Jeden z letnich, warszawskich wieczorów. Siedzieliśmy w "Charlotte Menora", popijając wino w towarzystwie naszych dobrych znajomych, młodego małżeństwa. Ona - urocza, delikatna kobieta, on - w typie młodego Charlesa Bronsona.
Butelka za butelką, gdy nagle Znajoma, lekko rozmarzona, spojrzała przeciągle na nas i powiedziała:
"A może zrobicie sobie dzidziusia? Byłby taki ładny..."
"Nie chcemy..." - odpowiedziałem szybko.
"Jeśli jednak tak się stanie, że ktoś mi zrobi dziecko, to Piotr wychowa jak swoje" - powiedziała Cari z uśmieszkiem na ustach. Znajomą zatkało... a ja do dziś nie jestem pewien ile było w tym żartu a ile racjonalnego podejścia do sprawy i potencjalnych konsekwencji naszego stylu życia...
---
PS. Jesteśmy, kochamy się, mamy się dobrze, pamiętamy o Was i bardzo nas cieszy, że Wy o nas też:) Cisza na profilu wynikała... z braku czasu... Mieliśmy sporo na głowie, ale już wszystko wraca do normy :)
Pozdrawiamy,
Cari i Piotr