświadczenia jakiegoś kiecowego, że te szczepionki mają związek z płodami? Czy mam cię podp...ć do Rydzyka? Samowolkę jakąś uskuteczniasz?
Skandal na miarę wywalenia na zbitą mordę z S.N niejakiej Gersdorf.
Błaszczak zrezygnował z zakupu 300 składanych ołtarzy dla wojska. I jak my się będziemy bronić jak ruskie zaatakują? Albo ci od Łukaszenki? Sami egzorcyści mogą nam nie wystarczyć ...choć każdy z nich jest wart 250 czołgów Abrams. Z ruskimi po pijaku żartów nie ma!
Po pierwsze, zastrzeżenia były do składu AstraZeneca i Johnsona, ale nie do Pfizera, a ja tę szczepionkę przyjąłem. Po drugie, w Kościele jak w wojsku obowiązuje hierarchia służbowa i jeśli jak to określiłeś "jakiś kiecowy" coś tam powiedział, a kardynał Nycz zdecydowanie poparł szczepienia, to czyja opinia jest ważniejsza, kościelnego szeregowca czy generała? Zresztą co tam generał Nycz, przecież sam feldmarszałek Franciszek uznał szczepienia za akt miłości. To ostatnie akurat mnie rozbawiło, bo nie rozumiem co z miłością ma wspólnego szczepionka, ale mniejsza z tym. A ja zaszczepiłem się nie dlatego, że ten czy tamten kiecowy to zalecał lub tego odradzał, a dlatego, że nie mogłem wykluczyć, że latem będę przebywał na Ukrainie lub na Słowacji i żeby nie było problemów na granicy to się zaszczepiłem. I to był jedyny powód. I Gersdorfową ktoś wywalił? Dziwne, bo wydawało mi się, że ona pełniła swoją funkcję całą kadencję i gdy ta dobiegła końca to odeszła na emeryturę, ale nikt jej nie wywalał. No ale ja nie czytam Wyborczej i nie sugeruję się tym co usłyszę w TVN24, to i mogę nie wiedzieć tego co Ty wiesz...
Ktoś chętny spędzić weekend razem ;)?
Przecież pisałem, że TAK.
@bob14 gdzie ?:D
Jakto gdzie? Romantycznie w aucie lub krzakach.
Hahahahah
Sweety, lubisz Łukaszenkę?
Nie znam człowieka.
A co ma nie lubić? Facet ma kasę, ma władzę, podobno jest diabelsko przystojny, no równy chłop z niego, taki co to i na traktor wejdzie i na babę, to dlaczego niekoniecznie akurat Sweet, ale ogólnie kobiety mają go nie lubić? Ja za nim nie przepadam, bo to były komuch i on ostatnio zadarł z moim krajem, ale jeśli kogoś kwestie polityczne nie interesują to Baćka może przez kogoś takiego być lubiany. A już Lemingi to wręcz powinny go uwielbiać, w myśl hasła, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem, a ich wspólnym wrogiem jest przecież pisizm, kaczyzm i suwerenna Polska...
Witam Piękni Ludzie:) Spotkanie integracyjne nie doszło do skutku, mało było zainteresowanych osób,ale przeszło mi przez myśl to ze za niedługo mam urodziny okrągłe 30ste :p będę organizować imprezę i fajnie by było poznać nowych ludzi i się spotkać:) wiec ja wychodzę z taka propozycja Zapraszam Wszystkich chętnych :) oczywiście tylko tą normalna część ludzi stad :D Ja zapewniam wszystko i prawdopobnie nocleg, a jeśli mi się nie uda to koszt będzie około 60zl za noc:) jeśli jest ktoś chętny to jestem za tym żeby stworzyć czat imprezowy może być na whatssApp bądź messanger( nie musi to być wasze prawdziwe konto można założyć fejkowe :) ) po to żebyśmy się zgrali pogadali zobaczyli siebie, myśle ze w tedy byłoby o wiele łatwiej nam spędzać czas jak sie chodz troszke poznamy:) co wy na to ? Wszystkie osoby zainteresowane zapraszam na priv , prócz ludzi stad będą tez moi znajomi wiec gwarantuje wyborna imprezę dobre trunków i jedzonko :)
Cześć wszystkim 👊😃 jestem nowy i chciałem się przywitać Dobry wieczór 😝 ,chętnie poznam ciekawych ludzi .Pozdrawiam :)
Cześć. Rozgość się. Tutaj u nas są sami ciekawi ludzie.:)
Po 8 latach na zbiorniku zostałem zmuszony do ponownej weryfikacji...Why??
Szybki filmik, karteczka tak jak trzeba wszystko widaći już prawie tydzień czekam i czekam, brak reakcji..
Nasz kochany zbiornik <3
Pozdrawiam ludzie
Masz już weryfikację, więc po co ta panika?
Wie ktoś jak zmienić konto z pary ma Singiel. Da się wgl czy nowe trzeba otwierać?
Nie ma możliwości zmiany. Trzeba stare konto skasować i zrobić sobie nowe, oczywiście z nową opłatą aktywacyjną.
Dziekuje :)
Wszystkiego najlepszego Drogie Panie w dniu Waszego Święta! Dużo radości w tym niestety coraz mniej radosnym świecie i niech się spełnią Wasze najskrytsze marzenia. A ja tak dzisiaj myślę sobie o tych ukraińskich kobietach. One zostały pozbawione tego co wydaje mi się dla kobiety najważniejsze czy w każdym razie bardzo ważne, czyli poczucia bezpieczeństwa, spokoju domowego ogniska i bliskości ukochanych, którzy zostali na miejscu żeby walczyć z tymi, którzy przyszli zniszczyć ich dom. Oby prędko ten zły dla nich czas przeminął...
https://youtu.be/-nwrFSngsE4
Bardzo, Bardzo dziękuję Sneer. Masz rację pisząc, że kobieta przede wszystkim ma się czuć bezpieczna. Nie mam tutaj na myśli bezpieczeństwa i ochrony przed bandziorami. Bezpieczeństwo to szeroko pojęte określenie, ale pewnie każda z nas o tym wie. Kobieta największą przeżywa tragedię gdy traci własne dziecko. Nie ma nic gorszego od takiego wydarzenia, i oby żadna z nas, jak i nikt inny nie musiał przeżywać takich traumatycznych chwil...
Ponad 4100 członków, a tylko jeden prawdziwy facet jest na tej Grupie.
Facetów tu pewnie sporo, ale nie każdy ma ochotę się odzywać. Sam pamiętam, ze pierwszy raz na tym kurwidołku zabrałem głos gdzieś w przestrzeni publicznej po dwóch latach obecności tutaj. A odnośnie tego co napisałaś Sweet to myślę, że strata dziecka jest najboleśniejszym przeżyciem dla rodzica niezależnie od jego płci. Bo przecież jeśli to nie jest jakaś patologia, to dla ojca również. Szczególnie w dzisiejszych czasach. Kiedyś może było inaczej, bo nasi pradziadkowie mieli po dwanaścioro dzieci i strata jednego nie była pewnie aż tak odczuwalna. Poza tym śmiertelność wśród noworodków też była wtedy spora i trzeba było się z tym liczyć. A obecnie masz jedno czy dwoje dzieci, chuchasz na nie i dmuchasz i taka strata to tragedia, koszmar i trauma na całe życie. W nawiązaniu do tego co się obecnie dzieje to powiem, że 20 lat temu perspektywę wojny z Rosją przyjąłbym z dziką rozkoszą. Ech tak móc wtedy ruszyć na Kacapów i może doczekać chwili, gdy ta przeklęta Moskwa zostanie zrównana z ziemią. Marzenie! A teraz trochę inaczej na to patrzę. Bo za stary już jestem żeby biegać z karabinem, ale przede wszystkim bałbym się, że syna mi powołają, a on za parę lat będzie w wieku poborowym. A jest dla mnie zbyt cenny żeby narażał swoje życie. Tak to jest, że marzenia i życiowe priorytety zmieniają się z biegiem lat...
Priorytety się zmieniają, a marzenia odchodzą, jako nierealne do zrealizowania. Rzeczywistość zderzona z oczekiwaniami bywa niestety trudna i rozczarowująca.
Każdy ma jakieś marzenia, których spełnienia pragnie. Moje nie są wielkie, ale ich spełnienie pomimo prób, wydaje się trudne. Marzy mi się mieć dziewczynę, obudzić się przed nią, zrobić jej śniadanie z pyszną kawką. Następnie ją obudzić głaszcząc po policzku, rozsunąć zasłony, wpuszczając do sypialni promienie słońca i zobaczyć jak ona rozkosznie się przeciąga i patrzy na świat radosnymi, zaspanymi oczkami. Poprawić jej loczek włosów opadający na twarz. Więcej do szczęścia mi nic nie potrzeba. Wiem, doskonale rozumiem, że kobiety tutaj nie szukają chyba takich rzeczy, ale wspominam o tym z pewną tęsknotą, za tym co mi się marzy od lat. Zastanawiam się, czy w ogóle są jeszcze kobiety, które patrzą na coś więcej niż wygląd, ciało i zasobność portfela, które potrafią spojrzeć w duszę, by zobaczyć dobre i uczciwe serce, które szukają stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa. Bardzo chciałabym wierzyć, że są takie kobiety, bardzo...
Napoleonku...są, są na pewno takie kobiety i na pewno nie patrzą na portfel. Pewnie i Ty natrafisz na taką z tym, że raczej nie na tym portalu! Wybrałeś złe miejsce do szukania sobie kobiety życia! Tutaj króluje kurestwo i wszystko co z nim związane! Badoo jest o wiele lepszym miejscem poszukiwań i tam powinieneś szukać swojego szczęścia. Obyś znalazł, czego bardzo Ci życzę, bo chyba dobry chłopak z Ciebie..:)
Dziękuję za miłe słowa. 😊Szukam na różnych portalach, ale też w realnym świecie. Zgadzam się z Tobą, że tuta, na tym portalu, na poznanie kogoś nie mam co liczyć. Bardzo duża konkurencja, ciężko się wybić.
Żadna konkurencja! To nie jest portal randkowy, i nie szuka się tutaj żony, a kochanki lub sexu sponsorowanego!
Zgadza się, to nie portal randkowy, ale kont facetów jest tu znacznie więcej niż kobiet.
No bo faceci myślą, że logując się na zbiorniku, będzie bzykał za free ile tylko się da.
Masz rację, ja wiem, że tak nie jest.
Dobra, kilka zdań o tym czym dzisiaj się emocjonowałem. Bo w ten weekend miała miejsce inauguracja sezonu żużlowego. Dla mojego klubu to szczególny sezon, bo po 24 latach, po długich 24 latach, powróciliśmy do żużlowej elity. Szans na utrzymanie nie dają nam żadnych, bo po awansie włodarze klubu podjęli mądrą decyzję, że nie sprowadzają armii zaciężnej tylko szansę dostaną ci, którzy wywalczyli ten awans. Śmieją się z nas, że gdzie my się pchamy z takim składem? Nigdzie się nie pchamy, my sobie ten awans wywalczyliśmy w sportowej rywalizacji. I nawet jak po roku spadniemy, to tragedii nie będzie. Chodziłem na mecze, gdy byliśmy "czerwoną latarnią" w najniższej klasie rozgrywkowej i będę chodził nawet gdybyśmy jeździli w szóstej lidze, jeśli kiedyś taka powstanie. Spadek z ekstraligi to żadna ujma, bo tam jeżdżą najlepsi z najlepszych. Poza tym w tym roku kluby dostaną gigantyczną kasę od telewizji, więc spadkowicz i tak będzie miał środki żeby zbudować skład, który za rok powalczy o powrót do elity. Karnety kupione jeszcze w zeszłym roku i od kilku dni czułem to podekscytowanie zbliżającym się rozpoczęciem sezonu. Wreszcie nadeszła ta niedziela. Rano do kościoła, potem szybki obiad i na stadion. Mam w zwyczaju co niedzielę odwiedzać pobliskie schronisko i wyprowadzać na spacer psa, ale tym razem z tego zrezygnowałem. Trudno, są sprawy ważne i ważniejsze, a dzisiaj liczyło się tylko jedno. Nic się nie stanie jak ulubiony psiak potęskni sobie za mną przez tydzień. Na mecz udaliśmy się półtorej godziny przed rozpoczęciem i już wtedy stadion pękał w szwach. Na sektor, w którym zazwyczaj siedzimy już nie wpuszczano z powodu braku wolnych miejsc, więc udaliśmy się na inny, ale i tak wolne miejsca były tylko w niższych rzędach. Widać jak miejscowi kibice byli spragnieni ekstraligowego speedwaya. "Tata wygramy, co?" pyta syn. Mówię mu, że liczę na skromną wygraną, ale pamiętam inaugurację sprzed 24 lat, przyjechał wtedy Rzeszów i zlał nas do 35 i żeby nie było powtórki z rozrywki, ale liczę na minimalną wygraną. Bo jeździliśmy z potencjalnie najłatwiejszym rywalem i jeśli wygrać to z kim jak nie z nimi? Ale zobaczyłem tor i już to wzbudziło mój niepokój. Bo tor był twardy, a to przecież nasz rywal uwielbia ścigać się na "betonie", a nasi rajderzy preferują przyczepniejszy tor i lubią mieć pod kołem...
Zdecydowały ekstraligowe przepisy nakazujące z obawy przed deszczem przykrycie toru plandeką. Mamy najlepszą żużlową ligę świata, profesjonalizacja jest na tak niebotycznym poziomie, że cały żużlowy świat zazdrości nam tej ligi. Telewizja weszła z olbrzymią kasą i ona też ma swoje wymagania i niemal każdy szczegół jest regulowany przepisami. Nie zdziwiłbym się gdyby nawet rozmieszczenie pisuarów w stadionowej toalecie regulowały stosowne regulaminy. Z jednej strony to dobrze, że wszystko jest tak na tip top, ale z drugiej brakuje mi tego swojskiego żużla lat 80-tych czy tego kolorowego lat 90-tych. Nie było wtedy oświetlenia, odwodnienia, plandek, plastikowych siedzeń, dmuchanych band, komisarzy toru i wielu innych rzeczy, ale był za to prawdziwy żużel. Ten tor mi się dzisiaj od początku nie podobał, za twardy był, taki pod rywali. Do składu też miałem pewne zastrzeżenia, jednego zawodnika bym wymienił, a za drugiego zastosował ZZ-tkę. Ale w sumie po fakcie to każdy jest mądry. I od początku ten mecz nie układał się po naszej myśli. Nawet ci na których najbardziej liczono, czyli nasi juniorzy, zawiedli. Przerosła ich pewnie ta ekstraliga i zjadła ich trema. Rywale sprowadzili nas na ziemię i polegliśmy z kretesem. Dostaliśmy lanie do 35. I pewnie z hukiem spadniemy z tej ligi. I co? I nic, jedziemy dalej, taki jest sport i ktoś musi spaść. Dzisiaj zderzyliśmy się ze ścianą i przekonaliśmy się co to znaczy ekstraliga. Ale prezesi i sponsorzy mówili przed sezonem, że ci chłopacy, którzy wywalczyli awans zasługują żeby teraz dać im szansę pojeździć w ekstralidze, a jak spadniemy to tragedii nie będzie i za rok znowu powalczymy o awans. Juniorzy, a mamy bardzo zdolnych, się w tej lidze otrzaskają, tor też uda się przygotować taki jak lubimy i może w którymś meczu uda się przekroczyć 40-tkę, a może nawet coś wygrać. A jak nie to chociaż będzie można na żywo emocjonować się jazdą takich asów jak Zmarzlik, Janowski, Woffinden czy Doyle. Dobre i to, bo ostatni raz taką możliwość kibice mojego klubu mieli przed niemal ćwierćwieczem. Żebyśmy tylko po spadku nie czekali na kolejny awans tyle lat, bo nie wiem czy dożyję. Ale najważniejsze, że sezon rozpoczęty i to sezon normalny, już bez pandemicznych, stadionowych obostrzeń i limitów...
I sorry Sweet, że tu o tym piszę i proszę o wyrozumiałość, ale dzisiaj miałem taką dawkę emocji, że musiałem to z siebie wyrzucić. Kiedyś skomentowałem zdjęcie jakiejś pani. Miała zgrabne nogi przystrojone pończochami, to jej o tym napisałem. A ta mnie spytała czy walę pod jej zdjęciami. Odpowiedziałem jej, że nie, że ja tego nie robię, a takie emocje rozładowuję pisaniną. Była wyraźnie zawiedziona i chyba wzięła mnie za jakiegoś dziwaka, bo mnie zablokowała. Za to, że wyraziłem pozytywną opinię o jej nogach! Ale właśnie nadmiar emocji powoduje, że czasami muszę sobie popisać. Nie mam konta na fejsie czy innym tłiterze, a na fora sportowe nie chce mi się rejestrować, bo i tak zapomnę hasła i stąd ta moja powyższa paplanina...
Sneer, obyś paplał jak najwięcej. Wiesz przecież, że żużel jest mi bliski. a to z racji kolegów męża, którzy kiedyś byli czołowymi żużlowcami w Polsce, a i w Wielkiej Brytanii. Raba wrócił już na stałe do Opola, a Siekierka ostatnio był na granicy z Ukrainą z darami. Obydwu będę miała okazję spotkać, bo w czerwcu mają spotkanie klasowe no i ja jako "gwiazda" :)), u boku mojego męża, będę na tym spotkaniu. Ja ligi tak nie śledzę, ale te turnieje o mistrzostwo świata nie odpuszczam ani jednego. Tak więc Sneer...wyładowuj swoje emocje jak najczęściej pisząc tutaj..:)
Dzięki Sweet. A tego spotkania to Ci zazdroszczę, bo panowie pewnie będą wspominali różne ciekawe zdarzenia na torach i nie tylko. Siekierkę kojarzę, chociaż nie widziałem go na torze, za to Rabę pamiętam. I obecnie co tydzień masz kilka meczów w telewizji, ale kiedyś żużel w telewizji gościł jedynie od święta. I takie moje pierwsze zawody oglądane w telewizji, które pamiętam to finał DMS w Lesznie w 84 roku. W składzie Polski występował właśnie Raba. Zdobył 2 punkty, jeden na Lance Kingu, a drugi już nie pamiętam na kim. Ta jego zdobycz może nie wygląda imponująco. ale cała drużyna zdobyła wtedy 8 punktów i zajęliśmy ostatnie, czwarte miejsce. Po prostu odkąd weszły czterozaworówki, to zawodnicy z demoludów zaczęli odstawać sprzętowo od tych z Zachodu i nie mogli z nimi nawiązać rywalizacji. Ale jak Sweet będziesz miała sposobność, to możesz panu Leonardowi powiedzieć, że są kibice i to nie z Opola, którzy pamiętają tamten jego leszczyński występ...
Marzenia. Jak śpiewała kiedyś Majka Jeżowska one czasami się spełniają. Jeśli chodzi o takie ogólne marzenia, to pewnie większość ma je podobne. Żeby rodzina była zdrowa, żeby w małżeństwie się układało, żeby dzieci miały zapewnioną przyszłość, żeby człowiek żył w normalnym kraju, a nie jakimś platformianym syfie itd. Ale oprócz tego każdy ma swoje osobiste marzenia. Ktoś chciałby przepłynąć wpław Atlantyk, ktoś wejść zimą i bez maski na K2, inny polecieć w kosmos, bzyknąć Angelinę Jolie lub własnym Ferrari zaczynając w Chicago, a kończąc z przednimi kołami zamoczonymi w Pacyfiku przejechać słynną Route 66. Jeśli chodzi o moje prywatne marzenia, to chciałem skoczyć ze spadochronem, chciałem zobaczyć na żywo jak Tomek Gollob odbiera złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata i chciałem osobiście móc spojrzeć w oczy i zobaczyć uśmiech na twarzy Piaa. Udało mi się spełnić wszystkie trzy. Ale miałem jeszcze jedno marzenie. I tu mała dygresja. Oglądałem kiedyś wywiad z panem Piotrem Fronczewskim i wybitny aktor opowiadał o swojej młodzieńczej pasji do motocykli. Na długie lata on zarzucił tę pasję, bo wiadomo, rodzina, kariera, aktorstwo. Ale na stare lata powrócił do niej, kupił motocykl i przejechał nim całą Europę. Oglądałem ten wywiad z 5 czy 10 lat temu i mówiłem sobie, że też kiedyś tak zrobię. Znaczy nie przejadę całej Europy, bo to nie ta skala, ale kupię sobie motor. Bo to też taka moja młodzieńcza, a właściwie już od dziecięcych lat, namiętność. Wszystko co miało dwa koła i było napędzane silnikiem spalinowym budziło moje zainteresowanie i chciałem tego dosiąść. I pewnie posiadacze Gold Winga, Fatboya czy Intrudera uśmiechem politowania skwitowaliby to co ja nazywam motocyklem, ale ja pochodzę z normalnej, przeciętnej polskiej rodziny, to w latach 80- tych czy 90-tych z jakimi motorami ja mogłem mieć styczność? Komar, Ogar, Simson, Jawa 50, MZ, taki sprzęt wtedy ujeżdżałem. I nawet nigdy prawka na motocykl nie zrobiłem, bo nie było mi potrzebne. Potem pojawił się samochód, rodzina, mieszkanie w bloku i o motorze mogłem zapomnieć. Ale stara miłość nie rdzewieje i od kilku lat chodził mi po głowie pomysł kupna motocykla...
Problem był jeden- gdzie go trzymać? Przecież nie na balkonie, ani pod blokiem i to mnie powstrzymywało przed kupnem. Mógłbym go trzymać u rodziców, ale wtedy jeździłbym nim 3-4 razy w miesiącu czyli gra niewarta świeczki. Rozwiązaniem okazała się możliwość wynajęcia garażu. Pozostała jedna kwestia, wydawało mi się, że nie najłatwiejsza czyli przekonanie żony. Oczywiście znam chojraków, którzy mówią: A co tam się będziesz baby pytał! Ale wychodzę z założenia, że żona nie jest niewolnicą, służką czy poddaną mającą słuchać męża i wykonywać jego polecenia tylko życiową partnerką, z którą takie sprawy należy uzgadniać. I tu spotkała mnie miła niespodzianka. Bo starałem się żonie wytłumaczyć, że nie chcę, przynajmniej na początek, jakiegoś wypasionego japońskiego sprzętu, bo nie wiem czy jednak nie stwierdzę, że na motorze wieje, pada, nie można radia posłuchać i jednak auto lepsze, więc taki motor to nie będzie duży wydatek. Żona mi przerwała i powiedziała, że jeżdżę z jednej pracy do drugiej, więc jak chcę to mogę sobie nawet japończyka kupić, ona nie ma nic przeciwko, tylko żebym się na tym nie potrzaskał. Spodziewałem się długotrwałego oblężenia i powolnego kruszenia murów, a tymczasem ta twierdza padła bez jednego wystrzału. Z wrażenia aż dałem żonie soczystego całusa i powiedziałem, że gdzie potrzaskał, przecież to będzie 125 czyli sprzęt tylko trochę mocniejszy od roweru, no ale jakby co, to wątrobę mam jeszcze w miarę zdrową, więc na coś tam się jeszcze przydam. Po zielonym świetle od żony poszło już gładko. Ale przeglądając ogłoszenia zdziwiłem się jak zmienił się motoryzacyjny rynek. To tylko potwierdza to co zauważam już od dłuższego czasu czyli, że przyszłość należy do Azji. Europa przez te lewackie idiotyzmy, które tu mają miejsce już jest zaściankiem, Ameryka niestety również powoli, ale nieustannie oddaje pola Państwu Środka. Branża motoryzacyjna tylko ten trend potwierdza...
Bo jak byłem młody to były te 4 wiodące marki japońskie, był amerykański Harley, było niemieckie BMW i jeszcze Włosi mieli silną pozycję, bo mieli i Moto Guzzi i Piaggio i Aprilię. A teraz? Japończycy nadal są potęgą, ale Chińczycy przebojem wdarli się na rynek, jest indyjski Bajaj, jest tajwańskie Kymco, jest koreański Daelim. Czyli również tutaj Azja górą. I stwierdzam, że Chińczycy nieźle się znają na promocji i na psychologii. Bo przecież ja wiem, ze ten ich produkt poza nalepką na zbiorniku nie ma nic wspólnego z naszym kultowym M10. Ale sama nazwa już elektryzuje. Bo kto z fanów silnikowych jednośladów nie marzył w młodości o posiadaniu legendarnego Junaka M10? Dlatego niemal ten sam motocykl w Chinach jest sprzedawany pod jakąś mandaryńską nazwą, w Hiszpanii jako Toros, a w Polsce jako Junak. Spotkałem też ostatnio przypadkowo dawno nie widzianego znajomego, starego motocyklistę i spytałem co sądzi o tych Junakach? Powiedział mi, że to co prawda nie jest japończyk, ale to już nie jest tak jak jeszcze paręnaście lat temu było z chińskimi produktami jakiś badziew tylko normalny motocykl, który na początek, po wieloletnim rozbracie z motocyklami jego zdaniem jest jak znalazł, a jak załapię bluesa i mi się spodoba, to zawsze po jakimś czasie będę mógł wymienić na coś lepszego, mocniejszego i bardziej japońskiego. I tak od kilku dni mam swojego Junaczka. W samochodzie tego nie czuję, samochód to jedynie środek lokomocji. A motocykl to magia. Nie wiem czy to kwestia wydzielanych endorfin czy czegoś innego, ale jak puszczam sprzęgło i ruszam, to wraz z wiatrem czuję powiew wolności. W przypadku motocykla sprawdzają się słowa Nory Roberts, że to nie cel podróży jest ważny, ale sama droga. Tak, warto realizować marzenia. Swoje również spełniajcie. Tylko z tą Angeliną Jolie może być ciężko, ale skoro Bradowi Pittowi się udało, to dlaczego Wam by się miało nie udać?
Sneer, fajną sobie pasję znalazłeś. Jazda motocyklem to zupełnie coś innego, chociaż różne są motocykle do różnych jazd. Ja osobiście nie lubię tych "bzykaczy". Rozwijają wielkie prędkości, a na dodatek głośno bzyczą. Ja wiem, że to też jest rodzaj adrenaliny, bo prędkości są naprawdę wielkie, ale ja piszę o tym jakie lubię, a tych akurat nie lubię. Lubię choppery, Harleye, te wszystkie jakby wolnoobrotowe, które są głośne, ale jazda nimi jest pewnie bardzo przyjemna, relaksacyjna i chyba mniej niebezpieczna od tych bzykaczy-ścigaczy.
Jest jeszcze coś na co zwróciłam uwagę i co zaznaczasz. Otóż wielki szacunek dla Ciebie za podejście do żony. Okazujesz jej wielki szacunek i nie jest dla Ciebie tylko Kobietą do kuchni i łóżka. Konsultujesz się z nią, masz w niej wsparcie, a ona w Tobie też o ile nie większe. Tylko pozazdrościć jej wyboru życiowego mężczyzny! Masz cechy prawdziwego mężczyzny, który wie jak zadbać o rodzinę, a i wie co należy do obowiązku mężczyzny. Szerze podziwiam Twoją postawę!
A teraz czekam na jakieś fotki na motorku, bo wypadałoby już jakąś wrzucić na profil i wcale nie musi być to taka, która przedstawia Ciebie tak, byś był rozpoznawalny. Wymyśl więc coś....:)
Jeśli chodzi o wątek małżeński, to nie mnie siebie oceniać. Pewnie daleko mi do idealnego męża, no ale staram się. I pewne kwestie są dla mnie oczywistością i nie podlegają dyskusji. Tak jest z odpowiedzialnością, szacunkiem, partnerstwem w związku. Dlatego jeśli coś mnie na tym kurwidołku jeszcze dziwi, to traktowanie przez niektórych mężów swoich żon jak szmaty czy kurwy. Nie ogarniam tego. Tę otaczającą rzeczywistość próbuję sobie zracjonalizować i wytłumaczyć, ale tego co takimi ludźmi kieruje akurat nie potrafię pojąć. Niedojrzałość? Jakieś braki uczuciowe lub emocjonalne? Czy coś innego? Inna sprawa, że są kobiety, które to lubią czy same siebie traktują jak ściery. Ale w sumie nie mój cyrk. A jeśli chodzi o moją żonę to znamy się już ćwierć wieku i ona nadal mi się podoba. I chociaż zdążyliśmy się już przy sobie zestarzeć, to jak na nią patrzę, to nadal widzę tę nastoletnią dziewczynę, która przed laty tak mnie zauroczyła. Irko, po tygodniu znajomości powiedziałem jej, że kiedyś będzie moją żoną i wtedy reakcją był śmiech, ale jak po paru latach mieliśmy sobie przed ołtarzem przysięgać, to jej to przypomniałem. A podobno ten związek nie miał prawa się udać. Bo ja astrologię traktuję jak kompletne bzdury, sprzeczne z wiedzą naukową i zdrowym rozsądkiem. Ale żona jak to kobieta, lubi sobie o tych znakach poczytać. I podobno oboje jesteśmy spod tego samego znaku zodiaku i ciężko innym z osobami spod naszego znaku wytrzymać, a już żeby dwie osoby spod tego znaku stworzyły związek to jest niemożliwe, to nie może się udać. Mówię żonie: I widzisz, jesteśmy żywym dowodem na to, ze ta Twoja astrologia jest gówno warta heh. A na poruszony przez Ciebie wątek motocyklowy odpowiem późnym wieczorem. Przyjemnego popołudnia Sweet...
Widzę, że mamy podobny gust, bo mnie również najbardziej podobają się choppery i motocykle turystyczne. Oczywiście gdybym nie miał wyboru to lepszy ścigacz niż nic, ale z własnej woli nigdy bym takiego przecinaka nie kupił. Bo przynajmniej co jakiś czas kusiłoby żeby zamknąć licznik odkręcając manetkę gazu do oporu. Z takiej jazdy nie ma wiele przyjemności, poza tym to dość ryzykowne dla kieszeni przy obecnych stawkach mandatów. Codziennie mijam na drodze motocyklistów i na ogół nie zwracam na to większej uwagi. A pamiętam sytuację sprzed kilku lat, gdy stałem na światłach. Na sąsiedni pas podjechał facet na Harleyu. Aż uchyliłem szybę w samochodzie żeby posłuchać basowego pomruku jego widlastego silnika. Potem zapaliło się zielone światło i facet ruszył. Ale nie z piskiem opon, nie było zrywania czy palenia gumy. On ruszył dostojnie, nie spiesząc się, a potem pomknął przed siebie. Gość był dla mnie jak z innego świata. Pamiętam też jak kiedyś mijałem Junaka. Nie obecnego chińskiego Junaka, ale naszego polskiego z lat 60- tych. Był w kolorze pustynnym. Znaczy nie wiem jak się ten kolor nazywa, ale kamuflaż w podobnym kolorze miały na pustyni pojazdy AfrikaKorps, więc dla mnie to właśnie kolor pustynny. I takie widoki zapadają mi w pamięć. Balzac twierdził, że nie ma piękniejszego widoku od statku z rozłożonymi żaglami, konia w galopie i kobiety w tańcu. Ja do tego zestawu dodałbym jeszcze jadącego choppera...
Ale wiesz Sweet, że podobno nie zapomina się jazdy na rowerze i wydawać by się mogło, że to dotyczy również motocykli. A niekoniecznie. Swojego Junaczka sprowadzałem z odległości 100 km i doszedłem do wniosku, że skoro i tak muszę tam jechać z kimś, to lepiej zabrać doświadczonego motocyklistę, który wróci Junakiem, bo ja muszę się z nim oswoić na spokojnych, bocznych drogach zamiast pchać się nim od razu na ruchliwą drogę krajową. I tak zrobiłem. Motocykl jednak trochę się różni od auta. I inaczej się zmienia biegi. Motocyklowa skrzynia biegów w odróżnieniu od samochodowej nie ma synchronizacji i dlatego redukując w dół trzeba zrobić tzw. przegazówkę. A są i tacy, którzy w górę zmieniają bez użycia sprzęgła. Ja tak nigdy nie zmieniałem, z obawy o stan skrzyni po takiej zmianie, ale są i tacy. Oczywiście można zmieniać biegi techniką samochodową i motocykl też pojedzie tyle, że wtedy szybciej się zużywają elementy skrzyni biegów, trochę będzie szarpać przy tej zmianie biegów i w skrajnych sytuacjach może dojść do uślizgu tylnego koła. Ale da się. Z tym, że lepiej z przegazówką, to nic trudnego wymaga tylko trochę wprawy. I właśnie tak zrobiłem, że znajomy wracał Junakiem, a ja eskortowałem go jadąc za nim samochodem. A potem pojeździłem sobie po bocznych drogach i dopiero wtedy wybrałem się nim do miasta. Zdjęcie dostaniesz, masz to jak w banku, tylko jak kupię inny kask. Mam taki starszy, używam go jak z Młodym jedziemy na gokarty żeby nie płacić tam za wypożyczenie kasku. Młody sobie wtedy wybiera jaki chce, ale mnie trochę szkoda kasy i zabieram ten swój stary kask. Ale do Junaka to już sobie sprezentuję jakiś nowszy i wtedy zdjęcie dostaniesz...
Wybieramy się z żoną na krótki wypad do hotelu SPA. Polecicie jakiś? Najlepiej zachodnia Polska.
Jak Mozna usunac zdjecie ktore sie niechcacy dodalo ?
Przy zdjęciu, które chcesz usunąć, masz 3 kropeczki, tam kliknij i otworzysz odpowiednie zakładki.
Jest dobrze!
Na szczęście już niedługo. Bo jak jest dobrze to znaczy, że niebawem będzie źle. A jak jest źle to może być tylko nadal źle, albo lepiej
Rządowe głupy z samej wierchuszki postanowiły parę tygodni temu licytować w wygrażaniu Rosji.Embargo na gaz z krzyknął premier. Embargo na węgiel zapiszczał Duda. Na wszystko embargo i zablokować granicę ...to już obaj w duecie. No to teraz kupujemy gaz od Niemców...rosyjski zresztą ...tylko powiększony o zysk Niemców. Syjon(czyli korporacje amerykańskich żydów, których w USA jest ze 30% zapiszczały z uciechy. Wiedziały jak "mądrzy" są Polacy. ale tego nawet one się nie spodziewały.Sankcje Bidena uderzyły w Unię E. ...a nas najmocniej. W Rosję niemal wcale. Chętnych na ich gaz i węgiel jest wielu. Ceny poszły w górę. Dolar reprezentanta Syjonu Bidena też. Do tego paliwo zamiast kosztować około 4,50 do 5 zł. Kosztuje niemal 8 zł. W końcu nasze ponad 200 czołgów T-70 nie jeździ na wodzie w Ukrainie. Więc płacimy za paliwo które im wysyłamy ...bo własnego nie mają.
Syjon popiera USA i dwóch jego satelitów ... W.Brytanię i Australię oraz dominium wschodnioeuropejskie ...czyli my. Europa już nie , ...ale finanse unijne są w rękach Syjonu więc siedzą cicho. Trzymana za fajkę Europa udaje poparcie. Do czasu przynajmniej zakręcenie rurociągów przez Rosję całkowicie.
Wspieramy jak możemy ukraińskich uchodźców. I tak powinno być. Szkoda ich. Bo czy oni są winni, że ich prezydentem jest żyd, całkowicie uzależniony od USA? Reprezentujący interes Syjonu w Donbasie? Otoczony agenturą CIA i najemnikami.
Najgorsze jest to, że niezależnie od sytuacji stracimy najwięcej ...choć może nie tyle co ludność Ukrainy.
No nie mogę, któż to się pojawił, sam Ojciec Założyciel. Sie masz Pelle! Cieszę się, że ten wirus Cie nie dobił, choć tak się tego obawiales. I widzę, że dobra forma Cie nie opuszcza, bo jak zwykle błyskotliwa w Twoim wykonaniu analiza sytuacji geopolitycznej. Wszystkiemu winien Syjon i jego amerykańscy pomagierzy. I wszystko jasne, takie to proste. Ale ten cały Zelenski to też Żyd? A jeszcze niedawno ci Twoi mówili, że to nazista. I czołgów T-70 nie ma, przynajmniej ja o nich nie słyszałem. Są T-72, ale to jest złom, który już dawno powinien trafić do huty na przetop. Ale taka ich utylizacja też kosztuje, więc jeśli one na Ukrainie przyczyniają się do strat po stronie Kacapów to tylko przyklasnąć. A o gaz to Ty się Pelle nie martw. Już teraz ten rosyjski pokrywa znikomy procent naszych potrzeb, a jak w październiku ruszy Baltic Pipe, to w zasadzie będzie nam całkowicie zbędny. Masz rację, jest dobrze!
Witaj Sner ;-). Ja wiedziałem, że zostaniesz także szczędzony przez Maryję. W końcu gdzie by znalazła drugiego takiego aktywistę kościelnego? Nie zaliczasz się przecież do owiec pielgrzymujących autokarem gdzieś na zadupie w Chorwacji ;-). Więc i Covid przeżyjesz.
Owszem ten Zełenski jest żydem i do tego aktorem ...kiepskim o ile mogłem ocenić na podstawie jednego filmu pt. "Sługa Narodu". To nawet nie był chyba cały film tylko jakiś odcinek. Ale niebawem poprawią mu życiorys ...jak Wałęsie. Też zostanie doktorem, albo profesorem. Brakiem gazu Sneer się nie martwię. Masz rację, że jest nam całkowicie zbędny. A już na pewno mnie ;-). tym bardziej, że mamy chrust w lesie. Podobnie jest z ropą. Modlitwa załatwi wszystko. Niestety brak powyższych powoduje wartość złotówki zbliżoną do hrywny...bo piece piekarnicze źle działają na wodzie ;-).
A jak drogi chlebek to pieniądz jest wart tyle co ośle bobki. Dlaczego żyd nie miałby być rasistą? Czy tym bardziej szowinistą. Nie użyłem słowa nazizm ...skąd je wziąłeś? Może miałeś na myśli nacjonalizm lub szowinizm? Jeżeli tak mogę się zgodzić. Czytasz czasami wieści ze strefy Gazy? Może uważasz, że to są komuniści ...ci spod gwiazdy Dawida? Czego oni uczą na tych rydzykowych szkoleniach ONRu?
Ci sympatyczni łysi chłopcy z ONR-u to raczej powinni być Twoi, a nie moi idole, bo oni podobnie jak Ty wszędzie winę upatrują w Żydach i mitycznym Syjonie. Medjugorje leży w Bośni, a nie w Chorwacji. Nazistę z Żeleńskiego nie robię ja tylko ci Twoi w Moskwie, bo przecież ta cała "operacja specjalna" jest przeprowadzana pod pretekstem walki z nazizmem, który rzekomo rozkwita na Ukrainie. A brakiem gazu się nie przejmuję, bo nie powinno go zabraknąć. Potrzebujemy rocznie jakieś 20 mld m3 gazu. W Polsce wydobywamy około 4 mld m3, terminal w Świnoujściu to 5-6 mld m3, z Litwy, Czech i Niemiec też kilka mld m3 otrzymujemy, a wkrótce jeszcze od strony Słowacji będziemy go transportować. Poza tym magazyny mamy niemal pełne, więc gazu nie powinno braknąć. A w październiku ruszy Baltic Pipe, który w przyszłym roku będzie mógł przyjąć może i 10 mld m3 norweskiego gazu. A wtedy Putin będzie mógł nas cmoknąć. Dlatego brakiem gazu wcale się nie przejmuję. To już prędzej można się martwić tym, że Unia czyli de facto Niemcy, będą chcieli położyć łapy na tym naszym gazie. Wieści ze Strefy Gazy nie czytam, ale czasami zobaczę coś na ten temat w telewizorze. I jestem pełen podziwu dla Izraela...
IL, jestem pod wrażeniem odwiedzin i przypomnienia sobie o Dziupli.
Nie Ty jedna Sweet. Ja to wczoraj aż okulary założyłem, bo myślałem, że mi się przywidziało. Ale ani nie byłem skacowany po sobocie, ani to żadne majaki czy inne omamy, tylko on naprawdę tu się pojawił. To chociaż nawalił mi internet i nie mogę odpisywać z laptopu, to odpowiedziałem mu pisząc z telefomu. Mam nadzieję, że on doceni moje poświęcenie, bo pisanie na telefonie jest dla mnie udręką, bo muszę trafiać moimi niezgrabnymi paluchami w mikroskopijnie małe literki na tej smartfonowej klawiaturze. Dlatego z góry przepraszam za ewentualne literówki lub brak polskich znaków. No ale czego się nie robi dla tak zacnego gościa. Fajnie, że Pelle wpadł na stare śmieci do dawnych znajomych...
By zamknąć temat nakręcającej się powoli III wojny św wypada dodać kilka słów o Bidenie ...tym afiszu Syjonu i lobby zbrojeniowego USA.
Osobiście mu współczuję. Facet walczy o życie. Nie uda mu się "sprywatyzować" Ukrainy jak Polski w 1989 r. zginie...jak Kennedy za Koreę pół wieku temu.
Więc jeździ po świecie płaszcząc się i błagając o wsparcie dla polityki USA. Mając jakieś 22 -26 % poparcia e Stanach jest najgorszym chyba prezydentem w historii USA.W Iranie go wyśmiali, w Arabii Saudyjskiej pokazali gest Kozakiewicza.W RPA powściągliwie przywitali i z ulgą pożegnali.Syn jego ćpun utracił lukratywny koncernna Ukrainie Burisma Holdings mający otworzyć Syjonowi drogę dp Rosji. A i sama Ukraina też jest dla Syjonu łakomym kąskiem. Umożliwia (po "prywatyzacji" budowę baz wojskowych. Do tego dostęp dla floty na m. Czarne . Kontrolę świata pod względem , zbóż, oleju, itp.Dlatego dziesiątki miliardów $ płyną strumieniem w postaci broni, najemników i logistyki wojskowej.
Syjon wie, że jak nie wygra wojny o Ukrainę nastąpi koniec dominacji USA nad światem. Koniec ograbiania Afryki, Bliskiego Wsch. i Am. Poł. A USA poza bronią i technologiami komputerowymi niczego nie posiada ...wszystko "anektuje" siłą. I emisją pustego dolara. Syjon to twórca neokolonializmu i ograbianiu świata metodami ekonomicznego podboju. I nie ma znczenia, że ta ekonomia to nie skała ale dmuchany balonik.
Tych Stanów bym tak Pelle od razu nie grzebał. Fakt, że one stopniowo tracą pozycję światowego hegemona na rzecz Chin, ale do ich upadku jeszcze daleka droga. Ktoś mądry (niewykluczone, ze Żyd!) ukuł pojęcie "trupa w zbroi", ale USA jeszcze daleko do takiego trupa...
To zależy.Ich zachłanność wzbudza niechęć całego świata. Poza wspominanymi czterema satelitami z Polską w ich ogonie. Neokolonializm, terroryzm globalny i mfijna działalność CIA zniechęciły wszystkich. Nawet kraje tradycyjnie popierające USA jak RPA, Brazylia, Indie, Argentyna ...czzy Arabia Saudyjska.. Oni mają ich dość
Nie "grzebię" ich Sneer. Tak szczerze to się trochę o nich boję. Wolałbym pewne zmiany w ich polityce niż porażkę. Chińska "demokracja" na świecie to może być coś co skończy się jak demonstracje u nich na placu Tiananmen w 1989 r I wtedy poznamy różnicę między złodziejem i terrorystą ...a bandytą.
USA (oraz Izrael) budzi niechęć całego lewackiego świata. Ale dla pozostałych to chyba jednak nadal gwarant bezpieczeństwa...
A jeśli chodzi o porównanie metod amerykańskich i chińskich, to fajnie obrazuje je pewien przykład, który nie pamiętam już u kogo przeczytałem. Otóż jest do spenetrowania wybrzeże, jakaś plaża. Co robią Amerykanie? Wysyłają okręt podwodny z oddziałem komandosów na pokładzie i ten oddział pobiera próbki gruntu. A co robią Chińczycy? Wysyłają na tę plażę 5 tysięcy turystów i każdy z nich zabiera do kieszeni garść piachu z tej plaży. Po prostu Chińczycy mają cierpliwość i planują podobno na całe dekady do przodu...
Sneer odnośnie twojej pierwszej wypowiedzi to określił bym ją jako smonces. Odnośnie drugiej to zamiast anegdoty dam przykład realny., a nie przypowieść Kubusia Puchatka.Nie tak dawny z epidemii Covidu. W USA zmarło na niego coś ze 3 mln. ludzi. Tych biedniejszych co nie mieli wykupionych pakietów medycznych lub udało się ich rodzinom wmówić, że ich pakiety tego nie obejmują. Co zrobiono gdy zmarli? Wzięto spychacze i wykopano doły takie jak podczas Holokaustu. A potem spychano do nich zwłoki zwożone ciężarówkami z okolic. Teraz widziałem ogłoszenia zachęcające do skorzystania z zielonej karty. Ściągną sobie kolejnych głupich z całego świata spragnionych dobrobytu. Chętni są tak głupi, że liczą tam na dobrobyt. I jest faktycznie ...ale dla 1%bogatych. Oni natomiast wylądują w podobnych dołch przy nawrocie pandemii. A w Chinach leczono jednak wszystkich i zmarło ich znacznie mniej.
Ale nie martw się Sneer ...są na świecie ludzie , którzy uważają, że czarna dupa ambonowa jest czyściejsza od czerwonej ;-). I że wystarczy pomodlić się o deszcz by zaczął padać.
3 miliony trupów? Skąd Ty wziąłeś tę liczbę? Z moskiewskiej "Prawdy"? Bo ja słyszałem o 1 milionie. USA mają jakieś 330 milionów ludności, więc milion w te czy we w te dla ich demografii jest niemal bez znaczenia. I ilu z tego miliona zepchnięto tymi spychaczami? Zamiast pisać takie pierdoły w ramach zadania domowego sprawdź właśnie ilu potraktowano tymi spychaczami...
I co by nie mówić, pomimo tego, że te różne lewackie debilizmy dotarły również za ocean, to jest Stany są nadal świetnym miejscem do życia. Może nie Nowa Anglia czy słoneczna Kalifornia. Ale Teksas, Arizona, Alabama czy Missisipi tak. Tam broń możesz kupić równie łatwo jak bułki na śniadanie. Tam jak masz zdrowe ręce, trochę oleju w głowie i chęci do pracy, to nie zdechniesz z głodu. A jak za zarobioną kasę kupisz ranczo i regularnie płacisz podatek gruntowy, to Cie do Stanów wpuszczą, bo masz tam ziemię. I żyjesz tam sobie spokojnie, mając w dupie tę całą chorą polityczną poprawność. Mnie się dobrze żyje w Polsce, ale gdybym musiał wybrać sobie inne miejsce do życia to żywot takiego red necka gdzieś na południu Ameryki pewnie bardzo by mi odpowiadał...
Sneer my nie czerpiemy informacji z tych samych źródeł. Zauważyłeś?
Ja telewizor wyrzuciłem przez okno kilka lat temu.Czytam CNN, Web.de, BBC.com i do niedawna Lycos.ru...dokąd było.
Ty zapewne gazetkę parafialną, TVP1 i syjoński Smonces ;-).. Faktem jest, że od pewnego czasu statystyki i dane o covidzie są w większości ukrywane. Nie tylko zresztą u nas. Świat potrzebuje danych o wzroście P..Ś brutto i dynamice wzrostu, a nie jakiś pierdoł o śmierci bezdomnych. Sprowadzi się nowych.
Sneer przy następnej pandemii polio, odry czy Cowid 321 pojadę do USA i będę liczył te ciężarówki z nieboszczykami skoro czytasz to co czytasz ;-) ...opasi?
USA świetlanym miejscem do życia jest? Chyba nie dla ciebie , bo nie wyjechałeś. Kur.a gdzieś ty się ulungł? Zanim się nauczysz języka "redaktorze" to umrzesz ze starości...albo trafisz na wywrotkę..
Na razie możesz oddać krew....mamy jej za mało by lecz yć bojowników o wolność z Ukrainy. Zwożą ich tu stadami.Niektórzy spadli ze schodów inni uderzyli się o parapet ze śmiechu widząc ruskie wojsao...bo tam żaden nie zginął jak słuchać wieści z Ukrainy.. Radio Erewań to przy syjońskiej tubie Zeleskiego słóń przy myszy ;-).
A ...i jeszcze jedno. Kup spbie pampersy póki jeszcze są.... bo podobno ruskie się wkurwili za Krym i chcą walnąć trzy 5 tonowe próżniówki na Kijów. Takie same jak te co Syjon zwalił w Afganistanie. Gdyby to zrobili to z tak nie zostanie jedna cała cegła.
Słyszałeś coś by nasz posły po powrocie z urlopu wybrały się z pielgrzymką ...gdzieś w intencji interwencji Maryji na kryzys? Mamy bowiem odpowiednik 1932 roku! ...czyli 4 lata do anszlusu!
Zdecydowanie nie z tych samych źródeł, bo ja nie czytam "Prawdy". "Wybiorczej" i " Newsweeka" również nie. Z prasy to jedynie czasami, ale też nie za często, sięgnę po "Gazetę Polską". Po prostu zamiast lektury gazety zdecydowanie bardziej wolę dobrą książkę. Ale to o tych 3 milionach trupów to wyczytałes w CNN lub BBC? I co z tymi spychaczami, odrobiles zadanie? Ale tak swoją drogą, jeśli czytasz CNN i BBC to widzę, że w tym PRL-u komuchów uczono angielskiego, a normalnych jak ja zmuszano do zakuwania: But wsiegda budiet sonce. I dzisiaj gdybym spotkał Kacapa to zanim bym go zastrzelił to od biedy bym się z nim dogadał, a jak ostatnio w Powidzu nad jeziorem widziałem Amerykanina to nawet nie mogłem do niego zagadać, bo ja po angielsku jak mawiał Bolek: ani be, ani me, ani kukuryku...
A o tym zamieszkaniu w USA to przecież były rozważania teoretyczne. Co Ty Pelle nie potrafisz wznieść się na pewien poziom abstrakcji? Dobrze mi w Polsce i nie zamierzam się stąd ruszać. Ale gdybym kiedyś musiał, bo np. Tusk się dorwie do koryta i wypędzi wszystkich (czyli jakieś 50 procent społeczeństwa) sympatyków pisiorow lub Putin się pomyli o parę km i 50- tonowe bomby próżniowe spadną nie na Kijów tylko na Kalisz, to rozpatrując takie teoretyczne sytuacje te południowe stany USA wydają mi się najciekawszą alternatywą. Ale to abstrakcyjne rozważania i ja ani nie pakuję walizek, ani nie staram się o zieloną kartę...
A jeśli chodzi o tę Twoją 500- tonową bombę próżniową, to mam do Ciebie przyjacielu pytanie za 100 punktów. Dlaczego Putin do tej pory jej nie użył? On Iskanderami i innymi systemami rakietowymi od pół roku terroryzuje ludność cywilną na terenie całej Ukrainy, a akurat z tą bombą próżniową czekał aż mu Ukraińcy zbombardują Krym? Pelle, dlaczego? Zresztą nawet gdyby czegoś takiego użył, to przewiduję, że osiągnie wyłącznie jeden skutek. Czyli wywoła u Ukraińców jedynie jeszcze większą zawziętość i chęć odwetu. I tylko to. Bo ataki z powietrza mają sens jedynie przeciw celom militarnym. Niemcy bomardowaniami nie złamali Londyńczyków, alianci bombardowaniami nie złamali Niemców, Amerykanie bombardowaniami nie złamali Wietnamczyków i Ruskie też nie złamią w ten sposób Ukraińców. Nie pisali o tym w CNN i BBC?
Na tłuste dupsko Pawłowicz ...Sneer ciebie niedługo nawet w PIS będą zatrudniać tylko do ciągania za dzwony i machania kadzidłem. Putin już zrzucił taką małą ...maciupką bombkę próżniową o wadze 80 kg. Na jakąś szkołę gdzie siedzieli ci najemnicy Zeleńskiego czy jak mu tam. Czytałeś raport Amnesty International o sposobach wykorzystania ludności cywilnej i obiektów niewojskowych w propagandzie antysowieckiej ? Pewnie nie ...bo raczej proboszcz tego nie omawiał na kazaniu? Przeczytaj. Od czasu Rzezi Wołyńskiej metody spadkobierców UPA się nie zmieniły. Co do chęci walki ludności ukraińskiej z sowietami też masz pojęcie takie jak i o bombach termobarycznych. Rozmawiałem w Hali Wola ze sprzedawcą ichniego pochodzenia. Pracuje w Polsce od 6 lat z przerwami na urlop w domu. Jak wybuchła ta wojna pojechał po żonę i dziecko by ją do nas przywieść. I żona przyjechała, ale jego zwinęli w kamasze i wysłali na front. Po dwóch tygodniach uciekł do Polski. Gdyby go złapali zakatowaliby n śmierć. Taka jest prawda o syjońskich bojówkach Zeleńskiego. A dlaczeo nie zrzucił tych bomb na Kijów tylko stokrotnie silniejszych? Może jednak szkoda mu tych ludzi, albo boi się reakcji własnej armii.Nie wiem
Co do łamania woli walki bombardowaniami to nie chodzi o ludność ...tylko o logistykę (w tym syjońskich "doradców" zabunkrowanych gdzieś w Kijowie. Przed tymi bombami nie ma ucieczki ani żaden schron nie osłoni. Ich użycie to koniec wojny lokalnej.I być może konflikt globalny.. Niestety zamiast Putina my mamy Dudę. Dlatego niczego dobrego się nie spodziewam niezależnie od jak postąpią Ruscy. Tak Sneer żyjesz w jakiejś iluzji dewocyjno-rydzykowej. Ukraińcy walczą by ochronić ojczzynę? Walczą bo muszą! Albo ich zatłuką bojowki syjońkie. W tej wojnie chodzi o kilkanaście bilionów dolarów, które Syjon spodziewa się zarobić. ( To wycena komisji Kongresu USA). Chba cię pogieło jeżeli sądzisz, że Syjon pcha tu broń z sympatii dla Ukrainy i zmusza nas do słania tam czołgów, paliwa i leczenia ich żołnierzy. Tak skromnie licząc ta wojna kosztuje nas grubo ponad 20 mld euro. I te trochę zboża od nich nawet w ułamku procenta tego nie wyrówna.
Putinowi szkoda ludzi i boi się własnej armii? Nie no hit sezonu i lepszego tekstu to ja nawet w TVN-ie nie słyszałem. Gość traktuje własną armię jak mięso armatnie i gorzej jak bydło, bo bydło jest regularnie karmione i pojone żeby nie zdechło, a rosyjskich poborowych trzymano z jedną racją żywieniową na dwóch i bez szklanki wody. Gość pozwala na zrównanie z ziemią szkół i szpitali, na gwałcenie kobiet i dzieci, na ograbianie biednych ludzi ze wszystkiego co mają. Ale ten sam gość czegoś tam nie zrzuci, bo jednak szkoda mu tych ludzi i boi się reakcji swojej armii? Pelle, Ty nie myślałeś o karierze komika? Bo potrafisz rozbawić do łez...
I widzę Pelle, że mam do czynienia z człowiekiem światowym. Bo Ty czytasz CNN i BBC, Ty potrafisz na wylot przejrzeć niecne plany mitycznego Syjonu, Ty orientujesz się w kulisach prac Kongresu USA, Ty lepiej od Ukraińców wiesz za co i dlaczego oni walczą. To ja zwykły, prosty moher skorzystam z takiej okazji i poproszę Ciebie o wzięcie udziału w pewnym quizie. Bo Ruskie chcieli zabić Zelenskiego, wysyłali w tym celu grupy dywersyjne, Ruskie za pomocą tradycyjnej artylerii zrównali z ziemią Mariupol i to samo próbują z Charkowem. I te same Ruskie mając rzekomo w arsenale wunderwaffe, która potrafi sprawić, że z całego wielkiego miasta nie zostanie kamień na kamieniu i wyparuje z niego wszelkie życie, bo żaden schron przed nią nie uchroni szczypią się z użyciem tej cudownej broni. Dlaczego? Wyobraź sobie Pelle, że bierzesz udział w programie "Milionerzy", Hubert Urbański zadał finałowe pytanie, bańka do zgarnięcia i masz cztery opcje: A) Tak naprawdę to Putin lubi Zelenskiego i wcale nie chce go zabić. B) Ruskie zapomnieli, gdzie tę cudowną broń schowali. Jak znajdą to pieprzną w Kijów, a na razie szukają. C) Operator cudownej broni się schlał i dochodzi do siebie. Ruskie czekają aż wytrzeźwieje i wtedy będzie bum. D) Wunderwaffe wcale nie istnieje i jest tylko wymysłem ruskiej propagandy. Pelle, koła ratunkowe wykorzystane, telefon do przyjaciela odpada, więc nie dzwoń do mnie tylko wybierz Twoim zdaniem najbardziej prawdopodobną odpowiedź...
Naprawdę Sneer jesteś moherem. Nie z powodu bezsensownej ślepiej wiary w rydzykową misję. To można zrozumieć. Z powodu posługiwania się ideologią kościelną. Sam tego może nie zauważasz ale "śmierdzisz"starym niereformowalnym kościołem pudalsko-pedofilskim. On się nigdy nie zmieni dokąd nie wyzdychają purpuraci skostniali w swym zakłamaniu. Pamiętasz komentarz papieża o przyczynie konfliktu z Ukrainą? Też pewnie nie był omawiany w kościele? Teraz ten raport Amnesty I ....bynajmniej nie prorosyjskiej organizacji. Otoczenie Zełenskiego to najemnicy Syjonu, którzy chronią interesy Amerykańskie a nie ukraińskie.. Wspomniany wcześniej Bursima Holdings daje mu wsparcie mając powiązania z Chemicals Bank i lobby zbrojeniowym USA. Syn prezydenta Biden kieruje tym holdingiem . Zresztą szkoda dyskutować. Pazerny Syjon jest wszędzie...nie tylko w Polsce.Cała Azja Poł. od dziesiątków lat jest stale atakowana by mogli dostać się do Azji. Znasz tam JEDEN kraj gdzie nie było amerykańskich wojsk? Cała Afryka też. Jedynie RPA usiłuje nieśmiało ostatnio uzyskać odrobinę wolności od neokolonialnych macek USA Cała Ameryka Poł. to nieustanne konflikty i rewolucje o uzależnienie ich od USA. Man nadzieję, że jeżeli przeżyjemy najbliższe 4 lata to zmiany na świecie będą olbrzymie. I bolesne.O mordach i gwałtach nowej UPA skupionej wokół Zelenskiego szkoda nawet wspominać...bo po co skoro oglądasz tylko TVP i czytasz gazetkę parafialną?
No dobrze Pelle, załóżmy przez chwilę, że te brednie, które tu głosisz są prawdziwe i macki mitycznego Syjonu sięgają na Ukrainę i Polskę. Tylko czyja to jest sprawa? Ja zaryzykowalbym tezę, że jest to sprawa Ukrainy i Polski. A Ty najwyraźniej uważasz, że Ruskie mogą w obcym kraju równać miasta z ziemią i gwałcić kobiety jeśli tylko pojawi się pretekst walki z mitycznym Syjonem. Tylko na Ukrainie? Czy w Polsce również, bo tu przecież Twoim zdaniem też jest pazerny Syjon? A o tym raporcie AI słyszałem i nie wykluczam, że on może być w dużej mierze prawdziwy. I wcale by mnie to nie dziwiło, bo po tym co tam zrobili Ruskie, to Ukraińcy mają nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek stosować wszelkie metody dla odparcia tej ruskiej agresji. Wszelkie, także te przytoczone w tym raporcie...
A co do tej południowej Azji, to wymień mi Pelle kilka amerykańskich baz wojskowych w Indiach, Nepalu czy Bhutanie. Zresztą co tam kilka, chociaż jedną wymień. Ale racja, obecność amerykańskich wojsk to prawdziwa tragedia dla azjatyckich krajów, które tego doświadczają. Przykładem choćby Japonia, Południowa Korea czy Tajwan. Przez tych parszywych Jankesów to tam bieda i nędza. A Północna Korea Amerykanów nie wpuszcza i proszę jaki tam dobrobyt mają...
Widzieliscie nowe podreczniki do historii ? 😄
Tych podręczników jest sporo, bo dla każdego rocznika jest pewnie kilka do wyboru. Ja widziałem podręcznik do historii dla klasy 2 szkół ponadpodstawowych, zakres podstawowy: "Poznać przeszłość 2" autorstwa Kucharskiego i Niewęgłowskiej. I ciekawe te podręczniki teraz robią. Bo za moich czasów to były nudnawe i przydługie teksty. A teraz jest czytelny opis, przystępny język, mnóstwo zdjęć, ikonografii, ilustracji, fragmenty tekstów źródłowych i różne ciekawostki. Szata graficzna też dobra, a cena niewygórowana. Piszę o tym jednym konkretnym podręczniku, ale pewnie inne jakoś znacząco poziomem od niego nie odbiegają...
Jakie są kryteria nowych postów tutaj w grupie? Nie doczytałam nigdzie tego typu informacji. Pytam, ponieważ chciałam coś nowego zamieścić, podyskutować o tym później, ale post z tego, co widzę został odrzucony.
To forum chyba już nie żyje
@niezaspokojeni6666 Szkoda, bo całkiem ciekawie tutaj było. Jedno z nielicznych normalniejszych miejsc w zb. Alkowa z tego, co widziałam też już przymierać zaczęła.
Żyje, żyje. Dopóki Sweet będzie tu rządziła, to w moim odczuciu grupa będzie się miała dobrze i nie grozi jej los wielu innych, po których zostało tylko wspomnienie...
Niby tak, lecz z drugiej strony patrząc, kilkoro tylko aktywnych jako tako osóbek trudno nazwać żyjącą grupą. Zwłaszcza patrząc na to, co działo się jeszcze kilka lat wstecz. Nie żebym krytykowała, czy marudziła, ale dla mnie pasowałoby tutaj bardziej słowo "wegetacja", aniżeli "życie". 😉🙃
A, Ty o tym. To faktycznie masz rację i aktywność nie jest tu duża i rzeczywiście kiedyś tu się działo. Tylko czy aktywność świadczy o wartości grupy? Śmiem wątpić. Bo życiem to tętni na przykład forum ogólne. Zajrzałem tam przed chwilą z ciekawości i tam bez zmian. Poziom infantylności, nihilizmu czy zwykłego kurewstwa userów wręcz poraża. Dla mnie to kloaka pełna zjebów, matołów i wszelkiej maści życiowych wykolejeńców i nieudaczników. I dziękuję Sweet, że dzięki niej tutaj tak nie jest. Pewnie gdyby ona trochę poluzowała wymagania, to i tutaj życie by tętniło jak tam. Tylko wtedy omijalbym to miejsce tak jak teraz omijam forum ogólne. Jednak zdecydowanie bardziej wolę tak wegetującą grupę zarządzaną przez Sweet...
Tak, właśnie też odczułam chwilę temu ów poziom wręcz bijący od niektórych użytkowników. Weszłam do Alkowy, poczytać dawnych znajomych i oberwałam od jednej podstarzałej dziuni, której najwidoczniej dawne lekcje były jednak zbyt małą nauczką. Aż się maupa prosi o powtórkę.
Szkoda słów, no ale jak widać nic się tu nie zmieniło. W sensie ogólnym na zb.
Tak, chyba też wolę ogarnianie miotłą i ścierką Sweetki, aniżeli olewanie, jak to robią inni.
Ona przynajmniej porządkuje porządnie i równo po łbach wali.
Co do reszty, również pełna zgoda. Cóż, będzie się jakoś chyba przyzwyczaić. Zobaczymy.
Tak jak powyżej napisał Sneer. Grupa żyje, żyje, chociaż jej aktywność zmalała. Można by było ją bardziej uaktywnić pozwalając na wszelkiego rodzaju ogłoszenia lub nowe Tematy, jednak tak nisko tak Grupa jeszcze nie upadła, by na takie 'coś', pozwolić.
Nie znaczy to jednak, że nie można tutaj już nic napisać. Należy się jednak dobrze zastanowić, czy aby temat, który ma powstać, nie można podpiąć pod jakiś który już istnieje. Nie będę jednak tolerować ogłoszeń typu - "Szukam kochanki na dzisiejszy wieczór z lokum".
Coś co ma zająć czas potencjalnego "rozmówcy", niech jest ciekawą sprawą, która przyciągnie uwagę czytających a i piszących. Nikt nie musi się zgadzać z opinią piszącego w jakimś temacie. Każdy ma prawo wypowiedzieć swoje zdanie, o ile jest to temat, który wywołuje kontrowersje, jak np. w tematach politycznych PiS kontra PO. Można również opisać jakieś wydarzenie z życia lub po prostu jakąś ciekawostkę. Na dowód, że mam naprawdę Słodkie Serduszko, ogłaszam amnestię dla wszystkich, którzy odbywają karę w postaci "urlopu".
Jesteście wolni i nie popełniajcie błędów z przeszłości!
Zapraszam...
@Sweetheart No i baaaaardzo dobrze, że tu jesteś. Chyba Cię zaczynam lubić ;) Przypominasz mi (jeśli mogę tak per "ty"?) moją dawną koleżankę, która również tutaj kiedyś była. Miała nawet podobny nick do Twego. Aż sobie zajrzałam na profil, by się upewnić, że to niestety nie ona.
Tak, te ogłoszenia poszukiwawcze dymanka na boku wyłażą mi i pewnie też wielu innym bokiem. Od tego wszak jest sam portal, więc w grupach z powodzeniem można je sobie odpuścić.
Coś tu chciałam napisać niedawno, ale chyba poszło w kosz jako odrzucone? Ciekawił mnie temat pań lekkich obyczajów przybywających tu z pozamykanych przez służby niedawno stron. Nie, żebym coś miała przeciw tym osobom, czy sposobie zarabiania na życie i utrzymanie. Spoczko, pełen luzik. Każdemu wedle potrzeb. To tylko taka moja osobista wrodzona ciekawość opinii innych na dany temat.
Bandito...dopiero zaczynasz mnie lubić? :P Mnie się lubi od samego początku, a później najwyżej to lubienie przeobraża się w nie lubienie. :)) A jak jest z Tobą?:P
Co do tych pań lekkich obyczajów....pisz o kurwach, dziwkach, prostytutkach i tych kredyciarach, tutaj lub w jakimkolwiek innym temacie. Na pewno podejmiemy temat, a ja nawet go zareklamuję na moim profilu.:)
@Sweetheart Ja jestem stała w uczuciach, przeczuciach - nauczyłam się ich słuchać - i czym tam jeszcze. Mam podobnie, albo się mnie uwielbia miłością wielką, albo ićstądwypieradlajiniewracajanawetkurrwaszfotekzwakacjinierób. O! Tak właśnie ze mną jest.
Jak mawia mój mężulo: słodką suką się jest, a nie tylko bywa xD
Rację ma i chwała mu za te jego tekściory, inaczej kto by mnie rozśmieszał?
Dopiero teraz, bo jakoś nie pamiętam Cię z mej/naszej bytności w zb wcześniej, ale lat to temu było... chwila, myślę... nawet dokładnie nie pamiętam, ale jakoś początki całego zb. Byliśmy tu oboje, ale w osobnych profilach, każde miało swój. Gdy sobie tak pomyślę, to dobrze, że osobno bo byśmy się chyba zagryźli. Kiedyś on dałby mi pewnie szmatą po łbie, a ja jemu kopa w zad. xDxDxD Dziś po latach świata poza nami nie widzimy i tak powinno być. Człowiek się zmienia, mądrzeje. Chyba :)))
Jasne, coś postaram się wrzucić w chwili wolniejszego czasu. Niestety aktualnie orka prackowa na ugorze, trzaskam po dwanaście godzin i do domu wlokę się momentami nosem po chodniku. Odpocznę nieco i ogarnę mój pisarski kramik. Trzeba tu w końcu zacząć zaistniać jakoś na nowo.
No to do miłego, a ja tymczasem porywam Sneera na żużel, bo właśnie się zaczyna.:)
Tak, śledziłem w necie zmagania w Vojens. Kiedyś jak jeździł Tomek Gollob to każde GP obowiązkowo oglądałem w barze, albo u znajomych, a kilka też na żywo. Ale odkąd Tomek zawiesił kewlar na kołku to już tylko w necie. Wyjątkiem było GP w Warszawie bodajże w 2017, bo Młody chciał poczuć atmosferę Stadionu Narodowego. Teraz chętnie bym pojechał na finałową rundę do Torunia, ale nie wiem jak z dostępnością biletów, się zobaczy. A co do dzisiejszych zawodów, to byłem spokojny o Bartka, nawet mimo niezbyt udanego początku zawodów. Zresztą Madsen również nie ustrzegł się wpadki. Ale wiem jaki jest Bartek i byłem pewien, że on może nie wygra, ale na pewno będzie przed Madsenem. Tą dzisiejszą wiktorią on w zasadzie rozstrzygnął kwestię tytułu mistrzowskiego. I dzisiaj pytanie nie brzmi czy Bartek będzie "majstrem", ale czy ten tytuł zapewni sobie już w Malilli czy dopiero w Toruniu? A poza wygraną Bartka, to siatkarze w finale, Iga w finale, Lewy co mecz to gol. Wychodzi, że jesteśmy sportową potęgą. Dobra, muszę się trochę położyć, bo za parę godzin jadę ze znajomym na polowanie. Oczywiście jedynie jako obserwator, bo ani uprawnień, ani poza wiatrówką żadnej broni nie posiadam. Dobrej nocy Irko...
GP schodzi z poziomem w dół, kiedyś prestiż teraz piar i hajs. Czy potęgą jesteśmy? Mojej perspektywy 16 sezonów pracy i tak i nie. Szkolenie młodzieży w większości miast słabo wygląda. Poza tym coraz mniej wartościowych zawodników na rynku jest.
@Sweetheart Luzik i przyjemności wam podczas oglądania. :)))
CoupleSpeedway, czy GP schodzi na psy? Dyskusyjna sprawa. To chyba normalne, że dawnych mistrzów wspomina się z rozrzewnieniem i nostalgią. Oglądam na przykład na DVD finał z Los Angeles z 82 roku i jak widzę ten bieg Penhalla z Carterem to mam ciary na plecach tak się oni cięli przez cały wyścig i wydaje mi się, że z dzisiejszych rajderów poza Bartkiem to nikt by im nie podskoczył. Albo z kim musiał rywalizować Tomek Gollob? Z całą plejadą świetnych zawodników jak Nielsen, Rickardsson, Hamill, Hancock, Crump czy Adams i też mi się wydaje, że współcześni zawodnicy, poza oczywiście Bartkiem, to co najwyżej łapaliby się u nich na szprycę. Ale kto wie czy to nie teraz właśnie jeździ najwybitniejszy żużlowiec w historii? Bo jak na razie po sześć tytułów mistrzowskich mają Mauger i Rickardsson, ale Bartek w tym roku zdobędzie swój trzeci tytuł, a ma dopiero 27 lat. W tym wieku Rickardsson miał tylko jedno złoto, a Mauger nie miał jeszcze żadnego. A przed Bartkiem jeszcze 10- 15 lat ścigania na najwyższym poziomie. I tak jak ja zazdroszczę tym, którzy mogli na żywo oglądać popisy Maugera, Briggsa, Fundina czy Olsena, to być może za 30 lat inni będą zazdrościli nam, że mogliśmy oglądać na żywo jazdę Zmarzlika. Kto wie? Chyba każda epoka ma swoich bohaterów i ciężko porównywać mistrzów, którzy nigdy nie mieli okazji zmierzyć się na torze. Ale co to byłby za wyścig, gdyby pod taśmą stanęli wspólnie Mauger z przełomu lat 60 i 70, Rickardsson z przełomu wieków, Gollob z roku 2010 i współczesny Zmarzlik? Ciężko sobie nawet wyobrazić co tam by się działo...
A jeśli chodzi o szkolenie młodzieży to częściowo bym się zgodził. Bo kiedyś do szkółek żużlowych zgłaszało się dziesiątki czy setki młodych chłopaków, a dzisiaj nierzadko ciężko znaleźć kilku chętnych. Bo kiedyś były dwa programy w telewizji i praktycznie zerowa oferta dla młodych ludzi. Dlatego sport był ciekawą alternatywą, w tym żużel dla tych chcących obcować z motoryzacją. A dzisiaj masz internety, laptopy, play station i 180 kanałów w telewizji. Są kłady, gokarty, skutery i elektryczne hulajnogi. Masz akwaparki, multipleksy, parki rozrywki i dziesiątki innych atrakcji. To i mało który młody chłopak chce uprawiać dyscyplinę, w której się kurzy, jest głośno jak w dyskotece, ale nie tak przyjemnie i każdy wyjazd na tor grozi utratą zdrowia, a czasami i życia. Dlatego tu zgoda, jest coraz mniej chętnych do uprawiania tego sportu i ośrodki które zawsze słynęły ze szkolenia jak Zielona Góra czy Toruń dzisiaj kupują juniorów. Ale nie powiedziałbym, że szkolenie kuleje. Wręcz przeciwnie i ci, którzy trafiają do tego spotu są szkoleni najlepiej na świecie. Dowód? Na 18 edycji Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów Polska 15 razy była złota, a tylko raz w historii nie stanęła na podium. W Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów na 21 edycji w XXI wieku zdobyliśmy 13 złotych medali i tylko dwukrotnie Polaka zabrakło na podium. W kategorii młodzieżowej Polska nie tyle dominuje co wręcz deklasuje resztę świata. I końca tego trendu nie widać, bo są już kolejne perełki jak Przyjemski czy młody Paluch, którzy mają po 16-17 lat i już objeżdżają dużo starszych i dużo bardziej doświadczonych rywali. Tak więc uważam, że szkolenie mamy na bardzo wysokim poziomie tyle, że za chwilę może nie być kogo szkolić, bo zabraknie chętnych...
No to co Sneer? Już dzisiaj Bartek będzie świętował z okazji zdobycia 3 tytułu Mistrza Świata? :)
Wiesz Sweet, nie ma jakiejś presji czy ciśnienia, bo przewaga Bartka jest tak duża, że wiadomo, że jak nie dzisiaj, to za dwa tygodnie w Toruniu. Ale Bartkowi do zdobycia tytułu wystarczy nieważne które miejsce byleby był dzisiaj przed Madsenem. A Malilla to tor, na którym Bartek lubi się ścigać i już tam wygrywał. Bo to jest tor do walki, gdzie można wyprzedzać. Tam oba łuki są inne. Pierwszy bardziej techniczny, wąski na wyjściu. A na drugim jak się obierze dobrą ścieżkę, to można nabrać prędkości. To nie jest Praga, gdzie na ogół decyduje start. Biorąc to pod uwagę i uwzględniając fakt, że Bartek ma i świetną technikę i jest walczakiem na trasie, to spodziewam się, że tak i już dzisiaj będzie on świętował zdobycie tytułu...
No i stało się to co miało się stać, chociaż troszkę niedosytu jest przez defekt Madsena. Fajniej, by to wyglądało gdyby w bezpośredniej walce ten tytuł zdobył, a jeszcze fajniej dla kibiców żużla, jakby to się stało w Toruniu. No ale to już historia. Bartek Mistrzem Świata i to już jest fakt!
Tak, to się stało! I Bartek wstąpił do ekskluzywnego klubu posiadaczy przynajmniej trzech tytułów mistrzowskich. Do tej pory do tego klubu należało 11 zawodników, a teraz Bartek został dwunastym. I to nie jest jego ostatnie słowo. I ja nie czuje niedosytu, bo po pierwsze w 17 biegu w bezpośredniej rywalizacji Bartek pokazał Madsenowi miejsce w szyku. A po drugie, to w półfinale Madsen miał defekt jadąc na końcu stawki. Gdyby miał defekt na prowadzeniu, to można byłby mówić o niedosycie, ale skoro on jechał czwarty, to i tak już było pozamiatane. Czyli przed ostatnią rundą znamy mistrza, znamy wicemistrza, ale ciekawa walka zapowiada się o brąz, bo powalczą o ten krążek Dudek z Lambertem, ale nie bez szans pozostają Bewley, Lindgren i Janowski. A Bartek? Jest takie powiedzenie, że jak chcesz być mistrzem świata, to musisz mieć czystą głowę. Nieprzypadkowo Tomek Gollob został mistrzem jak rozstał się z tą swoją Brygidą. A Bartek ma kochającą zonę, niedawno urodził mu się syn Antoś, om każdą niedzielę rozpoczyna Mszą Świętą i ma wsparcie rodziny, bo mama zajmuje się sprawami kontraktowymi, a ojciec sprawami sprzętowymi. Bartek to młody, fajny, poukładany facet i jeszcze wiele sukcesów przed nim. Moją największą żużlową miłością jest i pozostanie Gollob, bo to jego zobaczyłem po raz pierwszy na torze w 89 roku i już wtedy zakochałem się w jego jeździe i dziesiątki jeśli nie setki jego wyścigów znam niemal na pamięć. Ale nie przeszkadza mi to doceniać sukcesów Bartka i upatrywać w nim tego, który być może za kilka lat okaże się największym gigantem tej dyscypliny...
Niedosyt...miałam na myśli to o czym pisałam, o ostatnim turnieju. To tak jak w tenisie. Jest remis po 2:2 chociaż w pierwszych dwóch setach prowadził zawodnik A, a jednak decyduje o wygranym meczu ten 5 set, i to jest gratka dla kibiców. To, że Bartek wygrał w bezpośrednim pojedynku z Madsenem, niczemu jeszcze nie świadczy, piszę ogólnie, bo tak jak napisałeś wcześniej, miał taką przewagę, że tylko kataklizm mógł jemu odebrać tytuł. W GP liczą się ostatnie 3 wyścigi. Możesz ledwo, ledwo dostać się do półfinału, a później wygrywasz cały turniej. Tak właśnie było z Bartkiem rok temu. Liga Mistrzów to też dopiero staje się prawdziwą LM po rundzie wstępnej, z której awansują dwa zespoły. Do tego czasu mecze są atrakcyjne, ale nie można na tym etapie już kreować mistrza, chociaż ten kto się zna na drużynach, może przypuszczać kto nim zostanie. No ale to tylko moje zdanie.:)
A to masz oczywiście rację, że dla widowiskowości i emocji najlepsze byłoby żeby to finałowy bieg decydował o złocie. I tu mała ciekawostka. Tylko raz w historii cyklu Grand Prix zdarzyło się, że przed ostatnim biegiem ostatniego turnieju nie był znany mistrz. To było w 96 roku i Amerykanie trochę niesportowo ustawili wtedy końcówkę tego turnieju i przed finałowym biegiem sytuacja była taka, że jak wygra Hamill, to zdobywa złoto, a każde inne jego miejsce w finale oznaczało złoto dla Nielsena. Natomiast nigdy nie zdarzyło się żeby w ostatnim biegu ostatniego turnieju spotkało się dwóch kandydatów do złota i żeby ten bieg decydował. Najbliżej takiego rozwiązania było w 2003 roku. Wtedy przed ostatnim turniejem Crump miał punkt przewagi nad Pedersenem. Wtedy obowiązywały tzw. eliminatory, ale obaj pretendenci solidarnie awansowali do półfinałów. Z pierwszego półfinału Nicki awansował do finału i czekał tam na Jasona, a kibice ostrzyli sobie smak na fascynująco zapowiadający się finał. Ale niestety, w drugim półfinale Crump miał upadek czy wykluczenie, nie awansował do finału i już przed nim Pedersen mógł świętować i odbierać gratulacje. A jeśli chodzi o Ligę Mistrzów, to fazy grupowej nawet nie oglądam, czasami tylko sprawdzę wyniki w necie. Dla mnie Liga Mistrzów zaczyna się od ćwierćfinałów. I jestem zwolennikiem elitarności tego rodzaju rozgrywek. Tam powinno występować 12 drużyn i maksymalnie dwie z danego kraju i wtedy każdy mecz miałby status hitu. A obecnie grają tam drużyny, które w swoich ligach zajęły czwarte miejsca lub inne wynalazki, a faza grupowa służy głównie po to żeby Real, Bayern czy Manchester pojeździły sobie po Europie...
Mając na uwadze turnieje GP masz rację, że nie było takiego, by w ostatnim wyścigu spotkało się dwóch kandydatów do złota i bieg ten zadecydował o kolejności na podium. Historia jednak zna takie przypadki, gdzie o złocie decydował ostatni bieg, a nawet baraż. Tak było w 1973r w Chorzowie. Ja z racji swojego wieku nie byłam świadkiem tych wydarzeń, ale mam u boku swojego w życiu prywatnym, kogoś kto to oglądał na żywo. Ba, nie tylko oglądał na żywo, ale znał osobiście pierwszego Mistrza Świata Jurka Szczakiela, którego całe Opole nie nazywało inaczej jak - Eda. Jego motocykl do dzisiaj stoi na rondzie nazwanym jego imieniem, a kończącej póki co obwodnicę Opola, prowadzącej z A4 w kierunku Strzelec Op. Oglądając filmik z tamtego finału, nie sposób dostrzec kolosalnej różnicy jaka została poczyniona w regulaminie. Tam wtedy...lotny start, upadek Maugera, a Eda dalej jedzie po złoto. Dzisiaj jest to nie do pomyślenia. Dzisiaj też świat żużla zachwyca się jazdą i tytułami Bartka. Jednak to Szczakiel był tym pierwszym! To tak jak z lądowaniem na księżycu. Pewnie wielu ludzi tam postawi jeszcze własną stopę. Jednak we wszystkich encyklopediach, Wikipedii i wszystkich wyszukiwarkach, to Neil Armstrong jest królem Księżyca. Dla mnie królem Polskiego speedwaya jest - Opolanin...
O tak, finały jednodniowe miały swój urok. Teraz rundy Grand Prix są co dwa tygodnie, więc mogą spowszednieć, a wtedy na jednodniowy finał czekało się cały rok. Decydowała wtedy dyspozycja dnia, więc dochodziło do niespodzianek czy sensacji, jak choćby to zwycięstwo Szczakiela. A procedura startowa przez te lata rzeczywiście bardzo się zmieniła. Kiedyś właściwie wszystko było dozwolone żeby tylko nie zerwać taśmy, a dzisiaj drobny ruch pod taśmą grozi ostrzeżeniem, a potem wykluczeniem. Choć nadal są tacy, którzy próbują się czołgać pod taśmą, takimi "czołgistami" są choćby Hampel czy Madsen. A tamtego pamiętnego dnia Szczakiel trafił z silnikiem, wytrzymał presję, wykorzystał fakt, że wybitny startowiec jakim był Mauger wyjątkowo zagapił się na starcie dodatkowego biegu i wygrał. I nikt już mu nie odbierze tego, że był pierwszym polskim złotym medalistą. A wcale nie musiało tak być. Bo po pierwsze już w 70 roku Polak mógł zdobyć złoto, ale organizatorzy dali wtedy ciała. A po drugie to Szczakiel wcale nie musiał wystąpić w tym finale. Ale nie ma co się rozpisywać. Często tak bywa, że decyduje przypadek, łut szczęścia, a pech jednych jest szansą dla innych. A wiesz w jakich okolicznościach Raba nie zdobył złota IMP-u?
Chyba już mi gdzieś o tym pisałeś. Przegrał baraż nie na swoim motocyklu czy jakoś tak.:)
..ale zawsze mogę zapytać u źródła. Mieszka w linii prostej ode mnie z 1km i już na stałe wrócił do Groszowic.:)
Nie pamiętam żebym o tym pisał, ale być może. Tam faktycznie był baraż, ale nic mi nie wiadomo o nie swoim motocyklu. Tamten finał miał się odbyć w Zielonej Górze, więc już przed sezonem głównym faworytem był lider miejscowych czyli Andrzej Huszcza. Ale Huszcza zawalił półfinał i w finale miał być tylko rezerwowym, czyli być może w ogóle nie pojawić się na torze. Dlatego zadziałali zielonogórscy działacze i Błaszak, który miał wystąpić w finale, chociaż wiadomo było, że raczej nie odegra żadnej roli dostał swoją dolę żeby się w Zielonej Górze nie pojawić i tym sposobem Huszcza mógł wystąpić. W finale na dzień dobry, w pierwszej serii, Huszcza przegrał z Rabą i chociaż później był już nieuchwytny, to musiał czekać czy Raba gdzieś zgubi punkty. W czwartej serii pojawił się na torze jako rezerwowy inny zawodnik miejscowego klubu i pojawił się on chyba tylko po to żeby urwać punkt Rabie. I zrobił to i w ten sposób doszło do barażowego biegu, w którym Huszcza pokonał Rabę. Ale o pożyczonym motocyklu nie słyszałem...
Bo o pożyczonym motocyklu można było się dowiedzieć z jego wypowiedzi, z wywiadu w 2019 roku.
"Do pełni szczęścia zabrakło tytułu Indywidualnego Mistrza Polski. Przegrał go Pan w 1982, w biegu barażowym z Andrzejem Huszczą w Zielonej Górze.
Po latach mogę powiedzieć o tych zawodach, że niech zostanie o nich tylko kronikarski zapis. Andrzej jest moim dobrym przyjacielem i byłem po prostu w tych zawodach drugi. Wszystko.
Rozumiem. Zapytam inaczej – czuje Pan niedosyt, że to nie Pan stał wtedy na najwyższym stopniu podium?
Ja barażu nie mogłem wygrać z Andrzejem. Nie było takiej możliwości. Nie miałem swojego motocykla na baraż. Miałem motocykl pożyczony przez Rembasa czy Edka Jancarza – nie pamiętam. Ten pożyczony nie pasował na tamten tor. Gdybym startował na swoim motocyklu, może byłoby w barażu inaczej. Ostatnie dwa biegi jechałem jednak na pożyczonym motocyklu. Tak naprawdę to ja też popełniłem błąd, bo powinien zabrać na zawody stary, a nie nowy silnik. Nie ma teraz co gdybać. Było, minęło"
Cały wywiad masz tutaj :)
https://po-bandzie.com.pl/leonard-raba-zuzel-sni-sie-po-nocach/
Dzięki Sweet, fajnie było przeczytać ten wywiad. Tak naprawdę koniec Raby oznaczał koniec opolskiego Kolejarza. Bo oni od razu wtedy spadli z ekstraklasy, po roku wrócili, ale tylko na jeden sezon i od tamtego czasu już do ekstraklasy nie powrócili. Ale i tak dobrze, że tam w ogóle jest żużel, bo na przykład tak zasłużony dla polskiego żużla klub jak Śląsk Świętochłowice, który wychował takich wybitnych zawodników jak Paweł Waloszek czy Jan Mucha od dawna nie istnieje. A w Opolu jednak nadal warczą żużlowe silniki i jest nadzieja na lepsze czasy...
Już tak nie śledzę Kolejarza jak kiedyś, ale wiem, że mają szansę teraz po kilkunastu latach na powrót do I ligi. Muszą tylko odrobić 16 pkt straty po pierwszym finale, którego przegrali właśnie taką różnicą pkt. Taką informację dostałam dosłownie przed chwilą. Mecz na Kolejarzu 24.09 na którego zaprasza Misio Bo Bo, czyli mój mąż.:)
..ponoć będzie w TV na canal+ też możliwość oglądania tego rewanżu.:)
Kolejarz Opole od 4 sezonów jest bliski awansu do I Ligi, ale zawsze coś stoi na przeszkodzie. W 2019 przegrali minimalnie w półfinale play-offów. W pandemicznym sezonie 2020 nie było play-offów i zajęli drugie miejsce za Krosnem, które wtedy rozpoczęło budowę drużyny, która od dwóch sezonów aspiruje do występów w ekstraklasie. W 2021 wygrali rundę zasadniczą, ale w finale play-offów przegrali z Niemcami z Landshut. A w tym sezonie znowu wygrali rundę zasadniczą, ale w finale play-offów obawiam się, że nie odrobią 16- punktowej straty. Chciałbym żeby odrobili, bo Opole to uznana marka z bogatą historią, a rywal czyli zespół z Poznania, to klub właściwie bez historii, istniejący i to z przerwami od kilkunastu lat. Ale ciężko będzie im tę stratę odrobić...
Też myślę, że nie dadzą rady, chociaż dla kilku tysięcy opolskich kibiców, jest to nie do pomyślenia. No ale zobaczymy.. Tyle o żużlu. Natomiast chciałabym zapytać CoupleSpeedawy czy ma coś wspólnego z żużlem, bo chyba nie przypadkowy jest ten nick?;) :)
No to troszkę komentarza i podsumowania ostatnich wydarzeń sportowych. Najpierw żużel.
Sneer, moja ocena jest taka. Dawny Kolejarz Opole, a dzisiejszy Bedmet Kolejarz Opole, niestety nie ugrał zbyt wiele na swoim torze i tak jak w ubiegłym roku, na I ligę będzie musiał jeszcze poczekać co najmniej rok.
GP czyli najważniejsze zawody na żużlu. Zmarzlik zapewnił sobie już kolejny, trzeci, tytuł Mistrza Świata już na jeden turniej przed końcem i w Toruniu 1 i 2 miejsce było już obsadzone. Natomiast zapowiadała się pasjonująca walko o 3 miejsce. Kandydatów było kilku, a w stawce liczył się nawet ten, który zajmował 6 miejsce przed ostatnim turniejem. Był to Janowski i mało kto dawał jemu szansę na to, że wskoczy na pudło. Los i jazda poprzedzających jego rywali, którzy zajmowali miejsca przed nim, sprawił, że nie kto inny jak właśnie Janowski, zdobył pierwsze pudło w swojej karierze GP, w końcowej klasyfikacji. Miał cholernie dużo szczęścia, że poprzedzający go zawodnicy, a w szczególności Dudek, jechali w Toruniu jak młodzieżówka zdobywająca licencję zawodnika. Janowski wykorzystał ten moment na 100%, chociaż jego jazda czasem była też nie najwyższych lotów. W finale jednak wzniósł się na wyżyny i po pięknej walce na ostatnim okrążeniu, wyszarpał sobie 3 miejsce w turnieju. Wygrał Waculik, przed Zmarzlikiem i nie było w tym żadnego zaskoczenia, bo Waculik tego dnia był poza konkurencją.
Teraz o LM i Lewandowskim.
Jeszcze zbyt wcześnie oceniać jego grę w Barcelonie i na ile jej się przysłuży. W La Liga gra swoje, czyli strzela bramki i jest co rusz wybierany piłkarzem meczu. Jednak do tej pory Barcelona nie miała przeciwnika w lidze z tej wyższej półki. Prawdziwe mecze to się dopiero zaczną, jak chociażby zbliżające się EL Clasico 16.10. Fachowcy sportowi wietrzą wielką walkę o króla strzelców pomiędzy Lewym a Benzemą. Ja jednak uważam, że obecnie o wiele groźniejszym od Benzemy jak ten młodziak Vinicjus Jr. Ten młody piłkarz ma taki potencjał, że już teraz drżą przed nim wszyscy bramkarze świata. Gdzie bym nie czytała na temat piłki i najlepszego piłkarza świata, to jednym tchem(szczególnie i chyba tylko polskie media), wymieniają Lewandowski. Niektórzy to wręcz się prześcigają w nadawani i przekształcaniu jego nazwiska jak chociażby Lewangoalski. Dla mnie i dla kibiców, z którymi oglądam sport i LM, nie on jednak zasługuje obecnie na ten tytuł. W LM z lepszymi drużynami niż ci z La ligo, z którymi dotychczas Barcelona grała. Lewy nie pokazał nic, zresztą tak jak w reprezentacji Polski! Biją go na głowę tacy jak Haaland, który wszedł do Manchesteru, niczym Goliat. Guardiola znowu łapie się jak kiedyś, jak miał Lewandowskiego w Bayernie. Jednak co do Lewego to było niestety kiedyś. Haaland, Sane z Bayernu, Vinicius Jr., który musi tylko bardziej wyregulować celownik, biją Lewego na głowę. To młodzi zawodnicy, którzy za kilka sezonów wyśrubują takie ceny transferowe, że 222 baniek za Neymara, które dzisiaj jest rekordem transferowym, będą drobnymi.
Barca będzie miała problem, jak straci punkty w rewanżowym spotkaniu LM z Interem. Nie tylko problem z wyjściem z grupy, ale przede wszystkim z kasą.
Tyle faktów sportowych na dzień dzisiejszy.:)
Tak, Kolejarzowi nie powiodła się walka o I Ligę, niestety w rewanżu nie dali rady odrobić strat. A szkoda, bo wolałbym w I lidze oglądać Opole. W Poznaniu wiadomo, że rządzi Lech, mają tam też inne dyscypliny i żużel nigdy nie będzie tam wiodącym sportem. Co innego w Opolu, bo to ośrodek z żużlowymi tradycjami. Tam kibice są tacy jak u mnie, czyli z pokolenia na pokolenie. Jak byłem gówniarzem ojciec zabrał mnie na mecz i tak załapałem tego żużlowego bakcyla, a po kilkudziesięciu latach ja zrobiłem podobnie z moim synem. I tak to się odbywa w tradycyjnych ośrodkach, czyli również w Opolu. A kto w Poznaniu chodzi na szlakę to nie wiem, pewnie jacyś przypadkowi kibice. Dlatego szkoda,że to nie Opole awansowało. No nic, może za rok się uda? Za to ostatnie GP pokazało jak nieprzewidywalny bywa sport. Bo startowało 4 zawodników miejscowego klubu, z czego dwójka była głównymi kandydatami do brązowego medalu. I żaden z miejscowych nie wszedł do półfinału, a trzech z nich zajęło trzy ostatnie miejsca w turnieju. Jadąc na własnym, dobrze znanym torze! I zobacz Sweet jak drobny niuans potrafi wszystko zmienić. Bo od początku Dudek niemiłosiernie kaleczył, dawno nie widziałem Dudka tak błądzącego jak dziecko we mgle. I wtedy głównym kandydatem do brązu wydawał się Lambert. On miał po dwóch seriach 5 punktów, na rozkładzie samego Zmarzlika i w trzeciej serii bardzo łatwy bieg, który powinien wygrać, a w najgorszym razie być drugi. Byłby wtedy na autostradzie do półfinału i prawie pewnego medalu. I wtedy on minimalnie dotyka taśmy. Zamiast łatwej trójki ma zero, wkradają się nerwy, w czwartej serii zdobywa jeden punkt i nagle wszystko zależy od jego ostatniego biegu, pierwsze lub drugie miejsce daje mu awans do półfinału, trzecie lub czwarte miejsce oznacza, że on już może udać się pod prysznic. Nie miał łatwego biegu, bo rywalem był między innymi Vaculik, który fruwał po tym toruńskim owalu. Lambert przyjechał trzeci i żegnaj medalu. A zdecydowało o tym jedno muśnięcie taśmy. Ale "Lambo" jest młody i tak miał świetny sezon i jego czas w GP dopiero nadchodzi...
Inaczej z Janowskim. Wiecznie czwarty, zawsze czołówce, przekroczył już 30-tkę, a nadal był bez medalu w GP. I ten sezon miał taki sobie, no miewał już lepsze. On po raz ostatni nie wygrał żadnego turnieju w GP w 2014, potem co roku wygrywał przynajmniej jedną rundę w sezonie co i tak nie dawało mu medalu. W tym roku nie wygrał żadnego turnieju, a i tak wskoczył na podium w generalce. A to w jakich okolicznościach on zdobył ten medal sprawia, że pewnie smakuj on szczególnie. Bo on nie bronił medalowej pozycji tylko atakował z dalszego czyli 7 miejsca. I on tego medalu nie dowiózł szczęśliwie do mety, on go wyszarpał w sytuacji już niemal beznadziejnej. I jeszcze te okoliczności. Bo on startuje całe zawody na jednym motocyklu. Ten sprzęt jest sprawdzony i spisuje się całkiem dobrze, bo dowozi go do półfinału. I za chwilę on ma wystartować w najważniejszym biegu w życiu, w biegu który być może da mu medal. I w takim momencie w tym motocyklu nawala przedni amortyzator! Trzeba zmienić motocykl. Wiadomo, że zawodnicy mają w boksie trzy motocykle, ale sprawdzony w boju był tylko ten pierwszy. Jak spisze się ten drugi? To pewnie rodzi wątpliwości, niepewność i niepokój. Ale trzeba już wyjeżdżać do biegu. I Janowski nawet nieźle zabiera się ze startu. Na wyjściu z łuku jest drugi, ale potem spada na ostatnie miejsce. Pewnie nie tylko ja pomyślałem wtedy, że jest już pozamiatane. Ale Janowski się nie poddaje i gdy rywale wynoszą się trochę szerzej, to on idzie przy kredzie. Ta ścieżka przy krawężniku nieźle klei i sprawia, że on wysuwa się na drugie miejsce. I już, jest brąz! Skończą się wreszcie te pytania czy Janowski kiedyś w końcu zdobędzie medal, bo właśnie to zrobił. Ale ten bieg i ten atak z czwartego miejsca na drugie to palce lizać. O Bartku nie ma co wspominać, bo on pisze własną historię i tworzy swoją legendę. A o Lewym to przy następnej okazji...
Coś ten Lewy ostatnio gra słabo. Jak tak dalej będzie, to Barca może zakończyć udział w LM już na grupowym etapie.
A ja z postawy Lewego w tym sezonie jestem zadowolony. Być może paradoksalnie zaszkodziło mu to, że on zaczął sezon z tak wysokiego pułapu. Bo gdyby on strzelał gola w co 2-3 meczu to uznano by to za przyzwoity wynik. Ale on w Barcelonie miał wejście smoka. Bo w każdym meczu strzelał bramki, w Lidze Mistrzów ustrzelił hat-tricka i teraz jak przytrafią mu się dwa mecze bez gola to już przebąkuje się o jego kryzysie. A dla Barcelony takie mecze jak ten ostatni ligowy z Celtą gra się tylko żeby wygrać i to jak najmniejszym nakładem sił. I ten cel Barca zrealizowała. Prawdziwy egzamin i Barcelonę i Lewego czeka teraz, w ciągu najbliższych tygodni. Bo najpierw jest Inter w Lidze Mistrzów, potem El Clasico z Realem, następnie znowu Liga Mistrzów z Bayernem i w lidze Villareal. Jak dobrze pójdzie, to Barcelona będzie liderem w Hiszpanii i awansuje do rundy pucharowej Ligi Mistrzów. Ale jak pójdzie źle, to pożegnają się z Ligą Mistrzów, a w Hiszpanii będą mieli już sporą stratę do Realu. Te najbliższe tygodnie pokażą jaką wartość dla Barcelony ma Lewy. Jak na razie moim zdaniem on robi swoje, bo od niego się wymaga żeby strzelał gole i póki co on się z tego wywiązuje. A to, że trafią się po drodze mecze bez jego bramek to rzecz normalna, bo on nie jest maszyną czy robotem tylko człowiekiem i to takim w przedemerytalnym jak na napastnika wieku. A prawdziwy sprawdzian i dla niego i dla jego drużyny to te kilka najbliższych spotkań. Jeśli Lewy nic w nich nie strzeli, to faktycznie mowa o kryzysie będzie uzasadniona. Ale na razie jest na to za wcześnie, bo to nadal może być całkiem udany sezon dla Barcy...
I wspomniałaś wcześniej, że Lewy nic nie pokazuje w reprezentacji. Tu akurat mam zupełnie inne zdanie. Rzeczywiście był taki czas, że Lewy długo nie mógł się w kadrze przełamać i rzadko tam trafiał. Ale to już dawno za nim. W eliminacjach czy do Mundialu czy do Euro on strzela mnóstwo bramek i był zdaje się królem strzelców eliminacji. Co prawda Mundial miał fatalny i nic tam nie pokazał, ale już na Euro zarówno ostatnich jak i przedostatnich grał dobrze. Nie pamiętam ko strzelił Słowacji, ale i Hiszpanii i Szwecji strzelał właśnie Lewy i to on ciągnął niemal za uszy tę drużynę. Bo bez niego to już po 20 minutach drugiego meczu z Hiszpanią byłoby pozamiatane, a dzięki niemu prawie do 90 minuty ostatniego meczu ze Szwecją ważyły się losy naszego awansu. To, że się nie udało to nie jego wina, bo sam Lewy meczu nie wygra. Zobacz sobie Sweet na taką Belgię. Tam w topowych europejskich klubach gra cała jedenastka. W Realu Courtois i jeden Hazard, w City de Bruyne, w Dortmundie drugi Hazard, w Atletico Carasco, dwóch w Milanie, Lukaku w Interze, dwóch czy trzech w Leicester i jeszcze paru można by wymienić. I ta Belgia poza trzecim miejscu na Mundialu jakoś nic wielkiego nie może osiągnąć..
A z naszej kadry w topowych klubach grają Lewy, Szczęsny z Milikiem w Juve i Zieliński w Napoli. I na tym koniec. To czego my oczekujemy? To jest potencjał na awans na wielką imprezę i tylko na to. No może przy dobrych wiatrach na wyjście z grupy. Żeby myśleć o czymś więcej to trzeba mieć całą jedenastkę w najlepszych klubach, a i to nie zawsze wystarczy jak pokazuje przykład Belgii. Pamiętam, to było chyba w 2006 roku, jak gwiazdą Bayernu był Roy Makaay. Strzelał tam jak na zawołanie. I mimo tego on nie pojechał na Mundial. Zabrakło go nie dlatego, że się zgubił na lotnisku lub zapomniano go zabrać tylko dlatego, że nie dostał powołania do kadry. Bo Holandia miała wtedy w ataku między innymi i Nistelrooya i Bergkampa i Kluiverta. I ta Holandia mając taką pakę, że do składu nie łapała się nawet gwiazda Bayernu nic na tamtym Mundialu nie ugrała, bo odpadła w 1/8. A my mając w składzie jedynie gwiazdę Bayernu byliśmy zawiedzeni, bo wróciliśmy z Mundialu bez medalu. Lewy w kadrze robi to co do niego należy czyli zdobywa bramki. On jest egzekutorem, ma strzelać i strzela. A to, że reprezentacja nie odnosi takich sukcesów jakich byśmy oczekiwali to już nie wina Lewego, bo tam obok niego gra jeszcze dziesięciu innych...
Mam troszkę inne zdanie o Lewym odnośnie jego gry w Barcelonie i w reprezentacji, ale to przy okazji.
Chętnie posłucham, bo wcale nie uważam, że muszę mieć rację. Wiesz, futbolem interesuję się jak przeciętny facet, ale nie jest to moja sportowa namiętność, bo nią jest żużel. Ale Lewy jest klasyczną dziewiątką i jego rolą jest zdobywanie bramek. On nie musi grać ładnie czy widowiskowo, on musi być skuteczny. I jest. Taki Messi potrafi przebiec pół boiska, okiwać sześciu rywali i jeszcze strzelić. A Lewy gra inaczej. Był kiedyś taki piłkarz Ernest Pohl, gwiazda Górnika Zabrze w latach 60- tych. Zresztą jego imię nosi chyba stadion Górnika przy Roosvelta w Zabrzu. I ojciec mi opowiadał, gdy jako młodzi chłopacy chodzili na Górnika, to wtedy była drużyna klasy europejskiej grająca z Romą czy Manchesterem. I ten Pohl mieszkał gdzieś niedaleko, więc na stadion szedł spacerem. Po drodze wstępował do knajpy, nie pamiętam już nazwy i tam zamawiał 50-tke wódki, wypijał i szedł do szatni. Potem w trakcie meczu dreptał w okolicach pola karnego i czekał na podanie. Mógł być niewidoczny przez pół meczu, ale jak dostał piłkę, to miał takie kopyto, że po jego strzałach pękały słupki czy poprzeczki. I Lewy to może nie jest kopia Ernesta Pohla, ale na pewno bliżej mu do niego niż do bawiącego się piłką finezyjnego Messiego. W Bayernie wszystko było ustawione pod niego, z Muellerem rozumieli się bez słów i Lewy musiał często tylko przyłożyć nogę i wykończyć akcję. W reprezentacji nie zawsze mu tak piłkę wyłożą, a w Barcelonie to czas pokaże jak będzie...
Sneer, właściwie napisałeś to co chciałam napisać. O Bayernie, Messim itd. Dodam też jeszcze coś. Lewy najlepszy okres miał w Bayernie. Tam drużyna była tak ustawiona, pod niego, że mało brakowało, by pobił rekord Gerda Mullera, ale nie tego w sezonie, a w ogóle w bundeslidze, gdzie G.M. strzelił 365 bramek. To w zasadzie prawie cała jego kariera, mam na myśli najlepsze sezony, ta gra w Bayernie. To w Bayernie wyrobił sobie swoją markę. W Dortmundzie grał również, ale to już nie to co w Bayernie, chociaż tam też miał najlepszego strzelca i kilka meczów, które przeszły do historii. Bayern to jednak Bayern. Ustawiono Lewego w polu karnym i miał tam pełnić rolę snajpera wyborowego. Rolę tę wypełniał wzorowo i nikt nie chciał, zresztą też nie było potrzeby tego zmieniać. Obecnie Bayern jest na etapie poszukiwania kogoś, kto mógłby go zastąpić. Coś mnie się wydaje, że ten młody trener Nagelsmann, nie podoła temu, by ustawić obecną drużynę w taki sposób jak grał w niej Lewy, i chyba wkrótce, może po sezonie, opuści Bayern.
Barcelona to jednak inna bajka. Wielu indywidualistów, jak chociażby Pedri , Dembele i Raphinha, nie mają zbytnio ochoty obsługiwać Lewego tak jak to robili w Bayernie. Poza tym Lewy zaczyna zbytnio rządzić na murawie, co mnie się osobiście nie podoba. Cięgle coś gestykuluje, pokazuje, ustawia. No mam wrażenie, że zbytnio obecnie przecenia siebie. Nie on od tego jest! Ciągle narzeka na brak podań, że za mało ich dostaje. No ale nie można przecież go zarzucać ciągłymi wrzutkami w pole karne, a on trafi lub nie trafi. Tak było z Bayernem w LM, gdzie w ogóle się nie popisał, chociaż szanse miał 100%.
Barca, do tej pory w La liga miała przeciwników z końca stawki ligi, więc lewy jak i Barca mogla sobie poszaleć. W LM to samo. Zagrali z klubami mocniejszymi, i ani Lewego ani Barcy nie było. Ostatni mecz ligowy z Celtą, ledwo wygrali i to przez fatalny błąd obrońcy. W końcówce tylko Stegenowi mogą zawdzięczać, że nie stracili punktów.
Piszesz, że zaczął z wysokiego pułapu. Owszem, zaczął, chociaż w pierwszych meczach, w tym turnieju w USA, nic tam nie ugrał. Zaczął dopiero w lidze, no ale ja pytam - z jakimi przeciwnikami? Wartość Lewego ocenią następne mecze. Ligowe i przede wszystkim w LM. O ile Barca odpadnie, z Lewego i Xawiego zrobią hiszpańskie media, strzępy. Już po meczu z Celtą, było widać, że Xawi zbytnio się "zaprzyjaźnił" z Lewym i chyba uległ temu co Lewy ma w głowie, czyli grać jak najdłużej, bo może akurat strzeli bramęczkę i będzie śrubował statystyki. Powinien go zmienić po około 60 min, bo tego dnia był to cień Lewego. Hiszpanie się "wylewandowskują" za niedługo, o ile Barca odpadnie z LM a w lidze zaczną się cięższe mecze i tytuł w La Liga zacznie się oddalać, zobaczysz.
Messi, Ronaldo i jeszcze kilku, to czasem w pojedynkę potrafili wygrać mecz. Nikt z nich nie czekał w polu karnym i wołał - podaj do mnie. No dobra, niech stoi sobie w tym polu, o ile Xawi tak chce, ale z Barcą nie zrobi tego co zrobił w Bayernie. Tam nie ma Mullera i Kimmicha i całej plejady pomocników.
Oczywiście to jest tylko i wyłącznie moje zdanie(tutaj), bo wszystko może potoczyć się w taki sposób, że Barca zdobędzie tytuł mistrza kraju, dorzuci puchar w LM, a Lewy zostanie królem strzelców. Ten scenariusz też może się wydarzyć. Jest tylko jedno ale....gdyby w LM nie było Haalanda, a w La Liga RM.
Aaa, dodam tylko, że tak niezupełnie jest to moje zdanie, bo wiedz o tym, że obok siebie mam też kibiców i czasem po prostu zapytam lub podsłucham ich opinii.:P :)
Ja Sweet też wolałbym żeby on został w Bayernie. Ale piszę to ze swojej kibicowskiej perspektywy. Bo ja sportem zacząłem się interesować w latach 80-tych, gdy przywiązanie do barw klubowych coś jeszcze znaczyło. Dziś czasy są inne, bo dzisiaj sport coraz mniej przypomina szlachetną rywalizację, a coraz bardziej po prostu biznes. Taki żużlowiec z czołówki światowej to dzisiaj mała firma, bo on zatrudnia kilku mechaników, na stałe współpracuje z którymś z tunerów, zatrudnia menadżera, osobę do kontaktów z mediami, współpracuje z psychologiem, prawnikiem, doradcą od tego gdzie ulokować zarobione miliony itd. Poza tym dla mnie jako Polaka to byłoby coś gdyby Lewy pobił rekord Gerda i Polak byłby być może najwybitniejszym piłkarzem w historii Bundesligi. Dlatego ja widziałbym Lewego nadal w Bayernie. Ale rozumiem też jego. Bo on w Niemczech osiągnął już niemal wszystko i mógłby jedynie powielać, powtarzać te osiągnięcia. Jest w wieku, że bliżej mu do końca kariery niż do początku i zarobił już tyle, że jak to dobrze zainwestuje i nie roztwoni to jeszcze jego prawnuki będą ustawione do końca życia, więc pewnie chciał się jeszcze sprawdzić w nowej sytuacji, zmierzyć się z nowymi wyznaniami, też trzeba to zrozumieć...
A Haaland rzeczywiście ma potencjał na wielkiego piłkarza, tylko on coś za często łapie kontuzje. No i z reprezentacją nic nie ugra, bo ta jego Norwegia jest cienka. On zapowiada się rewelacyjnie, ale te kontuzje mogą zastopować jego karierę. Ale spodziewałem się, że on może mieć problemy z natychmiastową adaptacją w Manchesterze. Taki Griezman w Atletico był w gronie najlepszych piłkarzy świata i w Barcelonie się nie sprawdził, więc wrócił do Atletico. A Haalandowi wymagająca liga angielska nie straszna. Żeby tylko tych kontuzji nie łapał...
I widzę, że masz pojęcie o piłce, dobrych masz tych doradców. Po raz kolejny wyłamujesz się z takiego standardowego obrazu kobiety. Bo nie oszukujmy się i dla pań to generalnie nie do przeskoczenia jest zrozumienie co to spalony. No one tego nie ogarniają, to ponad ich możliwości. A Ty pewnie jesteś wyjątkiem od tej zasady. To nie pierwszy raz kiedy tak mnie zaskakujesz. Ja pamiętam jak mi doradzałas kilka lat temu w temacie kupna samochodu. Ostatecznie z Twoich propozycji nie skorzystałem, ale cały czas o tym pamiętam. Ten mój skok spadochronowy to też dzięki Tobie. Pewnie i tak bym skoczył, ale wiosną następnego roku. A do wiosny mogło się wiele wydarzyć. I to dzięki rozmowie z Tobą stwierdziłem, że nie ma co czekać do wiosny. Jesteś Sweet taką dobrą duszyczką i cieszę się, że jesteś tu moją znajomą...
Z tymi kobietami jako kibicami, to jednak byłabym ostrożna. Czasy się zmieniają i edukacja przepisów wcale nie jest zarezerwowana tylko dla mężczyzn. Spójrz chociażby na takie GP na żużlu. Niby typowa męska dyscyplina, a popatrz ile kobiet jest na takich zawodach. Nie tylko żużel kobiety zasiliły grono kibiców. W wielu dyscyplinach transmitowanych w TV czasem kamerzysta robi przegląd po trybunach. Można wtedy zauważyć jak wielkie grono jest kobiet. Nie są to tylko piękne, atrakcyjne kobiety, które zostają wychwycone na trybunach, jak kiedyś Pamela Anderson. To są również kobiety w średnim wieku, i o dziwo nie zawsze siedząca kobieta przy facecie, co sugerowałoby, że przyszła na zawody jako osoba towarzysząca. Widziałam wiele kobiet kibicujących wspólnie z innymi kobietami. Obecnie w TV jest dużo kanałów sportowych i nie ma problemu ze znalezieniem wiodących dyscyplin, jak żużel, piłka nożna i ostatnio, piłka siatkowa. Kobiety zasiadają na trybunach i przed telewizorami i naprawdę fajnie kibicują. Moje dyscypliny nie kończą tylko wymienionych trzech wcześniej. Ja bardzo lubię również widowiskowe gry, zawody, jak snooker, golf czy chociażby Dart, którego wręcz uwielbiam. Szczególnie Mistrzostwa Świata, które odbywają się na przełomie roku. Michael von Gerwen, Price, Anderson, Wright i wielu innych znakomitości w tej dyscyplinie, dostarczają naprawdę wiele emocji. Niedoścignionym w tej dyscyplinie jest niekwestionowany król Phil Taylor, istna legenda za życia. Jest to ktoś na miarę Tigera Woodsa w golfie. Nasz Ratajski też już gra na przyzwoitym poziomie i z powodzeniem gra w różnych turniejach. Ostatnio przebojem na scenę weszła kobieta, Fallon Sherrock, która już zlała dupę kilku męskim tuzom w mistrzostwach świata. To fajna, skromna blondynka, a jak gra? No miodzio. Tak więc...kobiety rządzą nie tylko na arenach, ale również i na trybunach.:)
Aaa, i fajnie jest wiedzieć, że czasem mogę się przysłużyć Tobie Sneer. To wiele dla mnie znaczy. Ja wiem, że nie uważasz mnie za jakąś idiotkę, która potrafi tutaj tylko czasem kogoś postawić do pionu i nie hamować swojego języka. Ty widzisz więcej...sięgasz w moje wnętrze i widzisz również we mnie kogoś innego. Jesteś kimś kto nie tylko patrzy na ciało, ale patrzy również na duszę. To rzadkość na tym portalu, gdzie króluje CCC...Cipa, Cyc, Ciągnięcie...Dziękuję pięknie Ci Sneer
Tak, kobiety są widoczne na trybunach i lubię jako przerywnik od sportowych emocji zbliżenie kamer na co ciekawsze okazy. Ja w podstawówce miałem koleżankę, która bardzo się piłką interesowała, zwłaszcza reprezentacyjną. Inne dziewczyny jak to w podstawówce, grały w gumę, wiesz taką gumę jak od gaci się rozciągało i one przez nią skakały. Do dzisiaj większego sensu w tym nie widzę, ale dziewczyny to uwielbiały. Ta moja koleżanka nie pamiętam już czy w gumę grała, ale pamiętam jak komentowała mecze kadry. Kiedyś graliśmy na wyjeździe z Anglią i przerżnęliśmy 0:3 i ona się ekscytowała, że Furtok to jeszcze może być, ale Leśniak to się do kadry nie nadaje. Po paru latach znowu graliśmy z Anglią, tym razem u siebie i był remis 0:0 lub 1:1. Znowu grał Leśniak i miał stuprocentową okazję. Angielski bramkarz, chyba stary Shilton, pomylił się i podał Leśniakowi pod nogi. Kaleka by to strzelił, a Leśniak nie trafił. Wtedy stwierdziłem, że Lusia miała rację i ten Leśniak do kadry się nie nadaje. Ta Lusia wstąpiła potem do klasztoru, ale po trzech latach z niego wystąpiła. Widziałem się z nią kiedyś na spotkaniu klasowym i spytałem ją o ten klasztor. Powiedziała mi tylko, że jej wyobrażenia o zakonnym życiu rozminęły się z zastaną tam rzeczywistością i dlatego wystąpiła. Nie drążyłem więcej tego tematu, ale o tym Leśniaku też jej przypomniałem. A wybranką serca mojego wujka była zapalona fanka żużla. Gdy się dowiedziała jak mnie to interesuje, to przed ich ślubem podarowała mi swoje żużlowe pamiątki. Rany, jaki ja byłem wtedy szczęśliwy!
Dzisiejsze pokolenie tego nie zrozumie, bo dzisiaj masz wszystko dostępne w necie lub na allegro. A wtedy w latach 80- tych skrzętnie się zbierało zdjęcia, programy, wycinki z prasy, proporczyki, odznaki i inne pamiątki. Jak ta ciocia dała mi wtedy te swoje pamiątki, to przez jakiś czas jak rodzice mówili, że czas do spania i żebym gasił światło, to przy latarce żeby nie było widać, że jeszcze nie śpię, przeglądałem to wszystko. Dzisiaj lezy to w piwnicy, nawet nie wiem czy to ma jakąś wartość kolekcjonerską. Dla mnie ma wartość bezcenną, bo sentymentalną. I jeszcze kilka kobiet mających niezłe rozeznanie w sporcie mógłbym wymienić. Tylko widzisz Sweet moim zdaniem to jest trochę tak jak z szachami. Jakaś część kobiet potrafi grać w szachy, niektóre z nich nawet w miarę dobrze, co nie zmienia jednak faktu, ze generalnie szachy to nie jest gra dla kobiet. Bo wymaga logicznego i abstrakcyjnego myślenia, wyobraźni przestrzennej, umiejętności planowania i zmysłu analitycznego. Dlatego statystyczna kobieta w szachach jest bez szans ze statystycznym mężczyzną. Co oczywiście nie wyklucza, że również wśród kobiet zdarzają się w miarę niezłe szachistki. I podobnie moim zdaniem jest z kibicami płci damskiej. Część towarzyszy swoim facetom, część lubi te emocje nie zawsze nawet znając zasady danej dyscypliny. A są i te nieliczne, które świetnie się w tym orientują i mogłyby zagiąć niejednego faceta kibica. Ale znowu, mimo tych wyjątków, to jednak statystyczna kobieta ma takie pojęcie o piłce jak ja o szydełkowaniu. Ale aż muszę sprawdzić co to ten dart, bo przyznam się, ze nie mam pojęcia...
A, to są lotki! To już wiem. Dawno w to nie grałem. Kiedyś one były popularne w pubach i jak się wychodziło z kumplami na piwo, to się grało. Ale dawno już nie rzucałem...
Właśnie gra się w pubach, a tych najwięcej jest w Anglii i Holendrzy też się w tym lubują. Jak kiedyś zobaczysz Mistrzostwa świata, to nie uwierzysz jaka tam panuje atmosfera na takich zawodach. Śpiewy, głośny aplauz, piwo na stołach, nie niesamowita oprawa odbiegająca od standardów do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. No sam popatrz. https://www.youtube.com/watch?v=oUqcUkNR6DA
Koniec grudnia to Ci przypomnę i sam zobaczysz jakie to fajne.:)
Z ciekawostek Ci powiem, że ten Right, ten z kogutem, na każdy mecz ma inny kolor włosów a wymyśla, farbuje i układa je, jemu żona.:)
Jaka cwaniara, na mężu poeksperymentuje z tymi kolorami, a potem pewnie najlepszy wybierze dla siebie. A ten film sobie obejrzę później, bo jest dwugodzinny, ale jestem ciekawy jak tam sobie radzą...
Hej to my. Sakura_iruka.
Siemka. A gdzie poprzednie konto?
Wrrrr kurwasz! Nie lubię piątków też ://
Dziś szczególny dzień, sprzyjający nostalgii i wspomnieniom tych, którzy odeszli. Jak co roku na tej liście niestety można odhaczać kolejne nazwiska. Wybitni ludzie kultury jak Franciszek Pieczka, Jerzy Trela, Barbara Kraftówna. Wielcy muzycy jak Vangelis, Witold Paszt, Edward Hulewicz. Sławni sportowcy jak Tomasz Wójtowicz, Janusz Kupcewicz czy Zoran Sretenovic, którego miałem okazję oglądać na żywo. I wielu, wielu innych. Odszedł też ktoś mi bliski i tu może pewna historia sprzed lat. Miałem wtedy 5 lub 6 lat, chyba 6, no w każdym razie nie chodziłem jeszcze do szkoły. Było upalne lato, towarzyszyłem wtedy wujkowi, młodszemu bratu mamy, podczas prac w ogrodzie i zadręczałem go jakimiś idiotycznymi pytaniami. Jak wspomniałem było upalne lato i wujek trzymał w wiadrze z wodą kilka butelek piwa. To były butelki 0,3 l i mówiło się na nie "bączki". Wujek poprosił żebym mu otworzył butelkę i wtedy znowu go zarzuciłem pytaniami. Wujek, a z czego robi się piwo? Wujek, a jak smakuje piwo? Itd. W końcu wujek nie wytrzymał i powiedział: Paweł, nie zawracaj mi dupy i jak jesteś taki ciekawy to sobie otwórz i spróbuj. I tym momencie babcia zawołała wujka. Ja zostałem sam i w uszach dźwięczało mi: chcesz to sobie otwórz i spróbuj...Mama wróciła z pracy, poszła na ogród zawołać mnie na obiad czy po coś innego i omal nie dostała zawału. Bo zobaczyła mnie z nogami na stoliku, popijającego sobie bączka. Mama wyrwała mi butelkę z ręki, a ja usprawiedliwiająco powiedziałem, że wujek mi pozwolił. Wujek dostał wtedy od mamy niezłą zjebkę, ale z niego był jajcarz, więc powiedział mamie: Marylka, uspokój się, bo małe piwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło, zresztą Ty się ciesz, że on do tego piwa nie zajarał, bo tam obok na stoliku paczka fajek leżała! Potem, po latach, jak się widzieliśmy, to nieraz ze śmiechem i nierzadko z kufelkiem złocistego napoju w rękach wracaliśmy do tamtego zdarzenia. I już więcej tego nie zrobimy. I nawet nie byłem na Jego pogrzebie. Ale niestety z dnia na dzień nie mogłem lecieć do Anglii. Ale wierzę, że za te kilkadziesiąt lat znowu pogadamy. Chyba mają tam piwo, w przeciwnym razie cóż to byłby za raj?...
A jutro mija 15 rocznica śmierci człowieka, w którego muzyce się zasłuchiwałem. Byłem nastolatkiem, była wczesna wiosna lub późna jesień, bo było chłodno i padał deszcz. Szedłem przez park i zobaczyłem pewną dziewczynę. Widywałem ją czasami, bo chodziła chyba do pobliskiego liceum. Tamtego dnia wypadła jej już nie pamiętam czy czapka czy rękawiczka, podniosłem i podałem jej. Była filigranowa i drobna, taka w moim typie. Za to dla kontrastu głos miała taki męski, nie wiem czy basowy czy barytonowy, taki jakby z chrypką. Choć czasami ją widywałem i podobała mi się, to byłem zbyt nieśmiały żeby zdobyć się na coś więcej. A potem z tego zauroczenia wyleczyłem się poznając moją przyszłą żonę. Ale pamiętam tamten parkowy epizod i pewnie nieprzypadkowo moją ulubioną piosenką Universe jest ta, którą niżej wstawiam. A Mirek? No cóż, samobójstwo pomijając jakieś wojenne historie uważam za oznakę słabości, za ucieczkę. Ale artystów należy oceniać inną miarą. Bo artyści są wrażliwi. Z jednej strony pozwala im to tworzyć wielkie rzeczy, ale z drugiej czyni ich mało odpornymi na to z czym zwykli ludzie potrafią się uporać. Dlatego Mirek nie był słaby, był po prostu jak każdy artysta wrażliwy. Bo Artystą był bez wątpienia i to takim przez duże "A". Mirku, "Kto wie, kto wie, co jeszcze mógłbyś grać"? "Idolu wrażliwych serc, Twój fan Ci oddaje cześć!". A Ty Sweet wybacz mi tę moją prywatę. Ale taki dzień...
https://youtu.be/GwbUeP4GNIc
Sneer, fajne te Twoje opowiadania. Bardzo je lubię. A piwko na wszelki wypadek weź z sobą...
Jutro o Lidze Mistrzów pogadamy, a dzisiaj już Dobranoc.:)
I to jest myśl, niech mi puszkę browara wsadzą wtedy w kieszeń! Dobrej nocy Sweet...
Miało być tydzień temu o LM, ale przecież nic się nie stanie jak będzie o niej z lekkim poślizgiem, czyli dzisiaj.:)
No więc...LM dotarła do końca fazy grupowej. Kolejne mecze to już wiosna 2023 i wg znawców piłki, to właśnie od fazy pucharowej rozpoczynają się prawdziwe zawody. Można się z tym zgodzić lub nie, bo przypomnę, że by dobrnąć do fazy pucharowej, też czasem trzeba się nieźle napracować. Przekonało się o tym kilka wyśmienitych klubów, jak Atletico Madryt, Juventus no i przede wszystkim Barcelona.
Każda z tych drużyn była postrzegana jako jeden z faworytów do wyjścia z grupy, jednak stało się zupełnie inaczej. Polskich kibiców oczywiście najbardziej interesowała grupa z Barceloną.
Barcelona....klub, który ma zapewnić Lewandowskiemu Złotą Piłkę, a i trofeum w LM. Jak już wiemy, to drugie już się nie zrealizuje.
Kilka słów o samym Lewym..otóż coś czuję, że Lewy ze światowego formatu piłkarza, staje się powoli, normalnym, ligowym graczem. Bramki owszem strzela, ale jak wiemy robi to z drużynami niższego formatu w La Liga. Na poziomie rozgrywek europejskich, ten facet jakoś nie może zaistnieć. Ostatnie ligowe starcia, mówią, że nadchodzą coraz cięższe czasy dla Barcelony. Z Valencią w ostatniej minucie doliczonego czasu...z Almerą ledwo, ledwo w drugiej połowie, wczoraj jakoś dali rade i to bez Lewego, który najcięższe chwile będzie miał przed sobą.
Wczorajsze jego zachowanie można nazwać wręcz bandyckie. Nie dość, że skoczył na zawodnika Osasuny taranując go, to jeszcze te jego zachowanie po wyrzuceniu go z boiska. Niech ten człowiek nie pierdoli głupstw o tym, że gest był skierowany do Xaviego, że miał nosa, że musi uważać na faulowanie. Takie dyrdymały p. Lewandowski to pociskaj Aneczce w łóżku a nie wytrawnym kibicom, którzy uważnie śledzą przy pomocy kamer, najmniejszy ruch na boisku. Był jasny gest w stronę sędziego głównego jak i drugi w stronę sędziego liniowego! Nie można takich zachowań tolerować, bo to są brudne zachowania, a sport na takie i nie zasłużył a i nie może sobie na takie pozwolić! To samo z Gerardem Pique...Nic gorszego nie mógł zrobić na zakończenie swojej sportowej kariery, jak obrazić sędziego głównego i jego matkę, mówiąc - "sram na twoją matkę"...No ja pierdolę, co za cham!
Lewy ostatnio doznał jeszcze jednego rozczarowania. Otóż nie strzelił bramki z karnego, ba nie trafił nawet w światło bramki. Jego drobne kroczki przed oddaniem strzału, nic tylko go ośmieszyły.
No ale to wszystko działo się w Barcelonie. Jak Lewy razem z drużyną zaprezentują się na Mistrzostwach Świata, zobaczymy już za dwa tygodnie. Czas pokaże. Czas też pokaże czy Haaland odjedzie też wszystkim strzelcom na świecie, bo to co robi obecnie, wywindowało jego pozycję w Transfermarkt na 1 pozycję najdroższego obecnie piłkarza na świecie z ceną 170 baniek, zaś Lewy wypadł z obiegu, bo nie znalazł się nawet w 1 setce. coś w tym jest, co napisałam na początku, o ligowym graczu...
Nie widziałem tego faulu Lewego, ale kumpel, który jest na bieżąco z ligą hiszpańską mówił mi, ze pierwsza kartka może była dyskusyjna, ale druga była ewidentna i nie ma nawet co gadać, był winny i słusznie wyleciał z boiska. I Barcelona w jedenastu i z Lewym przegrywała z Osasuną, a ta sama Barcelona w dziesiątkę i bez Lewego wygrała z tą Osasuną. Tak czasami bywa. Pamiętam Portugalię na przedostatnim Euro. Męczyli się niemiłosiernie przez cały turniej. W grupie nic nie wygrali, same remisy. Potem dogrywka z Chorwacją. Następnie w ćwierćfinale karne z Polską. W normalnym czasie nie potrafili wygrać meczu. Ślizgali się cały turniej, ale jakoś doszli do finału, ale w nim z powodu kartek musiał pauzować Ronaldo. I Portugalia bez lidera wygrała ten finał! To już sportowi psychologowie musieliby się wypowiedzieć jak to jest, że gdy na ogół strata lidera reszcie drużyny podcina skrzydła, to jednak czasami jest przeciwnie i taka strata zwiększa mobilizację i potrafi uruchomić jakieś dodatkowe pokłady zaangażowania i chęci pokazania, ze bez lidera też można wygrywać. No w każdym razie okazało się, że Barcelona to nie tylko Lewy i inni też tam potrafią grać w piłkę. A jeśli chodzi o Ligę Mistrzów to Włosi mnie zaskakują. Mają trzy drużyny w fazie pucharowej i wszystkie trzy ze sporymi szansami na awans do ćwierćfinału. A przecież w Lidze Europy i Konfederacji mają jeszcze Juve, Lazio, Romę, Fiorentinę. Jedynym rozczarowaniem u nich jest postawa Juve. Niemcy mają jeszcze więcej, bo cztery drużyny w fazie pucharowej, ale realne szanse na awans do ćwierćfinału ma jedynie Bayern...
Za to wielka Hiszpania ma tylko jedną ekipę i ciężko będzie temu Realowi awansować. Teoretycznie jest faworytem, ale tu przewiduję niespodziankę. Po pierwsze Liverpool rozczarowuje w lidze angielskiej i ten dwumecz z Realem to w zasadzie ostatnia szansa na uratowanie tego sezonu. Poza tym po dwukrotnym przegraniu finału Ligi Mistrzów z Królewskimi to Liverpool jeśli nie chce się nabawić jakiegoś kompleksu Realu powinien wreszcie z nim wygrać. A Mundial? Szczerze mówiąc wielka niewiadoma. Może być blamaż, trzy mecze i powrót do domu. Ale może być też wyjście z grupy z drugiego miejsca i awans do szesnastki. I na tym koniec, ćwierćfinał to dla nas za wysokie progi. Ale dwie rzeczy napawają mnie umiarkowanym optymizmem. Po pierwsze, w odróżnieniu od drużyn z Ameryki Południowej, to umiemy wygrywać na Mundialu z zespołami z Ameryki Północnej, bo i z USA i z Kostaryką wygrywaliśmy, więc liczę na podtrzymanie tej passy również z Meksykiem. A po drugie do tej pory wielkie imprezy odbywały się po sezonie. Lewy w Dortmundzie i zwłaszcza w Monachium zawsze walczył o najwyższe cele i te sezony były bardzo wyczerpujące i intensywne. Teraz jest inaczej, sezon niedawno się zaczął, w ligach jest gdzieś tak po 13 sezonu i Lewy powinien grać na pełnej świeżości. W Lidze Mistrzów już nie pogra, a Liga Europy dla tak klasowego zawodnika to jednak degradacja, więc Mundial to jedna z niewielu okazji dla niego na pokazanie się piłkarskiemu światu. Dlatego jak ich Michniewicz dobrze poukłada, a z Michniewicza jest całkiem dobry taktyk, to wyjście z grupy może się udać...
Wiadomo jaki dziś mamy dzień i wiadomo co dzisiaj odbywa się w Warszawie. To wydarzenie obrosło już z jednej strony legendą, a z drugiej mnóstwem negatywnych opinii, bo chyba nic nie budzi takiej wściekłości lewactwa jak właśnie to wydarzenie. Nigdy nie brałem udziału w tym przedsięwzięciu, ale znam kogoś kto widział je na żywo i kilka słów o tym. Mam znajomego, programistę, który cztery lata temu był w Warszawie. Przebywał tam w celach prywatnych, ale uznał, że z okazji takiej okrągłej, setnej rocznicy odzyskania niepodległości przejdzie się zobaczyć ten Marsz. Rzecz jasna nie jako uczestnik, a jedynie obserwator. I zobaczył tam wielotysięczne tłumy i cały przekrój społeczeństwa. Bo byli tam i młodzi i starzy i kobiety i całe rodziny z dziećmi, były też grupy obcokrajowców, bo widział jeśli dobrze pamiętam Brazylijczyków, Hiszpanów, Japończyków czy Koreańczyków. Gdzieniegdzie można było dostrzec również łyse karki czy flagi ONR-u, ale to był plankton w morzu całej reszty kilkuset tysięcznego zgromadzenia. Generalnie panowała atmosfera zarazem radosna i podniosła. Krótko mówiąc to był normalny marsz, normalne zgromadzenie, normalni ludzie. Ten mój znajomy wrócił do hotelu, włączył w telewizji TVN i wtedy przeżył szok. Mówił mi, że nigdy dotąd nie zetknął się z taką propagandą i zakłamywaniem rzeczywistości. Bo w studiu TVN-u panował niemal żałobny nastrój i lamentowano tam o końcu demokracji w Polsce. Zbliżenia kamer pokazywały wyłącznie flagi ONR-u, a zaproszeni goście poważnie debatowali o tym czy żyjemy w faszystowskim kraju. I konkluzja była taka, że tak, że rządzą nami faszyści i żyjemy w faszystowskim kraju. Ten mój znajomy mówił mi: Paweł, gdybym tego nie widział i oglądał jedynie telewizyjną relację w domu to pewnie bym w to uwierzył, ale ja tam byłem i widziałem i wiem, że to jedna wielka ściema i bzdura. Ilekroć potem słyszałem negatywne opinie o Marszu Niepodległości to przypominała mi się relacja mojego znajomego. I w tym roku przewiduję powtórkę z rozrywki. Dlatego oglądajcie wieczorem TVN, a na pewno usłyszycie idiotyczne komentarze, że dzisiaj znowu po Warszawie maszerowali faszyści. I niech żyje Niepodległa!
Mundial! Faza grupowa powoli dobiega końca i rozstrzygnięcia w innych grupach w nowym świetle stawiają nasz sukces. Bo z łatwych grup nie wyszły Belgia, Dania i Niemcy. A my gramy dalej! Dania nie potrafiła meczu wygrać, a Belgia podobnie jak Dania strzeliła ledwie jedną bramkę w turnieju. Za chwilę może dołączyć do nich pełen gwiazd w składzie Urugwaj. Urusi jako jedyni na tym turnieju nie zdobyli jeszcze bramki. Zespół z Suarezem i Cavanim w ataku nie potrafi strzelić gola! Ale ja tym razem nie o piłce, bo mecze może sobie każdy obejrzeć i wyrobić opinię. Ten turniej miał być piłkarskim świętem, wolnym od polityki i chorych ideologii. A wyszło jak zawsze, czyli lewactwo pcha się swoimi brudnymi buciorami nawet na taką czysto sportową imprezę. Reprezentanci Niemiec chcieli wybiec na murawę w meczu z Japonią w tęczowych opaskach i wystarczyło postraszenie ich żółtymi kartkami żeby szybko z tego pomysłu zrezygnowali. Mieliby jaja to by zrobili to co zapowiedzieli, ale odwagi starczyło im tylko na szumne deklaracje i górę wziął strach przed żółtym kartonikiem. FIFA dzięki odpowiedzialnej postawie zdusiła w zarodku zapędy tęczowej zarazy. Ale Niemcy zdobyli się jeszcze na niesamowity akt odwagi, bo przed meczem zasłonili usta. Bohaterski wyczyn, nieprawdaż? Niemcy zamiast skupić się na meczu byli tak zajęci tym pajacowaniem, że w efekcie wtopili mecz z Japonią. Dla mnie ta cała postawa Niemców przed meczem była żenującym spektaklem. który oglądałem z politowaniem. Ale niektórym się podobało. Gwiazda TVN-u Monika "Stokrotka" Olejnik stwierdziła, że Niemcy choć przegrali na boisku, to wygrali poza boiskiem. Jak niewiele trzeba żeby wygrać, okazuje się, że wystarczy zasłonić usta. Żenada. A był czas, że ta reprezentacja mi imponowała. Był rok 86 i wracaliśmy ze Sląska z jakiejś imprezy rodzinnej. Wracaliśmy Fiatem 126p i wiadomo Maluch, radio Safari i słuchaliśmy radiowej transmisji z finału Mundialu w 86 roku. Argentyna grała z Niemcami i prowadziła już 2:0. Mówię do ojca: Tata, to już chyba po meczu, co? A ojciec mi odpowiedział: Nie bądź taki pewien, bo Niemcy zawsze grają do końca. I na potwierdzenie tych słów zaczęły się tam dziać dziwne rzeczy. Bo Niemcy najpierw strzelili kontaktową bramkę, potem doprowadzili do wyrównania i dalej cisnęli. Argentyna w końcówce zdobyła trzecią bramkę i ostatecznie wygrała 3:2...
Ale Niemcy mi wtedy zaimponowali. Bo przegrywać w finale Mundialu 0:2 i doprowadzić do wyrównania to jest coś. Niemcy przegrali, bo ktoś musiał przegrać, ale mogli schodzić z boiska z podniesionymi głowami, bo podjęli rzucone wyzwanie, nie zrazili się fatalnym początkiem i walczyli do końca. Tamta reprezentacja Niemiec była wielka, a ta z meczu z Japonią tylko żałosna i w sumie dobrze się stało, że niemieckie tęczowe chłopaki wracają w niesławie tak szybko do domu. Zastanawiacie się czasami gdzie jest kres tego szaleństwa? Otóż granicy nie ma. Wydaje ci się, że oni doszli już do ściany, a potem pokazuje się Stokrotka czy inna idiotka i pustym łbem przebija tę ścianę. Przykład? A proszę bardzo. Wyobrażacie sobie, że Brazylijczycy zdobywają Puchar Świata, triumfalnie wracają do kraju, są owacyjnie witani w Rio czy Sao Paulo, a jakaś dziunia z wiodącej brazylijskiej stacji informacyjnej przekazuje szczególne podziękowania trenerom z Hiszpanii, Włoch i przede wszystkim Anglii za to, ze tak w swoich klubach wytrenowali Brazylijczyków? Nie? No jasne, że nie, bo to nie do pomyślenia w kraju z normalnymi mediami, gdzie dziennikarze prezentują odpowiednie standardy swojego zawodu. Ale u nas jest inaczej i tu na scenę ponownie wkracza Stokrotka Olejnik. Otóż po zwycięstwie Polski nad Arabią, gdy wszyscy gratulowali Polakom, to Stokrotka kierowała szczególne podziękowania do trenerów z Niemiec i Anglii za wytrenowanie polskich zawodników. Poważnie, nie ściemniam, ta tępa dzida naprawdę to zrobiła. Dziwne tylko, że po kiepskim meczu z Argentyną Stokrotka nie skrytykowała niemieckich i angielskich trenerów za słabe wyszkolenie polskich piłkarzy. Przy okazji wyjaśniło się dlaczego Niemcy żegnają się już z Mundialem. Bo trenerzy niemieccy trenowali polskich piłkarzy i nie starczyło im już czasu na wytrenowanie Niemców. A, że Mundial dopiero za kilka dni wkroczy w decydującą fazę to ciekawe czym jeszcze Stokrotka błyśnie?
Miałam zamiar coś tam skomentować te mistrzostwa, ale po fazie grupowej. No ale jest mój ulubiony "komentator" Sneer, i zrobił to pierwszy, więc ja tylko dorzucę kilka słów od siebie.:)
Zacznę od tego, że cały czar tych mistrzostw ulotnił się jeszcze zanim się one zaczęły. Pamiętam mistrzostwa, gdzie się siedziało z palcami w ustach i obgryzało paznokcie. Ulice wymierały niczym przed kolejnym odcinkiem serialu Isaura. Te mistrzostwa sa jakieś inne. Nawet ta pora roku nie jest taka jaka powinna być. Brak mi tej adrenaliny. Chłopaki też nie siedzą przykuci do foteli, a tylko snują plany jak tutaj wyrwać jakąś laskę "Na ząb". No mnie niestety nie mają szansy. Stara jestem a i wierna.:P
Mistrzostwa nadrabiają jednym...jest sporo niespodzianek, i to nawet wielkich. Do Belgi i Danii, dołączyli Niemiaszki no i wspomniany Suarez i Cavani, czyli Urugwaj. Można w tym momencie zadać sobie pytanie co wygrywa te mistrzostwa? Dobrze napisałam - nie kto a co? Piękny i emocjonalny futbol, czy zimna, wyrachowana taktyka, która doprowadza do szału, prawdziwych kibiców. Dwie analizy...
Polska przegrała w kiepskim stylu z Argentyną, i nie błysnęła w żadnym z meczów, mimo, że z Arabami wygraliśmy. Spadły za to na reprezentację jasne gromy i kurwienie na czym świat stoi. Jednak gra dalej!
Urugwaj, Meksyk, a wczoraj Niemcy, grali dobre mecze, i niestety jadą do domu. Pytanie ...co lepsze? Grać piękną piłkę i odpaść, czy chujowo, być wygwizdanym i czytać w prasie, że to "zabijanie piłki", i grać dalej? No kto mi na to odpowie?
Wracając do Niemców. Każdy powie, że niemiaszki przegrały na własne życzenie. Owszem, zgadzam się z tym. Z tym, że ja uważam, że nie na boisku, a w głowie. Zastanawiam się nad jednym...Co miał Flick w głowie, nakazując swoim chłopakom cisnąć na wysokie zwycięstwo z Costa Ricą, w końcowej fazie meczu. Tym wynikiem 4 :2 , tak uspokoił Louisa Enrique i całą Hiszpanię, że ci aż podziękowali Havertzowi, za to, że im załatwił awans do dalszego turnieju. Powiem tak...jak nie wiedzą jaki wynik zmusi Lousa i Hiszpanów do strzelenia brami, która dawałaby awans Niemcom, to niech zapytają mnie! Ja im powiem - 3-2. To właśnie wtedy Hiszpania musiałaby się mocno sprężać i naciskać, by strzelić gola, który jednocześnie bym dawał awans Hiszpanom i Niemcom. Bo remis Hiszpanów z Japońcami dawał awans i jednym i drugim. A tak Louis wiedział, że ma 2 brameczki przewagi i Hiszpanie, udawali, że grają na maxa z Japońcami, ale w rzeczywistości mieli w dupie cały remis. Urządzała ich lepiej przegrana jak nawet wygrana, bo zajmując 2 miejsce w grupie, trafiają na Maroko a nie na Modrica i jego bądź co bądź silną drużynę wicemistrzów świata. Niemcy więc za swoją ambicję wysokiego wyniku(owszem na początku tego potrzebowali, ale skoro Japonia prowadziła z Hiszpanią, to już nie), mają wcześniejszy lot do domu. Ciekawa czym polecą - Lufthansa czy Quatar i A - 380?
Działo się troszkę w tych grupach, ale to wszystko pikuś. Prawdzie Mistrzostwa zaczynają się od fazy pucharowej.
Jeszcze o karnym Lewandowskiego. Tylko chuj a nie kibice, wieszają psy na kimś kto nie strzeli karnego. Tak to prawda. Karny niestrzelony to tylko złe wykonanie i odrobina szczęścia bramkarza. Historia ma pełny wachlarz takich karnych. Panenka kiedyś ośmieszył bramkarza i jego karny przeszedł do historii pod nazwą jego nazwiska, ale też zdarzały się pudła największych - wielkich tego futbolowego świata, jak chociażby Messi lub Szewczenko w finale LM z Liverpoolem, gdzie był Dudek dance....I by jeszcze uzmysłowić innym...były to mecze, gdzie pudłowano karne, które decydowały o naprawdę wielkich trofeach, a nie tak jakiś meczyk w fazie grupowej...
Tak więc...karny to element gry. Byli i tacy, co nie trafiali do bramki z kilku metrów, i by było śmiesznjej - pustej!
Dodam jeszcze...raczej nikt nie powiniem myśleć, że Polska łatwo dostanie wpierdol od żabojadów, a Mbape ośmieszy naszych obrońców. Może i przegramy, ale na pewno nie w takim stylu jak z Argentyną. Jakoś ten Michniewicz, nie wiem dlaczego, ale kibicuję jemu. A niech facet ma jakiś sukces, bo coś czuję, że jemu dobrze z oczu patrzy. Jak odpadnie, trudno. Nie z byle kim! Toć to reprezentacja z najwyższej półki!
A wracając Sneer, do polityki...Angole też się odgrażali, że mogą nawet dostać karę, ale Harry Kane wyjdzie z tęczową opaską. Nie wiem jak było, bo jakoś angoli mniej oglądałam. Sama nie wiem co o tym sądzić. Uważam, że sport powinien być wolny od tego tęczowego ciulstwa i innych spraw nie związanych ze sportem. Jednak ktoś z tutejszych też może napisać - to portal o dupczeniu, pokazywaniu patologii, świecenia cipami i kutasami, a nie sportowo - polityczny. Na moim profilu każdy kto tak na pisze, ma obowiązkowy odpoczynek od pisania. Mam władzę więc robię to co chcę i piszę o tym o czym chce. Tak samo może być wszędzie! Mam władzę, więc ja tutaj rządzę....
A Monia i cały ten TVN, to szajs, ale to już na inną okazję....
Jeśli chodzi o tego karnego to oczywiście żadnych pretensji do Lewego nie powinno być. Na wielkich imprezach jest wręcz regułą, że gwiazdy nie trafiają i są na to dziesiątki przykładów. W ogóle na największych imprezach karne powinni wykonywać obrońcy i wtedy jest szansa, że padnie bramka. A Lewy trochę przedobrzył przy tym karnym. Bo wiadomo jak Lewy wykonuje karne, z takim charakterystycznym zwolnieniem. Tylko, ze tak jak nasi bramkarze analizowali karne rywali to bramkarze przeciwników również analizowali karne Polaków czyli właśnie Lewandowskiego. Dlatego Lewy zmienił wykonywanie karnego żeby zmylić i przechytrzyć rywala no i przekombinował. Ale jakiekolwiek pretensje z tego powodu do Lewego są nieporozumieniem, bo takie rzeczy się zdarzają i nie da się uniknąć tego, że co któryś karny nie wejdzie. I podoba mi się robota jaką wykonał Michniewicz. Na mistrzostwa jechaliśmy z defensywą, która była wielką niewiadomą. Glik leczył kontuzję, Bednarek prawie nie grał w Anglii, Kiwior chociaż był chwalony we Włoszech to jest młody i nie był wcale pewniakiem. A w tej chwili ta defensywa to nasz najmocniejszy punkt, z Meksykiem zagrała perfekcyjnie, z Arabią też dobrze. A stare piłkarskie porzekadło głosi, że budowę drużyny rozpoczyna się od tyłu, od obrony. I to już mamy. I nie zdziwię się jak Michniewicz po mistrzostwach przejdzie na ustawienie 3-5-2. Na Mundialu nie ma co eksperymentować, ale po nim dlaczego nie spróbować?
Michniewicz lubi to ustawienie, bo on jest zafascynowany ligą włoską, a w Italii 3-5-2 jest bardzo popularne. Reprezentacja Włoch dzięki niemu wygrała ostatnie Euro, a Juve długie lata je stosował, choćby wtedy, gdy na wahadle grali tam Lichsteiner i Asamoah. To ustawienie wymaga spełnienia kilku warunków, którym my wcześniej nie potrafiliśmy sprostać, ale teraz jest inaczej. Bo mamy solidnych stoperów, wreszcie mamy stopera z lewą nogą i wreszcie mamy świetnie zapowiadającego się prawego wahadłowego. Pewnym problemem może być jedynie lewe wahadło, ale jest Zalewski, który na tej pozycji już grywał w Romie. Chociaż ja widziałbym tu Puchacza pod warunkiem, że wróci on do dyspozycji jaką prezentował grając w Lechu. Tylko obawiam się żeby on nie poszedł w ślady Jóźwiaka. Jóźwiak w Lechu zachwycał. Grał z polotem, był waleczny, nie bał się dryblingu, przeprowadzał szalone rajdy na tym skrzydle. Przebojem wdarł się do kadry i wydawało się, że ma w niej pewne miejsce. I wtedy opuścił Lecha. Po krótkim pobycie w Anglii wyjechał do Stanów i słuch po nim zaginął, chłopak się skończył. I oby podobnie nie było z Puchaczem. W każdym razie niezależnie od wyniku niedzielnego meczu z Francją umowa z Michniewiczem powinna być przedłużona i to na długo. Grupę eliminacyjną na Euro mamy wprost bajecznie łatwą i nie da się z niej nie wyjść, więc będzie czas na testowanie ustawień i taktyki, a w tym trener Michniewicz jest świetny...
Ziomek z tym Puchaczem to poleciałeś grubo... On w życiowej formie był za słaby na kadrę. Bardzo dobrze pamięta Juventus Antonio Conte i jego 3-5-2. Juventus w tym ustawieniu dominował we Włoszech, ale kolego... Tam w środku pola grał Andrea Pirlo, Arturo Vidal i Paul Pogba. Pirlo był mózgiem każdej akcji, a u nas kto ma rozegrać? Krychowiak? Czesiu do zwolnienia po mistrzostwach, wziąć Papszuna na selekcjonera i gitara
Puchacz był taki słaby na kadrę, że w najważniejszym meczu o punkty czyli z Anglią na Narodowym był chyba najlepszym na boisku. Teraz faktycznie jest w kryzysie, ale jeśli z niego wyjdzie i życiowa forma jeszcze przed nim, to w kadrze miejsce powinien mieć. I tamten Juve rzeczywiście miał pakę i dominował, bo oni potrafili w dwumeczu z Barceloną z Messim w życiowej formie strzelić trzy bramki nie tracąc żadnej. Ale nasza kadra nigdy nie będzie grała w tym stylu. Chyba, że z San Marino. A z klasowymi rywalami nie będziemy mieli inicjatywy, będziemy się czaili głęboko na naszej połowie i wyrywali do przodu jak nadarzy się okazja. To jest nasz styl. Krychowiak raczej powoli, a może nawet szybko będzie się żegnał z kadrą. A kto w środku pola? Na pewno Bielik i Zieliński, a poza tym są byli lub obecni Lechici czyli świetnie rozwijający się w Wolfsburgu Kamiński, Moder gdy wróci po kontuzji czy młody Skóraś. Oni plus Cash i Zalewski lub Puchacz jako wahadłowi i taka linia pomocy moim zdaniem wygląda interesująco. I zwalniać trenera po odniesieniu przez niego historycznego sukcesu? Nowatorskie i odważne na pewno, ale niezbyt mądre. A Papszun to jest i jeszcze długo będzie dobry jedynie na poziomie krajowej, ligowej młócki...
Historyczny sukces? Wyjście z grupy? To jedynie świadczy o tym, że poprzednie roczniki były słabe. Proponuję sprawdzić jakie drużyny wychodziły z grupy na mundialach. Puchacz to dla mnie jeździec bez głowy z resztą Skóraś podobnie. Dużo bardziej cenię Kamińskiego i Szymańskiego, oni mają to coś. Co do stylu, to dlaczego mamy grać zawsze z kontry? Przecież prawie cały podstawowy skład gra w zachodnich klubach. Cześć z tych klubów dominuje swoich rywali. Czy Maroko ma lepszych zawodników od nas? Kostaryka również pokazała z Niemcami, że piłka nożna to bardzo prosta sprawa. Polacy mogliby grać jak np. Urugwaj albo Portugalia. Polecam przeanalizować jak grał Ekwador. Tam widać rękę trenera, ten zespół aż miło było oglądać. Do naszej kadry stosuję ograniczone zaufanie od meczu z Japonią 4 lata temu. Od tej pory nie potrafili zmienić mojego poglądu na temat reprezentacji. Zbyt wiele gwiazdorzenia i kolesiostwa, a za mało serca i waleczności. Będąc szczerym, to futbol jest niesprawiedliwy. Polska, która zagrała kiepski mecz z Meksykiem, równie słaby z Arabią i tragiczny z Argentyną, awansuje, a taki Urugwaj, który wczoraj gryzł trawę odpada. Michniewicz chciał grać futbol pragmatyczny, a grają po prostu prymitywne
Gdybym była trenerem, to dzisiaj na odprawie przedmeczowej powiedziałabym - Chłopaki...ostatnio było gorzko - słodko, więc dzisiaj zmieńcie to! Albo przewrócicie świat i będzie słodko - słodko, albo tak jak wspomniał powyżej Otakiii, gryźcie trawę i niech chociaż jest słodko - gorzko!
Widzimy się w kolejnej rundzie!
Świetny mecz polaków w pierwszej połowie, a Lewy najgorszym zawodnikiem meczu. Tyle i na gorąco.:)
Moim zdaniem jednak historyczny sukces. Bo ile na to czekaliśmy? Żaden z biegających dzisiaj na boisku nie pamięta kiedy ostatnim razem nam się to udało udało, tak to było dawno. Dlatego tak jak historycznym sukcesem był awans na Mundial kadry Engela, tak teraz jest nim awans do fazy pucharowej. I w sporcie pamięć kibica jest równie krótka jak w polityce pamięć wyborcy. Bo w jakich okolicznościach Michniewicz obejmował kadrę? Sousa spierdolił z Polski i ta reprezentacja była w rozsypce, a awans na Mundial wydawał się mission impossible. Michniewicz poskładał te klocki i świetnie rozpracował Szwecję. A zaraz po losowaniu i poznaniu terminarza w zgodnej opinii najważniejsze było nie przegrać pierwszego meczu z Meksykiem. Jak się da to wygrać, ale przede wszystkim nie przegrać. Potem wygrać z Arabią, z Argentyną szans nie mamy i liczyć na to,że to wystarczy do wyjścia z grupy. I cel Michniewicz zrealizował. Taktyka z Meksykiem była podporządkowana głównemu założeniu, że przede wszystkim nie przegrać. I chociaż Meksyk przeważał i świetnie chodziły im te skrzydła, zwłaszcza tam gdzie grał Herrera, to ile Meksyk miał "setek"? Żadnej. Z Arabią daliśmy się im na początku wyszumieć, a potem przejęliśmy kontrolę. A w drugiej połowie to już była zabawa z Arabami i spokojnie mogło być 5:0, bo był słupek, poprzeczka, podbitka Lewego i jeszcze kilka okazji. Ale cel został zrealizowany...
A to wcale nie była łatwa grupa, bo Argentyna wiadomo poza zasięgiem, a Meksyk regularnie na Mundialach wychodzi z grupy, a na ostatnim oni sklepali samych Niemców. Nie widziałem drugiej połowy meczu Niemcy- Kostaryka, ale w pierwszej Neuer chodził sobie po kole na linii środkowej, tak mu Kostarykańczycy zagrażali. I na awans pracuje się w trzech meczach grupowych, a nie w jednym. A Urugwaj dwa pierwsze mecze zwyczajnie przespał i obudził się dopiero na ostatni. I piszesz, że cały nasz skład gra w zachodnich klubach. Racja, ale ja to widzę inaczej. Bo jest pięć wiodących europejskich lig i w nich 4-5 czołowych klubów. Reprezentacja Niemiec na 11 na boisku ma w takich klubach 20 zawodników. Podobnie Belgia czy Francja. A gdzie dzisiaj są Niemcy i Belgowie? Są już w domu. A my w takich klubach mamy raptem czterech zawodników. Dlatego w starciu z klasowym rywalem nasza reprezentacja przede wszystkim powinna być skupiona na obronie, na żelaznej dyscyplinie taktycznej i na grze z kontry. I jak zwykle Sweet ma rację. Bardzo dobra pierwsza połowa i świetny mecz w wykonaniu Zielińskiego i Casha. Lewy, nie wiem czy najgorszy w drużynie, ale dzisiaj wyraźnie się nie popisał. A Mbappe pokazał jaka jest między nimi różnica...
Wyczytane w necie komentarze:
-Katastrofalny Lewandowski. Meksyk - niewykorzystany karny, Arabia S, zmarnowane trzy setki, Argentyna żadnej akcji, żadnego strzału, dzisiaj ledwo strzelony za drugim razem karny. I ten piłkarzyk, celebryta aspirował do Złotej Piłki, śmiech. TOTALNA KATASTROFA
✖
apicjusz
2 godziny temu
Dla mnie najgorszy w naszej reprezentacji, poza trenerem i jego zabijającą piękno piłki taktyką w fazie grupowej, był ... Lewandowski!
Gdyby to był grajek przeciętny, to uznałbym, że gra tak, jak potrafi. Ale on nie jest przeciętnym kopaczem, a tej drużynie nie dał nic - na tle przeciwników okazał się miernotą. A najlepszym podsumowaniem jego nieudolności były dwa zmarnowane karne i pokaz braku umiejętności w sytuacji sam na sam z bramkarzem arabskim (zmarnowana okazja na 3:0).
Zapewne trudno mu odmówić zasług dla reprezentacji, lecz może czas jemu (i kilku jeszcze graczom) definitywnie podziękować.
Lewandowski- największy zawód mistrzostw !
Czyli jednak coś tam troszkę się znam na tej piłce.:P:xD
Zatrzymała mnie dzisiaj Policja do kontroli. Trochę się zdziwiłem, bo w tym miejscu już parę razy widziałem radiowóz dlatego jechałem wolno. Spytałem: Czyżby za szybko panie władzo? Odpowiedział mi: Nie, nie, to rutynowa kontrola, sprawdzimy czy posiada pan uprawnienia do kierowania pojazdem oraz czy ma pan ważne OC i przegląd. Ma pan przy sobie dowód tożsamości? Właśnie nie mam przy sobie żadnych dokumentów, z pracy jadę i nie zabrałem ze sobą. Żaden problem jeśli tylko pamięta pan swój pesel. Tak pamiętam. Podałem, sprawdzili, wszystko grało. Na koniec nader urodziwa funkcjonariuszka poinformowała mnie, że na ich czynności mogę złożyć zażalenie do miejscowego prokuratora. Powiedziałem jej, że absolutnie nie zamierzam. Życzyliśmy sobie dobrego dnia i odjechałem. I to jest inna, nowa twarz polskiej Policji w stosunku do tego co było kilka czy kilkanaście lat temu. Bo platformiana Policja była arogancka, strzelała do bezbronnych górników i pacyfikowała legalne Marsze Niepodległości. A ta pisowska Policja jest przyjazna obywatelowi, profesjonalna i kulturalna. I za Platfusów te funkcjonariuszki nie były takie ładne! Ot, taka moja refleksja po dzisiejszej kontroli...
No widzisz Sneer. Ty potrafisz poddać się kontroli i być jeszcze z tego zadowolony i nie robić afery, ale są jednak i inni. Otóż niejaki Abus, celebryta z Gogglebox, też miał ostatnio kontrolę. W jaki sposób on ją przeszedł i jakie było jego zachowanie, to można zobaczyć tutaj.
https://www.youtube.com/watch?v=Ls4y4-N1RIw
Proponuję również poczytać komentarze na YT.
Ten łysy kark jest celebryta? Przecież to typowy wieśniak. W ogóle jeśli chodzi o naszych celebrytów, to mógłbym sparafrazować Bernarda Shawa: Im częściej widzę celebrytów tym bardziej dziękuję Stwórcy, że nie jestem jednym z nich...
Dyskusja z Policją na drodze? Fiu, Fiu ... W USA zdecydowanie niepolecana opcja. Ponad 100 osób rocznie ginie tu od strzału oficera na służbie, który podczas kontroli drogowej czuje się osaczony i zaatakowany ... od 2017 roku to już ponad 600 osób. Przypadki takich śmiertelnych dyskusji mogą się zacząć od banału ... braku zatrzymania na stopie, braku ważności stickera na tablicach rejestracyjnych, czy zaparkowania niesprawnego pojazdu na pasie awaryjnym autostrady, zamiast wypchnięcia go na pobocze, itp. Kilka dni temu widziałam jak policjant bez najmniejszego problemu w kilka sekund 'wyciągnął' przez boczną szybę kierowcę z takiego 'Muscle Vehicle' którym zbyt ostro przycinał po Taos pewien wyluzowany meksykanin. Z drugiej strony Policja może dokonać tu zatrzymania jedynie jeśli ma wyraźne dowody popełnienie wykroczenia czy przestępstwa. Tu nie ma żadnych zatrzymań aby ot tak sobie coś u kierowcy sprawdzić. Dwa tygodnie temu głośny był przypadek 10 latka który kierował samochodem osobowym. Ktoś zauważył dzieciaka kierującego samochodem jak wyjeżdżał spod Walmartu w Espanoli, NM. Zgłosił to Policji która namierzyła samochod i za nim podążała w trzech radiowozach. Nie zdecydowali się na zatrzymanie bo kierowca prowadził nadzwyczaj poprawnie i na dystansie ok. 35 mil nie popełnił żadnego wykroczenia! Policjanci obawiali się, że zatrzymanie może narazić ich na zarzut nieprzestrzegania prawa. Samochód kierowany przez tego dzieciaka dojechał spokojnie do domu i zatrzymał się na podjeździe. Wówczas dopiero Policjanci zdecydowali się na interwencje. Okazało się, że na tylnym siedzeniu leżała jego mama, złożona nagłym atakiem choroby. I to ona poprosiła syna aby ją odwiózł do domu. Kobieta powiedziała Policji, ze dziecko często prowadzi samochód i ma do tego wyraźną smykałkę. Sprawa jest w toku bo Policja wystąpiła z poważnymi zarzutami wobec matki o narażanie dziecka na wypadek i grozi jej odebranie dziecka i umieszczenie go w rodzinie zastępczej ...
Też uważam, że ten cały "kark", ma szczęście, że to zatrzymanie do kontroli, nie odbyło się w Stanach. Podejrzewam, że gdyby się tak zachował tam, to byłaby gleba, kajdanki z tyłu i sprawa w sądzie. No ale w Pl takim burakom, co to w byle programie występują, już się wydaje, że są takimi celebrytami, że wszystko im wolno i będą nietykalni. Ostatnio głośna sprawa Stuhra seniora, udowadnia, że tak już nie jest, chociaż jego przypadek jest z zupełnie innej kategorii...
To czego byliśmy dzisiaj świadkami, przejdzie do historii mundialu!
- Starcie gigantów Messi kontra Kylian Mbappe
- Niesamowita klasa Szymona Marciniaka
- Pożegnalne słowa Dariusza Szpakowskiego..
Jak to dobrze, że mam to wszystko nagrane...
Odchodzi Król, przychodzi nowy Król!
Nie wiem czy aby nie umniejszyłam 23 letniemu Francuzowi Kylianowi Mbappe? On z Króla ma prostą drogę, by stać się piłkarskim Bogiem!
Marciniak wg angielskiego sędziego Webba, poprowadził najlepsze sędziowanie wszystkich meczów na Mistrzostwach świata, ja dodam, że był to też najlepszy finał wszystkich Mistrzostw świata.
By dopełnić ten spektakl, Dariusz Szpakowski był jego komentatorem i wprowadził wszystkich w chwile, w których łza się kręci...
Cóż można więcej chcieć?
Uważam, że wszyscy kibice sportowi, osiągnęli w tych kilku godzinach - kosmos!
Bije pokłon cudny mecz !🙏🙏
Tak Sweet, bardzo dobry finał. Czy najlepszy? Z tych, które widziałem chyba tak. Ale z tych, o których słyszałem lub czytałem, to za najbardziej niezwykły uważam ten z 1954 roku. A wczorajszy mecz był świetny, tyle było w nim dramaturgii i zwrotów akcji. I to w wykonaniu obydwu drużyn. Francuzi przez godzinę praktycznie nie istnieli. I nie chodzi o wynik, a o to, że nie mieli pomysłu na Argentynę. Ich gra przypominała walenie głową w mur i wszystkie ich poczynania rozbijały się o argentyńską defensywę. Argentyńczycy lepiej czytali grę, lepiej się ustawiali, grali z polotem i fantazją. Grając przeciwko takiemu rywalowi można się załamać, co? A Francuzi tego nie zrobili. Od 60 minuty ich akcje były coraz składniejsze i wrócili w tym meczu w kapitalnym stylu. Argentyńczycy we wcześniejszych spotkaniach pokazali, że ciężko im utrzymać koncentrację przez cały mecz i finał to potwierdził. Z Australią, Holandią i Francją prowadzili po 2:0 i w ostatnim kwadransie tracili bramki. Ale potrafili to przetrwać i nie dali się dobić. I wczoraj liderzy pokazali jaka jest ich rola...
To taki kamyczek do naszego ogródka, bo nasz lider wiadomo jak grał. A to nie był łatwy mecz dla liderów. Messi co prawda dobrze wszedł w mecz, ale w drugiej połowie opadł z sił, miał kilka strat, jeśli dobrze pamiętam, to po jednej z nich Francja zdobyła bramkę. Z kolei Mbappe długi czas był niewidoczny. Dobrze go kryli, podwajali i nie pozwalali żeby się rozkręcił. Ale gdy trzeba było to obaj pokazali swoją wartość, bo taka jest właśnie rola liderów. I o ile w meczu o brązowy medal miałem swojego zdecydowanego faworyta, bo odkąd w 98 roku Chorwaci na Mundialu puknęli Niemców 3:0 kibicuję tej reprezentacji, to w finale nie miałem swojego faworyta. Może nieco bardziej sprzyjałem Argentyńczykom, ale tylko ze względu na Messiego, bo tylko tego trofeum brakowało mu żeby był piłkarsko spełniony. Argentyna imponowała przez pierwszą godzinę, a potem klasę pokazali Francuzi. Szkoda, że tylko na boisku. Bo francuskie media oceniły pracę sędziego na 2 w 10- stopniowej skali. Nie wiem o co mieli do niego pretensje, czyżby za mało im tych karnych podarował?
Zgadzam się w 75%. Jedynie co do Mbappe się nie zgadzam. Jest mega kozakiem i już jest jednym z najlepszych na świecie, ale piłkarskim bogiem nigdy nie będzie. Wielu już było zawodników, którzy bazowali na szybkości, dobrze ułożonej nodze i mocnym strzałem. Młody Francuz moim zdaniem nigdy nie stanie na jednym piedestale z Messim, Maradoną, Ronaldinho, Cempesem, Cruyffem i kilkoma innymi, o których zapomniałem. Jestem przekonany, że wykręci lepsze liczby od nich wszystkich, zdobędzie więcej trofeów itd., ale nie będzie takim wirtuozem jak oni. Messi jak dla mnie najlepszy w historii, to w jaki sposób paraliżuje i mija rywali, to dar od Boga, poza nim tylko boski Diego to potrafił, lecz niestety w porównaniu do Leo, pogubił się w życiu. Podobnie Ronaldinho. Brazylijczyk nie ma takich statystyk i osiągnięć jak dużo młodszy Mbappe, ale to jaką radość i przyjemność kibicom dawała jego gra, jest nie do zmierzenia w liczbach. Jego dryblingi i to jak panował na piłką, ludzie będą oglądać, dopóki będzie istniała piłka nożna. Taka moja skromna opinia.
P.S. Uważam, że wspominanie nazwiska "lidera" naszej kadry, obok ww. Panów, to tak jakby wspominać o Robercie Mateji, kiedy mówi się o Małyszu, Stochu, Ahonnenie itp. mistrzów.
Każdy ma prawo do swojego zdania. Ty Otakiii również. Czas kiedyś pokaże jak potoczą się losy Mbappe i innych. Może będziemy mieli na tyle zdrowia i łaskawości Boga, że dożyjemy tych czasów i wtedy przekonamy się kto miał rację?:)
Sneer...wspominałam niedawno o Darcie(lotkach). Otóż skończyły się Mistrzostwa świata w piłce, ale zaczęły się Mistrzostwa świata w Darcie. O ile będziesz miał czas, ochotę pooglądać, tą bardzo widowiskową dyscyplinę, to polecam TVP SPORT. Mistrzostwa kończą się zaraz po Nowym Roku. Tutaj masz rozpiskę kiedy, co i na jakiej stacji TV będzie nadawane. Polecam.:)
https://www.teleman.pl/tv/Dart-Mistrzostwa-Swiata-Londyn-2023-2330116
Dodam tylko, że czasem w telewizorze jest poślizg, i niektóre spotkania są odtwarzane. Na stronie https://sport.tvp.pl/ jednak masz wszystko na bieżąco. Stronę możesz oglądać on line bez żadnego problemu.
A właśnie miałem do Ciebie Sweet napisać, ale może tutaj to zrobię skoro się do mnie zwracasz. Dziękuję, obejrzę sobie te mistrzostwa, bo jestem ciekaw jaką oni tam stosują taktykę. Wiadomo jak grają amatorzy, trafiają gdzie się uda, a potem próbują ustrzelić tyle ile brakuje do końca. A zawodowcy pewnie mają w zależności od sytuacji i okoliczności na podorędziu kilka taktycznych rozwiązań. Trzeba będzie obejrzeć. A u mnie zanosiło się, że święta mogę spędzić w łóżku, bo zmogła mnie choroba. Nic poważnego, od tego się nie umiera, ale szczerze mówiąc covid przy tej grypie czy co tam miałem to był pikuś. Kilka dni bez żadnej poprawy, rano 40 stopni, potem lekami udawało się zbić do 38, a następnego ranka znowu 40. Jeszcze wczoraj po południu zasypiałem w fatalnej kondycji, a po dwóch godzinach obudziłem się z niesamowitym uczuciem, bo bez gorączki i z poczuciem, że choroba przeszła jakby ręką odjąć. Dzisiaj już było całkiem dobrze, ale żona pilnowała żebym jeszcze leżał w łóżku. No ale ile można? Dlatego wieczorem skoczyłem do spowiedzi, bo dziwnie bym się bez tego czuł. A jeszcze wczoraj całkiem realne wydawało się, że te święta spędzę jak nigdy wcześniej czyli pod kołdrą. A jednak nie... Wszystkim tutaj, ale szczególnie Tobie Irko życzę by te kilka najbliższych dni było magicznymi chwilami, pełnymi radości, ciepła, spokoju i rodzinnej atmosfery. Wesołych Świąt! I dużo zdrowia Irko dla Ciebie i Twojego męża...
Pięknie Ci dziękuję Sneer za życzenia. Mężowi przekazałam i również pięknie dziękuje. Oczywiści od nas również wszystkiego co najlepsze i dużo, dużo zdrówka dla Ciebie, żony, syna i najbliższych.:)
Wracając do Darta. Tak...to zupełnie inna gra. W mig potrafią obliczyć ile punktów musi rzucić, by skończyć lega. Kończy się zawsze dublem, czyli podwójnymi punktami. Zewnętrzne pola, takie płaskie szerokości kilku milimetrów, są na zewnątrz. Ustawiają sobie tak punkty, by zakończyć grę na tym zewnętrznym polu. Takie same pola są wewnątrz, bliżej środka, i mają wtedy potrójną wartość, ale nie można takim rzutem potrójnym zakończyć lega. Jak będziesz oglądał to nasi komentatorzy to dobrze tłumaczą. Szybko załapiesz jak to wszystko się liczy. Teraz w tej fazie mistrzostw, jest jeszcze dużo graczy, którzy nie są jeszcze rozstawiani. Ale jak będziesz patrzył na tablice wyników, to będziesz widział w nawiasie nr miejsc rozstawionych. Z pewnością zobaczysz samą szpice tej dyscypliny, a jest wśród nich i Polak Ratajski. Mecze są również w innych porach dnia niż tylko wieczorem, więc masz szansę któryś obejrzeć.:)
Dziękuję Sweet. A Twój mąż mi zaimponował, piję do sprawy ze skrzypcami. Ma wielkie serducho i nic dziwnego, że zdobył taką kobietę jak Ty. A wracając do lotek, to samo liczenie nie jest problemem, to jest właśnie w tym fajne. Tyle, że oprócz liczenia trzeba jeszcze trafić w to co się wyliczyło i tu zaczynają się schody. Ale nie wiedziałem, że trzeba skończyć w taki określony sposób. Jeśli zostało np. 18 punktów to myślałem, że można skończyć na trzy sposoby: 1) trafiając normalnie 18 2) trafiając podwójną 9 3) trafiając potrójną 6. A z tego co piszesz wychodzi, że tylko druga opcja jest możliwa. Czyli jeśli zostanie np. 57 punktów do końca to nie można zakończyć gry trafiając potrójną 19? I co jeśli zostanie nieparzysta liczba punktów? Bo tego nie da się skończyć podwójnymi punktami. Trzeba najpierw jednym rzutem zejść do liczby parzystej i dopiero w następnym rzucie można skończyć trafiając podwójnie? A co jeśli zostanie jedynka? Czy jedynka nie może zostać i taki rzut, po którym zostałaby jedynka jest nieważny? Trzeba będzie to obejrzeć...
OK Sweet, już wiem o co chodzi. Obejrzałem sobie mecz, znaczy dwa sety, takiego korpulentnego Szkota w okularach z młodym Łotyszem. Szkot lubił zaczynać od potrójnych 20, z kolei Bałt od potrójnych 19. Ale o ile na początku bez większego wysiłku potrafi zdobyć ponad 150 punktów, to jak do skończenia brakowało niecałe 50 to czasami był problem zwłaszcza dla Łotysza. Te duble nie są wcale takie łatwe. Ale ciekawa jest ta gra...
Można też skończyć środkiem, czyli TOPem. A najmniejsza ilość lotek na skończenie to 9 . Takich zakończeń jest bardzo mało i zrobili to naprawdę mistrzowie. Będziesz oglądał to wszystkiego się dowiesz :)
Sweet, widziałaś to? Mistrz świata wyleciał z turnieju! I to nie był jakiś przypadek, przegrał gładko 1:4. I ten Belg, który go pokonał nie pokazał czegoś wielkiego, zdarzały mu się kiksy, nie trafiał dubli. Ale mistrz świata grał jeszcze gorzej i odpadł...
Pewnie, że widziałam. Obecnie jest też nr 2 na świecie, ale wczoraj słabo grał. Dzisiaj kroi się, że kolejny faworyt odpadnie - Anderson, bo już przegrywa 1 :3.
Michael van Gerwen vs. Mensur Suljovic - polecam z dzisiejszej sesji wieczornej ten mecz. Holender Gerwen to aktualnie nr 3 na świecie i 3 krotny Mistrz Świata. Jak jest w gazie to jest fenomenalny. Sulovic to z urodzenia serb, i też nie jest byle kim. A Anderson jednak przegrał i jest to kolejna wielka niespodzianka.
https://sport.tvp.pl/65066329/dart-ms-11-dzien-ses-wieczorna-28122022-mistrzostwa-swiata-w-darcie-na-zywo
Właśnie obejrzałam mecz turnieju! Dirk van Duijvenbode vs. Ross Smith coś niesamowitego i fantastycznego. 31 maxów i rekord Rossa Smitha w ilości maxów w rundzie do 4 zwycięstw. Rzucił ich 19 i......Kto wygrał i jak się to potoczyło zapraszam gdzieś do powtórek. Dodam jeszcze tylko, że rozstrzygnięcie padło w ostatnim z możliwych do rozegrania legów. Sety 3:3 w w legach 6:5 bo w przypadku równej ilości setów ten ostatni toczy się na przewagi do 2. Gdy jest w legach 5:5 jest rozgrywany ten ostatni, czyli 11 leg i wtedy kto go wygra, zostaje zwycięzcą. To było coś fenomenalnego.
Tego meczu nie widziałem, ale wczoraj oglądałem pojedynek numeru 4. Męczył się, przegrywał już 1:3, ale wyciągnął na 4:3. I pierwszy raz widziałem jak ktoś skończył mając 170 punktów. Trafił dwie potrójne 20 i na koniec środek za 50. Potem jego rywal był w podobnej sytuacji i też dwie potrójne 20 trafił, ale minimalnie spudłował w ostatnim rzucie i trafił jedynie 25. A wcześniej widziałem mecz numeru 1. Pokazał klasę i wygrał do zera. Ten Walijczyk to chyba główny faworyt?
Gerwyn Price to nr 1. Jest naprawdę bardzo dobrym zawodnikiem. Nie wiem jak ustawiona jest drabinka, ale chyba Michael Gerwen jest drugiej i nie trafią na siebie wcześniej niż w finale.
Price to jest taki mięśniak Darta. Ma sylwetkę mięśniaka a i zachowanie też. Miał już kilka zatargów na samych zawodach i były zgrzyty. Jak jest wyprowadzony z równowagi nie ma koncentracji a tylko awanturniczy sposób bycia. Jest wtedy łatwy do ogrania.
Zupełnie przeciwstawnym charakterem jest Gerwen. Ten holenderski łysol, gdy jest przyparty do muru, potrafi się tak skoncentrować i wyczyniać cuda z lotkami. Wczoraj na własne życzenie przegrał seta. Było 3:1 w setach, i miał lotkę kończącą cały mecz i był to bull, czyli środek 50. Suliović miał na liczniku 161 do końca i Gerwen podszedł do tego nonszalancko i zamiast kończyć bullem, to "rozmienił" sobie tę 50 kę na kolejne 3 rzuty, by mieć 3 szanse na zakończenie meczu. Okazało się jednak, że Sulović się sprężył na maxa i rzucił te 161 i wygrał seta. Było 3:2 dla Gerwena, i wtedy zrobił Gerwen to oczym pisałam wcześniej. Podniósł swój poziom gry na wyższy level i ograł Sulowica juz póxniej nie dając jemu szans a cały mecz 4:2, co było zaskoczeniem wśród wszystkich, którzy przewidywali że Sulević ugra z Gerwenem max jednego seta. Ku uciesze kibiców i żądnych wrażeń gry, stało się inaczej. Co tylko podniosło atrakcyjność tego super pojedynku. I jak to się mówi...wynik nie odzwierciedla gry, bo Sulowić naprawdę grał nadzwyczajnie. Prowadził nawet w jednym secie już 2:0 w legach i wtedy Gerwen robi dokładnie to co ma, czyli pełna koncentracja i gra na najwyższym poziomie.
Wracając do meczu, o którym pisałeś...tak 4 była już prawie pokonana przez tego młodego Niemca. Jednak chyba go zjadł stres bo prowadząc 3:1 dał się ograć przez brodacza. 170 to najwyższa liczba którą można skończyć, chociaż najwyższą możliwą do uzyskania jest 180. Wszystko przez przepisy. Jak już wcześniej pisałam, lega można skończyć podwójną lub środkiem(bullem), a tego się nie da zrobić przy 180. 170 tak jak opisywałeś potrójne 20 dwa razy(120) i bull 50. jest jeszcze kilka liczb, którymi nie da się zakończyć lega, chociaż są mniejsze niż 180. Ale jakie to są wszystkie liczby, wiedzą najlepiej sami zawodnicy i komentatorzy, którzy się doskonale w tych liczbach i przepisach orientują.
9 to najmniejsza liczbą lotek, którą da się skończyć lega. Dosyć często zawodnik rozpoczyna maxem lega(180), i wtedy przy jego nazwisku wyświetla się żółta 9. Informuje właśnie ona to, że dany zawodnik ma taką możliwość. Przy kolejnych rzutach jest to doskonale podnoszone przez publiczność, która swoją aprobatę wyraża coraz głośniejszym dopingiem, motywując tym samym zawodnika. Widziałam już kilka takich 9. Jest to niczym 147 w snookerze. Tylko kilku zawodnikom to się udało.
A jednym z nich jest nie kto inny jak właśnie nr1 Price czyli inaczej Iceman https://www.youtube.com/watch?v=D_ej0cS_v40
Oto co potrafi Gerwen https://www.youtube.com/watch?v=4n1IgboqdGQ
A teraz coś z innej dyscypliny...smutna wiadomość, chociaż od pewnego czasu wszyscy wiedzieliśmy co się wydarzy...Nie żyje Pele...
Sweet dopiero teraz, bo ja czasami wyłączam laptopa i przez tydzień go nie uruchamiam. Ale żona chciała jakiś rachunek opłacić i trzeba było laptopa odpalić. Ja to się w tych sprawach bankowych nie wyznaję, nie mam do tego cierpliwości i to żona jest moim domowym ministrem finansów. Tak to jest, że ktoś jest od zarabiania pieniędzy, a ktoś od zarządzania nimi. Ja to się umiem tylko posłużyć kartą bankomatową i na tym się moje kontakty z bankiem kończą. Chyba, że akurat muszę inaczej. Bo jak Młodemu zaczęło przysługiwać 500+, to powiedziałem żonie, że dobrze byłoby tę kasę gdzieś osobno mu odkładać. Żona mi na to, że to świetny pomysł, ale może sam bym to zrobił chyba, że nie ogarniam tematu. Mówię jej: A co mam nie ogarniać, nie lubię się takimi sprawami zajmować, bo od tego mam Ciebie Kochanie, ale jak trzeba to żaden problem. Tylko kompletnie nie wiedziałem co i jak. Ale od czego ma się przyjaciół? Spytałem Piaa i ona doradziła mi jaki wybrać bank i jaki rodzaj rachunku i założyłem tam Młodemu konto. Żona mnie pochwaliła i stwierdziła, że teraz to już mogę rachunki opłacać i zarządzać kontem. Zaprotestowałem, że zrobiłem to wyłącznie dla syna, ale poza tym finanse i sprawy bankowe męczą mnie, nie mam do tego głowy, jeśli mogę to wolę tego unikać i to ona jest moją księgową, moim ministrem finansów, ja jej udzielam votum zaufania i dopóki go nie cofnę, to ona będzie zarządzała naszymi finansami, bo generalnie nie mam większych zastrzeżeń do jej finansowo- ekonomicznych poczynań. A mnie wystarczy, że umiem użyć karty bankomatowej...
No w każdym razie żona dzisiaj jakiś rachunek opłacała czy może nową lokatę zakładała i odpaliłem jej laptopa, więc korzystam z okazji żeby Tobie Sweet odpisać. Obserwuję te mecze i turniej wkracza w decydującą fazę, bo za chwilę zaczną się ćwierćfinały. Ten Price, który zrobił na mnie największe wrażenie na razie idzie jak burza i ćwierćfinał ma też w miarę łatwy, ale potem trafi pewnie na ten numer 4 i to może być ciekawy mecz. A w drugiej połówce ten Belg, który sensacyjnie wyrzucił z turnieju mistrza świata przegrał gładko do zera z innym Belgiem i tam dopiero mogą być emocje. Ciekawe czy będzie spodziewany finał Price kontra Gerven czy przytrafi się jakaś niespodzianka? Trzeba będzie jutro oglądać te ćwierćfinały. A poza tym Sweet wszystkiego dobrego w tym zbliżającym się Nowym Roku. Oby nie był gorszy od tego odchodzącego, bo ten był całkiem udany. No chyba, ze ktoś jest Ukraińcem, bo dla nich to akurat był koszmarny rok. Ale ja jestem z niego zadowolony. I obyśmy spotkali się tu za rok i mogli powiedzieć to samo, że to był dobry rok. Irko, życzę Ci byś nadal miała marzenia, pewnie nie wszystkie uda się zrealizować, może nawet niewiele, ale warto je mieć. Dużo uśmiechu na twarzy i radości czasami z rzeczy wielkich, ale również z tych drobnych, błahych i codziennych. I jak najmniej trosk, choć żeby życie nie było zbyt mdłe to i one przecież muszą się pojawić, byle nie w nadmiarze, więc złośliwościom i przeciwnościom losu stawiaj dzielnie czoła. Żebyś z zadowoleniem myślała o dniach, które minęły i z optymizmem o tych, które przed Tobą. A dzisiaj szampańskiej zabawy. Irko, wszystkiego dobrego w tym Nowym 2023 Roku!
Sneer...Dziękuję Ci pięknie. Jesteś dobrym człowiekiem. <3
Tego Sweet nie wiem. Liczę, że dowiem się tego za kilkadziesiąt lat, gdy będę zdawał relację ze swojego życia na tym najważniejszym z sądów. A jeśli o sądzie mowa, to przypomina mi się scena z jednego z najlepszych filmów w historii kina. Film to staroć, jeszcze czarno-biały i cała akcja rozgrywa się w jednym pokoju czy gabinecie, ale dla mnie to arcydzieło kina. Chodzi mi o "Dwunastu gniewnych ludzi". Jeden z przysięgłych pyta innego dlaczego jest zawsze taki miły i uprzejmy, a on odpowiada: Z tego samego powodu dla którego pan taki nie jest, bo tak mnie wychowano. I ja również staram się żyć tak jak mnie wychowano. Dziękuję moim rodzicom, że nie byli toksycznymi rodzicami, nie byli nowoczesnymi rodzicami, byli normalni i stworzyli nam normalny dom. Nie hodowali nas, nie tresowali nas tylko nas wychowywali. Inna sprawa ile z tego wychowania wyniosłem, bo bywało, że potykalem się czy robiłem rzeczy, z których nie jestem dumny. Ale to rodzinny dom mnie ukształtował i wpoił mi pewien fundament moralny, który zawsze uznawałem choć nie zawsze się do niego stosowałem. I nie mnie oceniać czy jestem dobrym człowiekiem. Tego dowiem się za kilkadziesiąt lat. Ale dziękuję Ci Sweet za Twoje słowa...
Widziałaś Sweet dzisiejsze mecze? Numer 7 walczył z 15 i szli łeb w łeb, było 3:3 i musiałem po kogoś jechać, wróciłem, sprawdziłem wynik i jednak 15 wygrała. A w drugim meczu był festiwal pomyłek, bo obaj Anglicy rzucali słabo. Podwójnej czwórki w trzech rzutach nie potrafili skończyć. Ktoś musiał ten mecz wygrać, ale w takiej dyspozycji to on nie ma szans z numerem 1. Co mnie trochę zdziwiło to fakt, że tam jest sporo grubasów. Może się wydawać, że w takiej grze kondycja nie jest ważna, ale to pozory. Bo nawet w szachach od czasów Botwinnika i później najzdolniejszego z jego uczniów czyli Kasparowa przykłada się dużą wagę do kondycji, ćwiczeń fizycznych czy diety. Coś jest w tym powiedzeniu, że w zdrowym ciele zdrowy duch. Tak dzisiaj oglądałem tego Buntinga i sobie myślałem: chłopie jesteś młodszy ode mnie, a tak się już spasłeś, poćwiczyłbyś trochę, pobiegał, zrzucił ze 20 kilo i pewnie od razu łatwiej byłoby Ci trafiać te duble...
Tak, oglądałam te mecze. Oglądałam prawie wszystkie, bo oglądam je na https://sport.tvp.pl/ bo nasza telewizja nie transmituje wszystkich meczów lub z poślizgiem. Myślę, że już teraz od tych ćwierćfinałów będzie je można obejrzeć w TV bezpośrednio. Dzisiaj te drugie ćwierć finały o 20,30 mam nadzieję pokażą nam wspaniałe widowisko i już się na nie szykuję. Dwóch najpoważniejszych kandydatów do tytułu...Gerven i Price, chociaż dzisiaj jeszcze nie w parze, a osobno.
Price już parę razy widziałem i to mój faworyt. Zresztą nie tylko mój, bo przecież jest rozstawiony z 1. Ale tego Holendra jeszcze nie widziałem, no ale dzisiaj sobie go obejrzę...
Ale sensacja!
I to z jakimś przeciętnym Niemcem. I to nie minimalnie czy po walce, ale gładko 1:5 w plecy. To mój faworyt odpadł...
Pisałam i nie wysłało się, więc pisze jeszcze raz. Grubasek niemiaszek obtańcował Prica. Poza 1 setem Price nie prezentował niczego specjalnego. Z taka formą niemca, to może sprawić naprawdę wielką niespodziankę.
No ale teraz będzie grał mój faworyt. Gerwen to mistrz nad mistrzami, i chociaż Dobey też wie jak gra się w lotki, to raczej podzieli los Prica. No ale zobaczymy.:)
Zwróć uwagę jaką będzie miał średnią Gerwen.:)
Sneer, no to jak do tej pory nie widziałeś jak gra Gerwen, to dzisiaj miałeś okazję zobaczyć jaki to jest zawodnik. Tak jak powiedział jeden z komentatorów...wyglądało to jak na sesję treningową.
No łysy pokazał moc. A i tak ma jeszcze rezerwy, bo miał średnią 102, a komentatorzy mówili, że zdarzały mu się mecze ze średnią 120, a 110 to dla niego norma. Odpadł Price, odpadł Irokez, to Holender już chyba jest mistrzem, co?
Wg wszelkich znaków, powinien zdobyć mistrza, ale ten dzisiejszy Niemiec, jest tak spokojny i regularny, że o ile spotkają się w finale, to będzie co oglądać. Tylko, że Gerwen przyparty do muru gra jeszcze lepiej. Bo dzisiaj to on sobie naprawdę zrobił sesję treningową bo ustawiał takie końcówki, że te podpowiedzi na czerwonym pasku, kompletnie nie były w jego przypadku trafione. Van den Bergh, wchodząc na scenę zawsze tańczy breakdanca. Jest to niezwykle groźny zawodnik. Czy w kolejnym meczu go zatańczy, zobaczymy jutro.
Ale powiem Ci Sweet, że jak tak oglądałem te mecze to naszła mnie ochota żeby samemu się tymi lotkami pobawić. Sprawdziłem w necie gdzie w moim mieście można w to zagrać i jest jeden klub. Nawet tam ping- ponga mają, a dawno nie grałem chociaż bardzo lubię. Tak że w weekend z Młodym i może jeszcze jakimiś znajomymi pewnie się tam wybiorę...
To jest właśnie to. Bo oglądając kiedyś Małysza, pewnie wielu facetów chciałoby założyć narty i gdzieś sobie poskakać. Niestety taka dyscyplina nie jest w zasięgu dla tych ludzi, a tutaj...lotki to były kiedyś w każdej knajpie u nas i nie trzeba wielkiego nakładu, by zacząć sobie rzucać. Tylko jak już będziesz rzucał, to sobie pomyśl, że są n a świecie specjaliści, co zerują licznik z 501 w 9 rzutach. Policz więc swoje i później mi się tutaj pochwal, w ilu rzutach Ty wyzerowałeś licznik. :)
Przestań, bo czuję, że to może być kompromitacja. Jak się siedzi przed telewizorem to łatwo komentować, że ktoś jest cieniasem, bo podwójnej czwórki w trzech rzutach nie potrafił skończyć, ale jak się gra samemu to dopiero widać jaki to jest poziom trudności. A jeśli chodzi o narty to kiedyś wziąłem rodzinę do Zieleńca. I Młody w miarę szybko załapał o co chodzi, nawet żona jakoś sobie radziła. A ja za cholerę! A to jechałem do tyłu, a to nogi mi się rozjeżdżały, a to kijek zgubiłem. W końcu zdjąlem te narty, stwierdziłem, że to sport nie dla mnie i tylko kibicowałem żonie i synowi. Zresztą podobnie było z łyżwami. Nie, sporty zimowe zdecydowanie nie są dla mnie...
Ale powiem Ci Sweet, że z wyjątkiem tych sportów zimowych, to lubię rywalizację sportową. Z tym, że nawet jeśli to jest zabawa czy rekreacja, to chcę wygrać i nie uznaję podkładania się czy odpuszczania. W jakąś sobotę latem pojechałem z Młodym do moich rodziców pomóc im w ogrodzie. Ale mama mi powiedziała, że za bardzo nie ma co robić i ona nam zrobi coś do picia, a my mamy sobie tego dnia odpocząć. To ja wpadłem na pomysł, że urządzimy sobie taki dzień sportowy. Najpierw postrzelaliśmy z wiatrówki, potem poszliśmy na pobliski orlik i tam zagraliśmy w tenisa, potem był konkurs rzutów osobistych do kosza, a później ping- pong. Następnie pojechaliśmy na gokarty, a po powrocie do domu zagraliśmy w szachy. I później widzę, że syn jest jakiś taki markotny czy smutny, więc pytam go co mu jest, a on mi mówi, że we wszystkim był dzisiaj ode mnie gorszy. Jak był młodszy to brałem go na kolano, ale to już nie ten wiek, więc mówię żeby usiadł koło mnie i zacząłem mu tłumaczyć, że to tylko kwestia czasu, bo ja jestem coraz starszy, a jego najlepsze lata dopiero przed nim...
Jeśli chodzi o strzelanie to ja jestem już na pół ślepy, bo książki bez okularów to już nie przeczytam. Odpowiednia postawa, wstrzymanie oddechu, pewna ręka i w następnym strzelaniu będziesz lepszy ode mnie. Te osobiste to był zupełny przypadek i fart, bo ja w kosza wcale nie umiem grać. W tenisie nie umiesz serwować i dlatego przegrałeś, ale refleks, szybkość, zwinność, w tym wszystkim z każdym dniem będziesz lepszy ode mnie. W ping- ponga podobnie, chociaż tu moją mocną stroną jest podkręcanie i rotacja i jeszcze jakiś czas będę Cie ogrywał. W gokartach jeszcze całkiem niedawno miałeś czasy o ponad 10 sekund gorsze ode mnie, dzisiaj to 1-2 sekundy różnicy, czyli za rok, dwa będziesz wykręcał lepsze czasy ode mnie. Jedynie w szachach nawet za 20 lat tata będzie pewnie nadal lepszy od Ciebie. I tak sobie pogadaliśmy. A krótko potem byliśmy na weekend nad jeziorem, był tam paintball, ale taki laserowy, zagraliśmy i Młody mnie pokonał. Mówię mu: Widzisz, mówiłem Ci, że to tylko kwestia czasu aż młodość zwycięży, gratki Młody, bo dokopałeś dzisiaj staruszkowi! I nie zdziwię się jak w weekend on ze mną wygra w te lotki, chociaż ja mu zadania nie ułatwię, bo nie uznaję podkładania się...
No to oglądamy półfinały. Stawiam na niespodziankę Niemca w pierwszym półfinale.:)
A ja myślę, że limit sensacji Niemiec już wyczerpał. Zrobił coś wielkiego, a po takim wyczynie przychodzi rozprężenie. Dlatego stawiam na numer 4...
Jak będę tak grać dalej to rekord maxów w jednym spotkaniu musi paść. No coś niesamowitego. No i oczywiście 9 lotka też może paść.
Ale Niemiec rewelacyjnie kończy te duble, a zauważyłem wcześniej, że większość ma z tym problemy. Najpierw bez problemu trafiają maksa, a potem nie mogą skończyć podwójną. A Niemiec na razie chyba tylko raz się pomylił na podwójnej. No zapowiadają się emocje...
Ale widzisz jak to jest? Jedna lotka może zmienić wynik meczu. Mogło być 2:0 w setach bo miał kończące, a jest 1:1.
Tak, Anglik to spieprzył, ale to są tylko ludzie popełniający błędy, a nie roboty. Chociaż co do tego Gerwena to można mieć wątpliwości...
I popatrz co teraz było? Już mógł Niemiec prowadzić w setach 2:1 i byłaby to mała niespodzianka przy tak dobrze grającym Angliku. Jedno pudło i jest w drugą stronę. No ale widowisko przednie.
Tak, cios za cios i tak może być do końca. Gra numer 4 z numerem 25 czyli to mała przepaść, a wcale tej różnicy nie widać...
No to Anglik Niemcowi odjechał...
Zobaczymy na jak długo i na jak daleko.
No daleko odjechał. Jednak sam wynik nie odzwierciedla tego meczu, bo jest naprawdę wyrównany.
Jak się chce być w finale mistrzostw świata to takiej przewagi nie można roztrwonić. Ale widzialem tego Anglika wcześniej jak grał ze swoim rodakiem, takim grubaskiem w okularach i obaj grali słabo. Ale ktoś z tych słabych musiał wygrać. A dzisiaj i jeden i drugi gra dobrze, Niemiec na tych podwójnych jest świetny. Ale z dwóch dobrych ktoś musi odpaść i pewnie będzie to Niemiec...
Miałeś rację. Wygrała 4. Mecz był świetny i bardzo emocjonujący to 5 seta. Później jednak Anglik powoli odjeżdźał no i zasłużenie wygrał. Teraz czas na głównego faworyta.
Dobry mecz był, wynik tego nie odzwierciedla, bo Niemiec wcale nie odstawał jakoś wyraźnie. No ciekawe czy teraz będzie znowu do zera...
Ale fajnie to wygląda jak pokazują te kończące duble w zwolnionym tempie i widać jak ta lotka w trakcie lotu obraca się wokół własnej osi. Jest cieniutki pasek tej podwójnej i lotka wirując trafia w punkt...
Oj chyba nie. Van den Bergh jak ma dzień to jest bardzo groźny, ale któż z tych groźnych nie był tylko tłem dla Gervena? No ale szykujmy się na swietne widowisko.:)
Uuuuu, meczyk chyba bez emocji. Po takim pierwszym półfinale można by oczekiwać drugiego takiego, ale Gerwen mimo słabszej gry idzie po swoje i nie wróżę Berghowi, że zagrozi na moment Gerwenowi.
Tutaj już nic groźnego ani ciekawego się nie może stać. Szykujmy się więc na prawdziwych tuzów jutro. Może Smith zmusi Gerwena do wysiłku, bo ani wczoraj Dobey ani dzisiaj Bergh tego nie zrobili. Dziękuję Ci pięknie Sneer za wspólne oglądanie, i tą naszą wymianę zdań. :) Do jutra.
Sorki Sweet, ale Belg był tylko tłem dla Gerwena i emocji byle tyle co na grzybach i po 5 secie przykimalem. I to na trzeźwo. A któregoś roku jak jeździłem na żużel z klubem kibica autokarem i wiadomo co się robiło po drodze, to kumpel wszedł na stadion i jeszcze przed pierwszym biegiem zasnął. Ocknął się w trakcie ostatniego biegu i pyta jaki wynik. Mówię mu: Spokojnie Tomek, już po meczu, wygraliśmy. Jak się jechało do Bydgoszczy czy Rybnika to podróż trwała ze 4 godziny, plus jakiś postój i był czas żeby opróżnić zapasy. A wtedy jechaliśmy do Rawicza. Godzina drogi, żadnego postoju, trzeba było się sprężać z uzupelnianiem płynów i kumpel nie wytrzymał narzuconego tempa. A ja wczoraj poległem na trzeźwo...
O emocjach i wyniku pisałam już wczoraj przed zakończeniem. Gerwen po prostu zmiażdżył Bergha i emocji nie było w ogóle. Tak, że zbyt wiele nie straciłeś. No ale dzisiaj to już inna bajka będzie. Liczę na mecz meczów no i wygraną Gerwena. Zapraszam przed kompa o 21.:)
Też liczę na dobry mecz. Jeśli dobrze pamiętam to ten Smith będzie trzeci raz grał w finale, czyli już wie jak to smakuje i może do trzech razy sztuka. Tylko żeby zostać mistrzem świata nie wystarczą same umiejętności, trzeba mieć jeszcze tzw. gen zwycięzcy. Nasi siatkarze kiedyś regularnie przegrywali z Brazylijczykami i ten słynny Brazylijczyk Giba powiedział kiedyś, że Brazylijczycy wcale nie grają lepiej od Polaków, a różni ich tylko to, że Brazylijczycy mają właśnie ten gen zwycięzcy, bo gdy dla każdej innej drużyny sam awans do finału jest wielkim sukcesem, to dla Brazylijczyków właściwie dopiero wtedy zaczynają się mistrzostwa, bo oni zawsze chcą zdobyć złoto. I to się łatwo mówi żeby nie myśleć o tym, że już się osiągnęło sukces, bo to siedzi gdzieś w tyle głowy, że ma się już przynajmniej srebro i już jest sukces. Tylko najwięksi potrafią tak nie myśleć. No zobaczymy jak sobie dzisiaj Smith z tym poradzi. Czy zadowoli się srebrem czy będzie grał tak jakby dopiero te mistrzostwa się zaczynały. Gerwen na pewno jest faworytem, niemal pewniakiem, ale ilu już takich pewniaków w różnych dyscyplinach po finale patrzyło jak to ich rywale odbierają złoty medal. Dlatego liczę na dobry, wyrównany mecz, a nie na siedem setów dominacji Holendra...
Oni już raz grali finał pomiędzy sobą. 2019 rok i Gerwen ograł Smitha. Smith w ubiegłym roku grał w finale z Irokezem i też przegrał. Miał już swoje do 3 razy sztuka. No ale może w jego przypadku być do 4 razy sztuka.
Czyli to jego czwarty, a nie trzeci finał. Był kiedyś taki sprinter Frankie Fredericks. On się urodził w Namibii jak ona jeszcze była częścią RPA, więc początkowo biegał pod flagą Południowej Afryki. A potem został najwybitniejszym sportowcem Namibii. Na mistrzostwach świata zdobył cztery srebrne medale, na igrzyskach również cztery srebrne krążki. I chociaż chyba na hali zdobył jedno czy dwa złota, to przylgnęła do niego łatka "wiecznie drugiego", bo tyle tych srebrnych medali wybiegał. Wychodzi na to, że Smith też jest takim wiecznie drugim, a w ilości srebrnych medali na mistrzostwach może nawet pobić Fredericksa, bo przecież nie kończy jeszcze kariery i to nie musi być jego ostatni finał...
Wiem, który to. Miał takie odstające uszy. :)
Tego szczegółu jego anatomii nie znam. Odstające uszy kojarzą mi się najbardziej z pewnym rzecznikiem rządu, który za czasów mojego dzieciństwa był chyba najbardziej znienawidzonym człowiekiem w Polsce, a skończył nie tam gdzie powinien czyli w więziennej celi tylko jako ceniony przez środowisko "Wybiórczej" i TVN-u dziennikarz. No i Gerwen zaczął od zwycięskiego seta...
Jednak to dopiero trzeci finał Smitha. No ale emocje już są, że aż mam ręce mokre.:)
Widziałeś to? No coś niesamowitego. Dwóch atakowało 9 lotkę. Tym razem Smith okazał się lepszy. To się wpisze do historii.:)
No pokazał klasę. Pierwszy raz widziałem jak ktoś skończył dziewiątym rzutem...
Co oni teraz zrobili? Jeden nie skończył 36 w trzech rzutach, a za chwilę drugi 40 nie skończył. A wcześniej bez trudu robili 180. Ale robi się ciekawie...
Oby tylko nie stało się to co wczoraj. Do 2:2 był bardzo wyrównany mecz a później Smith odjechał Niemcowi i było po meczu.
No wczoraj wtedy Anglik włączył piąty bieg. Żeby teraz Holender nie wrzucił szóstki...
Już widać, że mistrzem zostanie ten, który będzie lepszy na podwójnych. Tam pomyłki na dublach nie są wybaczalne przez żadnego z nich. Nie konczysz, to skończę ja za ciebie...ot taka zasada.
Ale przyznasz Sneer, że widowiskowa jest ta gra, co nie?:)
Oni już weszli na taki poziom, że nawet maxy ich zbytnio nie cieszą.
Tak, bardzo. Proste zasady, wiadomo co muszą zrobić żeby wygrać, wiadomo kiedy się pomylili. Nie ma not sędziowskich za styl, nie ma wpływu pogody czy wiatru, nie decyduje sprzęt, wszystko jest w rękach zawodników. No i w ich głowach. Takie np. skoki też są ciekawe, ale przeciętny kibic nie wie co zawodnik powinien lepiej zrobić. No ma skoczyć daleko, skończyć telemarkiem, liczyć na dobry wiatr i przychylność sędziów. Ale nie wie czy ma wcześniej wyjść z progu czy przyjąć inny kąt wybicia czy w powietrzu coś zrobić. A tu są proste zasady, trafi podwójną 18 i wygrywa, nie trafi to przegrywa. No a teraz Holendrowi chyba się łysa czacha trochę spociła, bo Anglik nie odpuszcza...
No to Holender w opałach...
Będę płakała jak przegra..:)
To już jest koniec Holendra...jest ugotowany.
Teraz to mam wrażenie, że to Anglik podał Holendrowi tlen. A mógł być już koniec...
Gerwen już raczej tego nie odrobi. Anglik zbyt dobrze gra. Musiałby stać się kataklizm.
I stało się. Co prawda grała czwórka z trójką, ale to chyba sensacja, co?
Zasłużenie mistrzem został Anglik. Szkoda mi Gerwena, ale taki jest sport. Brawo Smith, brawo Gerwen i brawo Dart! :)
A wiesz Sneer, że grubas mało co nie odpadł wcześniej? W którymś z meczów wisiał na włosku.
Oj sensacja raczej nie, bo Smith wygrał w tym roku 3 finały, ale w notowaniach wyżej stał Gerwen.
Tymi podwójnymi załatwił sprawę. Miał przestoje, ale jak się gra 11 setów, to takie momenty muszą przyjść. On raz zaczął serię od 28 punktów, to ja bym pewnie rzucił więcej. Ale w decydujących momentach kończył bezbłędnie. Dzięki Sweet, że zwróciłeś mi uwagę na taką dyscyplinę i taką imprezę, bo wciągnęło mnie...
Koniecznie musisz mi napisać jak Tobie poszło w grze, jak już będziesz przy tarczy. Pomyśl wtedy o Holendrze lub Angliku, i ich wynikach. Ja również Ci Sneer dziękuję. To było naprawdę fajne z Tobą to oglądać. :)
Jasne Sweet, zdam Tobie relację, bo już zarezerwowałem miejsce na piątek. Ping- pong i lotki. W lotki ostatni raz grałem z 10 lat temu w pubie z kumplami. A w ping- ponga na przestrzeni ostatnich pięciu lat dwa razy. Raz z synem, o czym już pisałem, a drugi raz wiąże się z dość tragicznymi okolicznościami. Bo na tym samym orliku zagrałem z bratem, wygrałem i podeszła do mnie młoda dziewczyna, nastolatka i spytała czy z nią zagram. Trochę się obawiałem, bo przegrać z dziewczyną to byłby duży wstyd, ale co miałem zrobić. Jasne, zapraszam do stołu. Ale udało się ją opykać w dwóch krótkich setach. I jakiś miesiąc później byłem świadkiem wypadku drogowego. Uspokajałem kierowcę, bo był w szoku, chociaż właściwie był bez winy. I widziałem konwulsje dziewczyny. I nie poznałem jej. Być może grymas bólu czy cierpienia tak zmienił jej wyraz twarzy. Dopiero później dowiedziałem się, że ta zmarła w wypadku była tamtą moją pingpongową rywalką. A kierowca nie poradził sobie z traumą i trzy miesiące później się powiesił. Kruche i ulotne to nasze życie. Dzisiaj jesteś, masz plany na przyszłość, całe życie przed sobą, a jutro jedziesz rowerem po chleb czy mleko i chwila nieuwagi sprawia, że trafiasz na cmentarz. No w każdym razie na piątek rezerwacja zrobiona i dam znać jak nam poszło. A co do wspólnego oglądania, to drugi raz coś takiego przeżyłem. Kiedyś z Piaa oglądaliśmy w ten sposób film z Meg Ryan. Meg wtedy była jeszcze piękna. Rany, jak ona mi się podobała. Urocza, dziewczęca, z zalotnym uśmiechem. Ale starzeje się niestety brzydko, no ale kilogramy botoksu robią swoje. To był film "Harry i Sally" czy coś podobnego i każde z nas oglądało go u siebie, ale na bieżąco wymienialiśmy się uwagami. Do dzisiaj pamiętam scenę jak Meg Ryan w restauracji udawała orgazm. A teraz te lotki z Tobą. Dzięki Sweet za tę przyjemność...
To tak jak obiecałem zdaję relację. Najpierw przez godzinę graliśmy w ping- ponga. Zdążyliśmy zagrać 10 setów, ostatnie trzy zagrałem lewą ręką żeby wyrównać szanse i wtedy synowi udało się "wyjść z wody". Kiedyś jak się grało do 21 i ktoś nie przekroczył w secie 10 punktów to mówiło się właśnie, że "nie wyszedł z wody". Syn mnie spytał czy grałem kiedyś w jakimś klubie, to mu powiedziałem, że nie, że lubiłem zagrać jak w szkole były jakieś zawody sportowe czy w czasie ferii, ale w żadnym klubie nie grałem. Tylko, że generalnie to współczesne dzieciaki mają do dupy to dzieciństwo, bo siedzą całymi dniami przed laptopami i trzeba im wszystko podać na tacy. Moje dzieciństwo przypadało na lata 80- te i chociaż dla kraju czy społeczeństwa to były pod wieloma względami koszmarne czasy, to ja tamtego dzieciństwa nie zamieniłbym na żadne inne. Nie siedzieliśmy przed laptopami, bo ich po prostu nie było. Trzeba było wykazać się kreatywnością, pomysłowością, a nuda była dla nas pojęciem obcym. Człowiek nawet nie pomyślał, że mógłby się nudzić. Jeśli chodzi o ping- ponga to w pokoju rozkładaliśmy zwykły stół, potem skądś mieliśmy siatkę, ale na początku nawet tego nie było i stół się czymś przegradzało, a za rakietki służyły nam książki z twardymi okładkami. I tak się grało. Ojciec to zobaczył, to nam zrobił stół z prawdziwego zdarzenia z płyty pilśniowej czy wiórowej, pomalowany na zielono z białymi liniami, no pełen wypas. Ale uczyłem się grać na zwykłym pokojowym stole i z książką w ręku zamiast rakietki. Zresztą podobnie było z szachami. Zaczynaliśmy na tekturowej planszy od warcabów i z ikonkami figur wyciętymi z gazety. I tak graliśmy aż ojciec to zobaczył i kupił mi na święta pod choinkę prawdziwe szachy. Mam je do dzisiaj, niektóre pionki już obgryzione przez psa, ale czasami jak mnie najdzie ochota to je rozkładam i analizuję sobie partie Michaiła Tala, bo dla mnie nie Alechin, Fischer czy Kasparow, a właśnie "Czarodziej z Rygi" jest największym szachowym geniuszem. I tyle o ping- pongu...
A potem zagraliśmy w darta. Ale nie bardzo mi tam pasowało, bo pomieszczenie było ciemne, końcówki lotek plastikowe i ta tarcza jakaś taka mała. W telewizji ta tarcza wydawała się znacznie większa, a tu jakaś miniaturka. Zagraliśmy trzy legi, wygrałem 2:1 i mówię, że trzeba zmienić lokal, bo znam jeszcze jedno miejsce, gdzie można zagrać. Pojechaliśmy tam i sala była dobrze oświetlona, a groty lotek metalowe. Tylko, że tarcza była tej samej wielkości co wcześniej. Czyli to nie była żadna miniatura tylko tarcza o standardowych wymiarach. Te podwójne i potrójne pola są tak wąskie, że Młody mi mówi, że jak się trafi jedną lotką, to dla kolejnych już nie ma tam miejsca. Przyznałem mu rację, ale przypomniałem sobie Smitha czy Gerwena, którzy niejednokrotnie umieszczali trzy obok siebie zgarniając 180 punktów. I od razu zmodyfikowaliśmy nieco reguły rezygnując z konieczności kończenia podwójnymi. Po prostu trzeba było zejść do zera, ale bez podwójnych na końcu, bo wtedy pewnie gralibyśmy jeszcze do teraz. Wygrałem 4:1, ale to były wyrównane legi i równie dobrze mogło się skończyć 2:3, bo decydowały pojedyncze rzuty. Najszybciej udało mi się skończyć w 12 seriach. Nie rzutach, a seriach. Czyli potrzebowałem jakichś 35 rzutów. Trzy razy udało mi się trafić sam środek za 50 i ze trzy razy potrójną dwudziestkę czyli 60 punktów. Tylko, że na prawo od 20 jest jedynka, a na lewo piątka i częściej wpadały te niższe wartości. Ale to co najbardziej mnie zaskoczyło to wielkość tej tarczy. W telewizji wydawała się dość sporych rozmiarów, a w rzeczywistości te paski podwójne i potrójne są bardzo wąskie. Owszem da się czasami tam trafić, ale to bardziej z przypadku i o powtarzalności można zapomnieć. Raz za razem to jedynie w telewizji potrafią trafiać. Ale podobało się nam i za jakiś czas znowu zagramy. Może uda się zejść do 10 serii czyli skończyć w 30 rzutach?
Witajcie moi drodzy!
Dawno mnie tu nie było, ale nie miałem gdzie zadać pytania na temat nowego trendu na zbiorniku...
O co chodzi z tymi fałszywymi profilami z reklamami na telegram???? W ciągu tygodnia około 50 profli z reklamą dodawał mój profil do ulubionych... Czy miał ktoś do czynienia z czymś podobnym?
Ktoś coś wie? I dlaczego admini to olewaja?
Lubię rywalizację, a podobno najtrudniej rywalizować z samym sobą, ze swoimi lękami, fobiami, obawami. Żeby wygrać z innymi trzeba być tylko lepszym od nich, a to czasami nie wymaga zbyt wielkiego wysiłku. Ale żeby wygrać z sobą trzeba pokonać bariery i przekroczyć granice, które wydawały się nie do przejścia. Lubię czasami coś takiego poczuć. Chcesz coś zrobić, a umysł mówi ci: Nie rób tego, pojebało cie, po co ci to? Łatwo powiedzieć żeby o tym nie myśleć, ale trudniej to zrobić. I nie da się całkowicie zagłuszyć tego wewnętrznego głosu, trzeba zdobyć się na to żeby na przekór niego i tak zrobić to na co ma się ochotę. I to lubię w tym najbardziej, przełamywać własny lęk. Wiem już jaką frajdę i jakie poczucie wolności daje skok spadochronowy. Ale o tym dowiedziałem się dopiero po fakcie czy raczej w trakcie skoku. A przed nim jedyną motywacją żeby to zrobić była właśnie chęć zmierzenia się z własnym strachem i pokonanie go. Bo to już Seneka zauważył, że kto się boi ten jest niewolnikiem, niewolnikiem własnego strachu. I dzisiaj stanąłem przed kolejnym wyzwaniem. Stałem nad lodowatą wodą i choć miałem kurtkę, czapkę i szalik to było mi zimno. Umysł podpowiadał żebym się stamtąd zabierał i wracał do domu. I udało mi się pokonać kolejną własną barierę. Rozebrałem się i wszedłem do tej lodowatej wody. Tak więc debiut w roli morsa zaliczony! Pierwsze chwile były najcięższe, ale potem było na tyle przyjemnie, ze aż nie chciało mi się wychodzić z wody. Ale żona mnie poganiała, żebym wychodził, bo za pierwszym razem nie ma co przesadzać. Mówiłem wcześniej, że chcę to zrobić dla zdrowotności, dla lepszej odporności itd. Ale w gruncie rzeczy nie miało to dla mnie znaczenia. Liczyło się tylko jedno, czyli zmierzenie się z własnymi ograniczeniami i lękami. I udało się je pokonać. Choć muszę przyznać, że po wszystkim faktycznie czuję się bardziej rześki i za tydzień jadę znowu...
Sneer, Ty powinieneś być zawodowo motywatorem wiesz? Tak sobie pomyślałem że stary jakby Ciebie puszczali w TV codzoennie to by nie było samobójców :) Szacun.
No teraz to żeś wymyślił. Rozumiem, że Polska Cie skrzywdziła, ale aż tak źle rodakom życzysz żeby musieli wysłuchiwać mojego ględzenia? Czasami żona poda obiad i włączy TVN24. Ja jej wtedy mówię: Nie Kochanie, tylko nie przy jedzeniu. Albo: Skarbie, proszę Cie przełącz to, bo zaraz nie wytrzymam i w tego rudego chuja kotletem rzucę! I czuję, że gdybym występował w TV to kotlety i nie tylko leciałyby w moją stronę...
Słuchajcie, nie jest dobrze. Czasy mamy ciężkie, pandemia, putinflacja, wstrętne pisiory u władzy, to i nic dziwnego, że ludzie ledwo wiążą koniec z końcem. Pozapożyczali się najpierw na cukier, potem na węgiel i teraz to już nawet na przyodziewek im nie starcza. Dobrze to widać na naszym kurwidołku, gdzie rzadko którą stać na porządną bieliznę. Zresztą żeby tylko na porządną, wystarczy zobaczyć zdjęcia by zauważyć, że ogóle na jakąkolwiek ich nie stać. Ale życie nie znosi próżni i są kobiety wychodzące naprzeciw takim problemom. Mają żyłkę do interesów, smykałkę do biznesu, gen przedsiębiorczości czy jak tam to nazwać, no w każdym razie potrafią trzepać kapuchę nawet w tak ciężkich czasach. Podobno w biznesie niezmiernie ważne jest określenie grupy docelowej oraz jej potrzeb i te panie świetnie znalazły tu swój target. Bo skoro tutaj pełno kobiet bez gaci, to co one oferują? Używaną bieliznę! Niby proste i logiczne, a kto by na to wpadł? Ja nigdy w życiu. Ostatnio dwie panie (ale każda z osobna) zaproponowały mi właśnie zakup swoich używanych gaci. Odmówiłem, bo jak na razie jeszcze sobie jakoś radzę. Nie szalałem z tym cukrem, węgla też nie potrzebuję, to jeszcze mnie stać żeby żonie kupić bieliznę. Wiadomo, że bez jakichś szaleństw, bo czasy ciężkie, ale tak raz na pół roku to majtki za 8 zeta są jeszcze w moim finansowym zasięgu. Dlatego ja owym paniom podziękowałem i nie skorzystałem z ich propozycji. Ale gdyby jakaś kobieta tutaj reflektowała lub gdyby jakiś pan chciał swojej partnerce zrobić taki walentynkowy prezent w postaci używanych gaci to na priv służę danymi tych przedsiębiorczych niewiast...
Jakieś pól roku temu odniosłam się do transferu Lewandowskiego do Barcelony. Można ten wpis odszukać powyżej. Czy się myliłam i jak jest z Lewym i Barceloną dzisiaj, można przeczytać tutaj -> https://przegladsportowy.onet.pl/pilka-nozna/robert-lewandowski-zrobil-krok-wstecz-barcelona-obnazona/m793c8k
Wiesz Irko, gdyby Lewy był 10 lat młodszy to może i tak, ale w jego sytuacji czy to aż taki krok wstecz? Przeszedł z klubu z najwyższej europejskiej półki do innego klubu tego samego poziomu. W pucharach Barcelona rzeczywiście w tym sezonie grała wyjątkową padakę, ale ten sezon jeszcze nie jest stracony, bo mistrzostwo Hiszpanii i tytuł króla strzelców nadal są w zasięgu Lewego. Frustrujący dla niego może być jedynie fakt, że wyraźnie widać ile Barcelona straciła z odejściem Messiego, a Bayern z odejściem Lewego nic nie stracił, a wręcz zyskał na jakości gry. A pierwszy sezon w nowych barwach to bywa różny. Jeśli po dwóch czy trzech sezonach okaże się, że Barcelona z Lewym nic nie zdobyła to rzeczywiście będzie krok wstecz, ale dzisiaj jeszcze bym tego nie przesądzał...
Masz wiele optymizmu w sobie Sneer, w stosunku do Barcy i Lewego. Ja go tyle nie mam. Lewy sam mówił, że wynosi się z Monachijskiego klubo, bo chce szukać wyzwań, bo w Bayernie osiągnął już wszystko. Ja uważam, że to nie jest prawdą tak w 100%. Bayern chciał Haalanda, a to nie spodobało się Lewemu. On chciał grać pierwsze skrzypce, ale zdawał sobie z tego sprawę, że gdyby Haaland trafił do Bayernu, to mógłby o tym zapomnieć. Niestety włodarze klubu pokpili sprawę i Haaland trafił na wyspy. W tym czasie Lewy zadarł już tak mocno z Bayernem, że każdemu już pasowało, by sobie poszedł. Myślę, że Lewemu po prostu już nie wypadało odkręcać tej całej sytuacji i twardo stał na swoim, że zmyka do Hiszpanii. Uważam, że od tego momentu Lewy idzie krokami do...tylu. Przegrał w tym sezonie już wszystko, prócz La Ligi. Raczej nie zrobi króla strzelców, a i zaczynają go traktować powoli jak każdego innego zawodnika. Zostaje zmieniany, czerwona kartka i nie ma bata - siedź 3 mecze w domu. gra na stojąco co wytykają jemu to ci co go obserwują, macha rękami a z golami coraz słabiej. To moja ocena jego kilkumiesięcznych występów a Barcelonie, i cienko to nadal widzę...
Też bym wolał żeby on został w Bayernie. Bo on i tak będzie jedną z legend i Bayernu i Bundesligi, ale gdyby został to miał szansę znaleźć się w absolutnym topie najwybitniejszych piłkarzy w historii Bayernu obok Gerda Mullera, Beckenbauera i Kahna. Ale odejście do Barcelony to nie była jakaś degradacja. Marzy mi się, że jak on będzie za słaby na Barcelonę, to wróci tam gdzie piłkarski świat o nim usłyszał czyli do poznańskiego Lecha. To byłaby sportowa degradacja, ale pod każdym innym względem byłoby to coś niesamowitego. Wiem, że nierealne, ale pomarzyć można. Nierealne, bo piłkarzy z takim podejściem już nie ma. Ostatnim takim był Di Livio. Piłkarz dobry, ale nie wybitny i takich jak on były setki. Ale tym co on zrobił w Fiorentinie zyskał sobie dozgonny szacunek prawdziwych kibiców. Ale wracając do Lewego, to ma w lidze 15 bramek, a drugi Benzema 11 czyli król strzelców jest w zasięgu. Barcelona ma 8 punktów przewagi nad Realem i już tylko może się skupić na lidze. A Real musi dzielić siły także na Ligę Mistrzów i dlatego to mistrzostwo jest do zdobycia. A z tymi dwoma zdobytymi tytułami ten sezon nie będzie wyglądał aż tak bardzo fatalnie. Wiesz Irko, dla starych kibiców czymś szczególnym są spotkania derbowe. Są tacy, którzy uważają, że mistrzostwo Polski mistrzostwem Polski, ale i tak najważniejsze są derby. A potyczki Barcelony z Realem mają już od lat właśnie rangę derbową, "Gran Derbi". Dlatego jak w lidze Barcelona będzie przed Realem, to kibicom to w dużej mierze osłodzi blamaż w europejskich pucharach. No chyba, że Barcelona roztwoni tę 8-bramkowa przewagę, wtedy sezon będzie można uznać za katastrofalny...
Już jest katastrofalny pod względem finansowym. Kasę się robi w pucharach, a nie na ligowych podwórkach. Mam oczywiście na myśli te najmocniejsze kluby. Z ligowych podwórek nie nakarmią tuzów futbolu. A sponsorzy chcą wyników, a nie tylko płacenie na luksusowe życie kopaczy...
Sytuacji finansowej klubu nie znam, ale faktycznie kasę robi się w pucharach. Tylko, że oni mieli dług większy niż niejeden średniej wielkości kraj, a i tak kupowali zawodników za 50 baniek, to chyba jakoś finansowo dadzą radę...
Sprzedali prawa transmisji na 25 lat do przodu. Za niedługo będą sprzedawać zawodników, bo w kasie pusto, a prawa transmisji już sprzedane.
A ja wczoraj Irko znowu sobie w rzutki zagrałem. I dobrze, że szwagra wziąłem z nami to przynajmniej ostatni nie byłem, bo Młody nam szans nie dał. Trzy partie i trzy razy wygrał, a ja trzy razy drugi. W ostatniej partii syn miał 73 punkty do końca, więc pomyślałem, że w tej serii i pewnie w następnej jeszcze nie skończy. A on podszedł, najpierw trafił dziesiątkę, potem potrójną dwudziestkę, a następnie trójeczkę. I dziękuję, pozamiatane! To mu wtedy powiedziałem: Synu, jak to mawiał Siara w "Kilerze" ale Ty mnie teraz zaimponowałeś! Z tym, że na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że ja nie chodzę w Twojej kategorii wiekowej, bo ja to już bardziej oldboye. I Młody chciał sobie obejrzeć Gran Derbi to mówię mu: Dobra, idź już, bo ile można przegrywać, ale za tydzień rewanż! Młody poszedł, a my ze szwagrem po piwku i przerzuciliśmy się na bilard...
No to fajnie spędzony czas mieliście. A ja chyba ze trzy dni temu oglądałam powtórkę finału Gerwena i Smitha.Taką formę jaką miał wtedy Smith, to było coś niesamowitego. Teraz już oglądałam to na spokojnie, więc mogłam ocenić bardziej obiektywnie, bo wtedy kibicowałam Gerwenowi. Ten tytuł jak najbardziej należał się Smithowi, bo prezentował najwyższy światowy poziom. Ucz syna grać w tego darta, to może i jemu będę kibicować na jakiś tam mistrzostwach świata i nie tylko.:)
Smith w przeciwieństwie do Gerwena we wcześniejszych rundach miewał problemy, ale trafił z formą na ten najważniejszy pojedynek. I czekam na kolejną imprezę mistrzowskiej rangi, bo fajnie się to w telewizji oglądało. A słyszałaś o naszym skoczku, Kubackim? Przykra sprawa. Ale jakie zachowanie Dawida! Ale tacy są górale, dla nich tradycja, rodzina nadal wiele znaczą. Czasami się słyszało o podobnych sytuacjach, że zawodnik brał udział w zawodach, gdy jego bliski walczył o życie. Zawodnik oczywiście dedykował sukces temu bliskiemu, ale ja sobie wtedy myślałem: Chłopie, ojciec czy matka ci umiera, a ty wybierasz zawody, powinieneś być przy łóżku tego umierającego, bo co im po jakiejś dedykacji, mistrzem świata możesz być za rok czy dwa, a z ojcem czy matką nie będziesz miał już okazji się pożegnać. Widać, że ten Kubacki oprócz niewątpliwego talentu sportowego ma również dobrze poukładane w głowie. Niektórzy sobie drwią z tego, że on zawsze przed każdym skokiem siedząc już na belce wykonuje znak krzyża, ale on ma charakter. Jak to góral. I mam nadzieję, że jego żona pokona chorobę. Trzymaj się chłopaku!
Tak, czytałam o Kubackim. Czytałam wpisy wielkich tego sportu, Krafta, Halvora Gaigera i innych wielkich sportowców. Przykra sprawa. W takich sytuacjach, tak jak piszesz, nie liczy się żaden medal, żaden tytuł. Miejsce każdego powinno być przy boku bliskiej osoby w razie jak coś idzie nie tak. To właśnie ta bliska osoba potrzebuje naszego wsparcia, trzymania za rękę, a czasem nawet sama obecność przy takiej osobie sprawia cuda. Też jestem całym sercem z nim i jego żoną, i razem z Tobą Sneer wołam jednym them - Trzymaj się chłopaku i Marto Ty też! Bedzie dobrze, bo musi być dobrze!
A ja właśnie nic o tym nie wiedziałem. I lubię sobie czasami pojechać do schroniska dla zwierząt. Tyle tam jest biednych, porzuconych psów. Wczoraj była ładna pogoda to się tam wybraliśmy i podczas spaceru właśnie rozmawialiśmy z synem o Kubackim. Że na pierwsze miejsce już szans nie ma, ale drugie powinien obronić i że pewnie nabawił się jakiegoś urazu, że nie skacze. A dzisiaj wracam z pracy i słyszę, że on już zakończył sezon, bo jego żona walczy o życie. Szok...
Środek nocy ,mąż śpi jak niedźwiedź a ja znowu walczę z bezsennością 😟
Na bezsenność podobno najlepsze zioła na bazie melisy. No i mniej żreć przed snem. A jak to nie pomoże to słyszałem od kuzynki szwagra siostrzenicy teściowej, że bardzo dobrze działa Valerin sen i chyba nawet jest dostępny bez recepty. Za radę nie dziękuj tylko za jakiś czas daj znać czy pomogła...
Nasza koleżanka i założycielka tej grupy ma ograniczone konto. Dla mnie kompletnie niezrozumiała sytuacja. Dlatego napisałem w tej sprawie do Administracji i proszę każdego kto ceni Sweet o to samo. Najlepiej własnymi słowami, ale jeśli ktoś nie ma czasu czy z innych powodów nie może to proszę skopiować to co napisałem, podpisać i wysłać do Administracji przez kontakt znajdujący się w lewym dolnym rogu na głównej stronie...
Szanowna Administracjo!
Zwracam się do Was z uprzejmą prośbą o odblokowanie konta Sweetheart. Ze zdumieniem i niedowierzaniem przyjąłem wiadomość o ograniczeniu jej konta. Sweetheart nie jest anonimowym tzw. czerwonym ludzikiem bez historii. Jej profil jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych na zbiorniku. Ma ona już kilkunastoletni staż na tym portalu, a jej profil cieszy się dużą popularnością. Jeszcze niedawno była ona w czołówce zbiornikowego rankingu, jej profil ma kilka milionów odsłon, a jej materiały tysiące polubień. Poza tym jest ona bardzo aktywnym członkiem zbiornikowej społeczności. Jest założycielką kultowej grupy dyskusyjnej oraz udziela się na regionalnym opolskim forum. Sweetheart to miła, sympatyczna osoba emanująca kobiecym ciepłem oraz wdziękiem. Od lat służy radą i pomocą mniej doświadczonym użytkownikom i jest powszechnie lubiana oraz ceniona. Jestem przekonany, że decyzja o ograniczeniu jej konta to jakieś nieporozumienie, które szybko zostanie wyjaśnione, gdyż jest ona ostatnią osobą, która zasługiwałaby na taką karę. Gdyby tak barwnego i interesującego profilu jak Sweetheart miało tu zabraknąć, to szczerze mówiąc zastanawiałbym się nad sensem mojej dalszej tu obecności. Proszę Szanowną Administrację o uwzględnienie przy podejmowaniu decyzji tego co wyżej napisałem i liczę na pozytywne rozpatrzenie mojej prośby. Z poważaniem Sneer...
Uzywala kilku kont. Wczoraj ograniczyli kilka tysiecy oosb za to. To poklosie blokady forum ogolnego przez klony.
Co innego klony, a co innego taki zasłużony profil jak Sweet. Zresztą kto tu nie ma więcej niż jednego konta? Sam mam dwa, to drugie też mi ograniczą? Nie przywiązuję się do własnych kont, więc jak nie to, to będzie inne. Ale Sweet z innym kontem ciężko mi sobie wyobrazić...
Wiesz cos dziwnego. Ja Dorota mam tez swoj osobisty, to nie klon, nigdy nic z niego nie robilam dziwnego i ma blokade za uzywanie lewych kont... Jakas paranoja. I od wczoraj nie cche odblokowac....
Mnie moje główne konto ograniczyli tak jak w przypadku Sweet i tylko dlatego mam drugie czyli to, z którego teraz piszę. Do żadnych wojenek czy innych dziwnych działań go nie używam. Tamto konto już dawno bym skasował, bo do zbiornika staram się mieć podejście jak De Niro w "Goraczce", gdy mówił: Nie przywiązuj się do niczego czego nie będziesz mógł w ciągu 30 sekund na zawsze zostawić. Ale chyba na stare lata robię się sentymentalny, bo mam tam wpisy związane z Piaa, których nie chcę kasować i tylko dlatego tamto konto nadal istnieje...
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.