Supermarket. Stojąca przy dziale kosmetycznym hostessa z uśmiechem zachwala przechodzącemu facetowi towar:
- Polecam nowy model szczoteczki do zębów "Oral-Be", która myje zęby nawet w trudno dostępnych miejscach.
Facet:
- Ja nie mam zębów w trudno dostępnych miejscach.
Lew zebrał zwierzęta na polanie
-słuchajcie jutro koniec świata,róbcie co chcecie zezwalam na w wszystko
Słoń zabrał się za żyrafe
słoniu ale ty głupi jesteś jutro koniec świata, a ty mnie w gumce bierzesz
-to nie gumka to wąż mi robi loda
Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadek
samochodowy.Zdenerwowany czeka na lekarza, wreszcie lekarz się pojawia ze
współczującą miną.
- I co?! Co z nią, panie doktorze?
- Cóż... Żyje... I to jest dobra wiadomość. Ale są i złe: żona,niestety
będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie
refunduje.Koszt: 25 tys. złotych.
- Oczywiście, oczywiście - na to mąż.
- Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje.
Koszt ok. 5 tys. miesięcznie.
- Tak, tak... - kiwa głową mąż.
- Konieczne będzie pobyt w sanatorium, które zajmuje się tego typu
urazami, plus ta rehabilitacja cały czas. NFZ nie refunduje...Koszt
sanatorium - 10 tysięcy...
- Boże...
- Tak mi przykro...To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje
również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie
leki...
- Ile? - blednie mąż.
- Miesięcznie 12 - 15 tysięcy złotych.
- Jezuu...
- Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać.
Myślę, że znajdzie pan kogoś za 10 zł za godzinę...
Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach. Nagle lekarz wybucha serdecznym
śmiechem, klepie męża po ramieniu:
- Żartowałem! Nie żyje!!!
Żona z mężem w sypialni:
- Ryśku, chodź, zrobimy to dziś bardziej romantycznie.
- A jak, Grażynko?
- Jak kotki.
- Eeee... Wolę jeszcze bardziej romantycznie.
- A jak, Ryśku?
- Jak ptaszki.
- A na czym to polega?
- No... w du*pę.
Siedzi dwóch gości przy barze już trochę mocno zmęczonych
-Wiesz moja żona mi nie odpowiada no nie odpowiada mi wcale
-jak to tyle lat po ślubie zawsze was uznawaliśmy za wzór-powiedz dokładnie o co wam poszło
-wczoraj przyszedłem do domu no już troche byłem podcięty i pytam się gdzie jest obiad a ona mi nie odpowiada
Mam psa labradora i właśnie kupiłem worek Pedigree Pal w supermarkecie, po czym czekałem w kolejce do kasy.
Kobieta za mną zapytała czy mam psa ?(!)
Bez zastanowienia odpowiedziałem, że nie i właśnie ponownie rozpoczynam dietę Pedigree Pal, chociaż nie powinienem, bo ostatnio wylądowałem w szpitalu. Ale zdołałem zgubić ponad 20 kg zanim obudziłem się na oddziale intensywnej terapii z rurami w większości moich otworów i z igłami w obydwu ramionach. Powiedziałem jej, że jest to w sumie idealna dieta i należy mieć zawsze wyładowane kieszenie bryłkami Pedigree Pal i zjadać jedną lub dwie gdy poczujesz głód. Jest to żywność zawierająca wszystkie składniki niezbędne do życia i mam zamiar znowu ją zastosować.
Musze zaznaczyć, że teraz wszyscy w kolejce byli oczarowani moją opowieścią, zwłaszcza wysoki facet za tą kobietą. Zszokowana, zapytała, czy dlatego wylądowałem na intensywnej terapii, bo zatrułem się pożywieniem dla psów?
Powiedziałem jej, że nie - ale usiadłem na ulicy, by wylizać sobie jajka i samochód mnie uderzył
pussycrasher bułehehehe popłakałam się:P piękne
siedzi maz z zona wieczorem, cisza, nagle maz przerywa i mowi
- taka konsternacja
- konsternacja ? co to jest ? - pyta zona
- no wiesz, taka cisza, ja nic nie mowie, ty nic nie mowisz, konsternacja rozumiesz, podam ci przyklad, przychodzisz do domu a ja leze w lozku z mloda babka, patrzymy na siebie, to jest konsternajca
- aha, czyli to jest cos takiego, ty przychodzisz do domu a ja leze z sasiadem w lozku
- nie! nie myl kurestwa z konsternacja!
Dziennikarka przeprowadza wywiad w siłowniz mięśniakiem,który na wszystkie jej pytania odpowiada-yyyyy,yyyhy,eeee,noo.W końcu zdenerwowana mówi
-dobrze to jeszcze ostatnie pytanie-po co panu głowa?
-Jem niom...
Jadę autobusem, nie jest za luźno, ale miejsce siedzące mam. Trzeba podać bilet do skasowania. Obok stoi mężczyzna. Jak się do niego zwrócić • "Ty", czy "Pan"? Autobus jest ekspresowy. Jeli mężczyzna nie wysiadł na poprzednim przystanku znaczy, że jedzie do mojej dzielnicy. Jedzie z kwiatami • znaczy do kobiety. Kwiaty wiezie piękne, znaczy to, że i kobieta jest piękna. W naszej dzielnicy są dwie piękne kobiety • moja żona i moja kochanka. Do mojej kochanki facet jechać nie może, bo ja do niej jadę. Znaczy, że jedzie do mojej żony. Moja żona ma dwóch kochanków • Waldemara i Piotra. Waldemar jest teraz w delegacji...
• Panie Piotrze, mógłby mi pan skasować bilet?
Prezydent Kaczyński wizytuje pierwszą klasę szkoły podstawowej. Przywitał się, przedstawił i przeszedł po klasie głaszcząc głowki dzieci.
• Drogie dzieci - zagaił prezydent - powiedzcie mi, co oznacza dla was słowo "tragedia"?
Prymusek Tomek wyrwał się pierwszy i sepleni:
• To znacy, ze jak mojego kolege psejedzie auto to jest tragedia, pse pana!
• Nie nie... chłopczyku, to tylko zwykły wypadek. Kto jeszcze coś powie?
Wstała Małgosia i mówi:
• Tragedia to będzie wtedy jak autobus wypełniony dziećmi spadnie ze skały!
• No niby tak, ale niezupełnie, bo wtedy to będzie tylko wielka strata dla narodu, ale jeszcze nie tragedia. No proszę mówcie dalej, dzieci!
W klasie zapadła przedłużająca się cisza, wreszcie podnosi się Jasio i wygłasza:
• Ja myślę... że tragedia to będzie wtedy, kiedy ktoś podłoży bombę pod auto prezydenta
• Ooo właśnie! Brawo chłopczyku! A dlaczego uważasz, że to będzie tragedia?
• Bo nie ma innego wyjścia, na pewno nie będzie to ani wypadek ani wielka strata dla narodu...
Wieczorna rozmowa w sypialni pomiedzy mezem, a zona...
Kochanie, chcialem ci sie do czegs przyznac (mowi maz...),
dobrze mow szczerze, nie ukrywaj przede mna niczego (odpowiada zona).
No dobrze, powiem - tak naprawde to ja jestem daltonista (maz),
Na to odpowiada zona : tez sie musze do czegos przyznac, ja pochodze z Mozambiku... :)
Katolik, baptysta i mormon przechwalali sie ktory z nich ma wieksza rodzinę.
- Mam czterech synów i moja zona oczekuje kolejnego dziecka - mówi katolik. - Jeszcze jeden syn i będę miał drużynę koszykówki.
- To nic - mówi baptysta. - Mam dziesięciu synów a moja żona jest w ciąży z kolejnym dzieckiem. Jeszcze jeden syn i będę miał drużynę piłkarską.
- Biję was obu - odpowiada mormon. - Mam 17 żon. Jeszcze jedna i będę miał pole golfowe.
Tacie zachciało się sexu, więc idzie do syna i mu mówi:
-Idź synu do lekarza i poproś o tabletki, ale wiesz na co?
Syn odpowiada:
-Wiem
Syn jets u lekarz i mówi:
-Panie doktorze tata chciał tabletki, żeby mógł coś jeszcze z mamą porobić?
Lekarz odpowiada:
-Proszę, ale 1 niebieska tabletka dziennie.Dobrze.
-Dobrze panie doktorze.
Idzie syn chodnikiem i mówi:
-1 tabletka dziennie,1 tabletka dziennie,1 tabletka dziennie...
Wchodzi do domu i tata sie pyta:
-Masz te tabletki?
-mam tato.
-Ile tabletek dziennie?
Syn odpowiada że 2.
Tata odpowiada:
-Dwie to dwie.
Mija tydzień,dwa,trzy,a nagle lekarz spotyka tego dzieciaka i się pyta:
-I co pomogło tacie?
Dzieciak na to:
-Panie doktorze lepiej nie mówić?
-A co?
-Matka w ciąży, siostra w ciąży,a krowa jaktate widzi to na dupe siada.
Prawnik wraca do swojego zaparkowanego BMW, patrzy, a auto ma zbite reflektory i znacznie wgniecioną maskę.
Nie ma śladu po samochodzie, który w niego wjechał, ale wyluzowuje, kiedy spostrzega kartkę pod wycieraczką:
"Przepraszam. Właśnie wjechałem w twoją Beemkę. Świadkowie, którzy to widzieli,
kiwają głowami i uśmiechają się do mnie,
bo myślą, że zostawiam swoje nazwisko, adres i inne szczegóły.
Ale nie! Pa!"
Siostra Maria Katarzyna mieszkała w klasztorze niedaleko sklepu monopolowego Jacka. Pewnego dnia weszła do sklepu i powiedziała:
- Jacek, daj mi ćwiartkę brandy.
- Siostro Mario Katarzyno! - wykrzyknął Jacek - Nigdy bym tego nie zrobił! Nigdy nie sprzedałem alkoholu zakonnicy!
- Jacku - powiedziała siostra - To dla matki przełożonej - zniżyła głos - Ma zatwardzenie, no wiesz...
Jacek sprzedał więc jej brandy. Później zamknął sklep i poszedł do domu. Kiedy mijał klasztor i zobaczył siostrę Marię Katarzynę. Śpiewała i tańczyła na chodniku, wirowała, machała rękami jak ptak. Zbliżał się tłum, więc Jacek przepchnął ja dalej i krzyknął:
- Siostro Mario Katarzyno! Na litość boską! Powiedziała mi siostra, że to na zatwardzenie siostry przełożonej!
Niezbita z tropu siostra Maria Katarzyna odpowiedziała:
- Bo tak jest, mój młodzieńcze, tak jest! Kiedy mnie zobaczy, to się zesra!
WYWIAD z Januszem Rajcesem , rzecznikiem wrocławskiego MPK:
Dlaczego, pasażer Waszego tramwaju nie może przesiąść się z wagonu do wagonu?
Może, tylko musi skasować drugi bilet.
Jak to? Przecież nadal jedzie tym samym tramwajem i ma bilet.
Regulamin przewozowy mówi wyraźnie: bilet jest ważny w tym wagonie, w którym został skasowany.
Przepis przepisem, ale staram się zrozumieć jego sens. Tak naprawdę, dlaczego nie mogę zmienić wagonu?
Przebiec na czerwonym też pani może, tyle ze ryzykuje pani wypadkiem albo mandatem. A tutaj ryzykuje pani, że złapie ją kontroler.
Ale przechodzenie na czerwonym świetle jest niezgodne z prawem, a przesiadanie się z wagonu do wagonu nie.
Jakby się ludzie tak przesiadali, to kontrolerom byłoby trudno pracować.
Czyli wygoda kontrolerów ma być argumentem?
Argumentem jest przepis. A poza tym, jeśli kupuje pani bilet na pociąg, to, chociaż do Gdańska jedzie i 15.30, i o 18.15, to pani ma bilet tylko na ten o 15.30.
Przepraszam, ale tylko, jeśli to miejscówka, a u nas jakoś w tramwajach ich nie ma.
A po co w ogóle się przesiadać?
Przecież są sytuacje, kiedy trzeba się przesiąść, na przykład, gdy w naszym wagonie jadą pijani, agresywni ludzie.
O tak, uciec jest najprościej, a przecież trzeba zainterweniować.
Szczególnie, gdy się jedzie na przykład z małym dzieckiem?
Nie ma powodu, by zmieniać wagon. Można, podejść do motorniczego, a on już wie, co robić.
Ale przecież w drugim wagonie nie ma motorniczego...
No właśnie, on przestrzega przepisu. Nie ma go w drugim wagonie, bo nie może przejść, gdyż też musiałby skasować bilet.
To jak interweniować, jeśli jest się w drugim wagonie, w którym nie ma motorniczego?
Przejść do pierwszego i skasować bilet...
Skasować bilet?!
Oczywiście. Przepis jest wyraźny.
Czy motorniczy przejdzie do drugiego wagonu i interweniuje?
Jeśli skasuje mu Pani bilet, to tak.
Ja mam kasować bilet za motorniczego?!
Oczywiście, przecież mówiłem Pani, że motorniczy nie przechodzi, bo musiałby kasować bilet. Jeśli chce Pani interwencji, to musi Pani mieć dodatkowy bilet dla motorniczego, a najlepiej dwa, żeby mógł wrócić do pierwszego wagonu.
A po co będzie jeszcze przechodził?
Jak to po co ? Ktoś musi kierować tramwajem!
To nie może po prostu przejść jak człowiek?!
Proszę Pani, przecież przepis wyraźnie mówi, że bez skasowania dodatkowego biletu nie można przechodzić... Poza tym motorniczy to nie jakiś człowiek, a motorniczy. To zasadnicza różnica!
Wie Pan, to ja wolę zostać w tym pierwszym wagonie i nie interweniować...
No widzi Pani, od razu mówiłem: po co przechodzić i robić zamieszanie...
http://wiadomosci.onet.pl/1523911,69,item.html moze nie dowcip ale mnie rozbawilo :) swoja droga facet musial byc strasznie zdesperowany :))
--- Hej,Stary,słyszałem,że spałeś z moją żoną!
--- Jak Boga kocham,nawet oka nie zmrużyłem..
CYTUJE KOGOś " Życie jest jak Miriam - najpierw wszystko ładnie,pięknie a potem huj"
Kobieta jedzie windą. Nagle do windy wsiada mężczyzna w kominiarce na głowie, przykłada jej nóż do gardła i krzyczy:
- Zrób mi loda!
Kobieta przerażona, posłusznie kuca, robi loda...
Kiedy skończyła, mężczyzna zdejmuje kominiarkę z głowy.
To jej mąż.
Mąż mówi:
- I co, kurwa, dało się?!
Wieśniak przeczuwający że leży na łożu śmierci wzywa lekarza.
Panie doktorze, czy jest mi pan w stanie jeszcze pomóc?
Niestety... nie - odpowiada lekarz.
W takim razie prosze chociaż spełnić moją ostatnią prośbę -
prosi wieśniak.
Prosze powiedzieć wszystkim, że zmarłem na aids.
Dlaczego? - dziwi się lekarz.
Po pierwsze - będę pierwszy we wsi.
Po drugie - nikt nie ruszy mojej baby.
Po trzecie - ci którzy ją mieli, powieszą się sami
muszę to przypomnieć bo niektórzy nie wiedzą o co chodzi z rozsypaną kokainą
Rozsypała się sól - będzie kłótnia.
Rozsypał się cukier - na zgodę.
Rozsypała się kokaina - będą wizje.
Upadł widelec - ktoś przyjdzie.
Upadło mydło - oczekuj nieoczekiwanego.
Jaskółki nisko latają - będzie deszcz.
Krowy nisko latają - rozsypała się kokaina.
Pękło lustro - będzie nieszczęście.
Pękł rozporek - będzie wstyd. Mniejszy lub większy...
Pękła prezerwatywa - lepiej, żeby pękło lustro.
Swędzi nos - będzie pijaństwo.
Swędzi dupa - mydło upadło.
Koleżanka pyta się Jasia:
- Masz jakieś nałogi
- Ależ skąd
- A masz jakieś hobby?
- tak, lubię roślinki
- Jakie?
- chmiel, tytoń, konopie
Środek nocy, z baru wychodzi nawalony facet i chce iść do domu, jednak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Pod barem stoi jedna taksówka, więc facet sprawdza swój portfel i wylicza, że ma 15zł. Podchodzi, więc do
taksówkarza i pyta:
- Panie ile za kurs na Sienkiewicza?
- O tej porze to 20 zł.
- A za 15 zł nie da rady?
- Za 15 zł nie opłaca mi się silnika odpalać.
- Panie niech Pan się zlituje, późno jest, zimno, ja jestem wcięty, do domu daleko.
- Facet spadaj i nie zawracaj mi głowy.
Więc nie było wyjścia facet poszedł do domu na pieszo. Następnego dnia idzie ten sam facet ulicą i widzi długą kolejkę taksówek, a na samym końcu kolejki stoi ten niemiły taksówkarz.
Facet podchodzi, więc do pierwszej taksówki imówi:
- Ile za kurs na Sienkiewicza?
- 20zł - mówi taksiarz.
- Ja dam panu 50zł za kurs, ale w czasie jazdy zrobi mi pan laskę.
- Spadaj zboku, bo zaraz ci dowalę.
Facet podchodzi do 2 taksówki:
- Ile za kurs na Sienkiewicza?
- 20zł - mówi taksiarz.
- Ja dam panu 50zł za kurs, ale w czasie jazdy zrobi mi pan laskę.
- Spadaj zboku, bo nie ręczę za siebie.
Facet podchodził do każdej taksówki i sytuacja powtarzała się.
Podchodzi do ostatniej taksówki - tej spod baru - i mówi do kierowcy:
- Ile za kurs na Sienkiewicza?
- 20zł - mówi taksówkarz.
- Ja dam panu 50zł za kurs, ale pod warunkiem, że ruszy pan powoli i pomacha do
wszystkich swoich kolegów taksówkarzy.
Środek nocy, z baru wychodzi nawalony facet i chce iść do domu, jednak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Pod barem stoi jedna taksówka, więc facet sprawdza swój portfel i wylicza, że ma 15zł. Podchodzi, więc do
taksówkarza i pyta:
- Panie ile za kurs na Sienkiewicza?
- O tej porze to 20 zł.
- A za 15 zł nie da rady?
- Za 15 zł nie opłaca mi się silnika odpalać.
- Panie niech Pan się zlituje, późno jest, zimno, ja jestem wcięty, do domu daleko.
- Facet spadaj i nie zawracaj mi głowy.
Więc nie było wyjścia facet poszedł do domu na pieszo. Następnego dnia idzie ten sam facet ulicą i widzi długą kolejkę taksówek, a na samym końcu kolejki stoi ten niemiły taksówkarz.
Facet podchodzi, więc do pierwszej taksówki imówi:
- Ile za kurs na Sienkiewicza?
- 20zł - mówi taksiarz.
- Ja dam panu 50zł za kurs, ale w czasie jazdy zrobi mi pan laskę.
- Spadaj zboku, bo zaraz ci dowalę.
Facet podchodzi do 2 taksówki:
- Ile za kurs na Sienkiewicza?
- 20zł - mówi taksiarz.
- Ja dam panu 50zł za kurs, ale w czasie jazdy zrobi mi pan laskę.
- Spadaj zboku, bo nie ręczę za siebie.
Facet podchodził do każdej taksówki i sytuacja powtarzała się.
Podchodzi do ostatniej taksówki - tej spod baru - i mówi do kierowcy:
- Ile za kurs na Sienkiewicza?
- 20zł - mówi taksówkarz.
- Ja dam panu 50zł za kurs, ale pod warunkiem, że ruszy pan powoli i pomacha do
wszystkich swoich kolegów taksówkarzy.
Leci samolot pasazerski, kapitan wzywa do siebie stiuardesse i mowi:
- Niech pani przekaze pasazerom, ze mamy klopoty z silnikami i za chwile sie roztrzaskamy o glebe.
Stiuardesa wychodzi do pasazerow.
- Prosze panstwa, wyciagamy paszporty!
Wiara wyciaga paszporty...
- Teraz machamy nimi nad glowa!!
Wszyscy machaja podekscytowani i zaciekawieni...
- A teraz zwijamy paszporciki w rulonik!
- Tylko ciasniutko, ciasniutko!!!
Wiara zwija paszporty, nie bardzo wiedza, po co...
- I teraz wcisnijcie je sobie w dupe!! Bedzie was latwiej zidentyfikowac!
^ Paflik:D miło Cię widzieć:)
Stoja dwie panie lekkich i czekaja na klienta, jedna z nich glosno i zdrowo beka
- Fu co za smrod co ty robilas? Lodzik z polykiem? Lizanie rowa? - pyta druga
- Nie, jadlam Big Maca
Nauczycielka przedstawia nowego ucznia w Amerykańskiej klasie:
- To jest Sakiro Suzuki z Japonii
Lekcja się zaczyna. Nauczycielka mówi:
- Dobrze, zobaczymy jak sobie radzicie z historia. Kto mi powie czyje to słowa: "Dajcie mi wolność albo śmierć"?
W klasie cisza jak makiem zasiał, tylko Suzuki podnosi rękę i mówi:
- Patrick henry, 1775 w Filadelfii.
- Bardzo dobrze Suzuki. A kto powiedział: "Państwo to ludzie, ludzie nie powinni ginąc"?
Znowu Suzuki:
- Abraham Lincoln, 1863 w Waszyngtonie.
Nauczycielka patrzy na uczniów z wyrzutem:
- Wstydźcie się. Suzuki jest Japończykiem zna amerykańska historie lepiej niż wy!
Nagle słychać czyjś głośny szept:
- Pocałuj mnie w dupę, pieprzony Japończyku.
- Kto to powiedział!? - Krzyknęła nauczycielka.
Na to Suzuki podnosi rękę i recytuje:
- Generał mac Artur, 1942 w Guadalcanal, oraz Li Lacocca, 1982 na walnym zgromadzeniu w Chryslerze.
- Suzuki to kupa gówna! - słychać głośny krzyk sali.
Na co Suzuki:
- Valenino Rossi w Riona Grand Prix Brazili, 2002 roku.
Klasa szaleje nauczycielka mdleje. Nagle otwierają się drzwi i wchodzi dyrektor:
- Cholera, takiego burdelu to ja jeszcze nie widziałem.
Suzuki:
- Leszek Miller do wicepremiera Hausnera na posiedzeniu komisji budżetowej w Warszawie w 2003 roku.
Małżeństwo obchodzi 25 rocznicę ślubu. Równocześnie małżonkowie świętują 50 rocznicę urodzin każdego z nich. Podczas ceremonii wśród gości zjawia się wróżka i mówi:
- Kochani! W nagrodę za waszą wierność przez te lata małżeństwa, chcę spełnić kazdemu z Was po jednym największym marzeniu!
Żona podekscytowna ogłasza:
- Pragnę odbyć z mężem podróż dookoła świata!
Po dotknięciu różdżką przed żoną pojawiają się bilety lotnicze oraz stos voucherów do hoteli na całym świecie. Mąż patrzy na bilety a potem na żonę ....... zastanawia się jeszcze przez chwilę i mówi:
- Wizja wspaniała! Ale taka okazja może się już nie powtórzyć... Dlatego wybacz mi kochanie ale moim pragnieniem jest mieć żonę o 30 lat młodszą ode mnie!
Żona stanęła jak wryta. Wróżkę też prawie wmurowało w ziemię, lecz słowo się rzekło ....... I patrząc na żonę dotyka męża różdżką zamieniając go w ..... 80-cio letniego staruszka!
Jaki morał?
Fakt, że mężczyźni to czasem skurwiele
I robią w życiu złych rzeczy wiele.
Ale pamiętaj, że wróżki, niestety,
To na tym świecie wyłącznie kobiety!!
DOBRZE - ŹLE - BARDZO ŹLE
1.
Dobrze: Twoja żona jest w ciąży.
Źle: Ma w brzuchu trojaczki.
Bardzo źle: Ty jesteś bezpłodny.
2.
Dobrze: Twoja żona z tobą nie rozmawia.
Źle: Ona chce rozwodu.
Bardzo źle: Ona jest adwokatem.
3.
Dobrze: Twój syn staje się dorosły.
Źle: Zaczął romansować z 40-letnią sąsiadką.
Bardzo źle: Ty też.
4.
Dobrze: Twój syn dużo czasu spędza w swoim pokoju.
Źle: W jego pokoju znalazłeś filmy porno.
Bardzo źle: W niektórych filmach grasz główną rolę.
5.
Dobrze: Twój mąż stwierdził - "Dość dzieci!"
Źle: Nie możesz znaleźć tabletek antykoncepcyjnych.
Bardzo źle: Ma je twoja córka.
6.
Dobrze: Twój mąż zna się na modzie.
Źle: Odkrywasz, że on potajemnie nakłada twoje rzeczy.
Bardzo źle: On lepiej wygląda w nich niż ty.
7.
Dobrze: Opowiadasz swojej córce o tym jak "to" robią pszczółki.
Źle: Ona ciągle ci przerywa....
Bardzo źle: ........ i cię poprawia.
8.
Dobrze: Twój syn ma pierwsza randkę.
Źle: Z mężczyzną.
Bardzo źle: Który jest twoim najlepszym przyjacielem.
9.
Dobrze: Twoja córka od razu po studiach znalazła pracę......
Źle: ... jako prostytutka.
Bardzo źle: Twoi koledzy to jej klienci.
Tragicznie: Ona zarabia więcej od ciebie.
10.
Dobrze: Czytając powyższy tekst się śmiałeś/aś.
Źle: Znasz ludzi z podobnymi problemami.
Bardzo źle: Jesteś jedną z tych osób.
Żona miała dosyć już zbyt częstych wypadów męża z kolegami na piwo i powrotów w stanie mocno wskazującym.
Po jednym z takich wieczorów mąż w stanie kompletnego upojenia wrócił do domu i padł nieprzytomny na łóżko .
Żona jak zawsze rozebrała go ale tym razem zrobiła coś więcej-wepchnęła mu do tyłka prezerwatywę w taki
sposób aby kawałek wystawał na zewnątrz.Rano jak zawsze mąż aby poczuć się lepiej wszedł pod prysznic
Myje się ,myje nagle co to?Wyciąga z tyłka prezerwatywe.Żona w tym czasie robi śniadanie.
Gdy wykąpany mężulek wchodzi do kuchni żona pyta:-Jak się bawiłeś?Jak żyją twoi koledzy?
Mąż pełnym rozgoryczenia głosem mówi:
-Koledzy?Ja już nie mam kolegów!
Matka przyprowadza syna do lekarza:
-Panie doktorze,mógłby pan zobaczyć co się dzieje z jego pisiorkiem?
-No pokaż tego ptaszka.Taaak od tej pory pisiorka zaczynamy nazywać członkiem i bierzemy się za leczenie syfilisu
Na ulicy spotyka się dwóch gejów
-Co u ciebie?
-Aj mówię ci tak się zakochałem na maksaże nie mam się nawet kiedy wysrać
co to jest "maksaże" ? :>
to są dwa słowa razem ale jakie to może sobie sam dojdziesz
to chyba jakaś wyspa :>
margot 2007-04-24 12:14
^ Paflik miło Cię widzieć
________________
trza odkurzyc smiecie :P
__________________________________________________________
Patologiczna rodzina na wiejskiej melinie, najebana Krycha mówi do Zdzicha: - Zdzichu, [*****], ja chce komórke, wszyscy maja, ja tez chce ...
- A tam! Daj mi spokój stara, pij!
- Zdzichu komórke chce! - i marudzi, i marudzi caly wieczór Krycha
- Dobra tam dobra, pij! - odburknął wkurzony juz Zdzisiek.
Krycha sie najebała i zasnęła, a Zdzisiek najebany wyszed na plac, wziął kilka desek i gwozdzi, pozbijal jej komórke i poszed spac .
W nocy nawalona ekipa zobaczyla, przechodzac, komórke i na deskach napisała sprayem "Krycha to [*****]".Wstaje Zdzisiek na mega kacu wychodzi i widzi na komórce napis
"Krycha to [*****]" i drze sie do Krychy:
- Krycha wstawaj, [*****], sms przyszed!
^ odkurzaj odkurzaj:D
poprawnie to powinno być ... na maksa, że..... :p
Chłopak z dziewczyna idą ulicą.
- Co tak idziesz i milczysz? - pyta ona.
- Chcę, to milczę - mówi on.
- Chcesz i milczysz!?
Przychodzi facet do burdelu i prosi o najbardziej śmierdzącą kurwe tak co to się nie myła od jakiegoś czasu .Burdelmama daje klucz od komórki która znajduje się w piwnicy, facet idzie tam i widzi na krzesełku kurwiszona z szeroko rozwartymi nogami ,a smród taki że muchy w poowietrzu giną .
Niewiele myśląc wsadza głowę między nogi i liże śmierdzące cipsko. Kurwiszon tak się podniecił że zacisną nogi na głowie faceta i wtedy facet krzyczy
- Póść , póść !!!!!!!!
Kurwiszon rozlużnia uścisk, a facet
- Ale bąka póść!!!!!!!! bąka!!!!!!
ale obleśne!!!
We wsi mieszkał chłopak o imieniu Józek, który w okolicy był traktowany jako wielki znawca kobiet i specjalista w sprawach seksu. Któregoś razu na zabawie w remizie do Józka popijającego sobie spokojnie wino, podchodzi kolega z sąsiedniej wsi i pyta:
- Józuś, widziś tamtą dziewczynę? Jak myślisz czy ona bierze do gęby?
Józek wstał zza stołu, poszedł w kierunku wskazanego dziewczęcia, obejrzał ją z każdej strony, wrócił i odpowiada:
- Bierze.
- Józuś, ty to jesteś facet! - woła ucieszony perspektywą niezłej zabawy i pełen podziwu dla "mistrza" jego kolega. - A powiedz mi jeszcze, po czym to poznałeś?
- Proste - mówi Józek. - Gębę ma, znaczy bierze.
margot jak dla mnie bomba
przychodzi baba do lekarza a lekarz też baba
haha
biuro. sekretarka blondynka przysłuchuje sie rozmowie kolegów.
- muszę to dzisiaj wysłać, cholera, a czasu nie ma...-mówi jeden
blondynka, chcąc sie okazać pomocna:
- ja bede dzisiaj szła to daj
-ale ja muszę to elektroniczną wysłać
-oooo...nie...na elektroniczną nie idę....
Przychodzi facet do lekarza
-Panie doktorze,strasznie bolą mnie bimbole.
-Niech się pan rozbierze,obejrzymy (ogląda).
-Hmmm... Nie wiem co to może być,trzeba będzie zrobić badania krwi
i moczu.
Ma pan tu skierowanie do laboratorium,przyjdzie pan pojutrze z
wynikami
badania.
Facet poszedł do tego laboratorium, zrobił badania odebrał wyniki.
Następnego dnia siedzi z kumplem w barze i opowiada mu jak go
te Bimbole
bolą i że jutro idzie do lekarza z wynikami. Kumpel- jako że kiedyś
trochę
się interesowal medycyną- mówi.
-Słuchaj,ja się na tym trochę znam,pokaż mi te wyniki z
laboratorium,ja już
dzisiaj powiem co ci jest. Obejrzał uważnie te karteluszki z
laboratorium.
-Uuuuu, stary,przejebane masz.....Zobacz co ci tu napisali -?
-OB
-Co to znaczy ?
-Obciąć Bimbole...Ale to jeszcze nie koniec złych wieści, patrz
tu dalej
jest napisane Rh -Czyli -Razem z hujem
małżeństwo postanowiło poeksperymentować.
Kupili prezerwatywy o różnych smakach.
Położyli się do łóżka, mąż ropakowuje, ale nie zakłada.
- Wiesz co? - zwraca się do żony
- A może się trochę pobawimy w zgadywankę? Najpierw ja założę, zgaszę światło, a Ty spróbujesz zgadnąć jaki to smak.
- Fajnie - zgodziła się żona.
Jak pomyśleli tak zrobili.
- No to pierwsza - powiedział mąż i zgasił światło.
- Truskawkowa - zgadła za pierwszy razem żona.
- Banananowa - i drugim razem się udało.
- hmmm, serowo-cebulowa - po namyśle mówi żona.
- Czekaj nie zdążyłem założyć - odzywa się mąż.................. ;-D
rozmawiają dwa ślepe konie przed Wielką Pardubicką:
- wiesz, może pozwolimy dziś wygrać innym?
- nie widzę przeszkód :D
dobre
Idą święta
Najpierw trzeba, kur wa, kupić prezenty.
Oznacza to, że będę latał po sklepach, przepychał się przez
Spoconych ludzi z obłędem w oczach, żeby wydać mnóstwo kasy
na jakieś pierdoły. Co gorsza, wszystko już kiedyś komuś kupiłem.
Wujek Edek dostał w zeszłym roku flaszkę, a przecież nie
kupię mu w tym roku książki, bo ten facet nigdy nie przeczytał nic
ponad tekstna etykiecie półlitrówki.
Ciocia Jadzia rok temu ukontentowała się kremem nawilżającym,
co go kupiłem z przeceny, bo za tydzień kończył się termin
ważności. W tym roku jedynym kosmetykiem dla tej lampucery byłby krem
przeciwzmarszczkowy, ale po pierwsze, takich zmarszczek
żaden krem nie wygładzi, a po drugie, przecież nie wydam na
kosmetyki całej kasy na Boże Narodzenie.
I tak ze wszystkimi.
Dziecko mordę drze o jakiś nowy program komputerowy, choć i
tak wiadomo, że przestanie się nim zajmować po 48 godzinach, bo
każda gra jest dla niego za trudna, Półmózg jeden.
Żona będzie miała jak zwykle pretensje, że Kowalska z jej
biura dostanie coś ładniejszego. W rezultacie kupię byle co -
jak co roku.
Potem śledzik w pracy z ludźmi, których mordy są mi nienawistne,
i patrzenie na męki szefa, który życzy nam "dużo pieniędzy", choć
wszyscy wiedzą, że dopiero wtedy byłby szczęśliwy, gdybym
pracował za miskę zupy z brukwi przykuty łańcuchem do komputera.
Krwiopijca jeden. Potem wszyscy się nawalą jak szpaki, a pan Henio
obślini biust pani Bożeny z księgowości, zamkną się oboje w archiwum,
bo oni zawsze walą się jak króliki, kiedy są naprani.
Następnego dnia kac, w dodatku żona będzie robić wymówki.
Jeszcze tylko trzeba jebnąć w baniak karpia, bo małżonka - uważacie
- wrażliwa jest i na męki zwierzątka nie może patrzeć, choć
mnie męczy od 15 lat bez zmrużenia oka, garbata owca.
Przynieść i przystroić choinkę. Z dzieckiem, "żeby miało ciepłe
wspomnienia z dzieciństwa", a ono w dupie ma choinkę, mnie, Boże
Narodzenie i wszystko. Jak taki glon emocjonalny może mieć jakiekolwiek wspomnienia?
No i kolacyjka wigilijna.
Rodzinna, mać ich w tę i z powrotem. Jedna wielka męka. Co za
kutas wymyślił ten łzawy termin "rodzinna wieczerza"?
Przyjdą wszyscy ci, od których na co dzień trzymam się z
daleka z dobrym skutkiem. Usiądziemy za stołem...
A nie , pardon , najpierw prezenty !
Trzeba będzie się kłamliwie ucieszyć, choć z góry wiem, że
ten krawat kupiony na bazarze od Wietnamczyków dopełniłby
liczną kolekcję podobnych gówien, gdybym oczywiście zawalił
szafę takim badziewiem, a nie zaraz następnego dnia wyrzucił
wszystko do śmietnika. Dostanę też najtańszy koniak i jakieś
kosmetyki. Jakie - będę wiedział ostatniego dnia przed Wigilią, kiedy w
pobliskim supermarkecie zaczną wyprzedawać to, czego nie
udało się upchnąć ludziom.
Po prezentach się zacznie.
Te same kretyńskie dowcipy wuja Bronka, zwłaszcza kurna, ten
o gąsce Balbince. Wszyscy będą dokarmiać mojego psa po to,
żeby narzygał w nocy na pościel. Ciotka załzawi się po dwóch
godzinach żucia żarcia z wytrwałością tapira i zacznie
płakać, "jak to dobrze, że trzymamy się razem". Gówno
prawda akurat, co wykażą następne dwie godziny, kiedy to
nawaliwszy się już, zacznie wyzywać swojego ślubnego od złamanych chujów.
To oczywiście prawda, ale dlaczego popierać to rzucaniem w niego
salaterką po śledziach? Mniejsza o jego mordę, ale ciotka nigdy nie trafia.
Plama na wersalce cuchnie jeszcze przez dwa tygodnie po Wigilii.
Jedyna nadzieja, że akurat w tym roku 6-letnia latorośl
kuzynostwa z Lublina nie nawali w gacie w połowie kolacji i nie
zakomunikuje o tym radośnie jeszcze przed deserem. Bo to, że coś wywali
sobie na łeb ze stołu, to pewne jak w banku.
Jeszcze tylko muszę przeżyć debilne gadki o polityce, przy
których wszyscy oczywiście skoczą sobie do gardeł i na
siebie się poobrażają.
Na koniec ciotula Jadzia puści maleńkiego pawika na ścianę
koło swojego fotela i można będzie odtrąbić koniec męczarni.
A nie, byłbym zapomniał. Kolejną rozrywką będzie wyprawa na
pasterkę, bo to religijna rodzina. No to pójdę, choć nikt nigdy nie
wyjaśnił, po nagłą cholerę tłuc się po nocy, żeby stać na
mrozie w bezruchu przez godzinę czy więcej.
Ciekawe, czy moja małżonka znowu wywinie orła na ryj na
schodkach kościółka - jak to robi od kilku lat z uporem
godnym lepszej sprawy?
W kościele, jeśli tam się dopcham, będzie cuchnąć jak w
gorzelni, bo wierni tylko dlatego stoją na własnych nogach,
bo za duży tłok, żeby upaść.
Czasem tylko ktoś beknie albo puści głośno bąka, ale i tak nikt na
to nie zwróci uwagi, bo wszyscy drzemią na stojąco. Wracając
trzeba tylko będzie uważać na chłopców z osiedla, bo w Wigilię
katolicka młodzież
szczególnie lubi wpierdolić bliźniemu. Rok temu zglanowali
wujka Edka, ale on chyba tego nie zauważył, bo był zalany w
płaskorzeźbę.
Wreszcie wychodzą z chałupy, wory jedne. Moment zamykania
drzwi za ostatnim z tych troglodytów jest najszczęśliwszą
chwilą w moim świątecznym życiu. Kilka dni odpoczynku. Mijają jak z bata
strzelił, bo wielkimi krokami zbliża się kolejny kretyński
wynalazek - Sylwester.
Ludzie! Kto to wymyślił. Już od listopada ślubna wydala z siebie
idiotyczne pomysły, żeby pójść na "jakiś bal".
Jakbyśmy srali pieniędzmi... Albo żeby gdzieś wyjechać,
gdzie gorąco. A niech se włączy farelkę pod fikusem, będzie
miała tropiki w chałupie. I tak przecież skończy się na balandze u
Witka.
Jasne, trzeba ładnie się ubrać, bo wszystkim się wydaje, że
to jakiś uroczysty dzień. Czyli żona najpierw puści w trąbę
pół budżetu domowego na jakąś kieckę, w której wygląda jak
zwykle, czyli jak w worku po nawozach sztucznych. Ale cena
taka, że za to można by żywić jeden powiat w Somalii przez
kwartał. Ja się wbijam w garnitur, bo europejska cywilizacja
wymyśliła, że mężczyzna wygląda dobrze, gdy wdzieje na siebie
marynarę, co pije pod pachami. Pod szyją zawiążę sobie kolorowy
postronek.
I tak mam przewagę, bo prysnę na dziób jakąś wodę kolońską i
jazda, a małżonka kładzie sobie tapety tyle, że
palec w to wchodzi do pierwszego stawu, a daje rezultat
mumii Tutenchamona zaraz przed konserwacją. I zajmuje ze trzy
godziny.
Łazienka, oczywiście, zajęta i wszyscy pozostali domownicy
mogą szczać do zlewu, jak mają potrzebę, albo niech zdychają
na uremię.
U Witka ten sam zestaw ludzki, ale czasem trafia się coś
nowego, na czym można by oko zawiesić. Jak zwykle nic z tego nie
wyjdzie, bo chociaż Wituś ma dużą chałupę, to ryzyko za
duże. Zresztą każda kobitka jeszcze przed północą doprowadza
się do stanu w którym wygląda jak kupa. W tym dniu
trzeba być radosnym jak młody pies, szczerzyć zęby w uśmiechu i
ruszać w tany, nawet jeśli nie mamy o tym pojęcia. Zresztą
nikt nie ma za to wszyscy miotają się w konwulsjach i po krótkim
czasie cuchną, jak gdyby nie myli się z tydzień. Baby w
szczególności. Z facetami jest prostsza sprawa, bo już koło
jedenastej są pijani w sztok i bełkoczą albo chcą ruchać wszystko,
na co trafią w drodze do baru.
O północy trzeba obcałować wszystkie te oślinione i
śmierdzące wódą mordy, obłudnie życząc wszystkiego najlepszego,
choć jedyne, o czym wtedy myślę, to żeby ich szlag trafił czym
prędzej.
Potem sylwestrowa noc, banalna do bólu, rozmazane
makijaże kobitek (najlepszy tusz nie wytrzyma, gdy
właścicielka walnie mordą w sałatkę). Śpiący pokotem faceci,
jacyś zarzygani klienci w kiblu. Norma. Ja, oczywiście, nawalę się
już przed północą, żeby uniknąć konieczności odwożenia mojej
nawalonej
ślubnej do domu.
I tak zakończę ten najgorszy okres w roku..
piękne...:P choć mi sie nie zdarzyło żebym walnęła mordą w sałatkę:P ale ja młoda jestem, życia nie znam:P
Matko, ale gość "doła" złapał.
Panie Edku - Psychiatra potrzebny....... :-)
Mężczyzna ogląda się nago w lustrze, nagle jego członek zaczyna się podnosić.
- Spokojnie, spokojnie to tylko ja!
Na bezludnej wyspie znalazł się facet, pies i świnia. No i mieszkali sobie tak razem przez rok, wreszcie facet odczuwając nieprzeparty zew natury postanowił dobrać się do świni. Ale co się do niej zabierał, to pies go gryzie w d**ę...
Nic nie pomogło przekonywanie psa, że chyba lepiej ze świnią, jak z psem... Aż pewnej nocy usłyszał facet krzyk kobiety. Przybiegł na plażę i w ostatniej chwili uratował całkiem, całkiem babeczkę. Ona mówi:
- Ponieważ mnie uratowałeś, zrobię dla ciebie wszystko.
- Dobra, weź tego psa i idź z nim na spacer.
Wspominając 50 lat małżeństwa, żona przeglądała szafę i znalazła szlafrok, który miała na sobie w noc poślubną. Założyła go ponownie i przyszła do męża.
- Kochany, pamiętasz to?
Mąż oderwał wzrok od gazety i mówi:
- Tak, miałaś to na sobie w naszą noc poślubną.
- Pamiętasz, co wtedy do mnie mówiłeś?
- Pamiętam, pamiętam - mężczyzna nie był w nastroju, ale zaczyna wspominać. - Mówiłem: "Och, kochanie, rozpalam się na twój widok, wezmę twoje piersi i będę ssał z nich życie, aż z rozkoszy mózg ci poskręca".
- Dokładnie tak powiedziałeś, kochany! - kobieta poczuła przypływ namiętności. - A dzisiaj, po pięćdziesięciu latach, mam ten sam szlafrok na sobie! Co chcesz mi dziś powiedzieć?
Mąż:
- Misja zakończona powodzeniem.
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.