Faceci, z którymi rżnie się Cari, są najczęściej żonaci, więc spotkania i randki w Dzień Kobiet są rzadkością. Najczęściej widzą się dzień-dwa po. Tak też było z T., który odwiedził Cari u nas w mieszkaniu po jednym z ostatnich takich dni. To był czas, w którym zabujał się w niej i był przewrażliwiony na punkcie tego, że Cari rucha się też z innymi a nie tylko z nim.
Wszedł i wręczył jej kwiatki. Zaprosiła go dalej i zaczęła szukać czegoś, co mogłoby być improwizowanym wazonem. Uwagę T. przykuły bukiety, które stały na barku. Tak się składa, że wszystkie były od facetów, z którymi albo sypiała, albo chociaż robiła im gałę.
"O... sporo kwiatów dostałaś" - powiedział z rozczarowaniem w głosie - "Czy to od facetów, z którymi się spotykasz" - zażartował.
"A jak myślisz?" - Cari pozostawiła temat niedopowiedziany... choć nie do końca, bo gdy wróciła z łazienki, była bardziej niż pewna, że przeczytał zawartość bilecików przy bukietach... Dodam, że jeden z nich był od kolegi ze Zbiornika.