Mąż i żona świętują swoją 50 rocznicę ślubu. W pewnym momencie mąż pyta żonę:
- Powiedz mi kochanie, czy kiedykolwiek mnie zdradziłaś?
- Proszę, nie pytaj mnie o takie rzeczy...
- Ale nalegam, powiedz mi proszę!
- No dobrze, zdradziłam Cię trzy razy.
- Trzy razy, jak to się stało?
- Mężu, czy pamiętasz jak 35 lat temu chciałeś rozkręcić swój własny biznes i żaden bank nie chciał udzielić Ci kredytu? A pamiętasz jak sam prezes banku przyszedł do nas do domu pod Twoją nieobecność i zatwierdził kredyt bez żadnych dodatkowych pytań?
- Och kochanie, zrobiłaś to dla mnie. Szanuję Cię jeszcze bardziej za to co zrobiłaś. Ale kiedy był ten drugi raz?
- Pamiętasz dziesięć lat temu sytuację kiedy miałeś ten straszliwy atak serca i żaden z lekarzy nie chciał się podjąć ryzykownej i skomplikowanej operacji? I wtedy ten jeden doktor zgodził się Ciebie operować i dzięki temu do dzisiaj jesteś w tak dobrej kondycji.
- Moja najdroższa, nie mogę wprost w to uwierzyć, że zrobiłaś to dla mnie. Jestem Ci wdzięczny. Ale powiedz mi jak to było tym trzecim razem.
- Czy pamiętasz tę sytuację kiedy kilka lat temu chciałeś zostać prezesem klubu golfowego i brakowało Ci 17 głosów...
Staje nagi facet przed lustrem. Długo ogląda wymiętą, nieogoloną twarz, spogląda na zarośnięty jak u małpy tors, patrzy w swoje czerwone oczy... Potem kieruje wzrok w bok lustra, gdzie widać odbicie leżącej w łóżku pięknej dziewczyny. Facet jeszcze raz spogląda na siebie i mruczy:
- Kurwa, jak można do tego stopnia kochać pieniądze...
Pewnego wieczoru lord John wpada na herbatkę do lorda Toma. Siedzą i piją w milczeniu, aż John pyta:
- A gdzie lady Mary?
- Lady Mary leży na górze - odpowiada lord Tom.
- W takim razie wpadnę do niej na chwilę - mówi, wstajac lord John.
Wchodzi po schodach i znika w jednym z pokoi. Po dłuższej chwili wraca, dyskretnie poprawia garderobę i siada w milczeniu naprzeciw lorda Toma.
Rozmowa nie klei się, więc unosi filiżankę do ust i łyka odrobinę herbaty. Po czym, wykrzywiając się z niesmakiem, mówi:
- Zimna jakaś!
Na to lord Tom odpowiada z flegmą:
- No cóż, nic dziwnego, już trzy dni jak nie żyje...
Byla sobie raz młoda dziewczyna, która zapytała
pewnego chłopca, czy chcialby ja poslubic.
Chłopiec odpowiedział: Nie!
I dziewczyna żyła sobie szczesliwie, bez prania, gotowania, prasowania...
Czesto spotykała sie z przyjaciółmi, spala z kim chciała, zarabiała na siebie i wydawała pieniadze na co chciala....
*KONIEC*
lol, Czorcik - jakie ładne i treściwe bajki piszesz :D
to nie ja.... to życie :D
Środek nocy, z baru wychodzi nawalony facet I chce iść do domu, jednak nogi
>odmawiają mu posłuszeństwa.
>Pod barem stoi jedna taksówka, więc facet sprawdza swój portfel I wylicza że
>
>ma 15zł. Podchodzi więc do taksówkarza I pyta:
>- Panie ile za kurs na Sienkiewicza?
>- O tej porze to 20.
>- A za 15 nie DA rady?
>- Za 15 nie opłaca MI się silnika odpalać.
>- Panie niech Pan się zlituje, późno jest, zimno, ja jestem wcięty, do domu
>daleko.
>- Facet spadaj I nie zawracaj MI głowy.
>Więc nie było wyjścia facet poszedł na pieszo do domu.
>Następnego dnia idzie ten Sam facet ulicą I widzi długą kolejkę taksówek a
>na samym końcu kolejki stoi ten niemiły taksówkarz. Facet podchodzi więc do
>pierwszej taksówki I mówi:
>- Ile za kurs na Sienkiewicza?
>- 20zł. - mówi taksiarz.
>- Ja dam panu 50zł za kurs ale w czasie jazdy zrobi MI pan loda.
>- Spadaj zboku Bo zaraz ci dowale.
>Facet podchodzi do 2 taksówki:
>- Ile za kurs na Sienkiewicza?
>- 20zł. - mówi taksiarz.
>- Ja dam panu 50zł za kurs ale w czasie jazdy zrobi MI pan loda.
>- Spadaj zboku Bo nie ręcze za siebie.
>Facet podchodził do każdej taksówki I sytuacja powtarzała się.
>Podchodzi do ostatniej taksówki - tej spod baru - I mówi do kierowcy:
>- Ile za kurs na Sienkiewicza?
>- 20zł. - mówi taksówkarz.
>- Ja dam panu 50 zł za kurs ale pod warunkiem że ruszy pan powoli pomacha do
>
>wszystkich swoich kolegów taksówkarzy...
> Pewna francuska gazeta og³osi³a konkurs z nastêpuj¹cym pytaniem dla panów:
> Siedzisz w eleganckiej restauracji z bardzo piêkn¹ kobiet¹. Masz piln¹
> potrzebê wyjœcia do toalety (na "sekundkê"), w jaki sposób powiesz o tym
> towarzyszce w najbardziej kulturalny sposób?
> Wygra³a odpowiedŸ:
> - "Bardzo pani¹ przepraszam, ale muszê wyjœæ na chwilê, by pomóc
> przyjacielowi, z którym zapoznam Pani¹
Kiedy miałem 14 lat miałem nadzieje, że kiedys bede miał dziewczyne.Kiedy miałem 16 lat miałem dziewczyne ale był beznamiętna.Zdecydowałem więc że potrzebuje dziewczyny z uczuciami.Jak miałem 18 lat spotykałem się z dziewczyną która była bardzo namietna.Jednak była zbyt uczuciowa ,o wszystko płakała ,łatwo się denerwowała .Ciągle groziłą samobójstwem.Postanowiłem że muszę znależć jakąs stabilna dziewczynę .Jak stukneło mi 25 lat znalazłem dziewczynę stateczną ale to było straszne nudne,wszystko można było przewidziec nie było w niej spontanicznej radości.Zycie stało się przygnębiajace.Trzeba było znależc dziewczynę z którą można byłoby przezyć cos podniecającego W wieku 28 lat znalazłem ekscytująca dziewczyne ale nie mogłem za nią nadązyc .Wciąż sie spieszyła nigdzie nie zagrzała miejsca.Ciągle z kims flirtowała.Z początku było zabawnie i ciekawie.Ale był to związek bez przyszłosci.Wiec postanowiłem znalezc dziewczyne z ambicjami.Kiedy juz miałem 31 lat spotkałem mądrą ,ambitną dziewczynę stąpającą twardo po ziemi.Ożeniłem się z nią.Ale niestety była tak ambitna Ze się ze mna rozwiodła i zabrała wszystko co miałem.Teraz mam 40 lat i szukam dziewczyny z duzymi cyckami.
M
Synek mowi do taty:
- Tato kup mi pistolet
- Nie kupie
- Tato no kup
- Oszalales? nie kupie ci zadnej broni
- Tato stanowczo domagam sie abys mi kupil pistolet
- Nie kupie i basta, w koncu ja tu jestem glowa rodziny!
- Na razie tak, ale gdybys mi kupil pistolet ...
Przychodzi sierżant-szef kompanii do domu, a tu obiadu nie ma, a żona labiedzi:
- Caluteńki dzień tyram, ani razu nie przysiadłam! - powiada.
Użalił się sierżant nad żoną i kazał jej zrobić dwieście przysiadów.
---------OooO---------
Chłopak z dziewczyną:
- Wiesz, nie jestem ogrodnikiem, ale chętnie bym ci go wsadził!
- Ja też nie jestem kurą, ale myślę, że bym to zniosła.
* * * * *
Zenek po pracy poszedł na piwko. Kiedy lekko podchmielony wrócił do domu, zastał w przedpokoju żonę w masce i stroju sado-macho, którą od tyłu ostro zapinał sąsiad. Wp;erdolił sąsiadowi, żonę wyrzucił na klatkę schodową a sam wyciągnął piwko z lodówki i zasiadł przed telewizorem. Pstrykając kanałami zastanawiał się co zrobić z tą dziwną sytuacją. W końcu rozejrzał się po pokoju, wstał, przeprosił sąsiada, wpuścił sąsiadkę z powrotem do środka i poszedł do swojego mieszkania.
* * * * *
Facet spaceruje sobie po parku z wielkim dogiem. Psisko nagle wyrywa się, podbiega do dziewczyny i wciska jej łeb pod spódnicę.
- Kurteczka, czemu on tak robi?! - krzyczy dziewczyna.
- Pewnie poczuł zapach ci*py...
- A pan co tak stoi?! Niech pan coś zrobi!
- Ale ja jeszcze nic nie czuję.
* * * * *
Spotykają się dwie przyjaciółki:
- I jak przeszedł 8 marca?
- Mąż dymnął mnie z rana...
- A mój bluzkę podarował, dureń...
* * *
Pewien kierowca po długich namowach żony zgodził się zabrać ją w trasę.Stoją sobie w długaśnej kolejce na granicy gdy nagle drzwi otwiera tirówka i pyta:
- Fleta za dychę?
- Poszła stąd - rzuca zdenerwowany kierowca i zapada chwila krępującej ciszy. Po chwili żona się odzywa:
- Może trzeba było wziąć małemu tego fleta?
Chłopak odprowadza swoja dziewczynę do domu po imprezie.
Kiedy dochodzą do klatki, facet czuje się na wygranej pozycji,
opiera się dłonią o ścianę i mówi do dziewczyny:
- Kochanie, a gdybyś mi tak zrobiła laseczkę...
- Tutaj? jesteś nienormalny.
- Noooo, tak szybciutko, nic się nie stanie...
- Nie! a jak wyjdzie ktoś z rodziny wyrzucić śmieci, albo jakiś sąsiad i mnie rozpozna...
- Ale to tylko "laska", nic więcej... kobieto...
- Nie, a jak ktoś będzie wychodził...
- No dawaj nie bądź taka...´
- Powiedziałam ci ze nie i koniec!
- No weź, tu się schylisz i nikt cię nie zobaczy, głupia...
- Nie!
W tym momencie pojawia się siostra dziewczyny, W koszuli nocnej, rozczochrana i mówi:
- Tata mówi ze już wyrzuciliśmy śmieci i masz mu zrobić tą laskę do cholery, a jak nie to ja mu zrobię, a jak nie, to tata mówi ze zejdzie i mu zrobi, tylko niech zdejmie rękę z tego domofonu bo jest k.... 3 rano!
Pokłóciły się okrutnie członki ciała.
No Bo kto niby ma być SZEFEM?
-Toż jasnym jest, że ja - burknął mózg - to ja TU myślę I wszystko kontroluję.
- Bzdura! - zaprotestowały ręce - my TU robimy najwięcej -zarabiamy na wasze utrzymanie.
- Ech - westchnęły nogi - to nasza rola rządzić, to my decydujemy jaki kierunek obrać I dążyć w słusznym kierunku.
- My - odparły oczy - myśmy szefami - my wszystko widzimy I naprawdę nic nam nie umyka.
- Bzdura - odparł żołądek - to ja TU rządzę, wytwarzam wam wszystkim energię, ciężko pracuję I trawię.
Beze mnie zginiecie... - JA BĘDĘ SZEFEM - nagle odezwał się milczący dotąd tyłek - I JUŻ.
Śmiech ogólny, no całe ciało się nie może pozbierać.
- DOBRA - odpowiedział tyłek - jak tak, to STRAJK. I przestał robić cokolwiek.
Minęło kilka dni. Mózg dostał gorączki. Ręce się powykrzywiały.
Nogi zgięły się w kolanach. Oczy wyszły na wierzch.
Żołądek wzdęło I spuchł z wysiłku.
Szybko zawarto porozumienie.
Szefem został tyłek.
I tak to już jest drodzy moi - SZEFEM może zostać tylko ten, co gówno robi!
"Jadę autobusem, nie jest za luźno, ale miejsce siedzące mam. Trzeba podać bilet do skasowania. Obok stoi mężczyzna. Jak się do niego zwrócić - "Ty", czy "Pan"? Autobus jest ekspresowy. Jeżeli mężczyzna nie wysiadł na poprzednim przystanku znaczy, że jedzie do mojej dzielnicy. Jedzie z kwiatami - znaczy do kobiety. Kwiaty wiezie piękne, znaczy to, że i kobieta jest piękna. W naszej dzielnicy są dwie piękne kobiety - moja żona i moja kochanka. Do mojej kochanki facet jechać nie może, bo ja do niej jadę. Znaczy, że jedzie do mojej żony. Moja żona ma dwóch kochanków - Waldemara i Piotra. Waldemar jest teraz w delegacji...".
- Panie Piotrze, mógłby mi pan skasować bilet?
Pięknego, ciepłego dnia wybrał się do Zoo pewien gość z żoną. Żona,
naprawdę atrakcyjna, makijaż, letnia, różowa sukienka spięta
paskiem, pończochy samonośne... Gdy szli pomiędzy klatkami małp, zobaczyli goryla,
który na ich widok jakby oszalał i zaczął skakać na kraty,
chrząkać,
zawisać na jednej ręce, i drugą uderzać w czaszkę, najwyraźniej
niesamowicie podniecony. Mąż - zauważywszy podniecenie małpy, zaproponował
żonie podrażnić go jeszcze bardziej i zaczął podsuwać pomysły:
- Obliż usta, zakręć tyłeczkiem...
Żona wykonywała jego instrukcje, a goryl zaczął wydawać takie dźwięki, że chyba obudziłby martwego.
- Rozepnij pasek... - (goryl prawie już rozginał kraty z napięcia)
- a teraz podciągnij sukienkę nad pończochy... (goryl oszalał
kompletnie).
Nagle facet złapał żonę za włosy, otworzył drzwi klatki, wrzucił żonę do środka, zatrzasnął drzwi i powiedział:
- A teraz mu się kurwa wytłumacz, że boli cię głowa....
Mąż do żony:
- Jutro kupię kilka kondomów o różnych smakach, a ty po ciemku zgadniesz jaki to smak...
- OK.
Na drugi dzień, żona próbuje i mówi:
- Serowo-cebulowe?
- GŁUPIA! Jeszcze nie założyłem!
Stara dostałem hemoroidów.
- Powiedz, gdzie?
- W dupie.
- Jak następnym razem coś kupię, to też ci nie powiem gdzie!
Żona jak co dzień zaczęła narzekać mężowi:
- Zobacz kochanie jakie mam mały biust... co robić...
- Bierz codziennie kawałek papieru toaletowego i pocieraj między piersiami...
- Myślisz, że to pomoże i urosną?
- W przypadku dupy pomogło...
W środku nocy mąż zrywa się z łoża i przestępując z nogi na nogę trzyma się za krocze. Zaspana żona pyta się go:
- Co ci się stało?
- Aaaaa... bo nagle mi się baby zachciało.
Żona rozkosznie się przeciąga i mówi:
- To zapraszam.....
Mąż na to:
- Eeee .... rozchodzę to.
Jedzie kierowca nową Beemką, a że auto dobre to jedzie 120... 160... nagle z za zakrętu wyłania się furmanka i rozpierdziuuuu, kierowca nie wyrobił! Wysiada z auta, patrzy - konie zmasakrowane, no to je dobił, żeby się nie męczyły. Podchodzi do bacy z strzelbą w dłoni i pyta:
-Baco, jak z Wami?
Na to baca, przykrywając urwane obie nogi:
-Nawet mnie kurwa nie drasnęło!
Siedzi papuga w oknie, patrzy a tam policjant idzie po chodniku i woła:
-Ej ty niebieski!
-Co?
-Ty chuju!
Na drugi dzien papuga siedzi w oknie i wola:
-Ej ty niebieski!
-Co?
-Ty chuju!
Policjant wkurwiony idzie do wlasciciela papugi i mowi:
-Panie, jak ta papgu jeszcze raz tak do mnie powie to pana zalatwie.
Na trzeci dzien papuga siedzi w oknie i wola:
-Ej ty niebieski!
-Co?
-Ty wiesz co.......
Przychodzi turysta do górala i mówi:
- Góralu powiedzcie: chrzaszcz brzmi w trzcinie.
- Eee, cobyk nie pedziol: chrobok burcy w trowie
W PiS witają dzień słowami:
"Niech Będzie Pochwalony Lech Kaczyński, Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej i Brat Jego Jarosław - zawsze Dziewica"
Jak to mówią daltoniści:
-Życie jest jak tęcza - raz białe, raz czarne...
Ogłoszenie na tablicy informacyjnej Klubu Anonimowych Alkoholików: "Nie ma ładnych kobiet"
Przychodzi facet do kiosku i pyta... mu odpadła.
:lol:
Kałuża - akwen wodny bez znaczenia strategicznego, do którego przebycia wojsko nie potrzebuje sprzętu zmechanizowanego.
-Co robi blondynka na dachu z kromką chleba w dłoni.
-Karmi samoloty.
-Co robi blondynka na dachu?
-Drze papę.
Stoi prostytutka na drodze.
Podjeżdża facet w cięzarówce.Wyskakuje i pyta:
Co zrobisz za dwie stówy???
-Zrobie wszystko...
-To jedziemy na budowe.Będziesz cement mieszać
Co oznacza szkielet blondynki w szafie?
-Mistrzyni zeszłorocznej zabawy w chowanego.
Idzie chłop przez park. Patrzy - staw, a koło stawu siedzi żaba:
-Żaba, ciepła woda?
Żaba nic..
To on pyta jeszcze raz:
-Żaba, ciepła woda??
A żaba znowu nic... Facet już się wkurzył i mówi:
-Żaba Kur** ciepła woda?
A żaba na to:
-Moze i Kur**, ale nie termometr!
Idzie niedzwiedz lasem, patrzy a tu jeż coś konsumuje.
-Co jesz? - pyta
-Co niedźwiedź?
Ten się nie poddaje:
-Co jesz jeżyku? - pyta ponownie
-Co nieźwiedź misiu?
kiedy kobieta rozpina rozporek to jej przynajmniej mózg nie wypada:)
Stały sobie w parku dwa posagi, naga kobieta i nagi mężczyzna. Ustawiono je tak, że patrzyły na siebie wzrokiem, w którym można było odczytać nutę pożądania. I stały tak lata i dziesięciolecia całe, i w upał i w słotę, pod deszczem i w słońcu, pod opadającymi jesiennymi liśćmi i wśród wiosennych tulipanów. Aż pewnego dnia zjawił się w parku dobry anioł, spojrzał na posagi i powiedział:
-Za to, że tak dzielnie przez całe lata w tym parku stoicie, ożywię was na pół godziny. Będziecie mogli zejść z cokołu i zrobić, co tylko zapragniecie.
Cud się dokonał. Posągi zeszły z cokołu, chwyciły się za ręce i czym prędzej pobiegły w pobliskie krzaki, z których wkrótce zaczęły dobiegać pomruki i okrzyki rozkoszy. Wreszcie z krzaków ponownie wynurzyła się para posągów:
-Ach, jak cudownie było - rzekła kobieta.
-Tak, doprawdy to wspaniałe - odrzekł mężczyzna.
Obserwujący ich z uśmiechem anioł zauważył:
-Słuchajcie, minęło dopiero piętnaście minut, macie do dyspozycji jeszcze drugie tyle!
-To co, wracamy w krzaki? - zapytał mężczyzna.
-Tak, tak, musimy koniecznie to powtórzyć! - odparła kobieta.
-No dobrze, ale tym razem to Ty trzymasz gołębia, a ja mu będę srał na głowę!
Siedzą dwie głuche sowy na drzewie. Jedna mówi do drugiej:
-Chuj ci w dupe
A druga:
-A tobie w dupe
Idzie koń, patrzy krowa siedzi na drzewie.
- Ej krowa, co ty robisz na tym drzwie?
- Śliwki jem.
- Jak to jesz śliwki? Przecież to sosna.
- To nic. Śliwki mam w reklamówce.
Do sklepu zoologicznego wchodzi młody chłopak z zamiarem kupna papugi.
Sprzedawca mówi:
- Została mi tylko jedna papuga...ale jest naprawdę wyjątkowa... unikat!
- Doprawdy?
- Jej wyjątkowość polega na tym, że znosi kwadratowe jajeczka.
- Poważnie? Może jeszcze umie mówić?
- Owszem! Ale tylko trzy słowa.
- Jakie?
- Ku**a, jaki ból!
Izba wytrzezwien - Osrodek relaksu i glebokiej refleksji...
i jedne z moich ulubionych... specyficzne poczucie humoru...
Stirlitz wolnym krokiem zbliżył się do lokalu kontaktowego. Zapukał umówione 127 razy. Nikt nie otworzył. Po namyśle wyszedł na ulicę i spojrzał w okno. Tak, nie mylił się. Na parapecie stały 63 żelazka - znak wpadki.
- Stirlitz, co jest lepsze: radio czy gazeta? - zapytał podejrzliwie Mueller.
- Gazeta, w radio nie zawiniesz śledzia - odparł spokojnie Stirlitz.
Stirlitz wchodzi do gabinetu Muellera:
- Nie chciałby pan pracować dla radzieckiego wywiadu? - pyta. - Nieźle płacą.
Zszokowany Mueller patrzy podejrzliwie. Stirlitz zmieszany idzie do drzwi. Przystaje:
- Nie ma pan przypadkiem aspiryny? - pyta. Wie, że ludzie zapamiętują tylko koniec rozmowy.
Stirlitz się zamyślił. Spodobało mu się to, więc zamyślił się jeszcze raz.
Hitler i Bormann stoją przed mapą i planują ważną akcję. Wchodzi Stirlitz z pomarańczami, wyciąga aparat fotograficzny, robi zdjęcia mapy i wychodzi. Hitler zdziwiony pyta Bormanna:
- Kto to był?
- Stirlitz, radziecki szpieg.
- Czemu go nie aresztujesz?
- Nie ma sensu. Znów się wykręci. Powie, że przyniósł pomarańcze.
Stirlitz poszedł do lasu, ale ani borowików, ani podgrzybków, ani nawet opieniek nie było.
- Pewnie nie sezon - pomyślał Stirlitz, siadając w zaspie
Szybkościomierz samochodu Bormanna pokazywał 80 km/h. Obok szedł Stirlitz udając, że nigdzie się nie spieszy.
Himmler wzywa jednego ze współpracowników:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową
- 45
- A czemu nie 54?
- Bo 45!
Himmler zapisuje w aktach "charakter nordycki" i wzywa następnego:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową
- 28
- A czemu nie 82?
- Może być i 82, ale lepsza jest 28.
Himmler zapisuje w aktach "charakter bliski nordyckiemu" i wzywa kolejnego:
- Powiedzcie dowolną liczbę dwucyfrową
- 33
- A czemu nie... a to wy, Stirlitz.
Stirlitz ukradkiem karmił niemieckie dzieci. Od ukradka dzieci puchły i umierały.
Stirlitz szedł ulicami Berlina, coś jednak zdradzało w nim szpiega: może czapka-uszanka, może walonki, a może ciągnący się za nim spadochron?
Stirlitz szedł nocą przez las. Nagle zobaczył na drzewie świecące oczy.
- Sowa - pomyślał Stirlitz.
- Sam jesteś sowa - pomyślał Bormann.
Stirlitz spacerując po berlińskich ulicach, ujrzał grupę smagłolicych mężczyzn
z bujnymi ciemnymi brodami i w turbanach na głowach.
- Turyści - pomyślał Stirlitz.
Idzie sobie Stirlitz lasem, i nagle słyszy za sobą: szur, szur, szur.
-To chyba żaba - pomyślał Stirlitz
-Tak, to ja - pomyślała żaba
Stirlitz spacerował po dachu Kancelarii Rzeszy. Nagle poślizgnął się, upadł i tylko cudem zahaczył o wystający gzyms, unikając upadku z dużej wysokości.
Następnego dnia cud posiniał i obrzękł.
Stirlitz i Kathe spacerują po parku. Nagle padają strzały. Kathe pada. Krew tryska.
Stirlitz, polegając na swym instynkcie, momentalnie zaczyna coś podejrzewać.
Stirlitz z Plejshnerem szli ulicą i omawiali plan przyszłej operacji. Nagle padł strzał i Plejshner z jękiem osunął się na ziemię. Stirlitz obejrzał się w jedną stronę - nikogo, potem w drugą - też nikogo.
- Pewnie mi się wydawało - pomyślał.
Ślimaczek wyłazi na wiosnę ze swojego domku.
Patrzy w prawo - wschód słońca.
Patrzy w lewo - zachód słońca.
Przedstawiciel handlowy puka do drzwi. Otwiera mu kobieta.
- Dzień dobry, uszanowanie, łaskawa pani. Czy pozwoli pani, że przedstawię jej nasz najnowszy hit z dziedziny urządzeń gospodarstwa domowego, o którym pani sąsiadka twierdzi, że nie może sobie pani na niego pozwolić?
Wchodzi kogut do łazienki, patrzy, a tam wszystkie kurki zakręcone.
ślimaczek mi sie podoba :)
dwóch facetów na łódce, srodek jeziora.
- Którego dzisiaj?- pyta pierwszy
drugi maca się po kieszeniach, szuka, szuka... w końcu znalazł - wyjmuje termometr, zerka i mówi:
-Dzisiaj poniedziałek.
:D
Stirlitz z Muellerem strzelali po kolei. Kolej wyleciała w powietrze.
uwielbiam :D
Jak mierzy się choroby weneryczne?
Syfmierką i na kiłometry...
Przedszkole. Jasio zaczyna zwalać na podłogę wszystkie zabawki z półek. Pani go pyta
-Co robisz Jasiu?
-Bawię się
-W co?
-W "kurwa mać, gdzie są klucze do samochodu"
Para w łóżku:
-To twoje piersi, czy gęsia skorka?
-A ty się kochałeś, czy trząsłeś z zimna?
80 letni hrabia ożenił się z 20 letnią panienką. Po 2 latach małżeństwa żona oznajmia:
- Najdroższy, będziemy mieli dziecko !
Hrabia, trochę nie przekonany, udał się do zaprzyjaźnionego księdza i opowiedział mu całą historię. Ksiądz pomyślał chwilę i mówi:
- Wiesz synu, miałem znajomego, który poszedł polować na lwy i przez roztargnienie zabrał ze sobą parasol zamiast strzelby.
- Ojciec wybaczy, ale ja nie widzę związku ...
- Poczekaj, zaraz zobaczysz. Nagle z krzaków wyłonił się lew. Mój znajomy rozłożył parasolkę ... Rozległ się strzał i lew padł martwy
- To niemożliwe ! Ktoś musiał strzelić z boku !
- No właśnie !...
Ten sam Hrabia , słynny gawędziarz opowiada wśród grona przyjaciół jedną ze
swoich licznych przygód.
- Sarna, którą upolowałem była wielka i ciężka , wokół nikogo nie było, więc musiałem sam sobie z nią poradzić.
Zarzuciłem jedną nogę sarny na lewe ramię , drugą na prawe...
W tym momencie hrabia został odwołany przez służącego do pilnego telefonu.
Po chwili wraca i pyta:
- Na czym to ja skończyłem?
- Jedna noga na prawe ramię , druga noga na lewe ramię... - podpowiada
chór przyjaciół.
- A, już wiem - przypomina sobie hrabia - ach te Rosjanki , cóż to były
za kobiety!!!
I jeszcze ten Hrabia:
- Janie, czy u nas w ubikacji są dwa sznurki, czy jeden ?
- Jeden.
- W takim razie znowu zesrałem się pod zegarem.
Gestapowcy obstawili wszystkie wyjścia z domu w którym ukrył się Stirlitz.
Stirlitz ich przechytrzył - wyszedł wejściem.
Jest na świecie tylko jeden człowiek przed którym Chuck Norris czuje śmiertelny strach.
To Rysio z Klanu
- Jasiu, gdzie znajduje się wyspa Lesbos?
- Jak sama nazwa wskazuje - na morzu Egejskim...
Pacjent u lekarza skarży się na ból brzucha.
Lekarz po zbadaniu przepisał mu czopki.
Facet kupił czopki, połknął i popił.
Następnego dnia przychodzi do lekarza i skarży się że nie przeszło.
Lekarz wypisał taką samą receptę a facet znowu czopki połknął i popił.
Trzeciego dnia byłu mu już dużo gorzej.
Lekarz uważnie bada, osłuchuje, opukuje, na koniec drapie się w głowę i mówi:
- Nic nie rozumiem, objawy były typowe, zalecenia też... co pan.. połyka pan te czopki czy co?
- NIE!!! W dupe sobie wsadzam!!!!
Idzie babcia po trawniku, podchodzi do niej policjant i mówi:
- Proszę pani tu jest tabliczka "nie deptać trawników!!"
Babcia na to:
- Ja tam kur** w te wasze napisy nie wierze, na tamtej ławce pisało:
"ch** ci w dupę", a siedziałam jakoś trzy godziny i nic
Z moralem.
Cisna 3 zakonnice przez pustynie, i nagle zaczal gonic je lew, no to te dluga po wydmach, ale tam jak oka siegnac niczego nie ma co by to sie na to wdrapac i przed lwem spierdzielic, wiec pierwsza pada na kolana rece ku modlitwie sklada i tak o to prawi:
-Panie Boze Panie Boze, postaw mi tu taka drabine coby miala tyle szczebli ile ja mialam w zyciu przygodnych stosunkow...
Pozostale dwie uslyszawaszy litanie, patrza zdumione jak tu z pod piaskow pustyni wypierdzziela w niebo drabina, zakonica hop na drabinke i smig do gory by przed zlym lwem sie uratowac. Druga zakonnica, sapiac i dyszac juz okropnie, podlapala w locie pomysl, padla na kolana , czolem w piach przyryla w modlitwi i tak o to prawi:
- Panie Boze Panie Boze, postaw mi tu prosze przede mna taka drabine coby miala tyle szczebli ile ja mialam w zyciu przygodnych stosunkow...
No i jak to do przewidzenia przecie bylo, z pod piaskow pustynie wysmigala sie bec drabina prosto w niebiosa same uderzajac. Zakonnica dluzej nie czekajac, zawinela kiece i smiga po szczeblach po same chmury, by przed zlym lwem sie uratowac. Na to trzecia, kawalek przebiegnawszy jeszcze, z sil juz calkiem opadla i w totalnej desperacji, swoich szans u Boga rowniez szukac postanowila, wiec pada na kolana z lzami w oczach rece w modlitwie sklada i tak o to prawi:
-Panie Boze Najukochanszy, spraw prosze by pojawila sie tu przede mna drabina i coby miala tyle szczebli ile ja mialam w zyciu przygodnych stosunkow!
Na to lew uslyszawszy kwestie, patrzy zdumiony jak to spod piaskow pustyni pojawia sie drabinka z 5 szczebelkami, na ktora zaonnica pospiesznie probuje sie wspinac. Nie zastanawiajac sie dlugo, podbiegl i ja zjadl.
Jaki z tego moral?
Kobiety nie odmawiajcie sobie drogi do nieba...
Tatusiu, zobacz jaki ładny domek dla ptaków zrobiłem!
- Zuch chłopak! A gdzie dziurka, żeby ptaszek mógł wejść?
- A po co wejść? On jest już tam środku.
Uczeń ostatniej klasy liceum mówi do Fąfary:
Mam dla pana dwie wiadomości: dobrą i złą.
- Najpierw mów tę złą.
- Pana syn jest gejem.
- Oj, to faktycznie fatalna wiadomość. A ta dobra?
- Wybrano go na miss studniówki!
przychodzi baba do lekarza i mówi,że nic nie czuje jak sie z mężem zabawia na to lekarz prosi na samolocik i bada i bada ...
jest pani zdrowa i nic pani nie dolega ale jeżeli pani chce tooo ja moge no ten tego....bzykne panią tu na kozetce i zobaczymy.....no i baba sie zgodziła lekarz wsadził jej bzyka i pyta czujesz coś? ona hmmm nieee no to ten przyspieszył a teraz czujesz? noooo jakby guma?
moze to i nie dowcip ale fajne :)
http://lavira.pl/polityka
70 % pracowników w Polsce jest niezadowolonych z wynagordzenia................
.........pozostałe 30% pracuje za granicą.
Jedzie porucznik Rżewski w przedziale pociągu z dwiema damami.
- Niech pani nie kładzie jaj na srebro - radzi jedna z pań drugiej. - Od tego srebro matowieje.
- Trzeba się uczyć przez całe życie - powiedział porucznik Rżewski i przełożył papierośnicę z kieszeni spodni do marynarki.
Rozmawia porucznik Rżewski z Nataszą.
- Poruczniku, zagrajmy w niedopowiedzenia.
- A jak to?
- Jeśli panu powiem: ’Niech mnie pan pocałuje w r...’ to należy mnie pocałować w rękę.
- OK, zrozumiałem.
- Pan zaczyna, Rżewski.
- Natasza, złap mnie za ch*** dwoma r...
- Poruczniku, podobno w młodości był pan członkiem Towarzystwa Naukowego?
- Ech, madame... młodość... członkiem tu, członkiem tam...
Porucznik i Natasza płyną razem w łódce.
- Nataszko czy jechała pani kiedy gołymi jajami po rżysku ?
- Nie..., a co ?
- E... nic.... tak tylko chciałem rozmowę podtrzymać...
- Poruczniku, spał pan ze mną, a dziś nawet nie chce się przywitać ?
- Madame, kopulacja to jeszcze nie powód do znajomości...
no niezłe margot :D
Porucznik Rżewski wyszedłszy na ganek, wskoczył na siodło i pocwałował majdanem, aż się kurz za nim podnosił.
Przecwałowawszy dwie wiorsty zatrzymał się:
- Job twoju mać, a koń gdzie?!
Zwymyślawszy się od ostatnich pogalopował z powrotem.
W dniu urodzin Rżewskiego Natasza Rostowa zaprosiła go do siebie zdradzając, że ma dla niego prezent. Gdy znaleźli się sami, zrzuciła suknię i stanęła przed Rżewskim naga, ozdobiona tylko kokardką w intymnym miejscu.
Rżewski zawijając rękaw zapytał:
- Głęboko on?
Było to przed Wielkanocą. Natasza Rostowa zobaczyła, jak na łące ogier dopadł klacz.
- Co robią koniki? - pyta nianię.
- Jeden konik wskakuje na drugiego, żeby zobaczyć z góry, gdzie rośnie lepsza trawka. Aby koniki później mogły ją zjeść.
Kilka dni później Natasza przechadza się po łące z porucznikiem Rżewskim. Nagle młodzi widzą jak konik z klaczką wykonują zabawne ruchy.
- A wiecie poruczniku co robią koniki? - pyta Natasza.
- Oczywiście - odpowiada Rżewski.
- Jeden konik wskakuje na drugiego, żeby zobaczyć z góry, gdzie rośnie lepsza trawka. Aby koniki później mogły ją zjeść - wyjaśnia Rostowa.
- No co pani, mademoiselle?! Patrzą, gdzie rośnie lepsza trawka??!! Konie, jak
się ruchają to świata bożego nie widzą.
Rżewski przyszedł do laryngologa. A tam młoda pani doktor. Porucznik wyciąga
przyrodzenie - okrutnie podrapane, pocięte nawet... - i kładzie na stół.
- Oszalał pan?! Z tym to do urologa!
- Chwilunia... Otóż co sobotę chodzę z kolegami do sauny. Pijemy sporo, jakieś
dziewczynki...
- To nie do mnie - do wenerologa paszoł won!
- Chwilunia.... Jak już dużo się napijem, Wasia Sokołow bierze tasak. Wszyscy kładą przyrodzenia na stół. On wywija tasakiem nad głową i robi takie:
"Uchuchachchaaaaa". Po czym tasakiem wali w stół - kto nie zdąży... Może sobie pani wyobrazić...
- Do psychiatry, a nie do laryngologa!
- Do pani, do pani... Problem bowiem w tym, że bardzo często nie słyszę tego
"Uchuchachchaaaaa".
W pułku zrobili konkurs - kto ile razy zadowoli kobietę w ciągu nocy.
- Pięć - mówi major Rublow.
- Na pewno pan nie pali...?
- Oczywiście.
- Siedem - mówi kapitan Kozakow.
- Na pewno pan nie pali, nie pije...?
- Oczywiście.
- Piętnaście - oświadcza porucznik Rżewski.
- Oooo... pewnie pan nie pali?
- Palę.
- Nie pije?
- Piję.
- To jakże to tak piętnaście razy w noc?
- Co ja mogę powiedzieć... Po prostu lubię tę robotę
Młody porucznik Rżewski przybył do pułku. Pułkownik zabierając go na bal u gubernatora zaznaczył:
- Przedstawię pana gubernatorowej. Zaprosi ją pan do tańca i powie parę komplementów.
...Rżewski tańczy z gubernatorową:
- Jestem panią oczarowany, madam! Poci się pani o wiele mniej, niż każda inna tłusta kobieta pani wzrostu !
Porucznik Rżewski rozmawia z Polakiem:
- To prawda, że mówicie w innym języku, nie po rosyjsku?
- Tak, po polsku.
- To jak jest po waszemu "dom"?
- Dom.
- Piwo?
- Piwo.
- Żopa?
- D*pa.
- I z powodu jednego słowa wymyślacie nowy język?!
- Doktorze, po raz ostatni mówię, że to wstążka z gorsetu Natalii Rostowej, który rozwiązywałem bez użycia rąk, a nie tasiemiec !
Porucznik Rżewski przychodzi do Nataszy Rostowej z wizytą.
- Natasza, właśnie wymyśliłem nową pozycję - nazwałem ją "pozycją na bobra". Chodż na schody.
Porucznik i Natasza przechodzą na schody, porucznik ustawia Nataszę na czworakach.
- Poruczniku, ja to znam. To jest na ..raka...
- Nie Natasza, w tej pozycji musisz gryźć poręcz...
Rżewski śpi. Oficerowie cieszą się tymi chwilkami spokoju i ciszy. Na paluszkach chodzą, co by nie obudzić porucznika. Nagle... Rżewski otwiera jedno oko. Oficerowie w panice. Porucznik otwiera drugie oko i mruczy:
- Jak najlepiej podsmażyć jajka?
- Na... oleju słonecznikowym...? - któryś szepnął cichutko.
Rżewski zamknął oczy. Cisza. Nagle otwiera jedno oko i mruczy:
- Ale który prawdziwy mężczyzna się na to zgodzi...?
Rżewski wygrał na loterii. Zamówił kawior, szampana. Impreza na całego. Damy, oficerowie piją i tańczą. Zniesmaczony kornet pyta:
- Panie poruczniku, nie szkoda panu pieniędzy? Przecież nic nie zostanie...
- Zostanie, zostanie - mówi Rżewski. - Ot, na przykład - niedawno spotkałem i pokochałem pewną damę. Ona dała mi pieniądze. Za te pieniądze kupiłem los na loterii. Wygrałem. Piję i poznałem pewną damę. Kupię los... I tak w kółko kornet, i tak w kółko..
W małym miasteczku na Smoleńszczyżnie zatrzymał się na odpoczynek pułk gwardyjski. Pierwszego wieczoru oficerowie wypili cały zapas alkoholu, zgwałcili miejscowe kobiety i pobili mężczyzn.
Drugiego dnia zrujnowali karczmarza, zgwałcili mężczyzn i pobili kobiety. Trzeciej nocy złupili wszystkich "samogonszczikow" i poszli do stajen i obór.
Na czwarty dzień do pułku dojechał porucznik Rżewski i zaczęły się hulanki...
Natasza tańczy na balu z oficerami.
- Jajcew, ma pan kurz na mundurze - mówi złośliwa Rostowa.
Kapitan wybiega i strzela sobie w durny łeb.
- Bezuchow, ma pan zakurzone spodnie.
Major wybiega i strzela sobie w łeb.
- Rżewski ma pan kurz na butach.
- To nie kurz, to gówno. Jak przyschnie to samo odpadnie.
Nie pierwszej i nie drugiej młodości, księżna Orłowa, wpatrując się rozmarzonym wzrokiem w baldachim swego małżeńskiego (sic!) łoża, palcami lewej dłoni delikatnie tarmosiła męskie (choć bardziej podobne do zwierzęcego) owłosienie Rżewskiego. W popłochu umykały stadka pcheł, tudzież mendoweszek. Tydziedzież Rżewski zamruczał. Księżna mu zawtórowała:
- Ech kochanieńki ......, tyś już ostatni ze starej gwardii się ostał. Bo ta dzisiejsza młodzież to nie wie zupełnie, jak z damami postępować. Tylko kwiatki, bombonierki, a więcej ..... ni chuja.
Choć było to jeszcze przed wojną z Japonią, Rżewski zapytany o ten kraj odpowiadał, że nie cierpi Japończyków. Zapytany dla czego. Odpowiadał:
- Bo to małe, żółte, skośnookie sukinsyny.
Na przyjęciu jeden z gości demonstruje najnowszy, zachodni wynalazek - wielką torbę z mnóstwem kieszeni i kieszonek. Wszyscy są wyjątkowo zaciekawieni i z rozbawieniem chowają do torby coraz to wymyślniejsze pierdoły, ktoś wpadł nawet na pomysł, żeby wskoczyć do środka, i o dziwo, udało mu się; jednym słowem: trwa wesołe testowanie wynalazku. W pewnej chwili pułkownik Iwaniew rzuca myśl: jak by to nazwać?
- Można to nazwać Torbą w której wszystko się mieści - proponuje jedna z dam.
- Nie, nie, ja nazwałabym to Ogromnoworem - wtrąca się obecna na przyjęciu Natasza Rostowa. - A pan, Rżewski, jak by ją nazwał?
- Nie jestem w temacie - odpowiada Rżewski. - A o czym mowa?
- Próbujemy znaleźć nazwę dla torby, w której wszystko się mieści - wyjaśnia Natasza.
- A, w takim razie, ja nazwałbym ją zwykłą pizdą.
- Porucznik Rżewski bywa niekiedy nieobliczalny - opowiada kornet Obołeński.
- Otóż, kiedyś poszliśmy z kolegą do burdelu. Położyliśmy niczego sobie prostytutkę na stół i zaczęliśmy ją zaspakajać ogórkiem. Ale przyszedł porucznik i lekko nas zdenerwował.
- Wyruchał kurewkę?
- Nie, ogórka zjadł.
Porucznik przygotowuje się do wyjścia na bal. Smaruje wazeliną interes.
- A to po co? - pyta ordynans
- To na wszelki wypadek odpowiada Rżewski.
Skończywszy smarować organ zaczyna smarować dupę.
- I ją też?
- Różnego rodzaju bywają wypadki!
Serwis przeznaczony tylko dla osób dorosłych. Klikając "Rozumiem" potwierdzasz, że masz ukończone 18 lat. Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług.