Odchyliłam głowę lekko do tyłu, a moje usta rozchyliły się w cichym oczekiwaniu. Powoli wysunęłam spomiędzy warg koniuszek języka. Złocista kropla gęstego miodu, lśniąca w półmroku, zawisła na moment w powietrzu, po czym opadła wprost na niego. Przez chwilę delektowałam się tym słodkim ciężarem, czując, jak przyjemne ciepło rozlewa się w moich ustach. Nadmiar bursztynowego płynu rozpoczął swoją leniwą podróż, spływając po mojej brodzie i zostawiając na skórze błyszczący, lepki ślad. Przymknęłam oczy z cichym westchnieniem, a kąciki moich ust uniosły się w ledwo zauważalnym uśmiechu. Moje spojrzenie, gdy znów otworzyłam oczy, było obietnicą, że to dopiero początek tej słodkiej gry...